Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Po kolejnych szczegółowych badaniach został odwieziony na sale przez miłe pielęgniarki. To od nich dowiedział się, że jego sala jest jednoosobowa, jedynie do użytku przez niego. Tego życzył sobie jego brat, twierdził, że Harry potrzebuje spokoju i prywatności, wiedział, że taka prywatna sala do tanich nie należała i przez to czuł się jeszcze gorzej, nie chciał by ten facet za niego płacił, bo wiedział, że nie uda mu się go spłacić, był bardzo głodny, ale postanowił, że nie zje jedzenia przyniesionego od mężczyzny. Pobyt w szpitalu, leczenie, prywatna sala i wykwintne jedzenie to zbyt wiele, nawet jeśli uratował jego siostrę to on nie mógł przyjąć od niego tego wszystkiego. 

Zdruzgotany przymknął oczy i zanurzył się we śnie postanawiając, że, gdy się obudzi wypisze się na własne życzenie by rachunek za jego pobyt już większy nie urósł, a za tymczasowy jakoś zarobi i zwróci mężczyźnie wydane przez niego na niego pieniądze. I wtedy aż przerażony usiadł, uświadomił sobie, że podczas wypadku zgubił swoją ukochaną gitarę, na myśl, że już jej więcej nie zobaczy, na myśl, że leży gdzieś totalnie zniszczona, w jego oczach pojawiły się łzy, a ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć. Senność odpłynęła gdzieś w dal, teraz nie miała znaczenia, teraz musiał znaleźć swoją przyjaciółkę, nie ważne, że nie był jeszcze na siłach, nie ważne, że po takim czasie pewnie już ktoś ją uprzątnął i wyrzucił do kosza. Nie, to nie mogła być prawda, jego gitara nie mogła się tam znajdować. Znajdzie ją, ona nigdy go nie zawiodła, więc i on jej nie zawiedzie, nie ważne w jakim jest stanie, liczy się tylko to by mieć ją przy sobie. 

Powoli odłączył sobie kroplówkę, po czym wstał, włożył swoje stare rzeczy leżące na krześle. Całe szczęście nikt jeszcze się ich nie pozbył, nie wiedział jak daleko się znajduje od miejsca wypadku, ale to go nie obchodziło, nie spocznie póki nie znajdzie gitary, która była dla niego wszystkim, nie chciał by ktoś go zatrzymał i uniemożliwił wyjście, dlatego otworzył okno i przez nie wyszedł. Dzięki Bogu jego sala znajdowała się na parterze. 

- Wybacz nieznajomy, musiałem to zrobić - wyszeptał sam do siebie - Nie martw się, jakoś oddam ci pieniądze - dodał jeszcze pod nosem, po czym ruszył przed siebie 


                          ******


Szedł ulicami, których nie znał. Szpital znajdował się w dzielnicy, której nie znał, to było jakieś prywatne osiedle, zwyczajni ludzie nie mieli tu czego szukać. Nie wiedział którędy ma iść by znaleźć się na miejscu wypadku. Nie było tu autobusów, a na taksówkę przecież nie miał pieniędzy, dlatego szedł na oślep w nadziei, że spotka kogoś kto wyjaśni mu jak ma dojść do miejsca do którego zmierzał. Choćby miał iść wiele godzin i miałby opaść ze wszystkich sił, które odzyskał, nie podda się, odnajdzie swoją gitarę, choćby była połamana sklei ją tak jak swoje życie. Nie będzie idealnie, ale każda rysa będzie przypominać o trudnych czasach i o tym by nie popełniać tych samych błędów, wszystko naprawi oby tylko bliscy mu wybaczyli i znowu chcieli mieć go w swoim życiu. Pragnął ich ujrzeć, zarówno rodzinę jak i przyjaciół, ale wiedział, że to jeszcze za wcześnie, najpierw musi odwdzięczyć się tamtemu mężczyźnie, potem musi stanąć na nogi i dopiero wtedy wróci do swojego miasta i zacznie naprawiać to wszystko co zepsuł na własne życzenie. Skoro los dał mu drugą szanse to niech nie pójdzie to na marne i niech wreszcie mu się coś uda.

Już miał ruszyć dalej kiedy usłyszał krzyk ludzi. Chwile stał nasłuchując, a potem skręcił w lewą stronę w uliczkę, w której znajdowały się luksusowe hotele. Kiedyś pobyt w takim hotelu był dla niego pestką, dziś mógł jedynie sobie popatrzeć. Przed jednym z nich dostrzegł grupę ludzi w tym policje i pogotowie, zainteresowany ruszył w ich stronę. Od kiedy został mieszkańcem ulicy wstydził się zagadywać ludzi, lecz teraz jakaś siła pchała go na przód, a serce nie spokojnie zaczęło bić mu w piersi. Z każdym krokiem jego niepokój narastał jeszcze bardziej, nie wiedział skąd, ale czuł, że to co tam zobaczy sprawi mu ogromny ból.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro