Rozdział 32
-Masz tu rzęsę.-Powiedział Simon przybliżając się i zdmuchnął rzęsę z mojego policzka.
Westchnęłam głośno.
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się.
-Dlaczego jesteś taka przestraszona?-Spytał.
-Co? Nie...
-Nicole...
-No poważnie. Nic mi nie jest. Denerwuję się tym testem.
-Myślałaś,że chcę cię pocałować prawda?-Uśmiechnął się zadziornie.
-Szczerze to...tak.
Nastała chwilowa cisza,ale potem wybuchliśmy śmiechem.
-Jesteś naprawdę piękną i zabawną dziewczyną,ale mam już swoją miłość a ciebie traktuję jak koleżankę.
-Spokojnie.-Zaśmiałam się.-Po prostu tak to wyglądało.
-Następnym razem będę uważał.-Powiedział i ponownie się zaśmialiśmy.
-A ty masz pewnie chłopaka hm?-Dźgnął mnie w bok na co ja podskoczyłam.
-A mam.-Wyszczerzyłam się.
Gadaliśmy tak jeszcze,aż nie musiał się zbierać do domu.
-To jak? Jutro też wpadać?-Spytał Simon stojąc już w drzwiach.
-Tak. Jeszcze powtórzymy i myślę,że będzie dobrze.-Odparłam.
Na co on pokiwał głową,pocałował w policzek i się pożegnał.
Zamknęłam drzwi i pobiegłam do pokoju. Zmęczyłam się tą matematyką. Sprawdziłam godzinę. Jest dopiero 19:30,a jestem taka zmęczona jakbym góry przenosiła.
Wyciągnęłam z szafy długą szarą koszulę z numerem "86" i czystą bieliznę. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic,gdzie leciała już gorąca woda. Po godzinie wyszłam z pod prysznica,wykonałam wszystkie łazienkowe czynności i czysta i pachnąca wróciłam do pokoju.
Dosłownie padłam na łóżko. Już zasypiałam aż tu nagle słyszę grzmot. Podskoczyłam i szybko przykryłam się kołdrą. Po chwili słyszę głos taty z dołu:
-Kochanie,pamiętaj aby wszystko powyłączać!
-Dobrze!
Westchnęłam i zeszłam z łóżka. Odłączyłam wszystko co potrzeba,następnie wskoczyłam z powrotem pod kołdrę i się nią opatuliłam. Nadsłuchuje tych wszystkich grzmotów i obserwuje pioruny,które widać nawet przez rolety.
Pewnie myślicie,że jestem jakaś dziwna ale od małego boję się burzy. Wiecie straszono tym niekiedy dzieci i tak dalej...
Siedzę tak i obserwuję co się dzieje,aż tu nagle dzwoni mój telefon. Wzięłam go do ręki. Na wyświetlaczu widnieje numer Jake'a. Z uśmiechem na twarzy odbieram przychodzące połączenie.
-Hej kochanie i jak tam korki?-Zapytał Jake.
-Bardzo dobrze. Już się za mną stęskniłeś?-Zapytałam zadziornie.
-Oczywiście i....a ten frajer...
-Jake.-Ostrzegłam.
-No co?
-Jest bardzo miły i dobrze mi się z nim pracuje a poza tym on ma...
-Dobrze tłumaczy?-Przerwał mi.
-Tak Jake. Dobra musimy kończyć. To niebezpieczne rozmawiać przez telefon w taką pogodę.
-Przesadzasz...
-Może,ale ja wolę być ostrożna.
-Boisz się?-Zapytał.
Westchnęłam.
-Tak. Już od dziecka. Jake pogadamy jutro. Pa.
-Do zobaczenia.-Odpowiedział i się rozłączył.
Rzuciłam telefon obok i położyłam się na łóżku.
Boże ile ta burza zamierza jeszcze trwać?
Nie wiem ile tak siedzę i nadsłuchuję,ale zaczynam robić się senna. Nie wiedzieć kiedy zapadłam w sen.
Śni mi się koncert i spotkanie z One Direction. Nigdy tego nie zapomnę. Tych chwil spędzonych w Londynie-szczególnie z Jakiem.
Mój sen przerwało pukanie w drzwi balkonowe. Oczywiście pierwsze co mi przyszło do głowy to włamywacz,albo gwałciciel ale raczej by nie pukali.
Wstałam z łóżka i wzięłam ze sobą rakietkę do ping ponga-tak na wszelki wypadek.
Otwieram powoli drzwi balkonowe i już szykuję się do uderzenia napastnika,gdy ten zatrzymuje moją dłoń i z powrotem wciąga nas do pokoju. Tym napastnikiem okazał się Jake.
-Oszalałeś! Prawie na zawał zeszłam! I co cię napadło?! Jest taka burza mogło ci się coś stać!-Prawie to wszystko wykrzyczałam rzucając rękami na wszystkie strony.-Jesteś cały mokry! Jake co ci odbiło?!
-Odbiło mi tak,że nie znoszę jak czujesz się samotna i w niebezpieczeństwie. Chcę być przy tobie cały czas. Chronić cię i nie opuszczać.
Nie dość,że mnie zamurowało to jeszcze łzy zebrały mi się w oczach na to co powiedział. Nie wiem co go dzisiaj napadło,ale jest najlepszy na świecie. Choć i tak nie obejdzie się bez rozmowy o jego bezpieczeństwo.
-Jeju,Jake. Kocham cię najbardziej na świecie i wiesz o tym.
W tej chwili przytuliłam się do niego.
-Co się dzieje?-Zapytałam.-Nie. Poczekaj. Najpierw się przebierzesz.
Uśmiechnął się słodko i odpowiedział:
-Pomożesz mi prawda?
Walnęłam go w ramię,wzięłam jego dłoń i zaprowadziłam go do swojej szafy. Mam parę jego ubrań,które u mnie zostawił lub bluzki które podkradam...Ups.
Wybrałam mu czarne dżinsy i szarą bluzę z kapturem,która nim pachnie i jest bardzo cieplutka.
-Skarbie...szukałem tej bluzy tydzień.-Spojrzał na mnie znacząco.
Na co ja się wyszczerzyłam i kazałam mu iść do łazienki się przebrać. Posłuchał mnie i poszedł. Jest ostatnio jakiś dziwny... Muszę z nim porozmawiać.
Siadłam na łóżko i czekam cierpliwie aż przyjdzie. Po 5 minutach Jake wszedł do pokoju i powiedział:
-Twoja mama wróciła z pracy.
-Widziała cię?-Zapytałam.
-Nie. Słyszałem tylko jak drzwi na dole się zamykają.
Kiwnęłam głową i poklepałam miejsce obok siebie dając znać aby usiadł. Posłuchał mnie i już po chwili jest obok.
Położyliśmy się a Jake objął mnie i zaczął się bawić moją dłonią.
-Jake,co się dzieje?-Zapytałam.
Jest czymś zmartwiony. Widzę to.
-Nic. Po prostu stęskniłem się za tobą.
-Yhm. Lepiej powiedz,że jesteś zazdrosny.
-To też.-Uśmiechnął się.
-Jake,ale poważnie.
Westchnął.
-Próbuję ci coś powiedzieć od kilku dni,ale nie wiem jak...
Serce zaczęło mi mocniej bić.
-Chodzi o nas?-Spytałam.
-Tak jakby. Bo... Pamiętasz jak wracaliśmy z lotniska i moi rodzice powiedzieli,że musimy o czymś porozmawiać? W sensie ze mną?
Kiwnęłam głową.
-No więc mój tata....-Przerwało mu pukanie do drzwi i oboje zerwaliśmy się na równe nogi.
-Schowaj się w szafie.-Poleciałam mu,a on szybko do niej wszedł.
Dobrze że istnieją takie szafy....dobrze przemyślane.
-Proszę.-Powiedziałam,gdy Jake był już w środku.
Do pokoju weszła moja mama.
-Cześć skarbie. Jak tam korepetycje?-Zapytała.
-Wspaniale. Simon jest świetny,wszystko zrozumiałam. -Odparłam.
-No to się cieszę. Powyłączałaś wszystko? Burza jest dzisiaj straszna.
-Tak mamo. Wszystko pod kontrolą.
-Nie boisz się?
-Ty mnie nie znasz? Jasne,że tak....ale już mniej.
Mama się uśmiechnęła i powiedziała:
-Dobra. Idę już spać. Pamiętaj żebyś jutro trochę ogarnęła dom i idź już spać,bo nie wstaniesz.-Pocałowała mnie w czoło i wyszła.
Opadałam znów na łóżko. W tej samej chwili wyszedł Jake z szafy.
-Czyli mówisz,że Simon jest wspaniały?-Uniósł do góry brew.
Wybuchłam śmiechem i powiedziałam:
-Choć tu mój zazdrośniku.
Oczywiście udawał obrażonego,ale gdy tylko wyciągnęłam ręce w jego stronę-od razu do mnie przyszedł.
Zawisł nade mną,pocałował mnie czule w usta a potem położył się obok mnie i objął.
-Nie dokończyłeś...-Powiedziałam.
-To już nie ważne.-Odpowiedział i cmoknął mnie w czoło.-Chodźmy już spać.
I tak się wszystkiego dowiem. Naprawdę chcę wiedzieć co go tak męczy.
-Okej. Dobranoc.
-Dobranoc.-Odpowiedział i przykrył nas kołdrą.
***
Obudziłam się wyspana i wypoczęta. Zresztą jak zawsze,gdy zasypiam przy Jakeu. Przeciągnęłam się i odwróciłam w drugą stronę aby zobaczyć że Jake'a już nie ma.
Ze skwaszoną miną wstałam i odsłoniłam rolety. Po wczorajszej burzy dziś jest trochę zimniej.
Poszłam do łazienki,załatwiłam wszystko co trzeba i wróciłam do pokoju. Ubrałam dżinsy,zwykłą czarną bluzkę na długi rękaw i trampki. Włosy związałam w warkoczyka na bok.
Wzięłam torbę,wyszłam z pokoju i ruszyłam do kuchni. Zrobiłam kanapki do szkoły,wypiłam herbatę i wyszłam z domu ruszając na przystanek.
Pewnie do późnego wieczoru nie będzie rodziców,więc się wyrobię.
I standardowo na przystanku czeka już na mnie Maja.
-Hej,hej.-Przywitałam się.
-No hej.-Odpowiedziała i się przytuliłyśmy.
-I co tam słychać?-Zapytałam.
-Po staremu. Czekam już tylko na te pieprzone wakacje... A! Słyszałaś o tym,że dziś wyścigi?
-Nie...
-No więc teraz już wiesz. A Jake ci nie powiedział?-Zdziwiła się.
-Na to wychodzi. Ale pewnie przeczuwał,że ty już mnie powiadomisz.-Zaśmiałyśmy się.
-Jutro test z matmy. Jak ci idzie?-Zapytała.
-Dziś z Simonem wszystko powtórzymy i myślę,że będzie do...
-No właśnie! I jaki on jest? Masz zdjęcie?!
-Nie...ale jeśli chcecie go tak bardzo poznać,to może go zaproszę na wyścigi hm?-Uniosłam brwi do góry tak jak Jake wczoraj.
-A mogłabyś.-Wyszczerzyła się.
-Ale pewnie przyjdzie ze swoją dziewczyną.
-Czekaj,co? Ma laskę?
-Tak.
-Kurwa.
-A ty chłopaka.
-No przecież wiem. Chcę tylko zobaczyć jakie to ciacho,bo Jake jest zazdrosny. Nie widzisz tego?
-Widzę,ale on dobrze wie że na innego nie spojrzę.-Zaśmiałyśmy się i w tej samej chwili podjechał autobus.
Weszłyśmy do niego i jak zawsze na swoich miejscach siedzą Sel i Angel. Przywitałyśmy się z nimi i zajęłyśmy swoje.
Oczywiście Maja powiedziała,że Simon ma dziewczynę,a tamte zaczęły przeżywać.
Po 10 minutach dotarłyśmy do szkoły,przebrałyśmy się w szatni i ruszyłyśmy do klasy.
Na szczęście już niedługo wakacje i nauczyciele już tak od nas nie wymagają.
Weszłyśmy do środka. Jeszcze zostało 5 minut do rozpoczęcia lekcji. Dostrzegam Jake'a siedzącego na swoim miejscu gadającego z Mikiem. Podchodzę do nich i się witam.
-Hej chłopaki.
-Cześć skarbie.-Powiedział Jake,wstał,objął mnie i pocałował w szyję.
-O czym tak gawędzicie?
-O treningu. Bo Jake nie wie,czy zdąży na wyścigi.-Odpowiedział Mike.
-A pro po wyścigów...czemu mi nic nie powiedziałeś? Nie chcesz żebym przychodziła?-Spytałam.
-Jest już Sel?-Wtrącił się Mike.
-Jest. Pewnie wyszły na korytarz.-Odpowiedziałam.
Mike kiwnął głową i odszedł.
-Oczywiście,że chcę abyś przychodziła. Po prostu wiedziałem że dowiesz się od Maji bo Tomek jej zawsze mówi...
-A dlaczego miałbyś nie zdążyć na wyścigi?
-Bo trening kończy się godzinę przed wyścigami. A ja będę zbyt zmęczony,aby wystartować. Teraz Mike daje ostro popalić. Przed nim ostatni mecz i tak dalej...
-Rozumiem. W takim razie popatrzysz razem ze mną jak się ścigają.-Uśmiechnęłam się.
-Po pierwsze. Ty możesz patrzeć tylko na mnie.-Uszczypnął mnie w bok.-A po drugie to wielki cios dla duszy,jeżeli się ścigają a ty nie. Dam radę.
-Wiem,że dasz. Poza tym zaproszę....-I w tej chwili zadzwonił dzwonek.
Wszyscy usiedli na swoje miejsca i zaczęła się lekcja języka polskiego.
Po skończonych zajęciach wszyscy rozeszli się w swoje strony. Na dzisiaj jest dużo zajęć a każdy chce się wyrobić na wyścigi.
Gdy byłam już w domu,zjadłam szybko obiad i przygotowałam wszystko na dzisiejsze korepetycje.
O 17 przyszedł Simon i od razu wzięliśmy się do pracy.
-Robisz dzisiaj coś ciekawego?-Zapytałam go,gdy już w sumie kończyliśmy.
-W sumie to nie...a czemu pytasz?
-Bo dziś są wyścigi o 20 i startują moi przyjaciele i chłopak. Pomyślałam,że mógłbyś przyjść ze swoją dziewczyną.
-To super pomysł. Przyjdziemy.
-No to dobrze. Możecie po mnie wpaść,to pójdziemy wszyscy razem. Przy okazji poznam twoją dziewczynę.
-Nie ma sprawy.-Uśmiechnął się a ja to odwzajemniłam.
-A tak,to jak mi poszło? Jak myślisz,jestem przygotowana?-Zapytałam.
-Myślę,że zdasz ten test na 5.-Powiedział to z wielkim uśmiechem.
-Miejmy nadzieję.
O 18 Simon poszedł a ja zaczęłam przygotowywać się do wyścigów.
Wykąpałam się,pomalowałam i włożyłam na siebie czarne potargane rurki,luźną białą bluzkę na ramiączkach z napisem "London",a włosy pozostawiłam rozpuszczone.
Zostało mi jeszcze czasu,więc-przypominając sobie o prośbie mamy,posprzątałam trochę w domu.
O 19:40 przyszedł już Simon ze swoją dziewczyną Camil. Jest bardzo miła,ładna i urocza. Ma blond włosy i niebieskie oczy,zgrabną figurę i jest wyższa ode mnie,ale niższa od Simona. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawia w czasie drogi.
Będąc już na miejscu poznałam ich z Sel,Mają i Angel bo chłopaki pewnie się już przygotowują.
Oczywiście dziewczynom się spodobał Simon,ale nie okazywały tego widząc Camil. To komiczne bo zżerają go wzrokiem.
Wszyscy weszliśmy w tłum ludzi i jakimś cudem przepchaliśmy się na sam początek. Widzę naszych chłopaków,którzy już przygotowują się do startu. I tak jak przeczuwałam,Jake nie odpuścił i jednak startuje.
Ale jest zmęczony. Mike musiał dzisiaj im nieźle popalić. I o wilku mowa,bo właśnie do nas dołączył.
-Coś ty im zrobił? Jake wygląda jakby przebiegł kilka razy maraton.-Powiedziałam.
-O nie przesadzaj. Chciał być w drużynie? To ma.-Odpowiedział tuląc przy tym do siebie Sel. Wyglądają uroczo.
Nagle zaczęli odpalać silniki a skąpo ubrana dziewczyna wyszła z flagami. Po chwili flagi powędrowały w dół a zawodnicy ruszyli z piskiem opon.
Coś mi się zdaje,że Tomek albo Charlie dziś wygrają bo tamci się w ogóle nie starają a Jake ledwo co jedzie. Najgorsze jest to czekanie.
-Skarbie,muszę odebrać. Zaraz wracam.-Powiedziała Camil do Simona.
-Coś się stało?-Zapytałam.
-Jej tata dzisiaj wraca i po wyścigu mieliśmy iść na kolację,ale wychodzi na to że zbierzemy się wcześniej.-Odpowiedział Simon.
Kiwnęłam głową na znak że rozumiem.
-Kochanie,musimy już iść. Tata jest już w domu.-Powiedziała Camil.-Dzięki Nicole.-Dodała i się przytuliła na pożegnanie.
-Pa Camil. Miło było cię poznać.
-I wzajemnie.-Uśmiechnęła się.-Dobra,zaczekam na ciebie przy wejściu.-Zwróciła się do Simona i odeszła.
-No. Trzymam za ciebie kciuki. Dobrze ci szło na pewno sobie poradzisz.-Uśmiechnął się.-Dobra,to ja już zmykam. Na razie.-Powiedział,przytulił mnie i pocałował w policzek.
Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie i wróciłam do oglądania wyścigu.
Po chwili usłyszałam jakiś głośny pisk i trzask wywracającego się motocyklu. Nagle widzę biegnącego Tomka w moją stronę. Jest przerażony.
-Nicole! Jake stracił panowanie nad motorem!-Wykrzyczał a mi momentalnie zrobiło się słabo.
Jake Pov's
Mike chyba oszalał! Jestem taki zjechany po tym treningu jakbym góry przenosił.
Przygotowujemy się już do rozpoczęcia wyścigów. Nicole jeszcze nie ma,ale zaraz powinna być.
-Stary,wyglądasz fatalnie!-Usłyszałem za sobą głos Tomka.
-Taaa. Wiem. To był ciężki trening.-Odpowiedziałem.
-Na pewno chcesz dzisiaj startować?-Dopytywał Charlie stojąc obok Tomka.
-Tak. Spoko nic mi nie jest.-Odpowiedziałem.
-ZAWODNICY,PRZYGOTOWAĆ SIĘ!-Krzyknęła dziewczyna z flagami.
Wszyscy odpaliliśmy silniki. Gdy flagi powędrowały w dół-ruszyliśmy.
Parę razy miałbym wywrotkę, ale mniejsza o to. Próbuję dodawać gazu ale nie mam dzisiaj ani siły ani ochoty na wyścigi. Chyba odpuszczę.
Nagle w tłumie dostrzegam Nicole. Jest odwrócona tyłem i gada z...chwila co to za koleś? Dlaczego ją przytula i CAŁUJE?!
Dodaję gazu jednocześnie wychylając się,by lepiej ich zobaczyć. Niestety ręce ześlizgnęły mi się kierownicy a jedyne co potem widziałem to trzask na ziemię i ciemność...
----------------------
Dam,dam,DAM!
Przypominam,że zbliżamy się do końca pierwszej części^^
Szacuję tak jeszcze może dwa rozdziały lub jeden i epilog :D
DO NASTĘPNEGO ! :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro