Rozdział 13
Ciepło i poczucie bezpieczeństwa ogarniały ciało Takato. Dłoń głaszcząca go po głowie, odgłos bicia serca rozbrzmiewający w jego uszach. W końcu mógł zaznać spokój w objęciach ukochanego. Było to dla niego codziennością Ale odkąd przyjechali w odwiedziny był z tym mały problem. Musieli przecież grać przyjaciół. Czasem myślał że prościej byłoby skończyć te farsę i wyznać prawdę. Ale nawet jeżeli tak myślał, zbyt bał się to zrobić. To właśnie było przyczyną jego koszmaru. Dużo o tym myślał, a w jego głowie zaczęły się układać różne scenariusze tej sytuacji. Aż w końcu przeiściły się w niezbyt przyjemny sen.
Postanowił o tym nie myśleć i w pożyteczny sposób wykorzystać aktualną sytuację. Musiał się w końcu dobrze wyspać. Ułożył się wygodnie i powoli oddał w objęcia Morfeusza.
- Słodkich snów kochanie. - Wyszeptał jego partner składając słodki pocałunek na jego skroni. Granatooki, sam tego nie świadomy, uśmiechnął się lekko.
Obudziło go lekkie szturchnięcie. Przetarł załzawione oczy i rozejrzał się dookoła. Zobaczył twarz blondyna i uśmiechnął się lekko.
- W końcu wstałeś. - Usłyszał głos starszego mężczyzny. Spojżał w bok. Obok kanapy stał Celes - dziadek Junty. - Nie chciałem was budzić Ale jeżeli chcecie aby wasz sekret się nie wydał, radzę przenieść się w inne miejsce.
- Jasne. - Przytaknął Junta próbując wstać, jednak coś, albo raczej ktoś mu przeszkodziło. - Mógłbyś zejść Takato? - Zapytał łagodnie.
- T- tak, już. - Speszył się trochę. Nie do końca się jeszcze obudził, przez co nie kontaktował dobrze z otoczeniem. Zszedł z kolan partnera i mozolnym krokiem udał się po schodach. Blondyn podziękował szybko dziadkowi i ruszył za nim. Staruszek zaśmiał się lekko. Cieszył się że jego wnuk znalazł kogoś specjalnego. Zobaczyła go córka, wchodząca akurat do pomieszczenia.
- Coś się stało? - Zapytała widząc rozanieloną mnie na twarzy ojca.
- Nic specjalnego. - Odpowiedział krótko i szybko zmienił temat. - To szkice do twojej nowej książki? - Zagadnął, widząc kilka kartek w ręce córki.
- Tak. - Przytaknęła krótko podając ojcu rysunki. - Pisze teraz opowieść miłosną, ale... nie wiem jak mam ją ująć. Dlatego narazie mam tylko pierwszy rozdział i szkice. - Mówiła lekko zasmucona Ale nadal się uśmiechała. To ewidentnie była cecha charakterystyczna w ich rodzinie.
Celes przyjrzał się kartkom. Szybko spostrzegł że znajdują się na nich głównie postacie męski. Uśmiechnął się pod nosem.
- Może powinnaś porozmawiać z Juntą na ten temat. - Zaproponował.
- Z Juntą? Dlaczego? - Zapytała lekko zmieszana.
- Powiedzmy że on coś wie o "zakazanej miłości". - Pokazał cudzysłów rękami. - Piękne rysunki! - Dodał po chwili oddając kartki i mijając córkę rzucił szybkie pożegnanie. Ona odpowiedziała, po chwili kierując się do swojego biura.
Tymczasem Takato nudził się czekając w łóżku na Juntę. Po dłuższej chwili zaczął się zastanawiać dlaczego nie ma go tak długo. Miał tylko szybko iść do toalety, ale nie było go od dziesięciu minut. Gdy miał już wyjść żeby go poszukać, jego zguba odnalazła się sama.
*****
- Wybacz że zajęło to tak długo. - Rzucił od progu. - Minami chciała pokazać mi swoje zdjęcia i jakoś tak... straciłem poczucie czasu. - Wyjaśnił podchodząc do łóżka i siadając na wygodnej pościeli. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, poczuł lekkie szarpnięcie, a już po chwili leżał obok swojego ukochanego. Spojrzał W jego piękne oczy i na jego ustach rozpromienił się uśmiech. Złożył pocałunek na czole bruneta, obejmując go w pasie. Takato odpowiedział na to małym uśmiechem.
- Nie złoszczę się.
- Cieszę się. - Odpowiedział blondyn. - Nie lubię kiedy jesteś na mnie zły Takato. - Dodał A po tym zapanowała chwila ciszy.
- Wiesz Chunta. - Zagadnął w końcu brunet. - Masz wspaniałą rodzinę. Kochających rodziców i fantastyczną siostrę... Trochę Ci zazdroszczę... - Odwrócił wzrok, aby nie patrzeć w oczy blondyna. - Chciałbym mieć tak wspaniałą rodzinę...
- Masz wspaniałą rodzinę kochanie. - Zaprotestował Junta.
- Nie nazwałbym tego tak. Nasze relacje nie są aż tak dobre. - Powiedział to smutnym głosem. Blondyna zabolało serce.
- Ale co ze mną? - Zapytał spokojnie - Powiedziałem ci przecież. Jesteś częścią mojej rodziny. Jako mój ukochany i moje światło w życiu. Dla mnie jesteś najważniejszym członkiem rodziny. - Zakończył. Położył rękę na jego policzku i otarł kciukiem łzy które zebrały się w jego oczach. To nie łzy smutku, których tak nienawidził widzieć. To łzy szczęścia. Przycisnął do piersi partnera i ucałował czule jego głowę.
Trwali tak dłuższa chwilę. Tego dnia zdarzyło się tak wiele, a jednocześnie zdawał się on być codziennością. To wrażenie sprawiała bliskość między mężczyznami, której nie mogli w ostatnim czasie doświadczyć. Tak bardzo im tego brakowało. Brunet po cichu marzył aby tak było już na zawsze. Tak bardzo tego pragnął. Uczucie strachu nagle zniknęło, a zastąpiły je odwaga i pewność. Pewność że nie chce się dłużej ukrywać. Przecież, jak sam blondyn powiedział, są rodziną.
Granatooki odsunął się od klatki piersiowej partnera i uśmiechając się szczerze i promieniście, złożył na jego ustach pełen pasji pocałunek. Blondyn oddał go niemal od razu. Odsunęli się od siebie po chwili, żeby zaraz potem Junta znowu przywarł wargi do ust ukochanego. Tym razem jednak z każdą sekundą go pogłębiał. Wędrował językiem we wszystkie zakamarki ust bruneta, A on starał się naśladować jego ruchy. Poczuł jak robi mu się gorąco i brakuje mu tchu. Chcąc czy też nie, musiał przerwać pieszczotę.
- Wystarczy. - Wysapał. Jego policzki okrywał ciemny, ciągnący się aż po same uszy rumieniec. Chcąc go szybko schować, zaciągnął kołdrę na twarz.
- Nie chowaj się. - Powiedział blondyn odkrywając go. - Jesteś piękny. - Położył rękę na jego policzku, Ale ten szybko ją odtrącił i odwrócił się do niego plecami. Junta lekko się zasmucił, Ale nie poddając się, objął go od tyłu i wtulił się w jego ciało. Takato, wiedząc że z nim nie wygra, pozwolił mu się w siebie wtulić.
Leżeli tak długi czas. Brunet w końcu nie mogąc zasnąć, odwrócił się w stronę blondyna, który, jak myślał, już zasnął. Dlatego zdziwił się gdy usłyszał cichy śmiech z drugiej strony łóżka.
- Dlaczego nie śpisz? - Zapytał blondyn.
- Nie potrafię zasnąć. - Wyjaśnił krótko.
- To tak jak ja. - Powiedział drugi mężczyzna podnosząc się do siadu. - Chyba pójdę się przewietrzyć. - Stwierdził.
- Pójdę z tobą. - Też usiadł na łóżku przeciągając się jak kot. Oboje wstali i przebrali się w ubrania bardziej odpowiednie względem pogody. Mieli już wychodzić, kiedy Junta o czymś sobie przypomniał. Przeprosił Takato, który stał w przedpokoju kończąc zakładać buty. Pobiegł do pokoju, starając się być jak najciszej, aby nikogo nie obudzić. Sięgnął do jednej z walizek i wyciągnął z niej małe, czerwone pudełeczko. Wsadził je do kieszeni i wrócił do partnera.
- Możemy iść.
1091 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro