Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Rozejrzałam się po celi. Wszystko zamarzło. Stałam tak i patrzyłam na to z szeroko otwartymi oczami. Z moich ust unosiła się para.
Czułam na sobie spojrzenie Areta. Jednak ja nadal gapiłam się przed siebie. Prosto w moje odbicie.
Nie do takiego widoku w lustrze przywykłam. Patrzyłam na wychudzoną dziewczynę. Miała na sobie zniszczone spodnie i kaftan, który przepasywał czarny pasek, a na nogach posiadała czarne, wysokie kozaki ze skóry równie zniszczone.
Ale to nie ubiór mnie tak dziwił. Osoba odbita w lodzie miała zielone oczy, które teraz otwierała coraz szerzej. Te oczy były zielone jak trawa zaraz po deszczu. Długie, czarne włosy spływały po jej ramionach. Różane usta miała otwarte i z niedowierzaniem gapiła się we mnie. To byłam ja.
Dopiero po chwili się ocknęłam. Skierowałam mój wzrok na Areta. On rozglądał się zafascynowany dookoła.

- Źle cię przydzielili. Nie jesteś magiem ziemi. Ty panujesz nad żywiołem wody - szepnął. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? -spytał z wyrzutem.

- Nie wiedziałam - odparłam zszokowana.

Świetnie. Kolejna rzecz, o której nie miałam zielonego pojęcia.

- Ktoś tu idzie - szepnęłam, słysząc miarowe stuknięcia butów na posadce.

- Ja nic nie słyszę.

- Ale ja tak. Ktoś tu idzie - powtórzyłam.

- Musisz to cofnąć. Nie mogą się dowiedzieć o twoim żywiole. Póki twoja magia będzie tajemnicą, to może uda nam się uciec - kiedy mówił te słowa, jego oczy zabłysły nowym blaskiem.

- Ale ja nie wiem, jak to cofnąć! Nie panuję nad tym! - szepnęłam spanikowana. Kroki się zbliżały.

- Skup się!

- Nie potrafię - zaczynałam coraz bardziej panikować, a lód stawał zdawał się być coraz grubszy.

- Dasz radę. Wierzę w ciebie!

Zamknęłam oczy. Przypomniałam sobie uczucie, które towarzyszyło mi, gdy zamroziłam celę. Zaczęłam oddychać powoli i równomiernie. Skupiłam cały swój umysł na cofnięciu tego co zrobiłam.

- Nic z tego - powiedziałam otwierając oczy.

- Jeśli cię przeniosą, to Ben się załamie! - krzyknął zrozpaczony Aret.

Miał rację. Chciałam być dla tego chłopca jak siostra. Chciałam mu zwrócić nadzieję. Chciałam mu oddać stracone dzieciństwo.
Spojrzałam na Bena. Tak słodko spał, nie wiedząc o niczym. Nie mogłam go zawieść.
Kroki były coraz bliżej. Aret też je już słyszał. Dziesięć metrów, dziewięć...
Zamknęłam oczy i zacisnęłam pięści. Westchnęłam cicho czując energię przepływającą przez moje ciało, powodując przyjemne mrowienie. Serce wypełniło nie znane mi uczucie.
Drzwi do celi otwarły się z hukiem. Otworzyłam oczy. Stałam pośrodku celi. Żelaznej i nie zamrożonej celi. Udało mi się.
Strażnik przyjrzał mi się uważnie. Potem skierował swoje spojrzenie na Areta i Bena. Wzruszył ramionami i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Zamknęłam powieki. Serce waliło mi jak oszalałe. Oparłam się o ścianę. Poczułam dłoń Areta na moim ramieniu.

- Wszystko dobrze? - spytał, a ja otworzyłam oczy.

- Tak, chyba tak - szepnęłam cicho. - Uciekniemy stąd - powiedziałam pewnym głosem i wysiliłam się na uśmiech.

- Nie jestem magiem wody, ale w mojej wiosce było ich dużo. Widziałem, jak ćwiczą. Nauczysz się magii swojego żywiołu. Obiecuję - powiedział i spojrzał mi w oczy.

- Dziękuję - odparłam i delikatnie zdjęłam jego dłoń z mojego ramienia. Położyłam się na pryczy i szepnęłam: Dobranoc.

- Dobranoc - odpowiedział i położył się na swoim posłaniu.

Może jednak nie będzie tu tak źle. Może i jestem w więzieniu. Może i nie uda nam się uciec. Ale cieszę się. Tutaj mogę być sobą.
Poczułam chłód na palcu. Cichutko westchnęłam. Tym razem nie zamknęłam oczu. Zobaczyłam jak świat wiruje i tonie w oślepiającym blasku. Po chwili wszystko wróciło do normy.
Siedziałam na swoim łóżku, w moim pokoju. Położyłam się i zamknęłam oczy. Byłam zmęczona.
Po chwili jednak zerwałam się. Przecież trzeba było zobaczyć, czy i tu działa moja moc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro