Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Księżniczka

Rzuciłam Roxanne spojrzenie pełne niedowierzania, bo wyglądałam zwyczajnie. Znaczy, nie wątpiłam w jej umiejętności strojenia się na imprezy, ale chyba nie tego się po prostu spodziewałam. Biały golf bez rękawów w połączeniu z czarną spódniczką, zakolanówkami (również czarnymi) i butami w tym samym kolorze? To wszystko było moim standardowym połączeniem. Włosy miałam wyprostowane i bałam się, że zdążą się spalić podczas tego procesu, ale na szczęście się tak nie stało.

— Nie podoba ci się? — wystraszyła się moja przyjaciółka. Sama upięła włosy w wysoki kucyk, a na siebie wdziała ciemnozieloną sukienkę, dosyć ciasną.

— Mnie tak, ale czy Max na to pójdzie? — zaniepokoiłam się lekko. — Ignacio, wyglądam tak, jakbym miała mu się spodobać? — odwróciłam się do brata, a on skrzywił się nieznacznie i pokręcił głową.

— Pytasz o to brata-geja? — rozłożył ręce, a ja westchnęłam ciężko. On wyglądał świetnie w beżowej koszuli i spodenkach pod kolor.

Wzruszyłam ramionami, psiknęłam się jakimś perfumami i zeszliśmy całą trójką na dół. Bardzo chciałam wziąć ze sobą mój mały plecak w krowie łatki, ale Roxanne uparła się na zwykłą torebkę.

— Powiedz swojemu koledze, że ma świetny samochód. — poprosił mnie tata, łapiąc mnie za ramię. Uniosłam brwi wysoko i ledwo powstrzymałam śmiech.

— Jasne. — nie miałam zamiaru mu tego mówić.

Killian opierał się o swoje czerwone autko z rękami skrzyżowanymi na piersi i wyglądał w zasadzie tak, jak na co dzień. Ułożył tylko włosy trochę inaczej.

— O! — ożywiła się Roxy. — Larissa wygląda jak dziewczyna? — zapytała, a chłopak nachylił się, jakby nie dosłyszał.

— Co to znaczy: jak dziewczyna? — przeniósł wzrok na mnie. — Aaa — klasnął w dłonie. — Dziewczyna, na którą ma polecieć Fall?

— A co innego mogłabym mieć na myśli? — wymamrotała z nutą irytacji. Wyszczerzyłam się jak głupia, kiedy on zlustrował mnie spojrzeniem i czekałam, jak ofiara na kata.

Poniekąd miałam rację.

— Od szyi w dół wszystko spoko — zaczął. — Tylko włosy masz w koszmarnym stanie, nie zauważyłaś, że wypłukał ci się kolor? — zmarszczył czoło. — A, ile perfum z flakonu na siebie wylałaś?

— Dzięki. — skwitowałam i wywróciłam oczami, a kiedy usłyszałam śmiech brata, spiorunowałam go morderczym spojrzeniem, dając mu znać, że policzymy się po powrocie.

Wsiedliśmy do samochodu, ja zostałam wypchana do przodu, ponieważ Killian był moim partnerem w misji, ale dla mnie ten powód, który wymyśliła pozostała dwójka, był po prostu idiotyczny.

— Powinnam je związać? — zagadnęłam, odruchowo łapiąc swoje włosy, ale Roxy błyskawicznie zabrała od nich moje ręce.

— Nie! — krzyknęła. — Nie po to je prostowałam.

— Prostowanie zniszczonych włosów, tylko dziewczyny wpadają na takie pomysły. — skomentował obcesowo Killian, a ja miałam ochotę go udusić.

— Zajmij się prowadzeniem pojazdu, bo chcę tam dotrzeć żywa. — odparłam, wlepiając oczy w widok za oknem.

— Słyszałaś o czymś takim, jak podzielna uwaga? — przysięgam, że ten człowiek działał mi na nerwy, jak mało kto.

— Nie, nie słyszałam. — zironizowałam, odwracając się do niego z szerokim uśmiechem.

— Dobra, przestańcie skakać sobie do gardeł, od tego jest alkohol — przerwała nam Roxanne. — Sheridan, ty oczywiście nie pijesz.

— Dobrze, mamusiu. — zgodziłam się, trzymając palce skrzyżowane na kolanie.

— Musimy obrać jakąś taktykę — odchrząknęła. — Żeby Lara mogła pogadać z Maxem, musi być wolny. Aileen na pewno będzie z nim, dlatego musisz włączyć tryb czarusia. — zwróciła się do Killiana.

— Próbowałem. Marne szanse, że wyjdzie — cmoknął z dezaprobatą. — To Larissa musi być oszałamiająca do bólu. Powodzenia. — dodał z przekąsem.

— Twoja krytyka wcale nie podnosi mnie na duchu, wiesz? — wtrąciłam szeptem.

— Przecież powiedziałem, że wyglądasz dobrze od szyi w dół. To Maxa najbardziej interesuje. — skrzyżował ze mną spojrzenie i wtedy do mnie dotarło, że on mówi poważnie.

— Chciałbym nie móc się zgodzić, Rissa. — odezwał się Ignacio, a we mnie zawrzała krew.

— Nie mów do mnie Rissa! — wrzasnęłam. Roxy zachichotała z mojej reakcji. — Przecież on nie może być aż taki zły.

— Zderzyć cię ze ścianą, żebyś nie musiała doznawać szoku po wieczorze z nim? — zaoferował Killian. — Rzeczywistości nie da się zagiąć.

— Boże... — jęknęłam zrozpaczona. Nie chciałam się zawodzić na moich wyobrażeniach. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce, a ja wpadłam na pomysł, żeby jednak uciec. Co ja w ogóle robiłam? Tylko skoro już zaczęłam tę farsę, wypadałoby ją skończyć.

— Wyglądasz, jakbyś miała dostać sraczki. — szepnęła mi na ucho Roxy, a ja momentalnie zaczęłam odstawiać jakieś dziwne miny, które w moim pierwotnym zamiarze miały wyglądać na zalotny wyraz twarzy. Widząc jednak jej spojrzenie, stuknęłam się palcem w czoło i wzięłam głęboki oddech, żeby nie porzygać się ze stresu, kiedy Max otworzy nam drzwi.

— Lilan! Siema, stary! — pierwsze, co zrobił, to rzucenie się z piątką na Killiana. Nie wyglądał na zadowolonego z tego powitania, ale nie protestował. Zrobił po prostu swoje, nie był tutaj dla niego, a dla Aileen.

Udam, że nie widziałam, jak Max patrzy na tyłek Roxanne, kiedy go mijała. Ignacio także szybko przemknął do środka, aż zostałam tylko ja. Dlaczego zostawili mnie z nim sam na sam?

— Czuj się jak u siebie. — puścił mi perskie oczko i gestem zaprosił. Nie wiedziałam, czy Killian mówił wcześniej poważnie o tym, że przesadziłam z zapachem, ale Max zdecydowanie go nadużył. Woń drzewa sandałowego aż drapała mnie w nosie i siłą woli powstrzymałam kaszel.

Wszędzie byli ludzie.

Tak, to był dla mnie szok. To była moja pierwsza impreza i ilość nastolatków wydawała się dla mnie kosmiczna. Zrobiłam wielkie oczy, widząc sceny, które rozgrywały mi się przed nosem. Wszyscy się obściskiwali, chlali na umór, tańczyli, śpiewali, rozmawiali, a przecież to był dopiero początek.

— U siebie w domu, mówisz? — zerknęłam na jego blond włosy, które zaczesał do tyłu. Chciałabym, żeby taki Max Fall ratował mnie, kiedy będę tonąć. — Wskaż mi łóżko, na którym mogę zasnąć. — rzuciłam żartem.

— Znajdzie się takie jedno, ale to może później — powiedział mi na ucho. — Aileen! — odwrócił ode mnie wzrok. No, z Księżniczką na horyzoncie to ja rzeczywiście nie miałam szans. Zrezygnowana chciałam odnaleźć Roxanne, kiedy Max objął mnie ramieniem. — Znasz Larę? Wróciła do szkoły po dwóch latach.

— Osobiście nie, ale wiele o tobie słyszałam. — uśmiechnęła się do mnie serdecznie i aż ścisnęło mnie w żołądku. Oczywiście, że słyszała. Tylko co, do cholery? Jak idzie moja rehabilitacja? Ile razy się poddałam?

— Dobrze, że wróciłaś, zaczyna się najlepszy licealny okres! — złapała moją dłoń i wyrzuciła ją w górę. — Przyszłaś sama?

— Nie, ja...

— No co ty! — przerwał mi Max, ściskając mnie jeszcze bardziej. — Z Roxy, jej bratem i Lilanem. — na ostatnie imię mina Aileen zrzedła.

— Skąd znasz Killiana? — zainteresowała się.

— Siedzę z nim na biologii u Chaplin i O'Conell wrzucił nas razem do projektu. — wzruszyłam ramionami. Tyle jej wystarczy. Zresztą, o projekcie powinna wiedzieć z lekcji. Rozchmurzyła się po moich słowach i znów zaczęła uśmiechać, a ja miałam dość kontaktu fizycznego z Maxem.

— FALL! OBIECAŁEŚ SIĘ ZE MNĄ NAPIĆ! — dobiegł do nas krzyk jakiegoś gościa. Z tego, co kojarzyłam, miał na imię Dustin.

— Panie wybaczą, ale obowiązki wzywają. — powiedział z szerokim uśmiechem, a później nas zostawił. Jeden z najbardziej niezręcznych momentów w moim życiu.

— Leo też tutaj jest? — postanowiłam wykorzystać sytuację na rzecz Ignacio.

— Tak, tak — rozpromieniona zaczęła się rozglądać. — Gdzieś go widziałam... Pewnie go i tak zobaczysz, wyróżnia się z tłumu.

— Hej. — podszedł do nas Killian z Roxanne, dlatego uznałam, że to dobra chwila, aby się ulotnić. Mrugnęłam do chłopaka porozumiewawczo i poszłam z Roxy do kuchni, tam było najspokojniej.

— Jak poszło? — zapytała od razu, sącząc jakiegoś drinka przez rurkę z kubeczka.

— Spokojnie, to dopiero pierwsze koty za płoty — uniosłam dłoń w geście stopu. — Jestem zaskoczona, że wiedział, że nie było mnie prawie trzy lata. Myślisz, że to zasługa Killiana?

— Możliwe, ale objął cię ramieniem, a nawet cię nie zna. Ważny jest fakt, że nie robi tak z Aileen. — mówiła cicho.

Postanowiłam nie wspominać nawet, że Max zasugerował mi delikatnie przespanie się ze sobą.

— Gdzie się podział Ignacio? — nagle ogarnęłam, że nie widzę swojego brata. Wtedy Roxy dyskretnie wskazała mi palcem pewne miejsce, w którym chłopak stał i rozmawiał z Leo. Aileen miała rację, nie dało się go nie zauważyć. Na pewno nie w czarno-czerwonej koszuli, spodniach w tych samych kolorach i czerwonej czapce.

Uśmiechnęłam się na ten widok. Nie tylko ja zainicjowałam pierwszą rozmowę dzisiaj. Chociaż tę moją z Maxem ciężko było nazwać rozmową.

Pan Smutny przy swojej Księżniczce nie był smutny, on się śmiał! Rany boskie, Killian się szeroko uśmiechał. Nie wiedziałam, że tak potrafi.

— Co tam się wydarzyło, że zerwała z nim dla Falla? — zaczęła się zastanawiać Roxanne.

— Killian to jakiś ukryty psychol, mówię ci. — zaśmiała się na moją odpowiedź. — Kto je rukolę prosto z paczki, dziewczyno?

— I jeździ czerwonym mustangiem w tym miasteczku? — zawtórowała mi.

Kiedy tak na nich patrzyłam, rzeczywiście wyglądali jak idealna para. Wszystko tam ze sobą grało. Jej wzrost z jego wzrostem, kontrast ich włosów, jego spojrzenie na nią. To, jaki był przy niej szczęśliwy.

Uśmiech z jego twarzy jednak zniknął, kiedy położyła mu dłoń na ramieniu i odeszła. Chłopak spojrzał na swoje buty i chyba coś do siebie powiedział, nie wiem. Wiedziałam tylko, że w sekundę zgasł.


* * *


Musiałam przyznać, że widok podpitej Roxy wśród innych nawalonych osób był czymś szokującym. Jak ta laska potrafiła się ruszać, aż jej zazdrościłam. Sama jednak nie mogłam wykonywać aż tak gwałtownych ruchów, dlatego tylko z uśmiechem ją obserwowałam. Kilka razy udało mi się też pogadać o czymś głupim z Maxem i wcale nie wydawał się tak błahy, jak o nim mówili. Widziałam jednak, że Aileen nie podoba się nagłe zainteresowanie Maxa moją osobą, więc nie wychylałam się za bardzo.

— Mama pytała, czy wszystko z tobą w porządku i czy ma przyjechać w razie czego. — znikąd obok mnie zmaterializował się Ignacio, a ja wywróciłam oczami. — Powiedziałem jej, że świetnie się bawisz i wrócimy do domu sami. — posłałam mu uśmiech pełny wdzięczności. Zaraz po tym chłopak odszedł i zajął się tańczeniem.

— Zawsze jesteś pod takim nadzorem? — zagadnął Killian. Jego to się po mojej drugiej stronie nie spodziewałam. Byłam pewna, że szuka Aileen.

— Mama jest trochę nadopiekuńcza. — nie chciałam o tym rozmawiać, nie widziałam w tym sensu.

— Po prostu się troszczy. — stwierdził.

— Nie powinieneś teraz gdzieś w czeluściach tego domu zaszywać się z Aileen? — wykonałam jakieś dziwne gesty rękami, trochę jak czarodziej, czy coś.

— Chciałbym, naprawdę — położył dłoń na lewej piersi. — Ale osoba, która miała odciągać od niej Falla, stoi i się byczy.

— On mnie nie zna, to trudne. Tym bardziej przy Aileen — wyznałam. — Naprawdę się starałam. Za każdym razem przychodzi i mi go kradnie sprzed nosa. Myślałam, że nadrobię charakterem, ale chyba nic z tego. — pokręciłam głową i zapragnęłam stamtąd wyjść. Wszędzie był dym, zapach alkoholu i przede wszystkim było duszno.

— Gdyby sprawa była przegrana, nie szukałby kontaktu z tobą, a ciągle tutaj patrzy. — skinął brodą na blond czuprynę przy kanapie. — Działaj, Sheridan. Pokaż, na co cię stać. Walcz o swojego Księcia. — szeptał mi tuż przy uchu, pięścią ruszając w dół i w górę, jakby skandował czyjeś imię na meczu.

— Dzisiaj już nic z siebie nie zdołam wykrzesać, przepraszam. — odparłam smutno. Naprawdę się zmęczyłam. Nie sądziłam, że impreza może tak na mnie zadziałać.

— Wooo — gwizdnął długo jakiś chłopak, przechodząc obok nas. — Co za nóżki piękne. Nie chciałbyś może tych skarpetek dla mnie zdjąć? — czy on to powiedział na poważnie?

— Nie, ale mogę cię tą piękną nóżką kopnąć w twarz, chcesz? — uniosłam już lewą nogę w górę, prawie na wysokość jego brzucha, a on odszedł z dłoniami w górze. — Jezu. — prychnęłam.

— Witamy w świecie nastoletniego życia. — Killian dłonią zaprezentował widok przed nami, a ja już tak bardzo chciała wrócić do domu.

Imprezy zdecydowanie nie były dla mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro