Rozdział 13
Kiedy razem z Riley weszłyśmy do pokoju Olivii od razu zaczęłam ocierać łzy. Nie chciałam dalej przy niej płakać, bo wiedziałam, że przez to będzie jeszcze bardziej zła na siebie. Tak naprawdę ona nic mi nie zrobiła. To jej brat zachował się wobec mnie okropnie, ale pewnie na jej miejscu też byłabym wkurzona.
– Wszystko okej Olivia? – zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Dziewczyna stała przy swoim łóżku z zaciśniętymi pięściami. Nawet nie odwróciła się w moją stronę. Chciałam do niej podejść, ale właśnie wtedy wybuchła.
– Ja pierdole co za kretyn! – wydarła się, a następnie zaczęła zwalać rzeczy z łóżka i szafek które się przy nim znajdowały.
Nie miałam pojęcia jak mam zareagować. Riley chyba też, bo nie ruszyła się z miejsca. Obie stałyśmy przy drzwiach i patrzyłyśmy jak Olivia wyżywa się na rzeczach ze swojego pokoju. W którymś momencie podeszła do komody, wyciągnęła z niej jedną szufladę, a następnie nią rzuciła. Szuflada rozbiła szklany stolik, który stał przy kanapach i też się rozwaliła, a rzeczy które w niej były wylądowały w szkle. W całym pokoju i pewnie w całym domu rozległ się ogromny huk. Jeśli Tomi i Lucas spali w swoich pokojach, to na pewno się obudzili. Olivia ruszyła w stronę tego, co zostało ze stolika i szuflady. Nie wiedziałam, co chce zrobić, ale zaczęłam się bać, więc szybko do niej podbiegłam i z całych sił ją objęłam.
– Olivia spokojnie, już jest dobrze – zaczęłam mówić z nadzieją, że dziewczyna, chociaż trochę się uspokoi. Po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy, a kiedy mówiłam łamał mi się głos. – Olivia proszę cię uspokój się – dodałam, ale ona cały czas próbowała się wyrwać.
– Olivia do cholery ja się boję! – wrzasnęła Riley, a blondynka od razu przestała się szarpać.
– Przepraszam – odezwała się po dłuższej chwili, a następnie wybuchła płaczem.
Cały czas trzymałam ją w objęciach. Obróciłam ją w swoją stronę i pozwoliłam jej w spokoju płakać. Nie ruszyłam się nawet o krok. Przytulałam ją, głaskałam po głowie i czekałam, aż zrobi jej się lepiej. W którymś momencie podeszła do nas Riley i też się przytuliła. Stałyśmy w ciszy przez dobre kilka minut.
– Może popełniłam błąd, że was tutaj ściągnęłam – zaczęła, kiedy uwolniła się z naszych objęć i usiadła na łóżku. – Przeze mnie… – nie pozwoliłam jej dokończyć.
– Nie popełniłaś błędu Olivia. Dzięki tobie odzyskałam Riley. Dzięki tobie ona zerwała z tym zjebanym chłopakiem. Dzięki tobie mamy zajebiste wakacje. To co wydarzyło się niedawno to nie twoja wina. Poza tym jakoś sobie z tym poradzę. Nie popełniłaś błędu i nie mów ani nie myśl tak więcej – powiedziałam, kiedy razem z Riley zajęłyśmy miejsca obok niej.
Szczerze mówiąc, odkąd tu jestem przeżyłam więcej niż w całym swoim życiu. Pierwsze imprezy, papierosy, zioło czy alkohol. Wyjścia na miasto w środku nocy. Poznanie nowych zajebistych osób. W Nowym Jorku to wszystko nie istniało. Tutaj życie było zupełnie inne niż tam. Okej nie planowałam pić czy palić, ale to nie ma większego znaczenia. Nigdy bym nie powiedziała, że Olivia popełniła błąd, ściągając nas tutaj. Cieszę się, że to zrobiła, bo dzięki niej wydarzyło się i pewnie jeszcze wydarzy sporo dobrego. Fakt sytuacja z Noahem nie należała do przyjemnych i nie mam pojęcia, co będzie dalej, ale wciąż tych dobrych sytuacji było więcej niż tych złych.
– Nie masz pojęcia co mówisz Mia. Ja naprawdę popełniłam błąd. Chyba… – tym razem Riley nie pozwoliła jej dokończyć.
– Zamknij się już, bo ci zajebie – warknęła dziewczyna, próbując brzmieć groźnie, ale słabo jej to wyszło, bo nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, gdy to mówiła.
– Dobra już nic nie mówię tylko mnie nie bij – mruknęła Olivia również się uśmiechając.
– Dziś śpisz u mnie. Tu jest za dużo szkła, a nie będziemy teraz tego sprzątać – stwierdziłam, patrząc w miejsce, gdzie jeszcze nie tak dawno stał stolik. Teraz zamiast niego było tam mnóstwo szkła, rozwalona szuflada i pełno rzeczy, które w niej były. – Jak myślisz dasz radę kupić gdzieś samą szufladę do tej komody, czy będziesz musiała kupować nową komodę? – zapytałam.
– Dam radę kupić samą szufladę. Kiedyś rozwaliłam dwie i następnego dnia miałam nowe – odpowiedziała z lekkim zakłopotaniem dziewczyna. Chyba było jej trochę wstyd, że zachowała się tak przed nami. – Wybaczcie, że musiałyście na to patrzeć. Jak mocno się zdenerwuje, to muszę się na czymś wyżyć, a że nie mam tu żadnego worka do bicia to meble obrywają – dodała.
– Ja jak się mocno zdenerwuje to krzyczę w poduszkę. Zawsze mi to pomaga – zaśmiałam się.
– Olivia, po co ci pistolet? – zapytała z powagą Riley. Od razu na nią spojrzałam, ale jak zobaczyłam, że patrzy w stronę porozwalanych rzeczy też przeniosłam tam wzrok. Po chwili szukania zobaczyłam pistolet. Wcześniej go nie widziałam, bo nie skupiałam się tak bardzo na tym, co tam leży, ale on naprawdę tam był. Dlaczego ona trzymała w pokoju pistolet? Po co siedemnastolatce potrzebny był pistolet?
I ja, i Riley czekałyśmy na odpowiedź, ale Olivia milczała. Nie wiem, czy próbowała wymyślić jakieś kłamstwo, czy zastanawiała się jak powiedzieć nam prawdę, ale ta cisza nie działała na jej korzyść. Cały czas obie ją obserwowałyśmy. Ja siedziałam po jej lewej stronie, a Riley po prawej. Olivia od zadania pytania nawet nie drgnęła. Patrzyła tylko przed siebie i chyba miała nadzieję, że nagle zapomnimy o tym, że w jej pokoju zobaczyłyśmy broń, która na sto procent należała do niej, bo była w jej szufladzie w jej komodzie.
– Dziewczyny nie gadajmy o tym – powiedziała a następnie wstała ze swojego miejsca, wzięła pistolet i schowała go do szafy.
– Ale… – zaczęła Riley, ale blondynka nie dała jej dokończyć.
– Mówię serio, nie gadajmy o tym – brzmiała naprawdę poważnie, więc stwierdziłam, że nie będę drążyć.
– Okej – rzuciła Riley.
Nie będę drążyć tego tematu teraz w towarzystwie Olivii, ale na pewno wrócę do niego jutro, kiedy będziemy z Riley same w domu. Coraz więcej rzeczy wskazuje na to, że Olivia i reszta mają przed nami jakieś tajemnice. Teoretycznie mają prawo je mieć, bo przecież ledwo nas znają, ale my przez najbliższe dwa miesiące będziemy z nimi mieszkać i chciałybyśmy wiedzieć, co się tutaj dzieje.
– Chodźmy już spać. Ja rano ogarnę ten syf, bo ja go zrobiłam, a nie wy – stwierdziła blondynka, po czym wzięła koszulkę z jednej z dwóch ocalałych szuflad w komodzie i skierowała się w stronę wyjścia z pokoju.
Zaraz po tym ja i Riley też go opuściłyśmy. Od razu po wejściu do swojego pokoju przebrałam się w jedną z koszulek do spania i weszłam do łóżka. Olivia siedziała na nim i robiła coś w telefonie.
– Polecam spanie bez stanika. Nie wiem, czemu, ale jest to o wiele lepsze – rzuciła, kiedy odwróciła się w moją stronę.
Słyszałam to już kiedyś, ale nigdy nie próbowałam. Chciałam, ale zawsze o tym zapominałam.
– W sumie mogę to sprawdzić – podniosłam się do pozycji siedzącej, a następnie pozbyłam się stanika i znowu się położyłam.
Olivia zaraz po tym wstała z łóżka i zaczęła się rozbierać. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie stała przodem do mnie w samym majtkach. Okej ja też się przy niej przebierałam, ale w samej bieliźnie byłam przez dosłownie sekundę. Szybko włożyłam na siebie koszulkę i weszłam do łóżka. Ona stała przede mną w samych majtkach, bez stanika i jak gdyby nigdy nic składała ciuchy. Nie przeszkadzało mi to, byłam po prosto zdziwiona, że się nie wstydzi. Ja nigdy nie stałam przed Riley bez stanika, czy bez majtek i ona przede mną też nie, a znamy się całe życie.
– Wiem fajne są – stwierdziła z uśmiechem, łapiąc się za piersi, kiedy zauważyła, że patrzę prosto na nie.
Po tym, co powiedziała zaczęłam czuć się dziwnie. Nawet nie wiem, czemu się na nie patrzyłam.
– Przepraszam – mruknęłam z zakłopotaniem.
– Weź się uspokój. Przecież to nic złego – rzuciła a następnie odłożyła ciuchy, ubrała koszulkę i weszła do łóżka.
– Więc nie przepraszam – posłałam jej uśmiech.
***
Przebudziłam się kawałek po dziewiątej i kilka minut później zaczęłam się ogarniać. Nie chciało mi się spać ani leżeć w łóżku. Olivii ani jej rzeczy nie było w moim pokoju, więc na bank już wstała.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i pomalowałam, a następnie zeszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. W domu, jak zawsze było strasznie cicho i nigdzie nie było śladu po chłopakach. Kiedy dowiedziałam się, że będziemy mieszkać z czterema chłopakami to myślałam, że w domu non stop będzie chaos, ale było odwrotnie. Było strasznie spokojnie, na co oczywiście nie narzekałam, bo kochałam ciszę i spokój.
Zrobiłam sobie zapiekankę i z powrotem poszłam do swojego pokoju. Kiedy zajęłam wygodne miejsce na łóżku włączyłam laptopa i zadzwoniłam do rodziców na kamerkę. Obiecałam im wczoraj wieczorem, że dziś zadzwonię. Ostatni raz rozmawialiśmy dzień po przyjeździe tutaj. Oprócz tego, co jakiś czas wymienialiśmy sms-y. Chcieli zadzwonić do mnie w urodziny, ale wiedziałam, że akurat w ten dzień mają dość sporo rzeczy na głowie, więc przekonałam ich, żeby zrezygnowali z tego pomysłu. Oczywiście napisali do mnie z życzeniami, a na moje konto wpłynęło dziesięć tysięcy dolarów. Napisali mi też, że te dziesięć tysięcy to taki drobny prezent na jakieś wydatki tutaj w Roseville, a główny prezent zobaczę jak wrócę do domu. Szczerze mówiąc, byłam bardzo ciekawa co wymyślili. Na poprzednie urodziny kupili mi moje wymarzone auto. Kiedy je zobaczyłam od razu zaczęłam płakać i przez dobre kilka, czy nawet kilkanaście minut nie potrafiłam przestać.
– Siema – powiedziałam z uśmiechem, kiedy na ekranie laptopa zobaczyłam mamę i tatę.
– Wyglądasz pięknie – wiedziałam, że tata to powie. W domu mówił mi to średnio kilka razy dziennie.
– Opowiadaj co u ciebie. Jak się czujesz? Jacy są ci ludzie, u których mieszkacie? Czy ta dziewczyna jest dla was miła? A co z chłopakami? Spodobał ci się któryś? Dobrze cię tam traktują? Nie dzieje się nic złego? – spodziewałam się, że mama będzie miała milion pytań, ale byłam przygotowana na każde z nich.
– Jest okropnie mamo – zaczęłam smutnym tonem, spuszczając głowę. – Od przyjazdu tutaj siedzimy z Riley same. Ich wiecznie nie ma w domu, a jak już są to na nas krzyczą. Ciągle imprezują, przez co nie możemy spać. Zmuszają mnie do picia alkoholu i brania narkotyków. Wczoraj na jednej z ich imprez ktoś ukradł mi portfel i wyczyścił konto bankowe. Jest tak bardzo tragicznie. Ja chcę już wracać do domu – dodałam, podnosząc głowę, a następnie wzięłam gryza zapiekanki cały czas, patrząc w ekran.
Rodzice przez dłuższą chwilę milczeli. Dobrze wiedzieli, że żartuję, bo lubiliśmy sobie razem żartować.
– Cholera mieliśmy nadzieję, że sobie od ciebie odpoczniemy, a ty chcesz wracać – westchnął tata. – Nawet po siedemnastu latach wychowywania cię nie mamy chwili dla siebie – dodał, udając, że wyciera łzy.
– Pfff obrażam się – skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam głowę w stronę okna.
– Jezu Chryste, co ci się stało w szyję? – zapytała mama, a ja od razu zaczęłam panikować. Nie dałam po sobie tego poznać, ale naprawdę panikowałam.
Odwróciłam głowę w taki sposób, że idealnie odsłoniłam malinki, które zrobił mi Noah. Co ja miałam im teraz powiedzieć? Jak ja miałam wytłumaczyć się z czegoś takiego? Miałam powiedzieć, że gdzieś się uderzyłam lub coś mnie ugryzło? Przecież oni nie są głupi i nie uwierzą w takie bajki. Ja pierdole co ja zrobiłam. Co ja odjebałam. Czemu nie pomyślałam o tym, zanim odwróciłam tę pieprzoną głowę? Czemu do cholery nie pomyślałam o tym, żeby zasłonić te malinki, skoro dobrze wiedziałam, że będę do nich dzwoniła?
Patrzyłam się na nich, próbując na szybko wymyślić jakieś kłamstwo, ale kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Nie mogłam przecież powiedzieć im prawdy, bo wiem, że by się na mnie zawiedli, a tego nie chciałam. Nie ma szans, żeby normalnie zareagowali, gdybym powiedziała im, że to są malinki, które zrobił mi pięć lat starszy chłopak, którego nie znam nawet dwóch tygodni.
– Mia wszystko okej? – zapytał tata, bo najpewniej zorientował się, że coś jest nie tak. Nie dziwię mu się, mama zadała mi pytanie, a ja zamiast odpowiedzieć, milczałam.
– Tak, tak jest okej – zaczęłam nerwowo się uśmiechać. – Nie mam pojęcia, co mi się stało. Kiedy w nocy kładłam się spać nie miałam tego, a jak się obudziłam to czułam, że coś jest nie tak, bo strasznie swędziała mnie szyja. Nie wiem albo mnie coś ugryzło, albo to jakieś uczulenie. Jeśli w ciągu kilku dni mi to nie zejdzie i dalej będzie mnie swędzieć to pojadę do szpitala – dodałam, mając nadzieję, że rodzice uwierzą w to kłamstwo.
Wiem pewnie nie było ono zbyt wiarygodne, ale tak na szybko nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Gdybym pomyślała wcześniej, to bym zasłoniła te malinki, ale na to już za późno.
Jednak nie byłam przygotowana na wszystkie pytania.
– A czy to przypadkiem nie są malinki? – zapytała mama, poruszając sugestywnie brwiami.
– Ciekawe, kto niby miałby mi je zrobić – odpowiedziałam, próbując brzmieć jakoś normalnie.
– Któryś z tych czterech starszych chłopaków? – zapytał tata, podkreślając słowo starszych.
– Ja nie jestem tu nawet dwa tygodnie. Tych chłopaków prawie nigdy nie ma w domu. Praktycznie z nimi nie gadam. Czy wy serio myślicie, że zrobił to któryś z nich? Że ja któremuś po tak krótkim czasie dałam pozwolenie na coś takiego? Serio tak myślicie? – już, gdy to mówiłam zaczynałam być na siebie zła, bo dobrze wiedziałam, jak to zadziałała, ale wiedziałam też, że to jedyne wyjście.
– Mia nie o to nam chodziło. Przepraszamy nie chcieliśmy, żebyś tak to zrozumiała – zaczęła mama. – Po prostu jesteś bardzo ładną dziewczyną, a w tym domu jest czterech chłopaków. Każdy rodzic na początku pomyślałby o tym samym co my.
– Ufamy ci i wiemy, że nie pozwoliłabyś na coś takiego, byle komu. Tym bardziej po tak krótkim czasie. Kończymy już ten temat. Tylko, jakby ci to nie zeszło to nie bagatelizuj tego i pojedź do szpitala – dodał tata.
– Spokojnie nie przepraszajcie mnie za nic. Pewnie na waszym miejscu pomyślałabym to samo. A jeśli chodzi o ten szpital, to nie martwcie się. Na pewno pojadę jak mi to nie zejdzie. Nie chce zepsuć sobie wakacji, więc ogarnę to – z jednej strony odetchnęłam z ulgą, ale z drugiej byłam na siebie strasznie zła. Nie powinnam celowo wzbudzać poczucia winy we własnych rodzicach. Nie po tym, jak przez siedemnaście lat robili wszystko, żeby dobrze mnie wychować.
– Dobra więc opowiadaj nam, co tam się u was dzieje. Co robicie całymi dniami i nocami? – zapytała z zaciekawieniem mama.
– Skarbie w piątek idziemy… – zaczęła Riley, wchodząc do mojego pokoju, ale jej przerwałam.
– Później mi powiesz, bo rozmawiam teraz z rodzicami – rzuciłam, patrząc na nią.
– Jasne pozdrów ich – posłała mi uśmiech, po czym szybko wyszła z pokoju.
Po raz kolejny odetchnęłam z ulgą. Nie wiedziałam, co Riley chciała powiedzieć, ale miałam wrażenie, że mogło chodzić o jakąś imprezę czy coś w tym stylu. Wolałam, żeby rodzice tego nie słyszeli. Pewnie nie mieliby z tym żadnego problemu, ale lepiej dmuchać na zimne.
Przez następną godzinę rozmawiałam z nimi bez żadnej przerwy. Znaczy bardziej odpowiadałam na ich pytania, niż z nimi rozmawiałam. Byli strasznie ciekawscy i chcieli wiedzieć o wszystkim, co się tutaj dzieje z każdym szczegółem. Oczywiście o niektórych rzeczach nie mogłam im powiedzieć, bo gdybym to zrobiła, to jutro by tu przyjechali i zabrali mnie do domu.
Okej może ich nie okłamałam, ale ukrywałam przed nimi prawdę i przez to czułam się coraz gorzej. Najpierw te malinki, teraz ukrywanie tego, co się tutaj działo. Co będzie później?
W Nowym Jorku zawsze mówiłam im o wszystkim i nie miałam z tym żadnego problemu, ale tam było zupełnie inaczej. Tutaj drugiego dnia byłam na imprezie, na dzielnicy ze starszymi ode mnie obcymi ludźmi. Niektórzy mieli po czterdzieści, czy nawet pięćdziesiąt lat. Większość była po dwudziestce, kilku po trzydziestce i byli też tacy w podobnym wieku do mojego, czy młodsi jak Jay. Tak czy inaczej, byłam na tej imprezie i na dodatek zakończyły ją strzały. To by wystarczyło moim rodzicom, żeby mnie stąd zabrali, a gdybym powiedziała im o sytuacji, gdy zaczepiło nas dwóch pijanych facetów i o tym, co stało się później w barze to już w ogóle byliby załamani.
– O ja pierdole – westchnęłam do samej siebie, zamykając laptopa.
Powoli zaczęło do mnie dochodzić, że od teraz będę musiała mieć przed własnymi rodzicami tajemnice. Nigdy tak nie było i miałam nadzieję, że nie będzie, ale nie mam innego wyjścia. Przynajmniej nie będę w tym sama, bo Riley raczej też nie powie swoim rodzicom o wielu rzeczach, które się tutaj działy.
Podniosłam się z łóżka, a następnie wzięłam talerz i poszłam do kuchni z zamiarem wrzucenia go to zmywarki. Po wyjściu z pokoju zobaczyłam Victora i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że po raz pierwszy normalnie się ze mną przywitał i nie patrzył na mnie morderczym spojrzeniem. Nie mam pojęcia, co mu się stało, ale zrobiło mi się miło, bo od razu pomyślałam, że być może w końcu się do mnie przekonał.
Kiedy weszłam do kuchni od razu stanęłam jak wryta. Kilka metrów dalej zobaczyłam Lucasa i Riley w dość ciekawej sytuacji. Riley siedziała na jednej z szafek i obejmowała chłopaka, który stał bardzo blisko niej. Nie wiedziałam, do czego oni zmierzają, ale nie chciałam im przeszkadzać, więc najciszej, jak tylko potrafiłam odwróciłam się z zamiarem odejścia. Niestety chwilę później wpadł na mnie Tomi i talerz który trzymałam w rękach wylądował na podłodze i się rozbił.
– Ups – powiedział blondyn, posyłając mi uśmiech.
Od razu odwróciłam się w stronę Riley i Lucasa. Riley od razu po tym, jak mnie zobaczyła lekko odepchnęła Lucasa, zeszła z szafki i się o nią oparła. Chyba myślała, że niczego nie zauważyłam albo po prostu nie wiedziała, jak ma się zachować.
– Jakim cudem ty we mnie wszedłeś? – z powrotem odwróciłam się w stronę blondyna, który wciąż stał w tym samym miejscu. – Przecież nie jestem niewidzialna. Nie wiem nie mogłeś mnie ominąć, czy coś?
– Mogłem, ale wtedy twoja przyjaciółka by się tak nie wystraszyła i by tak szybko nie zeskoczyła z tej szafki – odpowiedział cały czas się uśmiechając.
– A może moja przyjaciółka nie chciała zeskakiwać z tej szafki? – kucnęłam i zaczęłam zbierać to, co zostało z talerza.
– Nie wiem, czy wiecie, ale ja tu cały czas jestem – odezwała się Riley.
– Oczywiście, że nie chciała, ale zobacz, jaka jest teraz zmieszana. Już ma w głowie milion scenariuszy jak powiedzieć ci o tym, co widziałaś. Warto było – szepnął tak cicho, że ledwo go słyszałam, gdy kucnął, żeby mi pomóc. – A teraz zostawmy ich samych, żeby później była jeszcze bardziej zmieszana – dodał, puszczając mi oczko.
Posłałam mu uśmiech, a następnie wzięłam od niego to, co pozbierał i wyrzuciłam do śmietnika.
– Dobrze, że tu przyszedłeś. Mam do ciebie sprawę i musimy zająć się nią teraz – powiedziałam, łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę schodów.
– Ale ja chciałem red bulla z lodówki – rzucił, ale całkowicie go olałam.
Prawdę mówiąc, nie miałam do niego żadnej sprawy, ale chciał, żebyśmy zostawili Riley i Lucasa, więc musiałam go stamtąd zabrać. Nie obchodziło mnie to, że chciał red bulla.
Poszliśmy do jego pokoju. Od razu po wejściu zajęłam miejsce na jego łóżku. Chłopak usiadł przy komputerze i zaczął coś robić. W ogóle nie zwracał na mnie uwagi i nie zapytał, o jaką sprawę chodzi. No chyba że domyślił się, że specjalnie tak powiedziałam.
– Co robisz? – zapytałam po kilku minutach ciszy.
Nie potrafiłam się po prostu nie odzywać, kiedy przebywałam z kimś przez jakiś czas w jednym pomieszczeniu.
– Włamuje się do banku, żeby wykraść pieniądze – odparł poważnie.
– Co kurwa? – podniosłam się do pozycji siedzącej i wbiłam w niego swój wzrok.
– No przecież żartuję – zaśmiał się odrywając wzrok od komputera. – Co Olivia rozwaliła w nocy?
– Szufladę i szklany stolik – odpowiedziałam. – Często zdarza jej się aż tak wybuchnąć?
– Jest nastolatką, więc często się denerwuje czy buntuje, ale takie wybuchy jak ten, który miałyście okazje zobaczyć zdarzyły jej się kilka razy.
– Przez chwilę myślałam, że coś sobie zrobi. To wyglądało naprawdę źle.
– Jest w chuj silna. Nigdy by sobie czegoś nie zrobiła, więc o to nie musisz się martwić.
– W tej szufladzie, którą rozwaliła był pistolet – nie wiedziałam, czy dobrze robię mówiąc o tym Tomiemu. Z jednej strony nie chciałam, żeby Olivia miała przeze mnie jakieś problemy, ale z drugiej martwiło mnie to. Kiedy powiedział, że Olivia nigdy by sobie czegoś nie zrobiła to mu uwierzyłam, ale ten jej wybuch i pistolet w pokoju to według mnie nie było dobre połączenie.
– Wiem o tym. Reszta chłopaków też. Ma go od nas – zaczął spokojnym tonem. – Słuchaj Mia nie masz dziesięciu lat i doskonale wiesz, że na świecie jest mnóstwo zła. Olivia jest w chuj ładną dziewczyną. My doskonale wiemy, ilu chłopakom może się podobać i czego mogą od niej chcieć. Wiemy też, że w tym mieście jak w każdym innym są skurwysyny, które nie pytają dziewczyny o zgodę. Nie jesteśmy w stanie być przy niej zawsze, więc daliśmy jej pistolet, żeby mogła się obronić, gdyby znalazła się w niebezpieczeństwie – dodał cały czas, patrząc mi w oczy.
– Myślisz, że byłaby w stanie do kogoś strzelić? – nie wiem, czemu o to zapytałam. Gdy usłyszałam, że ta broń jest, na wypadek gdyby znalazła się w niebezpieczeństwie to to pytanie od razu wpadło mi do głowy.
– A ty co byś wolała? – zapytał poważnie.
– Nie rozumiem – odparłam, bo nie do końca wiedziałam, o co mu chodzi.
– Wolałabyś do kogoś strzelić i nie zostać zgwałcona, czy nie strzelić i zostać zgwałcona? – nawet się nad tym nie zastanawiałam, bo odpowiedź pojawiła się w mojej głowie od razu.
– Jasne, że wolałabym strzelić, ale nie mam pojęcia, czy byłabym w stanie to zrobić – nie wiem czemu, ale zaczęłam wyobrażać sobie to, o czym rozmawialiśmy i nie było to przyjemne. To było okropne. Strasznie okropne.
– Zrobiłabyś to bez wahania. Teraz możesz myśleć, że nie dałabyś rady, ale gdybyś znalazła się w takiej sytuacji to nie zastanawiałabyś się nawet sekundę – rzucił, wyciągając z paczki, która leżała na biurku papierosa. – Bierz, jeśli chcesz – dodał, gdy zobaczył, że zatrzymałam wzrok na paczce.
Może ma rację i rzeczywiście zrobiłabym to bez wahania. Teraz gdy o tym myślę to się waham, bo siedzę bezpieczna w domu. Gdyby ktoś stanął naprzeciwko mnie i wiedziałabym, że chce mnie zgwałcić, a miałabym przy sobie pistolet to na sto procent mój mózg działałby inaczej.
Wzięłam papierosa z paczki, a następnie go odpaliłam i podeszłam do Tomiego, który chwilę wcześniej stanął przy oknie. Gdy paliliśmy zaczęłam zastanawiać się, czy już nadszedł ten moment, w którym będę paliła regularnie. Nie planowałam tego, ale smakowały mi papierosy i co jakiś czas chciało mi się palić.
– Mam siedemnaście lat, ale jak moi rodzice dowiedzą się, że palę to mnie zabiją – zaśmiałam się zerkając kątem oka na blondyna.
– Pogadają trochę i przestaną – zaczął również się uśmiechając. – Chyba że są naprawdę surowi to będą ci robić awantury dopóki nie przestaniesz – dodał.
– Szczerze mówiąc, nie wiem, czy są surowi. Zawsze się ich słuchałam i nie sprawiałam problemów. Nigdy nawet nie podnieśli na mnie głosu, bo nie mieli ku temu powodu.
– Więc jak nie przestaniesz palić i się dowiedzą to być może poznasz ich drugą stronę.
Zaciekawiło mnie to, czy moi rodzice mają jakąś drugą stronę. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo nie było mi to do niczego potrzebne, ale teraz naprawdę zaczęło mnie to ciekawić i jestem po prostu pewna, że szybko nie wyrzucę tego z głowy.
Mój tata jest dyrektorem jednego z większych banków w Nowym Jorku i osiągnął naprawdę duży sukces. Mama z kolei jest policjantką i codziennie ma do czynienia z przestępcami. Wydaje mi się, że gdy oni idą do pracy to zamieniają się w innych ludzi. W twardych, stanowczych i takich którzy za żadne skarby nie dadzą sobie wejść na głowy. Ich praca na bank tego wymaga. Wiem też jacy są w domu, na wakacjach i ogólnie, gdy spędzamy czas razem. Są mili, kochani i często zachowują się jak para nastolatków. Oczywiście są też poważni, ale tylko, wtedy gdy wymaga tego sytuacja.
– Mają drugą stronę, na pewno muszą ją mieć. Przecież to dorośli ludzie na poważnych stanowiskach. To niemożliwe, żeby jej nie mieli – stwierdziłam, patrząc Tomiemu prosto w oczy.
Nie sądziłam, że tak szybko do tego dojdę, ale tak naprawdę to nie było jakieś trudne do ogarnięcia. Wystarczyło chwile nad tym pomyśleć.
– Więc lepiej przestań palić, bo będziesz miała przejebane – powiedział z powagą, kładąc prawą dłoń na moim barku.
Od razu rzucił mi się w oczy tatuaż, który miał na przedramieniu. Dokładnie ten sam tatuaż, który miała reszta chłopaków. Noah powiedział mi, że i tatuaż, i blizny coś oznaczają, ale nie chciał powiedzieć co. Tomi na lewym przedramieniu miał dwie blizny.
– Powiesz mi co oznacza też tatuaż? – zapytałam po dłuższej chwili ciszy. Nie oczekiwałam, że dostanę odpowiedź, ale warto było spróbować.
– Noah mi mówił, że też go o to pytałaś. Riley pytała Lucasa. Czemu aż tak zależy wam na tym, żeby znać znaczenie tego tatuażu? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Po prostu mnie to zaciekawiło. Wszyscy macie ten sam tatuaż w tym samym miejscu. Raczej nie zrobiliście go sobie bez powodu. No i jeszcze te blizny. One też nie są przypadkowe. Każdy na moim miejscu byłby ciekawy – patrzyłam mu w oczy i próbowałam coś z nich wyczytać, ale to było na nic. Podobnie jak w przypadku Noaha widziałam w nich tylko pustkę.
– Tatuaż nie oznacza nic konkretnego, a blizny to blizny. Każdy je ma – rzucił i podszedł do komputera.
– Może bym ci uwierzyła, gdybym miała dziesięć lat – zaczęłam z uśmiechem, krzyżując ręce na piersi. – Gdybyś mówił prawdę to twój przyjaciel nie powiedziałby mi, że tatuaż coś oznacza. Poza tym, kiedy zapytałam go o blizny to powiedział, że oznaczają coś bardzo złego i gdybym dowiedziała się, co to chciałabym jak najszybciej o nim zapomnieć.
– Noah często mówi coś, co nie ma żadnego sensu.
– Albo po prostu powiedział mi to, bo byłam ledwo przytomna i myślał, że tego nie zapamiętam.
– Nie mam pojęcia, co urodziło się w tej twojej główce, ale to nie jest prawdziwe. Możesz pytać każdego po kolei o te tatuaże i blizny. Możesz prowadzić swoje śledztwo i robić, cokolwiek zechcesz, ale nic ci to nie da. Wiesz czemu? Bo ani tatuaże, ani blizny nie mają żadnego znaczenia – rzucił, ale ja i tak wiedziałam, że kłamie.
– Jak dowiem się prawdy to przyjdę do ciebie i wtedy przeprosisz mnie za to, że kłamałeś – ostatni raz uśmiechnęłam się do niego, po czym skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju.
– To głupota Mia, a ty nie jesteś głupia, więc odpuść sobie – powiedział poważnym tonem, kiedy otworzyłam drzwi. Odwróciłam się w jego stronę, ale nie zwracał na mnie uwagi, bo robił coś na komputerze. Popatrzyłam na niego przez chwilę i wyszłam z pokoju.
Nie wiem, czemu, ale miałam wrażenie, że to, co powiedział było ostrzeżeniem. Był naprawdę poważny, kiedy to mówił i po tym nawet na mnie nie spojrzał, choć dobrze wiedział, że ja na niego patrzę.
~~~~~
Dzisiaj Walentynki widzowie więc za godzinę dostaniecie kolejny rozdział!
Nie no żartuję😂
Koniecznie dajcie znać czy rozdział się wam podobał❤️
Kocham was i widzimy się za 2 weeks❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro