1. Pobudka
Wielki powrót?! Hehehehe... tak jakby, ale będzie to pewne dopiero wtedy, kiedy wypowiecie się na temat pierwszego rozdziału kontynuacji Kości Policzkowych.
CZERWIEC
Sobota
Sobotnie popołudnie ciągnęło się leniwie jak syrop klonowy po naleśnikach, które Kacper wnosił właśnie do naszej sypialni. Podał mi talerz i wskoczył pod śnieżnobiałą kołdrę. Na laptopie oglądaliśmy serial, a nasz kot gniótł mi klatkę piersiową. Blondyn widząc, że utrudnia mi on jedzenie natychmiast zrzucił go z łóżka i dał kotu do zrozumienia, że nie jest teraz mile widziany, co szczerze mnie rozbawiło.
- Zaraz ty też wylądujesz na podłodze! - Kacper w jednej chwili skoczył na mnie i zaczął łaskotać, co było jego tajną bronią.
- Przestań! - błagałem przez łzy śmiechu nie kontrolując ruchów mego ciała podczas gdy dotykały je jego silne ręce. Drzwi do naszego pokoju były na szczęście zamknięte, bo Kacper nie miał zamiaru poprzestać na łaskotaniu. Spełniła się też jego groźba, bo po chwili bezboleśnie strącił mnie na podłogę i zaraz po tym mocno do niej przycisnął ciężarem swego umięśnionego ciała. - To bolało! - zaśmiałem się.
- Zaraz zaboli jeszcze bardziej, księżniczko - zażartował co jak zwykle mu wyszło.
Kiedy jego duże, soczyste usta zasysały się na mojej szyi, moje ręce błądziły po jego plecach, a ostatecznie wylądowały pod bokserkami ściskając jego krągły tyłek. Czułem jak jego ciepły oddech z karku przenosił się na moją klatkę piersiową. Westchnąłem z rozkoszy, kiedy ten tak czule obchodził się ze mną. Czułem jak moje ciało z każdym jego pocałunkiem co raz bardziej go pragnie. Chciałem poczuć się z Kacprem jednością, chciałem tak bardzo poczuć go w sobie. Jego i tylko jego, miłość mojego życia, najcudowniejszą, a zarazem najseksowniejszą osobę jaka istniała.
Kacper nawet nie wiem kiedy rozbroił mnie z bokserek i zacisnął usta na moim przyrodzeniu. Odgiąłem głowę do tyłu i mimo, że nie widziałem mojego kochanka dobrze wiedziałem, że jego piękne oczy utkwione są we mnie. Zawsze były skupione na mojej twarzy tak bardzo jak jego usta na moim członku. Rozkoszowałem się każdą chwilą kiedy ten tak doskonale się mną zajmował jednocześnie nie zapominając o tym, żeby sprawić mu jak najwięcej przyjemności.
Powieki robiły mi się ciężkie kiedy Kacper tak świetnie bawił się moją męskością, a na policzkach malowały coraz wyraźniejsze rumieńce. Z trudnością utrzymywałem ciszę, którą lepiej było zachować przez wzgląd na jego rodziców. Byłem już o włos od osiągnięcia szczytu, kiedy ten nagle zatrzymał wszystko i nie pozwolił mi na ostateczną satysfakcję. Byłem szczerze zdziwiony, ale jakże zadowolony, kiedy pokazał mi jak doskonale mnie zna. Zaraz po tym zawstydziłem się, ponieważ wątpię, czy sam potrafiłbym uchwycić u niego ten moment. Kacper nie dokańczając poprzedniej czynności wsunął ręce pod moje uda i uniósł je w górę, a następnie całym sobą przycisnął do mnie. Jego język między moimi pośladkami sprawdzał się lepiej niż jakikolwiek lubrykant. Chłopak powoli i z chirurgiczną precyzją oraz niesamowitym pożądaniem w oczach wszedł we mnie.
Przy nim nie było mowy o bólu. Była tylko czysta przyjemność i stuprocentowa satysfakcja. Nachylił się do mnie i docisnął maksymalnie swoje biodra do mojego tyłka, a ja ścisnąłem jego pośladki. Ręce zatopił i zacisnął w moich przydługich, kasztanowych włosach, a język schował w moim gardle. Wtedy już nie mogłem powstrzymać swojego zachwytu, ciężko oddychałem i w miarę głośno jęczałem po chwili zresztą razem z moim chłopakiem. Kacper rozkręcał się co raz bardziej, a ja starałem się dać mu jak najwięcej przyjemności.
Kiedy był już u szczytu położył rękę na moim przyrodzeniu i zaraz po tym jak poczułem znajome ciepło wypełniające mnie od wewnątrz z mojego członka wypłynęła sperma, której Kacper nie pozwolił się zmarnować. Leżeliśmy nago, na łyżeczkę, okryci cienkim kocem na podłodze z kotem tulącym się do naszych stóp. Kacper ciężko wzdychał i przygryzał moje ucho, a ja tuliłem się w jego silne ramiona. Tak właśnie uczciliśmy pierwszy dzień wakacji - pomyślałem i zasnąłem.
Obudziłem się jakieś dwie godziny później. Kacpra nie było w pokoju. Postawiłem bose stopy na podłodze z białych desek, przeszedłem przez pokój, przeglądnąłem w lustrze, a po nałożeniu na siebie białej długiej koszulki i szarych spodenek w których jak twierdził mój chłopak moja pupcia wyglądała na jeszcze lepszą niż była naprawdę wyszedłem z pokoju. W salonie Kacper z rodzicami jedli kolację. Zniknąłem na chwilę w łazience, a zaraz po tym dołączyłem do nich.
- Jak się spało? - Zaśmiał się Kacper, a ja myślałem, że spłonę jak moje policzki w tym momencie.
- Jak widać lepiej niż Tobie. - Chłopak cmoknął mnie w głowę, a jego mama uśmiechnęła się szczerze. Była wspaniałą kobietą, świetną matką i chyba równie dobrą żoną, bo nie pamiętam kiedy ostatnio toczyła jakiś poważniejszy spór ze swoim mężem. Była wysoką, wyższą od taty Kacpra i niemalże tak wysoką jak on sam blondynką. Jej brązowe oczy w każdym spojrzeniu dawały tyle ciepła, że nie można było się jej oprzeć. Była też osobą szalenie ambitną i wymagającą, lecz to tylko działało na jej korzyść, bo dzięki temu nie była uosobieniem słodkiej landryny.
Ojciec mojego chłopaka był z lekka bardziej formalny i zdecydowanie mniej ekspresywny. Uwielbiał sam rozkoszować się swoimi emocjami i zazwyczaj ograniczał się do ledwo widocznych i trudnych do odczytania gestów, oraz lakonicznych wypowiedzi. Jemu zdecydowanie trudniej było przyjąć fakt, że jego syn jest gejem i to, że ponad wszystko pragnie, aby zamieszkał z nim jego 17letni chłopak. Ponad wszystko jednak ceniłem w nim niezawodne poczucie humoru, które dawało o sobie znać w najbardziej stosownych do tego momentach, a jego riposty czy aforyzmy zawsze trafiały w sedno.
Śmiało mogę stwierdzić, że mój chłopak, który właśnie w tej jak dzieciak położył potajemnie swoją dłoń na moim kolanie, był połączeniem najlepszych cech swoich rodziców ze szczyptą czegoś za co tak bardzo go kochałem. Po wspólnie zjedzonej obiadokolacji wróciliśmy do pokoju. Chciałem zabrać coś z biurka, ale nie zdążyłem nawet się odwrócić, bo Kacper rzucił mnie na łóżko i zaczął całować jak szalony.
- No już już, spokojnie... - zaśmiałem się i cmoknąłem go w nos.
- Może księżniczka ma ochotę na rundę drugą? - uśmiechnął się tak uwodzicielsko, że niezdolny byłem mu się oprzeć. Tym razem jednak przezwyciężyłem się i trochę popsułem mu krzyki.
- Księżniczka chce dziś wieczorem coś porobić. - celowo przygryzłem wargę.
- Książę jej już nie wystarcza? - Kacper naprawdę miał ochotę na powtórkę, ale ja jeszcze bardziej chciałem gdzieś wyjść, bo ostatnio naprawdę mnóstwo czasu spędzaliśmy w łóżku.
- Wyrwijmy się. Dawno nigdzie nie wyjeżdżaliśmy... - zaproponowałem.
- Moja księżniczka nie ma ochoty na leniuchowanie w łóżku, pieszczoty i seriale? Nie wierzę! - Chłopak nosem zmierzwił moje włosy, a ja chwyciłem jego ostrą szczękę i pocałowałem.
- To jak masz jakiś pomysł? - wyciągnąłem się na łóżku i przejechałem palcem po jego ładnie umięśnionej ręce.
- Okej. Pakuj się. - rzucił, zeskoczył z łóżka, wyjął z niego największą walizkę i położył na łóżku.
- Że co? - zdziwiłem się, ale idea mi się podobała
- Wsiadamy w samochód i jedziemy na wieś. - Byłem zszokowany i podekscytowany jednocześnie. Tak jak powiedział tak zrobiliśmy. Niecałą godzinę później wraz z leniwie zachodzącym słońcem opuszczaliśmy miasto. Nie miałem pojęcia gdzie jedziemy, ale wypoczynek na łonie natury od dawna mi się marzył.
Tylko ja, Kacper i hektary kwiecistych łąk, potężnych lasów, kilometry bystrych rzek i jakaś przytulna drewniana chatka. Obudziłem się po jakimś czasie i leniwie lustrując po wnętrzu samochodu zawiesiłem wzrok na blondynie. Niestrudzony, skupiony na jeździe trzymał rękę na kierownicy i słuchał swojej ulubionej artystki - Lany Del Rey. I to ulubionej przez duże U, to jak Kacper potrafił śpiewać Summertime Sadness albo szeptać mi do słów tekst piosenki Young and Beautiful, było niesamowicie urocze.
- Moja księżniczka się obudziła? - pokiwałem głową sennie.
- Daleko jeszcze? - zapytałem i ziewnąłem.
- Nie, za jakieś pół godziny będziemy, bo naprawdę długo spałeś leniu jeden.
- Spadaj.
- Oj grzeczniej.
- Księżniczkom wolno.
- No niby tak, ale tych księżniczek nikt nie budzi z wiecznego snu kochanie, ani ich bestie nie zmieniają się w książąt. - słowa Kacpra choć mówione żartem wyrwały mnie z równowagi. Przypomniałem sobie wtedy największy koszmar w moim życiu.
Najstraszniejsza była jego realizm, długość i szczegółowość z jaką cały czas go pamiętałem. Wszystkie inne sny nawet zaraz po przebudzeniu potrafiły się rozmazać do tego stopnia, że nic z nich nie wiedzieliśmy, ale nie w tym przypadku. Tu pamiętałem wszystko, każdy ruch, gest, cień, postać, imię. A jeśli na jakiś czas zapominałem to mały urywek tego koszmaru powracał w kolejnych snach. Zawsze były niezwykle realistyczne i bardzo intensywne. Ale całość przyśniła mi się na szczęście tylko raz i miejmy nadzieję, że nigdy więcej nie przyśni.
- Ey kochanie, ja żartowałem, nie ma się o co obrażać -Kacper sprowadził mnie na ziemię kładąc wolną rękę na moim udzie.
- Nie, ja wcale nie... przestań - Nie potrafiłem się wysłowić. Kacper ułożył usta w prostą, cienką linię i skupił się znów na drodze.
- Znowu przypomniał Ci się ten sen? - zapytał po chwili ciężko, przyciszonym głosem.
- Tak. - odparłem, a ten popatrzył na mnie litościwie. Na tym skończyliśmy rozmowę, bo Kacper dobrze wiedział, że lepiej nie drapać tych brzydkich ran.
- Jesteśmy na miejscu! - oznajmił po jakimś czasie. Wyszedłem z samochodu otulony ponczem i poszedłem za nim w stronę domku. Okolica była piękna. Domek znajdował się jakieś trzysta metrów od wioski, a do tego zaraz za nim rozciągał się malowniczy las. Nie daleko, bo zaledwie kilka łąk od niego znajdowała się rzeka, którą nawet chwilami dało się usłyszeć.
- Jak tu pięknie! - dosłownie skoczyłem na Kacperka i pocałowałem go naprawdę czule. Ten rzucił walizki, żebym z niego nie spadł i trzymał mnie za pośladki.
- Wchodźmy do domu, chyba, że chcesz dalej robić sex taśmę dla zwierząt i innych leśnych przybłęd. - Zażartował Kacper, postawił mnie na ziemi i razem z walizką ruszył w stronę chatki. Domek był mały, ale bardzo ładny, rzucony między łąkami, a lasami kawałek od miasta dawał bajeczne wrażenie.
Weszliśmy do środka. Było ładnie, przytulnie i skromnie, ale nie brakowało niczego. wchodząc do środka stało się w salonie, przedzielonym od kuchni po prawej jedynie wyspą. Na przeciwko drzwi wejściowych były drzwi do łazienki, a w lewym kącie obszernego pomieszczenia małe schody na górę. Lewą ścianę zajmował telewizor, a przed nim stała jasna kanapa zarzucona wzorzystym kocem świetnie komponującym się z dwoma dywanami przykrywającymi salonową podłogę. Okna okryte były granatowymi zasłonami, a światło w pomieszczeniu dawał żyrandol składający się z trzech ozdobnych żarówek. Pod stolikiem kawowym leżały gazety i książki, w kącie stał bardzo dużych rozmiarów fotel, a na ścianie obok drzwi do łazienki wisiało rodzinne zdjęcie Kacpra.
Kuchnia była mała lecz dobrze wyposażona. Jasna dzięki białym płytkom na podłodze i ścianach, które były tak doskonale dobrane i ułożone, że wcale nie gryzły się z drewnem dominującym w pozostałej części domu. Meble w kolorze kawy z mlekiem były z lekka przykurzone, a między nimi znajdowało się małe okienko z którego widzieliśmy drogę i auto. Oglądałem wszystko z dziecięcą ciekawością, do momentu, aż zorientowałem się, że jestem bacznie i z ogromnym zaciekawieniem obserwowany przez blondyna siedzącego we wcześniej wspomnianym ogromnym fotelu.
- Kacper! - oburzyłem się.
- Tak Domisiu? - zaśmiał się.
- Przestań się tak na mnie patrzeć.
- Ale ja uwielbiam na Ciebie patrzeć kochanie. - odpowiedział elokwentnie. - Chodźmy na górę.
Wyszliśmy po małych schodach na górę, którą zajmował wąski korytarz, drzwi po prawej i lewej oraz mały stoliczek pod oknem w jego końcu.
- Na prawo jest sypialnia moich rodziców, jest większa i bardziej słoneczna, ale dzisiejszą noc spędzimy w moim pokoju.
- Dlaczego? - wszedłem do pokoju, a Kacper zamknął za mną drzwi.
Był w nim regał z książkami, na ścianie wisiała gitara, a pod nią stał niewielki stolik. Na lewo znajdowało się dużych rozmiarów łóżko, które Kacper po chwili zaścielił błękitną pościelą. Na regałach było też mnóstwo płyt z muzyką i filmami, a kiedy baczniej się jej przyjrzałem znalazłem nawet kilka winyli, a na dolnych półkach kasety VHS z bajkami. To było naprawdę przeurocze. Do sufitu w miejscu gdzie było łóżko przyczepiona była wielka mapa okolicy.
- Czemu akurat tu chcesz dziś spać? - Zapytałem i zacząłem się rozbierać. Kacper usiadł na rogu łóżka zaraz przede mną i kiedy ściągałem T-shirt całował mnie po brzuchu.
- A no wiesz. To mój dawny pokój, pierwsze zbereźne myśli, pierwsze marzenia, sny... - chłopak zsuwał powoli ze mnie ostatnią część garderoby, czyli bokserki.
- Perwersyjnie. - roześmiałem się i rzuciłem na łóżko.
- No co...
- Nic, nic.
- Dominik...
- Podoba mi się. - Było kilka minut po drugiej w nocy, a my już prawie spaliśmy, kiedy z łóżka zerwał nas dźwięk tłuczonego szkła. Kacper wyskoczył z łóżka jak poparzony i ledwo nałożywszy na siebie bokserki był już na dole.
- Śmierć pedałom! - krzyczały jakieś trzy typki stojące na drodze.
- Zajebie ich. - Kacper ubrał buty i zaczął ich ścigać
- Kacper wracaj! - wołałem, ale na próżno. Chłopak naprawdę się zdenerwował.
Tłuczonym szkłem okazały się butelki po piwie. Na szczęście tym idiotom nie wpadło do głowy, żeby rzucić je w okno lub w samochód, dlatego też nie spowodowali większych szkód. Minęło dobre 15 minut, a Kacper nie wracał. Chciałem już iść za nim, ale wtedy na szczęście wyłonił się zza zakrętu.
- Gówniarze pierdolone... - sapnął. - Spokojnie, to leszcze, na oko pierwsza klasa liceum może ostatnia gimnazjum nie ma się czym przejmować, pogoniłem ich.
- Może jedźmy gdzieś indziej. Po co mamy się denerwować na wakacjach? - zaproponowałem.
- Spokojnie, Dominik. - Kacper roześmiał się. - Już nie wrócą. Chodźmy spać.
Ciąg dalszy nastąpi...
A więc kontynuacja. Pisana totalnie spontanicznie i pod wpływem chwilowej weny. Mam nadzieje, że wam się podoba. Kto zna mnie dłużej, wie że uwielbiam długie i wyczerpujące komentarze i chętnie z wami dyskutuję, więc mam nadzieję, że dacie znać co sądzicie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro