2
Gokudera- Dom Tsuny
Sytułacja była ciężka. Widać to było po twarzach wszystkich. Można było gołym okiem dostrzec tą czarną chmurę nad salonem w którym siedzieliśmy. Już od dawna nie było tak źle. Nie wiedzieliśmy co zrobić. To było ponad nasze siły. Popełniliśmy błąd przezco mieliśmy w domu monstrum. Trzeba cos zrobić! Ale co? Boże, miej nas w opiece. Przecież on nas wszystkich tu pozabija jak zrobimy coś źle.
I żeby było jasne. Nie mówimy o Rinie. On to tam pikuś. Mały szkopuł. Prawdziwy problem myszkuje w kuchni. Tak, mówimy o Dziesiątym. Biada tym którzy ośmielą się teraz odezwać. Dlaczego? Z pozoru nic nie wskazuje na nic złego. Tsuna z promiennym uśmiechem lata niczym motyl po kuchni pichcąc różne dania. Wsumie nic w tym nie było by dziwnego... ale obiad był dobre dwie godziny temu a on przygotował już taką liczbę potraw że starczyło by na niezłą ucztę! I co w tym strasznego pytacie. A to że Tsuna gotuje tylko w jednym jedynym przypadku. Kiedy jest czymś zdenerwowany lub jak kto woli wkurzony. Zwykle po liczbie przyrządzonych dań można określić jak bardzo jest zdenerwowany. Sądząc po liczbie obecnie przyrządzonych dań możemy stwierdzić że chyba jeszcze nigdy nie widzieliśmy Tsune aż tak zdenerwowanego, łagodnie mówiąc. Ostrzegliśmy w porę dziewczyny by mu nie przeszkadzać więc spokojnie siedziały na sofie ale i im szybko zaczęła się udzielać napięta atmosfera.
Pewnie się zastanawiacie dlaczego do niego nie podejdziemy i spytamy co go trapi. A to dlatego że już raz miała miejsce podobna sytuacja, tylko o mniejszej skali, i szczerze myśleliśmy że nie może nastąpić gorsza sytuacja. Jak widać myliliśmy się. Bogu niech będą dzięki że byliśmy wtedy na biwaku w górach. Chroniąc prywatność Dziesiątego nie powiem co było przyczyną wybuchu ale gdy spytaliśmy o co chodzi zaczął się na nas wydzierać, że nawet Ryohei zbladł i zaczął się trząść jak galaretka. W końcu Dziesiąty tak mocno zaczął się na nas drzeć że bałem się że zedrze sobie gardło i popełniłem ten fatalny błąd. Przerwałem mu monolog chcąc go udobruchać. Nigdy nie zapomnę tych jego pustych oczu którymi na mnie w tedy patrzył. Miałem wrażenie że lustruje moją duszę. Ten wzrok mógłby zabijać. I w tedy wszedłw Tryb Ostatniej Woli. To co później się działo to istny koszmar. W sumie nie, koszmar byłby nawet miły. TO BYŁ ISTNY ARMAGEDON! Stoczyliśmy z Dziesiątym naprawdę ciężką walkę i byśmy nie wygrali gdyby nie zemdlał z przemęczenia! Do dziś ludzie myśląże winą tamtych zniszczeń są trzęsienie ziemi i pożar. Bogu jeszcze raz dzięki że większość ludzi to pacany.
W każdym razie od tamtej pory nawet Reborn zaczął się lepiej pilnować. Nawet on dostał w tedy w kość! Świadczyć może o tym jego wręcz sparaliżowana poza. Siedział po prostu prosto bez ruchu na kolanach Haru.
Spojrzałem w stronę kuchni. Sądząc po zapachu kończył właśnie rybę po wenecku! Błagam niech on już skończy!
-Eh, już nie mogę - Nagle oświadczył Dziesiąty niszcząc napiętą atmosferę
To był miód dla moich uszu! Wszyscy cicho i po kryjomu odetchnęli z ulgą. Nawet Reborn. Dziesiąty wyszedł z kuchni i wszedł do salonu. Usiadł tuż koło mnie. Na twarzy miał kilka strużek potu które wycierał ręcznikiem. Gdzie nie gdzie najego fartuchu widniały kawałki jedzenia.
-A więc... - Zaczął Reborn - Proponuje omówić sprawę naszego gościa
Nikt nie wiedział co powiedzieć. Czuliśmy jakby cząstka tamtej napiętej atmosfery nagle wróciła. Sytuacja była niecodzienna. Demon w domu Dziesiątego i to w jego własnym pokoju. I kto go tu przyniósł? Jego własna prawa ręka i Strażnik Burzy! Hańba mi.
-Może nie jest taki zły...? - Powiedziała z nutką niepewności Kyoko po czym dodała - To że jest... tym kim jest nie może sprawić że go z góry skreślimy - Powiedziała dosyć pewniej
-Racja - Zgodził się Yamamoto - Pamiętacie sytuacje z Mukuro czy Varią? Kiedyś byli naszymi zabójczymi wrogami a teraz są sprzymierzeńcami
-Masz racje Yamamoto - Zgodził się Dziesiąty
Pewnie podczas tego gotowania nieźle sobie całą sprawę przemyślał bo na bank powodem jego zdenerwowania był Rin. Teraz jednak jest spokojny i rozsądny jak zawsze. Cieszy mnie to! Tylko jest jedno ale...
-Ale też nie możemy mu tak po prostu zaufać - Podkreśliłem czym zwróciłem uwagę wszystkich - W końcu jest, jak uważa, byłym egzorcystą i dotego pół demonem który uciekł - Zauważyłem - Nie zastanawia was co było tego powodem?
Wszyscyna chwile się zamyślili po czym głos zabrał Dziesiąty.
-Myślę że wymyślanie różnych teorii w niczym nie pomoże -Powiedział z powagą - Powinniśmy mu na razie zaufać i zachęcić go by sam nam powiedział
Wszyscy patrzyli teraz na niego z uznaniem. To była najlepsza opcja. Pozwoliła uniknąć nieporozumień i nieprzyjemnych sytuacji.
-Tylko, co z nim zrobimy? - Spytała Haru - Zostanie tutaj czy go gdzieś przeniesiemy? - Sprecyzowała
-Dobre pytanie - Poparła ją Kyoko
-Myślę że nie będzie problemu jak zostanie u mnie - Powiedział Dziesiąty
- Cały Dziesiąty! - Pochwaliłem go a ten z lekka się zawstydził
-Tylko jak wyjaśnimy jego wygląd twojej mamie? - Spytał Yamamoto
-A gdzie ona tak właściwie wyszła? - Spytała Kyoko
-Do sklepu po drugiej stronie miasta, powinna wrócić za godzinę -Wyjaśnił Dziesiąty
-Rozumiem - Uśmiechnęła się przesłodko
-A co do jego wyglądu - Wrócił do tematu Reborn - Myślę że wystarczy że powiemy że to po prostu komplikacje genetyczne i że już tak się urodził - Spojrzeliśmy na niego z dozą sceptycyzmu
-Ale Reborn-sama, on ma ogon - Zauważyłem
-I w czym jest problem? - Spytał czym zdziwił resztę
-Jak go wyjaśnimy? - Spytałem
-Nie musi o nim wiedzieć - Powiedział - Schowa go w spodnie lub owinie wokół torsu i nikt nie będzie o nim wiedział - Lekko zachichotał - No, do puki nikt go nie rozbierze
Wszyscy chłopacy się na to skrzywili a dziewczyny zaczerwieniły.
-Nie ładnie tak kogoś za plecami obgadywać - Ten głos sprawił że większość osób w salonie podskoczyła i szybko obejrzała się wstronę wyjścia z salonu gdzie zobaczyliśmy Rina, w samej koszuli bez mundurka, opierającego się o framugę wejścia - Wiem że jestem niepowtarzany no ale bez przesady - Zaczął się śmiać a my siedzieliśmy zażenowani
- Długo tam już stoisz? - Spytał Yamamoto ale ten pokręcił głową
- Przed chwilą się obudziłem przez te cudne zapach dobiegające z kuchni - Oznajmił z rozmarzeniem w głosie
- Jesteś... może godny? - Spytał się Dziesiąty a Rin od razu się opamiętał
- Nie chce się narzucać - Powiedział machając rękami ale stracił, przez skręconą kostkę, równowagę i zaliczył glebę
- Nic ci nie jest!? - Spytały jednocześnie spanikowane Kyoko i Harru które następnie od razu do niego podbiegły
- Eh - Westchną ciężko Reborn i zszedł z sofy na którą odłożyła go Haru - Kolejny Dame-Tsuna - Dziesiąty spojrzał na niego oburzony
- REBORN! - Krzykną
- Nie musicie mi pomagać sam wstanę - Powiedział Rin dziewczynom i Yamamoto który również chciał pomóc
- Na pewno? - Spytała Kyoko z troską
- To naprawdę nic - Zapewnił z uśmiechem i usiadł po turecku - Bywało gorzej - Stwierdził
W tym momencie usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
- Już jestem! - Była to mama Tsuny który zaskoczony zeskoczył z sofy i pobiegł do korytarza
- Już jesteśmy! - Rozległ się krzyk małych dzieci, zapewne Lambo i I-pin
- Cześć mamo, Lambo, I-pin - Przywitał się - Myślałem że dłużej wam zejdzie - Stwierdził a ta zachichotała
- Miałam szczęście - Powiedziała kończąc zdejmować buty - Kolejek prawie dziś nie było - Wyjaśniła z czułym uśmiechem
- Ne ne - Zwrócił na siebie uwagę Lambo - I kupiliśmy pyszne czekolatki - Pochwalił się zapewne od razu wkładając jedną do ust
- I-pin też ma - Pochwaliła się
- Rozumiem - Powiedział z uśmiechem po czym wziął od mamy cześć zakupów
Poszli do kuchni nie zaglądając do salonu.
Tsuna
Weszliśmy do kuchni. Mama nagle stanęła jak wryta w ziemię a dzieciaki zaniemówiły. Z początku nie wiedziałem o co chodzi lecz szybko do mnie dotarło że przecież przez ostatnią godzinę nie robiłem nic tylko gotowałem i teraz wszystkie nasze zapasy leżą na stole i blacie pod szafkami gotowe do zjedzenia.
- Co..co... CO tu się stało!? - W końcu spytała a mi zrobiło się głupio
-WAŁ! - Krzykną podekscytowany Labmo a z usta ciekła mu ślinka
- Bo..bo ten... - Nie wiedziałem w ogóle co powiedzieć ale na szczęście wyratowała mnie Haru
- Pani mamo! - Przywitała się z uśmiechem - Spokojnie, Tsuna przygotował to z nami dla naszego gościa - Moja mama spojrzała na nią nie wiedząc o co chodzi
- Jakiego gościa? - Spytała się
- Jest w salonie - Powiedziała Haru i złapała mamę za rękę - Przedstawię go pani
Odstawiłem zakupy na boki szybko poszedłem za nimi tak samo jak dzieciaki. Gdy weszliśmy do salony Rin już stał a na widok mojej mamy uprzejmie się ukłonił.
- Przepraszam za najście - Przywitał się - Nazywam się Okomura Rin
- Nie nic się... - Przerwała gdy zobaczyła jego kostkę - Co ci się stało!? - Spytała z niepokojem widząc stan jego kostki
Gokudera i Yamamoto zgodnie wspólnie wstali i podeszli di niego.
- Ja to wyjaśnię - Powiedział Gokudera - A ty lepiej usiądź - Poradził mu i tak zrobił - Razem z Yamamoto znaleźliśmy go takiego pod świątyniom i postanowiliśmy go tu przynieść - Wyjaśnił i mama lekko się uspokoiła
- Ale dlaczego masz złamaną kostkę i te siniaki!? - Dalej pytała
- Siniaki? - Spyta się Rin nie wiedząc o co chodzi
- Masz je wszędzie! - Popatrzył po sobie i faktycznie jakby się przyjrzeć miał kilka
- Ja... w sumie nie wiele pamiętam - Powiedział widać że zmieszany
- Amnezja? - Spytała się mama
- Być może - Zgodził się Reborn ale tylko dal utrzymania tej wersji zdarzeń
- Mamo, nie będzie chyba kłopotu jak zostanie u nas na jakiś czas? - Spytałem
- A jego rodzina? - Spytała z lekkim wyrzutem - Nie będzie się martwić - Faktycznie, nie spytaliśmy się go o to. Już chciałem go o to spytać ale powstrzymał mnie wyraz jego twarzy
- Nie mam rodziny - Wyjawił ze smutkiem który nieudolnie próbował ukryć - Jestem sierotą
To oświadczenie było niczym grom. Jak widać Gokudera patrzył na niego ze sporą dozą zrozumienia. Sam w pewnym sensie był sierotą bo jego mama nie żyła a z ojcem nie chce mieć wiele wspólnego i zawsze wolał radzić sobie samemu. Moja mama posmutniała.
- Przepraszam, nie wiedziałam -Usprawiedliwiała się i lekko ukłoniła
- Nic się nie stało - Uspokoił ją z lekkim uśmiechem
- I oczywiście że możesz zostać - Powiedziała - I cieszę się że przygotowaliście tyle jedzenia dla nas i naszego gościa - Pochwaliła nas - A teraz chodźmy jeść
- Proszę pani - Odezwała się Kyoko - Mój brat mi napisał że zaraz przyjdzie. Nie będzie miała pani nic przeciwko?
- Ależ oczywiście że nie - Powiedziała - Wszyscy przyjaciele Tsuny są tu mile widzeni - Po czym po chwili dodała - A im nas więcej tym weselej, prawda?
Wszyscy przytaknęli i nawet Rin się rozchmurzył a następnie wszyscy ruszyliśmy do kuchni. Okazało się jednak że jest tam za mało miejsca więc zanieśliśmy wszystko na taras gdzie zaczęła się zabawa. Raz mój napad złości się przydał. Hehe. Rin również chciał pomagać lecz moja mama mu nie pozwoliła ze względu na nogę co nie specjalnie mu się podobało bo jak powiedział: Nie lubię bezczynnie siedzieć podczas gdy inni coś robią. Czuje się jak piąte koło u nogi.
Jednak Mama znalazła mu zajęcie a mianowicie grillowanie. Przygotowałem nieco wołowiny i ryb które najlepiej się spożywa jak są usmażone na świeżo. Był tym faktem tak ucieszony jak dziecko które dostało lizaka. Później okazało się że jest w tym całkiem dobry. Kawałki mięsa były usmażone wręcz idealnie. Nie za mało, nie za dużo. Skórka lekko twarda a środek mięciutki wręcz gumiaste a w ustach aż się mięso rozpływało. Zdradził nam że lubił często sam gotować i nie jedna osoba go o to pochwaliła. Mówił to z wielką dumą. Zapewne miał dość spore ego ale nie przeszkadzało nam to.
Rin
Dziwne. Powinienem byś już daleko. Powinienem uciekać. Ukrywać się. A tym czasem świetnie się bawię z tymi ludźmi. Jest tak jak jeszcze niedawno z... Nie, nie myśl o tym! Oni cię zdradzili! Widzieli w tobie potwora! A oni cię zaakceptowali. Mnie zaakceptowali. Chociaż nie, nie wiedzą całej prawdy. W końcu jestem synem samego pana piekieł. Jakby o tym wiedzieli to od razu by się mnie zapewne pozbyli. Nie chce by patrzyli na mnie jak na potwora. Nie tylko oni ale i wszyscy ludzie! Moja wina że Szatan jest moim ojcem!? Nie, więc dlaczego ludzie najpierw nie zechcą mnie poznać tylko z góry oceniają! Uspokój się, teraz to nie ważne. Baw się bo możesz nie mieć do tego jeszcze długo później okazji.
- Wszystko dobrze? - Z zamyśleń wyrwał mnie czyjś głos
Spojrzałem w prawy bok i zobaczyłem stojącego na de mną srebrnowłosego chłopaka. Nazywał się chyba Gokudera. W prawej ręce trzymał kubek z lemoniadą którą mi podawał. Z uśmiechem na ustach przyjąłem ją.
- Tak, tylko się zamyśliłem i dziękuje - Upiłem łyka a on usiadł koło mnie
Siedzieliśmy tak w ciszy. Dosyć niezręcznej. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć. Nie zamierzałem go zniechęcać więc cierpliwie czekałem.
- Więc... - W końcu zaczął - Mówisz że uczyłeś się jak być egzorcystą - Bardziej stwierdził niż spytał ale i tak postanowiłem odpowiedzieć
- Tak - Upiłem łyka napoju
- A dlaczego uciekłeś? - To pytanie było... trudne, nawet dla mnie. To znaczy znałem odpowiedź ale... jak to wyjaśnić by ich nie zrazić? - Nie żebym na ciebie naciskał - Zaczął mnie uspokajać
- Nie, naprawdę nic się nie stało - Szybko odpowiedziałem z, nie oszukujmy się, sztucznym uśmiechem - Po prostu... to trudne - Co się ze mną dzieje. Chyba wariuje. Raz jestem wesoły jak dziecko a po chwili wpadam w doła a nawet na granice depresji
- Hm - Zastanawiał się nad czymś patrząc na bawiących się dzieciaków z Tsuną i Yamamoto - Słuchaj... - Zaczął a ja na niego spojrzałem - Zdradziłeś nam o sobie dużo - Zaśmiał się - Nawet za dużo - Poczułem się zażenowany ale musiałem się z nim zgodzić - Dlatego będąc ci dłużny powiem nieco o nas, zgoda? - Przez chwilę o tym myślałem ale uznałem że to nawet uczciwe więc tylko kiwnąłem głową na tak - Eh, jak tu zacząć - Podrapał się po głowie - Wiesz co to Vongolia? - Spytał ale szczerze nic mi to nie mówiło. To jakieś danie z małży?
- Nie... pierwsze słyszę - Przyznałem
- To najpotężniejsza mafia... - Akurat piłem kolejny łyk lemoniady kiedy to powiedział przez co się zachłysnąłem - W porządku?! - Lekko wystraszony poklepał mnie po plecach
- Tak... tylko się zachłysnąłem - Zdołałem powiedzieć - Mów dalej - Poprosiłem go i odłożyłem kubek z resztą napoju na bok
- A więc, Vongolia to mafia - Przerwał na chwilę zapewne czekając aż całkiem się ogarnę - I my jesteśmy jej częścią -
..........................................................................................................................................
- HAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! - Krzyknąłem tak głośno że zwróciłem na siebie uwagę chyba całego miasta!
- Nie krzycz tak! - Krzykną na mnie - Bębenki mi zniszczysz!
- Przepraszam - Powiedziałem skruszony - Ale zaraz! - Opamiętałem się a ten znowu się skrzywił - Jak to mafia?! Żartujesz? Prawda?
- Nie - Krótko odpowiedział - No co? - Popatrzył na mnie - Ty twierdzisz że jesteś demonem i byłym egzorcystą, to brzmi bardziej absurdalnie - Kompletnie mnie zgasił i spuściłem na to głowę
- M-Masz racje, przepraszam - Przyznałem ze wstydem
-Eh, w każdym razie - Kontynuował - Jesteśmy członkami tej mafii a Dziesiąty jest jej następcą a my jego strażnikami - Wyjaśnił choć nie wszystko rozumiałem
- Dziesiąty? - Spytałem nie wiedząc o kim mówi
- Mówię o Tsunie - Wyjaśnił
- Aha - Uśmiechnąłem się i spojrzałem przed siebie aż to co powiedział w końcu do mnie dotarło - Zaraz... CO!? - Odwróciłem się napięcie do niego - On!? - Pokazałem na niego i na szczęście tego nie zauważył - Bez urazy ale... on mi w ogóle nie pasuje na szefa mafii - Wyrzuciłem to z siebie co mu się niezbyt spodobało
- Być może ale do tej pory udowadniał nie raz swoją siłę! - Oświadczył z dumą - Wiele z nim przeszliśmy i wierzę że stanie się jej największym przywódcą!
W jego przemowie słyszałem tyle wiary i dumy jak od nikogo innego. On naprawdę wierzy w niego i jest mu wiernym Nie trzeba być geniuszem by stwierdzić że jest między nimi więź którą trudno by zniszczyć. Prawdziwa przyjaźń? Ja bym powiedział że coś więcej ale lepiej się nie zagłębiać. Usiadłem już spokojny myśląc o tym co powiedział aż w końcu zacząłem chichotać a Gokudera spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dziwny jest ten świat - Otarłem oczy z łez - Jeszcze rok temu nawet nie wiedziałem że jestem pól demonem, ani nawet że cos takiego istnieje, a teraz nie dość że ścigają mnie i demony i największy z Zakonów walczących z nimi to jeszcze spędzam miło czas ze świtą następcy największej mafii - Zacząłem coraz bardziej chichotać. Źle ze mną. Chyba mu się zaczęło udzielać bo też zaczął się śmiać
- Łoooooooooooo! A co to za zabawa!? - Usłyszeliśmy za sobą czyjś podekscytowany głos. Odwróciłem się i zobaczyłem chłopaka o białych włosach. Miał na sobie sportowe ubranie i widać że dużo ćwiczy
- Ni-san! - Podbiegła do niego dziewczyna o jasno brązowych włosach, zaraz, chyba Kyoko - W końcu!
- Przepraszam ale po drodze wpadłem na - Pokazał na swoją nogę - Tego kocura który za nic nie chce przestać mnie gryźć
Spojrzałem na tego kocura i od razu rzuciły mi się w oczy dwa ogony i charakterystyczne zielone ślepia jak i futerko! Nie mogłem uwierzyć!
- KURO!? - Kot momentalnie przestał gryźć nogę chłopaka i gdy mnie zobaczył zeskoczył z jego nogi i podbiegł do mnie a następnie skoczył mi na ręce
~ RIN! - Ucieszył się na mój widok
Zacząłem go ściskać. Było mi trochę głupio bo całkiem zapomniałem o nim.
- To twój kot? - Spyta się biało włosy
- Hm, nazywa się Kuro - Usadowiłem Kuro na moim ramieniu a ten zaczął jak to kot ocierać pyszczek o moją głowę - Przepraszam za niego po prostu czasem jest trochę zbyt...e narwany - Wyjaśniłem
- Eh, jak ja cię rozumiem - Westchną Gokudera choć będę się później musiał spytać o co mu chodziło
- A my się chyba nie znamy - Biało włosy wyciągną dłoń - Sasagawa Royhei, starszy brat Kyoko - Uścisnąłem dłoń. Ma bardzo silny ścisk
- Okomura Rin - Puściliśmy swoje dłonie
~ Rin! Rin! - Próbował zwrócić na siebie uwagę Kuro - Rin!
- Już, już Kuro, spokojnie daj mi chwilkę - Podrapałem go pod bródką jak to zawsze lubił i się szybko uspokoił
- Choć, bracie, zaraz wszystko ci opowiemy - Pociągneła go za sobą Kyoko
- Pogadamy później - Powiedział za nim poszedł za nią
- Mam nadzieje - Powiedziałem mu i wróciłem na miejsce w którym wcześniej siedziałem a reszta wróciła do wcześniejszych zajęć a Gokudera poszedł do Reborna i o czymś rozmawiali
~ Rin? - Przypomniał o sobie Kuro
- Kuro jak mnie w ogóle znalazłeś? - Spytałem tak cicho jak się tylko da
- Po zapachu - Wyjaśnił - Jest intensywniejszy niż zwykle - Dopowiedział po czym po chwili dodał - To dziwne, nie wiesz co jest tego przyczyną? - Zamyśliłem się. Nie czułem się inny ale zastanawiał mnie fakt dlaczego tamte węże zaczęły mi pomagać. A do tego tamta bariera i skrzydła - Rin?
- Kuro, czy ktoś mnie jeszcze szuka? - Spytałem choć dobrze znalem odpowiedź
~ Oczywiście! Cały zakon i twoja klasa no i oczywiście twój brat - Powiedział myśląc zapewne że się ucieszę ale tak nie było. Uśmiech zszedł mu z twarzy - Nie cieszysz się? - Nie wiedziałem co mu powiedzieć ale wiedziałem że coś muszę
- Kuro, posłuchaj uważnie - Położyłem mu rękę tam gdzie człowiek miałby prawe ramię - Nie jestem już w zakonie, oni chcą mnie znaleźć, prawda ale bynajmniej nie w dobrych intencjach a co do klasy i brata... - Zaciąłem się łapiąc oddech - Oni nie są już moimi przyjaciółmi - Oświadczyłem ku jego szokowi
~ Co!? Rin, ale dlaczego? Co się stało!? - Pytał się zaniepokojony
- Zdradzili mnie, nie, poprawka, jak by od początku wiedzieli kim jestem to z miejsca by się mnie pozbyli - Wycedziłem zły
~ A Yukino? - Spytał na co drgnąłem - A twój brat? - Milczałem tak przez parę minut zbierając myśli lecz w końcu postanowiłem wydusić te słowa z siebie
- Nie mam brata
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro