* VII *
W Wielkiej Sali przy drzwiach stał Gaupri, wyglądał tak jakby bał się wejść dalej.
- Może ja przyjdę później – odezwał się nieśmiało do pilnującego go strażnika. – Jak nie ma Jego Najwyższej Wysokości to Gaupri może przyjść jeszcze raz.
- Nie ma takiej potrzeby – usłyszał głos Tamera, który pojawił się cicho jak duch. Obok niego stała ciemnoskóra elfka. Na jej widok Gaupri szeroko otworzył oczy jakby zdziwiony tym, że ją tu widzi.
- Możesz mnie powiedzieć, z czym przychodzisz. Później przekażę to ojcu.
Gaupri na chwilę się zawahał. Nie wiedział czy to, z czym przyszedł można powierzyć królewskiemu synowi.
- Zawsze osobiście przekazywałem wiadomości Jego Najwyższej Dostojności, jakim jest wasz wielce wielmożny ojciec – skłonił się jakby chciał podkreślić swoją poddańczość wobec króla.
- Jak słusznie zauważyłeś jestem synem króla a co za tym idzie pod jego nieobecność to ja podejmuję decyzję. Możesz mówić.
Gaupri rozejrzał się na boki, spojrzał na strażników, na Eri, skrzywił się i odezwał poważnie:
- Mam poufne wiadomości dla Najjaśniejszego Króla. Tak ważne, że...
- Aż portki z nas opadną... - podpowiedziała usłużnie Eri.
Historia jego ostatniej wizyty lotem błyskawicy rozeszła się po garnizonie i okolicach, i stanowiła powód do żartów. Gaupri się zaczerwienił aż po cebuli swoich tłustych włosów a straż stojąca na warcie przy drzwiach parsknęła niekontrolowanym śmiechem. Człowieczek spojrzał na nich skrzywdzonym wzrokiem.
- To może tak na osobności? Wasza książęcość? – zaproponował nieśmiało z nadzieją w oczach. – Ta ... musta se lapsi – odezwał się cicho z jakimś obrzydzeniem. – Nie musi wiedzieć tego, co jest przeznaczone dla królewskich uszu.
- Coś mówiłeś kurduplu? – Eri spytała groźnie. Mimo iż człowieczek mówił cicho to elfka słyszała go doskonale. – Nie podoba ci się mój wygląd? A moja szabla podoba ci się lepiej? – spytała porywczo podchodząc, do Gaupriego i trzymając dłoń na rękojeści broni. – Może mam ci obciąć twój długi nochal, który wszędzie wtykasz? Podlizujesz się królowi a nas masz za byle, kogo, niewyrośnięty gnomie?
Strażnicy, którzy z trudem powstrzymywali śmiech parsknęli ponownie.
- Eri uspokój się – Tamer chciał ją odciągnąć, ale Eri była w wojowniczym nastroju.
- Nie pozwolę się obrażać tylko, dlatego, że mam inny kolor skóry. A już na pewno nie takiemu, który za sakiewkę złota sprzeda garść plotek byle, komu.
Na twarz Gaupriego wypłynął cień złości i już coś miał powiedzieć, ale książę go ubiegł.
- Dość tego! – warkną. – On przyszedł z wiadomościami do mojego ojca a wy go obrażacie. Chodź Gaupri – zawołał go za sobą. – A ty masz tu zostać – rozkazał Eri, która nadal była zła, ale tylko skinęła głową, pokornie przyjmując jego polecenie.
Wyszli na rozległy taras.
- No dobrze Gaupri, z czym przychodzisz i co mam przekazać ojcu.
- Wasza Książęcość – skłonił się. – Gaupri ma kilka ważnych wiadomości. Po pierwsze z obozu Czarnych Elfów uciekła Nemei wraz z Nejfim. Odmówiła zostania żoną Kariadela. Po czym uciekła z więzienia, na co władca się zdenerwował i kazał ją odszukać a następnie zabić. Zapewne księżniczka będzie szukała schronienia u naszego Najjaśniejszego Władcy. On wraz z Sakarią był w przyjacielskich stosunkach. Po drugie w lasach pojawiła się uciekinierka ze Slottet Dragen podobno jest czarownicą czy czarodziejką, nikt nie wie na pewno. Z całą pewnością jest niebezpieczna i królowa wydała rozkaz, aby ją schwytano. Niestety do tej pory nikomu nie udało się jej odnaleźć. Istnieje niebezpieczeństwo, że zmierza w tę stronę. Radziłbym ostrożność. Po trzecie, Kariadel odnowił pakt z naszym najstarszym i najgroźniejszym wrogiem.
- Czyli z kim? – zadał pytanie Tamer.
- Nasz władca będzie wiedział. Wystarczy, że Wasza Książęcość przekaże Jego Królewskiej Mości moje słowa. Teraz po... zaraz, po które? – policzył coś na palcach. – Ach tak, po czwarte. Doeth kazała przyjść Jego Królewskiej Mości w wiadomym mu czasie i tam gdzie zawsze. Ma dla niego wiadomość. No, to by było na tyle – zakończył.
- Dobrze, przekażę ojcu – obiecał. – A to twoja zapłata – chciał mu wcisnąć w garść sakiewkę, ale Gaupri odsuną się oburzony jakby to uraziło jego godność.
- Ależ Wasza Dostojność – zaprotestował. – Ja nie robię tego dla pieniędzy.
Tamer spojrzał na niego z zaskoczeniem. Zawsze wydawało mu się, że ojciec opłaca informatora.
- Ja to robię dla... - zaciął się. – Zresztą nieważne – machną ręką. – Wasz ojciec o szlachetny panie opłaci mnie, kiedy indziej. Więc teraz o ile Wasza Wysokość pozwoli, Gaupri już sobie pójdzie.
Tamer skinął głową zastanawiając się nad złożonością układu pomiędzy donosicielem a jego ojcem Tordenem. Jakoś nie wierzył, że Gaupri przynosi wiadomości za darmo. I co mu za różnica, kto mu płaci? Chyba, że jego ojciec płaci mu w inny sposób. Po plecach Tamera przeszedł zimny dreszcz. Czyżby nie znał dostatecznie własnego ojca? Spojrzał na plecy oddalającego się Gaupriego i dziwna myśl zaświtała mu w głowie. Była jednak tak niedorzeczna, że postanowił od razu spytać o to Gaupriego i pozbyć się swoich wątpliwości. Przyspieszył kroku. Był już w połowie sali, gdy usłyszał, że strażnicy śmieją się z wyglądu Gaupriego a Eri ostentacyjnie spogląda z pogardą na małego człowieczka. Wyglądała tak jakby miała zamiar coś powiedzieć, ale się hamuje. Zamiast tego jednak złapała się za nos i przewróciła oczami jakby chciała powiedzieć: „Ten kurdupel śmierdzi". Ich postępowanie nie spodobało się Tamerowi, przyspieszył kroku i już miał interweniować, gdy nagle stało się coś niespodziewanego. Gaupri skulił się jeszcze bardziej jakby te obelgi przygniotły go do ziemi, i robił się coraz mniejszy. Kształt jego ciała zaczął się zmieniać i już po chwili nie było człowieczka tylko czarny skunks z białym pasem wzdłuż ciała. Zwierzątko podniosło ogon, pufnęło zielonym, śmierdzącym dymem, po czym sprytnie uciekło pomiędzy nogami strażników. Ohydny smrodek rozprzestrzenił się niczym dym z ogniska a jego zapach spowodował, że wszyscy obecni zzielenieli na twarzy i z trudem łapiąc powietrze zaczęli kląć w pień.
- Pirun skunk – zaklął jeden ze strażników i zaczął pocierać sobie oczy
- Huora äiti. Ja tämä pieni sinker! – bluzną wiązanką ten drugi.
- Helwetti, cała śmierdzę! Do usranej śmierci nie pozbędę się tego syfu. Wszystkie ciuchy do wyrzucenia! – wkurzyła się Eri. – To wszystko przez tego... tego saatana.
Na tę chwilę trafił władca i go zwyczajnie zatkało. Jeszcze nikt nigdy się przy nim tak nie wyrażał, w dodatku ten ohydny smród...
- Jeszcze jedno słowo a każę wam wyszorować usta ludzkim mydłem! – zagroził. Podziałało niczym kubeł zimnej wody. Mydła wykonane przez ludzi miały tę wadę, że były w zielonych, nieforemnych kostkach, nieprzyjemnie pachniały i na pewno nie nadawały się do mycia nimi twarzy. Zaś elfy znane ze swej urody używały tylko delikatnych mydeł w płynie wykonanych przez elfie saippua, które od wieków zajmowały się kompozycjami kosmetyków do pielęgnacji ciała.
- Otworzyć okna – rozkazał. – I gadać zaraz co tu się stało!
Na razie jednak nikt nie udzielił mu odpowiedzi. Elfi strażnicy przezornie zakryli usta dłońmi, zaś książę, który czuł się tak jakby zielony dym wypełniał mu całą czaszkę i płuca podszedł do otwartego okna, odetchną świeżym powietrzem i dopiero wtedy odwrócił się w stronę ojca ukazując swoje blade oblicze. Władca odsuną się odruchowo i mimowolnie wciągną powietrze.
- Dlaczego tak cuchniesz? Coś ty z sobą zrobił?!
- Ja nic – odparł słabo. – To Gaupri. Zamienił się w skunksa i tak nas zasmrodził.
Władca szeroko otworzył oczy w zdumieniu.
- Dlaczego? Zresztą nieważne – machną ręką. – Porozmawiamy później. Idź się lepiej umyj i wyrzuć te łachy. Niech służba ich spali, bo smrodu z nich to już się nie pozbędziesz.
- Tak jest ojcze – zgodził się Tamer, po czym odszedł.
Władca skinieniem dłoni odprawił również Eri oraz straż, bo chociaż smród ulotnił się przez okno to od elfów nadal było czuć nieprzyjemny zapaszek. Żaden z nich nie widział, więc uśmiechu na zawsze lodowatej twarzy władcy. Torden przypomniał sobie miny strażników, którzy nawdychali się smrodu i minę swojego syna, który z trudem łapał powietrze i zachciało mu się śmiać. Najwyraźniej zmiennokształtny Gaupri dał im zdrowo popalić. Ciekawe swoją drogą, o co im poszło. Dowiedział się wszystkiego jakiś czas później od swojego syna, który przekazał mu także wszystkie wiadomości od Gaupriego. Wiadomości zaniepokoiły władcę na tyle, że od razu wydał rozkaz, aby zwiadowcy rozproszyli się po lesie i odnaleźli Nemei. Obawiał się, bowiem, że Kariadel nie pozwoli tak łatwo uciec buntowniczce. Na czele zwiadowców wyruszyła Eri, która była nie tylko doskonałym żołnierzem, ale również tropiącą. Sam natomiast wyszedł na taras i całą siłą oparł się o kamienną balustradę. Wiadomość o pakcie z jego odwiecznym wrogiem dosłownie ścięła mu krew w żyłach. Już gorszej wiadomości to nie mógł dostać. Będzie musiał ostrzec wszystkich przed okrutnym wrogiem i podjąć radykalne kroki. Był to, bowiem szczególny nieprzyjaciel, na którego nie działała prawie żadna broń. Musiał się ponownie spotkać z Najwyższą Radą i postanowić, co dalej. W dodatku jeszcze ta sprawa z uciekinierką ze Slottet Dragen. Czyżby to była Aurina? Nie znał żadnej innej czarodziejki, która przed laty zamieszkała w Slot Dragen wraz z ówczesnym królem Haldirem. Jak ona mogła tak po prostu zostawić wszystko i tam zamieszkać? To, dlatego nie pozwolił jej wrócić i odebrał jej tytuł Czarodziejki Lasu, nie zasługiwała na niego. A teraz zjawiła sie po tylu latach, rzekomo szukając u niego pomocy. Nie ufał jej i nie wiedział, co o tym wszystkim sądzić. Musiał pomyśleć. Chwila spokoju nie była mu jednak dana. Poczuł za sobą czyjąś obecność. To był jego syn.
- Ojcze – odezwał się Tamer. – Chyba musimy porozmawiać.
Władca niechętnie odwrócił się w jego stronę.
- Słucham – odezwał się jakoś sucho.
- Chciałbym się dowiedzieć, co się do dzieje. Nie mam chęci dowiedzieć się wszystkiego, gdy już będzie za późno.
- Jesteś bystry, sam powinieneś się domyśleć – odparł na to i odwrócił się plecami do syna. Spojrzał na wierzchołki gór, które powoli rozpływały się w oparach srebrzystej mgły. Ciemniejące niebo zwiastowało nadchodzącą noc.
Syn położył mu dłoń na ramieniu.
- Wiem, że zbliża się wojna z Ciemnymi Elfami i wiem, że jeśli nasi odnajdą Nemei, która u nas będzie bezpieczna to to, tylko przyspieszy walkę. Wiem, że jesteśmy gotowi podjąć to wyzwanie, ale czy wystarczająco?
- Nie, na to, co się stanie nie wystarczająco – odparł Torden. – Jeśli nie masz więcej pytań rozmowę uważam za zakończoną – co powiedziawszy energicznie ominą syna i udał, że nie słyszy, gdy ten chciał coś powiedzieć.
- No to żeśmy się narozmawiali – Tamer mrukną sam do siebie z niezadowoleniem kręcąc głową.
Zachowanie ojca było typowe, gdy nie chciał z nikim rozmawiać i dzielić się swoimi tajemnicami. Tyle, że jego syn miał dość tajemnic i odsuwania go na dalszy plan. W dodatku informacje dostarczone przez Gaupriego zaniepokoiły księcia. Władca przynajmniej wiedział, o co chodzi, Tamer zaś czuł się niedoinformowany. Widmo wojny i wieczne tajemnice ojca doprowadzały młodego do szewskiej pasji i tym bardziej zacinał się w sobie, aby wszystkiego się dowiedzieć.
Małe pytanko do czytających -Czy mam tłumaczyć elfie przekleństwa. Proszę o podpowiedź. Najlepsze pozdrowionka :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro