Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Here's Your Perfect

Zrobiłam wielkie oczy, bo tylko taka reakcja przyszła mi do głowy w tamtym momencie.

— Kiedy? — odkręciłam wodę w kranie i zaczęłam myć talerze, żeby chociaż trochę nas zagłuszyć.

— Wczoraj wieczorem. Przyszedł do niej z kwiatami i po prostu zerwał. Leo wszystko słyszał i oczywiście mi od razu powiedział — ekscytował się. — Podobno Aileen nie była smutna, tylko wkurzona — podrapał się w tył głowy. — Killian powiedział, że jemu nie wystarczy to, że Aileen jest z nim po prostu dobrze. Wspomniał coś o dreszczach, ale nie wiem o co chodzi. — przytknęłam dłoń do ust.

— Ja wiem. — przyznałam i nie mogłam przestać się uśmiechać. Naczynia zostały pozmywane, więc później zajęliśmy się przygotowaniem pokoju Ignacio na ten grupowy seans. Wybraliśmy jego, bo był po prostu większy.

Ułożyliśmy mnóstwo poduszek przed zawieszonym prześcieradłem, które imitowało ekran, a rzutnik ustawiliśmy na najwyższej półce nad łóżkiem Igo i dawał radę.

Zadowolona z siebie przybiłam z nim piątkę i zeszłam na dół po przekąski. Roxanne i Aileen miały przemycić w torebkach alkohol, z tego, co mi było wiadome, ale ja i tak nie zamierzałam pić.

— Lara, Ignacio! — wołała nas mama, a to oznaczała, że ktoś już przyszedł.

— Sieeemanko! — rzuciła na powitanie Roxanne, obejmując nas. Cade przybił nam żółwika, a zaraz po nich przyszło rodzeństwo i Aileen o dziwo nie patrzyła na mnie wzrokiem mordercy. Po tym, jak Leo nas wszystkich wycałował, w końcu mogłam się przywitać z Killianem.

— Uważaj na mojego tatę, może cię zaatakować w związku z twoim samochodem. — uprzedziłam go, a on obdarzył mnie ciepłym uśmiechem, za który oddałabym nawet swój kawowy koktajl, a to jest poświęcenie.

— Dawno mu mówiłem, że pora go wymienić. — powiedział Alastar, a później ujął moją dłoń i złożył pocałunek na jej wierzchu.

Jeżeli chodzi o wygląd, to jedyne, co ich łączyło, to wzrost drabiny. Był kompletnym przeciwieństwem Killiana.

— Samochodów z duszą się nie wymienia. — odparłam, zabierając rękę.

— Alastar, miło mi. — zwrócił się do mojego brata.

— Co wy macie z tymi celtyckimi imionami w rodzinie? — rzuciłam, kiedy już wszyscy zaczęliśmy się kierować na górę.

— To już pytanie do naszych mam. — odpowiedział Killian, unosząc dłonie w górę w geście obronnym. Domyśliłam się, że reszta już poznała kuzyna Moore'a, ale miałam to gdzieś. Liczyło się to, że Killian zerwał z Aileen, która właśnie się na niego gapiła.

— Jak mogliście nie zaprosić Maxa. — westchnęła ironicznie Roxanne, a później dostała ode mnie prosto w twarz poduszką. To miało wyrazić moje obrzydzenie do tego chłopaka.

— Były? — wtrącił się Alastar, kiedy układałam się na swoim miejscu.

— Boże, nie. — wzdrygnęłam się.

— Czyli jesteś wolna. — zauważył z wyraźną satysfakcją.

— Daj jej spokój, cymbale. — Killian zdzielił go w łeb, rzucając mi przepraszające spojrzenie.

— Zaczynamy od Vaiany, kochani. — zapowiedział Leo i włączył film, a później zamknął w objęciach Ignacio. Aileen usiadła bliżej mnie, ale tylko dlatego, że chłopak, który wczoraj podarował jej kwiaty na zakończenie związku, zajął miejsce po mojej prawej. Na szczęście Roxy to zauważyła i kazała usiąść Cade'owi tak, żeby mogła się na nim położyć i jednocześnie być blisko mnie, więc Księżniczce został Pan Idealny.

— Czy tylko ja jak to pierwszy raz oglądałem liczyłem na ich zejście się? — zagadnął Leo, ja jęknęłam.

— Fuj, przecież ona jest od niego młodsza o bardzo, bardzo dużo lat. — uświadomiłam go.

— A tam, wiek to tylko liczba. — stwierdził, a my się zaśmialiśmy. Wszyscy, poza mną i Killianem zaczęli też powoli popijać procenty.

Później obejrzeliśmy jeszcze Zwierzogród i Zaplątanych i jakoś tak się stało, że skończyliśmy na słuchaniu opowieści Cade'a o tym, jak kiedyś musiał uciekać przed indykiem, którego później zjadł.

— Wypiłem. — oznajmił zwycięsko Igo, jakby wypicie piwa było jakimś osiągnięciem.

— Fantastycznie! — Roxy klasnęła w dłonie i zabrała mu butelkę. — Mamy rekwizyt.

— Już mi się podoba. — stwierdził Alastar, zmieniając miejsce, żebyśmy siedzieli w kole.

Mnie nie podobało się wcale. Zawsze się bałam w to grać, bo z opowieści o tej zabawie nie wynikało nic dobrego.

— Prawda, czy wyzwanie? — butelka wskazywała Aileen, a pytającą była oczywiście Roxanne.

— Wyzwanie. — odgarnęła włosy w tył.

— Wyzeruj swojego drinka. — zaczęłam się w myślach modlić, żeby to cholerstwo za nic nie wskazało mnie i na szczęście tak się nie stało.

— Co wybierasz, braciszku?

— Hmm — zastanowił się Leo. — Prawda.

— Jakie było najdziwniejsze miejsce, w którym uprawiałeś seks? — założyła ręce na krzyż.

— Dobra, przygotujcie się — budował w nas napięcie. — Budka telefoniczna w Londynie.

— Jakim cudem! — wyrwał się Cade.

— To już pytanie na inną rundę — pokiwał palcem i zakręcił butelką. — Alastarze, prawda czy wyzwanie?

— To chyba oczywiste, że wyzwanie, Leo. Znamy się nie od dziś. — położył dłoń na lewej piersi i oboje wymienili spojrzenie.

— Obok jest pokój Lary — zaczął Leo, a ja błagałam w myślach, żeby mnie w to nie mieszał. — Zamkniemy cię tam z nią i masz pięć minut na to, żeby zgodziła się pójść z tobą na randkę. — innym wyrwał się gwizd, a ja bezgłośnie poinformowałam szwagra, że go uduszę.

— Wystarczą mi trzy. — rzucił pewnie i podał mi dłoń, ale wstałam bez jego pomocy i naburmuszona poszłam do swojego pokoju. Pocieszał mnie fakt, że za drzwiami stała cała reszta.

— Wiesz, że nic z tego? — zapytałam, bo w zasadzie nie byłam pewna, czy Alastar jest tego świadom.

— Zobaczymy — zrobił krok w przód, za to ja w tył. — Mówił ci już ktoś, że masz piękne oczy? — okrążył mnie.

— Tandeta. — ziewnęłam teatralnie, w tle słysząc czyjś śmiech.

— I równie pięknie pachniesz, jak róże. — wyciągnął jedną zza mojego ucha, a ja osłupiałam.

— Jak to zrobiłeś? — wybałuszyłam oczy, biorąc od niego kwiat.

— Tajemnica — szepnął. — Możesz się dowiedzieć, jak spędzimy wieczór przy kolacji i... — rozejrzał się wokół. — świecach, pewnie je lubisz.

— Dobry jesteś, ale nic z tego. — posłałam mu szczery uśmiech, wąchając różę. Stał i długo mi się przypatrywał.

— Została minuta! — krzyknął Leo, a ja poczułam ulgę.

— Grasz niedostępną specjalnie? — zmarszczył czoło.

— Nie, po prostu nie mam ochoty na randkę z tobą — zrobił taką minę, jakbym zabrała mu zabawkę w przedszkolu. Drzwi się otworzyły, a ja poklepałam go po ramieniu. — Zaproś Aileen. — szepnęłam i oboje wyszliśmy. — Ja mam dosyć blondynów. — dodałam jeszcze przy wszystkich.

Chciałam, żeby butelka już więcej nie decydowała o tym, co będę robić i miałam cholernego farta, bo do końca gry ani razu mnie nie wskazała, za to wskazała Killiana i kiedy wybrał wyzwanie, Alastar kazał pocałować mu Aileen.

Odwróciłam wtedy wzrok, żeby nie musieć tego oglądać, co nie uszło niczyjej uwadze.

Na szczęście nastał moment pożegnań i to tak dosłownie, bo Alastar miał samolot dzisiaj w nocy wraz ze swoją mamą, więc za godzinę musiał być na lotnisku.

Wstawionego Ignacio łatwo do czegoś przekonać, dlatego postanowił spędzić noc u Leo, a ja zostałam sama w swoim pokoju, rozmyślając nad tym, jaki Killian miał cudowny uśmiech, kiedy usłyszał, że chłopakom z jasnymi włosami już dziękuję.



* * *



Tak bardzo padał deszcz, że szyby w Conor's wyglądały, jakbyśmy znajdowali się w ekskluzywnej restauracji za wodospadem, czym podzieliłam się z resztą towarzystwa, przez co Roxanne klepnęła się w czoło.

— Już wiem, czemu wam tak odbija — wskazała na mój i Killiana koktajl. — Kofeina. Za dużo. — wyrecytowała.

— W tym jest jej tyle, co wcale. — odparłam cicho.

— Jezu, ale wyje. — skrzywił się Ignacio. Jakiś pan śpiewał Last Christmas, mimo że do świąt pozostał jeszcze miesiąc. Zrobiło mi się go żal, więc wydęłam usta, a później zaczęłam się wpatrywać w swoją fioletową słomkę.

— Może ktoś złamał mu serce. — podsunął Killian.

— Blondyna tu idzie... — powiadomiła Roxy, a na myśli miała Aileen.

— Możemy porozmawiać, Killian? — poprosiła. Ja bym się zgodziła, bo mam dobre serce. Za dobre, według niektórych.

— Jasne. — zgodził się i westchnął. Nie usiedli daleko, bo centralnie obok nas, ale i tak niewiele słyszałam. Wyglądało mi to na kłótnię, tylko taką na poziomie, bo nie krzyczeli.

— Czego ona jeszcze od niego chce? — szepnęłam, patrząc na mojego brata i przyjaciółkę.

— Jak na moje, nie może znieść, że Killian ją rzucił dla ciebie. — zakrztusiłam się.

— Nie dla mnie, Roxy! — zaprotestowałam.

— Noo, pewnie dla Maxa, bo został gejem. — prychnął Igo, a ja dźgnęłam go łokciem. Widziałam, że go bolało i miało boleć.

Na koniec zawziętej dyskusji w końcu zrozumiałam jakieś zdanie, a były nim słowa Aileen.

— Może jeszcze zaśpiewaj piosenkę, jak w wakacje. Żałosne.

— Żebyś wiedziała. — odpowiedział Killian i zaraz podszedł do sceny, gdzie się zgłaszało.

— Oho, ciekawie się robi. Szkoda, że nie mam popcornu — roześmiała się Roxy. — Dajcie mi te rukolę tego pajaca. — wskazała palcem paczkę, a ja podsunęłam jej ją pod nos, ciągle patrząc na Killiana. Byłam ciekawa, co zaśpiewa.

Here's Your Perfect

— Boże, to takie piękne. — rozczulił się Ignacio.

— Przecież to smutna piosenka. — przypomniałam mu.

— No tak, ale wsłuchaj się w tekst, głuptasie. — potrząsnął głową.

Killian wraz z ostatnimi słowami piosenki zaprezentował się dłonią na scenie, patrząc przy tym na Aileen, a kiedy z niej schodził w akompaniamencie oklasków, przyłożył do skroni dwa palce i zasalutował jej z ironicznym uśmiechem, aby później wrócić na swoje miejsce.

— Nie wierzę, że to powiem, ale mam jej dość.

— Widać — przyznała Roxanne, nadal jedząc jego rukolę. — Co ubieracie na imprezę? — no tak, ktoś tam robił imprezę, jak w każdy piątek.

— Jeszcze nie wiem, muszę się z Leo zgadać.

— Nie idę. — wymamrotałam.

— Jak to? — jęknęła Roxanne.

— Nie mam po co. Ty się będziesz migdalić z Cade'm, a Ignacio z Leo, nie posiadam znajomych i włóczyłabym się z kąta w kąt. — bolał mnie policzek, bo się w niego ugryzłam.

— Zabolało. — zaśmiał się Killian.

— Nie o to mi chodziło, ja...

— Wiem. — zatrzymał mnie dłonią.

— Z ciebie jest nudziara, Sheridan. — spiorunowała mnie Roxy.

Wolałam poparzyć się znów woskiem, niż jakimś palantem pokroju Maxa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro