Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

-Możemy chwilę porozmawiać?-Zapytał,a ja myślałam że zaraz zemdleję.

-Odejdź ode mnie,dobrze ci radzę.

-Spokojnie.-Wyciągnął ręce na znak,że nic nie chce zrobić.-Chcę tylko pogadać,to znaczy wyjaśnić...

-Niby co ty chcesz wyjaśniać?!-Powiedziałam podnosząc głos.

-Posłuchaj...

-Niczego nie będę słuchać! Człowieku prawie mnie zgwałciłeś!

-Możemy przenieść się w mniej obszerne miejsce?

-Żebyś znowu mi coś spróbował zrobić?! Nie ma mowy.

-Nic ci nie zrobię,obiecuję.-Powiedział patrząc mi prosto w oczy.

Nie wiem czemu,ale uwierzyłam mu. A poza tym jest tu dużo ludzi,więc usłyszeliby mój krzyk. Na zgodę lekko kiwnęłam głową. Wyszliśmy z tłumu i skierowaliśmy się do małego baru. Usiedliśmy na krzesłach,a chłopak zaczął mówić:

-Chcę ci powiedzieć,że zrobiłem to bo byłem nieźle pijany.

Prychnęłam na jego słowa i odpowiedziałam:

-To czemu akurat mnie wybrałeś na swoją "ofiarę"?

-Jak już mówiłem byłem pod wpływem alkoholu. Pewnie cię akurat zobaczyłem...czekaj.

-Co?-Odparłam ze zdezorientowaniem.

-Ty mnie nie kojarzysz nie?

-Słucham?

-Jestem przyjacielem Mike'a. To stąd cię znam.

Oczy wyszły mi z orbit i jednocześnie zabrakło mi powietrza.

-A co ma tu do rzeczy Mike?

-To,że chodził z tobą przez trochę i to dziwne że na imprezie mnie nie poznałaś.

-Nie wiem jak to możliwe.... Nawet nie wiem jak masz na imię.

Zaśmiał się na moje słowa. To popierdolone,że prowadzę normalną rozmowę z człowiekiem który prawie mnie zgwałcił!

-Nie zwracałaś na mnie uwagi... Więc cieszę się,że w ogóle ze mną chciałaś porozmawiać i że dałaś mi szansę się wytłumaczyć. A na koniec chcę cię bardzo przeprosić.-Wzdychnęłam na jego słowa.

Ludzie pod wpływem alkoholu,zmieniają się. Nie są do końca świadomi tego,co robią. On miał odwagę przyznać się do błędu...i w ogóle do mnie podejść. I chociaż jestem tym wszystkim nieźle przestraszona,wybaczę mu. Ale o przyjaźni,czy nie wiem takiego koleżeństwa na pewno mowy nie będzie. Będę go postrzegać jako tego,który próbował mnie zgwałcić...

-Przeprosiny przyjęte.-Uśmiechnęłam się słabo.-W ogóle to jak masz na imię?

Uśmiechnął się i było widać po nim,że spadł mu wielki kamień z serca.

-To może zaczniemy od początku?-Spytał a ja kiwnęłam głową.

-Jestem Olivier.-Wyciągnął dłoń w moją stronę.

-Nicole.-Odpowiedziałam i ją uścisnęłam.

Po chwili powiedział:

-Twój chłopak nieźle mnie urządził.

Wystraszyłam się na jego słowa.

-Ale nie doniosłeś na niego policji czy coś?

-Co ty, wy na mnie nie donieśliście,a po drugie to mi się należało.-Odpowiedział ze śmiechem.-Na jego miejscu zrobiłbym tak samo.-Zaśmiałam się na jego słowa.

Nastała niezręczna cisza,a to że jestem mega przestraszona powiedziałam:

-Okej więc ja zmykam. Niedługo Jake pewnie przyjedzie.

-Jasne. Dziękuję,że mi wybaczyłaś.-Odparł a ja kiwnęłam głową i odeszłam.

Wróciłam do wielkiego tłumu czekającego na przyjazd zawodników. Odnalazłam tam Maje.

-Boże. Gdzieś ty się podziewała,zaraz przyjadą!-Wykrzyknęła mi do ucha.

Po chwili widzimy nadjeżdżające motocykle. Staję na palcach,aby ujrzeć kto prowadzi. Nie zdziwiło mnie,że to Jake.

Zdjął kask i z uśmiechem na całej twarzy zaczął wszystkim przybijać piątki. Gdy ujrzał mnie w tłumie zaczął do mnie biec. Jak już znalazł się koło mnie,podniósł do góry i zaczął namiętnie całować. Jestem zaskoczona,ale oddaję pocałunek.

-Znajdzie sobie pokój!-Słyszę za nami głos Tomka.

Jake przerwał pocałunek,odwrócił się w stronę blondyna i pokazał mu środkowy palec na co ja wybuchałam śmiechem.

Potem odbyła się impreza. Wszyscy piją,tańczą i nie chcę wiedzieć co robią w krzakach lub za barem...

Aktualnie tańczę z Jakiem. Leci akurat wolna piosenka,więc jesteśmy mocno do siebie przytuleni. Boże jak on bosko pachnie...

Zaczyna składać pocałunki w dół mojej szyi,a po mnie przechodzi miły dreszcz.

-Wiesz jak cię kocham?-Wyszeptał do mojego ucha a potem położył głowę na moim ramieniu.

-Wiem ja też cię kocham.-Odpowiedziałam,a on ponownie złączył nasze usta.

Gdy dochodziła godzina druga w nocy postanowiłam zbierać się do domu.

-Dobra ludzie,idę do domu. Rodzice mnie zabiją.

-Stara i tak połowy w szkole nie będzie.-krzyczał już naćpany Charlie,do tego chichocząc.

-Nie będę z nim rozmawiać,jak jest w takim stanie.-Powiedziałam śmiejąc się przy tym.

-Kochaaanieeee!-Słyszę głos Jake'a.... Naćpanego i pijanego Jake'a.

Westchnęłam.

-Ćpałeś?-Spytałam trochę zdenerwowana.

-Co?-Podnosi ręce do góry do tego głupio się śmiejąc.

-Świetnie. Miałam nadzieję,że mnie odwiezie.-Mruknęłam.

-Tomek jest w miarę trzeźwy. Podwiezie cię.-Odparła Maja.

-W miarę? Jeszcze skończę w szpitalu. Dobra wychodzi na to,że się przejdę.

-Nie boisz się?

-Jest teraz widniej. W 20 minut raczej nic mi się nie stanie.-Odpowiedziałam.

-Dobra. Jak coś to dzwoń.

-A i mam prośbę. Zajmijcie się tym moim idiotą.-Zerknęłyśmy w stronę Jake'a,który jest teraz na plecach Charliego.

Zaśmiałyśmy się a potem pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam w drogę.

Jestem już w połowie,gdy nagle słyszę szelest. Przestraszona odwracam się,ale niczego nie ma.

Super,może do tego będę mieć powtórkę z rozrywki.

Przyśpieszyłam kroku a serce normalnie chce mi wyskoczyć. Chwilę potem czuję czyjąś dłoń na moim ramieniu. Szybko odwracam się i nie patrząc kto to, walę kolanem w czułe miejsce. Napastnik upadł z jękiem na ziemię. Usłyszałam wiązankę przekleństw,a co najlepsze znam dobrze ten głos.

-Olivier?!-Wiedziałam żeby mu nie ufać.

-Spokojnie. Pilnuję żebyś bezpiecznie wróciła do domu.-Odparł leżąc nadal na ziemi.

-I jak ja mam się teraz ciebie nie bać?-Mówiąc to pomagam mu wstać.

-Przecież ci mówiłem. Nic ci nie zrobię,byłem wtedy nieźle napierdolony.... Ty to masz cios.

- Ale skąd wiedziałeś że wyszłam?

-Po prostu akurat widziałem jak wychodzisz. A twój chłopak jest w takim stanie,więc pomyślałem żeby zapewnić ci ochronę.

-To miłe ale...prawie umarłam ze strachu!

-Wiem,że przeze mnie masz traumę,ale ja ci to wynagrodzę...

Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy dalej.

-A tak w ogóle to czemu rozstałaś się z Mikiem?

-Jesteście przyjaciółmi a nic ci nie powiedział?-Zapytałam ze zdziwieniem.

-On mi nie mówi o jego sprawach sercowych...

-Na jednej z imprez zdradził mnie...

-Taaa...mogłem się tego spodziewać. Ale wydajesz się szczęśliwa z Jakiem.

-Jestem z nim strasznie szczęśliwa. Widać po nim jak się stara. Oczywiście ja też.

-Jesteście fajną parą.-Uśmiechnął się lekko.

-Olivier mam do ciebie pytanie.

-Pytaj.

-Em... Dlaczego chcesz się ze mną,nie wiem zaprzyjaźnić? Mam po prostu takie wrażenie...

-Wiesz no,zawsze cię lubiłem a po tej imprezie, teraz jest mi strasznie głupio. Oczywiście jeżeli chcesz się przyjaźnić.

Nie jestem pewna,ale jest miły a wtedy był pijany...

Sama nie wiem.

Cholera.

-Dam ci szansę,ale na pewno na sto procent nie zaufam,może po dłuższym czasie. Plus przyjaźnisz się z Mikiem i raczej Jake i reszta nie będzie tego popierać...

-Rozumiem. Ale myślę,że się uda.-Uśmiechnął się a ja to odwzajemniałam.

Będąc już pod moim domem pożegnałam się z moim nowym kumplem Olivierem. Wiem,że to dziwnie brzmi. Potem ruszyłam do pokoju,oczywiście będąc cicho jak myszka. Przebrałam się w piżamę i zapadłam w sen.

Budzi mnie dziwne trzaskanie w okno. Ze zdezorientowaniem wstaję i patrzę na telefon,aby sprawdzić godzinę. Jest 4:40 rano.

Co jest zgrane?

Podchodzę do okna i je lekko uchylam. Moim oczom ukazuje się Jake,który najwyraźniej rzucał kamieniami. Pewnie dopiero teraz impreza się skończyła.

-Jake co ty tu robisz?

-Przyszedłem cię przeprosić.-Odpowiedział. Na moje zdziwienie jest trzeźwy.

-Ale za co niby?

-Mogę wejść?-Spytał.

-Rodzice nas usłyszą.

-Mi chodzi,że przez okno.

-Oszalałeś!? Chcesz się zabić!?

-Dla ciebie wszystko.-Powiedział i zaczął wspinać się po drzewie.

Może jednak jest jeszcze pijany? A jeśli spadnie i coś sobie zrobi? A co jeśli...

Nie dokończyłam swojej myśli,bo Jake już otworzył okno i jest w moim pokoju.

-Jesteś niemożliwy.-Powiedziałam przytulając się do niego.

Pocałował mnie w czoło i położył brodę na mojej głowie. Chwilę potem zaczyna mówić:

-Chcę cię przeprosić za moje zachowanie.

-Nie masz za co. Przecież nie zabraniam ci się bawić,choć nie popieram za bardzo ćpania i alkoholu bez umiaru...

-Wiem,chciałbym też przeprosić za to,że sama wracałaś po ciemku. Maja mi wszystko powiedziała,kiedy wytrzeźwiałem. Od razu poszedłem sprawdzić czy jesteś bezpieczna. Nie wybaczyłbym sobie,jeżeli coś by ci się stało...-Na jego słowa uśmiechnęłam się i pocałowałam.

-Czyli to oznacza,że przeprosiny przyjęte?-Powiedział między pocałunkami.

-Yhm.-Mruknęłam w jego usta uśmiechając się przy tym.

Nie odrywając się od siebie zaczęliśmy iść powolnym krokiem w stronę łóżka. Opadłam na nie plecami kontynuując całowanie z Jakiem,który jest nade mną. Zaczął całować mnie po szyi jednocześnie ssać skórę.

-Mmmm...Chcesz czegoś spróbować?-Zapytał a ja szeroko otwieram oczy.

Nigdy nie robiłam tego typu rzeczy i nie wiem czy jestem na to gotowa. Pewnie myślicie,że jestem totalną ofiarą ale  naprawdę nie wiem czy powinnam... A jeśli będę na tyle kiepska,że Jake mnie wyśmieje?

Nagle spogląda prosto w moje oczy i wyczekuje odpowiedzi. Zastanowiłam się jeszcze chwilę i kiwam głową.

Jebać wszystko,żyje się raz...

Jake Pov's

-Mmmm...Chcesz czegoś spróbować?-Spytałem,bo cholera mam na nią taką ochotę.

Kontynuowałem pocałunki w szyję i czekam na jej odpowiedź. Nic nie mówi,ani nie pokazuje. Przestraszyłem się bo może dla niej to za szybko? Nie chcę żeby myślała,że zależy mi tylko na jednym. Bardzo ją kocham i chcę żeby czuła się dobrze. Spoglądam jej w oczy i wyczekuję odpowiedzi. Zastanawia się. Mam już coś powiedzieć,ale Nicole kiwa głową. Uśmiecham się i mówię:

-Na pewno? Nie chcę cię do niczego zmuszać.

-Na pewno.-Odpowiedziała z pewnością w głosie.

Z uśmiechem na ustach zaczynam działać.

Na początek namiętnie całuję jej usta. Schodzę powoli w dół do jej dekoltu nie przerywając pocałunków. Spoglądam na nią jeszcze raz,ale nie dostrzegam wahania.

-Ściągnij bluzkę.-Powiedziałem na co na posłusznie podniosła się i zrobiła to o co poprosiłem.

Na sam widok jej cudownych piersi,czuję jak wzbiera się we mnie podniecenie. Zaczynam je lekko ściskać na co Nicole cicho jęknęła. Potem zaczynam ssać jej sutki a ona wplątuje swoje dłonie w moje włosy i zaczyna je ciągnąć. Uwielbiam to...

Ściskam za jej pośladki na co ona rusza biodrami tym samym dotykając mojego członka. Przysięgam dojdę nawet tylko jej dotknięciom....

Pomagam ściągnąć jej spodnie i majtki. Widzę,że się rumieni więc wracam do jej cudownych warg.

-Jesteś taka piękna i delikatna.-Wydyszałem między pocałunkami.

Zjeżdżam prosto do jej kobiecości i liżę pasek. Słyszę jak ciężko wzdycha,więc wsadzam kciuk i zaczynam bawić się jej łechtaczką. Wije się pode mną i jęczy z rozkoszy.

-Dojdź dla mnie księżniczko.-Wróciłem do zabawy jej sutkami.

-J...Jake.-Wydyszała.

-No dalej.

Ściskam jej kobiecość a ona zaczyna ssać moją szyję. Powoli zjeżdża swoimi rękami po moim torsie i ściska mojego członka. Jęknąłem tak głośno,że przestraszyłem się aby nie zbudzić jej rodziców. Ponownie zacząłem naciskać na jej łechtaczkę na co ona wygięła plecy w łuk,tym samym dotykając mojego wybrzuszenia.

Doszliśmy oboje.

Położyłem się koło niej i oboje dyszymy. Po chwili ponownie wspinam się nad nią i pytam:

-Podobało ci się?

Zarumieniona kiwa głową. Składam szybko pocałunek na jej ustach i znów spadam plecami na łóżko.

Nicole Pov's

Leżę z Jakiem na łóżku. Właśnie przeżyłam mój pierwszy orgazm i...podoba mi się to. Po tym Jake poszedł do łazienki a ja wiem czemu. Jego wybrzuszenie czułam cały czas. Specjalnie go ścisnęłam,aby on też poczuł się dobrze i żeby nie pomyślał że jestem jakaś niedoświadczona czy coś...choć tak jest ale nie ważne. Leżymy i patrzymy sobie prosto w oczy. Jake bawi się moimi włosami a ja rysuję wzorki na jego torsie. Nie sądziłam,że znów mogę kogoś tak pokochać...

***

Kolejny tydzień nie minął aż tak źle. Jest 21 marca 2016 roku. Razem z całą klasą obmyślamy plan jak tu się jutro zerwać ze szkoły na dzień wagarowicza.

W skrócie opiszę jak dzieli się nasza kochana klasa...

Tak jak w każdej jesteśmy podzieleni na tak zwane "grupy". Chłopaki zazwyczaj trzymają się razem a dziewczyny są podzielone na:

normalne i dobrze uczące się,te popularne,te które robią szalone rzeczy,no i te które z pozoru są grzeczne a tak naprawdę większych zboczuchów i idiotów nie znajdziecie. Razem z dziewczynami zaliczamy się właśnie do tej "grupy". Jesteśmy nawet zgrani,ale jak to ujmują nauczyciele:

"Gorszej klasy nie było tu od kiedy zaczęłam pracę w tej szkole..."-Taaaa,jesteśmy tacy lubiani...

-Dobra,zrobimy tak.-Zaczął ciemnowłosy chłopak o imieniu Jacob.-Urwiemy się z trzech ostatnich lekcji i pojedziemy gdzieś busem tylko pytanie gdzie...

-Możemy na przykład iść do McDonald's a później nad rzekę.-Wtrąciła Cindy.

Wszyscy zgodzili się na ten pomysł z entuzjazmem. Gdy zadzwonił dzwonek wróciliśmy na swoje miejsca,a pięć minut później zaczęła się jakże interesująca lekcja języka angielskiego...

***

Słyszę już od wejścia na wielką halę krzyki i piski dziewczyn. Gdy już tam jestem widzę tysiące ludzi a na środku tego wszystkiego ogromną scenę,na której już niedługo ma wystąpić mój ukochany zespół. Wchodzę na swoje miejsce i czekam aż wszystkie światła zgasną i zaczną grać. Jak na zawołanie wszystko gaśnie a na scenę wchodzą chłopcy z uśmiechami na twarzach i dziękując za przybycie zaczynają śpiewać. Już słyszę ich anielskie głosy gdy...

Słyszę mój ulubiony dźwięk budzika.

-Japierdole,w takim momencie.-Mruknęłam do poduszki.

Niechętnie wstając z cieplutkiego łóżeczka kieruję się prosto do łazienki. Załatwiłam swoje potrzeby i ubieram się w czarne dżinsy z dziurami,oraz białą bluzkę na ramiączkach a na to szary sweterek. Do drugiej torby pakuję potrzebne rzeczy na dzisiejsze wagary. Mniej więcej ciuchy na zmianę,gdyby któryś z chłopców "niechcący" wrzucił mnie do wody. Z moją kochaną klasą nigdy nic nie wiadomo. Plus zabrałam strój kąpielowy. Pomimo tego,że jest marzec słońce daje czadu,prawdziwa wiosna... Włosy związuję w wysokiego koka i schodzę do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie i wychodzę na przystanek,gdzie czeka już na mnie Maja.

"Ucieczka"z lekcji nam się udała. Pojechaliśmy busem i włóczyliśmy się po mieście a potem poszliśmy nad rzekę. Widać wszyscy pomyśleli o zabraniu strojów kąpielowych,bo już bawią się w wodzie.

Leżę teraz na ręczniku i gdyby nie to,że ktoś zaczął mnie łaskotać-zasnęłabym.

-Jake! Wiesz że mam straszne łaskotki!

-Wiem,dlatego teraz to wykorzystuje.-Odpowiedział mi z szerokim uśmiechem na ustach.

-P...Przestań!-Próbowałam zaczerpnąć powietrza przez śmiech.

-No już,już.-Powiedział też się śmiejąc ,ale to pewnie z powodu mojej czerwonej twarzy.

Złożył lekki pocałunek na moim brzuchu a mnie przeszły te same ciarki jak podczas tamtego ranka...

Położył głowę na nim a ja zaczęłam go głaskać . Wiem,że mu się do podoba bo mruknął w mój brzuch.

-Więc co z tym Londynem? Wycieczka już za dwa miesiące.-Powiedział Jake.

-O Boże...Zapomniałam ci powiedzieć,że jadę!

-Uff...To się świetnie składa,bo ja też.-Odpowiedział z uśmiechem patrząc prosto w moje oczy.

-A czy no wiesz...Nie będzie ci trudno?-Zapytałam.

-Nie,już nie...-Odparł wzdychając.

-To się cieszę.-Uśmiechnął się i złączył nasze usta w głębokim pocałunku.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro