Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Całowaliśmy się tak dalej,aż nie zaczął powoli wsuwać swoją ciepłą rękę pod moją bluzkę. Nadal całując jego usta,zatrzymałam jego dłoń i mrucząc powiedziałam:

-Kochanie,co ty wyprawiasz?

-Nicole. Nie oszukujmy się,wiem że tego chcesz.-Uśmiechnął się zadziornie,wstał i zawisł nade mną całując mój dekolt.

-Jake.-Powiedziałam groźniejszym tonem.

Oczywiście zamiast przestać,wrócił do moich ust. Bardzo dobrze wiedział jak to na mnie działa. Poddając się jego pocałunkom,pozwoliłam zdjąć z siebie bluzkę która wylądowała gdzieś na podłodze. Zsunął się niżej i zostawia mokre pocałunki na moim brzuchu. Owinęłam nogi wokół jego tali,a on mnie podniósł-nadal nie przestając mnie całować i ścisnął moje pośladki na co jęknęłam w jego usta.

-Jak ja cię uwielbiam.-Wyszeptał między pocałunkami.

Uśmiechnęłam się tylko i kontynuowałam pocałunek. Błądzi rękami po moich plechach,aż w pewnym momencie zapięcie od stanika się odpięło a samego stanika już nie było. Wydałam z siebie cichy pisk. Jake uśmiechnął się triumfalnie kładąc mnie z powrotem na łóżku. Wykorzystując jego chwilę nieuwagi,przerzuciłam go tak że teraz ja znajduję się nad nim.

-Łohohoho.-Powiedział zaskoczony.

Tym razem to ja uśmiechnęłam się triumfalnie i kładąc ręce na jego klatce piersiowej zaczęłam całować jego usta schodząc niżej.

-Boże,jak ja cię ko...-Nie dałam mu dokończyć,bo znów złączyłam nasze usta przygryzając przy tym jego wargę.

-Mmmmm.-Wymruczał.

Usatysfakcjonowało mnie to,że się mu podoba. Zaczynam powoli ruszać biodrami w górę i w dół. Mogę usłyszeć,jak Jake zaczyna ciężej oddychać. Z ust przeniosłam się na jego szyję i zaczęłam ją ssać i przygryzać. Mogę wyczuć jego wybrzuszenie z czego jestem zadowolona.

-Kurwa...Nicole.-Wydyszał.

Ręką zjechałam niżej do jego wybrzuszenia i lekko po nim przejechałam doprowadzając go tym do szału.

-O nie,tego za wiele.-Powiedział i gwałtownie złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

Długo nie byłam górą,bo Jake znów jest nade mną i nadal mnie zachłannie całując zaczął zabawę moimi sutkami. Już miał zabierać się za ściąganie moich majtek,gdy klamka się poruszyła a do pokoju weszła Maja. Stanęła w drzwiach z szokiem wymalowanym na twarzy a ja myślałam,że zaraz spalę się ze wstydu.

Jake spadł z łóżka,ale po chwili się podniósł i trzymając swoją koszulkę w dłoni-założył ją na mnie. Z tego wszystkiego zapomniałam,że przecież jestem naga!

-No..nieźle trafiłam.-Przerwała niezręczną ciszę Maja.

-M...Myślałam,że was nie ma.-Wydukałam.

-No...tak. Jesteśmy u Cindy i reszty. I chyba tam zostaniemy skoro wy ten...-Zakończyła z uśmieszkiem.

Zabijcie mnie...

-Wiesz Nicole? Tyle się przyjaźnimy a nie wiedziałam że z ciebie to taka kocica.-Zachichotała.

-O no weź przestań.-Odparłam i rzuciłam w dziewczynę poduszką.

-No,to ja nie chcę nawet myśleć co robi Sel z Mikiem gdy są sam na sam.-Odpowiedziała się śmiejąc i wyszła.

Cała czerwona opadłam z powrotem na łóżko i westchnęłam. Czuje jak materac koło mnie się ugina. Otwarłam oczy i zobaczyłam Jake'a. Uśmiechniętego Jake'a.

-I z czego się śmiejesz? To było straszne...Boże co ona sobie pomyślała.

-Wyglądasz słodko,jak się zawstydzasz.-Odparł i pocałował mnie w czoło.

-Jake. Mówię poważnie.

-O nie przesadzaj. A ty myślisz,że co oni z Tomkiem wyprawiają?-Zachichotał.

Po chwili mu zawtórowałam,a on położył się obok. Znów mogę patrzeć w jego piękne ciemne oczy. Przyciągnął mnie do siebie bliżej i otulił moją talię. Gładząc go po policzku złączyłam nasze usta.

-Kocham cię najbardziej na świecie.-Wyszeptał w moje usta.

Uśmiechając się odpowiedziałam:

-A ja ciebie.

I tak oto przytuleni w mocnym uścisku -zasnęliśmy.

***

Ze snu obudziły mnie promienie słoneczne przebijające się przez okno. Przetarłam oczy i je otworzyłam. Moją talię oplata ręka Jake'a,który teraz smacznie śpi. Na ten przesłodki widok uśmiech sam ciśnie mi się na moją twarz. Ostrożnie wzięłam jego rękę i odłożyłam na poduszkę. Już chciałam wstać,ale niestety Jake przyciągnął mnie z powrotem do siebie,bardzo mocno mnie przytulając. Nie powiem-podoba mi się to. Jest taki seksowny a zarazem słodki w tych potarganych włosach i z tym chytrym uśmieszkiem mówiącym "o nie tak prędko".

Naprawdę chciałabym tu z nim leżeć,najlepiej całą wieczność ale niestety nic nie trwa wiecznie.

-Jake.-Powiedziałam delikatnie głaskając go po tych puszystych włosach.

-Hm?-Mruknął w poduszkę.

-Musimy się powoli zbierać. O 16 wyjeżdżamy...-Odparłam,wzięłam komórkę i spojrzałam na godzinę.-A jest 12.

-To dobrze się składa. Możemy jeszcze do 14 pospać.-Powiedział,wstał i zawisł nade mną utrzymując swój ciężar ciała na rękach.

-Musimy się spakować i wyjść jeszcze na miasto...-Nie było dane mi dokończyć,bo przerwał moje wyliczanie głębokim pocałunkiem.

Jak ja go kocham. Tylko przy nim czuję się tak bezpiecznie i swobodnie. A te motylki w brzuchu chcą mnie rozsadzić od środka. Tylko dzięki niemu jestem szczęśliwa.

-Kocham cię.-Wyszeptał między pocałunkami.

Jesteśmy ze sobą nawet długo,a co dnia zakochuje się w nim coraz bardziej i z każdym jego najmniejszym dotykiem przez moje ciało przechodzą dreszcze.

-A ja ciebie.-powiedziałam z uśmiechem i znów połączyłam nasze usta.

Po chwili klamka od drzwi się poruszyła,a do pokoju tym razem weszła zaspana Angel trzymając swojego misia Andrzeja i zaspanym głosem powiedziała:

-Ludzie...jacy wy niewyżyci.

Zachichotaliśmy z Jakiem i usiedliśmy na łóżku.

-Co? Ty też dopiero z łóżka się zwlekłaś?-Zapytałam.

-Taaa... Do tego czeka mnie poważna rozmowa.-Westchnęła.

-Spokojnie. Za bardzo cię kocha,aby był na ciebie zły.-Odparłam.

-Dzięki.-Uśmiechnęła się.

-Dobra dziewczynki. Trzeba zejść na śniadanie,ogarnąć się i spędzić ostatnie godziny w tym pięknym miejscu...to znaczy wy,bo ja tu wszystko widziałem i słyszałem.-Odpowiedział Jake z uśmieszkiem.

Wstał,pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Po wyjściu Jake'a zagadnęłam Angel:

-Dlaczego spałyście u Cindy?

-A...ciebie i Sel nie było,więc postanowiłyśmy zrobić piżama...

-Czekaj,czekaj.-Przerwałam jej.-Sel nie było? W takim razie gdzie jest?

-Z Mikiem. U nich w pokoju.

-Ahahahaha...a Max i Olivier?

-Przenieśli się do Theo i chłopaków. Mike ich o to poprosił.

-A to ciekawie...-Zachichotałam.

I jak na zawołanie do pokoju wchodzi Sel.

-O wilku mowa!-Krzyknęłam.

-O hej. I jak tam na koncercie?-Zapytała Sel.

-Bardzo fajnie. A ty gdzie się szwędasz?

-Z Mikiem wyszliśmy jeszcze zobaczyć nad Tamizę.

-A gdzie to się spało,hm?

Chwilę stała zastanawiając się a po chwili odparła:

-Pff... A co to? Przesłuchanie?

Wybuchłyśmy śmiechem z Angel i zaczęłyśmy się tarzać po ziemi.

-I...I w...wszystko jasne.-Wydusiłam przez śmiech.

-Jakie zboczeńce. Ja nie mogę.-Westchnęła Sel i dołączyła do nas.

-Spokojnie Sel. Gdybyś wiedziała co Niki z Jakiem wyprawiali z opowieści Maji to...-Odpowiedziała Angel.

-Och,zamknij się.-Zachichotałam i rzuciłam w nią poduszką.

Po kilkunastu minutach wojny na poduszki zebrałyśmy się i zaczęłyśmy się ubierać i pakować. Nie mogę uwierzyć,że za kilka godzin wyjeżdżamy. Trzeba będzie wrócić do szarej rzeczywistości... Chociaż za miesiąc wakacje.

Spakowałyśmy wszystkie rzeczy i trochę ogarnęłyśmy pokój. Po godzinie zeszłyśmy na dół na śniadanie,gdzie przy stole siedziała już cała nasza paczka.

-No ludzie. Mamy jeszcze niecałe trzy godziny. przed 16 mamy być już gotowi i czekać na nauczycieli. Gdzie jeszcze idziemy?-Zawiadomił Olivier.

-Ja bym jeszcze się przeszła po ulicach. Tak po prostu.-Odparła Maja.

-No, zgadzam się z Mają. Tak na dobrą sprawę wszystko już zwiedziliśmy.-Powiedziała Sel.

-Okej. Czyli szwędamy się po ulicach,zjemy jakiś obiad w jakieś restauracji i się zwijamy?-Podsumował Max.

Wszyscy zgodnie kiwnęliśmy głowami.

Po półtorej godzinie byliśmy już na mieście. Takie po prostu chodzenie jest też bardzo fajne. Dokupiliśmy jeszcze parę pamiątek,spotkaliśmy różnych ludzi którzy albo na czymś grali,lub robili w ogóle coś innego. Zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć w tej słynnej budce telefonicznej i przejechaliśmy się czerwonym autobusem. Wszystko z mojej listy zostało zrobione.

Strasznie podoba mi się to miasto. Chciałabym tu kiedyś mieszkać a może i nawet studiować. Przez tak krótki czas mam już nazbierane tyle wspomnień. Sel jest w końcu z Mikiem,Jake z Olivierem się zaprzyjaźnili,Angel i komiczna sytuacja z Andrzejem,romantyczne chwile z Jakiem, Maja która nas przyłapała,no i ogólnie wspólny spędzony czas z przyjaciółmi. Najlepsza wycieczka jaka mogła być.

Niczego nie żałuję. No i oczywiście mój pierwszy koncert One Direction. To zostanie w mojej pamięci do końca życia. I ta moja zazdrość o kuzynkę Jake'a. Ale nie dziwcie się-to wszystko przez tą Kathrine,której dziwnym trafem już w ogóle nie widać.

Około godziny 15 poszliśmy zjeść obiad a przed 16 stoimy już w hotelu i czekamy aż nauczyciele wszystko załatwią i pojedziemy na lotnisko.

Po sprawdzeniu listy obecności pojechaliśmy metrem na lotnisko. Oczywiście nie zabrakło zamieszania,bo tu coś komuś zginęło,tu komuś na wejściu niedobrze i tak dalej.

W końcu weszliśmy na pokład samolotu i zajęliśmy nasze miejsca. Oczywiście siedliśmy jak najbliżej siebie,abyśmy mogli rozmawiać.

-No,nie powiem...działo się.-Skomentował Max.

Mruknięciem się z nim zgodziliśmy.

-Ile to się może wydarzyć przez tydzień...-Odparła Angel.

-Wiecie. To w końcu Londyn. Fajne kluby,miejsca i brak obecności rodziców.-Odpowiedziałam a wszyscy zachichotali.

-Szkoda,że to już koniec.-Powiedziała Maja.

-Ale za to ile wspomnień i przeżyć. W końcu mamy nową parę.-Wskazał Olivier palcem na Sel i Mike'a,którzy są do siebie przytuleni.

-No i nie zapominajmy o najlepszej imprezie,gdzie wszyscy byli tak najebani że szkoda gadać.-Zachichotał Max.

Razem mu zawtórowaliśmy.

-To będzie masakra. Mam na myśli po powrocie. Zderzymy się z rzeczywistością. Moja mama dowie się o jedynkach...-Westchnęłam.

-Wszystko będzie dobrze skarbie.-Powiedział Jake i przyciągnął mnie do siebie.

Gadaliśmy tak,aż do momentu gdy wszyscy nie poszli spać.

Po trzech godzinach lotu jesteśmy już na lotnisku w Polsce. Teraz właśnie czekamy na rodziców,aby nas odebrali.

-Wiecie co? Ja to chyba po powrocie pójdę jeszcze spać.-Mówiąc to ziewnęłam.

-Ty leniuszku.-Zachichotał Jake i puknął mnie palcem w nos.

Po chwili słyszę jak jego komórka dzwoni. Przeprosił i odszedł,aby w spokoju porozmawiać.

-Przede mną jeszcze rozmowa z Charlim.-Jęknęła Angel.

-Spokojnie. Przypomnij mu jak on był pijany,a ci odpuści.-Obie zachichotałyśmy.

Po 10 minutach po Maje i Angel przyjechali rodzice. Zostaliśmy ja,Sel,Jake i Mike.

-I? Kto to dzwonił?-Pytam Jake'a.

-Moja mama. Powiedziała,że zadzwoniła do twoich rodziców i zawiadomiła że wracasz z nami.-Uśmiechnął się smutno.

-Coś nie jesteś z tego powodu zadowolony.-Skomentowałam.

-Bo...Mama jeszcze powiedziała,że przed nami poważna rozmowa. I sęk w tym,że nie mam pojęcia o co chodzi.

-Nie martw się. To na pewno nic takiego.-Odparłam i musnęłam jego usta.

Po kilkunastu minutach pożegnaliśmy się z Sel i Mikiem i ruszyliśmy w stronę rodziców Jake'a.

-Moje słoneczko.-Pisnęła pani Lanchaster i przytuliła syna.

Do nich dołączył pan Lanchaster. Ja stoję z boku i uśmiecham się jak głupia z tego pełnego miłości obrazka.

-Moja droga Nicole!-Krzyknęła mama Jake'a i podbiegła do mnie mocno do siebie przytulając.

-Dobry wieczór.-Wydusiłam.

Później podałam dłoń jego tacie i ruszyliśmy do auta.

Po kilku minutach znaleźliśmy się w drodze do mojego domu.

-I jak wrażenia?-Zapytała mama Jake'a.

-Było wspaniale.-Odpowiedziałam.

-Tak. Szczególnie jak jest koło ciebie tak cudowna osoba.-Dodał Jake patrząc na mnie,a ja się zarumieniłam.

Nie spodziewałam się,że powie coś takiego przy swoich rodzicach. Złapał za moją rękę i bezgłośnie powiedział "Kocham cię". Ja się uśmiechnęłam i powiedziałam to samo.

-Oooo... Ślicznie razem wyglądacie. Tak się ciesze,że jesteście razem.-Skomentowała pani Lanchaster.-W domu nam jeszcze wszystko opowiesz.

-Nie ma sprawy mamuś.-Odparł Jake.-A o co chodzi z tą poważną rozmową? Coś się stało?

-Porozmawiamy w domu.-Odpowiedział tata Jake'a.

Na co Jake westchnął i nic więcej nie mówił,aż do podjechania pod mój dom. Wyszłam z auta,podziękowałam rodzicom Jake'a i wyszłam razem z nim. Wyciągnął moje bagaże i zaprowadził pod drzwi.

-To jak, widzimy się jutro?-Spytał.

-Jasne.-Odparłam z uśmiechem.

Musnął moje usta i poszedł do samochodu. Odjechali a ja weszłam do domu,gdzie rodzice już na mnie czekali.

----------------------

MACIE MOJE ZBOCZUSZKI :* XD

Troszkę nudny,ale jeszcze się  wydarzy i uwaga wiadomość:

ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA PIERWSZEJ CZĘŚCI! :D






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro