Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 69

   Oparłam ręce na biodrach, rozglądając się dookoła. Niewiele się tam zmieniło. Drzewa stały, tak jak stały przedtem, a ścieżka prowadziła w dobrym kierunku.
  Co prędzej zaczęłam biec w stronę jeziora. Serce zaczęło bić szybciej. Na szczęście w tym miejscu idealne było wszystko. Nawet zwykła ścieżka była bez dziur i wystających korzeni, z czego w tamtej chwili się bardzo cieszyłam.
  Biegłam na oślep, w ostatniej sekundzie hamując przed brzegiem jeziora. Zachwiałam się, ale udało mi się złapać równowagę.
  Uniosłam głowę, napotykając zdziwione spojrzenia magów wody. Uśmiechnęłam się niepewnie. Wielki Mistrz wyszedł przed wszystkich.

  - Diwarze... - wykrztusił zaskoczony, ale przerwał mu donośny trzask.

  Ziemia zatrzęsła się, a część z magów upadła na ziemię. Wyspa, na której stali ludzie, zapadła się o parę centymetrów.
  Nim zdążyłam otrząsnąć się po hałasie, nastąpił kolejny.

  - Co się dzieje? - zapytałam przerażona.

  - Oaza Wody przemija, tak jak pełnia! - odparł jeden z mistrzów, podczas gdy największy z nich podnosił się z ziemi.

  Kolejny huk i wstrząs. Wyspa zapadła się o kolejne centymetry. Zachwiałam się i upadłam na kolana.

  - Nie możecie po prostu stworzyć mostu!? - krzyknęłam, podnosząc się z klęczek.

  - Magia wody tutaj nie działa. Nie wydostaniemy się stąd. Zostaw nas tutaj, póki jeszcze możesz! - krzyknął ktoś z tyłu. Przyjrzałam się mu. Nie był wiele starszy ode mnie, a w jego oczach błyszczał strach.

  - Nie ma mowy - mruknęłam. - Wymyślę coś!

  Nastąpił wstrząs, który obniżył wyspę o kolejne centymetry i stworzył rozległe pęknięcie w ziemi tuż obok mojej stopy. Odskoczyłam jak oparzona, potykając się o własne nogi. Gdy moje dłonie uderzyły w ziemię, dookoła rozprysnął lód.
  Otworzyłam szerzej oczy, nie wierząc swojemu zmysłowi wzroku. Ostrożnie dotknęłam wytworu, aby sprawdzić, czy nie mam omamów. Opuszkami palców przejechałam po zimnej powierzchni lodu. Był prawdziwy.
  Kolejny wstrząs spowodował, że wyspa jeszcze bardziej opadła. Magowie stali już po kostki w wodzie.
  Szybko wstałam i stworzyłam nad dłonią płatek śniegu, upewniając się, że mam nad nim pełną kontrolę.

  -Spróbuję stworzyć most! - krzyknęłam, podnosząc wzrok na magów, którzy pokiwali głowami.

  Skupiłam całą swoją wolę na tym, co zamierzałam osiągnąć. Przyciągnęłam ręce do siebie, powoli wypuszczając powietrze z ust.
  Czułam, jak magia rozchodzi się od serca do dłoni. Moc igrała pomiędzy moimi palcami, domagając się użycia.
  Szybkim ruchem wyprostowałam ramiona, a iskrzące drobinki wyleciały z dłoni, tworząc prosty most.
  Zachwiałam się w trakcie kolejnego wstrząsu. Huk, który mu towarzyszył, był niemal ogłuszający.
  Magowie z okrzykiem radości rzucili się w kierunku przejścia. Gdzieś na granicy umysłu czułam każdą parę butów, które uderzyły o lodową powierzchnię.
  Magowie przebrnęli przez most niemal w ostatnim momencie. Gdy tylko stopa ostatniego z nich oparła się na ziemi, rozległ się huk silniejszy od poprzednich. Moje uszy rozdarł ból. Chwilę trwało, zanim doszłam do siebie. Gdy podniosłam wzrok, nie było już ani śladu po wyspie i moście.

  - Co...? - wykrztusiłam.

  - Nie ma czasu. Musimy się przenieść - przerwał mi Wielki Mistrz.

   Nie trzeba było żadnego rozkazu, bo każdy wiedział, co ma robić.
  Złączyliśmy ze sobą dłonie i zamknęliśmy oczy. Mistrzowie zaintonowali pieśń, która wznosząc się i opadając, rozległa się w Oazie. Pomimo kolejnych wstrząsów, jakoś udało im się nie zgubić rytmu. W tamtym momencie cieszyłam się, że moje oczy były zamknięte. Nie wiem, czy udałoby mi się nie panikować.
  Na szczęście dźwięki, które dochodziły do moich uszu, z każdą chwilą stawały się coraz cichsze, a wstrząsy coraz słabsze.
  Z ulgą powitałam powiew wiatru, który zwiastował powrót do Ormundi.
  Otworzyłam oczy i powitał mnie blask słońca. Odetchnęłam z ulgą, czując pod sobą twarde i stabilne podłoże.
  Niestety, magowie nie byli przygotowani na tamten widok. Wszyscy w szoku wydali ciche okrzyki grozy, widząc ciała poległych.

  - Diwarze, co tu się stało?

***

  Gdy tylko Wielki Mistrz zobaczył tamtą masakrę, zażądał dokładnego przedstawienia wydarzeń. Musiałam więc dać mu je, co wiązało się z nieprzyjemnymi wspomnieniami. Nasza rozmowa trwała do wieczora. Dowiedziałam się, że magowie nie wrócili do świątyni, ponieważ zostali ostrzeżeni. Mistrz, który wrócił z początkującymi do fortecy, posiadał zdolność komunikacji na odległość. Udało mu się wysłać impuls przed śmiercią. Magowie bali się wrócić, a gdy zdecydowali się na działanie, było za późno. Magia wody przestała działać, a z wyspy nie da się przenieść.
  Potem przyszedł czas na dalsze pytania. Na wszystkie odpowiedziałam, choć nie zawsze z chęcią. Nie kłamałam,  chociaż czasem było trudno. Stwierdziłam, że tak będzie lepiej, bo kłamstwo ma zadziwiający zwyczaj odwracania się przeciwko kłamcy.
  Podczas gdy ja rozmawiałam z mistrzem, pozostali udali się szukać ewentualnych rannych. Niestety niewielu przeżyło, a ci, którym się to udało, byli w stanie krytycznym. Mistrzowie ocenili straty zarówno w ludziach, jak i te materialne. Skończyli wieczorem.
  Zmęczona wyszłam z kwatery mistrza, która jakimś cudem uchowała się przed żołnierzami ognia i ich działalnością.
  Niemal od razu natknęłam się na Areta. Nie byłoby to dziwne, gdyby nie fakt, że przebywał z Nalosonem. Podeszłam bliżej, uśmiechając się słabo.

  - Jak się czujecie?  - zapytałam po chwili.

  - Groy nie żyje - odpowiedział Aret grobowym tonem.

  Niezbyt wiedziałam, co odpowiedzieć, więc po prostu usiadłam obok w ciszy.

  - Mój pierwszy nauczyciel magii ziemi, a ja nie mogłem nic z tym zrobić - westchnął chłopak, chowając twarz w dłoniach.

  - Dobry był z niego mag i przyjaciel - mruknął Naloson.

-  Praktycznie go nie znałam tego maga ziemi, ale musiał być dobrym człowiekiem - westchnęłam, patrząc w ziemię.

  - Pomszczę go! I wszystkich, którzy polegli na tej wojnie! -warknął Aret, zaciskając dłoń w pięść.

  - A ja ci w tym pomogę - dołączył się Naloson. Po chwili obydwoje spojrzeli na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem.

  - Chyba musimy komuś złożyć wizytę.

------------
   I mamy ostatni rozdział. Epilog będzie dzisiaj. Podziękowania i info na temat następnej postaram się także wstawić. Pozdrowienia z ostatnich dni wakacji :'( 

Silea

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro