Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5


Niestety ta chwila nie była im dana.

- Junta! - Minami wparowała do pomieszczenia. Takato szybko odskoczył od partnera, jak zwykle zaczerwieniony. - Mama prosiła żeby zawołać was na obiad.

- Powiedz jej proszę, że zaraz zejdziemy. - Oznajmił.

- Dobrze. - Wyszła z pokoju w podskokach. Brunet siedział z grymasem na twarzy.

- Nie gniewaj się na nią. Przecież nic nie wie. - Uspokoił go trochę blondyn.

- Tak, wiem. - Westchnął. - Tylko... Wiesz... Nie chcę żeby tak cały czas było. - Mruknął pod nosem i odwrócił wzrok od blondyna. Od początku ich związku stał się trochę bardziej otwarty, jednak nie do końca sobie jeszcze z tym radził.

- Spokojnie. Poświęcę ci tyle czasu, ile tylko będziesz chciał. - Dał niższemu krótkiego buziaka i złapał za rękę, ciągnąc go w stronę drzwi.

***********

- Smacznego! - Powiedzieli wszyscy razem i rozpoczęli posiłek. Takato nerwowym wzrokiem spoglądał co jakiś czas na Juntę.

- Więc, Takato jeśli dobrze pamiętam, tak? - Zapytała kobieta.

- T-tak - Brunet lekko zająknął się w odpowiedzi.

- W takim razie, jeśli mogę spytać. Jak mieszka ci się z moim synem? Nie jest kłopotliwy? - Popatrzyła się na syna z lekko zadziornym uśmiechem.

- W żadnym wypadku. Bardzo dobrze mi się z nim mieszka. - Uśmiechnął się lekko. Cały czas zdenerwowany, spoglądał na partnera szukając u niego pomocy.

- Mi też się bardzo dobrze mieszka z Takato. - Rozpromieniony, pokazał swoją anielską minę.

- Cieszy mnie, że mój syn ma takiego współlokatora. - Haruo, uśmiechnął się do bruneta. - Może nie znamy się długo, ale widać że jesteś dobrym człowiekiem.

- Bardzo panu dziękuję. - Dalej rozmowa toczyła się w miarŕ płynnie. Wszystko było dobrze gdy nagle  granatookiemu nagle zaczęło kręcić się w głowie, A przed oczami pojawiły mu się mroczki. Po chwili poczuł, że ktoś go trzyma. Był bardzo ciepły. Brunet wtulil się w jego klatkę piersiową. Wtedy pojawiła się ciemność.

***************

Po, jak mu się zdawało, chwili otworzył oczy. Leżał na czymś miękkim. Przekręcił głowę w bok. Zobaczył tam Junte, który wyraźnie czymś zmęczony zasnął, opierając głowę na łóżku.

- Ugh... Nic nie pamiętam. - Jęknął cicho.

- Takato!? - Junta obudził się jak na zawołanie. - Boże! Nie strasz mnie tak więcej! - Rzucił mu się na szyję. Drugi nic nie rozumiejąc tylko lekko go objął.

- Co się stało? - Zapytał po chwili brunet, odsuwając partnera od siebie.

- Czyli nie pamiętasz? - Zapytał junta. - Zemdlałeś. Miałeś wysoką gorączkę. Ugh... mogliśmy jednak zostać w domu. Po co ja cię w ogóle posłuchałem? To szczęście że tylko zemdlałeś. Co ja bym zrobił jakby stało ci się coś gorszego? A co jeśli-

- Chunta! - Przerwał mu Takato. - Jestem tu. Żyje. Nic mi nie jest. - Starał się go uspokoić. - To nie twoja wina, jasne?

- Tak... Masz racje... Przepraszam. - Spojrzał w granatowe oczy.

- Tak, tak, już dobrze. - Objął go ponownie. - Która godzina? Zdaje się że, już jest późno. - Blondyn spojrzał na ekran telefonu.

- Już przed północą.

- Tak późno? Jeju, tak długo byłem nieprzytomny? - Brunet już zrozumiał dlaczego Junta tak się martwił. On z pewnością zareagował by podobnie. Przyciągnął partnera bliżej siebie.

- Eh? Takato? - Zdziwił się zachowaniem niższego.

- Ciii... Po prostu tak zostań. - Granatooki sam nie spodziewał się że kiedyś tak postąpi, jednak ta sytuacja była inna. Junta wtulił się w jego klatkę piersiową, wsłuchując się w bicie jego serca. Bum bum, bum bum, bum bum, bum bum. To było takie relaksujące. Już rozumiał dlaczego Takato tak to lubił. Poczuł jak robi się senny. Po kilku chwilach, oddał się w objęcia Morfeusza.

*********

Rankiem mała dziewczyna, przejęta tym co się stało poprzedniego wieczoru, postanowiła skontrolować stan zdrowotny pewnego bruneta. Zapukała leciutko do błękitnych drzwi. Gdy nie otrzymała żadnej odpowiedzi, postanowiła poprostu wejść do środka.

- Junta? Śpisz? - Zapytała półgłosem, zamykając za sobą drzwi. Nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Spojżała w stronę łóżka swojego brata. To co tam zobaczyła, było jedną z najbardziej uroczych żeczy, jakie dane było jej w życiu zobaczyć. Chciała szybko pobiec po aparat, jednak nim opuściła pokój, usłyszała zaspany głos.

- Mi-chan? - Bolndyn, który właśnie odsunął się od klatki piersiowej swojego partnera, popatrzył na dziewczynkę zaspanymi oczami.

- Obudziłam Cię? Przepraszam. - W jej głosie było słychać skruchę.

- Uh... Tak, ale to nic. - Uśmiechnął się do małej blondyneczki.

- Właśnie że tak! - Zaprotesyowała tupiąc nużką. - Byłeś taki uroczy, a ja Cię obudziłam.

- Co? Uroczy? - Spytał nierozumiejąc.

- No jak się przytulałeś z Takato. - Junta w tej chwili poczuł, jakby mu serce stanęło. - Nie chciałam Cię budzić, bo sama też lubię się przytulać z przyjaciółmi. - W tym momencie blondyn odetchnął z ulgą.

- Nic się nie stało. I tak prędzej czy później muszę wstać. Mogłabyś proszę teraz wyjść?

- A, tak. - Posłusznie wyszła z pomieszczenia, udając się z powrotem do swojego łóżka. Trzeba było przyznać, że nie do końca jeszcze się wyspała, jednak bardzo nurtowało ją czy z Takato wszystko dobrze.

- Ufff... Było blisko. - Westchnął. Po czym postanowił obudzić bruneta. - Takato, wstawaj skarbie. - Złapał go za ramię i lekko nim potrząsnął. Ten w odpowiedzi mruknął tylko coś niezrozumiale. - Takato... Musisz wstać... - Nadal próbował go obudzić.

- No już, już... - Odpowiedział niezadowolony z tego, że przerwano mu sen.

- Dzień dobry kochanie. - Przywitał się z promienny uśmiechem blondyn.

- Dzień dobry... - Odpowiedział przecierając zaspane oczy.

- Pójdę wziąć prysznic. - Oznajmiając to, cmoknął bruneta w policzek.

- Poczekaj... Jeszcze chwilę... - Takato złapał partnera za nadgarstek. Nie dając mu odejść, przytulił go mocno.

- Dobrze, dobrze. Jeszcze chwilka. - Przytaknął mu tylko, nie wiedząc co innego by miał robić. Takato był taki uroczy. Nie mógł mu odmówić. Objął go i przyciskając do siebie, zaczął rozmowę. - Jak się czujesz?

- Dobrze... Raczej już nie mam gorączki... - Wymamrotał.

- Cieszę się, tylko mam pytanie. Dlaczego nie powiedziałeś mi że się źle czujesz? Wiesz, mogłoby nie dojść do tego wszystkiego.

- Nie chciałem żebyś się martwił... - Powiedział tylko krótko w odpowiedzi. - No i... Nie chciałem żebyś zrezygnował z wyjazdu.

- Następnym razem po prostu mi powiedz. Nie będę przecież zły. - Pogłaskał bruneta po włosach, śmiejąc się lekko.

- Tak, tak. Idź już sobie. - Takato "wrócił do normy". Odwrócił się plecami do Junty. Azumaya posłusznie wstał, wziął potrzebne rzeczy, i udał się w stronę łazienki. Po drodze przywitał się z ojcem, który akurat opuszczał pomieszczenie, do którego zmierzał blondyn.

973 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro