Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟎𝟎𝟓. obiecałeś



𝐀𝐁𝐘 𝐑𝐎𝐙𝐏𝐎𝐂𝐙ĄĆ 𝐊𝐎𝐍𝐅𝐋𝐈𝐊𝐓 wypada w pierwszej kolejności poznać swojego przeciwnika.

Mózg stanowi jeden z najważniejszych organów w ludzkim ciele. Adekwatnie do obejmowanej przez siebie roli, charakteryzuje się nader skomplikowaną, rozwiniętą, wielopoziomową budową. Organ ten, przede wszystkim, rozdziela się przekrojem na dwie półkule. Cerebrum jest największą częścią mózgowia - podzielona na dwie części, oddzielonych między sobą szczeliną, między którą występują neuronowe połączenia. Powszechnie wiadomo, iż jedna z owych półkul staje się indywidualnie u każdego człowieka tą dominującą. Oprócz podziału na półkule, istnieje również rozdzielność na dane płaty, z czego każdy odpowiada za odmienną funkcję.

Mówiąc o budowie mózgu, nie rzecz napomknąć jeszcze o jego pieniu oraz drugiej pod względem wielkości części - móżdżku. Z czego ten pierwszy odpowiada za kierowanie podstawowymi czynnościami życiowymi. Zaś druga - również podzielona na dwie półkule - kontroluje czynności ruchowe organizmu. Bardziej wielofunkcyjną podjednostką jest międzymózgowie. Diencephalon można nazwać nawet swoistym łącznikiem, pośredniczącym w docieraniu impulsów nerwowych do kory mózgowej. Wchodzące w skład tego obrębu podwzgórze jest odpowiedzialne przykładowo za wydzielanie wielu istotnych hormonów.

Za części mózgowia uznaje się też układ limbiczny, odpowiadający za rozmaite procesy, osłony mózgowia, unaczynienie tętnicze oraz żylne, czy układ komorowy i elementy komórkowe.

Warunkując pogląd na ludzki mózg pod pryzmat biologiczny - jest to około półtora kilograma produkującej „prąd" „różowej galaretki", ukrytej i chronionej przez dokładnie trzy płaszcze błon. Pochylając się nad ów specyficznym organem pod kątem chemicznym - mamy do czynienia z mniej-więcej półtorej litra wody, stu trzydziestoma gramami białka, dziewięćdziesięcioma pięcioma gramami tłuszczu oraz około czterdziestoma gramami soli mineralnych. Jednak nie dziwi to w takim stopniu, jak miliardowa budowa neuronowa mózgu.

Wobec budowy, wiedza badaczy na temat funkcjonowania mózgu staje się dość obskurna. Nie zawsze nawet do końca wiadomo, czego się spodziewać, gdy ten najważniejszy organ człowieczego ciała zostanie uszkodzony. Udało się udokumentować, że naruszenie mózgu może prowadzić do różnorakich zmian behawiorystycznych. Ludzie mogą stracić pamięć. U pacjentów z defektami mózgu zdarza się, iż nie są w stanie nawet zrozumieć poprawnie znaczenia sformułowań abstrakcyjnych, jak „kocham cię" lub „tęsknię za tobą".

Człowiecza najważniejsza część ciała stanowiła fenomenalną enigmę, nad którą wyłamywali sobie w nerwach palce najwybitniejsi specjaliści.

Mawia się, że arcywrogiem rozsądku i - co za tym idzie - mózgu, jest emocjonalnie niestabilne serce. Jednakże co, gdy ci śmiertelni wrogowie połączą swe siły?

I co, jeżeli przychodzi nam zapomnieć z własnej, nieprzymuszonej woli? Co, kiedy nagle zaczynamy żałować dokonanego wyboru?

Izana Kurokawa utwierdzał się coraz bardziej w owym przekonaniu, zostając przeniesionym do następnego z kolei wspomnienia, do którego to powracał myślami przy każdym swoim gorszym dniu. Do wspomnienia, które zawsze napawało go szczęśliwością, będąc kolejną podporą, którą (kolor)oka dziewczyna cudownie mu podarowała. Sprawiało, że zalewały go od środka fale gorąca, a chęci do życia znów się iskrzyły.

Chociaż z pewnością formując ów wspomnienie, bynajmniej nie czuł się tak rozentuzjazmowany.

[Highly Recommend| 𝐏𝐥𝐚𝐲𝐢𝐧𝐠: 𝐈𝐧𝐝𝐢𝐥𝐚 - 𝐋𝐨𝐯𝐞 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐲]

Jasnowłosy znalazł się na wielkim, zimowym festynie, na który ponownie siłą zawlokła go (Nazwisko). Mimo, że zapierał się rękami i nogami twierdząc, że ma znacznie lepsze i ważniejsze sprawy do załatwienia, ona pozostawała nieustępliwa, robiąc nadąsaną minę, której nie potrafił nie ulec. Dzięki temu nawet teraz - jako nieingerujący w przedstawienie widz, mógł znów ujrzeć jej radość. Jej uciechę, podczas przejażdżki dziecięcą karuzelą, na którą dostała się tylko i wyłącznie dlatego, że przekonała ochroniarza, twierdząc, że „każdy ma w sobie dorosłe dziecko i ona jak najbardziej ma prawo do zajęcia miejsca na tym różowym koniku". (Kolor)oka tego nie wiedziała, aczkolwiek dostała się na atrakcję głównie ze względu na Kurokawę, który kiedy nie patrzyła, zagroził otwarcie starszemu mężczyźnie. Dwa razy nie musiał powtarzać.

Oglądając wspomnienie z perspektywy osoby trzeciej, nie mógł odwrócić od niej wzroku. Twarze innych ludzi, obcych ludzi, również zgromadzonych na festynie wydały mu się rozmazane.

I cierpiał niczym palony najprawdziwszym ogniem aż do samych, nic nie wartych kości. Agonia doganiała go za każdym razem, gdy tak spoglądał na tę jaśniejącą zdrowiem i szczęściem, spokojną twarz, ponieważ gdy go w pełni pokochała, już nieczęsto taka bywała.

Oglądał się za nią, gdy biegała od straganu do straganu ciągnąc go zawzięcie za rękaw z gigantycznym uśmiechem na emanującej zdrowiem twarzy, a w jej ramionach tylko wzrastała liczba różnych pluszaków. Jednak (Imię) nie zatrzymywała ich dla siebie. Zdobywała nagrody, następnie z radością oddając je napotkanym dzieciakom. Izana pamiętał, jak zapytał ją dlaczego postępuje w ten sposób.

— Bo sprawia im to radość. Mi zresztą też. Poza tym, po co mi kolejne miśki, skoro jednego już mam na stałe? — wypowiadając te słowa, przyczepiła się w drodze na kolejny stragan do jego ramienia, zaś Kurokawa posłał jej z góry nikły uśmiech, w mig rozpoznając, że miała na myśli jego.

(Imię) zatrzymała wtenczas wyłącznie jeden przedmiot. Niewielkiego, fioletowego słonika, który dla odmiany zdobył dla niej Izana.

Po chwili krajobraz na około znów uległ rozmyciu, przybierając teraz postać nikle oświetlonej przez sztuczne źródła światła, roztaczającego się pod gołym, ciemnym niebem, które tejże nocy rozświetlały tylko gwiazdy. To one stanowiły naturalne, szczątkowe oświetlenie. To one przyświecały im jako jedyni świadkowie rozbrajającego ich klatki piersiowe uczucia, podczas gdy zmęczeni walką o utrzymanie stabilizacji na śliskiej powierzchni zamrożonego jeziora, w końcu opadli na niej bez tchu. (Kolor)włosa opadła w dosłownym znaczeniu tego słowa, pociągając za sobą trzymanego kurczowo za dłoń Izanę. I tak by się jej nie opierał. Zwyczajnie nie mógł. Nie chciał.

Więc leżeli tak, połączeni kruchym czarem przelatującej szybciej niż każdego rodzaju drobiny chwilą. Tkwili w tym zmaterializowanym absurdzie, pochodzącym rodem z najgłębszych odmętów umysłu dziecinnych marzycieli. Gdzieś za granicą horyzontu. Zawieszeni pomiędzy wymiarami. Ich gorące, powodowane znacznym zmęczeniem oddechy kłębiły się i mieszały ponad nimi pod postacią pary wodnej. Czerwone policzki tylko dodawały uroku (kolor)włosej dziewczynie, której trzymanej zawzięcie dłoni nie chciał już nigdy puszczać, ani odwracać spojrzenia od tych (kolor), marzycielskich tęczówek.

Tamten Izana tkwił w słodkiej nieświadomości uczuć, które do niej żywił i które właśnie miały swoją erupcję w jego organizmie. Obecny Izana był boleśnie świadomy, iż przed jego oczami malowała się właśnie chwila, w której utwierdził się w swojej miłości wobec (Imię). I nie dopuszczał do siebie myśli, że lada chwila nawet ona miała zostać wymazana.

[Highly Recommend| 𝐏𝐥𝐚𝐲𝐢𝐧𝐠: 𝐌𝐢𝐭𝐬𝐤𝐢 - 𝐈 𝐖𝐚𝐧𝐭 𝐘𝐨𝐮]

— Czuję się taki szczęśliwy, że mógłbym umrzeć. Tu i teraz. Bez żadnej rezerwy. Żadnego zastanowienia — spierzchnięte usta młodszego Izany samowładnie wyrzucały z siebie szczere stwierdzenia, uwarunkowane ogromem pozytywizmu, który właśnie odczuwał.

Starszy fioletowooki, ponownie mając świadomość, co zaraz miało mieć miejsce, zaczął ślamazarnie się do nich zbliżać, stawiając swoje pierwsze kroki na nieco zbyt cienkiej zmarzlinie. Mimo, że miała na dłoni rękawiczkę, zaczął zataczać na jej materiale nierówne kółka.

— Hej, Izana. Czy jestem brzydka? — zachrypnięty glos dziewczyny dotarł do jego uszu, a pytanie, które mu właśnie zadała sprawiło, że błyskawicznie odwrócił głowę w jej stronę, nosząc na twarzy wyraz skrajnie poważny.

Czuła na swojej zarumienionej twarzy to jego kamienne, aczkolwiek nieoceniające i nareszcie pełne spojrzenie, uparcie wpatrując się w nocne, tonące w granacie niebo. W tamtym momencie wcześniej wirujące w powietrzu rdzawe liście zostały zamienione na niejednolite kształtem, maleńkie płatki śniegu. One zaś opadły na gorące poliki (Imię), roztapiający się na nich. Ulegając władzy, którą nad nimi miała. Ciepłu, którym promieniowała. Izana ani trochę się im nie dziwił.

— Nie waż się tak nawet myśleć, a co dopiero mówić na głos — od razu ją napominał, kryjąc w tonie pretensję. Kto by pomyślał, że za jakiś czas ten szczeniacko, papierowo zakochany chłopak miał wysuwać w stronę ukochanej dokładną odwrotność swoich obecnych słów?

Nie zwracając na niego uwagi, tkwiąca w letargu (Nazwisko), zaczęła snuć własną historię, którą każdy z nich - i ten obecny i przeszły, słuchali z zapartym tchem.

— Wiesz, kiedyś, jak byłam mała, to byłam o tym święcie przekonana. Nie istniał też nikt, kto kiedykolwiek wyprowadziłby mnie z tego stwierdzenia. Ludzie chyba nie pojmują tego, jak samotne potrafią być dzieci. Patrzą na nie, dostrzegając tylko fałszywie przeobrażony obraz wiecznej radości i bezmyślnej sielanki, który zamydla im spojrzenie potworną zazdrością — jej wyznanie nie sprawiały, że stawała się smutna. Sięgała po nie dzielnie ręką gdzieś w głąb tego pięknego umysłu, będąc pozbawiona negatywizmu. Trzymała je w drobnych dłoniach niczym brzydką pamiątkę, do której może nawet z czasem nauczyła się pałać minimalnym entuzjazmem. — Pamiętam, że jeszcze przed sierocińcem miałam mnóstwo zabawek, które podarowała mi matka tylko po to, żeby ulżyć sobie na sumieniu. I w którym momencie zorientowałam się, że każdy jej kolejny klient był równoznaczny z następną lalką, która niedługo później pojawiała się pięknie zapakowana na moim łóżku. Pamiętam też, że ich nie lubiłam. Rany, jak ja nie lubiłam tych nic niewartych rupieci, które wnosiły do mojego niewinnego umysłu nic, prócz smutnej realizacji. Końca dzieciństwa — nareszcie na niego spojrzała, wydobywając z siebie szczery śmiech. Tylko (Imię) (Nazwisko) była zdolna w przeobrażania tragedii, na które się napatoczyła w piękne bajki z cudownym zakończeniem. Nic dziwnego, że Kurokawa, jako jedna z nich, aż tak do niej lgnął. — Ale pamiętam też, że wybrałam sobie ulubioną lalkę. Taką najbrzydszą. A potem nazwałam ją (Imię). Potrafiłam krzyczeć na nią godzinami. „Nie bądź brzydka. Stań się w końcu ładna". Wiesz dlaczego, Zana? Bo tak okropnie głupiutko uważałam, że jeśli ona będzie ładniejsza, to ja też. Naiwne i głupie to, prawda? — pytała, przymykając oczy w uśmiechu. Czyżby dlatego, że chciała niepasujący do niego smutek?

Izana-obserwator zaczął biec w ich stronę. Lód coraz bardziej trzeszczał. Pękał z każdym ich ruchem.

— (Imię). Ty nigdy nie byłaś brzydka. Jesteś piękna. Nie mógłby nadać żadnemu z budujących cię elementów miana brzydkiego. Zabiłbym każdego, kto ważyłby się to uczynić. Może jestem głupcem. A może dzieje się tak, ponieważ chyba się w tobie zakochałem — Izana mówił z zapartym tchem i szeroko rozwartymi, fioletowymi oczami. Któż wiedział, czy było to spowodowane panującym, ostrym mrozem, czy ogromem emocji, jakie to wyznanie podniosło w jego opustoszałym organizmie.

Ostatnim, czego się wtenczas spodziewał, był wymierzony mu przez nią siarczysty policzek.

Dobiegający do nich Kurokawa z przyszłości już wyciągał rękę w stronę dziewczyny. Jakby kompletnie zapomniał, że przecież nie miał żadnego prawa do ingerencji.

Przecież obiecałeś. Na mały paluszek. Izana ty- — (Imię) nie zdążyła dokończyć, w ułamku sekundy czując, jak zapada się pod nią lód. Mijały sekundy, w ciągu których mroźna toń wodna zdołała pochłonąć parę w całości.

[Highly Recommend| 𝐏𝐥𝐚𝐲𝐢𝐧𝐠: 𝐑𝐚𝐝𝐢𝐨𝐡𝐞𝐚𝐝 - 𝐀𝐥𝐥𝐞𝐠𝐫𝐨 𝐈 𝐍𝐞𝐞𝐝]

W tej śmiertelnej czeluści, w której ich ciała wychładzały się w zastraszajacym tempie Izana wiedział, że musiał działać błyskawicznie. Zamierzał po raz pierwszy zostać tym, który ją ocali. Odwdzięczyć się za każdy z tych razy, kiedy robiła to ona. Składając na jej ustach czuły pocałunek, który był ich pierwszym, a tym samym przeciągając ją bliżej do siebie, zmusił się do jak najszybszego wypłynięcia ku powierzchni. A gdy faktycznie im się to udało, jasnowłosy uznał to za pierwszy z cudów, którym kiedykolwiek uraczyło go paskudne życie. Przytomna (kolor)włosa dziewczyna, zupełnie jakby mogła czytać w jego myślach, uśmiechnęła się razem z nim, kiedy przemoczeni do suchej nitki, ostrożnie zbliżali się w stronę stałego lądu.

Tylko przybywający z przyszłości Izana pozostał, całkiem sam, na lodzie. Nie próbując nawet z niego schodzić, rzucił się żałośnie w agonii na przemrożoną taflę widząc, że wszystko wokół niego zaczyna się znowu rozmywać, przemijając. Zostając wymazane z jego pamięci. I tak bardzo żałował.

Zanim się obejrzał, milczące cierpienie obrócił w krzyk.

— Chciałbym to odwołać, Kisaki Tetta! Słyszysz mnie?! Zatrzymaj to piekło! Ja chcę pamiętać! Błagam... Tak bardzo chcę ją pamiętać...

Nawet nie spostrzegł, kiedy w rezultacie jego gwałtownych ruchów zarwał się pod nim lód, a on sam coraz bardziej tonął. Kiedy zaś jego płuca coraz bardziej wypełniały się lodowatą cieczą, kiedy umierał całkiem tak, jak chciał tego o wiele później - Izana Kurokawa był w stanie tylko wykrzykiwać imię (kolor)okiej dziewczyny. Zupełnie jakby mając nadzieję, że i tym razem zjawi się, wyciągając do niego pomocną dłoń, a później przytuli się do niego, szeptając uspokajająco, jak przy tych wszystkich koszmarach, podczas których zrywał się w nocy z zimnym potem na skroniach oraz krzykiem, który zamierał mu w gardle.

Tylko najbardziej doświadczeni życiem z perspektywy odległego, minionego czasu przeszłego potrafią to zauważyć - uciekając przed czymś, zazwyczaj kończymy boleśnie tego pragnąc. Goniąc za tym na koniec świata, który to trakcie owego biegu uległ zniszczeniu. Zakończeniu. Osobistej apokalipsie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro