Rozdział 12
Następny dzień minął dość chaotycznie. W szkole ogłoszono wycieczkę do Londynu i wszyscy oszaleli. Oprócz mnie. Po co mam się cieszyć skoro i tak nie pojadę? Rodzice się na to nigdy nie zgodzą.
-No,to wyruszamy do Londynu?-Zapytała Angel.
-Ja jeszcze się zapytam rodziców,ale myślę że pojadę.-Odpowiedziała Sel.
Ja i Jake stoimy nic się nie odzywając.
-A wy?-Spytała Sel.
-Moi rodzice nigdy się na to nie zgodzą.-Odpowiedziałam.
-Porozmawiaj z nimi,może jednak...-Pocieszyła mnie Sel.-A jak z tobą Jake?
-Ja to chyba raczej spasuje...-Odpowiedział.
-Co? Czemu?-Spytałyśmy.
-Nie kręcą mnie te strony.
-Oj,na pewno jest tam coś, co cię intryguje.-Powiedziała Sel.
-Nie sądze.
Miałam coś powiedzieć,ale nagle ku nam biegnie rozradowana Maja.
-Ej ludzie!Pewnie słyszeliście o tej wycieczce. Nigdy nie zgadniecie,dzwoniłam już do mamy i się zgodziła!-Powiedziała piszcząc.
-To świetnie!Jeszcze tylko ja i Angel i możemy się pakować.
-Zaraz,a Jake i Niki?-Pyta Maja.
-Oni już na początku powiedzieli nie.-Wyjaśniła Angel.
-Co?! Niki czemu nie jedziesz?!-Zapytała Maja.
-Ehh... Jestem pewna,że moi rodzice będą temu przeciwni.
-Taaa jasne,ja z nimi pogadam. A ty Jake?
-A ja nic,nie kręcą mnie te strony.-Odpowiedział Jake, ale czuje że za tym kryje się coś jeszcze.
A jeśli tak mi podpowiada moja intuicja,to tak jest.
-Jesteście takimi pesymistami.-Westchnęła Maja.
-Dobra,może po szkole pójdziemy do kawiarni?-Zapytała Sel.
Wszyscy się zgodzili.
-To o 16 w "Słodkim Smaku" tak?
-Tak.-Odpowiedzieli wszyscy i rozeszliśmy się do klas.
Mam teraz chemie. Lubię ją bo nauczycielka jest spoko,a poza tym jestem w parze z Jakiem. Na początku lekcji cały czas myślałam o tym wyjeździe. Czy wartko w ogóle zaczynać ten temat z rodzicami? No i byłam ciekawa dlaczego Jake nie ma ochoty jechać. Cholera to jest Londyn....
Postanowiłam więc zapytać.
-Jake,mogę zadać ci pytanie?
-Jasne.
-Dlaczego nie chcesz jechać do Londynu?-Powiedziałam i widzę,że Jake się spiął.
-A czy to takie ważne? Już mówiłem,nie kręcą mnie te strony.-Odpowiedział i trochę zadziwiło mnie to,że tak nagle wybuchł.
-Dobra spoko,chciałam się tylko zapytać.-Powiedziałam i zrezygnowałam z dalszego "śledztwa".
Westchnął.
-Po prostu nie chcę o tym rozmawiać,Nicole.
-No dobrze,tylko powiedz...stało się coś że tak nienawidzisz Londynu?
-Powiem ci tylko tyle,że właśnie stamtąd się przeprowadziłem. Nie mam za wesołych wspomnień.
-Rozumiem...-Tylko tyle zdołałam wydusić.
To dziwne,bo odkąd znałam Jake nie widziałam go w takim stanie...nigdy. Coś mi się zdaje,że ta jego "przeprowadzka" niesie za sobą długą historie. Pomyślałam,że zostanę z nim w kawiarni trochę dłużej i wyciągnę od niego prawdę. Moim zdaniem trochę mu ulży. Widzę po nim że się z tym męczy.
***
Siedzimy już w kawiarni i czekamy na zamówienia. Podchodzi do nas kelnerka. Zauważyłam,że Jake wpadł jej w oko bo się wyprostowała aby lepiej było widać jej biust. Nie wiem dlaczego,ale poczułam się...zazdrosna?
-Co wam podać?-Zapytała z zadziornym uśmieszkiem.
Wiem,że Jake zauważył o co chodzi tej kelnereczce,bo przejął inicjatywę:
-Więc poprosimy po rogaliku i cappucino,tak dziewczynki?-Spytał ze zwycięskim uśmieszkiem,a my kapując o co chodzi specjalnie zachichotałyśmy.
-Czy to wszystko?-Zapytała kelnerka już ze zgryzem.
-Tak skarbie,dzięki.-Odpowiedział jej Jake i puścił oczko.
Zarumieniła się i odeszła,a my wybuchliśmy śmiechem.
-Dobra jak tu przyjdzie niech któraś udaje moją dziewczynę.-Powiedział Jake.
- No,która będzie tą szczęściarą?-Zapytała Maja,chichocząc.
-Ja wiem,Niki!-Zapiszczała Sel i wszyscy na mnie spojrzeli.
Siedziałam cicho,bo jakoś nie miałam ochoty na te ich żarciki.
-Nicole,czy dasz mi ten zaszczyt i wkręcisz ze mną tą kelnerkę?-Zapytał Jake z uśmieszkiem,a my wybuchliśmy śmiechem.
Przewróciłam oczami i powiedziałam:
-Niech będzie.
Przyszła kelnerka i podała nasze zamówienia. Nagle Jake zaczął obejmując mnie,bo widział że blondynka patrzy:
-Kochanie,może później wpadniemy do mnie?
Nie wiedziałam za bardzo co mam mówić,ale żeby im nie zepsuć zabawy rzuciłam moje nogi na jego i powiedziałam:
-Jasne kotku.
Potem zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam i walnęłam się w myślach w czoło.
O mój słodki Jezu.
Widzimy jak kelnerka strzeliła ze złości buraka i odeszła. A my ponownie wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem.
-No,no Niki pokazałaś jej.-Zaklaskała Angel.
-Nie znałem cię od tej strony.-Popatrzył na mnie Jake z podziwem i zaskoczeniem.
Zarumieniłam się na jego słowa. W sumie sama siebie tym zaskoczyłam. Do Mike'a zbliżyłam się po dwóch tygodniach naszego związku. Jestem bardzo ostrożna jeśli o to chodzi.
A Jake...ma w sobie coś co mnie przyciąga.
-Dobra,ja się zbieram. Tomek wysłał mi już piątego sms.-Powiedziała Maja pożegnała się z nami i wyszła.
-No my też. Na razie.-Powiedziała Sel i razem z Angel również wyszły.
Zostałam sama z Jakiem. W sumie dobrze,bo właśnie tak planowałam.
-Nicole,co cię gryzie?-Spytał Jake podejrzliwie na mnie patrząc.
-Wiem,że nie powinnam i się wściekniesz ale proszę powiedz mi co się stało w Londynie?
Jake westchnął.
-Nicole,ale po jaką cholerę ci to wiedzieć!?-Zapytał podnosząc głos.
-Ja,ja chcę cię po prostu lepiej poznać i myślę że ci ulży jak mi to opowiesz...
-Nicole! Dosyć. Mówiłem ci,że nie chcę o tym gadać!-Wykrzyczał i wyszedł.
Siedziałam w osłupieniu. Co mogło go tak skrzywdzić? Lub kto mógł go skrzywdzić. Wyjrzałam przez okno. Jake opiera się o swój motocykl. Postanowiłam go przeprosić. Nie powinnam tak go wypytywać.
Idiotka ze mnie.
Najpierw myśl,potem mów!
-Jake? Przepraszam... Ja chciałam żeby ci ulżyło, bo widzę, że się z tym męczysz odkąd cię o to wypytuje.
Przez chwilę nic nie mówił i wpatrywał się we mnie aż w końcu powiedział:
-To ja przepraszam, że tak wybucham ale to wspomnienie jest...
-Nie, nic już nie mów. Koniec z przesłuchaniem.- Powiedziałam i wyciągnęłam ręce w jego stronę.- No chodź na przyjacielskiego misiaczka,wiem że tego chcesz.
Chwilę na mnie patrzył ale w końcu się poddał. Staliśmy tak w uścisku(nie powiem jest cieplutki) aż Jake powiedział:
-Zgoda, opowiem ci, co się stało.
-Naprawdę?
-Tak, ale pod jednym warunkiem.
-W takim razie słucham?
-Musisz gdzieś ze mną pojechać...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro