Rozdział 13
- Gratuluję awansu, złotko! - wykrzyknęłam z szerokim uśmiechem, gdy Lilianna dołączyła do mnie i Astriela przychodząc do kawiarenki. - Muszę przyznać, nie doceniłam cię.
- Jakiego awansu? - chłopak zmarszczył brwi przyglądając mi się uważnie i przesunął się w bok, robiąc miejsce swojej siostrze. - Coś ty znowu wymyśliła?
- Nic. Po prostu Lil awansowała w moich oczach z bezmózgiej blondyny na blondynę-debilkę. - wyjaśniłam z drwiącym uśmieszkiem, po czym nachyliłam się ku anielicy i dodałam. - Myślałam, że będziesz zupełnie bezużyteczna. Myliłam się. Jesteś jednak zwyczajnie bezużyteczna.
- A co za różnica? - zapytała zdezorientowana dziewczyna trąc czoło i założyła nogę na nogę jeszcze bardziej eksponując swoje długie nogi, których nie zasłaniała krótka spódniczka.
- Cóż, teraz masz mózg, którego po prostu nie używasz przez chorobę deblizmu oraz nadal jesteś bezużyteczna, aczkolwiek czasem okazujesz się być przydatna. - wzruszyłam ramionami, z powrotem oparłam się o fotel i przeciągnęłam się, strzykając palcami. - Nieważne. Po prostu trzymaj tak dalej, a może zmienię moje nastawienie do ciebie.
- Wiesz, gdyby te "gratulacje" wyszłyby z ust kogoś innego, to nawet bym podziękowała. Ale ze względu na to, że to ty je wypowiedziałaś, to... - podniosła ręce w geście bezradności, czym chwilowo zbiła mnie z tropu. No nie wierzę, idiotka potrafiła mi się postawić? Może nie była taką ofermą jak myślałam. - A teraz weźmy się za to, po co tu jesteśmy.
- Pazur. - włączył się As, który jak na razie tylko nam się przysłuchiwał z widocznym rozbawieniem i położył na ladzie przedmiot czarny jak obsydian. - Mamy pierwszy trop. Co dalej?
- Powinniśmy zbadać miejsce gdzie go znaleźliście i poszukać więcej śladów. Może udałoby nam się po prostu wytropić demona. - zauważyłam i z zainteresowaniem sięgnęłam po znalezisko. - Wiesz gdzie to znalazłaś, prawda złotko? - zerknęłam na Liliannę, która pod wyczekującym spojrzeniem brata zarumieniła się lekko.
- Tak właściwie... nie wiem. - przyznała z zawstydzeniem, przez co spiorunowałam ją wzrokiem. Kurwa, że jak?! - Ja... leciałam po prostu nad lasem i zobaczyłam coś błyszczącego. Byłam ciekawa co to, więc wylądowałam, a gdy się okazało, że to pazur, od razu poleciałam z nim do Astriela.
- Nie popatrzyłaś nawet gdzie byłaś? - zapytał ją zirytowany brunet zaciskając ręce w pięści, a jego oczy zalśniły groźnie. - Ty sobie chyba żarty robisz!
- Przepraszam. - wymruczała pod nosem anielica i spuściła głowę, ukrywając się za zasłoną swoich blond włosów.
- Właśnie cofnęłaś swój awans. - oświadczyłam beznamiętnym tonem, starając się zapanować nad budzącą się żądzą krwi.
Ja pierdole! Jak można było być takim debilem i nawet się nie rozejrzeć?! Chociażby ze względów na ryzyko jakiegoś niebezpieczeństwa! Kurwa, gdyby demon jej coś zrobił to ostatecznie ja bym miała przejebane u Astriela, że niby mam jakąś tam władzę nad tym pierdolonym stworem i zmusiłam go by zrobił coś Lil. Nie wspominając, że Gabryś też pewnie by się nieźle wkurwił, gdyby jego córeczce coś się stało i kto wie, czy czasem sam by tu nie przybył. Pieprzone anioły! Cały czas nic nie robią tylko komplikują życie! Na czele z Bogiem!
- To co teraz? - As skupił swą uwagę na mnie, a ja odetchnęłam głęboko chcąc się uspokoić. No właśnie, co teraz?
- Najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu wyruszyć do lasu i poszukać tropów na własną rękę. BEZ Lilianny. - posłałam anielicy ostre spojrzenie, pod którego ciężarem się skuliła. - Pazur sam powinien wyczuć jakiś ślad swojego właściciela i zacząć drżeć w pobliżu... czegokolwiek znajomego. - poinformowałam anioła i odstawiłam wciąż trzymany szpon na stolik. - Powinien, ale tego nie zrobi, bo go zanieczyściliście, idioci.
- Słucham? Nic z nim nie robiliśmy! Przyleciałem prosto do ciebie! - oburzył się As i aż się podniósł z miejsca, utkwiwszy we mnie swoje srebrne tęczówki błyszczące metalicznym blaskiem. - Choć nawet nie powinienem się z tobą zadawać!
- Dotknąłeś go! Tyle wystarczyło. - syknęłam na niego i siłą woli zmusiłam się by zachować względny spokój. - Widzisz te złote wzory? - uniosłam szpon, którego głęboką czerń szpeciły lśniące linie. - Wcześniej ich nie było. Ukazały się w momencie, gdy Lil go dotknęła i skaziła swą anielską aurą. A gdy ty jeszcze dowaliłeś swoją, to już koniec. W ogóle nie będzie reagował na obecność swojego właściciela.
- A skąd mieliśmy wiedzieć, że nie możemy go dotykać? - fuknął na mnie, lecz zauważywszy, że śmiertelnicy zaczęli nam się ciekawsko przyglądać, z powrotem usiadł na fotelu. - Kurna, nie da się go jakoś oczyścić?
- Oczywiście, że się da. - prychnęłam, przewracając oczami. - Ale w tym celu potrzeba chociażby trzech demonów, które swoją aurą stłamszą waszą.
- Trzech? Nie wystarczy jeden, a potężny? - wtrąciła się blondynka, jednak w momencie gdy przeszyliśmy ją wzrokiem z Astrielem, umilkła. - Sabriela jest potężna.
- Wy też, bachory Gabriela. - przypomniałam im, po czym z ciężkim westchnięciem splotłam ręce i oparłam się nimi o stół. - Macie szczęście, znam dwóch debili, którzy nam pomogą. - na twarz wstąpił mi kpiący uśmiech, gdy wyobraziłam sobie reakcję Callysa na widok ptaszków.
- Ten uśmiech mi się nie podoba. - bąknął cicho As, lecz i tak to usłyszałam.
- Po prostu nie przepadają za mną. Uważają, że za bardzo się rządzę. - wzruszyłam obojętnie ramionami i schowałam pazur naszego cholernego demona do kieszeni kurtki, upewniając się dodatkowo czy był tam aby na pewno bezpieczny.
- A nie? - parsknął śmiechem brunet i splótł ręce za karkiem. Gdy posłałam mu zirytowane spojrzenie, jego oczy rozbłysły na chwilę jasno, a drwiący półuśmieszek ozdobił usta.
- Ty chyba nie znasz mojego brata. - odparowałam ze złośliwością. - Z Rothem byś się już nie dogadał. Doceniaj, że zgodziłam się na współpracę. - następnie podniosłam się i stanęłam obok stolika, mając zamiar zaraz wyjść z kawiarni.
- Dziękuję za łaskę, Wasza Piekielna Wysokość. - odszczeknął mi się chłopak, a wtedy ukryte w kieszeniach kurtki ręce zacisnęłam w pięści. Zmrużyłam ostrzegawczo oczy i tyle wystarczyło, by sprowadzić na anioła niepokój. Astriel drgnął nerwowo na krześle, lecz nie odezwał się ani słowem więcej.
- Dzisiaj, o ósmej, u mnie. Wiesz gdzie mieszkam, aniołku. - poleciłam im oschłym tonem. - I ubierzcie się jak na imprezę. Heret i Callys pracują w klubie, więc może się trochę zabawicie, gdy ja i reszta będziemy po was naprawiać to, co spieprzyliście.
- A co ja mam niby założyć do klubu? - mruknęła przygnębiona Lilianna, a gdy zmierzyłam ją uważnie od stóp do głów, nie mogłam się powstrzymać od roześmiania się.
- Ubierz się jak jesteś. Już i tak robisz za kolejną dziwkę w tym mieście przez taki strój. I przy okazji ostrzegam, uważaj na to co przy mnie mówisz. Już ostatnio cztery zdziry załatwiłam, bo nie umiały trzymać języka za zębami. - powiedziałam uszczypliwie i odwróciwszy się na pięcie, ruszyłam do wyjścia, słysząc jeszcze za plecami pomruk rozdrażnionego Asa.
Anioły w klubie prowadzonym przez demony. Oj, zapowiadał się ciekawy wieczór. I to jak diabli. Ech, oby tylko wszystko poszło zgodnie z planem. Nie miałam najmniejszego zamiaru spędzać z ptaszkami więcej czasu niż to było konieczne. Ani z Heretem i Callysem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro