Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 68

- Chwila, że jak?! Pojebało cię?! Przecież jeśli on się o tym dowie, to mnie zabije! - wykrzyknęła oburzona dziewczyna i aż się podniosła, zaciskając ręce w pięści, a jej purpurowe oczy zaświeciły różowym światłem. - I, do jasnej cholery, to sama Nadzieja Nieba! Jeden z najpotężniejszych aniołów! Jeśli myślisz, że tak po prostu uda mi się go omamić, to się grubo mylisz!

- Sheila, nie przesadzaj. To facet! Zrobisz się na boginię, zatrzepoczesz rzęsami i już będzie twój. - prychnęłam i przewróciłam oczami, jednak demonica mnie zignorowała, dalej nerwowo chodząc w kółko. - Poza tym nie zabije cię. Wmówimy mu, że masz mi pomóc w misji i ci odpuści. A wtedy...

- ...skorzystam z okazji i zbliżę się do niego, rozkocham w sobie, a potem tak po prostu porzucę, zostawiając go ze złamanym sercem? Serio myślisz, że dałby mi wtedy spokój? W ogóle skąd pewność, że już teraz nie jest w kimś zakochanym? Będę się niepotrzebnie męczyć! I co jeśli moje czary na niego nie zadziałają? - przyjaciółka stanęła przede mną i oparła ręce na biodrach, przeszywając mnie ostrym spojrzeniem.

- Jest wolny, bo dalej ogląda się za dziewczynami. - wzruszyłam obojętnie ramionami i oparłam się wygodnie o kanapę, kładąc nogi na stoliku. Odchyliłam nieznacznie głowę do tyłu oraz zmrużyłam oczy, choć nadal uważnie przyglądałam się Sheili, analizując jej urodę. - A ty będziesz akurat doskonała do tej roboty.

- To anioł! Jakim cudem ma zwrócić uwagę na demona, co? - fuknęła zirytowana i opadła ciężko na fotel, ukrywając twarz w dłoniach. - I czemu w ogóle to mnie do tego wybrałaś? To twoja zemsta, co ja mam z tym wspólnego?

- Potrzebuję kogoś, komu na sto procent uda się go w sobie rozkochać. Ja odpadam, bo więcej we mnie żołnierza niż dziewczyny i mam inne zajęcia na głowie niż bawienie się z aniołkiem. Za to ty jesteś sukkubem. Uwodzenie mężczyzn masz we krwi. Zrobisz te swoje czary-mary, zdobędziesz jego serce, a potem tylko je złamiesz. Nic trudnego. - stwierdziłam z lekkim uśmiechem i opuściwszy z powrotem głowę, wstałam z wygodnej kanapy i przeciągnęłam się, z przyjemnością mogąc swobodnie stać w ukochanych glanach i spodniach.

- Sab, zdajesz sobie sprawę, że jeśli się mylisz i Astriel już kogoś kocha, to się zorientuje, że coś knuję wobec niego, prawda? - zapytała demonica, na co parsknęłam śmiechem i zaprzeczyłam głową.

- Jestem pewna, że As nikogo nie ma. - oznajmiłam i poklepałam wspierająco przyjaciółkę po ramieniu. - Przy okazji chcę ci również przypomnieć, że masz u mnie dość spory dług do spłacenia. Więc zrobimy tak. Ty załatwisz aniołka i przysporzysz mu zawodu miłosnego, przez co chłopak zupełnie się załamie, za to ja uznam, że wykonałaś swoją część umowy i ci daruję. Pasuje? - wyciągnęłam do niej rękę i uśmiechnęłam się zachęcająco, ale Sheila i tak zawahała się, przygryzając sobie dolną wargę.

- No... dobra. - zgodziła się niechętnie i uścisnęła mi dłoń, zmuszając się na słaby uśmiech. - Ale... czemu aż tak bardzo chcesz go zranić? Co ci takiego zrobił? - dziewczyna przechyliła głowę, przypatrując mi się z ciekawskimi błyskami w jej różowych tęczówkach.

- Najpierw kazał mi pilnować jednego śmiertelnika, przez co aktualnie jestem w szkole popularską i muszę spędzać czas z pewnymi idiotami, a potem posprzeczaliśmy się i aby mnie wkurzyć, kazał swojej siostrze Barbie udać się ze mną na zakupy. A wiesz jak ja ich nie cierpię. - wyjaśniłam, krzywiąc się, a iskry mocy załaskotały w opuszki palców. Czując gwałtowny przypływ mocy, splotłam ręce na piersiach i odetchnęłam głęboko by się uspokoić. - Przez to wszystko jestem teraz zmuszona codziennie chodzić w sukienkach i szpilkach, a te gówna są cholernie niepraktyczne i przede wszystkim niewygodne.

- Ej, nie obrażaj moich ulubionych ciuchów. Sukienki są świetne! - zaprotestowała Sheila i okręciła się, by zaprezentować obcisły kostium jaki na sobie miała, a widząc moją minę, parsknęła śmiechem. - Nie przesadzaj, Sab. Wiem, że czasami też lubisz sobie w nich pochodzić.

- Jedynie gdy brakuje mi zabijania i mam ochotę udać się na polowanie. - odparłam ze złośliwym uśmieszkiem, a demonica pokręciła pokonana głową i ciężko westchnęła. - Sorka, Sheila, ale ja nie jestem sukkubem. W przeciwieństwie do was nienawidzę strojenia się i robienia z siebie pięknotki.

- Jakbyś musiała. - roześmiała się z kpiną blondynka i podszedłszy do barku, nalała do szklanek jakiegoś gęstego napoju, przypominającego konsystencją syrop. Wzięła jedną z nich i upiła z niej trochę, dając mi znać ręką bym też sobie trochę łyknęła. - Wiesz Sab, normalnie nie zgodziłabym się na taką głupotę, która jest tak właściwie podpisaniem na siebie wyroku śmierci, ale ze względu na to, że jesteś moją przyjaciółką i wiele razy wyciągnęłaś mnie z opresji, to zgadzam się. Spróbuję rozkochać w sobie syna Gabriela. Jednak nie gwarantuję, że mi się uda.

- Uda, przecież jesteś ekspertką w dziedzinie kuszenia, czyż nie? - mrugnęłam do niej i pociągnęłam sporego łyka z drugiej szklanki, orientując się, że nie było to nic innego, jak po prostu krew. Nic dziwnego, tutaj nie mieli tak dobrego alkoholu jak na Ziemi. - Jakieś jeszcze pytania?

- Jedno. Jest chociaż ładny? - w momencie gdy to powiedziała, jej aura nasiliła się i nabrała fioletowej barwy, co świadczyło o nasileniu się jej mocy uwodzicielki. Piękną twarz dziewczyny przyozdobił ponętny uśmiech, a oczy rozbłysły jasno, kiedy natura sukkuba dała o sobie znać. - I skąd pewność, że moje umiejętności na niego zadziałają?

- Mówiłam już, jeśli będzie odporny na twoje zaklęcia, to zastosuj po prostu kobiecy urok. - powtórzyłam znudzonym głosem i oparłam się o ladę, mieszając okrężnymi ruchami krew w szklance. - Poza tym to anioł, Sheila. Niebiańska istota. A one słyną ze swojej urody.

- Od jednego do dziesięciu na ile byś go oceniła? - spytała z zamyśleniem, przez co zarobiła ode mnie ostrym spojrzeniem. - No co? Tylko pytam. Wolę mieć pewność, że nie zeswatasz mnie z jakimś brzydalem.

- Nie chcę was wyswatać, tylko zemścić się na nim raz na zawsze. Nie każę ci się zakochiwać. - zauważyłam oschle, coraz bardzie zirytowana tą rozmową, lecz przyjaciółka najwyraźniej niezbyt przejęła się nieprzyjemnym tonem, jakim się odezwałam. - To proste. Przybywasz na Ziemię, uwodzisz go, rozkochujesz, a potem porzucasz, przez co aniołek ma złamane serce i daje mi święty spokój. Jasne?

- A jeśli się w nim zakocham? - dopytywała z upartością, na co nie wytrzymałam i odstawiwszy szklankę na blacie, znów zgromiłam blondynkę wzrokiem i ostrzegawczo zaatakowałam moją aurą, czym się jednak niezbyt przejęła. - Sab, gwarantujesz mi, że ten cały Astriel nic mi nie zrobi i mnie w sobie nie rozkocha? Nie chcę skończyć zabujana w wysłanniku Nieba.

- Jesteś sukkubem. Ciebie nie da się tak łatwo rozkochać. - warknęłam i zapłonąwszy błękitnym płomieniem, przeszłam na środek salonu, tworząc portal do wymiaru śmiertelników. - Idziesz?

- Mam co do tego złe przeczucia. - dosłyszałam jeszcze jak Sheila mamrocze cicho pod nosem, lecz nie zwróciwszy na to większej uwagi, uśmiechnęłam się drapieżnie i przeszłam przez ognisty wir.

Jeden anioł z głowy. Pozostała jeszcze Lilianna do wyeliminowania i zakończenie sprawy z Aidenem. Łatwizna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro