Rozdział 27
Wyszłam z łazienki. Telewizor nadal chodził, a zegarek wskazywał, że nie było mnie niecałą minutę. Nie wiem, czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję.
Zastanawiając się nad znaczeniem tych spojrzeń, przełączałam programy, mając nadzieję, że natrafię na coś ciekawego. Nic nie znalazłam, więc wyłączyłam telewizor i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Śniadanie dla bogów.
Zjadłam i wróciłam do pokoju. Tam zastałam Marysię, która grzebała mi w rzeczach.
Stanęłam w drzwiach, czakając na to, co zrobi. W końcu znalazła czekoladę. Prychnęłam cicho, a ona podskoczyła.
- Ładnie to tak? - spytałam rozbawiona.
- Ale ja jestem głodna - powiedziała i zrobiła oczka szczeniaczka.
- Jak tak, to marsz do kuchni i zrobić sobie śniadanie - odparłam, wskazując jej drzwi.
Siostra dalej marudziła, więc poprostu wygoniłam ją z mojego pokoju, przy okazji odbierając jej moją czekoladę.
Zamknęłam drzwi i wyjęłam materiały. Po godzinie suknia była gotowa. Dorobiłam do niej maskę. Wszystko wyszło jeszcze lepiej, niż sobie to wyobrażałam.
Po cichu wyszłam z pokoju i zauważyłam, że nikogo nie ma. Na stole leżała kartka.
Wyszłam z dzieciakami do sąsiadki na obiad. Będziemy koło 17 w domu
Babcia
Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 14. Miałam sporo czasu dla siebie.
Założyłam suknię i maskę. Wszystko leżało idealnie. Materiał spływał falami na ziemię. Przejrzałam się w lustrze, robiąc obrót. Przejrzałam się sobie dokładniej i westchnęłam, gdy dotarła do mnie prawda.
Przecież każdy z łatwością mnie rozpozna. W całym naszym gimnazjum nie było osoby z takimi włosami jak ja. Nikt nie miał ich tak gęstych i w takim kolorze. Może i będą inne gimnazja, ale pewnie nikt nie będzie miał takiej fryzury.
Przez chwilę chciałam ściąć włosy, ale nie zdążyłyby mi odrosnąć. W końcu ktoś by mnie rozpoznał. A nawet, gdybym je zafarbowała, to nie dałoby się tak na jeden wieczór. Sytuację dodatkowo utrudniał fakt, że wszystko chciałam zrobić w tajemnicy przed całą rodziną.
Zrezygnowana chwyciłam za pasmo włosów, zastanawiając się, co mogę jeszcze z nimi zrobić. Podniosłam oczy na lustro. Krzyknęłam cicho.
Kosmyk, który trzymałam w dłoniach zmienił kolor na czarny.
Przejechałam dłonią po całej mojej fryzurze. Teraz była kruczoczarna.
Tknięta przeczuciem zamknęłam oczy. Otworzyłam je i uśmiechnęłam się do siebie, a cały obraz jakby stał się bardziej wyraźny. Zmieniły kolor z szarego na zielony. Niczym trawa po deszczu.
Teraz nie było szansy, że ktoś mnie rozpozna. Pozostało mi tylko modulować głos podczas całego balu.
Obróciłam się wokół własnej osi. Suknia zawirowała. Srebrne detale zamigotały w słońcu.
Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze. Wyglądałam tak jak Tam. Teraz byłam sobą.
Z ociąganiem zdjąłam strój, zmieniając spowrotem mój wygląd i poszłam zrobić sobie herbatę. Weszłam do kuchni połączonej z salonem. Telewizor był włączony. Dziwne.
Był wyciszony dźwięk, więc go włączyłam. Był puszczony jakiś film. Spojrzałam na tytuł. "Avatar: ostatni władca wiatru". To była końcówka całej fabuły.
Główny bohater stał na lodowym murze. Oczy zaczęły mu się świecić. Z głośników telewizora wydobył się głos.
- Woda uczy nas akceptacji. Niech wasze uczucia płyną jak woda.
Zmarszczyłam brwi. To mogło mi pomóc. Tylko nie wiem, czy dam radę uspokoić swoje emocje i żale do przeszłości. Musiałam się postarać.
Wyłączyłam telewizor i odpaliłam komputer. Wpisałam tytuł filmu w wyszukiwarkę. Po oglądnięciu go stwierdziłam, że sama fabuła była fajna, ale dialogi masakra. Jednak to co mówił mistrz, mogło mi się przydać w mojej nauce.
Chciałam wypróbować radę mistrza, ale już wróciła babcia. Stwierdziłam, że lepiej wracać do lepszego świata.
- Proszę, pozwól mi wrócić - wyszeptałam.
Po chwili mój pierścień zalśnił. Wracałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro