Walentynkowy special
Uwaga!!!
Wydarzenia z tej części dzieją się kilkadziesiąt lat przed główną fabułą i nie mają na nią wpływu!
Oraz (znowu XD) DRASTYCZNE SCENY!!!
***
- Sabriela? - do dziewczyny podbiegł blondwłosy demon i zrównał się z nią krokiem. - Hej, moglibyśmy pogadać?
- Czego chcesz? - zniecierpliwiona czarnowłosa obrzuciła go znudzonym spojrzeniem swych błękitnych oczu, w których głębi czaiła się zimna obojętność. - Tylko się streszczaj. Mam jeszcze parę raportów do uzupełnienia.
- No bo... - chłopak zawahał się i podrapał się z zażenowaniem w kark, przygryzając dolną wargę i kalecząc się w nią swymi ostrymi zębami. - ...każdy wie, że nie masz jeszcze partnera. I tak sobie pomyślałem, że...
- Jeśli proponujesz mi randkę to wybij to sobie z głowy, Shin. Mam ciekawsze rzeczy na głowie niż zadawanie się z takimi jak ty i umawianie się z nimi na kawę. Jeśli poszukujesz kobiety do towarzystwa to zapraszam do burdelu. - przerwała mu oschle Sabriela i zmrużyła oczy, przypatrując się kątem oka blondynowi, który spojrzał na nią zdziwiony.
- Takimi jak ja? Jestem wyższym demonem, co ci we mnie nie pasuje? - oburzył się, a dziewczyna tylko przewróciła oczami. - Poza tym wiesz, że nasi ojcowie się lubią. Nie mieliby nic przeciwko naszemu związkowi. I nie uważasz, że połączenie naszych rodów mogłoby wyjść na dobre całej społeczności Piekieł? Sab, dzięki naszemu małżeństwu stalibyśmy się najpotężniejszą rasą we wszystkich wymiarach! Dzięki twoim umiejętnościom walecznym i moim strategicznym...
- Od strategii jest Astaroth. To po pierwsze. Po drugie, nasi ojcowie się nie lubią, a ledwo znoszą swoje towarzystwo. Po trzecie, jesteś większą ciamajdą nawet od aniołów, więc ktoś taki jak ty na polu walki jest totalnie bezużyteczny. Po czwarte, wkurwiasz mnie samą swoją obecnością, więc nasze małżeństwo by nie wypaliło. I po piąte... - brunetka przystanęła i przeszyła Shina palącym wzrokiem. - ...jeszcze raz będziesz się do mnie przystawiał, a nie ręczę za siebie. Zrozumiano?
Demon wpatrywał się osłupiały w niebieskooką, której mrożące krew w żyłach spojrzenie odbierało mu całą pewność siebie jaką posiadał. Przestąpił nerwowo z nogi na nogę, stukając swymi kopytami w popękaną, suchą ziemię i zamiótł ogonem podłoże, wzbijając w powietrze kurz i pył. W momencie gdy Sabriela uniosła pytająco brew, demon skulił się jeszcze bardziej, ale uświadomiwszy sobie, że takim zachowaniem nie zmieni nastawienia dziewczyny do siebie, otrząsnął się z uczucia niższości i wyprostował się. Mimo to jej spojrzenie nadal go onieśmielało, co nie ułatwiało sprawy.
- Pytam czy zrozumiano. - niema groźba zawarta w tonie czarnowłosej przywołała go do porządku. Shin odchrząknął i splótłszy ręce na piersi, uniósł wyzywająco podbródek.
- Jedno spotkanie. Jeśli nie wypali dam ci spokój. - zaproponował pewnym tonem, choć przy ostatniej sylabie głos mu się załamał.
- Shin, irytujesz mnie. - warknęła ostro dziewczyna, a jej oczy zabłyszczały ostrzegawczo.
- Sab, proszę. Jedno spotkanie. - blondyn odważył się zrobić krok w kierunku swojej sympatii, nie zważając na niebezpieczeństwo, które ściągnął na siebie tym lekkomyślnym posunięciem.
- My nie prosimy, Shin. Jesteśmy demonami. - ofuknęła go Sabriela, a ten tylko wzruszył ramionami. Było mu wszystko jedno. Aktualnie był tak zdesperowany, że gotów był zrobić wszystko, byleby ukochana zgodziła się z nim gdzieś wyjść.
Przez chwilę demonica przyglądała mu się, zastanawiając się czy miałaby z tego jakiś pożytek, ale uświadomiwszy sobie, że dzięki przystaniu na propozycję Shina zyska święty spokój, westchnęła ciężko. Zmierzyła chłopaka od stóp do głów taksując go intensywnie wzrokiem, a gdy ten się nie ugiął pod ciężarem jej spojrzenia, w końcu skrzywiła się lekko i warknęła głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Tylko jedno. Dzisiaj o dziewiątej wieczorem. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale masz być po mnie punktualnie i punktualnie o dwunastej masz mnie odwieźć. Ponad to, jeśli zaczniesz się do mnie przystawiać i próbować przytulić, chwycić za rękę, bądź, broń cię Boże, pocałować, to nie ja będę twoim problemem a Roth i mój ojciec. Jasne? - po czym nie zwracając więcej uwagi na demona, odwróciła się na pięcie i ruszyła szybkim krokiem ku rezydencji jej rodziny.
Czerwonooki jeszcze przez chwilę stał w bezruchu nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał. Dopiero gdy wbił sobie szpony głęboko w rękę, a z ran pociekła czarna jak smoła krew, dotarło do niego, że dziewczyna, która jak dotąd odrzucała jego zaloty wreszcie się zgodziła. Co prawda tylko na jedno spotkanie i to z określonymi zasadami, ale jednak.
- Zgodziła się! - wrzasnął rozradowany Shin aż podskakując z radości, czym zwrócił na siebie uwagę przechodzących drogą żołnierzy. Ci spojrzeli się na niego jak na wariata, lecz blondyn nic sobie z tego nie zrobił.
Z szerokim uśmiechem na niezbyt pięknej twarzy, zwrócił się w stronę oddalonego o dwie godziny drogi miasteczka i ruszył do niego raźnym, skocznym krokiem, nucąc fałszywie pod nosem jakąś piosenkę. Już nie mógł doczekać się wieczoru. I miał świetny pomysł gdzie zabierze Sabrielę.
***
- Wesołe miasteczko? Naprawdę? - dziewczyna posłała mu zniecierpliwione spojrzenie i skrzywiła się. - Shin, mam paręset lat. Naprawdę uważasz, że zmienisz coś wypadem do wesołego miasteczka? Co my, małe dzieci?
- W tym rzecz. Jesteś zbyt poważna, księżniczko. Powinnaś się trochę rozerwać, wyluzować. - roześmiał się Shin i chwyciwszy brunetkę za rękę, pociągnął ją w stronę wejścia do parku rozrywki. Słysząc cichy syk niebieskookiej natychmiast przypomniał sobie jej ostrzeżenie, przez co z niechęcią puścił ją i mruknął cicho. - Przepraszam. Zapomniałem się.
- I lepiej, żeby się to więcej nie powtórzyło. - odparła Sabriela z gardłowym pomrukiem niezadowolenia, po czym splótłszy ręce na piersiach, wyminęła demona i dumnym krokiem ruszyła do środka, odprowadzana wzrokiem chłopaka przyglądającego się jej z uwielbieniem. - Chodź, kretynie! Im szybciej będziemy mieć to za sobą tym lepiej.
- A jak się zakochasz? - zapytał Shin z nadzieją, lecz w momencie gdy czarnowłosa spojrzała przez ramię na chłopaka, ten od razu domyślił się, że nie było takich szans.
- Nadzieja matką głupich. - parsknęła śmiechem, po czym uniósłszy rękę dała blondynowi znak, by już nic więcej nie mówił. Nim biedak pogrąży się zupełnie.
Demon westchnął ciężko, jakby powoli uświadamiając sobie, że nie miał najmniejszych szans w zdobyciu zlodowaciałego serca księżniczki Piekła, jednak z nadal tlącymi się iskrami entuzjazmu ruszył za Sabrielą. Obydwoje przeszli przez bramę bez kolejki, gdyż w chwili gdy pracownicy obsługujący park zobaczyli ich, wybałuszyli tylko oczy i bez słowa przepuścili dziewczynę i chłopaka, a brunetka skierowała się do pierwszej najbliższej budki.
- Jakiego masz cela? - zwolniła i pozwoliła, by Shin się z nią zrównał. Chłopak szybko stanął u jej boku i ze zdziwieniem zmarszczył brwi.
- Chyba dobrego. - przyznał po chwili zastanowienia. - A co?
- Masz okazję się wykazać. - niebieskooka wskazała palcem na małą strzelnicę, gdzie dzieci bezskutecznie próbowały ustrzelić ohydnego klauna w ogromny, czerwony nochal. - Chcę pluszaka.
- Eee, okej. - zgodził się blondyn, a nie chcąc okazać swojego niepokoju, uśmiechnął się delikatnie. Następnie ruszył do strzelnicy, a stanąwszy przy niej, wziął do ręki mały pistolecik i wymierzył w figurkę błazna. Mimo to nie uszło uwadze Sabrieli, że ręce mu strasznie drżały oraz że przyjął niepoprawną postawę.
Dziewczyna oparła się plecami o budkę i przechyliła lekko głowę, uważnie przyglądając się towarzyszowi. Od razu wiedziała, że ten nie trafi do celu, ale postanowiła darować sobie uwagi i po prostu z cierpliwością przetrwać te parę godzin z debilem Shinem. A potem czekały ją tylko cisza i spokój. Bez martwienia się o dalsze podrywy demona. Na zawsze.
W chwili gdy rozległ się cichy, świszczący strzał, a pocisk przeleciał dobre dwadzieścia centymetrów koło celu, czarnowłosa przewróciła oczami i odbiwszy się od ściany, podeszła do blondyna.
- Już dzieci lepiej strzelają od ciebie. - zauważyła kąśliwie, uśmiechając się złośliwie. Czerwonooki posłał jej zawstydzone spojrzenie, lecz szybko odzyskawszy rezon wzruszył ramionami.
- To było tylko na rozgrzewkę. Teraz mi się uda. - zapewnił i ponownie ustawił się do oddania strzału, jednak zniecierpliwiona dziewczyna wyrwała mu z ręki pistolet i odwróciwszy się plecami do klauna, bez patrzenia oddała jeden, za to trafny strzał.
- Ups, coś nie wyszło. Byłam pierwsza. - prychnęła z drwiną i odebrawszy od sprzedawcy małego pluszaka, którego od razu podpaliła swym błękitnym ogniem, wyrzuciła go do kosza na śmieci. - Co dalej?
- Mogłabyś chociaż udawać, że świetnie się tu bawisz. - mruknął pod nosem Shin i wraz z niebieskooką ruszyli ku karuzelom, świecącym tysiącami kolorów w mroku nocy. - Czemu taka jesteś?
- Jak się coś nie podoba to możemy stąd iść. - odparła oschle, splótłszy ręce na piersiach. - A świetnie bym się bawiła, gdybym zamiast znosić twoje towarzystwo mogłabym iść zabijać buntowników. Lata takich dziecinnych zabaw jak te mam dawno za sobą. Teraz liczą się tylko...
- ...rozkazy twojego ojca. - dokończył za nią Shin znudzonym głosem. - Ale nie masz czasami ochoty na coś innego niż ciągłe taplanie się we krwi? Przecież to obrzydliwe musieć kilka razu dziennie się z niej obmywać. - chłopak wzdrygnął się, przez co został obrzucony przez Sabrielę wzrokiem pełnym pogardy.
- Takie są demony. To sprawia nam przyjemność. - oświadczyła beznamiętnym głosem dziewczyna, wzruszywszy ramionami. - A jeśli tobie to nie sprawia przyjemności, to nie jesteś prawdziwym demonem tylko jakąś pokraką mającą czelność nazywać się mieszkańcem Piekła.
- Więc te plotki o tobie są prawdą? Naprawdę jesteś taka okrutna i bezlitosna dla wszystkich? - spytał z zaskoczeniem chłopak, patrząc z niedowierzaniem na brunetkę, a gdy ta przytaknęła bez emocji, pokręcił głową. - Jak możesz być taka nieczuła?
- Jak możesz być tak głupi myśląc, że uda ci się mnie do siebie przekonać? - odszczeknęła się Sabriela, patrząc z rozbawieniem na demona. - Ja, córka Lucyfera i ty, syn... jakiegoś pomniejszego demona, którego imienia nawet nie pamiętam? - już Shin chciał się oburzyć, gdy uciszył go lodowaty wzrok niebieskookiej. - Nigdy byśmy nie byli razem. Rozumiesz? NIGDY.
- Ta, rozumiem.
Dopiero wtedy do blondyna dotarła bolesna prawda. Że musiał być naprawdę głupi, skoro myślał, że ktoś tak wysoko ustawiony jak Sabriela Morningstar raczy spojrzeć na niego i ujrzeć w nim kandydata na męża. Że dostrzeże jak bardzo mu na niej zależało, a wtedy sama rzuci mu się w ramiona i zapragnie zostać z nim do końca ich istnienia. Zrozumiał, że był ślepo zakochany nie w niezwykle odważnej dziewczynie, a w prawdziwej maszynie do zabijania, działającej bardziej jak robot. Która nie zawahałaby się przed wykonaniem jakiegokolwiek rozkazu, byleby zadowolić swojego ojca i znów przynieść mu dumę. Takie myślenie zrobiło z Shina po prostu głupka.
***
Przez resztę czasu włóczyli się po wesołym miasteczku prawie wcale się nie odzywając i uzgadniając jedynie gdzie następnie pójdą. Ani Shin, ani Sabriela nie czerpali przyjemności z atrakcji i tylko czekali aż te katusze wreszcie się skończą. Nawet chłopak nie mógł się tego doczekać, bo gdy wreszcie przejrzał na oczy, dotarło do niego jakim potworem była jego dawna ukochana.
- Zostało ostatnie pół godziny. Zdążymy jeszcze pójść na diabelski młyn. Co ty na to? - odezwał się w końcu demon, na co został obdarzony przez brunetkę znudzonym wzrokiem.
- Jak chcesz. - zgodziła się z ociąganiem i zaczęli kierować się ku ostatniej karuzeli.
Już po chwili obydwoje siedzieli w małej kabinie, z której mogli przyglądać się pięknemu widokowi rozciągającemu się na suche równiny i gorące jeziora lawy. Sabriela stanęła przy oknie i wygodnie się o nie oparła, za to Shin usiadł na ławeczce i ukrywszy twarz w dłoniach, potarł oczy, by sekundę później spojrzeć uważnie na dziewczynę. Ta uważnie mu się przypatrywała, z szerokim uśmiechem na jej pięknej buzi.
- Co? Minęła ci już chętka na ożenek? - roześmiała się z kpiną, a gdy czerwonooki zmarszczył brwi, uniosła nieznaczenie podbródek i posłała mu spojrzenie w stylu: "A nie mówiłam?".
- Nie sądziłem, że jesteś aż taką wredną jędzą. - syknął na nią chłopak wstając, a jego głos ociekał jadem. Sabriela uniosła tylko pytająco brew, ale nie zareagowała. - Jesteś największą egoistką jaką kiedykolwiek widziałem. Jesteś gorsza nawet od Lucyfera i Astarotha. Nie wiem jak ktoś taki jak ty może jeszcze żyć. Już dawno powinno się ciebie zatłuc. - podszedł do niej bliżej, zaciskając groźnie ręce w pieści.
- Shin, uważaj na słowa. - jej chłodny głos zakuł w uszy, wywołując tym samym gęsią skórkę na rękach blondyna, jednak ten to zignorował i dalej mierzył się z brunetką spojrzeniami. - Jedno za dużo, a...
- No co mi niby zrobisz, co? Jesteś tylko dziewczyną. Co prawda okropną, ale jednak. - nachylił się nad nią mając nadzieję, że ta się wystraszy, lecz ku jego zdziwieniu nic takiego się nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie, Sabriela nadal hardo patrzyła mu prosto w oczy, wywołując tym samym niepokój. - I co mi zrobisz, jędzo?
- Ech, tacy jak wy nigdy się nie nauczą. - powiedziała to z taką obojętnością, jakby miała do czynienia z jej adoratorami wiele razy.
Nim Shin zrozumiał o co chodziło czarnowłosej, ta nagle zmrużyła oczy, które rozbłysły jasno. Jej niebieski płomień ukazał się i zapłonął na niej, a skrzydła uwolniły. Wygląd dziewczyny natychmiast nabrał jeszcze większej dzikości niż zwykle, a pewna siebie postawa Sabrieli budziła nieprzyjemne dreszcze na plecach. Demon chciał się odsunąć od niebieskookiej, ale w chwili gdy postawił krok do tyłu, nagle poczuł przenikliwy ból w brzuchu. Nie mogąc się powstrzymać krzyknął z męką, przez co szyby w kabinie zadrżały, a gdy pierwszy szok minął, przez napływające mu do oczu łzy spojrzał w dół. Z niemałym szokiem odkrył, że w jego żołądek i wątrobę nie wbiło się nic innego niż długie i ostre pazury jego towarzyszki, która stała teraz przed nim ze stoickim spokojem.
- Oj Shin, Shin. Mówiłam, żebyś uważał co mówisz. - westchnęła ciężko, po czym zapłonęła jeszcze jaśniejszym ogniem i wcisnęła swoją rękę jeszcze głębiej we wnętrzności chłopaka.
Blondyn ponownie zawył z bólu, lecz wtedy Sabriela szponami drugiej ręki podcięła mu płytko gardło, na tyle by ten mógł jeszcze żyć i jednocześnie nie był w stanie wydać z siebie żadnego odgłosu oprócz krztuszenia się własną krwią. Shin poczuł jak dłoń brunetki zaciska się powoli na jego organach, rozcinając je pazurami niczym nożami, po czym gwałtownym ruchem przyciągnęła do siebie. Ból szarpnął czerwonookim, a gdy ujrzał przez mroczki przed oczami jego żołądek trzymany przez bestię przed nim, upadł na kolana i chwycił się za dziurę w brzuchu. Czuł krew zalewającą mu gardło i rozlewającą się w brzuchu, a jedyne o czym marzył to szybka śmierć. Jednak dla Sabrieli to jeszcze było mało.
- Wiesz, pamiętam, jak kiedyś przez całą wyprawę przyglądałeś mi się. - zaczęła i postąpiła krok do przodu, stając przed krwawiącym demonem i patrząc na niego z góry. - Wkurwiało mnie to jak diabli. Więc teraz coś na to poradzimy.
Shin zdążył tylko zobaczyć jak czarnowłosa uniosła do góry dłoń, by chwilę później wbić palce w jego oczy. Kolejna tortura, kolejny koszmar. Ciałem blondyna wstrząsnęły pierwsze dreszcze, gdy krew wypełniała puste już oczodoły, a ból gdy dziewczyna na powrót uniosła dłoń był tak wielki, że odebrał chłopakowi czucie w nogach. Demon upadł ciężko na metalową, zimną podłogę, nie mogąc się zdecydować gdzie najpierw próbować zatamować krwawienie, lecz nim zdążył choćby drgnąć, kolejna fala bólu napłynęła ze strony brzucha. Otworzył usta by wrzasnąć, gdy poczuł jak kolejne organy zostają mu wyszarpnięte, jednak poderżnięte gardło mu na to nie pozwoliło. Zamiast krzyku z jego ust wyleciała tylko obfita fontanna krwi, która ochlapała wszystko dookoła, oprócz Sabrieli, której ogień ją przed tym chronił.
Jedyne o czym potrafił myśleć Shin była śmierć i to, jakim ogromnym błędem było zaproszenie Sabrieli na randkę. Choć ta go ostrzegała, nic sobie z tego nie zrobił. Choć ostrzegała go, by jej nie obrażał, to również to zignorował. A cena jaką teraz za to płacił była przerażająca.
- Myślisz, że jesteś pierwszym, który próbował mnie poderwać? - szept przy jego uchu wystarczył, by na moment zatrzymać nieopanowane drganie ciała demona. - Wszyscy skończyli jak ty. Martwi.
- Masz... serce z lodu. - wycharczał z siebie z niemiłym odgłosem bulgoczącej w gardle krwi, po czym poczuł silny uścisk na krtani. Sabriela z łatwością go uniosła i roześmiała się głośno, sycząc ze zjadliwością.
- Przynajmniej je mam.
W klatkę piersiową wbiła mu swe pazury i chwyciwszy go za serce, wyrwała mu je prosto z torsu. Jeszcze bijące upuściła na podłogę, gdzie leżała już reszta narządów i rzuciła chłopakiem przed siebie jakby Shin nic nie ważył, mimo że miał dość umięśnione ciało. Lecz dla dziewczyny była to bułka z masłem. Siła, jaką włożyła w rzut była wystarczająca by zbić szybę w oknie kabiny i wyrzucić z niej demona. A gdy ten z głośnym gruchotem rozbił się o ziemię parę metrów niżej, Sabriela tylko uśmiechnęła się zadowolona z własnej roboty, odgarnęła butem wnętrzności walające się jej pod stopami, po czym sama wyskoczyła przez szybę i rozłożywszy szeroko swe skrzydła, odleciała ku rezydencji jej rodziny by zająć się czekającymi na nią raportami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro