Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Z ogromnym trudem wreszcie udało mu się wbić w tłum gapiów, za nim tu doszedł czuł jak oddech więźnie mu w gardle. Teraz. gdy już był na miejscu bał się unieść wzrok. Czuł w sercu, że to co zobaczy złamie go na zawsze, dlatego zanim spojrzał na przyczynę zbiegowiska i udziału służb specjalnych zaczepił najbliżej stojącą starszą kobietę i drżącym głosem zapytał:

- Przepraszam panią, czy mogłaby pani mi powiedzieć co tu się dzieje? Dlaczego jest tu tyle osób, w tym służb specjalnych? Czy komuś się coś stało? - w chwili, gdy zadawał to pytanie pod hotel podjechała jeszcze straż pożarna co tylko pogłębiło jego niepokój.

- Jeszcze nie dziecko, ale jeśli służbą nic nie zdoła się zdziałać to stanie się tragedia - odparła płaczliwym tonem.

- Ale jaka ta tragedia? - dopytał nie odrywając od niej wzroku.

- Oj dziecko, ty lepiej nie pytaj i idź lepiej do domu, bo zaraz na tej ziemi będzie widok, który zapadnie ci w pamięci na zawsze, a uwierz mi, nie chcesz na to patrzeć. Oby tylko jednak udało im się go przekonać by zszedł z tego dachu, ale będzie to trudne, bo on jest chyba pod wpływem. Oj biedny chłopak, jak ta sława zmienia ludzi. Kiedyś to podobno był zwyczajny dobry dzieciak, a teraz przez karierę się stoczył. Szkoda go, a jeszcze bardziej jego bliskich, a najbardziej syna. Dziecko ma podobno zaledwie siedem lat, a już może stracić ojca. Chociaż w sumie to on może go nawet nie zna. Co to się teraz porobiło na tym świecie. Co za czasy nas nadeszły. Kiedyś za moich czasów było zupełnie inaczej, wszyscy byli normalni i poukładani, wszyscy się szanowali i szanowali innych, nie mieli głupot w głowie, liczyła się ciężka praca by było co do garnka włożyć, miłość i rodzina, ale taka prawdziwa, gdzie była kobita i chłop, no i oczywiście gromadka dzieciaków, synki pomagali ojcu przy męskich zadaniach, a córy matuli w domu i nikt nie narzekał, każdy był zadowolony, bo na koniec dnia wszyscy razem siadali przy ognisku i rozmawiając jedli pieczone ziemniaki popijając zsiadłym mlekiem, a teraz to co, jest sama sodoma i gomora. Szkoda gadać, w głowie się wszystkim przewraca. Każdy powinien doświadczyć biedy by docenić to co ma. Teraz tylko pieniądze, sława się liczą, zabawa, używki i te parady równości. Kto to słyszał by chłop z chłopem, a baba z babą, albo by chłop udawał babę, a baba chłopa. To istny skandal, i tacy jeszcze dzieci chcą adoptować i nazywać się rodziną. Przecież to istne zgorszenie, czyż nie młodzieńcze? - zwróciła się do niego, ale on jedynie pokiwał jej nieznacznie głową. Mie miał teraz ani czasu, ani ochoty wysłuchiwać narzekań kobiety, chociaż musiał w jednym przyznać jej racje. Bieda uczy tego by doceniać to co się ma. On sam był tego najlepszym przykładem, kobieta za pewne go nie rozpoznała, nie wiedziała, że on sam wybrał karierę porzucając rodzinę i przyjaciół. Gdyby wiedziała, że on sam przetestował nie jedną używkę i, że zamiast myśleć o założeniu rodziny on myślał jak i gdzie ma pieprzyć kolejną laskę by nie było nudno. Gdyby wiedziała o tym wszystkim, pewnie by go zlinczowała. By nie kusić losu, by go rozpoznała zrobił kilka kroków na przód, wziął kilka głębokich oddechów. Mógł się jeszcze wycofać i iść dalej szukać swojej gitary. Mógł, a jednak z jakiegoś nie jasnego powodu został tam i z mocno bijącym sercem uniósł wzrok i przeniósł go na dach. Przy samej gawędzi stał dobrze ubrany i zbudowany chłopak. Wykłócał się o coś z służbami. Chyba namawiali go do zejścia, ale on stanowczo im odmawiał. Na oko mógł być w podobnym wieku do niego, nie wiedział czemu, ale chłopak wydał mu się znajomy. Choć było to niedorzeczne chciałby jakoś pomóc, ale doskonale wiedział, że ktoś taki jak ten sławny podobno artysta nie będzie chciał słuchać ulicznego żebraka, który sam jeszcze kilka dni temu był w czarnej dupie i miał ochotę zniknąć. W sumie nadal w niej jest i może to zabrzmi okrutnie, ale nie zamierzał brać na swoje barki problemów obcej gwiazdki, miał dość własnych. Już miał odejść tak jak radziła mu tamta kobieta, ale wtedy chłopak zmienił pozycje, a ich spojrzenia się skrzyżowały, a on poczuł jak ziemia osuwa mu się z pod nóg.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro