rozdział 9
Dwaj mężczyźni pojawili się w salonie w idealnym momencie. Toczyła się tam bowiem ważna dyskusja na temat problemu, którego rozwiązanie wydawało się niemożliwe. O co chodzi zapytacie? Otóż Haruo pomylił się co do ilości biletów do kina, i w taki oto sposób zamiast siedmiu kupił sześć.
- Ehhh.... - Westchnął Haruo rozczarowany samym sobą. - Jak mogło to się stać? Przecież dobrze policzyłem...
Takato w tej chwili zauważył duże podobieństwo w zachowaniu między Juntą A jego ojcem. Jego partner też miał tendencję do takiej reakcji gdy robił coś źle. Co zabawne, reakcja pani Camili była prawie identyczna, jak jego reakcja na zachowanie blondyna. Na widocznie zażenowaną twarz, mimowolnie wkradał się uśmiech.
Z zamyślenia, bruneta wyrwał tryumfalny głos jego partnera.
- Mam rozwiązanie! - Niemal wykrzyknął blondyn. - Ja i Takato - mówiąc to objął niższego ramieniem - zostaniemy w domu, A wy pójdziecie bez nas.
- Dobry pomysł, tylko... Co z tym jednym biletem? - Zapytała Minami.
- Wiesz, myślę że Izumi ucieszyłaby się, gdyby mogła pójść z wami. - Junta uśmiechnął się do siostry.
- Tak! - Krzyknęła rozradowana dziewczynka. - Mamo, tato, zgodzicie się? - Zapytała wręcz błagalnym tonem. Oczywiście że nie odrzuciłaby propozycji spotkania z przyjaciółką.
- Ja nie mam nic przeciwko. - Stwierdził Haruo. - A Ty kochanie? - Zwrócił się do małżonki.
- Ja tak samo. Zadzwonię do rodziców Izumi i wszystko załatwię, dobrze? - Odpowiedziała Camila śląc szeroki uśmiech w stronę córki.
- Jasne! Dzięki mamo! - Minami aż z radości podskoczyła.
- Urocza... - Szepnął pod nosem Takato. Chyba ostatnio zbyt często używał tego słowa. Ale co miał poradzić? Siostra jego partnera okazała się urokliwą, pełną energii dziewczynką, we wszystkim widząca coś pozytywnego, chociażby dla innych byłaby to tragiczna sytuacja. Poza tym była rozczulająca gdy się cieszyła, a to zdarzało się często.
Z drugiej strony, miał przy sobie swojego partnera, który nie bardzo różnił się od swojej siostry. Nawet w zachowaniu często sam przypominał dziecko, co dawało im jeszcze więcej punktów do podobieństwa. Na co dzień inni oczywiście nie dostrzegali jego dziecinności, Ale Takato tłumaczył to mocną więzią ich łączącą. Znał go na tyle, że widział w nim więcej niż ktokolwiek. Chociażby ten anielski uśmiech, który gdy jakkolwiek próbował podrobić (głównie podczas wywiadów), nigdy nie był taki promienny, jak wtedy gdy patrzył się w przepiękne, granatowe oczy bruneta. W takich chwilach Takato czuł całą miłość płynącą z jego duszy. Nie potrafił tego skwitować inaczej niż krótkim: "urocze", które aż dudniło w jego głowie, jakby urządzono w niej koncert, a perkusista grał właśnie partie solową. Oczywiście takich chwil było więcej, ale właśnie te zapadły mu w pamięć najczęściej. Można było stwierdzić nawet, że jest uzależniony od jego uśmiechu. Uzależniony na tyle, by raz ukradkiem zrobić mu zdjęcie i ustawić na tapetę telefonu. Oczywiście, nie na blokadę ekranu, bo gdyby ktoś to zobaczył, to chyba spaliłby się ze wstydu. Poza tym nie chciał żeby ktokolwiek mógł na niego patrzeć. To jego skarb i tylko on może na niego patrzeć. Wiedział, że to było samolubne, Ale tak właśnie czuł, więc co miał poradzić?
Wracając do aktualnej sytuacji. Minami właśnie skakała w te i we w te po pokoju, uradowana dobrą wiadomością ze strony rodziców jej przyjaciółki. Jak się można domyślić, zgodzili się oni by Izumi poszła z nimi do kina. Jej entuzjazm przelał się na wszystkich tam obecnych, wliczając w to Takato. Wpatrywał się w nią z radosnym uśmiechem, dopóki nie przerwało mu szturchnięcie w ramię. Odwrócił głowę w stronę stojącego obok blondyna.
- Co? - Zapytał gdy zdał sobie sprawę z tego, że nie ma on chyba tak właściwie nic ważnego do powiedzenia, bo milczał on przez chwilę. To jednak okazało się błędnym stwierdzeniem.
- Nic takiego. Tylko zastanawiam się co moglibyśmy zrobić wieczorem. No wiesz~ - Zagadnął. - Mamy cały dom dla siebie~ - Ruszył sugestywnie brwiami.
- Jak możesz mówić takie rzeczy!? - Niemal krzyknął, a jego twarz przypominała teraz dojrzałego pomidora.
- W cale nie miałem TEGO na myśli, Ale jak już o tym wspomniałeś, to z chęcią. - Zaśmiał się. Niech go szlak! Wrobił go. Teraz wygląda to jakby on miał ciągle brudne myśli. Ten przebiegły anioł.
- Nie zgadzam się na to. - Zaprotestował. - Koniec i kropka. - Skrzyżował ręce na piersi i odwrócił od drugiego wzrok.
- Ale obiecałeś... - Zasmucił się Junta. Czy trzeba wspominać, co w tej chwili pomyślał Takato? "No po prostu jak dziecko". Oczywiście próbował jak tylko mógł by wymigać się od obietnicy, lecz marnie mu poszło i w ostateczności poległ i musiał dostosować się do warunków blondyna. A niech by go coś! Jedyne co czyniło te sytuację choć odrobinę lepszą, to świadomość że domownicy dawno opuścili pomieszczenie. Chwilę przerwy czas zacząć.
Obaj usiedli na kanapie i włączyli telewizję. Takato starał się trzymać dystans, jednak blondyna nie bardzo to obchodziło. Objął niższego i bez mówienia czegokolwiek wrócił do oglądania. Takato próbował zabrać rękę że swojego biodra, jednak im bardziej próbował, tym większy ucisk czuł na swoim ciele. Zrezygnowany starał się nie zwracać na to uwagi i skupić się na programie. Pokazywał on miasteczko w którym się znajdowali. Rodzinną miejscowość Junty, której nazwy brunet za nic nie mógł sobie przypomnieć. Ale cóż... widocznie nie ma głowy do takich spraw, mimo że z pamięcią raczej problemów nigdy nie miał. Tak czy siak, skupił się na telewizji. Świąteczny klimat aż się z niej wylewał. W sumie jak tak spojrzeć, to święta już za rogiem, A oni nie mieli żadnych dekoracji. Junta chyba też zdał sobie z tego sprawę, bo położył głowę na ramieniu Takato i w wyczekiwaniu patrzył się w jego twarz.
- Tak? - Zapytał brunet.
- Chciałbyś może jechać do sklepu? - Nie uzyskawszy odpowiedzi sprecyzował. - Żeby kupić ozdoby świąteczne. - Nagle w granatowych oczach zabłysły radosne iskierki. Mimo że nie chciał tego pokazać ucieszył się jak dziecko. - To znaczy tak? - Zapytał dla pewności, tak właściwie będąc już pewny odpowiedzi.
- Pewnie! - Pokiwał energicznie głową na tak. Po chwili zdał sobie sprawę z tego co robił i odwrócił wzrok. - To znaczy... - Zarumienił się trochę. Junta się zaśmiał i przytulił go mocno.
- No już, już. Nie musisz się zawstydzać. - Powiedział przyjemnym głosem. - Rozumiem że się ekscytujesz. Masz do tego prawo. - Pogłaskał bo po głowie i złożył na niej kurtki pocałunek.
- To nie tak że się ekscytuję. - Zaprzeczył mówiąc bardziej od siebie niż do blondyna i wtulił się w jego ramię. - Po prostu nie pamiętam żebym kiedykolwiek obchodził święta, poza tymi spędzonymi z Tobą. - Przyznał. Cóż, żeby brunet coś wyznał trzeba było wręcz cudu. Może to właśnie ta magia świąt o której tyle ostatnio słychać. Tak czy siak, Takato wrócił do swojego wywodu. - Zwykle pracowałem w święta i sam wiesz. Możliwe że odrobinę się jednak ekscytuję. - Stwierdził w końcu. Wtulił się jeszcze bardziej w Juntę.
- Rozumiem. I cieszę się że tak myślisz. - Uśmiechnął się promiennie, czego drugi nie był w stanie jednak zobaczyć. Aktualnie był zajęty byciem małą kulką w objęciach swojego partnera. Zwinięty i wtulony, tak jak lubił. Więc po prostu tak trwali, a Junta co jakiś czas całował Takato w głowę równocześnie przez cały czas głaszcząc jego włosy.
1191 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro