Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Następne pięć lekcji minęło mi naprawdę dość szybko,choć myśli krążyły wokół dzisiejszej porannej rozmowy z Mikiem. Miałam tego szczerze dość. Co przerwę chciał ze mną rozmawiać,ale ja nie potrafię. Już nawet nie ma z czego. Przede mną najgorsza lekcja-matematyka. Mamy taką nauczycielkę,która wrzeszczy jeśli ktoś czegoś nie potrafi. Nienawidzę jej. Ale no co zrobisz? Zabrzmiał dzwonek a ja z cichym jękiem weszłam do klasy matematycznej.

-Przysięgam,że jak mnie dzisiaj weźmie do tablicy to oszaleję.-Powiedziałam do Maji,która koło mnie siada w ławce.

-Oj nie przesadzaj,przeżyjemy tą lekcję jak zawsze.

-Taaa... ale pamiętaj że co minutę będę sprawdzać kiedy koniec tej męczarni.-Powiedziałam ze śmiechem,na co Maja też nim wybuchła. Po chwili widzimy panią Susan,która wchodzi do klasy i siada przy swoim biurku standardowo sprawdzając obecność. Minęło dopiero 5 min a ja czuję jakby to była wieczność. No i zaczęło się. Robimy zadania przy których bierze do tablicy i sprawdza nasze umiejętności. Przy pierwszym zadaniu mnie ominęło,więc poczułam się spokojna gdy nagle:

-No dobrze,a do tego równania poprosimy...-Powiedziała pani Susan czytając nazwiska z dziennika.-Panienkę Anderson,no chodź i rozwiąż to szybciutko.- Podniosłam znad zeszytu głowę i powiedziałam pod nosem:

-Cholera....-Na co Maja zachichotała i życzyła mi powodzenia. Nienawidzę chodzić do tablicy,wszyscy się śmieją,a tak naprawdę sami idealni nie są. Podeszłam do tablicy,ale ja jak to ja oczywiście nie mam zielonego pojęcia co robić. Więc stoję i tępo patrzę się w liczby.

-Czy umiesz to rozwiązać panno Anderson?-Usłyszałam głos,na którego dźwięk przeszły mnie ciarki.

-Szczerze mówiąc to nie za bardzo.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-A to ciekawe moja droga,bo wałkujemy ten temat od 2 tygodni.

W takim razie tłumacz lepiej.

-Yhm tak,bardzo staram się to zrozumieć ale...

-Nie obchodzą mnie tłumaczenia! Proszę usiąść,dostajesz jedynkę!-Oczywiście krzycząc powiedziała pani Susan.

-No i świetnie.-Mruknęłam pod nosem już będąc w ławce.-Kolejna pała. Mama mnie zabije.-Powiedziałam zwracając się do Maji.

-Spokojnie poprawisz to. Boże jak ja tej baby nie cierpię.-Odpowiedziała Maja teatralnie przewracając oczami na co ja cicho zachichotałam.

Wyczekiwany przeze mnie dzwonek nareszcie zadzwonił,a ja wnet wybiegłam z klasy.

-Nareszcie,nareszcie, nareszcie.-Powiedziałam a obok mnie pojawiła się Maja.

-Wpadasz dzisiaj do mnie?-Zagadnęła.

-Nie dzisiaj,muszę jeszcze coś załatwić.-Odpowiedziałam kłamiąc.

Dzisiaj mam nie najlepszy dzień i nie mam ochoty nigdzie wychodzić.

-Hmmm... mogę ci pomóc jeśli chcesz.-Zapytała podejrzliwie na mnie patrząc.

-Nie spokojnie,to nic ważnego.

-Okej,więc do zobaczenia.-Maja pożegnała się idąc do autobusu.

Ja postanowiłam się przejść. Było w miarę ciepło więc 30 minut spacerkiem mi nie zaszkodzi. Chciałam przemyśleć parę spraw. To mnie wykańczało,że od 3 miesięcy męczą mnie koszmary. Męczył mnie Mike,który bezustannie próbował wytłumaczyć się ze swojej zdrady. A najgorsze jest to,że byliśmy tyle razem,tak go kochałam i ufałam. Ale nie ma mowy abym do niego wróciła. Nie potrafiłabym mu znów zaufać. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk nadjeżdżającego motocykla. Gdy się odwróciłam zostałam ochlapana kałużą przez motocyklistę. Mogłam usłyszeć jego śmiech,który pognał przed siebie.

-Co za idiota...-Mruknęłam i przyśpieszyłam kroku,aby szybciej znaleźć się w domu.-Nigdy więcej pieszo.-Weszłam do środka i trzasnęłam drzwiami.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro