Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog 1

    Kobieta w czarnych szatach stała w sali tronowej z twarzą ściągniętą gniewem a jasno zielone, lekko skośne oczy rzucały gniewne błyskawice. Stojący przed nią nieulękli strażnicy stali pobladli ze strachu przed swoją panią.

- Jak mogliście do tego dopuścić? - niemal wysyczała ze złością. - Jesteście narttu poikia a nie strażnicy. Ta wiedźma była słaba i bezbronna, nie miała żadnej mocy i zdołała wam uciec?! - była wściekła jak nigdy dotąd.

- Pani - odezwał się pokornie najodważniejszy z nich. - Beldame od kilku dni wynosiła od niej nietknięte jedzenie, nic przy tym nie mówiąc, że wiedźmy nie ma w pokoju. Myśleliśmy, że zaniemogła. Dopiero dziś zajrzeliśmy do pokoju czy ta czarownica jeszcze żyje, skoro od kilku dni nic nie jadła.

- Głupcy! - wrzasnęła ze złością a jej oczy zwęziły się w wąskie szparki. - Nie jesteście od myślenia, tylko od pilnowania więźnia. Choć nawet tego nie potraficie! Poza tym pewnie, że Beldame nie mówiła, jest niemową - warknęła. - Zabiję tę staruchę. Pewnie to ona pomogła uciec tej podstępnej wiedźmie. A wy za karę idziecie do sprzątania stajni.

Strażnicy na jej słowa niemal stracili dech. Sprzątanie stajni było gorsze niż wyrok śmierci. W stajniach władczyni nie stały konie.

Gdy opuścili salę tronową królowa ze złości wydała z siebie syk wściekłości. Miała ochotę wyruszyć osobiście na poszukiwania uciekinierki, pohamowała się jednak i wydała natychmiastowy rozkaz swoim jeger,* aby odnaleźli i sprowadzili czarownicę na siłę, i rzucili ją na kolana przed swoją panią. W końcu to ona miała coś, na czym powinno było zależeć tej podstępnej suce. Uśmiechnęła się do siebie kącikiem ust, po czym wyszła z sali zamiatając za sobą czarnym płaszczem.

Jej rozkaz został spełniony niemal natychmiast i na poszukiwania uciekinierki udało się pięciu straszliwych myśliwych. Byli oni znani z tego, że w stu procentach spełniali rozkazy swojej monarchini i byli zastraszająco skuteczni. Wyglądali niemal identycznie w lśniących zbrojach, które wyglądały niczym stalowa łuska. Tak samo wysocy i barczyści o ogorzałych twarzach, i ciemnych, długich włosach. Byli tak samo przystojni, co niebezpieczni. Na widok wychodzących z zamku strasznych łowców wszyscy na podwórcu znieruchomieli i patrzyli na nich z niepokojem. Ich obecność nie wróżyła niczego dobrego. Odetchnęli z ulgą, gdy wzbili się w powietrze. 


jeger - myśliwy, łowca

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro