Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Następny dzień minął dość chaotycznie. W szkole ogłoszono wycieczkę do Londynu i wszyscy oszaleli. Oprócz mnie. Po co mam się cieszyć skoro i tak nie pojadę? Rodzice się na to nigdy nie zgodzą.


-No,to wyruszamy do Londynu?-Zapytała Angel.

-Ja jeszcze się zapytam rodziców,ale myślę że pojadę.-Odpowiedziała Sel.

Ja i Jake stoimy nic się nie odzywając.

-A wy?-Spytała Sel.

-Moi rodzice nigdy się na to nie zgodzą.-Odpowiedziałam.

-Porozmawiaj z nimi,może jednak...-Pocieszyła mnie Sel.-A jak z tobą Jake?

-Ja to chyba raczej spasuje...-Odpowiedział.

-Co? Czemu?-Spytałyśmy.

-Nie kręcą mnie te strony.

-Oj,na pewno jest tam coś, co cię intryguje.-Powiedziała Sel.

-Nie sądze.

Miałam coś powiedzieć,ale nagle ku nam biegnie rozradowana Maja.

-Ej ludzie!Pewnie słyszeliście o tej wycieczce. Nigdy nie zgadniecie,dzwoniłam już do mamy i się zgodziła!-Powiedziała piszcząc.

-To świetnie!Jeszcze tylko ja i Angel i możemy się pakować.

-Zaraz,a Jake i Niki?-Pyta Maja.

-Oni już na początku powiedzieli nie.-Wyjaśniła Angel.

-Co?! Niki czemu nie jedziesz?!-Zapytała Maja.

-Ehh... Jestem pewna,że moi rodzice będą temu przeciwni.

-Taaa jasne,ja z nimi pogadam. A ty Jake?

-A ja nic,nie kręcą mnie te strony.-Odpowiedział Jake, ale czuje że za tym kryje się coś jeszcze.

A jeśli tak mi podpowiada moja intuicja,to tak jest.

-Jesteście takimi pesymistami.-Westchnęła Maja.

-Dobra,może po szkole pójdziemy do kawiarni?-Zapytała Sel.

Wszyscy się zgodzili.

-To o 16 w "Słodkim Smaku" tak?

-Tak.-Odpowiedzieli wszyscy i rozeszliśmy się do klas.

Mam teraz chemie. Lubię ją bo nauczycielka jest spoko,a poza tym jestem w parze z Jakiem. Na początku lekcji cały czas myślałam o tym wyjeździe. Czy wartko w ogóle zaczynać ten temat z rodzicami? No i byłam ciekawa dlaczego Jake nie ma ochoty jechać. Cholera to jest Londyn....

Postanowiłam więc zapytać.

-Jake,mogę zadać ci pytanie?

-Jasne.

-Dlaczego nie chcesz jechać do Londynu?-Powiedziałam i widzę,że Jake się spiął.

-A czy to takie ważne? Już mówiłem,nie kręcą mnie te strony.-Odpowiedział i trochę zadziwiło mnie to,że tak nagle wybuchł.

-Dobra spoko,chciałam się tylko zapytać.-Powiedziałam i zrezygnowałam z dalszego "śledztwa".

Westchnął.

-Po prostu nie chcę o tym rozmawiać,Nicole.

-No dobrze,tylko powiedz...stało się coś że tak nienawidzisz Londynu?

-Powiem ci tylko tyle,że właśnie stamtąd się przeprowadziłem. Nie mam za wesołych wspomnień.

-Rozumiem...-Tylko tyle zdołałam wydusić.

To dziwne,bo odkąd znałam Jake nie widziałam go w takim stanie...nigdy. Coś mi się zdaje,że ta jego "przeprowadzka" niesie za sobą długą historie. Pomyślałam,że zostanę z nim w kawiarni trochę dłużej i wyciągnę od niego prawdę. Moim zdaniem trochę mu ulży. Widzę po nim że się z tym męczy.

***

Siedzimy już w kawiarni i czekamy na zamówienia. Podchodzi do nas kelnerka. Zauważyłam,że Jake wpadł jej w oko bo się wyprostowała aby lepiej było widać jej biust. Nie wiem dlaczego,ale poczułam się...zazdrosna?

-Co wam podać?-Zapytała z zadziornym uśmieszkiem.

Wiem,że Jake zauważył o co chodzi tej kelnereczce,bo przejął inicjatywę:

-Więc poprosimy po rogaliku i cappucino,tak dziewczynki?-Spytał ze zwycięskim uśmieszkiem,a my kapując o co chodzi specjalnie zachichotałyśmy.

-Czy to wszystko?-Zapytała kelnerka już ze zgryzem.

-Tak skarbie,dzięki.-Odpowiedział jej Jake i puścił oczko.

Zarumieniła się i odeszła,a my wybuchliśmy śmiechem.

-Dobra jak tu przyjdzie niech któraś udaje moją dziewczynę.-Powiedział Jake.

- No,która będzie tą szczęściarą?-Zapytała Maja,chichocząc.

-Ja wiem,Niki!-Zapiszczała Sel i wszyscy na mnie spojrzeli.

Siedziałam cicho,bo jakoś nie miałam ochoty na te ich żarciki.

-Nicole,czy dasz mi ten zaszczyt i wkręcisz ze mną tą kelnerkę?-Zapytał Jake z uśmieszkiem,a my wybuchliśmy śmiechem.

Przewróciłam oczami i powiedziałam:

-Niech będzie.

Przyszła kelnerka i podała nasze zamówienia. Nagle Jake zaczął obejmując mnie,bo widział że blondynka patrzy:

-Kochanie,może później wpadniemy do mnie?

Nie wiedziałam za bardzo co mam mówić,ale żeby im nie zepsuć zabawy rzuciłam moje nogi na jego i powiedziałam:

-Jasne kotku.

Potem zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam i walnęłam się w myślach w czoło.

O mój słodki Jezu.

Widzimy jak kelnerka strzeliła ze złości buraka i odeszła. A my ponownie wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem.

-No,no Niki pokazałaś jej.-Zaklaskała Angel.

-Nie znałem cię od tej strony.-Popatrzył na mnie  Jake z podziwem i zaskoczeniem.

Zarumieniłam się na jego słowa. W sumie sama siebie tym zaskoczyłam. Do Mike'a zbliżyłam się po dwóch tygodniach naszego związku. Jestem bardzo ostrożna jeśli o to chodzi.

A Jake...ma w sobie coś co mnie przyciąga.

-Dobra,ja się zbieram. Tomek wysłał mi już piątego sms.-Powiedziała Maja pożegnała się z nami i wyszła.

-No my też. Na razie.-Powiedziała Sel i razem z Angel również wyszły.

Zostałam sama z Jakiem. W sumie dobrze,bo właśnie tak planowałam.

-Nicole,co cię gryzie?-Spytał Jake podejrzliwie na mnie patrząc.

-Wiem,że nie powinnam i się wściekniesz ale proszę powiedz mi co się stało w Londynie?

Jake westchnął.

-Nicole,ale po jaką cholerę ci to wiedzieć!?-Zapytał podnosząc głos.

-Ja,ja chcę cię po prostu lepiej poznać i myślę że ci ulży jak mi to opowiesz...

-Nicole! Dosyć. Mówiłem ci,że nie chcę o tym gadać!-Wykrzyczał i wyszedł.

Siedziałam w osłupieniu. Co mogło go tak skrzywdzić? Lub kto mógł go skrzywdzić. Wyjrzałam przez okno. Jake opiera się o swój motocykl. Postanowiłam go przeprosić. Nie powinnam tak go wypytywać.

Idiotka ze mnie.

Najpierw myśl,potem mów!

-Jake? Przepraszam... Ja chciałam żeby ci ulżyło, bo widzę, że się z tym męczysz odkąd cię o to wypytuje.

Przez chwilę nic nie mówił i wpatrywał się we mnie aż w końcu powiedział:

-To ja przepraszam, że tak wybucham ale to wspomnienie jest...

-Nie, nic już nie mów. Koniec z przesłuchaniem.- Powiedziałam i wyciągnęłam ręce w jego stronę.- No chodź na przyjacielskiego misiaczka,wiem że tego chcesz.

Chwilę na mnie patrzył ale w końcu się poddał. Staliśmy tak w uścisku(nie powiem jest cieplutki) aż Jake powiedział:

-Zgoda, opowiem ci, co się stało.

-Naprawdę?

-Tak, ale pod jednym warunkiem.

-W takim razie słucham?

-Musisz gdzieś ze mną pojechać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro