Rozdział 89
- Callys, cud się stał! Ona jednak żyje! - krzyknął Heret, jak tylko mnie zobaczył na końcu korytarza, mimo że ten nie mógł go usłyszeć, a ja tylko przewróciłam na to oczami. - Coś ty tak nagle zniknęła? Aż się zaczęliśmy o ciebie martwić.
- Jasne, już ci wierzę. Tym bardziej, że każdy wie, że macie mnie dość. - prychnęłam i podeszłam do niego. - Mam do was sprawę.
- Czemu zawsze sobie o nas przypominasz tylko gdy czegoś potrzebujesz? - zirytowany demon oparł się o ścianę, wciskając dłonie do kieszeni spodni. - Wiesz, że to wkurzające? Czujemy się wykorzystywani.
- Bo was wykorzystuję i tyle. - parsknęłam śmiechem, podnosząc wyżej kartkę, gdzie wypisałam wszystkie potrzebne składniki do wykonania rytuału. - Zdobądźcie jak najszybciej. Nie pytaj dlaczego. Po prostu muszę je do czegoś mieć.
- Tajny projekt, o którym nie możesz powiedzieć nawet przyjaciołom? - uniósł pytająco brew, odbierając listę i zerknął na nią. - Pieśń syreny? Oddech gargulca? Cień chimery? Co ty będziesz robić z takimi potężnymi rzeczami?
- Powiedzmy, że muszę wywabić z kryjówki stwora, który jest sprytniejszy od reszty idiotów z Piekła. Bez urazy. - uśmiechnęłam się przepraszająco, robiąc do niego słodkie oczka. - Więc jak? Załatwicie mi to?
- Czemu sama się tym nie zajmiesz? Powrót do Podziemia przyda ci się. Dawno już cię tam nie było. - zauważył, lecz widząc mój znaczący wzrok, rozbawiony roześmiał się. - Komu się oberwie? Księciu?
- Proponowanie własnej siostrze by przespała się z aniołem to już przesada, Heret. Owszem, oberwie mu się i to bardzo. - odpowiedziałam oschle i wyminęłam go, wchodząc do środka. - Jakby co użyję waszego portalu.
- Jak sobie życzysz, księżniczko. - dosłyszałam jeszcze chichot mężczyzny i weszłam do klubu, momentalnie zasłaniając nos oraz buzię rękawem bluzy.
Niemiłosierny smród tego miejsca jak zwykle dusił, a basy wręcz miażdżyły żebra, tak że dawszy tylko znać Callysowi, iż korzystałam z ich schronienia, przemknęłam pod ścianą i dopadłszy do drzwi, szybko przeszłam na kolejny ciemny korytarz. Tym razem jednak nie bawiłam się już we wzniecanie ognia i machnięciem ręki zapaliłam mocą słabe żarówki, które co chwilę migotały oraz sypały iskrami. Debile, nadal oszczędzali na kasie.
Jak tylko zeszłam do biura oraz wkroczyłam w pentagram, poczułam gwałtowny przypływ energii. Pod skórą przemknęły mi delikatne iskierki, które na czubkach palców zmieniły się w błękitne płomyki, zaś te już po kilku sekundach rozprzestrzeniły się po krawędziach portalu i uniosły aż do sufitu, by następnie zbliżyć do mnie i pochłonąć. Grunt pod nogami nagle zniknął, przez co instynktownie rozwinęłam skrzydła, by po ułamku sekundy lecieć już po piekielnym niebie i rozglądać się po znajomej okolicy, a bliżej byłam domu, tym bardziej czułam bliskość Astarotha, który aktualnie znajdował się na pierwszym miejscu mojej czarnej listy. Już nie mogłam się doczekać, aż wreszcie będę mogła mu przywalić oraz wyzwać od najgorszych. A ja myślałam, że idiota choć w nikłym stopniu w końcu dorósł do pełnienia roli brata. Ta, jasne. Nadzieja matką głupich.
- Roth! - wrzasnęłam, gwałtownie lądując na arenie, przez co aż piach pod nogami uniósł się i na moment zasłonił pole widzenia. Mimo to usłyszałam, że zgromadzeni zamilkli, a wśród tłumu rozległ się znajomy śmiech, w którego stronę ruszyłam. - Zajebię cię, braciszku.
- Sab! Co u ciebie? - spytał wesoło brunet, idąc w moim kierunku, lecz jak tylko dostałam go na wyciągnięcie ręki, bez wahania zacisnęłam dłoń w pięść i z impetem przywaliłam mu prosto w twarz. - Kurwa, co... - nie pozwoliłam mu dokończyć i nie zwracając uwagi na krew cieknącą mu z rozciętej wargi, kopnęłam go w krocze. W chwili gdy zgiął się wpół, bez wahania ponownie uderzyłam go kolanem w nos i popchnęłam na ziemię, na którą ciężko padł, zwijając się z bólu.
- Jesteś chujem, wiesz?! Sugerować mi przespanie się z aniołem?! Myślałam, że jesteś po mojej stronie! - już chciałam ponownie zdzielić chłopaka w brzuch, kiedy poczułam, jak ktoś mnie złapał w talii i zaczął odciągać, a otaczająca nas aura wręcz odebrała mi wszelkie siły i moce. - Tato, puszczaj!
- Czyś ty zwariowała? - odezwał się tak ostro, że aż zdezorientowana przestałam się wyrywać i posłusznie dałam zanieść na drugi koniec areny. - Co ci odbiło?!
- Mnie? To on, do kurwy nędzy, mi proponował, żebym przespała się z Astrielem! - wydarłam się wściekła, odwróciwszy do ojca, lecz widząc jego przeszywający na wskroś wzrok, mimowolnie się skuliłam. - Nie jestem dziwką, by pieprzyć się ze wszystkim co chodzi, w tym z ptaszyskami.
- Kto ci w ogóle powiedział co to splamienie? - tata w końcu odpuścił i zapytał łagodniejszym głosem, a ja tylko wzruszyłam ramionami. - Mała, nie bez powodu ochrzaniłem wtedy Rotha. Też mi się nie spodobał ten pomysł i ani mi się waż wdrażać go w życie.
- Pojebało cię? Nigdy tego nie zrobię. - wymamrotałam obrażona i odetchnęłam głęboko dla uspokojenia. - Znaleźliśmy z Asem trop. Od jakiegoś czasu współpracuję także z łowcą i dzięki jego księgom doszliśmy do wniosku, że za plagę może odpowiadać mieszaniec.
- Przecież one już nie istnieją. Zadbaliśmy o to i... - zaprzeczył, ale gwałtownie urwał, zastanawiając się nad czymś. - Choć w sumie ktoś mógł złamać zakaz. Zresztą skąd pewność, że chodzi o hybrydę?
- Ma umiejętności różnych gatunków i na pewno jest bardzo potężną istotą, skoro od tak dawna pozostaje nieuchwytna. Tak, wiem, to trochę za mało, by od razu wysnuwać takie przypuszczenia, aczkolwiek biorąc pod uwagę, iż ten stwór od dawna stosuje dość silne sztuczki, to jestem prawie pewna, że tu chodzi o mieszańca. - wyjaśniłam i zerknęłam przez ramię, gdy brat z cichym jękiem podniósł się i starł krew z ust. - Aniołek załatwił dodatkowo zaklęcie, które pozwoli nam przywołać sukinsyna. Jeśli się uda, to może już wkrótce wreszcie załatwimy tę sprawę.
- Ja pierdolę, kto ci powiedział co to splamienie? Miałaś się tego nie dowiedzieć. - Roth syknął z bólu i powoli podszedł do nas. - I skąd pomysł, że chodziło mi wtedy o trafienie do łóżka z ptaszyskiem, co?
- Bo jesteś demonem od pożądania? - spojrzałam na niego znacząco, na co brunet przewrócił oczami. - Nie jestem idiotką. Wiem co ci chodzi po głowie. Tym bardziej, że lubisz mi dowalać takimi rzeczami.
- Po prostu uważam, że w tym wieku mogłabyś już odpuścić trzymanie się zasady "seks po ślubie" i choć raz się porządnie zabawić. - odgryzł się, a jego oczy złośliwie zajaśniały, choć kiedy ojciec na niego surowo spojrzał, momentalnie zamilkł. - Dobra, zapomnij. Więc hybryda? Historia lubi się powtarzać, prawda? - roześmiał się drwiąco, patrząc na tatę.
- Jaka historia? - zapytałam zdezorientowana, a gdy rodziciel ciężko westchnął i potarł w zastanowieniu czoło, wiedziałam już, że miałam kolejne braki w wiedzy. - Dalej, opowiadajcie. Posłucham.
- Po prostu kilkaset lat temu zdarzył się taki mieszaniec, że ciężko było go pokonać. Cudem nam się to udało i niezbyt widzi nam się powtórka z rozrywki. - wyjaśnił, a brat zaśmiał się pod nosem, odpalając papierosa. - Dlatego też nie toleruję tekstów tego typu, Roth.
- Wiesz dobrze, że to były żarty. Własnej córce nie ufasz? Przecież ona i tak w życiu nie przespałaby się z wysłannikiem Nieba. - rozbawiony chłopak parsknął śmiechem, przelotnie na mnie zerkając. - Poza tym wiesz, że taka krzyżówka jest wręcz niemożliwa do stworzenia. Trzeba być cholernym pechowcem, by doszło do połączenia się naszych genów.
- Skoro raz się zdarzyło, to i drugi może się zdarzyć. Natura uwielbia wyjątki, synu. Tym bardziej, gdy chce zrobić na złość i zaburzyć równowagę. - zauważył ponuro tata, nerwowo przeczesując włosy, co robiły tylko wtedy, gdy naprawdę coś go niepokoiło.
- W sumie równowaga została wtedy zachowana. Dobro i zło były po równo. - brunet zachichotał i zaciągnął się głęboko dymem, spoglądając w moją stronę. - Mieszanka genów anioła i demona utworzyła potężną bestię, jednak to wybory Victora spowodowały chaos. Sam pamiętasz, że jego aura była też przez pochodzenie strasznie słaba i neutralna oraz prawie niemożliwa do wykrycia, a my nic nie mogliśmy na to poradzić.
- Nasz mieszaniec nie ma nic wspólnego z aniołami, idioto. No i w ogóle nie da się go znaleźć. Jest zbyt... - zaczęłam znudzona, jednak Roth przerwał mi głośnym śmiechem.
- Jest zbyt niebezpieczny i okrutny? - dokończył na mnie, a jego usta wykrzywiły się w prześmiewczym uśmiechu. - Dokładnie tak było z Victorem, Sab. Syn jednej z najwspanialszych anielic, jednak charakter odziedziczył po upadłym tatusiu. Fajny był z niego kumpel. Aż żałowałem, że musiałem go zabić.
- Raczej irytujący. Potrafił się kłócić o byle gówno i brakowało mu szacunku do starszych. - mruknął cicho ojciec, zwracając na siebie uwagę. - Nieważne co to za krzyżówka, tak czy siak trzeba się jej pozbyć, Sab. Jeśli pojawią się jakieś nowe poszlaki w tej sprawie, od razu masz dawać mi o nich znać. Piekło musi być na bieżąco z takim czymś. A teraz wracaj na Ziemię pilnować Aidena, Astriela i Liliannę. Nie potrzeba nam tu jeszcze więcej problemów.
- Jasne. - przytaknęłam głową i nim odeszłam, odwróciłam się do brata i po raz ostatni walnęłam go z pięści w nos, że aż chyba mu go złamałam. - Na pożegnanie. Pa, braciszku! - zaśmiałam się i w ułamku sekundy zniknęłam w rozbłysku płomieni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro