Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Stałem przed tymi dziwnymi typami gotów na odparcie ewentualnego ataku. Nie widziałem ich twarzy. Mieli je zakryte pod białymi kapturami. Wyglądali jak jacyś mnisi. Jednak bardzo dziwiła mnie ich postawa. Stali zwyczajnie. Bez broni. Bez żadnych oznak złych zamiarów. Było to trochę podejrzane i dziwne zarazem. W końcu przed chwil kazali mi się zatrzymać! Skoro nie chcą walczyć to po jakiego grzyba mnie zatrzymali!? Nagle jak na komendę zdjęli kaptury. Było to dwóch chłopaków i jedna kobieta. 

Pierwszy najstarszy stojący po środku, zapewne przywódca, miał na oko 30 lat. Jego włosy były całe szare, oczy miały bardzo intensywny odcień błękitu i generalnie był bardzo dobrze zbudowany i co za tym idzie... wysoki. Irytujące kiedy ktoś przewyższa cię o trzy głowy jak nie więcej. Przez lewe oko na jego twarzy przechodziła potężna szrama zapewne po ciosie bronią białą. Aż dziw że nie stracił oka. Emanowała od niego potężna powaga przez co czułem się nieswojo a jego wzrok zdawał się przeszywać duszę na wylot. 

Drugi chłopak był już znacznie młodszy i w przeciwieństwie do pierwszego uśmiechał się. Wróć... on promieniował wręcz tym uśmiechem który mógłby zarażać! Był niższy od siwowłosego ale dalej przewyższał mnie o głowę co było wielkim minusem. Jest Szatynem a jego oczy mają kolor zielony, co sprawiało że dziwnie wyglądał. Miał kilka piegów na policzkach. Był raczej chudy ale dobrze zbudowany. Jego aura była uosobieniem szczęścia. 

Trzecia, kobieta, była raczej poważnym typem kobiety. Blondynka o długich włosach, sięgających do kolan i niebieskich oczach. Była mojego wzrostu. Ujdzie. I.......um..... to.... w sumie tyle na jej temat. A! nie chwila! Najważniejsze! Nie ma piersi! No... teraz już wszystko. Hehe

- Ease, man! - Powiedział luzacko szatyn 

- Kim jesteście!? - Spytałem bez ceregieli!

- Spokojnie młody - Powiedział siwowłosy - Nie jesteśmy twoimi wrogami ani nikim takim innym - WTF!

- Co?! - Nie zrozumiałem 

- Eh - Dziewczyna westchnęła - Co za debil - Powiedziała cicho i DO KOGO TO BYŁO! - Mówi po prostu że jesteśmy po twojej stronie, DOTARŁO!? - Poczułem się jakby mnie matka opieprzyła co jest dziwne bo matki nie znałem

- Że co?! - Zdwoiłem moją uwagą bo w końcu to może być podstęp 

- Eh, mówiłem że nie uwierzy - Stwierdził z przekąsem Szatyn posyłając do dziewczyny kpiący wredny uśmiech który ją podminował ale ta powstrzymała się od komentarza i strzeliła focha 

- EJ! LUDZIE! - Krzykną zbulwersowany siwowłosy - NIE CZAS TERAZ NA WASZE PRZEKOMARZANIA! - Spojrzał na mnie na co drgnąłem - Wracając, przybyliśmy tu na rozkaz naszego przywódcy z rozkazem by cię chronić za wszelką cenę - Powiedział to z wielką powagą

- Co? Jakiego przywódcy!? Chronić mnie? W co wy gracie?! - Jestem kompletnie zdezorientowany - Z jakiego Zakonu jesteście?! A może pracujecie dla demonów? A! A może sami nimi jesteście! - Patrzyli na mnie skołowani, prócz dziewczyny, a ja miałem wściekłość wymalowaną na twarzy 

- Nie jesteśmy z żadnego z tych brudnych, pfu, zakonów a tym bardziej nie jesteśmy demonami - Odpowiedział siwek 

- Czemu miałbym wam uwierzyć? - Spytałem choć już mniej agresywnie zwarzywszy na to iż jego opanowanie zrobiło na mnie pewne wrażenie

- Jak to dlaczego... - Teraz siwek się lekko zaciął - Widzisz symbol na naszych szatach? - Spytał wskazując na sporawy czarny symbol na swojej szacie 

- Hm, gdzieś.... gdzieś chyba już go widziałem... tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie - Byłem skołowany ale naprawdę kojarzyłem ten symbol 

- Jest to słowiański symbol Słońca znany powszechnie jako swastyka - Oznajmił z nieukrywaną dumą

- Swastyka! - Wrzasnąłem - JESTEŚCIE NAZISTAMI! - Spiorunowali mnie zabójczymi spojrzeniami

- Naprawdę jesteś debilem - Stwierdził ku mojemu niezadowoleniu siwy

- Ten jeden raz celnie kogoś oceniłaś - Powiedział Szatyn do dziewczyny na co ta się chytrze uśmiechnęła

- Hyhy, brawo ja! - ZABIJĘ!

- EJ! NIE OBRAŻAĆ MNIE! JA TU DALEJ STOJĘ! - Krzyknąłem zbulwersowany nie zdając sobie sprawy że się rumienie z zawstydzenia  

- Sorry ale to czyta prawda - Skwitował siwy co mnie WKÓRWIŁO

- ZAMKNIJ SIĘ! - W tym samym momencie odruchowo wyciągnąłem miecz z kabury przez co cały zapłonąłem na niebiesko ale Kuro nic nie zrobił co mnie bardzo zdziwiło - Ej, Kuro co z tobą? - Ten spojrzał na mnie zdziwiony

~ Pachną przyjaźnie Rin - Powiedział z uśmiechem

- Ha? - Nie rozumiałem

- Nawet twój kot widzi że nie mamy złych zamiarów - Oznajmił luzacko Szatyn który zaczynał mnie już irytować

- Ty już lepiej się nie odzywaj - Zaczął machać rękami na znak bym się uspokoił

- Ease, man - Żyłka mi zaraz pęknie

- POWTAŻASZ SIĘ! - Krzyknąłem zirytowany z pękającą żyłką na co ten się jakby zmalał nam w oczach 

- Oh! Do diabła! Co niby mamy zrobić byś nam uwierzył!? - Zadała pytanie bardzo zbulwersowana dziewczynka 

To było nawet dobre pytanie. Jak mieli by to udowodnić? Może magli by pomóc Chrome która ciągle powstrzymuje mojego brata i tą cycatą lalunie czy kazać im zrobić coś kompletnie innego? 

Akurat gdy tak sobie nad tym wszystkim myślałem usłyszałem za sobą wybuch. Spojrzałem za siebie co zrobiła również tamta trójka która była zaskoczona tym wybuchem. Zobaczyłem spanikowaną i zapłakaną Chrome które biegła w moją stronę ile sił w nogach. Bardzo mnie to zdziwiło ale gdy spojrzałem na to co się działo za Chrome wszystko było już dla mnie w pełni zrozumiałem. 

Stal za nią blondyn z długimi włosami w białym uniformie zakonu dzierżąc wielki miecz. Był on Paladynem i ciężko było by się z nim pojedynkować. Powinienem przewidzieć że wyślą za mną kogoś takiego. Głupi ja.

- Trzymaj się zboku! - Kazał mi Siwowłosy i nim zdążyłem zadać jakiekolwiek pytanie widziałem jak tamta trójka skacze na de mną i szarżuje na paladyna 

Paladyn początkowo zaskoczony szybko się od trząsa i również szarżuje na nich. Dochodzi do starcia. Poleciały iskry skrzyżowanych kling. Szaro włosy dzierżył dwa niewielkie choć opasłe miecze. Szatyn dzierżył włócznię, którą nie wiem  skąd wytrzasną, która po obu końcach miała dwa ostre metalowe zakończenia. Dziewczyna za to dzierżyła dosyć długi miecz plus do tego metalową tarcze bez herbu. 

Potyczka szybko okazała się ciekawym pokazem, że tak to ujmę. Nikt nie potrafił zdobyć przewagi. Paladyn za każdym razem był odpierany i nie mógł się do mnie zbliżyć. Trójca natomiast mimo genialnej obrony nie miała szans na kontrataki. Paladyn zaczął używać jakiś zaklęć ale Trójca szybko odpowiadała tym samym. Walka była wyrównana. Trójca była naprawdę dobrze zgrana. Wiedzieli co zrobi członek ich drużyny przez co mogli siebie skutecznie wspierać natomiast Paladyn skutecznie udowadniał swoje doświadczenie w walce jak i to jak zasłużył na swoją obecną pozycję. Nawet nie zauważyłem kiedy podbiegła do mnie Chrome. 

- Kim oni są? - Jej pytanie wyrwało mnie z letargu

- E, eto, nie wiem... - Nie mogłem oderwać oczu od tego pojedynku ale Chrome mnie szarpnęła za ramię

- Musimy uciekać! - Wskazała na kogoś za pojedynkowiczami i szybko zrozumiałem że brat i pani Wielkie Cycki zaraz do nas dotrą

- Masz rację! - Chwyciłem ją za ramię i pociągnąłem ją za sobą do ucieczki 

Szybko wbiegliśmy na zatłoczoną ulicę pełną ludzi i pędzących samochodów. Wtopiliśmy się w tłum przechodniów i gdy poczuliśmy się względnie bezpieczni przestaliśmy biec i lekko zażenowany puściłem Chrome. Bez zbędnych słów w trójkę powoli szliśmy przed siebie. Osobiście byłem podenerwowany. Kto wie kto tu jeszcze jest z Zakonu. Mogą być wszędzie. Nawet iść obok mnie! Przechodząc koło małej kawiarenki poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię. Wzdrygnąłem się na to bardzo przestraszony. 

- Rin? - Poznawałem ten głos

Gdy się odwróciłem zobaczyłem Haru! Od razu poczułem się lżej. Odetchnąłem głęboko z ulgą posyłając jej szczery uśmiech wdzięczności.

- Ach, to ty Haru, a już myślałem że kto inny - Zaśmiałem się a ta odwzajemniła uśmiech

- No weź, nie jestem taka straszna - Spojrzała na Chrome która stała koło mnie - Cześć Chrome-chan - Bez ostrzeżenia przytuliła fioletowo włosom na co ta lekko się zarumieniła i lekko oddała uścisk - Co tutaj robicie? - Spytało od razu po tym jak się odkleiła od jednookiej po czym uśmiechnęła się do nas chytrze na co razem z Chrome popatrzyliśmy po sobie zdziwieni - Czy wy może jesteście na...? - Odruchowo zatkałem jej usta bo domyśliłem się o co chce się zapytać

- W żadnym wypadku!? - Krzyknąłem spanikowany czym zniesmaczyłem przechodniów

- Ale o co Haru chciała się zapytać? - Spytała Chrome no co strzeliłem facepalm 

- Nie dobijaj mnie ,proszę - Powiedziałem udając załamanie 

- To w takim razie co tu robicie? - Spytała Haru już nieco bardziej poważnie

- Ee, jakby to... - Gdy myślałem nad odpowiedzią zobaczyłem w przeciskającego się przez tłum brata na co bez namysłu wepchnąłem dziewczyny i Kuro do kawiarenki obok

- Co ci...!? - Haru już chciała na nie nakrzyczeć ale zatkałem jej buzię na co ta zaczęła zirytowana miotać rękami i wypowiadać słowa których nie rozumiałem i co mnie nawet cieszyło

- Ci - Próbowałem ją uspokoić

Cały czas patrzyłem za szybą. Brat na chwilę zatrzymał się koło kawiarni by się rozejrzeć ale po chwili ruszył dalej i gdy zgubiłem go w tłumie odetchnąłem z ulgą puszczając Haru która od razu dała mi kopa w czułe miejsce każdego chłopaka na co pisnąłem żałośnie i skuliłem się łapiąc za obolałe miejsce.

- Kobieto - Wyjęczałem - Za... co...? - Zemdlałem


Polsat :P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro