Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

- Oj, Gokudera! No weź poczekaj! - Wolał ktoś 

- Nie ma mowy - Odpowiedział chcąc nie chcąc

- No daj spokój! Co tym razem?! 

Chłopak się zirytował i się zatrzymał a następnie spiorunował drugiego chłopaka zabójczym wzrokiem ale ten drugi tylko się zatrzymał. Ten co wzrokiem akurat zabijał to Gokudera Hayato a ten co był mordowany to Takeshi Yamamoto. Gokudrea był nastolatkiem, na oko 15-letnim, z wyglądu był typem buntownika. Miał srebrne włosy i zielone oczy. Obecnie miał na sobie mundurek szkoły średniej Namimori a na prawym ramieniu miał zawieszoną czarną torbę. Yamamoto był za to za to typem zawsze uśmiechniętej osoby. Niektórzy mówią że jakby dać mu szanse to i z diabłem by się zaprzyjaźnił. Jest wysportowany i silny choć na pierwszy rzut oka może wydawać się chudy. Ma czarne włosy i brązowe oczy. Ma na sobie ten sam mundurek co Gokudera a jego torba wisi  również na lewym ramieniu.

- Odczepisz się! - Bardziej nakazał niż spytał Gokudera ale Yamamoto tylko się zaśmiał przyjacielsko

- Przyjacielu Gokudera, po co te nerwy? - Spytał co bardziej zdenerwowało Gokudere

- Pf! - Prychną - Jak zawsze irytujący - Odwrócił się i ruszył w swoją stronę

- Oj! Oj! Poczekaj! - Szybko dogonił go Yamamoto - Dokąd idziemy? - Spytał

- Nie twoja sprawa! - Wycedził Gokudera ale Yamamoto w ogóle się tym nie zraził 

Resztę drogi przebyli w ciszy. Szli tak może z kwadrans. Ostatecznie doszli do starej świątyni na wzgórzu. Yamamoto się rozpromienił. Pamiętał to miejsce. Bardzo dużo się tu wydarzyło. 

- Ach - Westchną - Te wspomnienia - Spojrzał na Gokudere - Prawda? 

- Hm - Zgodził się 

Weszli po długich i do tego wysokich schodach po czym ruszyli ku kaplicy gdzie mieli zamiar się przeżegnać. Gokudera zrobił sobie taki zwyczaj jakiś czas po przyjeździe do Japonii. Nie wiadomo dla czego. Niektórzy z ich grupy chcieli się dowiedzieć ale Tsuna im zabronił mówiąc że jeżeli Gokudera zechce to sam nam powie i musiał się z nim zgodzić.

Już byli pod budynkiem świątyni kiedy Yamamoto zauważył coś dziwnego. W oddali zauważył poharatane gałęzie. Wyglądały jakby coś je wyrzuciło. Spojrzał na teren za świątynią. Jakby bliżej się przyjrzeć część drzew wyglądała na zniszczone.

- Gokudera? - Spytał tym razem z poważną miną

Gokudera spojrzał na niego znużony ale kiedy zobaczył jego wyraz twarzy zmrużył oczy i spojrzał w miejsce na które on patrzył. Po kilku sekundach wiedział o co mu chodzi.

- Sprawdźmy to - Zaproponował a Yamamoto się zgodził i wspólnie powoli ruszyli tam

Szli powoli a czujność mieli zdwojoną. Sięgnęli po swoje pierścienie strażników, tak na wszelki wypadek, i nałożyli je na palce. Wokół nich było coraz więcej połamanych gałęzi. W końcu przeszli przez zarośla a widok który zastali zdumiał ich do reszty. Przed nimi widniała niewielka wyrwa w ziemi a w niej leżąca postać. Był to chłopak, mniej więcej w ich wieku, a na sobie miał coś co przypominało czarny mundurek. Miał czarne włosy. Koło niego leżała torba a na plecach miał plecak. Przy swoim prawym boku miał przewieszony miecz samurajski. 

Oboje spojrzeli na siebie nie wiedząc w pierwszej chwili co zrobić. W końcu jednak Gokudera podszedł ostrożnie do nieznajomego który ewidentnie był nieprzytomny. Yamamoto go ubezpieczał. Gokudera szturchną nieprzytomnego chłopaka który na to wydał jedynie z siebie jęk bólu. Oboje schowali swoje pierścienie.

- Co robimy? - Spytał Gokudera

- Na pewno nie możemy go tu zostawić - Stwierdził Yamamoto a ten się z nim zgodził 

Nagle chłopak się zaczął poruszać jednak się nie obudził ale jedna cześć  ciała chłopaka zrobiła coś przez co Gokudera o molo na zawał nie zszedł. Niniejszym... pomerdał czarnym futrzastym  jak noc ogonem. 

- CO DO!? - Gokudera upadł na cztery litery w przerażeniu

Yamamoto był zaskoczony ale nie przerażony.

- No co ty, Gokudera, tyle już widzieliśmy, naprawdę cię to dziwi? - Spytał szczerze zdziwiony jego zachowaniem

Gokudera lekko się zaczerwienił ze wstydu. Wiedział że Ymamoto ma racje. Ale mimo wszystko to było dziwne i nie naturalne. Ciekawiło go kim był ten chłopak. Wstał i otrzepał się z brudu po.

- Bierzemy go - Oświadczył

- Ale gdzie? - Spytał Yamamoto 

 - Jak to gdzie? Do Dziesiątego - Oświadczył 

Między czasie zdjął z chłopaka plecak i torbę. Chciał jeszcze zabrać od niego miecz ale ten trzymał go tak mocno że nie dało to rady. 

- Weź jego rzeczy a ja poniosę jego - Powiedział i tak oboje zrobili 

Gokudera wziął chłopaka na plecy i ruszył wraz z Yamamoto ku schodom świątyni. Gdy tak już schodzili Yamamto zauważył że uszy chłopaka są lekko szpiczaste.

 - Czy ludzie mają szpiczaste uszy? - Spytał

 - A czy mają ogony? - Yamamoto zaśmiał się lekko zażenowany

- No tak, przepraszam - Mówił jednocześnie masując głowę od tyłu 

Gdy zeszli już ze schodów ruszyli ku domu Dziesiątego. Przeszli trasę stosunkowo szybko i w ciszy a na ich szczęście nie napotkali nikogo po drodze. Gdy stanęli przed furtką Yamamoto nacisną przycisk dzwonka i czekali aż Tsuna im otworzy. Chwilkę to trwało ale w końcu Sawada wyszedł przez drzwi. 

- Cześć wam! - Przywitał ich Tsuna z radością

By to chłopak o bujnych, latających we wszystkie strony, brązowych włosach i oczach o tym samym kolorze. Aktualnie miał na sobie niebieskie Jeansy i czerwony podkoszulek. 

- Dzień dobry Dziesiąty - Przywitał się z szerokim uśmiechem Gokudera

- Jo, Tsuna! - Przywitał się Yamamoto 

- Mieliście być... - Nie skończył gdyż zobaczył że coś taszczą - Co to jest?

- AAA... to... - Zaczął niepewnie Gokudera - Bo my... znaleźliśmy tego gostka - Kiwną głową wskazując chłopaka na plecach - Nieprzytomnego w lesie za świątynią - Wyjaśnił

- I pomyśleliście by zabrać go do mnie tak - Powiedział lekko to ze znużonym to zirytowanym wyrazem twarzy

- Hm - Potwierdził Yamamoto - Twój do był najlepszym wyborem

- Jak zwykle - Pomasował lekko głowę zakłopotany - No cóż nie mam wybory, zanieście go do mojego pokoju - Nakazał im i ci tak też zaczęli robić

- Dzięki Tsuna - Powiedział Yamamoto 

Ruszyli w stronę schodów prowadzących na górę do pokoju Tsuny kiedy nagle usłyszeli jego spanikowany głos.

- AAAAAA! Chwila uważajcie na schodach bo Lambo... - Nie dane mu było skończyć bo po chwili usłyszeli potworny jęk Gokudery który po tym upadł na schody wraz z ciągle nieprzytomnym chłopakiem

- ZABIJE TĄ KROWĘ! SŁOWO DAJE! - Krzykną z bólu który spowodował klocek pozostawiony na schodach 

- Gokudera proszę... - Chciał go uspokoić ale nagle uciął kiedy zobaczył merdający ogon chłopaka i zmieszany wyszczerzył oczy wskazując palcem to zjawisko - CCCCCCCCCCCC-CO TO JEST!!!!! - Tamta dwójka spojrzała to na siebie to na ogonie chłopaka i ponownie spojrzeli na Tsune teraz lekko zmieszani

- Hehehehe, nie mamy pojęcia Tsunaysohi-kun - Powiedział zakłopotany Yamamoto

Tsuna patrzył się na chłopaka ciągle będąc w szoku i co chwila pocierał oczy z niedowierzania. Po chwili cały zbladł.

- Boże, kolejny dziwak - Powiedział tak cicho ale nikt go nie usłyszał

- Dziesiąty? - Spytał się Gokudera

- Nie nic, po prostu go tam zanieście a ja pójdę się czegoś napić  - Oświadczył i poszedł do kuchni a pozostała dwójka, a raczej trójka, poszła na górę

Po niezwykle ciężkiej przeprawie przez pole minowe pozostawione przez Lambo udało im się w końcu dotrzeć do pokoju Tsuny. Od razu położyli chłopaka na jego łóżku a jego rzeczy położyli obok łóżka. Następnie usiedli po turecku przy stoliku dla gości który stał po środku pokoju Tsuny. Dosłownie kilka minut później do pokoju wszedł Tsuna trzymając tacę z kubkami i dzbankiem z sokiem. 

- Czyli znaleźliście go za świątynią, tak? - Spytał podając kubki każdemu

- Dokładnie - Potwierdził Gokudera - Dziękuje - Po czym dodał po otrzymaniu kubka 

- Hmm - Zamyślił się Tsuna - Jak myślicie, należy do jakiejś Mafii? - W końcu spytał

- To możliwe - Zgodził się Gokudera

- Na razie nie widzę innej możliwości - Również Yamamoto się zgodził popijając sok - A właśnie - Rozejrzał się po pokoju - Gdzie Reborn? - Tsuna chciał już odpowiedzieć ale przerwała mu wymieniona wcześniej postać

- Tuż za wami - Spojrzeli za siebie i zobaczyli Rebona stojącego na parapecie

Rebon z wyglądu przypominał dziecko, jak nie niemowlę, ale jest to wynikiem klątwy arcobaleno. Ma na sobie czarno pomarańczowy kapelusz, czarny garnitur a pod nim pomarańczowa koszula oraz fioletowy krawat oraz czarne spodnie i buty. Na jego kapeluszu jak zawsze siedzi jego kameleon, Leon. Mniej więcej w miejscu piersi wisi żółty smoczek co symbolizuje fakt że Reborn jest arcobaleno słońca.

- Reborn! - Przywitał się Tsuna

- Reborn-sama - Przywitał się z szacunkiem Gokudera

- Cześć kolego - Przywita się Yamamoto 

- Ciaossu - Przywitał się Reborn i zeskoczył na ziemię po czym spojrzał na łóżko - Aj jaja, a kto to? - Spytał zaskoczony patrząc na chłopaka na łóżku 

- Znaleźliśmy go z Gokuderą za świątynią - Wyjaśnił Yamamoto

- Po czym przynieśli go do mnie - Dokończył Tsuna

Reborn skoczył na łóżko i przyjrzał się chłopakowi który wydawał się teraz smacznie spać. Dotkną palcem jego policzek by sprawdzić jak mocno śpi. Ten tylko pogrymasił

- Ymm, mamusiu, nie chce do szkoły - Wyjąkał przez sen przez co Yammamoto i Tsuna parsknęli chichotem 

- Hym - Zastanowił się i zobaczył że chłopak ściska miecz jakby był przytulanką.

- Nie zabraliście mu go? - Spytał zdziwiony

- Trzymał go tak mocno że ni jak nie dawało rady - Bronił się Gokudera

 Reborn spróbował go zabrać ale już po chwili potwierdziły się słowa chłopaka. Czarno włosy zawzięcie trzymał w żelaznym uścisku swą broń. 

- Uf, ma krzepę w dłoniach - Przyznał Reborn - Było coś u niego jeszcze niezwykłego? - Spytał szczerze zaciekawiony  

- Eto - Zaczął nie wiedząc do końca jak zacząć Yamamoto 

 - Bo ten... on ma.. - Próbował to powiedzieć Gokudera

- Ogon - Dokończył Tsuna nie wierząc za bardzo że to powiedział 

- Ogon? - Spytał Reborn po czym przeskoczył na drugą stronę łóżka i podniósł leżącego chłopaka, tak ma dużo siły jak na wzrost, i potwierdził słowa Chłopaków

Puścił go i przyjrzał się chłopakowi dokładniej. Zauważył u niego szpiczaste uszy a także  wydłużone kły.

-Hm, ciekawe - Szepną ale i tak wszyscy go usłyszeli - Pod świątynią mówicie

- Tak - Potwierdzi Gokudera

- A konkretnie w niewielkim kraterze - Sprecyzował Yamamoto

- Kraterze? - Spojrzał na niego - Zaprowadź mnie tam, muszę to zobaczyć - Nakazał

- Jesne mały - Zgodził się, dopił sok i wstał - Niedługo wrócimy 

- Spoko, tylko nie znoście mi kolejnych takich - Powiedział Tsuna na co Yamamoto się zaśmiał po czym z Rebornem na ramieniu wyszedł z pokoju

- To co Dziesiąty - Zaczął srebrnowłosy a Tsuna na niego spojrzał - Pouczymy się trochę? 

- Hm - Zgodził się 


Ok. pół godziny później

- Spokojnie dziesiąty, na pewno to zrozumiesz - Przekonywał z troską i strachem Gokudera załamanego Tsune 

- To nie możliwe, to równanie jest bez sensu - Wyjąkał i opadł z trzaskiem głową na stół

- DZIESIĄTY! - Krzykną przestraszony z troską

- Ci..cicho tam pr..bóje tu ss..pać - Wymamrotał ku ich zaskoczeniu chłopak na łóżku 

- Czy on właśnie - Tsuna szybko się poderwał z miejsca i podszedł z Gokuderą do chłopaka - Oj - Szturchną go - Jesteś już przytomny? Obudziłeś się?

- Ym, jeszcze pięć minut - Wyjąkał 

- Ej! Jak dziesiąty o coś pyta wypada odpowiedzieć! - Zdenerwowany Gokudera pacną chłopaka w czoło

Ten na to się poderwał z jękiem, strasząc Tsune który upadł na cztery litery,  masując bolące czoło.  

-Yukino! No co ty rob... - Nie dokończył i jakby zmarkotniał ale szybko doszedł do siebie i rozejrzał się w miejscu w którym się znalazł - Gdzie ja jestem? - Zobaczył siedzącego na ziemi chłopaka

- Cześć - Tsuna wstał - Jak się czujesz?

- Um, dobrze? - Przyjrzał się im - Przepraszam ale kim jesteście?

- A! TakTakTakTakTak! Przepraszam nie przedstawiliśmy się - Wyciągną do niego dłoń - Jestem Sawada Tsunajoshi ale możesz mi mówić Tsuna - Uścisnęli sobie dłonie

- Jestem Gokudera Hayato - I oni uścisnęli sobie dłonie - A ty...?

- Eto, Rin Okomura - Powiedział - Jak się tu znalazłem?

- Gokudera i Yamamooto cię znaleźli nieprzytomnego za świątynią i tu przynieśli - Powiedział Tsuna

- Yamamoto?

- Hm, na chwilę wyszedł z Rebornem by pokazać mu tamto miejsce, za chwilę powinni wrócić

- Um, rozumiem - Rin rozejrzał się po pomieszczeniu a jego wzrok spoczął na jego rzeczach - Przynieśliście je! - Ucieszył się i chciał doskoczyć do nich ale nagle poczuł ból w okolicach stopy przez co zasyczał

- Oj! W porządku? - Zaniepokoił się Tsuna

- To nic - Wyjąkał 

- Pokaż to - Nakazał Gokudera a Rin go posłuchał a ten przyjrzał się jego stopie - Mniej więcej tu boli? - Spytał się dotykając jednego z miejsc a Rin lekko się na to spoił 

- T-tak 

- Czyli masz zwichniętą kostkę - Oświadczył - Trzeba ci ją nastawić i nie będziesz mógł chodzić przez najbliższe... kilka dni - Oświadczył 

- Czyli jednak naprawdę wziąłeś się za medycynę Gokudera - Pochwalił go Tsuna na co ten jakby zabłysną z dumą

- Ależ oczywiście, w końcu jako twoja prawa ręka muszę być we wszystkim obeznany - Powiedział z dumnym uśmiechem

- Prawa ręka? - Spytał się Rin - Jesteście jakąś... grupą?

- O, nie nie nie, my...eto... na razie nieważne - Machną na to ręką Tsuna

- Hehe, no dobrze

- Pójdę po opatrunki - Zaproponował Gokudera i ruszył ku drzwiom 

- W porządku - Zgodził się

Przez chwilę panowała niezręczna cisza którą przerwał Tsuna.

- To, ten... - Zaczął niepewnie a Rin się na niego spojrzał z zaciekawieniem - To.. kim ty jesteś? - Spytał a Rin wydawał się być zbity z tropu - No bo ten... - Pokazał palcem - Masz... - Rin spojrzał za siebie i zobaczy swój ogon przez co się wystraszył

- Bobobobobobobobo! Ten tego...! Ja...! - Zaczął panikować ale Tsuna zaczął go uspokajać

- Spokojnie, hehehe, może na to nie wygląda ale nie jedno widziałem - Rin się zdziwił

- Serio? - Niedowierzał, wyglądał mu na zwykłego nastolatka

- Ta, czasem sam nie mogę uwierzyć w to co mi się przytrafia - Przyznał

- Ale co to...? - W tym momencie wrócił Gokudera

- Jestem, przepraszam że tak długo ale nie mogłem znaleźć nożyczek - Podszedł do Rina

- Nic się nie stało 

- Zdejmij buta, skarpetkę i podwiń spodnie - Nakazał a Rin tak zrobił choć trochę niechętnie a Gokudera zaczął go opatrywać - Może zaboleć - Powiedział i nagle szybko nastawił kostkę Rina na co ten jęknął

- Mogłeś wcześniej uprzedzić! - Zaprotestował

- W tedy mięsnie by ci się spieły i bolało by bardziej - Oświadczył nie przerywając swojej pracy

Do pokoju weszły cztery osoby. Był to Yamamoto, Reborn i dwie dziewczyny.

- Jo! Tsuna - Przywital się Yamamoto - O widzę że się nam obudził - Zauważył

- Tak - Spojrzał na dziewczyny - Kyoko-chan, Haru-Chan - Przywitał je

- Cześć Tsuna - Przywitały się wspólnie na co zachichotały

Kyoko była najsłodszą i najpiękniejszą dziewczyną w szkole Tsuny za którą uganiało się wielu chłopaków. Miała jasno brązowe, choć bardziej pasowało by tu karmelowe, włosy i jasno brązowe oczy. Ubrana była w żółty  T-shirt i i waniliową spódniczkę sięgającą do kolan. Haru była za to bardzo żywą osobą. Często nad wyraz żywiołową ale zawsze wszystko robiła w dobrych intencjach. Miała ciemno brązowe włosy zawiązane w kitę i ciemno brązowe oczy. Ubrana była podkoszulek w niebieskie paski i Jasno niebieskie Jeansy. 

- Co was sprowadza? - Spytał

- Po drodze spotkaliśmy Reborna i Yamamoto a oni powiedzieli nam o tej sytuacji - Powiedziała Kyoko i spojrzała na chłopaka 

- Więc postanowiliśmy przyjść i jakoś wam pomóc - Dodała Haru ocierając dłonie z zapału

- W takim razie możesz pomóc przeciąć mi ten bandaż - Poprosił ją Gokudera

- Jasne - Podeszła i złapała nożyczki - W tym miejscu? 

- Hm - Potwierdził Gokudera a gdy już to zrobiła dokończył owijanie bandażem stopy 

- Co się stało? - Spytała zaniepokojona Kyoko

- Nic - Zapewnił ją Rin - To tylko zwichnięcie 

- Na pewno? Żadnych innych złamań czy innych takich? - Pytała z troską         

- Naprawdę nic mi nie jest - Zapewniał 

- Dobra skończyłem - Oświadczył Gokudera

- Dobra robota - Pochwalił go Reborn - Dziewczyny mogły byście przynieść naszemu gościowi coś do jedzenia? - Spytał Reborn

- Ależ oczywiście! - Odpowiedziały z entuzjazmem - Zrobimy coś dla wszystkich - Mówiły ciągle wspólnie po czym wyszły pełne energii z pokoju

- A więc... - Zaczął ponownie Reborn - Pora byś nam powiedział kim jesteś - Powiedział poważnie

- Dziecko? - Zdziwił się Rin - Mówiące dziecko?

- Oj proszę cię - Tsuna zaczął ostrzegawczo machać rękoma - Nie obrażaj go bo będziesz miał przesrane 

- He!? - Zdziwił się i zachichotał - A co to dziecko może zro...- Nie dokończył bo dostał w łeb ogromnym zielonym młotkiem 

- A Tsuna-baka cię ostrzegał - Zakpił Reborn 

- W porządku? - Spytał Yamamoto

- Cc-CO TO BYŁO!? - Krzykną - Skąd dziecko ma tyle siły?!

- Reborn nie jest dzieckiem - Powiedział Gokudera - On tylko tak wygląda 

- Ha!? - Nie dowierzał Rin i spojrzał na niego jak na debila 

- Jak chcesz - Rin spojrzał na Reborna i wyszczerzył oczy w przerażeniu - To mogę cię pociąć na kawałeczki - Reborn trzymał w rękach  zieloną piłę łańcuchową

- Yiii - Niemal pisną - Z dwojga złego wolę już jednak Mephisto! - Wszyscy spojrzeli po sobie nie wiedząc o co chodzi

- Mephisto? - Spytał Tsuna

- A! - Opamiętał się Rin - Mój dyre... eee to znaczy mój były Dyrektor - Poprawił się 

- Dyrektor mówisz, tak? Jakiej szkoły? - Tutaj Rin nie wiedział co powiedzieć i dość długi czas milczał - No to chyba nie jest trudne pytanie - Ponaglił go Reborn a ten przełkną ślinę 

- Akademii Prawdziwego Krzyża - W końcu powiedział

- Prawdziwego Krzyża? Nigdy o niej nie słyszałem - Powiedział Reborn

- Hehe, nic dziwnego bo to szkoła dla egzorcystów - Wyjaśnił na co inni wytężyli słuch

- Szkoła dla Egzorcystów?! - Spytał oszołomiony Tsuna i w tym samym momencie dziewczyny wróciły z kanapkami

- Jacy Egzorcyści? - Spytała Haru

- O! Szybko się uwinęliście - Zauważył Yamamoto 

- Hm, mamy wprawę - Powiedziała Kyoko promiennie się uśmiechając i oboje położyły tace z kanapkami i napojami na stoliku

- To o co chodziło z tymi Egzorcystami - Dopytywała się Haru i spojrzała na zakłopotanego Rina 

- Bo ten... On chodził do szkoły dla nich - Powiedział Gokudera - Przynajmniej tak uważa  

- Nie kłamię! - Wycedził Rin

- Okej, okej, ale ja z definicji nie wierzę w demony - Oznajmił

- Nawet jeśli jeden z nich siedzi przed tobą? - Spytał rozruszony Rin 

- Nawet w ted... Chwila co powiedziałeś? - Spytał zdezorientowany a ten przebiegle się uśmiechną

Na to wszystkim miny zrzedły a dziewczyny zaczęły się nawet trząść ze strachu. Rin to zauważył i szybko zaczął ich uspokajać

- Spokojnie, nic wam nie zrobię - Zaczął ich zapewniać ale nie wiele to dało

- Ddddemon - Wyjąkała Kyoko

- To by wyjaśniało ogon - Stwierdził Yamamoto

- Jaki ogon?! - Spytał szczerze zdziwiona i zszokowana Haru - Nic takiego nie wi... - Nie dokończyła bo zobaczyła jak za Rinem merda czarny ogon

- Co on taki dzisiaj żywy? - Zdziwił się Rin - Zawsze jest spokojny - Spojrzał na innych a ich twarze go zirytowały

- No ludzie dajcie spokój! Czemu zawsze wszyscy tak reagują!? Nic wam nie zrobię! Ile mam powtarzać!? - Stracił nerwy a jego mowa ich uderzyła 

- Ppprawda, przepraszam, po prostu nie codziennie spotyka się... demona - Powiedział Tsuna

- W sumie racja - Zgodził się Rin

-Ale zaraz! - Odezwał się Gokudera - Skoro jesteś demonem to dlaczego uczęszczałeś do akademii dla egzorcystów?!

- Bo jestem w połowie demonem - Wyjaśnił co innych zdziwiło bardziej niż fakt że jest demonem

- Jak to w połowie? - Spytała się już zaciekawiona Haru 

- Moja matka była człowiekiem - Oświadczył Rin 

- To takie coś jest w ogóle możliwe? - Niedowierzał Gokudera

- Tak - Potwierdził Rin

-  Jakim demonem był twój ojciec - Spytała Kyoko

To pytanie przybiło Rina i spuścił głowę w dół. 

- Nie chce o nim rozmawiać - Oświadczył sucho co innych zastanowiło

- No dobrze - Reborn klasną w dłonie - Myślę że jak na razie wiemy już dosyć o naszym gościu, to znaczy Tsuny - Wyżej wymieniony drgną na to - Teraz proponuje ci coś zjeść i wypoczywać - Odwrócił się do reszty - Powinniśmy go na razie zostawić

- Masz racje - Zgodził się Tsuna - W razie czego będziemy na dole - Powiedział Rinowi

- Oł, spoko - Po tym wszyscy zaczęli wychodzić aż Rin został sam w pokoju i od razu zabrał się za jedzenie - Dobre - Przyznał z gwiazdami w oczach

Po tym jak już zjadł zaczął nad wszystkim się zastanawiać. Nd swoją decyzją, nad swoim życiem, o ludziach którzy go porzucili a których porzucił i on. Myślał też nad tymi ludźmi co przed chwilą poznał. Wydawali się byś zgraną paczką. Prawdziwymi przyjaciółmi. Łza spłynęła mu po policzku. Nawet nie wiedział kiedy zasnął. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro