Rozdział 41
- Coś ty zrobił?! - wrzasnęłam na anioła, który z pełnym satysfakcji uśmiechem na twarzy wyjął ostrze miecza z martwego już wilkołaka, którego ciało powoli zaczęło zamieniać się w pył. - Kurwa, zabiłeś go!
- Ta, trochę za długo trwała wasza rozmowa i znudziłem się. - As wzruszył ramionami oraz uśmiechnął się prześmiewczo, po czym jego broń zamieniła się w świetliste smugi, które następnie wsunęły się pod rękaw kurtki chłopaka. Pewnie ramiona ptaszka tak jak moje były poznaczone tatuażami.
- Zabiję cię. - wymamrotałam pod nosem, z rosnącym gniewem wpatrując się w zwłoki demona. - Zabiję cię, słyszysz?!
Moc wybuchła mi w żyłach i moja aura się wzmocniła, a przeniósłszy uwagę na zdezorientowanego anioła, silnie nią w niego uderzyłam. Brunet raczej nie spodziewał się ataku z mojej strony, bo w chwili gdy demoniczna energia uderzyła w niego, to aż zrobił krok do tyłu sycząc cicho od zadanego mu ciosu, choć wytrwale się we mnie wpatrywał prawie wcale nie zareagowawszy. Czując zalewającą mnie wściekłość przestałam się hamować i skoczyłam ku Asowi, przygotowawszy już pazury by rozszarpać mu nimi gardło i nie przestając otumaniać go mą aurą, jednak anioł zdążył się już otoczyć swoją.
- Zamordowałeś mi świadka, debilu! - minęłam o parę milimetrów gardło srebrnookiego, bo niestety ten w ostatniej chwili zdążył zrobić unik, lecz irytacja na to co zrobił dała mi takiego kopa adrenaliny, że w ułamku sekundy okręciłam się na pięcie i ponownie zaatakowałam. - To był buntownik! Mógł mi dostarczyć przydatnych informacji!
- Sab! - nieoczekiwanie As złapał mnie za nadgarstek, na co z niepokojem zauważyłam, że mój dotyk nie przysparzał mu żadnego cierpienia, kiedy to mnie zaczęła palić skóra w miejscu gdzie mnie trzymał. Warknęłam gardłowo, jak jeszcze parę minut wcześniej robił to wilkołak i szarpnęłam się, lecz nic to nie dało. - Sabriela, uspokój się!
- Astriel, zabiłeś mi świadka, rozumiesz?! - krzyknęłam uparcie się szarpiąc, a gdy anioł nie zwolnił uścisku, spojrzałam moimi roziskrzonymi złością oczami w jego.
Dopiero teraz zauważyłam zirytowanie aniołka moim zachowaniem, choć i tak miał szczęście, że jeszcze nie użyłam pełni moich możliwości. Aktualnie byłam wystarczająco wściekła, by odrzucić go dobre pięć metrów dalej, tyle że jakiś cichy głos szeptał mi, że to byłoby równoznaczne z zerwaniem naszego sojuszu. I szlag trafiłby cały mój plan zdobycia zaufania Astriela i pozbycie się go.
- Sabriela. - powtórzył, a jego oczy ostrzegawczo zabłyszczały metalicznym błyskiem, co tylko wkurzyło mnie jeszcze bardziej. Dodatkowo piekący ból nadgarstka rozprzestrzeniał mi się wzdłuż ręki, zaś moja moc wariowała, chcąc pokazać ptaszkowi kto tu rządzi.
- To był buntownik! - nie wytrzymałam i impulsywnie, jak typowa kobieta, kopnęłam bruneta w piszczel, co nic nie wskórało, a zaledwie rozbawiło Asa.
Anioł przewrócił oczami i nim zdążyłam zareagować, chwyciwszy nie za drugą rękę przyciągnął do siebie i zamknął w swego rodzaju pułapce, pozostawiając mi tylko możliwość szarpania się i kopania. W ostateczności gryzienia. Jego potężna aura natarła na mnie i dobrze, że byłam tak wnerwiona, bo pewnie w normalnych okolicznościach upadłabym wręcz na kolana od jej intensywności. A tak, to tylko obroniłam się i oddałam cios, choć obydwoje doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że ta nasza przepychanka nic nie da. Byliśmy dla siebie zbyt potężni i zbyt doświadczeni w boju, byśmy mogli pozwolić się skrzywdzić przeciwnikowi.
- Sab, uspokój się. - powtórzył łagodniejszym głosem, a jego energia nagle się cofnęła. Już chciałam skorzystać z okazji i zyskać choćby chwilową przewagę nad brunetem, tyle że popełniłam jeden błąd. Ponownie spojrzałam mu prosto w oczy. A widząc ich czyste srebro, natychmiast znieruchomiałam. - Uspokój się.
Jedna z umiejętności aniołów. Gdy krzyżowało się z nimi spojrzenia, to potrafiły wpłynąć na emocje rozmówcy. Nie raz słyszałam o sytuacjach, gdzie jakiś demon w konfrontacji z ptaszyskiem nie miał się na baczności i pozwolił przejąć nad sobą emocjonalną kontrolę. Wtedy śmierć tego mieszkańca Piekła była pewnikiem, bo najczęściej aniołek kazał mu się uspokoić, tak jak teraz mi Astriel i kiedy miał już pewność, że demon nic mu nie zrobi, zadawał cios ostateczny. Co prawda dotychczas takie coś jeszcze nigdy mi się nie przytrafiło i sądziłam, że ta anielska umiejętność była tylko plotką. Najwyraźniej myliłam się. Cholera.
Złość natychmiast ze mnie uleciała, za to przyjemne uczucie spokoju i odprężenia opanowało mnie całą, pozwalając mi się rozluźnić. Magia i iskry przepływające przez moje żyły uspokoiły się i pozostały we względnym uśpieniu, za to aura wycofała się i przestała atakować bruneta. A ja jedyne co mogłam zrobić to wpatrywać się w nietypowe oczy anioła, przeklinając w myślach urodę tych istot.
- Już? - melodyjny głos Astriela wyrwał mnie wreszcie z tego dziwnego transu, w jaki udało mu się mnie wpędzić, a gdy tylko prychnęłam pod nosem, chłopak poluźnił uściski na moich rękach, choć nadal ich nie puścił. - A teraz powiedz mi może o co chodzi z tymi buntownikami, okej?
- Nie powinno cię to obchodzić. - mruknęłam i oderwawszy wzrok od jego pięknych tęczówek, zerknęłam na moje nadgarstki. Zauważyłam, jak znad dłoni aniołka unosi się złotawe światło, a As dostrzegłszy pewnie, że się im przyglądałam, puścił mnie. - Co zrobiłeś?
- Mój dotyk cię rani. Ale jednocześnie potrafię uleczać. - wreszcie się ode mnie odsunął, a gdy cofnął się i z powrotem uniosłam na niego spojrzenie, ujrzałam jak przyglądał mi się z zaciekawieniem. - Słyszałem o buncie w Piekle. Możesz powiedzieć o co chodzi?
- O nic takiego. Nie powinieneś się tym interesować. - splotłam ręce na piersiach starając się zignorować mrowienie spowodowane dotykiem anioła, lecz czując na sobie jego wyczekujący wzrok, zacisnęłam usta w wąską linię. - Naprawdę nie mogę. I tak do niczego ci się to nie przyda. Chyba.
- Jesteś rozkojarzona, twoja uwaga jest skupiona nie na pladze, a na buncie i po prostu zaczyna mnie już to trochę denerwować, Sab. Śmiertelnicy i ich bezpieczeństwo powinno być dla ciebie priorytetem, i mniejsza z tym, że jesteś demonem. Dostałaś misję uporania sobie ze źródłem samobójstw, a jest to równoznaczne z pilnowaniem tego potwora by nie wywoływał większego chaosu niż już jest. Czyli musisz także pilnować ludzi. - zaczął prawić te swoje mądrości, ale ja tylko parsknęłam śmiechem i odwróciłam głowę od postaci bruneta.
- Mam inne sprawy na głowie i należy do nich również bunt w Podziemiu. - odszczeknęłam się przeszywając anioła wzrokiem, choć i tak ten nic sobie z tego nie zrobił. - Nie mogę ci o tym powiedzieć. Zresztą, skąd mam wiedzieć, czy nie użyjesz tego przeciwko nam, mieszkańcom Piekła, co?
- Sab, wymagasz ode mnie zaufania, mimo że sama nie potrafisz mi zaufać? Gdzie tu jest w takim razie sens? - zauważył zirytowany i zrobiwszy krok ku mnie, pokręcił głową. - Myślisz, że poprosisz mnie o zaufanie i tyle wystarczy? To tak nie działa, Sabrielo. Musisz mi udowodnić, że aktualnie nie jesteś moim wrogiem. Ty także musisz obdarzyć mnie zaufaniem.
- Astriel, my JESTEŚMY wrogami. Pomimo tego, że współpracujemy. I zawsze nimi będziemy, choćby nie wiem co. - odparłam oschle, zaś chłopak tylko zacisnął dłonie w pięści krzywiąc się. - Nie potrafię ci zaufać.
- Więc jaki sens ma nasz sojusz? Skoro jesteśmy wrogami, to niech tak pozostanie i nie próbujmy tego na siłę zmieniać. - za aniołem pojawiły się jego skrzydła, które lekko się rozłożyły przygotowując do lotu. - Ostatnia szansa. Powiesz mi o co chodzi z buntownikami, czy możemy dać sobie spokój ze współpracą i wreszcie zacząć traktować jak powietrze?
- Asie... - zaczęłam, jednak widziałam, że ptaszek był już na granicy wytrzymania. Na jego twarzy nie malowała się żadna emocja oprócz zniecierpliwienia, a ja nadal nie byłam pewna co zrobić.
- Twój wybór. - przerwał mi beznamiętnym tonem, uparcie skanując mnie wzrokiem.
Przygryzłam dolną wargę i spuściłam wzrok, nie wiedząc jak postąpić. Z jednej strony koniecznie chciałam utrzymać sojusz i zyskać jego zaufanie, by później strącić syna Gabriela do Piekła, lecz jeśli ceną tego było zaufanie mu... Kurwa, nie byłam aż tak pojebana, by bez problemu zdradzić ojca i powiedzieć aniołowi co się wyprawiało w Podziemiu. Biorąc pod uwagę, że As był najlepszym żołnierzem Nieba, to wyjawienie mu tego było jak wykopanie sobie grobu. Kto wie, czy czasem nie poleciałby za chwilę do archaniołów i im wszystkiego nie zdradził. Ja pierdole, chyba jeszcze nigdy nie miałam takiego dylematu.
- Sab? - głos aniołka wyrwał mnie z zamyślenia. Odetchnęłam głęboko i nie mogąc uwierzyć, że to robię, przytaknęłam niechętnie głową.
- Niech będzie. Powiem ci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro