Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 56

Nie, nie, nie. To nie możliwe. On nie mógł wrócić. Nie ten potwór.

Oj, skarbie, ranisz mnie.

- Wyłaź z mojej głowy - wyszeptałam upadając na kolana i przyciskając pięści do oczu.

Ani mi się śni, kochaniutka.

- Czego ty ode mnie chcesz?

Władzy nad pierścieniem, a tylko ty możesz mi ją dać. Poza tym, zapomniałaś już, jak pięknie mnie urządziłaś?

- Zostaw mnie - jęknęłam cicho.

Nie.

- Jak ci się udaje czytać w moich myślach z takiej odległości? - spytałam szeptem.

- To proste... przez cały ten czas ani na chwilę nie opuściłem twojego umysłu. Cały czas słyszałem twoje myśli. Wiem o tobie wszystko. Znam ciebie lepiej niż ty sama. Byłem z tobą na Erboarze. Na balu.

- Kłamiesz.

-Tak myślisz?

- Tak.

W takim razie to ty żyjesz w kłamstwie.

- Nie. Jeśli cały czas byłeś ze mną, to dlaczego nie czułam twojej obecności, tak jak Nalosona lub mistrza? - spytałam, chcąc udowodnić i sobie i jemu kłamstwo.

- Jesteś strasznie naiwna. Twoi przyjaciele to zwykli amatorzy, w przeciwieństwie do mnie, co zapewne już zauważyłaś.

- Kłamiesz - powtórzyłam.

Doprawdy? - zapytał.

- Tak - wyszeptałam, a w głowie rozbrzmiał mi jego śmiech.

Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze z ust. Starałam się go wyprzeć z mojego umysłu, tak jak na lekcji.

-Tak to ci się nie uda.

Zacisnęłam zęby, nadal starając się go pozbyć. Rozległo się ciche westchnienie.

- Dlaczego nie chcesz się pogodzić z moją obecnością?

Na te słowa zaprzestałam swoich prób.

- Domyśl się - wycedziłam przez zęby i po raz kolejny starałam się go uwolnić od jego obecności.

-Nie chcesz się dowiedzieć nic o pożarze?

W tym momencie po raz kolejny przerwałam próby wywalenia go z mojego mózgu. Wiedziałam, że właśnie to chciał uzyskać, jednak nie potrafiłam powstrzymać swojej ciekawości.

- Gadaj, Ununchii!  - wycedziłam przez zęby.

-Wystaw rękę do przodu - rozkazał.

- Po co?- spytałam, nie chcąc, aby po raz kolejny mną manipulował.

- Zrób to albo cię do tego zmuszę.

Przełknęłam ślinę i zrobiłam to co mi rozkazał.
Moja drżąca ręka powoli wychyliła się do przodu. Z moich palców wydobywały się malutkie języki ognia. Nie próbowały strawić mojej skóry.

- Jak? - spytałam cicho.

- Staliśmy się jednością, kochana. Twój umysł jest połączony z moim. Jestem twoją częścią. Moje zdolności także twoimi.

To nie możliwe - przemknęło mi przez głowę.

- To ty podpaliłeś szkołę - mruknęłam. - Dlaczego?

- Nudziło mi się.

- Naprawdę? Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś tego nie zrobił, zapewne nadal żyłabym bez świadomości, że cały czas siedzisz mi w głowie?

- A kto powiedział, że nie chcę, abyś o mnie wiedziała- powiedział, a ja przełknęłam ślinę.

- Dlaczego to robisz?- spytałam po chwili.

-Już ci mówiłem. Pragnę władzy nie tylko w Ormundii. Ja chcę panować wszędzie. A do tego jest mi potrzebny pierścień.

- Nie, nie, nie...! - krzyczałam z zamkniętymi oczami.

- Aniela... Aniela! Obudź się! - usłyszałam głos mojej babci.

Otworzyłam oczy, mrużąc je od promieni słońca, wpadających przez moje okno. Nade mną stała babcia, potrząsając mnie za ramię i patrząc na mnie z przerażeniem.

- Co się stało? - wydusiłam, pomiędzy przyspieszonym oddechem.

- Nie wiem, ale spałaś dzisiaj wyjątkowo długo, a mi żal było cię budzić. Nagle zaczęłaś coś krzyczeć o jakiejś Ani i pożarze...

Na te słowa przełknęłam głośno ślinę. Czyli to wszystko to tylko sen. Ununchii nie jest teraz w moim umyśle, a ja nie podpaliłam szkołę. Miałam ochotę skakać z radości.

- Co ci się śniło? - spytała babcia po chwili ciszy.

- Nie pamiętam - szybko skłamałam.

- To chyba w sumie lepiej. Zrobiłam ci śniadanie, chociaż o tej porze to powinnaś jeść obiad.

Siedziałam przez parę minut, patrząc się w ścianę i porządkując wszystko w głowie. Jednak po chwili mój żołądek dał o sobie znać. Wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku kuchni. Babcia już krzątała się przy blacie barku.

- Tak swoją drogą, to chyba wiem dlaczego miałaś taki sen- powiedziała babcia, a moja ręka zamarła w połowie ruchu po kubek z herbatą.

- Naprawdę? -spytałam starając się zapanować nad głosem.

- Tak. Dzisiaj w nocy był pożar w twojej szkole. Zapewne przez sen usłyszałaś syreny i to namieszało trochę w twojej głowie.

- Pewnie tak - powiedziałam cicho i już bez przeszkód zakończyłam śniadanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro