Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

   Widok był wspaniały. Brama z białego tworzywa była ozdobiona niebieskimi wzorami. Jej wrota miały niebieski jak niebo odcień. Śnieżnobiały mur z litego marmuru okalał całe to miejsce. Jego powierzchnia była niesamowicie gładka. Już z daleka słychać było wszechobecny szum wody.
   Zachodzące słońce oświetlało to fantastyczne miejsce i nadawało mu dodatkowego blasku.

   - Stój, kto idzie!?- usłyszeliśmy donośny głos. Pociągnęłam za wodze, aby zatrzymać konia. Już otwierałam usta, żeby odpowiedzieć, ale Tyruei mnie ubiegł.

   - Smok Burzy oraz Diwar i jego przyjaciele. Przybyliśmy, aby Posłaniec mógł się nauczyć panować nad swoim żywiołem - powiedział pewnie, a ja w tym czasie szukałam wzrokiem naszego rozmówcy. Bezskutecznie.

   - Diwarzy zniknęli trzysta lat temu - odparł, ale jego głos brzmiał już arogancko. Nie wytrzymałam i w końcu się odezwałam, delikatnie uderzając w bok konia, aby podjechał trochę do przodu.

   - Mam list polecony od króla dla waszego mistrza - powiedziałam bez zająknięcia mimo, że serce waliło mi jak oszalałe. Nastąpiła cisza. Dopiero po chwili odezwał się ten sam głos.

    - Wpuszczę was pod jednym warunkiem. Oddacie nam swoją broń.

   Natychmiast przystaliśmy na warunki, a brama ze zgrzytem się otwarła. Naprzeciwko nas stało jedenastu mężczyzn w dwóch szeregach. Jeden z nich dumnie wyprostował się pośrodku. Wszyscy byli ubrani tak samo.
   Nosili luźne, błękitne spodnie i koszule, przepasane granatowymi pasami. Mieli długie włosy, których górną partię związali z tyłu w warkocz. Wszyscy chodzili boso.
   Stali na ugiętych nogach z rękami ułożonymi w pozycji bojowej. Tylko dowódca był dumnie wyprostowany i opierał dłoń na rękojeści swojego miecza.

   - Zejdźcie z koni i złóżcie broń na ziemi - powiedział pewnie.

   Zrobiłam, tak jak kazał. Musiałam powstrzymać stęknięcie bólu, gdy zeskakiwałam z siodła. Ponad cztery dni konnej jazdy dały mi się we znaki.
   Szybkim ruchem zdjęłam kołczan z pleców i położyłam go obok łuku. Odpięłam pochwę miecza i dołożyłam ją do pozostałych broni.
   Czterech ludzi podeszło i zabrało nasz oręż.

   - Możecie wejść, ale ręce tak, abym je widział - warknął dowódca.

   Powolnym krokiem wkroczyliśmy do tego miejsca, trzymając konie za uzdy. Natychmiast gdy przeszliśmy przez bramę, została ona zamknięta.
   Zamrugałam gwałtownie oczami, nie mogąc uwierzyć w to co widzę.
   Wszystko było tam w odcieniach bieli i błękitu. Dookoła rozchodził się szum wody, pochodzący z tysięcy sadzawek i wodospadów. Wszędzie były drzewa i rośliny. Tuż przed bramą stały dwa ogromne posągi smoków. Dalej stały jednopiętrowe budynki, które były mieszkaniami uczniów. Gdzieniegdzie były place, na których ćwiczono magię wody. A nad wszystkim unosiła się mgiełka, która pod wpływem słońca, zamieniała się w wielobarwne tęcze.
   Wszędzie przechadzali się ludzie, ubrani tak jak strażnicy bramy. Jedyne co ich różniło to kolory pasów i uczesanie.
    Szliśmy jedną z dróg, wyłożoną białymi i jasno niebieskimi kamieniami. Kopyta koni wystukiwały równy rytm. W końcu dotarliśmy do budynku większego i bardziej zdobionego od innych.

   - Zaczekajcie tutaj. Powiadomię mistrza o waszym przybyciu - powiedział dowódca straży, zostawiając nas pod czujnym okiem swoich dziesięciu towarzyszy.

   Nikt z nas się nie odezwał. Wszyscy byli przytłoczeni wspaniałością tamtego miejsca.
Wyjęłam list od króla z bagażu, przytroczonego do siodła. Zrobiłam to powoli, aby strażnicy nie pomyśleli, że zamierzam dokonać jednoosobowego ataku.
    Ściskałam list w ręce, czekając na pozwolenie wejścia do domu mistrza magii wody. Bałam się, że pomimo listu od swojego przyjaciela, nie zgodzi się abym pobierała u niego nauki. Przecież byłam kobietą, a w Ikaldii kobiety nie mogą walczyć i uczyć się magii u mistrzów.
Zagryzłam wargę, starając się uspokoić. Co będzie, to będzie.
   Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zdziwiona zobaczyłam Areta.

   - Wszystko będzie dobrze - powiedział z uśmiechem. Wyrwałam ramię z jego uścisku. Co mu się tak nagle odmieniło?

   - Wiem - powiedziałam oschle. Aret nie zdążył nic odpowiedzieć, bo drzwi się nagle otworzyły.

   - Mistrz zaprasza Diwara do środka - powiedział strażnik.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro