Rozdział 7
Złość nie opuszczała mojego ciała nawet na sekundę. Byłam tak bardzo wkurzona. Tak bardzo chciałam zemścić się na Thomasie za to, co zrobił Riley. Chciałam go zniszczyć, upokorzyć, potraktować przy wszystkich jak największego śmiecia. Nie myślałam o niczym innym. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym.
W czwartek Riley dowiedziała się, że była tylko zakładem. Dziś jest sobota, a ona wciąż płacze. Nie opuszczamy jej z Olivią nawet na chwile. Cały czas któraś z nas jest przy niej.
Zaraz po tym, gdy dowiedziałyśmy się co jej już były chłopak odwalił kazałyśmy jej wszędzie go zablokować. Nie było żadnego pisania, wyjaśniania czy dzwonienia. Riley na początku chciała zapytać go, dlaczego to zrobił, ale szybko wybiłyśmy jej to z głowy.
– Dobra koniec tego – zaczęła Olivia, wchodząc do pokoju, w którym siedziałyśmy przez ostatnie dwa dni. – Nie będziesz już dłużej płakała. Nie przez takiego skurwysyna jak on. Zapomnisz o nim, i to bardzo szybko. Za trzy godziny wychodzimy do klubu i nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. Powiedziałam już Shavarowi i Jaryanowi, gdzie mają być i o której. Nie martw się, nie powiedziałam im, co się stało. Jeśli będziesz chciała to sama to zrobisz. Wracając, za trzy godziny wychodzimy i koniec tematu – dodała stanowczym tonem.
– Rozumiem, że chcesz mi… – wiedziałam, że Riley będzie protestować, dlatego jej przerwałam. Olivia miała rację. Ciągłe płakanie nie poprawi jej humoru. Jeśli nie ruszy się z domu, to będzie cały czas myśleć o tym, co się stało, a to jej nie pomoże.
– To świetny pomysł. Już się ogarniamy – rzuciłam, posyłając blondynce uśmiech.
– No i cudownie. To ja też idę się ogarnąć. Widzimy się za jakiś czas – odwróciła się, a następnie opuściła pokój.
Po chwili poczułam na sobie wzrok Riley. Spojrzałam na nią i czekałam, aż się odezwie.
– Mówiłaś mi, że kluby nie są dla ciebie, więc? – zapytała.
– Ty mówiłaś, że nigdy nie zapalisz i nie dotkniesz alkoholu, więc? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– Dobra niech ci będzie. Idziemy do klubu – westchnęła a ja od razu ją przytuliłam.
Kilka minut później poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się zastanawiać w co mam się ubrać. Nigdy nie byłam w klubie i w sumie nie miałam zamiaru być, więc nie za bardzo wiedziałam, co na siebie włożyć.
Po zmarnowaniu kolejnych kilkunastu minut, podczas których gapiłam się w szafę stwierdziłam, że pierw wezmę prysznic i lekko się pomaluje, a później zajmę się ubraniami.
To był dobry pomysł, bo gdy brałam prysznic przypomniało mi się, że kiedyś kupiłam sobie ciuchy, których nigdy nie ubrałam. Z jakiegoś powodu dzień po zakupie stwierdziłam, że są one zbyt skąpe i nie pasują do mnie. Gdy je przymierzałam przed zakupem, to nic mi w nich nie przeszkadzało, ale po zakupie zmieniłam zdanie. Miałam je tutaj. Nie mam pojęcia, czemu je spakowałam, ale, jak widać, dobrze zrobiłam.
Chodziło mi o czarne krótkie dżinsowe spodenki i czarny top, który odkrywał większość górnej części ciała. Miałam całkiem dobrą figurę, więc i spodenki, i top bardzo mi pasowały.
Półtorej godziny później byłam już gotowa do wyjścia. Postanowiłam jeszcze coś zjeść, bo byłam strasznie głodna, a jadłam tylko śniadanie na dodatek osiem godzin temu.
Zeszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie tosty. Kochałam tosty, a odkąd tu jestem nie zjadłam ani jednego. W domu w Nowym Jorku jadłam je codziennie przed szkołą od bardzo dawna. Nie żartuję, naprawdę jadłam je codziennie. Za każdym razem smakowały mi, tak jakbym jadła je po raz pierwszy.
– Wychodzicie gdzieś? – usłyszałam za plecami głos Noaha.
– Twoja siostra wyciągnęła nas do jakiegoś klubu – odparłam, gdy obróciłam się w stronę chłopaka.
Stał kilka metrów dalej oparty o ścianę. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Zmierzył mnie tylko od góry do dołu.
– Nie wyglądasz na dziewczynę, która chodzi do klubów – zaczął powoli iść w moją stronę.
– Bo nie chodzę. Nigdy nie byłam i nie miałam w planach być, ale to wyjątkowa sytuacja – rzuciłam cały czas na niego patrząc.
Czułam, że moja nieśmiałość w rozmowach z chłopakami daje o sobie znać. Moje serce zaczynało bić szybciej, a w kuchni nagle zrobiło się zbyt gorąco.
– Co to za wyjątkowa sytuacja? – zapytał, zatrzymując się dość blisko mnie.
– Wybacz, ale nie mogę powiedzieć – mruknęłam niepewnie.
– Jasne, że możesz – podszedł jeszcze bliżej, a ja odruchowo się cofnęłam, ale zapomniałam, że dosłownie za mną jest szafka.
Lekko stykaliśmy się ciałami. Noah najpewniej wiedział, że jestem zestresowana, bo nie potrafiłam tego ukrywać, ale nic sobie z tego nie robił. Czekał, aż dostanie odpowiedź na pytanie, ale ja milczałam. Nie miałam pojęcia co mam mu powiedzieć. Nie mogłam powiedzieć prawdy, bo to mogła zrobić tylko i wyłącznie Riley.
– Pierwszy raz jestem na wakacjach sama – zaczęłam, próbując opanować stres, który z każdą sekundą był coraz większy. – Zawsze chciałam chociaż raz iść do klubu i dobrze się bawić. W końcu każda…
– Przed chwilą mówiłaś, że nigdy nie miałaś w planach iść do klubu – uśmiechnął się, a ja dopiero wtedy zrozumiałam co powiedziałam.
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Właśnie zrobiłam to czego nigdy nie powinnam zrobić. Spuściłam głowę, bo nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Noah milczał, a ja marzyłam o tym, żeby się obudzić i żeby okazało się, że cała ta sytuacja to był tylko sen.
– Mam nadzieję, że… – do kuchni weszła Riley, a ja lekko odepchnęłam chłopaka i zrobiłam dwa kroki w bok. – To ja może przyjdę później – dodała i odwróciła się z zamiarem odejścia.
– Stój, chodź tu – powiedziałam a raczej rozkazałam.
– To mam stać czy iść? – zapytała, ale na szczęście zaraz po tym znalazła się obok mnie.
– Więc widzimy się w klubie – rzucił chłopak, puszczając mi oczko i skierował się w stronę schodów.
Odetchnęłam z ulgą, ale to nie był koniec, bo obok mnie stała dziewczyna, która na bank źle zinterpretowała to, co widziała.
– W sumie to go nie znam, ale jak tak na was patrzę to pasujecie do siebie – stwierdziła a ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
Nie wierzę, po prostu nie wierzę.
– My tylko rozmawialiśmy Riley. Ludzie ze sobą rozmawiają – westchnęłam.
– Nie no oczywiście i przy każdej rozmowie stykają się ciałami. To całkiem normalne – spojrzałam się na nią morderczym wzrokiem, ale to nic nie dało. Ona już miała swoją teorię i musiałam się z tym pogodzić.
– Zjem tosty – odezwałam się po dłuższej chwili.
– Zjedz kochanie. Noah będzie w klubie, więc musisz mieć dużo siły, bo noc jest długa – zaśmiała się cały czas na mnie patrząc.
– A może jestem lesbijką? – obie spojrzałyśmy na Olivię, która chwile wcześniej weszła do kuchni i z zaciekawieniem na nas patrzyła.
– Gdybyś była to nie patrzyłabyś na mnie tak jak patrzysz – zaraz po niej do kuchni z uśmiechem na ustach i bez koszulki wszedł Lucas.
– Ale ty masz marzenia – westchnęła z rezygnacją blondynka, gdy chłopak ją wyminął.
– Jakbyś była moim marzeniem to już dawno byłabyś moja – powiedział pewnym siebie tonem, gdy wyjął puszkę napoju z lodówki, a następnie opuścił kuchnię.
***
Od jakiejś godziny byłyśmy w klubie i muszę przyznać, że nie było tak źle. Było tu mnóstwo osób, ale nasza trójka siedziała w loży, więc miałyśmy trochę przestrzeni. Wciąż czekałyśmy na Shavara i Jaryana. Mieli być o tej samej godzinie co my, ale najwidoczniej coś im wypadło.
Od razu po tym, gdy tu weszłyśmy zaczęłam rozglądać się dookoła. Klub był naprawdę ładnie urządzony. Na dole był ogromny parkiet, a na jego końcu znajdowało się stanowisko dla DJ-a. Po lewej stronie był korytarz prowadzący do łazienek, a po prawej bar, pomieszczenie które się za nim znajdowało i schody prowadzące na górę, przy których stał ochroniarz. Na górze, czyli tu, gdzie byłyśmy my znajdowało się kilka loży. W każdej z nich mogło pomieścić się co najmniej kilkanaście osób i wszystkie były zaopatrzone w sporo alkoholu, kubki kieliszki, a nawet różnego rodzaju przekąski i napoje. Był też korytarz prowadzący do kilku pomieszczeń, przy którym również stał ochroniarz.
– To, że się spóźniliśmy to jego wina – zaczął Jaryan, obejmując Shavara, gdy obaj weszli do loży. – Szliśmy sobie normalnie po ulicy i zobaczyliśmy pusty radiowóz, a ten debil wybił szybę. Oczywiście włączył się alarm, zaraz po tym z bloku wybiegła policja i musieliśmy uciekać. Udało nam się, ale musieliśmy trochę posiedzieć w domu, bo przyjechał kolejny radiowóz i panowie policjanci chodzili po dzielnicy z nadzieją, że znajdą sprawcę.
Jaryan opowiadał to w sposób, jakby to był najzwyklejszy dzień w jego życiu. On miał tylko trzynaście lat i opowiadał takie rzeczy. Ja w wieku trzynastu lat spałam z pluszakami.
– Chwila jak ty tutaj wszedłeś? Przecież ty masz trzynaście lat – zapytała Riley.
No właśnie, jak on tutaj wszedł w tym wieku?
– Ty masz siedemnaście, a Shav szesnaście i też tu jesteście, a mnie się pytasz? Ale dobra odpowiem. Ja umiem wejść wszędzie tam, gdzie chcę – odparł chłopak.
– Nie pierdol głupot. To klub Lucasa, dlatego możesz tu wejść – zaśmiała się Olivia.
Pewnie, dlatego Noah powiedział, że widzimy się w klubie. Jak powiedziałam mu, że Olivia zabiera nas do klubu to pewnie domyślił się, że będziemy tutaj.
– Przez to wszystko zaschło mi w gardle. Muszę się czegoś napić – odezwał się Shavar, a następnie podszedł do miejsca, w którym stał alkohol wziął dwie butelki whiskey i położył na nasz stolik. Po chwili Jaryan położył na stoliku kubki i obaj zajęli miejsca obok nas.
– Więc drinki, czy czysta? – zapytała Olivia, patrząc na mnie i Riley.
– Ja wypiję drinka – odparła moja przyjaciółka. – Mia też – dodała, gdy przez dłuższy czas milczałam.
Mogłam teraz powiedzieć, że nie chcę drinka i pewnie nikt nie miałby z tym żadnego problemu, ale nie zrobiłam tego. Nawet nie wiem czemu.
Do mojej głowy po raz kolejny wróciła dzisiejsza rozmowa z kuchni. Zaczęłam się zastanawiać co Noah konkretnie miał na myśli, mówiąc, że widzimy się w klubie. Miał zamiar przyjść do naszej loży? Spędzać z nami czas? Po co niby miałby to robić? Nie znam go, ale jestem pewna, że ma do robienia ciekawsze rzeczy niż siedzenie ze swoją siostrą i obcymi dziewczynami. No chyba że jakimś cudem dowiedział się, że Shavar i Jaryan tu będą i chce przyjść posiedzieć z nimi. Na bank się ze sobą trzymają, bo przecież był na imprezie z okazji urodzin Jaryana i nawet wiedział, gdzie mieszka, bo przecież przyszedł tam po tych strzałach. Mało tego, pozwolił swojej siostrze u niego nocować, więc nie znają się od wczoraj tylko już jakiś czas. W sumie Olivia mówiła, że tutaj wszyscy się znają i bariery wiekowe nie mają większego znaczenia.
Na sto procent któryś z chłopaków powiedział mu, że tutaj będzie, a ja niepotrzebnie zastanawiam się o co mu chodziło.
– Często tu jesteście? – zapytała Riley, popijając swojego drinka.
– W sumie to zależy – zaczął Shavar, odpalając papierosa. – Były takie okresy, że przychodziło się tu codziennie i były też takie, w których przychodziliśmy tu raz lub dwa razy w miesiącu.
– W ogóle jestem pierwszy raz w klubie – lekko się zaśmiałam.
– To normalne, każdy był kiedyś pierwszy raz. – rzucił chłopak, posyłając mi uśmiech.
– Riley wszystko okej? – zapytał Jaryan, a ja od razu spojrzałam na dziewczynę. Myślami była w totalnie innym świecie i wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać.
– W czwartek dowiedziałam się, że byłam tylko zakładem. Kochałam go całą sobą, a dla niego to był tylko zakład – odpowiedziała a następnie wypiła resztę drinka.
– Mówisz serio? – Shavar spojrzał na nią z powagą.
– Niestety tak.
– Ja pierdole co za skurwysyn. – zaczął chłopak, wstając ze swojego miejsca. – Co za jebany śmieć. Ale bym go kurwa dojechał. Połamałbym mu każdą kość kurwie. Pociąłbym mu mordę tępym nożem, a na koniec wjebałbym w niego tyle kulek, że nie potrafiliby go zidentyfikować. Jak kiedyś…
– Ej ej ej chill mordo już spokojnie – Jaryan wstał i próbował uspokoić chłopaka. – Usiądź sobie, napij się. Jak kiedyś go spotkamy to spełnisz wszystkie swoje fantazje, ale teraz chill – dodał i dosłownie posadził go na miejsce.
Cała ta sytuacja wyglądała dość komicznie i nie tylko ja to zauważyłam, bo na twarzach Olivii i Riley też pojawił się uśmiech.
– Dobrze, że dowiedziałaś się teraz, a nie później. Przy nas szybko o nim zapomnisz, a on jeszcze będzie żałował tego, co zrobił – powiedział Shavar, gdy napił się drinka.
Całkowicie się z nim zgadzałam. Gdyby Riley dowiedziała się o tym wszystkim później, to bolałoby ją to jeszcze bardziej. Teraz mamy wakacje, jesteśmy bardzo daleko od domu, na dodatek bez rodziców. Tak naprawdę możemy robić co chcemy. Zapomnienie o tym frajerze to tylko kwestia czasu i jestem po prostu pewna, że niedługo cała ta sytuację będzie tylko wspomnieniem, do którego Riley nie będzie miała zamiaru wracać.
– Wypijmy za bycie szczęśliwymi singlami – odezwała się Olivia, podnosząc ze stołu swojego drinka. Zaraz po niej zrobili to wszyscy oprócz mnie.
– Wiem, że nie pijesz i uwierz, że to szanuję, ale jeden drink, czy jedne wakacje, podczas których będziesz piła niczego nie zmienią skarbie – szepnęła do mojego ucha Riley.
Prawdę mówiąc, miała sporo racji. Fakt nie piłam alkoholu, bo zwyczajnie tego nie potrzebowałam, ale ostatnio zauważyłam, że jest też druga strona tego wszystkiego. Mam siedemnaście lat, uczę się naprawdę dobrze, wydaje mi się, że nie jestem złą córką. Zasługuję na to, żeby chociaż raz przez te dwa miesiące dobrze się zabawić i stworzyć piękne wspomnienia. Przecież nic się nie stanie jak raz czy kilka razy napije się alkoholu. Moi rodzice pewnie i tak się o tym nie dowiedzą.
– Za bycie szczęśliwymi singlami – podniosłam swojego drinka, a następnie wszyscy stuknęliśmy się kubkami i upiliśmy spore łyki.
Lekko się skrzywiłam, gdy połknęłam zawartość szklanki. Pierwszy raz piłam alkohol, więc wcale mnie to nie zdziwiło. Nie był zły, smakował naprawdę dobrze, ale był też mocny. Zdecydowanie za mocny na mój pierwszy raz. Musiałam sięgnąć po sok, bo strasznie paliło mnie w gardle.
– Wiedziałam, że robię zajebiste drinki – zaśmiała się Olivia, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Dwie godziny później atmosfera, która panowała w naszej loży była nie do opisania. Bawiliśmy się naprawdę świetnie i alkohol miał z tym niewiele wspólnego. Oczywiście każdy z nas trochę wypił, ale nikt nie był jeszcze pijany. Jay, Shav i Olivia na zmianę opowiadali jakieś śmieszne historie, które im się przydarzyły. Swoją drogą było ich dość sporo.
Spędziliśmy też trochę czasu na parkiecie, co było dla mnie czymś nowym. Do tego dnia jedyne miejsce, w którym tańczyłam to był mój pokój. Tam nikt mnie nie widział, więc mogłam ruszać się tak jak mi się podobało bez obaw, że ktoś będzie na mnie dziwnie patrzył. Tutaj wyglądało to trochę inaczej i na początku byłam strasznie zestresowana, ale po kilku minutach wygłupiania się na parkiecie z Shavarem stres odpuścił. On miał gdzieś to, że jest tu mnóstwo osób. Tańczył jak chciał i niczym się nie przejmował.
– O proszę jak tu wesoło – do naszej loży z uśmiechem na ustach wszedł Lucas, a chwile po nim Noah.
– Zaraz północ, już pewnie trochę wypili, więc wiesz – rzucił chłopak, spotykając się ze mną wzrokiem.
– Moi ludzie w końcu się pojawili. Wiedziałem, że tu przyjdziecie, ale nie wiedziałem, kiedy – Jaryan wstał ze swojego miejsca i poszedł przywitać się z chłopakami. Shavar zrobił to samo.
Cały czas patrzyłam na Noaha, ale gdy przywitał się z chłopakami i znowu na mnie spojrzał szybko odwróciłam wzrok. Nie chciałam, żeby coś sobie pomyślał.
– Czy ty przyszedłeś tutaj mnie pilnować? – zapytała Olivia, robiąc sobie drinka.
– Widziałem, jak chłopaki tutaj idą, więc tak, przyszedłem cię pilnować – odpowiedział Noah, zajmując miejsce obok mnie.
– Nie no teraz to się zawiodłem – powiedział ze smutkiem Shavar.
– Taaa ja też – dodał Jaryan.
– Przecież oni w życiu by mnie nie dotknęli bez pozwolenia – zaczęła blondynka, patrząc na brata. – Co innego Lucas – dodała, przenosząc wzrok na chłopaka, który usiadł obok Riley.
– Stary ona ma rację – rzucił Lucas.
– Co kurwa? – zapytał Noah.
– Spokojnie nie kłóćcie się. Wszyscy wiemy, że Olivia celowo tak powiedziała. Nie mam pojęcia, czemu Lucas to potwierdził, ale pieprzyć to. Napijmy się – do rozmowy włączył się Shavar, polewając wszystkim whiskey.
– Potwierdził to, bo to prawda – Olivia się nie poddawała i dalej drążyła temat.
– Co ty pierdolisz? Lucas jest dżentelmenem – wtrącił Jaryan.
Po tych słowach Olivia wybuchła śmiechem, natomiast Jay mordował ją wzrokiem.
– Nieźle wyglądasz – szepnął do mojego ucha Noah takim głosem, że od razu zrobiło mi się gorąco.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Rozejrzałam się po wszystkich, którzy siedzieli przy stole. Na szczęście nikt tego nie widział. Po chwili spojrzałam na chłopaka. Na jego twarzy był pewny siebie uśmiech. Próbowałam wyczytać coś z jego oczu, ale nie potrafiłam. Wwiercał we mnie swoje spojrzenie i czekał na mój ruch.
– Ty też – powiedziałam niepewnie i szybko odwróciłam wzrok. – Pijemy – dodałam, podnosząc swojego drinka, a reszta zrobiła to samo.
Noah nic nie dodał. Wszyscy się napiliśmy i znowu zaczęliśmy gadać o byle czym. Znaczy oni zaczęli, ja i Riley ich słuchałyśmy. Czasem coś powiedziałyśmy, ale większość czasu po prostu słuchałyśmy.
Wciąż było mi gorąco, a fakt, że chłopak, który do tego doprowadził siedział obok mnie w niczym mi nie pomagał. Nie wiem, czemu, ale zaczęłam się stresować i tupać nogą. Zdarzało mi się to, ale bardzo rzadko i w ekstremalnie stresujących sytuacjach. Ta nie należała do ekstremalnych. Okej stresowałam się, ale nie aż tak bardzo.
W pewnym momencie poczułam jego dłoń na swoim udzie. Przyznaję, że dość mocno mnie to zaskoczyło, ale nic nie powiedziałam. Noah chyba wiedział, co robi, bo w jednej chwili przestałam tupać nogą. Niestety jego dotyk sprawił, że znowu zaczęło robić mi się gorąco. Sięgnęłam po drinka, żeby trochę się ochłodzić, ale to nic nie dało.
– Jeśli ci to przeszkadza, to powiedz i zabiorę rękę – znowu szepnął do mojego ucha.
Szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, było to przyjemne i nie chciałam, żeby zabierał rękę. Fakt jego dotyk podniósł temperaturę mojego ciała, ale to nie było nic złego. Dla mnie to było coś nowego, coś dobrego i coś, co mi się podobało.
Bardzo mi się podobało.
– Spokojnie, nic mi nie przeszkadza – szepnęłam do jego ucha z trudem, opanowując stres, który mi przy tym towarzyszył. Chłopak się tylko uśmiechnął, przez co ja też się uśmiechnęłam.
– Dobra kurwa koniec tego – zaczął Jay podniesionym tonem. – Noah ty znasz Lucasa najdłużej, więc jesteś najbardziej wiarygodny. Rozstrzygnij to raz na zawsze. Lucas jest dżentelmenem, czy nie? – zapytał a spojrzenia wszystkich powędrowały na chłopaka, który siedział obok mnie.
– Oczywiście, że jest. Nie znam nikogo, kto jest większym dżentelmenem niż on. Odkąd pamiętam traktuje wszystkie dziewczyny najlepiej, jak tylko się da. Nie oczekuje od nich tylko jednego. Jest wspaniałym…
– Nie no kurwa ja tego na trzeźwo nie przetrwam – przerwała mu Olivia, a następnie nalała trochę whiskey do kubka i wypiła, nie dodając niczego więcej. Ja bym chyba umarła, gdybym tak zrobiła. – Co ty pierdolisz Noah? On dżentelmenem? On traktuje wszystkie dziewczyny najlepiej, jak tylko się da? Ty jesteś jakiś pojebany? Przecież on potrafił w ciągu miesiąca codziennie przyprowadzać inną dziewczynę na noc. Jak…
– Bla, bla, bla głupie pierdolenie. Czy któraś z tych dziewczyn skarżyła się na niego? – zapytał Jaryan.
– Żadna – odpowiedział Noah. – A wiesz czemu? Bo Lucas jest dżentelmenem i wszystkie traktował bardzo dobrze – dodał, posyłając siostrze uśmiech.
– Pierdol się, zaraz umówię się z Dayvonem i ten piękny uśmiech zejdzie ci z twarzy – rzuciła, pokazując mu środkowy palec.
– Jak do tego dojdzie Shavar go zabije – zaśmiał się Lucas.
– Potwierdzam – dodał Shavar.
– Ty już lepiej nikogo nie zabijaj, bo policja szuka tego, kto pobił mojego byłego – powiedziała blondynka.
– A to akurat była jego wina. Gdyby nie próbował się do ciebie zbliżyć, to nic by mu nie było. Poza tym, jak zaczynaliście się spotykać mówiłem mu, że jak cię skrzywdzi to będzie miał przejebane.
– A jak powie policji, że to ty go pobiłeś?
– Nie powie.
– Skąd wiesz?
– Olivia, oboje wiemy, że nie powie.
Gdy Shavar, to mówił był bardzo pewny siebie. W dodatku spojrzał na Olivię w jakiś dziwny sposób. To spojrzenie na pewno coś oznaczało, ale nie wiedziałam co.
– Ja pierdole rodzice do mnie dzwonią – spojrzałam na Riley. Dziewczyna nie odrywała wzroku od telefonu i zastanawiała się co zrobić. – Przecież jak odbiorę to od razu zorientują się, że jestem w klubie, a jak nie odbiorę, to będą dalej dzwonić.
– Jest wpół do pierwszej. Zadzwonisz do nich rano i powiesz, że spałaś. Raczej cię za to nie zabiją – powiedział Lucas.
– No właśnie nie wiem. Skoro dzwonią o tej godzinie, to na bank coś się stało. Muszę odebrać, bo będą się do mnie dobijać bez końca. Znam ich i wiem, że nie odpuszczą – Riley coraz bardziej się denerwowała.
– Ech no dobra, chodź ze mną. W moim gabinecie będziesz mogła normalnie z nimi pogadać – Lucas wstał ze swojego miejsca i nie czekając na odpowiedź mojej przyjaciółki złapał ją za rękę i po chwili wyszli z loży.
– Jak wrócą to zapytam Riley, czy Lucas był miły i rozwiążemy nasz spór – rzucił Jay, a Olivia tylko machnęła ręką.
– Idę się trochę przewietrzyć, bo strasznie tu gorąco – odezwał się Shavar, wstając ze swojego miejsca.
– Idę z tobą, bo muszę do łazienki – Olivia również wstała. – Też idziesz? – zapytała, patrząc na mnie.
– Nie, zaczekam tu – odpowiedziałam.
– Więc ja idę z Shavarem, a wy sobie pogadajcie – Jaryan spojrzał na nas, poruszając sugestywnie brwiami.
– Lepiej trzymaj ręce przy sobie – rozkazała Olivia, wskazując palcem na swojego brata.
Stres znowu zaczął do mnie wracać. Zostaliśmy w loży sami. Nie przeszkadzało mi to, ale ja kompletnie nie wiedziałam, o czym mamy gadać, co mamy robić. Nie chciałam, żebyśmy przez cały ten czas milczeli. To byłoby trochę dziwne i krępujące.
– Podoba ci się tutaj? – zapytał w tej samej chwili, w której zaczął delikatnie masować moje udo swoim kciukiem.
Nie do końca mogłam się skupić przez to, co robił, bo zamiast poświęcić uwagę jego pytaniu, poświęcałam ją temu, jaką przyjemność sprawiał mi jego dotyk.
– W Roseville, czy w klubie? – odparłam po dłuższej chwili cały czas, obserwując jego dłoń.
– I tu, i tu – rzucił, przesuwając dłoń trochę wyżej.
Ciepło znowu we mnie uderzyło, a w brzuchu poczułam coś, czego nie czułam nigdy wcześniej. Coś dziwnego, czego nie rozumiałam i co lekko mnie martwiło.
– Krótko tu jestem, więc trudno mi to ocenić. Wiesz, gdybym… – zaczęłam, ale Noah nie pozwolił mi dokończyć. Wolną ręką delikatnie chwycił moją twarz i obrócił, tak żebym na niego patrzyła. Kciukiem dotykał mojej dolnej wargi.
– Denerwujesz się? – zapytał lekko się uśmiechając.
Dobrze wiedział, że się denerwuje, ale i tak zapytał.
– Tak – odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Moje serce nie biło w normalnym tempie. Ono z każdą sekundą waliło coraz szybciej.
– Czemu? – jego dłoń powędrowała jeszcze wyżej. Gdyby wykonał jeszcze jeden ruch byłby zdecydowanie za blisko, ale nie czułam się z tym źle. Czułam się z tym dobrze. Bardzo dobrze.
– Nie wiem Noah – mruknęłam, przenosząc na chwile wzrok na jego usta.
Moja głowa szalała, moje ciało tak samo. Traciłam nad sobą jakąkolwiek kontrolę. Wiedziałam, czego chcę, ale strasznie się tego bałam. Mój wzrok raz zatrzymywał się na jego oczach raz na ustach. Jego wzrok tak samo. W pewnym momencie przesunął swoją rękę na tył mojej głowy i delikatnym ruchem przyciągnął mnie do siebie, tak że stykaliśmy się twarzami. Myślałam, że zaraz zwariuje. Nasze usta były tak blisko siebie, ale żadne z nas nie wykonało tego jednego ruchu.
– Mamy coś do zrobienia, teraz – usłyszałam znajomy głos, ale całkowicie go olałam.
– Teraz nie… – zaczął Noah, ale nie zdążył nic więcej powiedzieć.
– Nie interesuje mnie co robisz. Zbieraj się – powtórzył ostrzejszym tonem chłopak, który stał kilka metrów dalej.
Noah zabrał ręce z mojego ciała, a następnie wstał i razem z Victorem opuścili loże. Patrzyłam na niego dopóki nie zniknął mi z oczu, ale on nie spojrzał na mnie ani razu.
Przez dłuższy czas patrzyłam się w miejsce, w którym ostatni raz go widziałam. Próbowałam zrozumieć, co się przed chwilą wydarzyło. Moje serce wciąż waliło jak szalone, wciąż było mi gorąco, a w mojej głowie był istny chaos. Prawie się z nim całowałam. Chciałam się z nim całować i gdyby nie Victor prawdopodobnie bym się z nic całowała. Pierwszy raz w swoim życiu nie miałam nad sobą żadnej kontroli. Pierwszy raz w swoim życiu czyjś dotyk sprawiał mi taką przyjemność. Pierwszy raz w swoim życiu byłam czegoś tak bardzo pewna.
Musiałam się przewietrzyć, więc szybko wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Miałam nadzieję, że na zewnątrz będzie trochę chłodniej i że to chociaż trochę pomoże mi dojść do siebie.
– Mia, gdzie tak… – zaczęła Riley, ale wpadłam na nią, bo oczywiście nie patrzyłam przed siebie tylko w telefon.
– Boże przepraszam – powiedziałam, gdy pomogłam dziewczynie odzyskać równowagę.
– Coś się stało? – zapytała, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
– Nie, chciałam się tylko przewietrzyć, bo jest strasznie gorąco. W loży nikogo nie ma. Chłopacy poszli się przewietrzyć, a Olivia do łazienki. Chodź ze mną, zgarniemy ją po drodze i dołączymy do chłopaków – odparłam, chowając telefon do kieszeni.
– No okej, wiesz w ogóle, co się stało? Noah i Victor wpadli do gabinetu Lucasa. W ogóle jak Victor mnie zobaczył to myślałam, że mnie zabije, ale mniejsza z tym. Wracając, wpadli do gabinetu, Noah powiedział coś Lucasowi na ucho i Lucas powiedział mi, że muszę wyjść, bo muszą coś obgadać. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale brzmiało to poważnie. Jakby tego było mało w biurze Lucasa zobaczyłam broń. Oczywiście od razu po wejściu schował ją do szafki, ale wiedział, że ją zobaczyłam, bo leżała na biurku. To nie wszystko Mia. Oddzwoniłam do rodziców i pytali się, dlaczego wszędzie zablokowałam Thomasa. Powiedziałam im wprost co zrobił. Nie chciałam tłumaczyć im teraz wszystkiego i obiecałam, że rano do nich zadzwonię i wyjaśnię wszystko najlepiej, jak się da. Lucas słyszał tę rozmowę i gdy skończyłam gadać z rodzicami powiedział mi, żebym nie przejmowała się kimś, takim jak Thomas. Powiedział też, że gdybym potrzebowała się wygadać to mogę do niego w każdej chwili przyjść. Dał mi też swój numer telefonu, żebym napisała lub zadzwoniła, jakby było źle, a go by nie było w pobliżu. To było słodkie, pierwszy raz był dla mnie miły – powiedziała Riley szeroko się uśmiechając przy ostatnich słowach.
– Oho ten uśmiech na pewno nie był przypadkowy – rzuciłam, gdy zaczęłyśmy iść w stronę wyjścia.
– Był dla mnie miły, po prostu mnie to ucieszyło.
– Nie no ja to całkowicie rozumiem Riley.
– Pfff mścisz się za to, co powiedziałam w kuchni.
– Wcale nie.
– Właśnie po was szłam – przed nami stanęła Olivia. – Shavar i Jaryan stwierdzili, że zjedliby coś dobrego, a jakiś kilometr, stąd jest całodobowa budka z jedzeniem. Chcecie iść? Jeśli nie to powiem im, że zaczekamy na nich tutaj.
– W sumie chętnie bym się przeszła – stwierdziłam.
Po tym, co się działo spacer dobrze mi zrobi.
– Ja też. Trochę spokoju i świeżego powietrza to coś, czego aktualnie pragnę – rzuciła Riley.
– Cudownie – ucieszyła się Olivia, a następnie całą trójką poszłyśmy do chłopaków.
~~~~~
Koniecznie dajcie znać czy rozdział się wam podobał i widzimy się za 2 tygodnie❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro