Rozdział 19
Wstaję z krzesła jak oparzona. Mało co nie nie powstrzymałam się żeby na niego się nie rzucić.
-Co ty tu robisz?-Zapytałam.
-No wiesz,to co wszyscy w galerii.-Odpowiedział kpiącym tonem.
-Zebrało ci się kurwa na żarty. Czego ode mnie chcesz?-Nie jestem do niego przyjacielsko nastawiona...
-Przywitać się chciałem,a ty do mnie z mordą.-Uśmiechnął się cwaniacko.
-Wiesz co? Jesteś najgorszym kutasem jakiego kiedykolwiek poznałam.
-A ty najgorszą dziwką jaką kiedykolwiek spotkałem.-Już miałam odejść,ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-A teraz mnie posłuchaj. Za to co mi zrobiłaś poniesiesz karę ty szmato.
-Śmieszny jesteś. Ja nie jestem męską dziwką.
-Wiesz co? Mam ochotę ci coś zrobić,ale to jest miejsce publiczne.-Wysyczał prosto do mojego ucha a po mnie przeszedł niemiły dreszcz.
-Możesz mnie puścić?!-Zapytałam próbując wyrwać się z jego uścisku.
Ani drgnął. Nagle widzę za jego plecami Angel i Sel. Po minie Sel mogę wywnioskować,że jest zła i zdezorientowana. Podbiegły do nas a Angel zaczęła:
-Ty świnio! Puść ją!-Krzyknęła.
Mike w końcu odpuścił i powiedział:
-Wszystkie jesteście takie same.-Teraz zwraca się do mnie.-A z tobą jeszcze się policzę.-I odszedł zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu.
Widzę,że Sel jest bliska płaczu. Angel podeszła do mnie i przytuliła.
-Nic ci nie jest?
-Nie. Wszystko w porządku. Tylko nie mogę zrozumieć jak on się mógł tak bardzo zmienić. Może jednak go nie znałam. Jak ja mogłam być z takim człowiekiem.-Odpowiedziałam.
-Spokojnie.-Powiedziała Angel,a ja odsunęłam się i podeszłam do Sel.
-Wszystko okej?
-Tak. Powiedz mi czemu zakochałam się w takim dupku?
-Wiesz...po prostu tak to już jest. Ja też go bardzo kochałam,a przy Jake'u naprawdę o nim już nie myślę.
-Ehh... Może mi przejdzie.-Uśmiechnęła się smutno i mnie przytuliła.
Po chwili wszystkie już siedziałyśmy przy jednym stoliku. Kocham z nimi spędzać czas,ale Mike doszczętnie zepsuł mi humor.
-Dziewczyny źle się czuję. Lepiej już pojadę do domu.
-Co?! Nicole poczekaj zadzwonię po Tomka i zaraz tu przyjedzie...-Odpowiedziała Maja.
-Nie,nie. Siedźcie sobie. Ja zadzwonię po mamę. Powinna być już w domu.
-To chociaż zaczekamy na nią z tobą...
-Nie spokojnie. Dobra lecę pa.-Powiedziałam wzięłam moje torby i pożegnałam się z dziewczynami.
Wyszłam z galerii i usiadłam na krawędzi chodnika zakrywając twarz rękami. Co ten popieprzeniec chce mi zrobić? Nazywa mnie dziwką a to on mnie zdradził. A to niemożliwe,że jest zazdrosny....
Nie mam pojęcia ile tu tak siedzę,ale zaczyna robić się chłodno. Już miałam dzwonić po mamę,ale ktoś zabrał mi telefon. Wstałam i w duszy modliłam się,aby to nie był Mike. Odwracam się i widzę Jake'a ze zmartwioną miną. Przytuliłam się do niego od razu. Jak zawsze odwzajemnił uścisk. Kołyszemy się tak przyciśnięci do siebie,aż w końcu zapytałam:
-Co ty tu robisz?
-Dziewczyny do mnie zadzwoniły i powiedziały co się stało.-Odpowiedział przyciskając mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Jake...strasznie się boję. Powiedział,że chce mi coś zrobić. Zaczynam się go bać.-Zaniosłam się płaczem.
-Ciii...Nic ci się nie stanie rozumiesz?-Powiedział odrywając mnie lekko od siebie i patrząc prosto w moje zapłakane oczy.
Pokiwałam tylko głową i znów się do niego przytuliłam. Uwielbiam go,uwielbiam jego zapach,uwielbiam w nim wszystko.... Staliśmy tak,aż Jake powiedział:
-Dobra kochanie,zabieram cię do domu.
-Motocyklem?-Spytałam,bo szczerze to teraz nie mam ochoty nim jeździć.
-Nieee...Tym razem samochodem.-Odpowiedział.
-Co?! Przecież...
-Mam skończone 16 lat. W Anglii prawo jazdy ma się właśnie od 16.-Powiedział z uśmiechem,wziął moje torby i moją dłoń.-Ruszamy.
***
Będąc już w drodze do domu panuje między nami cisza. W pewnym momencie Jake włączył radio. Akurat leci piosenka "Drag me down". Uśmiechnęłam się sama do siebie. Jake odwrócił do mnie głowę i też miał uśmiech na twarzy. Ku mojemu zdziwieniu zaczął śpiewać. A co w tym najdziwniejszego znał dobrze tekst i śpiewa również dobrze. Zajrzałam na niego a on odparł:
-No co?
-Nie nic.-Odpowiedziałam piskliwym głosem.
-Wiesz jak bardzo cię kocham?-Powiedział a mi serce momentalnie stanęło.
W końcu odpowiedziałam:
-Ja też.-Uśmiechnęłam się.
Złapał mnie za rękę i nie puścił aż nie dotarliśmy do...jego domu?!
-Jake,chyba ci się coś pomyliło.
-Wcale nie.-Odpowiedział z uśmieszkiem.
Znów ujął moją dłoń i ruszyliśmy w kierunku wejścia. Szczerze mówiąc po wyglądzie budynku no i strasznie zadbanym ogrodzie można od razu wywnioskować,że Jake jest zamożny.
-A mogę wiedzieć kiedy masz zamiar odwieźć mnie do domu?
-Przewiduję że jutro.
-Jake!
-Co? Cały dzień się nie widzieliśmy a poza tym poznasz moich rodziców.
-A co z moimi rodzicami?
-Już dzwoniłem i powiedziałem twojej mamie,że zostajesz u mnie. Twój tata był trochę przeciwny ale w końcu się zgodził.-Odpowiedział szczerząc się a ja wzdychnęłam.
Weszliśmy do środka. Cholernie się stresuje. Już wiem jak Jake się czuł...
-Jake'i czy to ty?-Słyszymy kobiecy głos dobiegający gdzieś z głębi domu.
-Tak mamo. Przyprowadziłem kogoś.-Odpowiedział.
Moje serce chyba ma zamiar wyskoczyć mi z piersi. Nagle ku nam zbliża się bardzo zadbana kobieta. Na nasz widok szeroko się uśmiechnęła. Już wiem po kim ma to Jake...
-Witaj synku.-Powiedziała przytulając go.
Potem spojrzała na mnie i na moje zdziwienie również podeszła do mnie,pocałowała w policzek i przytuliła mówiąc:
-Miło cię w końcu poznać Nicole.
-Mi również.-Tylko tyle zdołałam odpowiedzieć.
-Jest jeszcze śliczniejsza niż w twoich opowiadaniach Jakeuś.-Powiedziała wpatrując się we mnie,a ja czuje jak zaczynają piec mnie policzki.
Uśmiechnęłam się tylko na jej słowa.
-Dobrze. Możesz pokazać dom Nicole a za 30 minut będzie gotowa kolacja.-Odparła radośnie i poszła gdzieś z powrotem w głąb domu.
Jake wziął moją kurtkę i torebkę,a potem powiesił je na wieszaku.
-To jak? Chcesz zwiedzić moje królestwo?-Zapytał.
Kiwnęłam tylko głową i ruszyłam za Jakiem. Po chwili powiedziałam:
-Twoja mama jest bardzo miła i serdeczna. Uwielbiam takich ludzi.
-To miłe. Wiesz...widać,że też jej spasowałaś.-Odpowiedział łapiąc mnie w talii.
-Mam nadzieję. Myślałam,że mi serce wyskoczy.-Odparłam a Jake się zaśmiał.
Zwiedziliśmy prawie cały ten ogromniasty dom. Został jeszcze tylko pokój Jake'a. Wchodzimy do niego. Jest również zadbany i piękny co reszta domu. Oczywiście znów się zdziwiłam-jest czysty. No wiecie zwykle nastolatkowie mają totalny syf w pokoju. Oprócz mnie. Jestem perfekcyjną pedantką-tak to ujmę. Zaintrygowało mnie coś co stoi w koncie w pokoju. Podchodzę a moim oczom ukazuje się...gitara?! Szybko wzięłam ją w ręce. Jake patrzy na mnie jak na jakiegoś idiotę.
-Masz gitarę?
-Tak?-Odpowiedział chichocząc.
-Nie wspominałeś nic ze interesujesz się muzyką. Wiesz myślałam,że twoje hobby to motocykle i tak dalej...
-To nie jest ważne...
-Dla mnie jest. Też mam gitarę.-Odpowiedziałam uśmiechając się.
-Wiem.-I również się uśmiechnął.
-Mam pytanko.
-No dawaj.
-Zagrasz coś?
-Nicole...
-Proszę,proszę,proooooszę.
Wzdychnął i usiał koło mnie na łóżku. Wziął ode mnie gitarę i zapytał:
-Czego sobie życzysz?
Zastanowiłam się chwilę i odparłam:
-Znasz "Little Things"?
-Może...
-Poważnie?
-Tak. Przecież mają fajne piosenki.-Odpowiedział a ja momentalnie mam zaciesz na twarzy.
Po chwili zaczął grać,a nawet śpiewać...
"You'll never love yourself half as much as I love you
You'll never treat yourself right darling
But I want you to
If I let you know I'm here for you
Maybe you'll love yourself like I love you oh..."
Później śpiewałam z nim. Prawdę mówiąc tworzymy niezły duet. Gdy już skończyliśmy Jake odłożył gitarę i spojrzał prosto w moje oczy. Wpatrywaliśmy się tak i nasze usta były coraz bliżej i bliżej...
-Jake! Kolacja gotowa,chodźcie na dół!
Słyszymy głos pani Lanchaster i wzdrygnęliśmy się.
-Dobra,chodź kochanie.-Powiedział i wyciągnął do mnie swoją dłoń.
Ujęłam ją i ruszyliśmy na dół do salonu. Widzę wysokiego mężczyznę,który już siedzi przy stole. To pewnie tata Jake'a,jest do niego bardzo podobny.
-Dobry wieczór.-Przywitałam się.
-O a kogo my tu mamy?-Odpowiedział ściskając moją dłoń,a potem witając się z synem.
-Tato,to jest moja dziewczyna Nicole.
-O czyli dzisiaj zjecie z nami?
-Tak.-Odpowiedzieliśmy jednocześnie,na co pan Lanchaster zaśmiał się.
Kolacja przebiega w bardzo wesołej atmosferze. Jego rodzice są bardzo mili i kulturalni. Tylko jedna rzecz mnie zastanawia...Dlaczego Jake na początku był takim cwaniaczkiem. Z jego rodzicami można porozmawiać o wszystkim. Oczywiście po posiłku zaproponowałam pomoc w sprzątaniu. Na początku pani Lanchaster była temu przeciwna,ale wiecie...ze mną nie tak łatwo.
-Dziękuję Nicole.-Powiedziała mama Jake'a podczas zmywania naczyń.
-Drobiazg. Ja do pomocy zawsze chętnie.
-Nie,nie chodzi o to. Tylko o Jake'a. Dawno nie widziałam go takiego szczęśliwego. Pewnie opowiadał ci o...
-Tak.-Odpowiedziałam szybko.
-Bardzo ją kochał. Po jej śmierci zapadł w depresję. Postanowiliśmy tu wrócić,aby spróbował zapomnieć. I chyba mu się to udało.-Uśmiechnęła się a ja to odwzajemniałam.
Gdy skończyłyśmy sprzątać poszłam do Jake'a. Jednak zatrzymałam się przed drzwiami,bo słyszę jak gra. Z ręką na klamce zamknęłam oczy i wsłuchuję się w grane akordy i jego niesamowity głos. Nagle Jake szybko otwiera drzwi i wpadam prosto w jego umięśnione ramiona.
-A ładnie to tak podsłuchiwać?-Zapytał.
-Tak.-Odpowiedziałam ze śmiechem.
Po chwili podniósł mnie i trzymał w górze. W końcu złączył nasze usta. Całując go zapominam o całym świecie. Jego usta są tak miękkie,że chciało by się je całować godzinami. Gdy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie,a Jake powiedział:
-Późno już. Chodźmy spać.-I postawił mnie z powrotem na ziemi.
-Chcę tylko powiedzieć,że w związku z tym iż nie planowałam u nikogo nocować to nie mam...-Nie dokończyłam bo Jake objął mnie tak mocno,że prawie zabrakło mi powietrza.
-Kocham cię.-Wyszeptał.
-Ja ciebie też.-Również wyszeptałam. Nie wiem za bardzo o co teraz chodzi...
-W związku z tym iż chciałaś powiedzieć,że nie masz piżamki,zezwalam na wybór z mojej szafy.-Powiedział szczerząc się.
No i nie żartował. Otworzył szafę jak gdyby nigdy nic i kazał wybierać.
-Jake,nie będę szperać w twoich rzeczach. Ty mi coś wybierz.
Z uśmiechem na całej twarzy podszedł i zaczął prezentować ubrania jak w jakimś sklepie. Pomijając to,że ze śmiechu nie mogłam wytrzymać i pomijając to że naprawdę nadałby się na sprzedawcę,wybrałam długą szarą bluzkę na krótki rękaw z napisem "Swag". Poszłam do łazienki,odświeżyłam się i wróciłam do pokoju. Jake leży już na łóżku i wpatruje się w laptopa. Podniósł z nad niego wzrok i teraz wpatruje się we mnie.
-Co?-Spytałam.
-Wyglądasz tak seksownie w tej bluzce.-Odpowiedział.
Przewróciłam tylko oczami i weszłam pod kołdrę. Położyłam się na jego ramieniu i razem z nim wpatrywałam się w ekran laptopa. Po godzinie wyłączył go,wstał z łóżka i zaczął się rozbierać. Zakrywam oczy dłońmi. Słyszę jak się śmieje i po chwili znów jest koło mnie.
-Dobranoc.-Powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami.
-Ty chyba sobie ze mnie żartujesz.-Odpowiedział.
Odwróciłam się z powrotem do niego ze zdezorientowaną miną i odparłam:
-O co ci chodzi?
-Nie zasnę,jeśli nie będziesz blisko mnie.
Oczywiście w duszy skakałam z radości a moje serce wariuje. Przewróciłam oczami i przycisnęłam się do niego jak tylko się dało. Jest taki cieplutki i te jego mięśnie,ugh...Bawiliśmy się naszymi palcami u rąk aż w końcu zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro