Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

S02E08; Spisek Kraangów

Żółwie urządziły sobie trening, przeskakując z dachu na dach. Podążająca za nimi April ledwo nadążała za bardziej doświadczonymi kolegami.
- Nigdy nie rozumiałam... - Zaczęła sapać, schodząc z trudem na niższy dach. Bracia byli zmuszeni na nią zaczekać. Dziewczyna opadła z sił. - Jak... Żółwie... Mogą być... Takie szybkie...
- Rusz się, April! - Zachęcał ją Mikey. - To tylko rozgrzewka!
- Rozgrzewka?! - Aż trudno było jej uwierzyć, że to dopiero początek. - Przez dwie godziny?!
- Tak robi każdy ninja. Trening czasem ciągnie się cztery-pięć godzin z rzędu. Super, prawda? - zaśmiał się z dumą Leo, podpierając boki.
- Nabijasz się ze mnie? Zaraz puszczę pawia! A co z prawdziwą misją?
- Ćwiczyliśmy piętnaście lat, zanim mistrz Splinter wysłał nas na prawdziwą misję. - wyznał Raph, po czym machnął ręką i odszedł. - Przed tobą długa droga, siostro!
- Nie tak długo!... - spróbował załagodzić sytuację Don, podchodząc do dziewczyny. Wciąż niezbyt pocieszona ruda obrzuciła naukowca wrogim spojrzeniem, kładąc ręce na bokach. - Dekada czy dwie zlecą jak z bicza trzasnął!
- Jak się jest żółwiem!...
Nikt nie zwrócił uwagi, gdy ktoś niepostrzeżenie zrobił im zdjęcie z ukrycia.
- Może zabierzemy ją na kilka wypadów? - zaproponował naukowiec. - To ma sens!
- Tak! - dołączył najmłodszy, gestykulując do swej wypowiedzi. W tym samym czasie ktoś znowu zrobił im zdjęcie. - Kto ją lepiej nauczy, jak nie prawdziwy ninja!
- Wykluczone! - zaoponował Leo, obserwując okolicę z dachu. Nie zamierzał narażać przyjaciółki. - To zbyt niebezpieczne!
- A jak coś jej się stanie? - Buntownik również postanowił podzielić się swoją opinią na ten temat.
Nastolatka w odpowiedzi jedynie jęknęła, czując silny impuls rozsadzający jej głowę. Złapała się za skronie. Niczym pajęczy zmysł rodem ze Spider-Mana.
- Chłopcy, chyba ktoś nas obserwuje... Dokładnie, za mną! - Odwróciwszy się, wskazała palcem na ukrywającą się postać tuż za jednym ze zbiorników. Wszyscy, poza skołowanym Raphem, jednogłośnie wyrazili chęć złapania szpiega.

*

Tajemniczy mężczyzna uciekał, co sił w nogach. Mutanci i nastolatka deptali mu po piętach.
- Wystrzelić haki! - rozkazał Leo.
Po chwili cała czwórka wykonała rozkaz. Kiedy haki zaczepiły o bilbord, żółwie zjechały po linach na drugą stronę dachu. Tylko April miała drobny problem ze swoim sprzętem. Kiedy wreszcie zdołała odblokować hak, straciła koncentrację i trafiła przez przypadek w skorupę Donatello.
- Głupie haki! - warknęła, rozdrażniona porażką. Wtedy Don postanowił jej pomóc i zaczepił swój sprzęt o krawędź dachu, na którym stała. Tyrolka była gotowa.
- April, weź moją linę! - zasugerował jej naukowiec.
- April, weź moją linę?! - zawtórował ironicznie Raphael, wyraźnie niezadowolony z zaistniałej sytuacji. - Za mało straciliśmy przez nią czasu?
Gdy buntownik dołączył do reszty, April w tym czasie użyła tyrolki. Czekający na nią chłopak rozłożył ramiona i z głupim uśmiechem czekał, aż ta w nie wpadnie. Nastolatka jednak nie miała zamiaru tego czynić. Zamiast tego odbiła się od skorupy żółwia i ruszyła za resztą. Kiedy wszyscy byli już w komplecie, mogli tylko z przeciwnego budynku obserwować, jak tajemniczy mężczyzna pośpiesznie schodzi po schodach przeciwpożarowych do swojego mieszkania.
- Ciao! - odezwał się za ich plecami znajomy głos, strasząc tym samym grupę. - Kogo tym razem podglądacie?
- Nysa?! - krzyknął zaskoczony buntownik, obrzucając hybrydę wściekłym spojrzeniem. - Nie możesz podejść normalnie, tylko musisz się tak czaić?!
Hybryda jedynie skrzyżowała ręce, nie udzielając odpowiedzi na tę zaczepkę. Głos lidera przywrócił ich do porządku. Dziewczyna zbliżyła się do krawędzi, zerkając na budynek.
- Czyli to was szpiegował...
- A ty skąd o tym wiesz? - Mikey był pełen szoku. - Jesteś z nim w zmowie!
- To nie pora na dyskusje! - warknął kapitan.
Po chwili znaleźli się na balkonie podejrzanego. Dostali się do środka za pomocą wytrychu, którym lider podniósł ramę okna. Po wejściu czwórka braci odpaliła latarki i zaczęła rozglądać się uważnie po pomieszczeniu. Prócz obrazu kowboja z ufo w tle, psa, kilku map oraz innych wszelakich pamiątek typu czaszki natknęli się również na tablicę korkową. Pełna była zdjęć i obrazków przedstawiających nie tylko wizerunek Kraangów, ale i ich samych.
- To my... - jęknął z przestrachem naukowiec. Na co Leo szybko odpowiedział:
- I nie tylko... są też zdjęcia mutantów i Kraangów. Dużo, dużo Kraangów.
- Nie rozumiem, jak koleś zdołał porobić aż tyle zdjęć... - zauważyła hybryda, uważnie analizując fotografie. - I to ot tak nam...
Za framugą coś się poruszyło, co nie umknęło uwadze buntownika.
- No dobra! Nic więcej tutaj nie znajdziemy. Spadajmy do domu!
Chcąc się upewnić, czy grupa sobie poszła, pismak wychylił się zza framugi. Popełnił błąd, ponieważ momentalnie został schwytany i wyciągnięty z kryjówki. Raphael nie zamierzał się cackać. Od razu przyszpilił mężczyznę do drzwi i przyłożył sai do jego gardła.
- Spokojnie, jestem swój! - bronił się szpieg.
- Ale na pewno nie mój!
- Po tych wszystkich miesiącach... - Ignorując ryzyko, że żółw lada chwila wbije mu sztylet w gardło, mężczyzna przemówił łagodnym tonem - ...stoję twarzą w twarz z mówiącymi żółwiami ninja, hybrydą żółwia z sam nie wiem czym i April O'Neil we własnej osobie.
Słysząc, że nieznajomy zna dobrze ich przyjaciółkę, lider natychmiast dobył broni i osłonił zdezorientowaną dziewczynę.
- Lepiej zacznij śpiewać, kolego... - Rozpoczął przesłuchanie. - Co to za podglądactwo? Kim jesteś!
- Nazywam się Kurtzman. - Żółw wycofał rękę, gdy ten zaczął współpracować. - W zeszłym roku pisałem artykuł o zaginionych naukowcach. I odkryłem, że to znacznie grubsza historia. - Zepchnął ze stolika kubek i książki, a na ich miejsce położył osobliwy dziennik. - Kraangowie.
Spojrzał po zgromadzonych, nim otworzył dziennik na wizerunku Kraanga w erze Starożytnego Egiptu.
- Nawiedzali naszą planetę od dawna. Od Starożytności... - Przerzucił kartki na wizerunek rycerza na koniu z Kraangiem obok, a następnie wskazał inne obrazki. - Od tysięcy lat próbowali terraformować Ziemię przy użyciu mutagenu... Ale, żeby go wykorzystać w naszym świecie, potrzebowali konkretnego łańcucha ludzkiego DNA. Uprowadzili setki ludzi, by manipulować ich kodem genetycznym. Aż pewnego dnia...
- To ja! - April zmrużyła oczy, gdy pismak podniósł zdjęcie. Była wówczas niemowlakiem.
- Zanim przyszłaś na świat - kontynuował, odkładając fotografię na bok - Kraangowie porwali twoją matkę. Prowadzili na niej - Tym razem wskazał zdjęcie przedstawiające ją z jej rodzicami, gdy ta była już małym dzieckiem, a Kirby nosił gęste, rude afro. - eksperymenty naukowe...
- Na mojej mamie?
- Dlatego jesteś dla nich bezcenna. Twoje DNA zapewni im pełną kontrolę nad mutagenem.
Żółwie oraz April zatkało do tego stopnia, że ruda poczuła utratę gruntu pod stopami. Donnie przytrzymał dziewczynę, aby nie upadała. Wyrwana raptownie z myśli, Nysa nastawiła uszy na sztorc, spoglądając w kierunku drzwi. Mężczyzna zamarł, gdy do środka wpadli Kraangowie.
- Znaleźli mnie! Nie wiem jak, ale mnie znaleźli!
- Szli za tobą! - poinformowała pośpiesznie Nysa. - Próbowałam ich zdjąć, ale byli zbyt silni!
- Kraang, człowiek zwany Kurtzmanem dotarł do istot zwanych żółwiami, które są żółwiami - zauważył jeden z trzech Kraangów.
- Tak jest, Kraang - przyznał mu rację drugi. - Najpierw dezintegrować, potem prowadzić przesłuchania.

- Istota z kolei, zwana hybrydą żółwia, zaatakowała wcześniej Kraanga - przemówił środkowy, któremu wśród poszarpanej skóry widać było endoszkielet.
Rozpoczęli ostrzał. Zaatakowana grupa musiała się przegrupować - za kanapą schował się dziennikarz, a przed meblem pozostali. Prócz Raphaela, który jako pierwszy rozpoczął natarcie. Wskoczył on na stolik do kawy, zrzucając odruchowo z niego butelki. Rzucił się na Kraangobota, któremu hybryda wcześniej wyszarpała połowę pseudo-skóry. Żółw ostatecznie został przyciśnięty do ściany. Przeciwnik okazał się być silniejszy, acz nie na tyle, aby żółw szybko go nie zdjął. Pozbawił on go równowagi poprzez wygięcie jego blaszanych nóg. Po chwili robot został pokonany. Mikey z kolei unikał ostrzału. W panice potraktował przeciwnika shurikenami, lądując na podłodze. April zaś próbowała się ewakuować, czołgając się za kanapą. Pech chciał, że została ona nakryta. Nawet tessen nie zdołał jej pomóc. W ostatniej chwili zjawił się Don, wybawiając dziewczynę z opresji.
- Ja cię obronię, April! - Wystawił dłoń w jej kierunku.
- Obroń sam siebie! - Zirytowana, że po raz kolejny chce za nią nastawiać karku, O'Neil pomachała żółwiowi przed twarzą wachlarzem.
Potyczka jeszcze trwała przez chwilę. Grupa została zmuszona do ucieczki z budynku, gdy przybyły posiłki wroga.
- Nie mogę zostawić notatek! - W obawie o utratę swojej ciężkiej pracy, mężczyzna zawrócił po dziennik. Jednak został ostrzelany.
Zmuszony do wycofania się, Kurtzman wypadł przez otwarte okno. W ostatniej chwili został chwycony łańcuchem za nogę. Mikey powoli opuścił przestraszonego mężczyznę na ziemię, a Leo z kolei pomógł mu wstać. Wszyscy byli już na dole - wszyscy poza April. Dziewczyna z trudem zeskoczyła na dół. Już mieli się zawijać, gdy jedyną z dróg ucieczki odciął im furgon Kraangów. Z wnętrza pojazdu wyskoczył jedynie jeden różowy mózg, acz tym razem bez egzoszkieletu. Zamiast niego posiadał on działko laserowe. Nie zwlekając, rozpoczął atak, zmuszając tym samym grupę do ucieczki. Kraang ruszył za nimi. Po chwili, tracąc ściganych z oczu, zdezorientowany zaczął krążyć wokół własnej osi, rozglądając się za wrogiem. Na jego nieszczęście, ci zdążyli odnaleźć Skorupogromcę i omal go nie zmietli.
- Uwaga, trzymać się! - rozkazał przywódca, ruszając na wstecznym w stronę mózgu. Tym razem skończyło się jedynie na uszkodzeniu jego działka i tym samym zablokowaniem go w jego własnej zabawce.
- Oto plan. - przemówił mężczyzna spokojnym już tonem. Zabrakło dla niego miejsca, więc zmuszony był stać. Podobnie jak i Nysa. - Włamiecie się do TCRI. Potem usuniecie wszystkie dane, które dotyczą April.
- Do TCRI? - zdziwiła się April. - Przecież zrównaliście je z ziemią...
Po dotarciu w wybrane miejsce przyczajona w ukryciu grupa była świadkiem osobliwego zdarzenia. Jak się niedługo okazało, budynek stał ponownie na swoim miejscu.
- Rany, odbudowali wieżowiec? - Nie mógł wyjść z wrażenia buntownik. - Tak szybko?!
- Czyli wchodzimy... - omówił plan lider, obserwując budynek. - Usuwamy dane o April i spadamy. Nawet się nie zorientują.
- Tak, do roboty! - zgodziła się O'Neil.
- Świetnie. Ty, Nysa i Kurtzman zostaniecie na czatach.
- Na czatach?! - Ruda się chyba przesłyszała. Jak śmiał ją tak lekceważyć i nie brać na akcję?! W przeciwieństwie do niej, pozostała dwójka nie protestowała.
- Jasne! - Podarła bok dłonią Kanzaki, nie oponując w przeciwieństwie do April, która strzeliła focha i odwróciła od nich wzrok. Skrzyżowała ręce.
- Nie ma problemu! Weź to - zgodził się dziennikarz, wyciągając wizytówkę Kraanga z kieszeni. - Ukradłem tę kartę z ich samochodu! Pomoże wam się dostać do środka.
- Dzięki, panie Kurtzman! - Zasalutował żółw, po czym ruszył w stronę budynku. Zostawiając dwójkę z niezadowoloną nastolatką.
Będąc już na dachu, lider wystrzelił hak i zaczepił nim o przeciwległą ścianę budynku TCRI. Upewnił się, czy jest mocno wbity, za pomocą szarpnięcia. Wtem usłyszeli za sobą czyjeś jęki. Nastolatka nie zamierzała jednak siedzieć bezczynnie i czekać.
- Próbowałam ją zatrzymać... - wysapała hybryda, wspinając się tuż za nią.
Poczekali, aż zmachana błękitnooka dojdzie do nich, po czym kapitan przemówił.
- Ok, jeśli wolisz, możesz obserwować okolicę z dachu. Nysa zostaje z tobą.
- A-ale ja też chciałam brać udział w akcji...
Zignorowana przez Leo, Rapha i Mikey'ego, obserwowała, jak ci zjeżdżają po tyrolce. Tylko Donatello się zatrzymał i zapewnił słowem żółwia, że nie ma czym się martwić. Już oni wszystko załatwią. Po czym dołączył do reszty. Hybryda położyła jednie dłoń na ramieniu sfrustrowanej przyjaciółki.
- Mamy tutaj sterczeć całą noc?! Coś im się pomyliło!
*
Żółwie dostały się do środka budynku. Już na starcie, Michelangelo omal nie wsypał braci, wpadając na jednego z Kraangobotów. W ostatniej chwili buntownik zatkał mu usta ręką, wyciągając przed sobą sai. Ani drgnął. Pozostała dwójka zatrzymała się w nie mniejszym szoku, co tamci. Naukowiec wspiął się na ściankę, aby rozeznać się w sytuacji. Pomieszczenie przypominało biuro. Każdy z robotów miał przydzielone swoje biurko oraz miejsce. Wystające z ich pleców kable pulsowały fioletową aurą.
- Spokojnie, wszystko dobrze! - zapewnił ich naukowiec, po czym złapał za swój kij. Za głową androida znajdował się przewód emanujący fioletowymi wiązkami światła. - Te androidy się chyba po prostu ładują?
- Dziwaczne - zastanawiał się buntownik. - Ciekawe czy w środku siedzą Kraangowie.
Bez zbędnego ociągania, Donnie postanowił to zweryfikować. Nie mylili się, wewnątrz androida odpoczywał różowy mózg. Bez żadnych ceregieli, Michelangelo podszedł do robota i nastawił mu głowę, zaśmiawszy się z rozbawienia po dotknięciu palcem nosa gumowatej twarzy.
- Rany, mają takie, miękkie gumowate gęby, patrzcie! - Zademonstrował, bawiąc się szczęką przeciwnika. - Bla, bla bla... Głupi Donnie, Bla bla...!
- Przestań! - przerwał mu zabawę kapitan. - Musimy się stąd zmywać, zanim się obudzą.
Wtem bracia odskoczyli, gdy pomiędzy nich spadła April.
- April? A ty co uskuteczniasz?
- Mówiłam! - Obrzuciła buntownika wściekłym spojrzeniem. Według niej, powinien wiedzieć, że: - Nie będę tam bezczynnie czekać!
- Zgoda! - westchnął zrezygnowany lider. - Tylko bądź cicho, trzymaj się blisko i nie pozwól, żeby Mikey czegokolwiek dotykał.
Jak na zawołanie, androidy przestały się ładować. Piegus tym razem był niewinny. Nie zwlekając, grupa postanowiła się ewakuować. Wbiegli czym prędzej do windy. Dzięki otrzymanej karcie od Kurtzmana uruchomili ją.
- Kraang wybrał piętro zwane poziomem czterdziestym - przemówił robotyczny kobiecy głos.
Po męczącym wjeździe grupa ostrożnie opuściła windę. Trafili na osobliwy rytuał, gdzie Kraangowie zebrali się w liczną grupę i rozpoczęli przesyłać między sobą przekaz telepatyczny, unosząc się nad ziemią za pomocą swoich pojazdów.
- Co tu się dzieje?
- Kraangowie postanowili zrobić sobie piknik! - udając słodką minkę, naukowiec odpowiedział ironicznie na pytanie buntownika. Leo postanowił to wszystko przemilczeć. - Nie jestem jasnowidzem!
Na ich szczęście żaden z przeciwników ich nie usłyszał.
- To Arcy Kraang... - skwitowała ruda, widząc pokaźnych rozmiarów mózg. Chwyciła za swe skronie, po czym podeszła bliżej wroga. - Medytują. Komunikują się... Słyszę ich w swojej głowie.
- Ja cię kręcę... - Nie mógł wyjść z wrażenia najmłodszy. - Jesteś telepatką!
- Eksperyment niedługo dobiegnie końca - przemówił do swoich Arcy Kraang - Pomimo opóźnień mutagen będzie zgodny z planem.
Nieświadomie dziewczyna podeszła zbyt blisko wroga, wciąż połączona myślami z nimi.
- Rozmawiają o inwazji.
- Niedługo przekształcimy Ziemię i jej odrażających mieszkańców... - Wtem April odkryła swój błąd. Zatkała usta dłonią, acz było już za późno. Wielki mózg zorientował się, że stoi tuż naprzeciwko. - Co? Intruzi!?
Po bazie rozniósł się donośny alarm. Wybudzone z transu mózgi zawyły. Przerażeni bracia i ich przyjaciółka musieli się wkrótce ewakuować.
- Słuchajcie, jaki mamy plan?...
- W nogi! - odparł na pytanie najmłodszego Leo. Uparcie usiłował on naciskać przycisk od windy.
Naprzeciwko stanęła robotyczna wersja panny Campbell. Piegus zareagował natychmiast.
- To ta dziwna panna z giwerami w łokciach!
Winda wciąż nie dotarła, acz to nie miało już znaczenia. Wystrzelona petarda z łokcia robotycznej kobiety momentalnie ją zniszczyła. Podczas gdy Donnie ratował April przed ostrzałem Kraangobotów, Leo skutecznie ich przecinał mieczem. Z resztek ostatniego wykonał sobie tarcze, a jednocześnie przejął jego blaster, którym zdjął atakujące z powietrza jednostki. Po likwidacji wroga odrzucił pozostały metal i wskazał reszcie drogę ucieczki. Jednak na ich drodze stanęła ponownie robotyczna kobieta, a za nią pozostali Kraangowie. Zmuszone do walki, żółwie ruszyły na nich. Nie zwrócili jednak uwagi, że jeden z nich chwycił ich przyjaciółkę za rękę.
- Nie zamierzam prosić o pomoc!... - brnęła przy swoim uparcie, obijając przeciwnika tessenem. Niewzruszony obezwładnił ją całkowicie, po czym zabrał ze sobą. - Pomocy?... Donnie, pomóż!
Chłopak jednak nie zwrócił na to od razu uwagi. Potem było już za późno na interwencję, dodatkowo prawie samemu nie obrywając, gdyby nie natychmiastowa interwencja najstarszego.
- Raph, zajmij się panną rakietową! - wydał rozkaz Leo. Bez cienia zawahania buntownik wykonał polecenie. Nim osobliwa panna zdążyła załadować ponownie rakiety, buntownik cisnął w jej działko na łokciu swoim sai. Broń zablokowała pocisk, doprowadzając tym samym do eksplozji.
Po skończonej walce ruszyli ratować April. Na ich szczęście, znaleźli ją na korytarzu, acz nikt nie zwrócił uwagi, że dziewczyna zachowywała się dość podejrzanie i skierowała ich w pułapkę. Leonardo usiłował otworzyć drzwi, acz na próżno. Niespodziewanie April zaczęła dziko się śmiać, ku przerażeniu naukowca. W tym samym czasie do pomieszczenia zaczął wpadać toksyczny gaz. Oczy dziewczyny się rozszerzyły, a ona nie przestawała się śmiać. W końcu gady zaczęły panicznie szukać sposobu na wyjście. Wkrótce April przemówiła.
- Stąd nie ma ucieczki, żółwie!...
- April, co się z tobą dzieje?!
- Mikey, to nie jest April!
- To android.. Brać ją!
Prawdziwa April nigdy by nie pokonała Dona, a już szczególnie nie Raphaela bez mrugnięcia. Wtem naukowiec wpadł na pomysł i niechętnie zepchnął ją na kontrolkę. Chwile później android z piskiem eksplodował, a drzwi się otworzyły. Bracia czym prędzej wybiegli, łapiąc łapczywie powietrze. Rozmyślali przez chwilę na temat, co się stało z ich przyjaciółką. Jednomyślnie doszli do wniosku, że została ona sklonowana. Wiedzieli, gdzie jej szukać, acz problem pojawił się już przed kolejnym pomieszczeniem. Wiązka laserowa namierzyła stopę piegusa i rozpoczęła ostrzał w jego stronę. Leo, zwinnie unikając ostrzału, przeciągnął kartę na panelu. Wkrótce drzwi stały otworem.

Żółwie weszły do pomieszczenia. Zatkało ich, gdy ujrzeli pomieszczenie pełne zniewolonych klonów April w specjalnych zbiornikach, unoszące się w zielonej cieczy. Podczas gdy chłopcy zastanawiali się, gdzie podziała się ich prawdziwa przyjaciółka, dziewczyna leżała przywiązana metalowym pasem do fotela w białym, dwuczęściowym stroju. Pomieszczenie było jasne, a wokół April stali Kraangowie. Roboty ubrane w garnitury chciały koniecznie DNA dziewczyny, podchodząc do tego specyficznymi metodami. Nad O'Neil znajdowało się urządzenie zakończone gigantyczną igłą. Zbladła, gdy ta zaczęła się obniżać wprost na jej czoło. Dodatkowo słowa jednego z jej oprawców nie napawały jej optymizmem. Postanowiła, niezgrabnie, negocjować.
- To ja może dam wam parę włosów albo próbkę swojej śliny?
- Można i tak, ale ten sposób jest zabawny dla Kraanga.

**

Leo zaczął wręcz poganiać mózgowca, gdy wtem rozległ się krzyk April, a po chwili do pomieszczenia przybyły uzbrojone Kraangoboty bez ludzkiej tkanki.
- Żółwie przeżyły - ogłosił w ten sposób alarm jeden z trzech wrogów. - Otworzyć komorę zwaną "wadliwych egzemplarzy".
Jeden przycisk spowodował, że ukryta klapa w podłodze się rozwarła. Bracia zamarli, chwytając za bronie. Widok dziwacznego klona wychodzącego z ukrytej komory przeraził ich. Spod podłogi wyłoniła się wpierw głowa dziewczyny, a zaraz za nią długa szyja, której właścicielka nie przypominała tej oryginalnej rudej pod żadnym względem. Chcąc nie chcąc, musieli stoczyć bój z dwa razy większym od siebie monstrum. Raphael, ku niezadowoleniu naukowca, ruszył zaś ocalić zaginioną, rezygnując tym samym z walki.

**

Przybył on w ostatniej chwili.
- April! - Usłyszawszy swoje imię, maszyna stanęła, a wzrok wszystkich spoczął na żółwiu spoglądającym na nich wszystkich z góry.
- Świetnie... Ocalił mnie Raph. Chyba spalę się ze wstydu.
- Spoko, nie jesteś pierwsza.
Jego ofensywa skończyła się równie szybko, co ta jego braci w natarciu na Bdziąga. Został obezwładniony przez cyborgi. Zaś Mikey z Leo zmagali się z siłą ich przeciwniczki oraz jej językiem zamieszczonym wraz z dodatkowymi ustami na plecach.
- Donnie, wykasowałeś już te dane?! - ponaglał kapitan z coraz większym trudem sobie radząc, zanim razem z piegusem zostali ofiarami maltretowania.
- Nadal nad tym pracuję!
- To pracuj szybciej!
**
Obezwładniony buntownik opadł pod wpływem nacisku. Nie był on wstanie nijak pomóc koleżance. Igła niemal zaczęła dotykać jej czoła. Skonfundowana dziewczyna ze strachu wytworzyła tajemniczą falę ultradźwięku zatrzymującą dodatkowo urządzenie. Zadziałała ona negatywnie na najeźdźców. Nie mogąc wytrzymać tego napięcia, wróg opadł z sił, a Bdziąg w innym pomieszczeniu eksplodował. Buntownik uwolnił oryginał i wkrótce oboje dołączyli do reszty. Jednak pozostałe klony wciąż zostały, otaczając grupę. Wciągnęły one prawdziwą April, po czym zaczęły jeden przez drugi wmawiać gadom, który jest prawdziwy. W końcu jedna z nich udowodniła swoją autentyczność poprzez użycie własnej broni. Po szybkiej walce opuścili pośpiesznie pomieszczenie, a wszystkie podróbki eksplodowały.
Ścigani przez obcych, żółwie rzuciły się przed siebie. Ich drogę przeciął jednak biały wan. Speszeni byli gotów walczyć, gdy niespodziewanie drzwi od środka otworzył nikt inny, niż Nysa.
- Szybko! - zaprosiła ich do środka. Ponieważ nie miała żadnej styczności z prowadzeniem mechanicznych pojazdów, to Kurtzman siedział za kierownicą.
- Uciekniemy im ich własnym furgonem! - zaśmiał się, omal nie zderzając się z taksówką, wjeżdżając na główną ulicę.
- Macie szczęście, że udało nam się znaleźć ten furgon i was zgarnąć - dodała Nysa, zerkając przez ramię na pozostałych. - Gdybym poszła za April, nie udałoby się to.
- Dzięki za ratunek! - podsumował z ulgą buntownik. - Dobrze, że z nami jesteś.
Kanzaki lekko się uśmiechnęła.
- Byłem wam to winien! Udało się wam wyczyścić komputery?
- Owszem, ale mało brakowało.
- Uratowałaś nam skorupy. Nie wiem, co zrobiłaś, ale zadziałało.
- Tak naprawdę, to sama się zastanawiam. Spanikowałam, a potem trach! Kraangów trafił szlag!
- Więc ten ultra wysoki dźwięk, który wybił jedną z szyb, to twoja sprawka? - Podniosła ucho Kanzaki.
Po dotarciu w docelowe miejsce mężczyzna pożegnał się z gadami, po czym odjechał. Ktoś musiał mieć Kraangów na oku, jak to sam przyznał. Na wszelki dał im swoją wizytówkę, gdyby był im jeszcze potrzebny. Po powrocie do kryjówki Donatello zbadał DNA April pod mikroskopem. Jego spostrzeżenia nie dodały nikomu optymizmu.
- Nie wiem czy to do końca możliwe... Z tych badań wynika, że twój organizm April... Każda twoja komórka zawiera morfogenetyczną mieszankę ludzkiego i kraangowego DNA.
- Czekaj... - Ze stresu straciła jedną z fiolek leżącą na stole. - Więc twierdzisz, że...
- Nie jesteś do końca człowiekiem, dlatego masz te niezwykłe zdolności. W zasadzie jako pół człowiek, pół kosmitka, jesteś mutantką.
- Mutantką? - powtórzyli wszyscy jednocześnie.
- Czyli jest jedną z nas?! - Podniosła uszy ze zdumienia hybryda.
- Ale super! Witaj w rodzinie, siostro! - ucieszył się Mikey. April zaś nie potrafiła się pozbierać, z trudem przetwarzając te informacje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro