Rozdział 23
-Możemy chwilę porozmawiać?-Zapytał,a ja myślałam że zaraz zemdleję.
-Odejdź ode mnie,dobrze ci radzę.
-Spokojnie.-Wyciągnął ręce na znak,że nic nie chce zrobić.-Chcę tylko pogadać,to znaczy wyjaśnić...
-Niby co ty chcesz wyjaśniać?!-Powiedziałam podnosząc głos.
-Posłuchaj...
-Niczego nie będę słuchać! Człowieku prawie mnie zgwałciłeś!
-Możemy przenieść się w mniej obszerne miejsce?
-Żebyś znowu mi coś spróbował zrobić?! Nie ma mowy.
-Nic ci nie zrobię,obiecuję.-Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Nie wiem czemu,ale uwierzyłam mu. A poza tym jest tu dużo ludzi,więc usłyszeliby mój krzyk. Na zgodę lekko kiwnęłam głową. Wyszliśmy z tłumu i skierowaliśmy się do małego baru. Usiedliśmy na krzesłach,a chłopak zaczął mówić:
-Chcę ci powiedzieć,że zrobiłem to bo byłem nieźle pijany.
Prychnęłam na jego słowa i odpowiedziałam:
-To czemu akurat mnie wybrałeś na swoją "ofiarę"?
-Jak już mówiłem byłem pod wpływem alkoholu. Pewnie cię akurat zobaczyłem...czekaj.
-Co?-Odparłam ze zdezorientowaniem.
-Ty mnie nie kojarzysz nie?
-Słucham?
-Jestem przyjacielem Mike'a. To stąd cię znam.
Oczy wyszły mi z orbit i jednocześnie zabrakło mi powietrza.
-A co ma tu do rzeczy Mike?
-To,że chodził z tobą przez trochę i to dziwne że na imprezie mnie nie poznałaś.
-Nie wiem jak to możliwe.... Nawet nie wiem jak masz na imię.
Zaśmiał się na moje słowa. To popierdolone,że prowadzę normalną rozmowę z człowiekiem który prawie mnie zgwałcił!
-Nie zwracałaś na mnie uwagi... Więc cieszę się,że w ogóle ze mną chciałaś porozmawiać i że dałaś mi szansę się wytłumaczyć. A na koniec chcę cię bardzo przeprosić.-Wzdychnęłam na jego słowa.
Ludzie pod wpływem alkoholu,zmieniają się. Nie są do końca świadomi tego,co robią. On miał odwagę przyznać się do błędu...i w ogóle do mnie podejść. I chociaż jestem tym wszystkim nieźle przestraszona,wybaczę mu. Ale o przyjaźni,czy nie wiem takiego koleżeństwa na pewno mowy nie będzie. Będę go postrzegać jako tego,który próbował mnie zgwałcić...
-Przeprosiny przyjęte.-Uśmiechnęłam się słabo.-W ogóle to jak masz na imię?
Uśmiechnął się i było widać po nim,że spadł mu wielki kamień z serca.
-To może zaczniemy od początku?-Spytał a ja kiwnęłam głową.
-Jestem Olivier.-Wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Nicole.-Odpowiedziałam i ją uścisnęłam.
Po chwili powiedział:
-Twój chłopak nieźle mnie urządził.
Wystraszyłam się na jego słowa.
-Ale nie doniosłeś na niego policji czy coś?
-Co ty, wy na mnie nie donieśliście,a po drugie to mi się należało.-Odpowiedział ze śmiechem.-Na jego miejscu zrobiłbym tak samo.-Zaśmiałam się na jego słowa.
Nastała niezręczna cisza,a to że jestem mega przestraszona powiedziałam:
-Okej więc ja zmykam. Niedługo Jake pewnie przyjedzie.
-Jasne. Dziękuję,że mi wybaczyłaś.-Odparł a ja kiwnęłam głową i odeszłam.
Wróciłam do wielkiego tłumu czekającego na przyjazd zawodników. Odnalazłam tam Maje.
-Boże. Gdzieś ty się podziewała,zaraz przyjadą!-Wykrzyknęła mi do ucha.
Po chwili widzimy nadjeżdżające motocykle. Staję na palcach,aby ujrzeć kto prowadzi. Nie zdziwiło mnie,że to Jake.
Zdjął kask i z uśmiechem na całej twarzy zaczął wszystkim przybijać piątki. Gdy ujrzał mnie w tłumie zaczął do mnie biec. Jak już znalazł się koło mnie,podniósł do góry i zaczął namiętnie całować. Jestem zaskoczona,ale oddaję pocałunek.
-Znajdzie sobie pokój!-Słyszę za nami głos Tomka.
Jake przerwał pocałunek,odwrócił się w stronę blondyna i pokazał mu środkowy palec na co ja wybuchałam śmiechem.
Potem odbyła się impreza. Wszyscy piją,tańczą i nie chcę wiedzieć co robią w krzakach lub za barem...
Aktualnie tańczę z Jakiem. Leci akurat wolna piosenka,więc jesteśmy mocno do siebie przytuleni. Boże jak on bosko pachnie...
Zaczyna składać pocałunki w dół mojej szyi,a po mnie przechodzi miły dreszcz.
-Wiesz jak cię kocham?-Wyszeptał do mojego ucha a potem położył głowę na moim ramieniu.
-Wiem ja też cię kocham.-Odpowiedziałam,a on ponownie złączył nasze usta.
Gdy dochodziła godzina druga w nocy postanowiłam zbierać się do domu.
-Dobra ludzie,idę do domu. Rodzice mnie zabiją.
-Stara i tak połowy w szkole nie będzie.-krzyczał już naćpany Charlie,do tego chichocząc.
-Nie będę z nim rozmawiać,jak jest w takim stanie.-Powiedziałam śmiejąc się przy tym.
-Kochaaanieeee!-Słyszę głos Jake'a.... Naćpanego i pijanego Jake'a.
Westchnęłam.
-Ćpałeś?-Spytałam trochę zdenerwowana.
-Co?-Podnosi ręce do góry do tego głupio się śmiejąc.
-Świetnie. Miałam nadzieję,że mnie odwiezie.-Mruknęłam.
-Tomek jest w miarę trzeźwy. Podwiezie cię.-Odparła Maja.
-W miarę? Jeszcze skończę w szpitalu. Dobra wychodzi na to,że się przejdę.
-Nie boisz się?
-Jest teraz widniej. W 20 minut raczej nic mi się nie stanie.-Odpowiedziałam.
-Dobra. Jak coś to dzwoń.
-A i mam prośbę. Zajmijcie się tym moim idiotą.-Zerknęłyśmy w stronę Jake'a,który jest teraz na plecach Charliego.
Zaśmiałyśmy się a potem pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam w drogę.
Jestem już w połowie,gdy nagle słyszę szelest. Przestraszona odwracam się,ale niczego nie ma.
Super,może do tego będę mieć powtórkę z rozrywki.
Przyśpieszyłam kroku a serce normalnie chce mi wyskoczyć. Chwilę potem czuję czyjąś dłoń na moim ramieniu. Szybko odwracam się i nie patrząc kto to, walę kolanem w czułe miejsce. Napastnik upadł z jękiem na ziemię. Usłyszałam wiązankę przekleństw,a co najlepsze znam dobrze ten głos.
-Olivier?!-Wiedziałam żeby mu nie ufać.
-Spokojnie. Pilnuję żebyś bezpiecznie wróciła do domu.-Odparł leżąc nadal na ziemi.
-I jak ja mam się teraz ciebie nie bać?-Mówiąc to pomagam mu wstać.
-Przecież ci mówiłem. Nic ci nie zrobię,byłem wtedy nieźle napierdolony.... Ty to masz cios.
- Ale skąd wiedziałeś że wyszłam?
-Po prostu akurat widziałem jak wychodzisz. A twój chłopak jest w takim stanie,więc pomyślałem żeby zapewnić ci ochronę.
-To miłe ale...prawie umarłam ze strachu!
-Wiem,że przeze mnie masz traumę,ale ja ci to wynagrodzę...
Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy dalej.
-A tak w ogóle to czemu rozstałaś się z Mikiem?
-Jesteście przyjaciółmi a nic ci nie powiedział?-Zapytałam ze zdziwieniem.
-On mi nie mówi o jego sprawach sercowych...
-Na jednej z imprez zdradził mnie...
-Taaa...mogłem się tego spodziewać. Ale wydajesz się szczęśliwa z Jakiem.
-Jestem z nim strasznie szczęśliwa. Widać po nim jak się stara. Oczywiście ja też.
-Jesteście fajną parą.-Uśmiechnął się lekko.
-Olivier mam do ciebie pytanie.
-Pytaj.
-Em... Dlaczego chcesz się ze mną,nie wiem zaprzyjaźnić? Mam po prostu takie wrażenie...
-Wiesz no,zawsze cię lubiłem a po tej imprezie, teraz jest mi strasznie głupio. Oczywiście jeżeli chcesz się przyjaźnić.
Nie jestem pewna,ale jest miły a wtedy był pijany...
Sama nie wiem.
Cholera.
-Dam ci szansę,ale na pewno na sto procent nie zaufam,może po dłuższym czasie. Plus przyjaźnisz się z Mikiem i raczej Jake i reszta nie będzie tego popierać...
-Rozumiem. Ale myślę,że się uda.-Uśmiechnął się a ja to odwzajemniałam.
Będąc już pod moim domem pożegnałam się z moim nowym kumplem Olivierem. Wiem,że to dziwnie brzmi. Potem ruszyłam do pokoju,oczywiście będąc cicho jak myszka. Przebrałam się w piżamę i zapadłam w sen.
Budzi mnie dziwne trzaskanie w okno. Ze zdezorientowaniem wstaję i patrzę na telefon,aby sprawdzić godzinę. Jest 4:40 rano.
Co jest zgrane?
Podchodzę do okna i je lekko uchylam. Moim oczom ukazuje się Jake,który najwyraźniej rzucał kamieniami. Pewnie dopiero teraz impreza się skończyła.
-Jake co ty tu robisz?
-Przyszedłem cię przeprosić.-Odpowiedział. Na moje zdziwienie jest trzeźwy.
-Ale za co niby?
-Mogę wejść?-Spytał.
-Rodzice nas usłyszą.
-Mi chodzi,że przez okno.
-Oszalałeś!? Chcesz się zabić!?
-Dla ciebie wszystko.-Powiedział i zaczął wspinać się po drzewie.
Może jednak jest jeszcze pijany? A jeśli spadnie i coś sobie zrobi? A co jeśli...
Nie dokończyłam swojej myśli,bo Jake już otworzył okno i jest w moim pokoju.
-Jesteś niemożliwy.-Powiedziałam przytulając się do niego.
Pocałował mnie w czoło i położył brodę na mojej głowie. Chwilę potem zaczyna mówić:
-Chcę cię przeprosić za moje zachowanie.
-Nie masz za co. Przecież nie zabraniam ci się bawić,choć nie popieram za bardzo ćpania i alkoholu bez umiaru...
-Wiem,chciałbym też przeprosić za to,że sama wracałaś po ciemku. Maja mi wszystko powiedziała,kiedy wytrzeźwiałem. Od razu poszedłem sprawdzić czy jesteś bezpieczna. Nie wybaczyłbym sobie,jeżeli coś by ci się stało...-Na jego słowa uśmiechnęłam się i pocałowałam.
-Czyli to oznacza,że przeprosiny przyjęte?-Powiedział między pocałunkami.
-Yhm.-Mruknęłam w jego usta uśmiechając się przy tym.
Nie odrywając się od siebie zaczęliśmy iść powolnym krokiem w stronę łóżka. Opadłam na nie plecami kontynuując całowanie z Jakiem,który jest nade mną. Zaczął całować mnie po szyi jednocześnie ssać skórę.
-Mmmm...Chcesz czegoś spróbować?-Zapytał a ja szeroko otwieram oczy.
Nigdy nie robiłam tego typu rzeczy i nie wiem czy jestem na to gotowa. Pewnie myślicie,że jestem totalną ofiarą ale naprawdę nie wiem czy powinnam... A jeśli będę na tyle kiepska,że Jake mnie wyśmieje?
Nagle spogląda prosto w moje oczy i wyczekuje odpowiedzi. Zastanowiłam się jeszcze chwilę i kiwam głową.
Jebać wszystko,żyje się raz...
Jake Pov's
-Mmmm...Chcesz czegoś spróbować?-Spytałem,bo cholera mam na nią taką ochotę.
Kontynuowałem pocałunki w szyję i czekam na jej odpowiedź. Nic nie mówi,ani nie pokazuje. Przestraszyłem się bo może dla niej to za szybko? Nie chcę żeby myślała,że zależy mi tylko na jednym. Bardzo ją kocham i chcę żeby czuła się dobrze. Spoglądam jej w oczy i wyczekuję odpowiedzi. Zastanawia się. Mam już coś powiedzieć,ale Nicole kiwa głową. Uśmiecham się i mówię:
-Na pewno? Nie chcę cię do niczego zmuszać.
-Na pewno.-Odpowiedziała z pewnością w głosie.
Z uśmiechem na ustach zaczynam działać.
Na początek namiętnie całuję jej usta. Schodzę powoli w dół do jej dekoltu nie przerywając pocałunków. Spoglądam na nią jeszcze raz,ale nie dostrzegam wahania.
-Ściągnij bluzkę.-Powiedziałem na co na posłusznie podniosła się i zrobiła to o co poprosiłem.
Na sam widok jej cudownych piersi,czuję jak wzbiera się we mnie podniecenie. Zaczynam je lekko ściskać na co Nicole cicho jęknęła. Potem zaczynam ssać jej sutki a ona wplątuje swoje dłonie w moje włosy i zaczyna je ciągnąć. Uwielbiam to...
Ściskam za jej pośladki na co ona rusza biodrami tym samym dotykając mojego członka. Przysięgam dojdę nawet tylko jej dotknięciom....
Pomagam ściągnąć jej spodnie i majtki. Widzę,że się rumieni więc wracam do jej cudownych warg.
-Jesteś taka piękna i delikatna.-Wydyszałem między pocałunkami.
Zjeżdżam prosto do jej kobiecości i liżę pasek. Słyszę jak ciężko wzdycha,więc wsadzam kciuk i zaczynam bawić się jej łechtaczką. Wije się pode mną i jęczy z rozkoszy.
-Dojdź dla mnie księżniczko.-Wróciłem do zabawy jej sutkami.
-J...Jake.-Wydyszała.
-No dalej.
Ściskam jej kobiecość a ona zaczyna ssać moją szyję. Powoli zjeżdża swoimi rękami po moim torsie i ściska mojego członka. Jęknąłem tak głośno,że przestraszyłem się aby nie zbudzić jej rodziców. Ponownie zacząłem naciskać na jej łechtaczkę na co ona wygięła plecy w łuk,tym samym dotykając mojego wybrzuszenia.
Doszliśmy oboje.
Położyłem się koło niej i oboje dyszymy. Po chwili ponownie wspinam się nad nią i pytam:
-Podobało ci się?
Zarumieniona kiwa głową. Składam szybko pocałunek na jej ustach i znów spadam plecami na łóżko.
Nicole Pov's
Leżę z Jakiem na łóżku. Właśnie przeżyłam mój pierwszy orgazm i...podoba mi się to. Po tym Jake poszedł do łazienki a ja wiem czemu. Jego wybrzuszenie czułam cały czas. Specjalnie go ścisnęłam,aby on też poczuł się dobrze i żeby nie pomyślał że jestem jakaś niedoświadczona czy coś...choć tak jest ale nie ważne. Leżymy i patrzymy sobie prosto w oczy. Jake bawi się moimi włosami a ja rysuję wzorki na jego torsie. Nie sądziłam,że znów mogę kogoś tak pokochać...
***
Kolejny tydzień nie minął aż tak źle. Jest 21 marca 2016 roku. Razem z całą klasą obmyślamy plan jak tu się jutro zerwać ze szkoły na dzień wagarowicza.
W skrócie opiszę jak dzieli się nasza kochana klasa...
Tak jak w każdej jesteśmy podzieleni na tak zwane "grupy". Chłopaki zazwyczaj trzymają się razem a dziewczyny są podzielone na:
normalne i dobrze uczące się,te popularne,te które robią szalone rzeczy,no i te które z pozoru są grzeczne a tak naprawdę większych zboczuchów i idiotów nie znajdziecie. Razem z dziewczynami zaliczamy się właśnie do tej "grupy". Jesteśmy nawet zgrani,ale jak to ujmują nauczyciele:
"Gorszej klasy nie było tu od kiedy zaczęłam pracę w tej szkole..."-Taaaa,jesteśmy tacy lubiani...
-Dobra,zrobimy tak.-Zaczął ciemnowłosy chłopak o imieniu Jacob.-Urwiemy się z trzech ostatnich lekcji i pojedziemy gdzieś busem tylko pytanie gdzie...
-Możemy na przykład iść do McDonald's a później nad rzekę.-Wtrąciła Cindy.
Wszyscy zgodzili się na ten pomysł z entuzjazmem. Gdy zadzwonił dzwonek wróciliśmy na swoje miejsca,a pięć minut później zaczęła się jakże interesująca lekcja języka angielskiego...
***
Słyszę już od wejścia na wielką halę krzyki i piski dziewczyn. Gdy już tam jestem widzę tysiące ludzi a na środku tego wszystkiego ogromną scenę,na której już niedługo ma wystąpić mój ukochany zespół. Wchodzę na swoje miejsce i czekam aż wszystkie światła zgasną i zaczną grać. Jak na zawołanie wszystko gaśnie a na scenę wchodzą chłopcy z uśmiechami na twarzach i dziękując za przybycie zaczynają śpiewać. Już słyszę ich anielskie głosy gdy...
Słyszę mój ulubiony dźwięk budzika.
-Japierdole,w takim momencie.-Mruknęłam do poduszki.
Niechętnie wstając z cieplutkiego łóżeczka kieruję się prosto do łazienki. Załatwiłam swoje potrzeby i ubieram się w czarne dżinsy z dziurami,oraz białą bluzkę na ramiączkach a na to szary sweterek. Do drugiej torby pakuję potrzebne rzeczy na dzisiejsze wagary. Mniej więcej ciuchy na zmianę,gdyby któryś z chłopców "niechcący" wrzucił mnie do wody. Z moją kochaną klasą nigdy nic nie wiadomo. Plus zabrałam strój kąpielowy. Pomimo tego,że jest marzec słońce daje czadu,prawdziwa wiosna... Włosy związuję w wysokiego koka i schodzę do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie i wychodzę na przystanek,gdzie czeka już na mnie Maja.
"Ucieczka"z lekcji nam się udała. Pojechaliśmy busem i włóczyliśmy się po mieście a potem poszliśmy nad rzekę. Widać wszyscy pomyśleli o zabraniu strojów kąpielowych,bo już bawią się w wodzie.
Leżę teraz na ręczniku i gdyby nie to,że ktoś zaczął mnie łaskotać-zasnęłabym.
-Jake! Wiesz że mam straszne łaskotki!
-Wiem,dlatego teraz to wykorzystuje.-Odpowiedział mi z szerokim uśmiechem na ustach.
-P...Przestań!-Próbowałam zaczerpnąć powietrza przez śmiech.
-No już,już.-Powiedział też się śmiejąc ,ale to pewnie z powodu mojej czerwonej twarzy.
Złożył lekki pocałunek na moim brzuchu a mnie przeszły te same ciarki jak podczas tamtego ranka...
Położył głowę na nim a ja zaczęłam go głaskać . Wiem,że mu się do podoba bo mruknął w mój brzuch.
-Więc co z tym Londynem? Wycieczka już za dwa miesiące.-Powiedział Jake.
-O Boże...Zapomniałam ci powiedzieć,że jadę!
-Uff...To się świetnie składa,bo ja też.-Odpowiedział z uśmiechem patrząc prosto w moje oczy.
-A czy no wiesz...Nie będzie ci trudno?-Zapytałam.
-Nie,już nie...-Odparł wzdychając.
-To się cieszę.-Uśmiechnął się i złączył nasze usta w głębokim pocałunku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro