Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

— Dzisiaj twój wielki dzień — Ignacio objął mnie ramieniem i skierował w stronę lustra, gdzie mogłam zobaczyć stojącą na własnych nogach siedemnastolatkę.

Dlaczego moje nogi były w tym wszystkim takie istotne? Ponieważ ostatnie trzy lata przeleżałam w łóżku, następnie spędziłam na wózku, aby w końcu zaprzyjaźnić się z kulami  i finalnie odzyskać w nich sprawność.

— Uśmiechnij się, do licha. W końcu wychodzisz z domu o własnych nogach! — krzyknął na mnie brat.

— Wiem. — odchrząknęłam, strzepałam z żółtej koszulki niewidzialny kurz i zeszłam na dół tak powoli, że gdybym żyła w filmie, ten moment nie potrzebowałby zwolnionego tempa. Musiałam się na nowo przyzwyczaić do wchodzenia na piętro, bo na czas mojej niepełnosprawności rodzice przekwaterowali mnie na dół do ich sypialni.

— Roxy będzie na miejscu. — zapewnił mnie Ignacio, więc ruszyliśmy w drogę. Miejscem docelowym było Conor's Goods, gdzie serwowali najpyszniejsze gofry z kurczakiem, za którymi bym tęskniła, gdyby moja przyjaciółka mi ich nie przynosiła co piątek.

— Lara! — zawołał wesoło moja przyjaciółka zza stolika. Szczerząc się jak głupi do sera, podeszłam tam niemal natychmiast, a Ignacio ledwo mógł za mną nadążyć. W tle jakaś dziewczyna kaleczyła utwór Amy Winehouse dzięki czemu przypomniałam sobie, że przecież w piątki odbywa się tutaj karaoke.

— Nie mogę uwierzyć, że tu jestem. — zaczęłam, patrząc w jej zielone roześmiana oczy.

— Wierz mi, ja też nie  — położyła dłoń na lewej piersi  — Cześć, Iggy. — pocałowała mojego brata w policzek, co odwzajemnił ze zdwojoną siłą i śliną, przez co zaczęła się gorączkowo wycierać zieloną serwetką w kratkę.

Zaczęłam się rozglądać po lokalu w poszukiwaniu tej jednej blond czupryny, ale nigdzie nie mogłam go zlokalizować.

— Maxa nie będzie. — powiedziała Roxanne, jakby czytając mi w myślach.

— Potwierdzam, jest jeszcze poza miastem, wraca dopiero w przyszłym tygodniu. — wydęłam usta w lekkim smutku na słowa Ignacio. Wciąż trwały wakacje.

— A ty skąd to wiesz? — Roxy założyła ręce na krzyż i spojrzała na mojego brata badawczo.

— Nie powiedziałeś jej? — zrobiłam wielkie oczy — Jak mogłeś! — rzuciłam w niego krewetkową prażynką.

— Ja pójdę po koktajle. — Ignacio niezbyt zręcznie nas zostawił, a Roxanne mierzyła go wzrokiem, kiedy odchodził.

— Był w tym samym miejscu, co Max. — sprostowałam, a później spojrzałam na scenę, bo jakiś chłopak brzmiał tak, jakby żył piosenką.

That I should have bought you flowers. And held your hand...* (powinienem kupić ci kwiaty i trzymać cię za rękę) — miał zamknięte oczy i jeansową kurtkę, na której było pełno naszywek.

— Cóż to za biedaczek? — zapytałam zdziwiona, nie pamiętałam gościa.

— Moore. — odparła rozbawiona Roxy.

— To jest Killian Moore?! — mogłam zbierać szczękę z podłogi — Co dojrzewanie robi z ludźmi. — pokręciłam głową z niedowierzaniem. Kiedy uległam wypadkowi, był niskim chłopakiem z długimi ciemnymi i zniszczonymi włosami, a teraz mierzył na oko ponad metr osiemdziesiąt, a jego fryzura wyglądała, jakby właśnie wyszedł z salonu fryzjerskiego po perfekcyjnym cięciu.

— Odezwała się. — prychnęła dziewczyna.

No tak, ja sama przez dwa lata schudłam do tego stopnia, że musiałam wymienić szafę i po prostu wyładniałam. Jeżeli coś mi poszło dobrze, to właśnie dojrzewanie. Era mojej pryszczatej twarzy była niedostępna dla ludzi, co tylko pozwoliło mi nie nabawiać się kompleksów, a wizja braku chodzenia wpędzała mnie w stany depresyjne, podczas których nie mogłam nic przełknąć.

— Ałć, on to chyba na serio śpiewa. — zmarszczyłam czoło przy drugiej zwrotce.

— Masz rację, Sheridan — wymieniłam z nią spojrzenie. — Dwa miesiące temu rozstali się z Aileen Stewards, ale on nie może się z tym pogodzić — dyskretnie wskazała palcem stolik, przy którym Aileen siedziała wraz z jej bratem Leo, na którego gapił się Ignacio stojący obok lady i czekający na koktajle — i to, co teraz usłyszysz, na pewno ci się nie spodoba. — dodała z poważną miną.

— Zważając na to, jaki masz wyraz twarzy, to na pewno. — przyznałam.

— Aileen kręci z Maxem. 

 Jak zniszczyć radość z pierwszego dnia o własnych nogach? Dokładnie tak!

— Oto karmelowe niebo Roxy, truskawkowy raj dla mnie i kawowy romans dla Larissy... co się stało? — Ignacio położył przed nami zamówienie i nachylił się do mnie.

— Aileen ukradła mi chłopaka. — wydukałam.

— Nigdy nim nie był. — przypomniał brat.

— W mojej wyobraźni był. — naburmuszona wsadziłam do ust słomkę, bo chociaż z koktajlem mogłam przeżyć kawowy romans.

__________________________

* Bruno Mars - When I was your man 

Witam serdecznie w nowej historii, lekkiej i niewymagającej specjalnie  myślenia!

Mam nadzieję, że pokochacie bohaterów tak bardzo, jak ja. 

Jednocześnie zapraszam na insta - Meleody0903, bo mogą się tam pojawić ciekawe rzeczy :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro