Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Ciężki los Replikantów

– Dzień dobry wszystkim! – do pokoju wspólnego, gdzie siedzieli już Czarek i Rhonda wszedł rozpromieniony Damian.

– No proszę jakiś ty dziś wesolutki! – roześmiała się Rhonda – Coś mam wrażenie, że ma to związek z tymi trzema dziewczynami, z którymi się wczoraj ulotniłeś.

– Całą noc nie zmrużyłem oka, ale było naprawdę warto! W życiu nie przeżyłem czegoś tak ekscytującego! – Damian zrobił sobie kawę – A jak tobie udała się noc?

– Nie wiem bo całą przespałam. – odparła

– No a Dasty i ten drugi Replikant z którymi wczoraj byłaś? Trudno było nie zauważyć tego iskrzenia pomiędzy wami.

– Iskrzenie było, to fakt. Niestety Interanom nie podobało się, że przebywają w moim towarzystwie.

– Jak to?

Rhonda krótko opowiedziała o tym jak Interanin zareagował na widok Tavera i Dasty'ego w jej towarzystwie.

– Podobno Replikanci nie mogą spotykać się z kobietami. – zakończyła Rhonda

– Nie mogą? – zdziwił się Damian – To jak oni funkcjonują?

– Sądząc po zachowaniu Dasty'ego i Tavera nie biorą sobie za bardzo do serca tego zakazu. – odparła spokojnie Rhonda

– Ale jak w ogóle tak można traktować ludzi? – zdziwił się Czarek – To chore!!!

– Co takiego? – nagle do kuchni weszli Konrad z Marcelem

– To jak Interanie traktują Replikantów.

– Więc Rhonda już wam opowiedziała o tej akcji z Nadzorcą. – zgadł Marcel

– Ta akcja była tylko przystawką do dania głównego! – odparł Konrad – Nie wiecie co działo się później!

– No co takiego przeżyliście? Marcel wydawało mi się, że ty i Jolka zbliżyliście się trochę do siebie, co? – zadrwił Damian

– To ty w ogóle byłeś w stanie obserwować co się działo wokół ciebie? – odgryzł się Marcel

– Przecież nie byłem pijany!

– Tylko zachowywałeś się jakbyś przedawkował Szajbę. – skwitowała Rhonda

– Czy to takie ważne? – przerwał im Czarek - O czym chciałeś nam opowiedzieć Konrad?

Konrad w wielkim skrócie opowiedział o nalocie Porfirów i o tym, w jaki sposób Dajen wyciągnął ich z klubu. Rhonda, Damian i Czarek byli wstrząśnięci tym, co usłyszeli.

– Gdybym wcześniej nie opuściła klubu, też uczestniczyłabym w tej jatce... – Rhonda aż usiadła z wrażenia – Dobrze, że wyszliście z tego żywi...

– Z Darią i Marcelem było kiepsko, ale Replikanci wyleczyli ich z pomocą Ognistych Wilków.

– Ogień z ich ogonów goi rany, podobno potrafi nawet przywrócić życie. – wyjaśnił Marcel nie wtajemniczonym

– Ale chyba taka kuracja jest bolesna, nie? – spytał Damian

– Nie za bardzo – nikt nie zauważył kiedy w drzwiach zjawiła się Jola. Przez chwilę przysłuchiwała się rozmowie – Czuje się tylko przyjemne ciepło.

– Jolka cześć! – ucieszył się Konrad – Właśnie opowiadaliśmy o wczorajszym nalocie Porfirów.

– Domyśliłam się. – Dziewczyna skierowała swoje kroki prosto do ekspresu z kawą. – To był wieczór pełen wrażeń.

– No właśnie. – Marcel podszedł do Joli – Długo cię wczoraj nie było.

– Trochę się zeszło nim doszliśmy do punktu medycznego. – odparła Jola – Dolicz do tego czas zabiegu i trasę do teleportera to wyjdzie ci ładnych parę minut. A skąd wiesz o której wróciłam?

– Czekałem na ciebie bo chciałem z tobą porozmawiać, ale jak zobaczyłem, że wracasz w towarzystwie Spiridona postanowiłem przełożyć tę rozmowę na rano.

– Całkiem rozsądnie. – uśmiechnęła się Jola – To o czym chciałeś ze mną porozmawiać?

– Może pójdziemy na spacer?

– Po śniadaniu, dobrze?

– Jak sobie życzysz.

Jola zostawiła Marcela i wyciągnęła Rhondę na stronę. Opowiedziała jej o wczorajszym zachowaniu Tavera.

– Widziałam, ze Dasty i Taver bardzo ci się spodobali, dlatego mówię ci to wszystko, żebyś nie narobiła sobie nadziei na stały związek, w każdym razie nie z Taverem. Jest jakiś niewyżyty! Testosteron wylewa mu się uszami! Po prostu szuka dziewczyny, która by się z nim przespała. – zakończyła swój wywód Jola

– Stały związek? – roześmiała się Rhonda – Jolka no coś ty! Nawet o tym nie pomyślałam!

– Nie?

– Przecież jesteśmy tu tylko tymczasowo. Wiem, że nie wolno mi się tu w nikim zakochać.

– Ale w tym klubie odniosłam wrażenie...

– Owszem, świetnie się bawiłam z Dastym i Taverem, ale to była tylko świetna zabawa. – uśmiechnęła się Rhonda – Żałuję jedynie, że tak szybko się skończyła. Miałam ogromną ochotę sprawdzić, czy w łóżku są równie dobrzy jak na parkiecie...

– Poszłabyś z oboma na raz? – zdziwiła się Jola

– Trójkąty są bardzo ekscytujące. – uśmiechnęła się Rhonda – Seks grupowy zresztą też.

– Pewnie masz rację. Ale nie próbowałam ani jednego, ani drugiego. – uśmiechnęła się Jola

– Mam tylko nadzieję, że nie pomyślałaś sobie o mnie czegoś złego? – spytała Rhonda

– Dlaczego miałabym pomyśleć?

– Wiele osób odwracało się ode mnie, kiedy dowiadywali się, jaki mam stosunek do seksu.

– To znaczy?

– Bardzo lubię seks.

– Znajdź mi kogoś, kto nie lubi!

– Ale ja nie muszę być z nikim w stałym związku, żeby iść do łóżka. Nie mam faceta. Po prostu żyję w wolnych związkach.

– Ja nie widzę w tym nic złego! Jeśli tobie i twoim partnerom odpowiada taki układ, to wszystko jest w porządku. Przynajmniej wiesz jak używać życia!

– Cześć dziewczyny! O czym rozmawiacie? – nagle obok nich pojawiła się Daria

– O różnych podejściach do seksu. – uśmiechnęła się Jola

– O, nasz skowronek dzisiaj trochę zaspał! – krzyknął Damian gdy zauważył Darię

– Cześć Damianku! Jak ci się bawiło z tymi wszystkimi dziewczynami? Skończyło się tylko na tańcu, czy może było coś więcej?

– Zabrały go do hotelu. – roześmiała się Jola – Widocznie chciały zobaczyć, co to znaczy prawdziwe uniesienie!

Na tę uwagę Marcel i Rhonda parsknęli śmiechem.

– Wczoraj przedawkował Ekstremala. – wytłumaczył Konrad Pawłowi – Zachowywał się jakby był najseksowniejszym samcem w tym klubie. Zrobił nawet niekompletny striptiz!

– Po prostu się wyluzowałem. – odparł spokojnie Damian – Tam każdy robił to, na co miał ochotę.

– Dobra już się nie tłumacz! – uśmiechnęła się Daria – Przynajmniej mieliśmy z tobą wesoło!

– Cześć wszystkim. – do pokoju weszli wszyscy opiekunowie

– Cześć chłopaki! – przywitała ich Daria

Rhonda natychmiast podeszła do Dasty'ego.

– Dasty wszystko w porządku? – spytała zaniepokojona – Mam nadzieję, że z Taverem nie mieliście przeze mnie kłopotów?

– Wszystko gra maleńka. – uśmiechnął się do niej Dasty – Jak wychodziliśmy z klubu spotkaliśmy Dajena który szybko i skutecznie wybawił nas z opresji.

– To dobrze. Przepraszam cię. Nie wiedziałam, że za zabawę w towarzystwie kobiety grożą wam jakieś nieprzyjemne konsekwencje.

– Tym się nie przejmuj Rhonda. Mam nadzieję, że wczorajszy incydent nie zniechęci cię do dalszego rozwoju naszej znajomości? – Dasty puścił do dziewczyny oczko

– Pożyjemy, zobaczymy. – uśmiechnęła się do niego Rhonda – A na razie marzę o tym, żeby coś zjeść.

– W takim razie chodźmy na śniadanie.

Kiedy wszyscy Wybrani i ich opiekunowie weszli do jadalni, Dajen już na nich czekał.

– Dzień dobry wszystkim! Jak samopoczucie?

– Bardzo dobre. – odparł Damian – Co dziś będziemy robić?

– Na jakim etapie jesteście ze swoimi snami? – spytał Dajen

– Chyba większość z nas wie, w jakich miejscach znajdują się nasze kamienie. – odparł Czarek – Prawda? – zwrócił się do pozostałych

Tamci skinęli głowami.

– W takim razie wasi opiekunowie pokażą wam Przeglądarkę Światów, gdzie będziecie mogli sprawdzić lokalizację interesujących was miejsc.

– A co potem? – spytała Daria – Przecież nie spędzimy tam całego dnia.

– Potem możecie robić co chcecie. Tylko proszę was, unikajcie niebezpieczeństw.

– My ich wcale nie szukamy, to niebezpieczeństwa nas znajdują. – odparł Marcel nakładając sobie dużą porcję jajecznicy na boczku.

– Stary zostaw trochę dla mnie! – upomniał się Damian

– Tylko się nie pobijcie! – roześmiała się Rhonda nakładając sobie na talerz leczo.

– Dajen, a ty nie jesz? – spytał Konrad

– Już jadłem śniadanie. – odparł Dajen – Przyszedłem tu tylko po to by powiedzieć wam o wypadzie do Przeglądarki. – to mówiąc Interanin wstał od stołu – Muszę już iść. Obowiązki wzywają. Życzę wam miłego dnia!

– Nawzajem.

– Aha, Spiridon jak skończycie śniadanie, wpadnij do mnie na chwilkę. Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.

– Nie ma sprawy.

Kiedy Dajen wyszedł, Rhonda spytała:

– Nie uważacie, że nasz opiekun spędza z nami stanowczo za mało czasu?

– Bo całą robotę zwalił na naszych opiekunów. – odparła Daria

– Akurat ta robota bardzo nam się podoba. – stwierdził Spiridon

– Ja tam się cieszę, że to wy zabieracie nas na wycieczki. – odparła Jola – Dajen sprawia wrażenie sztywniaka...

– Czy ja wiem? Może po prostu musi stwarzać takie pozory żebyśmy czuli do niego respekt? – zastanawiała się Daria – Gdyby był takim sztywniakiem to na pewno ostro by nas opieprzył za wczorajszy wyskok.

– I nie zapominajmy, że chciał się z nami napić. – dodał Konrad

– A ja zgadzam się z Jolą. Dajen to sztywniak. – rzekł Marcel – Chociaż nie można mu nic zarzucić, bo bardzo o nas dba. Ale chodzenie z nim na wycieczki na pewno nie byłoby zbyt emocjonujące.

– I ciągle przypominałby nam dlaczego tu jesteśmy. – dodała Rhonda

– Czym właściwie zajmuje się Dajen? – chciała wiedzieć Jola

– Jak każdy szanujący się Interanin prowadzi własną szkołę gladiatorów. Poza tym stoi na czele Rady Najwyższej Strefy I. – odparł Spiridon

– To znaczy, że w tej strefie obowiązuje coś w rodzaju hierarchii politycznej? – spytał Damian

– Nie ma żadnej hierarchii. – odparł Dasty – Interanie ustanowili siebie elitą Strefy I. Starają się być czymś w rodzaju klasy rządzącej, a w każdym razie wydaje im się, że rządzą.

– Więc oficjalnie nie są uznawani za klasę rządzącą?

– A skąd! Nie zapominajcie, że nasza strefa składa się z bardzo wielu odrębnych światów, w których są już uznani przywódcy. Co prawda wszyscy oni wiedzą o aspiracjach Interanów, ale nikt nie traktuje poważnie ich zwierzchnictwa. Pewnie gdyby próbowali narzucić wszystkim swoje rządy, napotkaliby opór, ale ponieważ nie odwalają żadnych numerów, uważani są za nieszkodliwych. – tłumaczył Spiridon – A skoro już mowa o Interanach, pójdę do tego Dajena, bo ciekawi mnie o czym chce rozmawiać – Replikant wstał od stołu

Kiedy Spiridon wyszedł, Marcel wyciągnął Jolę na krótki spacer.

– Chciałbym mieć taki ogród w domu... – westchnął chłopak gdy przechadzali się jedną z bocznych alejek.

– A miałbyś czas się nim zajmować? – spytała Jola

– Kochana jakby mnie było stać na taki ogród, to zatrudniłbym też kogoś, kto by się nim zajmował! – roześmiał się Marcel

– Fakt. Głupie pytanie!

Na chwilę pomiędzy nimi zapadło niezręczne milczenie. Jola domyślała się, że Marcel chce porozmawiać o wczorajszym wieczorze, ale cierpliwie czekała aż chłopak sam zacznie mówić. W końcu odezwał się do niej:

– Jolu powiedz mi proszę, co twoim zdaniem wydarzyło się wczoraj pomiędzy nami?

– Sama nie wiem. Wydawało mi się, że po prostu wspaniale się bawiliśmy. – odparła dziewczyna patrząc mu w oczy – Chociaż oboje trochę za bardzo daliśmy się ponieść chwili. Ale to nie dziwne, skoro piliśmy Ekstremala. Czytałeś przecież jak on działa.

– Owszem. Ale nie wiedziałem, że usuwa wszystkie bariery.

– Masz rację. Gdyby nie ten nalot Porfirów to najprawdopodobniej wylądowalibyśmy w łóżku. – odparła dziewczyna

– Dlaczego musiały przylecieć akurat wczoraj?!? – jęknął Marcel udając zrozpaczonego

Ta odrobina humoru znakomicie rozładowała panujące pomiędzy nimi napięcie i oboje roześmiali się.

– Czyli uznajemy, że nic się nie wydarzyło, tak? – spytał Marcel

– Po prostu podarowaliśmy sobie odrobinę przyjemności. – uśmiechnęła się Jola

– Ale powiedz tak szczerze, czy gdyby coś takiego przydarzyło nam się na trzeźwo, miałabyś ochotę spróbować być ze mną?

– Nie mówię tak i nie mówię nie. – odparła Jola – Mam za sobą parę nieudanych związków, które nauczyły mnie, że trzeba najpierw dobrze poznać człowieka żeby z nim być. I to dotyczy obu stron.

– Mówisz tak poważnie jakbyś miała za sobą co najmniej trzy rozwody! – odparł Marcel

– Aż tak źle to nie było! – uśmiechnęła się Jola – Ale nie chcę się mieszać w żadne związki, dopóki nie będę w stu procentach przekonana, że facet naprawdę dobrze poznał wszystkie moje wady i zalety i akceptuje mnie taką, jaka jestem. Moi poprzedni mężczyźni zostawiali mnie dla spokojniejszych, uległych i grzecznych dziewczynek, którymi mogli dowolnie manipulować. Owszem, z początku wszyscy byli zachwyceni tym, że jestem osobą z silną osobowością – tak to określali – ale potem ta silna osobowość zaczynała bardzo im przeszkadzać i sielanka się kończyła.

– Widocznie trafiałaś na samych palantów. – odparł Marcel

– Tylko dlaczego musi ich być na świecie aż tak dużo?

Nagle z jednej z bocznych alejek wyszedł Spiridon. Wyglądał na zdenerwowanego.

– Gdzie wy się podziewacie?!? – warknął – Mieliście odwiedzić Przeglądarkę Światów. Pozostali na was czekają!

– Chcieliśmy spokojnie porozmawiać. – odparł Marcel – Nie denerwuj się tak, bo nie masz ku temu żadnych powodów. Nie kazaliśmy na siebie czekać.

– Marcel nie dyskutuj ze mną, okej? Chodźcie już!

Marcel z Jolą popatrzyli po sobie. Po raz pierwszy widzieli tak zdenerwowanego Spiridona. Ale Joli wydawało się nie możliwe, by tak rozwścieczyła go ich nieobecność w grupie. Rano był w doskonałym humorze, więc najprawdopodobniej to rozmowa z Dajenem tak go zdenerwowała. Dziewczyna podeszła do Spiridona chcąc dowiedzieć się co się stało.

– Spiridon nie gniewaj się na nas. – posłała mu jeden ze swoich najbardziej promiennych uśmiechów, ale Spiridon nawet na nią nie spojrzał

– Nie powinniście się oddalać, to wszystko. – odparł – Odpowiadam za twoje bezpieczeństwo Jolu. Wiesz jak by mi się oberwało, gdyby coś ci się stało?

– Przecież to Dajen wezwał cię do siebie! Nie możesz za mnie odpowiadać kiedy jesteś gdzie indziej!

– Powiedz to temu Nadzorcy! – warknął Spiridon

Jola po raz pierwszy słyszała aby Spiridon w ten sposób wyraził się o Dajenie. Widocznie pomiędzy nimi doszło do jakiejś scysji.

– Spiridon – dziewczyna wzięła go za rękę – Myślałam, że się zaprzyjaźniliśmy?

Spiridon zatrzymał się i wreszcie spojrzał na Jolę.

– Oczywiście, że tak.

– Więc powiedz mi co się stało? Pokłóciłeś się z Dajenem?

– Mieliśmy drobną wymianę zdań. – odparł Spiridon

– O co wam poszło?

– Nie ważne słoneczko. To mój problem.

– Jak nie chcesz to nic nie mów. – odparła Jola – Ale pamiętaj, że jeśli miałbyś ochotę porozmawiać to zawsze możesz na mnie liczyć.

– Dobrze kruszynko. Będę o tym pamiętał. – Spiridon uśmiechnął się do niej – A teraz chodźcie. Czekają na nas.

Kiedy dołączyli do reszty grupy, Konrad nie mógł powstrzymać się od komentarza:

– O, nasza zakochana para się znalazła.

– Stary odwal się! – roześmiał się Marcel – Chcieliśmy po prostu porozmawiać.

– Dobra już się nie tłumacz. W końcu to wasza sprawa.

Opiekunowie poprowadzili ich jednym z bocznych korytarzy. Na jego końcu znajdowały się drzwi. Na klawiaturze numerycznej Emmett wpisał jakiś kod i drzwi stanęły otworem.

– Zapraszam do środka. – rzekł puszczając ich przodem.

Wszyscy weszli do niewielkiego pomieszczenia, w którym znajdowało się jedno stanowisko z pulpitem sterującym i dużym ekranem zawieszonym na ścianie. Spiridon włączył komputer i po załadowaniu programu, na ekranie ukazało się coś w rodzaju witryny internetowej.

– O, mają tu Internet! – ucieszył się Konrad – A Skype jest?

– Po co ci Skype? – roześmiała się Rhonda – Przecież tutaj i tak nie miałbyś z kim pogadać!

– Ale może udałoby mi się pogadać z rodziną?

– Przykro mi Konrad, ale nie mamy połączenia z waszym wymiarem. – odparł Eradon

– Szkoda... no dobra, to mogę usiąść pierwszy?

– Jasne.

Konrad rozsiadł się przy komputerze i w okienko wyszukaj wpisał „Gatonda". Niemal natychmiast na ekranie pojawiła się strona główna Gatondy, a na niej informacje o mieszkańcach, obyczajach i położeniu podwodnej krainy. Na stronie zamieszczony był też film ukazujący podwodny świat i zamieszkujących go wodników.

– Ładnie w tej Gatondzie. – skomentowała Daria gdy obejrzeli film

– No dobra, to jest miejsce o którym śniłem. – rzekł Konrad przeglądając stronę – Tylko chciałbym jeszcze wiedzieć jak tam trafić...

– Tu masz jakąś zakładkę z lokalizacją. – pokazała mu Rhonda

– Rzeczywiście... a nie można się tam po prostu teleportować?

– Sieć teleporterów nie obejmuje niezależnych stref i miast. – odparł Dasty – A to oznacza, że do większości miejsc będziecie musieli dotrzeć w tradycyjny sposób.

– No dobra... Gatonda znajduje się w Morzu Koralowym. Ha! W jednym z nadmorskich miasteczek mam teleporter! – ucieszył się Konrad drukując jego dane – Utopia 97323. To mi się podoba!

– Farciarz. – westchnął Czarek

– Komuś coś wyszukać? – spytał Konrad

– Sprawdź Świat Prehistoryczny. – poprosił Czarek podchodząc bliżej do monitora

Kiedy Konrad wpisał hasło, pojawiło się mnóstwo adresów do różnych stron

– No to trochę sobie poszukamy! – skomentował Damian – A byliśmy przekonani, że tak szybko się z tym uwiniemy...

– Jasna cholera... – westchnął Czarek – Skąd mam wiedzieć, który to będzie?

– Pamiętasz jakieś znaki szczególne? – spytał Marcel – Może jakieś obiekty?

– Góra o trzech wierzchołkach.

Konrad wrócił do przeglądarki i do kryteriów wyszukiwania dodał górę o trzech wierzchołkach. Tym razem pojawiła się tylko jedna strona. Kiedy na nią weszli, w pierwszej kolejności pojawiło się ostrzeżenie: UWAGA! TEREN NIEBEZPIECZNY! NIE ZALECA SIĘ JEGO ODWIEDZANIA BEZ GRUNTOWNEGO PRZYGOTOWANIA SIĘ NA SPOTKANIE Z GROŹNYMI ZWIERZĘTAMI!!! Następnie załadowała się strona, na której widniały zdjęcia przedstawiające prehistoryczne gady w otoczeniu bujnej roślinności. Na kilku zdjęciach Czarek dostrzegł ową charakterystyczną górę o trzech wierzchołkach.

– Zupełnie jak w „Parku Jurajskim". – zauważył Marcel

– Czarek naprawdę zamierzasz się tam wybrać? – spytała Daria – To chyba bardzo niebezpieczne.

– Wiem o tym, ale co mam zrobić, skoro mój kamień wybrał sobie akurat to miejsce? – westchnął Czarek

– Na pewno otrzymamy jakiś pojazd i broń. Byłoby szaleństwem wyruszyć tam bez niczego. – zauważył Castor

– Czarek wy też macie szczęście! – Konrad sprawdził lokalizację – Musicie teleportować się do miasta Katatonii. Za miastem znajdują się ogromne połacie lasu, w którym znajduje się brama do Prehistorycznego Świata.

– Jeśli będziemy z samochodem to się nie teleportujemy.

– Spokojnie, są teleportery i dla samochodów! – odparł Castor

Konrad wydrukował Pawłowi dane do teleportera.

– A jak wygląda brama do innego świata? – chciał wiedzieć Czarek

– Bramy mogą mieć różne kształty, ale łączy je jedna cecha: z reguły bije od nich mocne, kolorowe światło. – odparł Keeton

– Twoja jest niebieska. – Konrad otworzył zdjęcie, na którym widniała niebieska brama w kształcie kwadratu.

– Dzięki stary. – ucieszył się Czarek

– Ktoś jeszcze?

– Sprawdź Anxagen. – poprosiła Daria

Konrad wpisał nazwę i pojawiło się kilkanaście łącz do różnych stron, z czego Daria wybrała link do strony głównej miasta Anxagenu. Po załadowaniu strony zobaczyli na pozór zwyczajną metropolię skąpaną w mroku.

– Poznajesz to miejsce? – spytał Konrad

– Tak. To tam byłam w swoim śnie.

Dziewczyna zaczęła czytać opis Anxagenu: „Anxagen zwany również Miastem Wiecznego Mroku najbardziej znany jest jako największa metropolia zamieszkała przez wampiry, lecz niewielu wie, że w ostatnich latach do miasta sprowadzało się więcej innych istot, które najlepiej czują się w mroku. Obecnie w wiecznie ciemnym mieście można spotkać również Demony, Wilkołaki, Mrocznych Ludzi oraz wszelkiej maści odmieńców, którzy znajdują tam swoje miejsce. Miasto znajduje się głęboko pod ziemią, ale jeśli ktoś chce je odwiedzić, z łatwością dostanie się tam poprzez teleporter. Śmiertelnicy są tam bardzo mile widziani."

– Chyba jako danie główne. – prychnęła Daria

– Nie ma co, to na pewno bardzo przyjemne miejsce! – w głosie Konrada słychać było sarkazm – Dobrze, że pójdzie z tobą Keeton.

– Po dzisiejszym koszmarze najchętniej wcale bym się tam nie pokazywała!

– A co ci się śniło? – chciał wiedzieć Damian

– Że jeden z wampirów wyssał ze mnie całą krew. Możecie wierzyć mi na słowo, że nie był to najprzyjemniejszy sen!

– Dario chyba będę musiał cię zmartwić, ale moja obecność w Anxagenie może okazać się niewystarczająca by zapewnić ci maksimum bezpieczeństwa. – odparł Keeton

– Jak to?

– Żaden śmiertelnik nie byłby w stanie obronić cię przed wampirami. Są na to zbyt silne. Potrzebujesz kogoś nieśmiertelnego, kto dobrze zna towarzystwo jakie kręci się po Anxagenie. – wyjaśnił Castor

– Sugerujesz, że powinien ją chronić inny wampir? – spytała Jola

– Wampir albo Demon. Ktoś, kogo nie można zabić tak łatwo jak człowieka. – odparł Spiridon

– O nie! Żadnych wampirów! – żachnęła się Daria

– Gdzie dokładnie znajduje się ten twój kamień? – chciał wiedzieć Keeton

– W klubie o nazwie Erytron.

Konrad natychmiast wpisał nazwę w wyszukiwarce i po chwili wyświetlił stronę klubu. Jego nazwa wypisana była identycznymi, okrwawionymi literami które Daria widziała w swoim śnie. Okazało się, że Erytron to nic innego jak ekskluzywny klub dla wampirów. Przedstawiciele innych ras nie mieli tam wstępu i jeśli którykolwiek z nich pojawił się w tym miejscu, natychmiast był stamtąd wyrzucany. Wyjątek stanowili ludzie, którzy zawsze byli tam mile widziani. „Pewnie jako chodzący bufet. – pomyślała Daria"

– Dario pomyśl rozsądnie. – próbował przekonywać ją Keeton – Nie masz innego wyjścia jak wybrać się tam z wampirem. Tylko w ten sposób będziesz bezpieczna.

– Obroni mnie przed innymi, żeby potem sam mógł wypić moją krew. – sarknęła Daria

– Przecież nie będziesz z nim sam na sam. Możesz być pewna, że zrobię wszystko by zapewnić ci bezpieczeństwo. Ale w takim miejscu jak Anxagen lepiej mieć przy sobie kogoś, kto dobrze zna tamto środowisko. – odparł spokojnie Keeton

– Poza tym nie wszystkie wampiry zabijają. – odparł spokojnie Spiridon – Spróbujemy zapoznać cię z takim, który potrafi panować nad swoją żądzą krwi.

– Naprawdę myślicie, że to dobry pomysł? Bo mnie się on wcale nie podoba.

– Masz lepszy?

– Potrzebujemy broni na wampiry. Osinowego kołka, srebrnych kul albo czosnku. – odparła Daria – Dopiero wtedy poczuję się bezpiecznie.

Słysząc jej słowa kilku opiekunów roześmiało się.

– Powiedziałam coś śmiesznego?

– Przepraszamy, ale z taką bronią nie przeżyłabyś ani sekundy! Nie zabijesz wampira osinowym kołkiem, nawet nie dałabyś rady wbić go w jego ciało! Srebro jest dobre do obrony przed wilkołakami, na wampiry nie działa, a zapach czosnku tylko je drażni, ale nie odstrasza. – odparł Keeton

– Ale chyba można je jakoś zabić?

– Owszem. Wampiry nie znoszą ognia ani rozgrzanego metalu. To ich jedyna słabość. Acha, jad Porfirów też nie wychodzi im na dobre! – wyjaśnił Spiridon

– A światło słoneczne? – spytał Czarek

– Parzy je, ale nie zabija.

– Skąd wiesz?

– Enigma i Hexagen opowiadali mi co nieco o wampirach. Nawet nie wiem, czy nie znają paru krwiopijców.

– Jeśli by znali, to może poprosiliby któregoś z nich, żeby pomógł Darii. Co myślicie? – zaproponował Konrad

– Najpierw skontaktujemy się z Hormonami, a potem się zobaczy. – odparł Keeton

Daria tymczasem zanotowała sobie numer teleportera w Anxagenie, a następnie zrobiła miejsce następnej osobie.

– No dobra, komuś coś jeszcze sprawdzić?

– Dzięki, ja chciałabym sama poszukać. – odparła Rhonda

– Szukasz Ognistej Polany? – spytał Damian widząc jak Rhonda wpisuje tę nazwę do przeglądarki – Fajna nazwa.

W przeglądarce pojawiła się strona Królestwa Mroku. Na zdjęciach Rhonda rozpoznała ową tajemniczą równinę ze swojego snu. Na wielu zdjęciach dostrzegła Demony rozmaitej maści, rozmiarów i kształtów. Jedne były szpetne i odrażające, inne miały w sobie coś pociągającego – były tajemnicze, dzikie i nieokiełznane.

W pewnym momencie natrafiła na zdjęcie niewielkiego placu o heksagonalnym kształcie, otoczonego ogniem. W środku wysypany był rozżarzonymi do czerwoności węglami. Zdjęcie podpisane było „Ognista polana – ulubione miejsce schadzek Demonów".

– Rhonda po co ty wybierasz się na tę polanę? – spytał Marcel

– Bo tak nakazuje mi sen. – odparła Rhonda – Sama zastanawiam się co mnie tam czeka... Cholera tam musi być piekielnie gorąco!

– Nie koniecznie. Może ten ogień jest podobny do tego z ogonów Ognistych Wilków? – odparła Jola

– Przejście do Królestwa Mroku znajduje się na Górze Upadku. – wyczytała Rhonda

– Paskudne miejsce. – odparł Dasty

Jego słowa potwierdził krótki film, który chwilę potem wyświetliła Rhonda. Ogromny obszar przy Górze Upadku był zupełnie martwy. Wszędzie pełno było ostrych, czarnych skał oraz głębokich rozpadlin, z których buchał smolisty dym. Gdzieniegdzie leżały szkielety martwych zwierząt oraz ludzi. Ale najgorsze ze wszystkiego było ogromne jezioro wypełnione bulgoczącą krwią. Co jakiś czas na powierzchnię wypływały kości, by po chwili znów zagłębić się w czerwonej kipieli.

– Nie podoba mi się to. – westchnęła Rhonda

– Wygląda jak przedsionek Piekieł. – odparła Daria

– W pewnym sensie jest. Przecież tam znajduje się przejście do Królestwa Mroku. – odparł Marcel

– O nie!!! – jęknęła nagle Rhonda

– Co się stało?

„Góra Upadku jest ulubionym miejscem bytowania Porfirów". – przeczytała Rhonda – Dasty jak my dostaniemy się do tej bramy???

– Nic się nie martw maleńka. Zabierzemy ze sobą broń, a poza tym Porfiry nawet się do nas nie zbliżą. – odparł Dasty

– Skąd wiesz?

– Bo żaden Porfir nie podejdzie do smoka.

– Chcesz brać ze sobą smoka!?! Oszalałeś?

– Nie myślę o dzikim smoku. Weźmiemy udomowionego. – odparł Dasty – Podlecimy na nim do bramy Królestwa Mroku. Tak będzie najbezpieczniej.

– Sama nie wiem... jakoś ten pomysł nie za bardzo mi się podoba.

– Zaufaj mi Rhonda. Wiem co robię.

– Dobrze. Zrobimy jak mówisz.

Dasty nachylił się nad Rhondą i uważnie przeglądał stronę.

– Będziemy musieli kierować się cały czas na Północ w stronę Sodomy i Gomory. Stamtąd już blisko do Góry Upadku. .

– Sodoma i Gomora? – zdziwił się Czarek – Te biblijne miasta rozpusty?

– Nie. To miasta nazwane na cześć tych zniszczonych. – uśmiechnął się Spiridon – Ale założenia mieszkańców są takie same jak tych z prawdziwej Sodomy i Gomory.

– No, Rhonda lepiej uważaj! – uśmiechnął się Konrad – Nie wsiąkaj za bardzo w tamte klimaty!

– Przymknij się złośliwcu! – Rhonda wstała od komputera i zrobiła miejsce Joli.

Po wpisaniu hasła „Drogocenny las" pojawiło się kilkadziesiąt łączy, więc Jola zastosowała ten sam fortel co uprzednio Konrad: w kryteriach wyszukiwania dodała błękitne tygrysy. Natychmiast pojawiła się strona główna Lasu Chciwości. Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się zdjęciom złotych i srebrnych drzew obsypanych klejnotami.

– Zdajecie sobie sprawę z tego ile tam rośnie kasy? – spytał Damian. Miał rozjarzone spojrzenie – Gdyby tak wziąć trochę tych klejnotów, można by było ustawić się do końca życia!

– Nic z tego Damian. – odparła Jola przeglądając informacje – Lasu strzegą Błękitne Tygrysy, które zabijają ludzi na miejscu.

– Ale dlaczego?

– Nie napisali nic na ten temat. – odparła Jola – Ale może mają swoje powody.

– No to jak ty się tam dostaniesz?

– Oszczędzą mnie bo jestem jedną z Wybranych. – odparła Jola

– Jak już tam będziesz to wynieś mi parę kamyczków, co? – poprosił Damian – Gdybym je sprzedał, miałbym kasę na rozruch interesu!

– Ani mi się śni! – odparła Jola sprawdzając jak dostać się do drogocennego lasu – Nie będę narażać się błękitnym tygrysom! Brama do drogocennego lasu znajduje się w Penumbrze. Tylko co to jest ta Penumbra?

– To największa puszcza na terenie Strefy 1. – wytłumaczył jej Spiridon – Przelatywaliśmy nad nią wtedy, gdy zaatakował nas Porfir.

– Acha, czyli to niedaleko.

– Puszcza jest niedaleko, ale trudno będzie znaleźć samą bramę do Lasu Chciwości – westchnął Replikant – Czeka nas długi spacer Jolu.

– Mówi się trudno. – dziewczyna wstała od konsoli – Kto następny?

– Ja już wiem gdzie jest mój kamień. – odparł Marcel – W Astarcie na dachu najwyższego budynku.

– A mój jest w jakiejś grze w Wirtualnym świecie – dodał Damian – Problem w tym, że nie wiem jaka to ma być gra.

– Bo za mało śpisz. – skwitowała złośliwie Rhonda – Daj sobie spokój z panienkami i spędzaj więcej czasu w swoim łóżku, to może się tego dowiesz.

– Oż ty diablico! – Damian zmierzwił jej włosy – Jesteś zazdrosna, czy jak? Dla ciebie też mogę znaleźć czas.

– Obejdę się smakiem przystojniaczku. – roześmiała się Rhonda

– No dobra! Planowaną wycieczkę mamy już za sobą. – przerwał im Konrad – Co dalej?

– Ja najchętniej rozwaliłbym się gdzieś na plaży i poszedłbym spać... – westchnął Damian ziewając potężnie

– Hej to wcale nie jest głupi pomysł! – poparła go Daria – Co o tym myślicie?

– Odrobina lenistwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. – dodał Marcel

– W takim razie zabieramy was do naszego miejscowego raju – uśmiechnął się Eradon – Weźcie co wam potrzeba i idziemy! Spotykamy się w głównym hollu za 20 minut.

Tak jak zarządził Eradon dwadzieścia minut później wszyscy wyszli na znajdującą się blisko Centrum polanę, gdzie czekały na nich znajome Ikarusy.

– Mogliście uprzedzić, że bierzemy Ikarusy to zażyłbym coś na chorobę lokomocyjną! – jęknął Damian

– Jakoś przeżyjesz. To nie będzie długa podróż. – uśmiechnął się Spiridon sprawdzając uprząż Tajfuna.

– Mam nadzieję. Cześć malutka. – Damian przywitał się z białą samicą – Bardzo cię proszę, nie szalej.

– To w drogę! – zarządził Spiridon kiedy wszyscy już dosiedli swoich wierzchowców.

Po chwili wszyscy znaleźli się w powietrzu i z góry spoglądali na rozciągający się na ziemi krajobraz. Kierowali się w stronę Parku Rozrywki. Kiedy nad nim przelatywali, rozbawieni ludzie i Hormony machali do nich. Gdy skończyły się zabudowania Parku, przelecieli nad ogromną polaną, pośrodku której stała scena.

– A to co? – spytała Daria

– Na tej polanie odbywają się ogromne balangi, koncerty, pokazy Hormonów.

– To Hormony organizują jakieś pokazy? – spytała Jola

– I to jakie! Każde show to po prostu arcydzieło. Połączenie muzyki, światła, ognia, choreografii... Jak dotąd byłem tylko na jednym pokazie, ale wywołał we mnie prawdziwy zachwyt. Nigdy nie widziałem czegoś równie pięknego. Zresztą niedługo sami będziecie mieli okazję by to ocenić. – odparł Spiridon

– Będzie jakiś pokaz?

– Enigma coś mi wspominała.

– Fajerwerki będą? – spytała Jola

– Fajerwerki przywożą tonami!

– To rzeczywiście musi być super!

W końcu minęli obszar Parku i odbili w prawo. W oddali dostrzegli błękit oceanu. Ikarusy przemieszczały się na tyle szybko, że po dziesięciu minutach przelatywali nad pokrytą złocistym piaskiem plażą.

– Jak tutaj pięknie! – westchnęła Daria

Lazurowo błękitna woda była cudownie przejrzysta, a niedaleko brzegu rozciągała się bajecznie kolorowa rafa.

– To rzeczywiście rajski zakątek. – zauważyła Jola

Plaża była bardzo zatłoczona, ale w końcu udało im się znaleźć w miarę spokojne miejsce.

– Jak tu lecieliśmy widziałem sklepik! – odezwał się Konrad – Nie wiem jak wy, ale ja chętnie napiłbym się piwa!

– Dobry pomysł! Piwo dla wszystkich! – krzyknął Damian, który na ziemi od razu odzyskał pewność siebie.

– A forsę macie? – spytała Daria

– Po co nam forsa? Przecież tu nie płaci się za rozrywkę! – odparł Marcel przypominając wszystkim słowa Hormonów

– To jak będzie? Idziemy po to piwo? – spytała Daria

– Przyniesiemy od razu całą skrzynkę. Chyba to wystarczy, co? – zastanawiał się Castor

– Jak nie wystarczy, zawsze można iść po drugą! – odparł Marcel – Mam iść z wami?

– Nas dwóch wystarczy. – odparł Castor i razem z Bextorem poszli w stronę baru stojącego nieopodal

Tymczasem dziewczyny zdążyły już porozkładać koce na złocistożółtym piasku i pozbyły się zbędnego odzienia.

– No co jest chłopaki? – spytała Rhonda smarując się olejkiem do opalania – Wyskakiwać z ciuchów!

– Jaka niecierpliwa! – roześmiał się Marcel – Aż tak bardzo chcesz sobaczyć moje piękne ciało?

– Nie mogę się doczekać!

Rozbawiony Marcel zaczął udawać, że wykonuje striptiz.

– Dalej skarbie! – krzyczały dziewczyny – Pokaż trochę ciała!

– A może powymachujecie trochę kaską, co? To by mnie bardziej zmotywowało!

– Marzyciel!

– Tu rozrywka jest darmowa!

– Nie myślałem, że w tym roku załapię się na darmowe wakacje – odezwał się Czarek – Szkoda tylko, że nie ma tu mojej rodziny... Wy nie tęsknicie do bliskich? – zwrócił się do pozostałych

– Jesteśmy tu dopiero czwarty dzień! – odparł Marcel – Ja jeszcze nie zdążyłem się stęsknić.

– Przynajmniej rodzinka odpocznie sobie ode mnie. – żartowała Jola – Czarek spróbuj traktować pobyt tutaj jak osobiste wakacje. Przecież kiedy wykonamy zadanie wrócimy do naszych bliskich! A póki co, bawmy się!

– Jakoś nie potrafię zdobyć się na taką beztroskę. – westchnął Czarek – Ale cóż na to poradzę? W porównaniu z wami jestem starym grzybem!

– Teraz to już przesadziłeś! – żachnęła się Daria – Starym grzybem to ty będziesz za jakieś 30 lat!

– Jesteście wszyscy za młodzi żeby mnie zrozumieć. Jak sami pozakładacie rodziny, przekonacie się jak rozłąka daje się we znaki.

– Mnie tam się nie spieszy. – uśmiechnęła się Rhonda – Póki co zamierzam cieszyć się życiem!

– Chętnie za to wypiję bo właśnie piwo przyszło! – roześmiała się Jola widząc jak Castor z Bextorem stawiają w cieniu palmy wypełnioną piwem skrzynkę.

– Wzięliśmy tyle ile się dało. I udało nam się skombinować trochę lodu! – pochwalił się Bextor

– Świetnie, przynajmniej będzie schłodzone! – Marcel podszedł do skrzynki i zaczął rozdawać piwo

– To dopiero jest życie! – westchnęła Jola kładąc się na kocu – Słońce, plaża, zimne piwko...

– Dziewczyny nie zamierzacie chyba cały dzień leżeć plackiem! – jęknął Konrad

– Pewnie, że nie! W międzyczasie będziemy pić piwo. – drażniła się z nim Rhonda

– Może pójdziemy popływać? – zaproponował Marcel

– Albo zagramy w siatkę? – dodał Bextor

– Fajny pomysł.

Do czynnego spędzania wolnego czasu chętni byli prawie wszyscy oprócz Rhondy i Joli, które wolały zostać na plaży. Daria i chłopaki próbowali namówić je na kąpiel, ale obie były nieugięte.

– No trudno, wasza strata dziewczyny. – pierwszy poddał się Konrad – Tylko pamiętajcie: jak zmienicie zdanie to zapraszamy do nas! A teraz kto ostatni w wodzie ten frajer!

Damian, Konrad, Marcel, Daria, Spiridon i Dasty na łeb na szyję rzucili się w stronę morza, a za nimi popędziły Ikarusy. Natomiast Czarek i pozostali Replikanci podążyli w stronę siatki rozpiętej nieopodal. Jola i Rhonda przez chwilę przyglądały się jak pozostali szaleją w wodzie, po czym zaczęły rozmawiać.

– Jak tam twoja rozmowa z Marcelem? – spytała Rhonda

– Wyjaśniliśmy sobie wszystko. – odparła Jola – Jesteśmy tylko przyjaciółmi choć odniosłam wrażenie, że Marcel miałby ochotę na więcej. Ale to może tylko moje przywidzenia?

– A ty chciałabyś z nim być? – spytała Rhonda

– Nie wiem. Przecież prawie się nie znamy. – odparła Jola – Rhonda a powiedz, gdybyś miała wybrać kogoś z naszej paczki, na kogo byś się zdecydowała?

– Na któregokolwiek z naszych opiekunów. – odparła bez wahania Rhonda spoglądając w stronę prowizorycznego boiska do siatkówki na którym pół nadzy Replikanci rozgrywali towarzyski mecz – To dopiero są prawdziwi faceci! A jakie mają ciała! Aż przyjemnie na nich popatrzeć!

– Masz rację. Wszyscy faceci powinni być tak zbudowani jak Replikanci. – przytaknęła Jola

– Może jedynie Spiridona bym sobie odpuściła. – odezwała się w zamyśleniu Rhonda

– Dlaczego?

Rhonda pociągnęła spory łyk piwa.

– Nie jestem ślepa i widzę co się święci.

– Co masz na myśli?

– Spiridon leci na ciebie. Tylko mi nie mów, że niczego nie zauważyłaś!

– Nie zastanawiałam się nad tym. – odparła Jola – Dlaczego tak myślisz?

– Praktycznie nie spuszcza z ciebie wzroku, szuka okazji by być jak najbliżej ciebie, a jak dzisiaj dowiedział się, że poszłaś na spacer z Marcelem był wyraźnie zazdrosny!

– Może ci się tylko zdawało?

– Skarbie jeśli chodzi o stosunki damsko-męskie ja nie mam przywidzeń. – odparła Rhonda

– Sama nie wiem. Polubiliśmy się. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawia, daje mi poczucie bezpieczeństwa... byłoby cudownie mieć takiego faceta, ale przecież my należymy do dwóch różnych światów!

– Czepiasz się. – uśmiechnęła się Rhonda – Nie możesz po prostu skorzystać z okazji jaką dał ci los? Żyj chwilą!

– Ja tak nie potrafię.

– O czym tak plotkujecie dziewczyny? – nagle przy ich kocu pojawił się Dasty

– Zastanawiałyśmy się który z opiekunów jest najfajniejszym ciachem. – uśmiechnęła się do niego Rhonda

– I do jakich doszłyście wniosków?

– Gdybyśmy musiały wybierać, trudno byłoby nam zdecydować się na któregoś z was. – odparła dziewczyna z wesołymi błyskami w oczach.

– Naprawdę? Więc muszę się postarać aby twój wybór padł na mnie. – Dasty uśmiechnął się do Rhondy po czym położył się tuż obok niej i jedną dłonią zaczął delikatnie pieścić jej nagie plecy – Wczoraj wieczorem było nam całkiem przyjemnie w tym klubie, nie uważasz?

– Szkoda, że tak szybko musiałeś wyjść. – Rhonda przymknęła oczy poddając się delikatnej pieszczocie Dasty'ego

– Za to dzisiaj mamy dla siebie cały dzień. – mruknął Replikant

– I co z tym zrobimy Dasty?

– A na co miałabyś ochotę?

– Myślę, że doskonale wiesz. – Rhonda spojrzała uwodzicielsko na Dasty'ego

– Poszukamy sobie jakiegoś ustronniejszego miejsca? – zaproponował Replikant

– Czytasz w moich myślach Dasty. – uśmiechnęła się do niego dziewczyna

Jola poczuła się nieco zażenowana widząc flirtującą parę, która zachowywała się tak, jakby byli zupełnie sami. Wczorajszego wieczoru zupełnie nie przeszkadzało jej takie zachowanie, ale to była zupełnie inna sytuacja. Tam nikt nie był sam, każdy miał z kim porozmawiać w razie gdyby pozostali zagłębili się we własnym świecie. Jednak w tym momencie dziewczyna poczuła się jak piąte koło u wozu. Ignorowana i nikomu niepotrzebna.

– Jola nie masz nic przeciwko temu żebyśmy się stąd ulotnili? – spytała Rhonda

– Jasne że nie! Miałabym coś przeciwko gdybyście postanowili zajmować się sobą na miejscu. – uśmiechnęła się dziewczyna

– Aż tak perwersyjna nie jestem. – roześmiała się Rhonda – Choć zabawnie by było zobaczyć reakcje ludzi!

Kiedy Dasty i Rhonda się oddalili, Jola popatrzyła w stronę przyjaciół. Najwyraźniej znakomicie się bawili bo aż tutaj słychać było ich śmiechy. Marcel z Konradem próbowali podtopić Damiana, który jednak zręcznie ich unikał, a Daria i Spiridon nurkowali na rafie. Jola myślała o tym, co powiedziała jej Rhonda. Czy to możliwe aby miała rację? Owszem, Spiridon rzeczywiście poświęcał jej wiele uwagi, ale przecież był jej opiekunem więc nie było w tym nic dziwnego. Jola próbowała przypomnieć sobie jakieś sytuacje o których wspominała Rhonda, ale jakoś nie mogła znaleźć przykładów potwierdzających jej spostrzeżenia. Owszem, Spiridon uratował jej życie narażając swoje, ale wiedziała, że wypełnił tylko zadanie które powierzył mu Dajen – chronił ją za cenę własnego życia. Wypite piwo, uspokajający szum morza i ciepło słoneczne sprawiły, że nagle dziewczyna poczuła błogą senność. Nawet się nie zorientowała kiedy zasnęła.

– Nie wiesz, że nie wolno zasypiać na słońcu?

Dziewczyna została brutalnie wyrwana ze snu gdy ktoś położył jej na plecach mokre i lodowato zimne dłonie.

– Ale mnie wystraszyłeś! – jęknęła gdy zobaczyła nachylającego się nad nią Spiridona

Replikant wziął ze skrzynki dwa piwa i usiadł obok dziewczyny. Po raz kolejny Jola uświadomiła sobie jaki jest podług niej potężny. Przeszedł ją cudowny dreszcz, kiedy popatrzyła na jego szerokie barki, rozbudowaną klatkę piersiową. Nagle zapragnęła znaleźć się w jego silnych ramionach, lecz szybko przestraszyła się tej myśli. Wiedziała, że jeśli nie uda jej się zapanować nad swoimi pragnieniami nic dobrego z tego nie wyniknie. Bała się, że poczuje do Spiridona coś więcej niż tylko fizyczny pociąg a na to w żadnym razie nie mogła sobie pozwolić.

– Gdzie podziała się Rhonda? – spytał Spiridon podając Joli butelkę piwa

– Ulotniła się z Dastym. A ty już nie pływasz?

– Jako twój opiekun powinienem mieć cię stale na oku. – Spiridon uśmiechnął się do Joli po czym pociągnął duży łyk piwa – Widzę, że przyszedłem w samą porę, żeby uratować cię przed poparzeniem słonecznym.

– Najwyżej wieczorem zrobiłbyś mi mały masażyk Ogniem Życia. – uśmiechnęła się dziewczyna

– Proszę, proszę jak szybko przyzwyczaiła się do dobrego! – roześmiał się Spiridon mierzwiąc jej włosy

– Masz mokre ręce! – pisnęła – Rozwalisz mi fryzurę.

– Wyglądasz ślicznie. – uśmiechnął się do Joli – I to nie jest żaden pusty komplement.

– Nie musisz mi się podlizywać. I tak bardzo cię lubię.

– Ja ciebie też. – Replikant objął dziewczynę – Cieszę się, że Dajen przydzielił mnie właśnie do ciebie maleńka.

Jola poczuła, że Spiridon zaczyna delikatnie pieścić jej kark. Momentalnie poczuła silne pożądanie. Dawno już nie odczuwała czegoś takiego. Rozsądek nakazywał jej jak najszybciej wyzwolić się z objęć Replikanta, lecz przegrywał z potrzebą bliskości drugiego człowieka. Jola przysunęła się bliżej do Spiridona, który natychmiast ją przytulił. Powoli zaczął pieścić jej nagie ramiona co doprowadziło dziewczynę na skraj wytrzymałości. Jeszcze nie spotkała mężczyzny, który tak silnie by na nią działał.

– No proszę, zostawić was na chwilę samych! – nagle nie wiadomo skąd zjawili się Rhonda i Dasty. Wyglądali na bardzo zadowolonych.

Jola momentalnie wykorzystała sytuację i wyzwoliła się z objęć Spiridona. Czuła, że cała płonie. Sięgnęła po zimne piwo mając nadzieję, że choć trochę ugasi ten żar, który rozpalił w niej Replikant.

– Szybko wróciliście. – zauważył Spiridon

Był rozczarowany, że ktoś przerwał im tę cudowną chwilę.

– Nagle przyszła nam ochota na zimne piwko. – Rhonda podała Dasty'emu butelkę – Ale nie przejmujcie się nami. Zaraz idziemy popływać. Dołączycie się?

– Czemu nie? – odparła Jola, która nagle nabrała ochoty na kąpiel w zimnej wodzie

– Wcześniej nie miałaś ochoty na pływanie słoneczko. – zauważył Spiridon

– Muszę się ochłodzić. Strasznie tu gorąco...

Zaczęli biec w kierunku morza. Kiedy znaleźli się w wodzie, natychmiast dołączyli do nich pozostali. Damian zaproponował, żeby pograć w piłkę, którą załatwił od dwóch kąpiących się po sąsiedzku dziewczyn. Oczywiście obie panie wydawały się nim zafascynowane i wcale nie kryły się ze swoimi uczuciami. Kiedy jednak na horyzoncie pojawili się Replikanci, uwaga obu dziewczyn skupiła się głównie na nich. Starały się za wszelką cenę nawiązać kontakt z Dastym i Spiridonem co bardzo nie spodobało się Rhondzie i Joli. Rhonda od razu bardzo wyraźnie dała do zrozumienia dziewczynom, żeby trzymały się z dala od Dasty'ego, natomiast Jola jedynie obserwowała rozwój wydarzeń. Chciała zobaczyć jak zachowa się Spiridon. Replikant bardzo grzecznie odpowiadał na pytania dziewczyn, starał się prowadzić luźną konwersację lecz na tym się kończyło. Nie reagował na erotyczne zaczepki nieznajomych co bardzo podobało się Joli. Za to Damian zupełnie stracił humor. Nagle stwierdził, że nie ma ochoty grać i wyszedł z wody.

– Co go ugryzło? – spytał Czarek

– Zżera go przerośnięte męskie ego. – odparła złośliwie Rhonda

– Spiridon dzisiaj wieczorem idziemy do klubu. – zaszczebiotała nieznajoma blondynka – Może wybrałbyś się z nami?

– Dziękuję za propozycję, ale mam inne plany na ten wieczór. – odparł Spiridon

– A zdradzisz nam co sobie zaplanowałeś? Oczywiście jeśli to nie tajemnica. – zainteresowała się druga dziewczyna

– To żadna tajemnica. Idziemy do klubu razem. – odparła Jola podczas gdy Spiridon objął ją jakby byli parą – A potem może wpadniemy do mnie?

– Co ma znaczyć to „może"? – roześmiał się Spiridon – Ta noc należeć będzie do nas skarbie!

Nieznajome dziewczyny za wszelką cenę starały się ukryć rozczarowanie, ale po tym występie Joli i Spiridona nagle zaczęły spieszyć się na jakieś spotkanie ze znajomymi. Kiedy odeszły, Jola i Rhonda przybiły sobie piątki.

– Krzyżyk na drogę! – roześmiała się Rhonda – Kretynki! – zwróciła się do Joli – Ty słyszałaś ich teksty?

– No cóż, Damian nie szuka towarzystwa wielkich myślicielek. – odparła Jola – Dobrze zrobiłam pozbywając się ich? – zwróciła się do Spiridona

– Sam nie zrobiłbym tego lepiej kruszynko! – odparł Spiridon obdarzając ją promiennym uśmiechem

– Dla mnie mogłyby zostać. – westchnął Konrad – Oczywiście gdyby dostrzegały także zwyczajnych mężczyzn.

– Wtedy nie przyszłoby nam do głowy żeby się ich czepiać. – odparła spokojnie Rhonda – Ale one były wyraźnie napalone na facetów, którymi wolałybyśmy się nie dzielić, prawda Jolka?

– Że co?! – spytał Marcel – Jolka czy o czymś nie wiemy? Od kiedy to ty i Spiridon...

– Spiridon i ja jesteśmy przyjaciółmi. – sprostowała Jola – Widziałam, że nie za bardzo ma ochotę na przygodę z tymi panienkami, więc w prosty sposób wybawiłam go z opresji. Coś jeszcze chcesz wiedzieć Marcelku?

– Nie sterczmy tu tak! Chodźmy lepiej napić się piwa! – zaproponował Konrad

Kiedy wrócili na koce, Damian leżał na słońcu twarzą do ziemi i wszystko wskazywało na to, że śpi.

– On się na nas obraził czy jak? – szepnął Konrad

– A niby za co? – odparł Marcel – Damian chcesz piwo?

– Śpię.

– Damianku nie daj się prosić. – do akcji wkroczyła Daria.

Zaczęła robić mu delikatny masaż pleców.

– Porozmawiaj z nami...

– Mam ochotę się przejść. – nagle chłopak zerwał się z koca – Daria pójdziesz ze mną?

– Jasne. – dziewczyna również wstała – Chodźmy.

Kiedy Daria i Damian odeszli na bezpieczną odległość, Marcel spytał:

– Rozumiecie coś z jego zachowania? Bo ja kompletnie nic nie kapuję!

– Faceci! – roześmiały się Rhonda i Jola – Damian przeżywa drobny kryzys. – ciągnęła dalej Rhonda – Do tej pory dziewczyny jego uważały za obiekt pożądania, aż nagle znalazł się na miejscu zwyczajnego przeciętniaczka. Jest zwyczajnie zazdrosny, bo Replikanci w mig odbili mu dwie laski i dlatego stracił humor.

– Pani psycholog nie chciałbym być twoim pacjentem. – skomentował to Konrad – Tobie najwyraźniej wydaje się to zabawne!

– Płakać z tego powodu nie zamierzam. – odparła Rhonda – Damian ma wyjątkowo narcystyczny charakter. Kubeł zimnej wody może mu tylko wyjść na dobre!

– Ale my wcale nie chcieliśmy pozbawiać Damiana towarzystwa. – odezwał się Dasty – Czy on tego nie rozumie?

– Nim się nie przejmuj. Przejdzie mu. To nie wasza wina, że tak podobacie się kobietom. Myślę, że Damian też to rozumie. – odparła Rhonda

– Znudziło wam się pływanie? – do grupy dołączyli Czarek i pozostali opiekunowie

– Postanowiliśmy napić się piwa. – odparł Marcel – A wy już nie gracie?

– Wpadliśmy na ten sam pomysł co wy. – odparł Bextor rozdając wszystkim piwo

– Proponuję wypić mały toast. – odezwał się Marcel – Za powodzenie naszej misji!

– Za powodzenie!

– I abyśmy jak najszybciej mogli wrócić do domu! – dodał Czarek gdy wypili pierwszy toast

– Mnie aż tak bardzo się nie spieszy. – westchnął Konrad – Nie mam ochoty wracać do naszej szarej, nudnej rzeczywistości... Tu jest wspaniale... I używki za darmochę... prawdziwy studencki raj!

– Słyszeliście co Dajen powiedział na początku. Po zakończeniu misji będziecie mogli odwiedzać ten świat. – przypomniał Czarek

– Na pewno będę to robił regularnie. – odparł Konrad

– Ja też. – dodała Rhonda

Na myśl, że grupa wybranych jest w Świecie Wyobraźni tylko tymczasowo, Spiridonwi zrobiło się nagle bardzo smutno. To dzięki nim mógł oderwać się od pustej egzystencji Replikantów, jego życie nagle nabrało sensu. Budził się ze świadomością, że znowu dane mu będzie przeżyć coś pięknego. A poza tym poznał Jolę. Ta krótka chwila czułości, jaką dali sobie przed chwilą uświadomiła mu, że jest zakochany w dziewczynie do szaleństwa. Nie wyobrażał sobie, że kiedy Wybrani zniszczą Behemota, będzie się musiał pożegnać z dziewczyną. Z tych smutnych rozważań wyrwała go Jola:

– Spiridon a co ty o tym myślisz?

– Ale o czym?

– Żeby dzisiaj wieczorem urządzić wielką, zwariowaną imprezę! – odparła Rhonda – Czy ty nas w ogóle nie słuchasz?

– Przepraszam, trochę się zamyśliłem. Oczywiście, to wcale nie głupi pomysł! Wystarczy, że powiadomimy o tym Hormony, a one już zbiorą towarzystwo.

– No właśnie! Gdzie podziali się nasi mali znajomi? – zainteresował się Konrad

– Z tego co mówił mi Hexagen przez najbliższe dni będą trochę zajęci, ale imprezy na pewno sobie nie podarują. – odparł Spiridon – Zaraz ich powiadomię.

Na chwilę zamknął oczy, a na jego twarzy malowało się skupienie.

– Załatwione – po krótkiej chwili zwrócił się do pozostałych – Na pewno będą! I kazali was pozdrowić.

– Potrafisz porozumiewać się telepatycznie? – zdziwił się Czarek

– W naszym świecie wszyscy to potrafią. Choć wiem od Joli, że dla was to zupełne zaskoczenie.

– To fakt. Wiele bym dał, żeby posiąść tę umiejętność. – westchnął Marcel

Jola postanowiła wypróbować czy uda jej się przekazać mentalną wiadomość komuś, kto nigdy nie komunikował się w ten sposób. Wyobraziła sobie falę energii łączącej jej umysł z umysłem Marcela i przekazała mu wiadomość:

Porozumiewanie się w ten sposób nie jest aż takie trudne. Poproś swojego opiekuna aby dał ci parę lekcji.

Ogromne zdumienie malujące się na twarzy Marcela było najlepszym dowodem na to, że udało jej się przesłać mu mentalną wiadomość.

– Jolka czy ty przed chwilą posłużyłaś się telepatią? – spytał

Oczy pozostałych natychmiast zwróciły się na dziewczynę, a zadowolona z siebie Jola kiwnęła tylko głową.

– Jak ty to zrobiłaś?

– Ćwiczyłam trochę ze Spiridonem. – odparła głośno

A nie mówiłem, że masz do tego wrodzony talent? – choć Spiridon nie powiedział głośno ani słowa, Jola usłyszała jego głos w swojej głowie – Brawo maleńka! – uśmiechnął się do niej

– My też chcemy się tego nauczyć! – odezwała się Daria

– Poproście swoich opiekunów, to pokażą wam co i jak.

– Mój już mi pokazał. – uśmiechnęła się Rhonda choć Jola doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie miała na myśli telepatii

W tym momencie wrócili Damian z Darią. Nikt nie wiedział o czym rozmawiali, ale chłopak z powrotem odzyskał dobry humor. A kiedy dowiedział się o imprezie, był w swoim żywiole.

– To co, trzeba by wszystko urządzić, nie? Ja mogę zająć się organizacją! – zaproponował

– Chodźcie, bierzemy się do roboty! – dodał Marcel

– No i koniec błogiego leniuchowania... – westchnęła Rhonda niechętnie ruszając się z koca

Przygotowania do wielkiej imprezy zajęły im cały dzień. Dziewczyny dogadały się z właścicielem plażowego baru, który miał zapewnić wszelkiego rodzaju drinki oraz muzykę. Chłopaki mieli zająć się oświetleniem. Nie napracowali się nad tym za bardzo, ponieważ Dasty'emu udało się namówić spotkanego przypadkiem czarodzieja, aby pomógł im w stworzeniu przyjemnego klimatu. Mężczyzna obiecał, że kiedy tylko się ściemni, wraz z przyjaciółmi zapewnią odpowiednie oświetlenie. Następnie pośrodku plaży zrobili coś w rodzaju prowizorycznej sceny, wystawili też na zewnątrz grilla, a dziewczyny poddały pomysł, aby nieco dalej rozpalić wielkie ognisko. Wieść o plażowej imprezie rozeszła się lotem błyskawicy i pod wieczór przy barze zaczęły zbierać się tłumy różnego rodzaju istot. Wśród zgromadzonych oczywiście nie mogło zabraknąć Hormonów i Replikantów. Pojawiły się też Elfy, Nimfy wodne, różnego rodzaju Bożki i Boginki, a nawet żywe samochody, które uznały, że imprezka jest świetnym pretekstem do urządzenia plażowych wyścigów. Rolę gospodarza imprezy przejął Damian. Kiedy słońce skryło się za horyzontem, chłopak wszedł na scenę i krzyknął:

– Panie i Panowie imprezę czas zacząć!!!

Na to hasło nad plażą rozbłysły miliony różnokolorowych światełek porozpinanych na niewidzialnej konstrukcji, rozbrzmiała głośna muzyka, a w niebo wystrzeliły fajerwerki przyniesione przez Hormony. Wybuchały tworząc ogromne parasole iskier, które powolutku opadały zmieniając kolory – od złotego, przez czerwony, purpurowy i fioletowy aż do niebieskiego. Wszyscy w zachwycie spoglądali na rozgrywającą się na niebie grę świateł, a kiedy wybuchła ostatnia raca, Damian dał hasło do picia.

– Częstujcie się czym chcecie! Bar jest do waszej dyspozycji! A teraz chciałbym wznieść toast za wszystkie piękne panie! – wzniósł do góry szklaneczkę wypełnioną Ekstremalem – Wasze zdrowie dziewczyny!

– Proszę jak mu przypasowała ta rola gospodarza! – śmiała się Rhonda – Chyba nigdy dotąd nie czuł się taki ważny!

– Przyznacie jednak, że świetnie sobie radzi – odparł Czarek

– Co racja to racja!

Kiedy Damian schodził ze sceny, podeszły do niego dwie przepiękne dziewczyny, które różniły się od siebie jak dzień do nocy. Jedna z nich ubrana była w długą suknię wieczorową mieniącą się czerwienią i złotem. Miała przepiękne, długie, lokowane włosy opadające złotą kaskadą aż do pasa. Nie wiadomo, czy była to zasługa oświetlenia, czy czegoś innego, ale co chwila w jej włosach pojawiały się czerwone i pomarańczowe refleksy. Druga dziewczyna również ubrana była w suknię wieczorową, ale mieniła się ona na niebiesko i granatowo. Skóra dziewczyny miała odcień seledynu, a jej proste włosy wydawały się być zrobione z wody – cały czas delikatnie falowały i mieniły się całą gamą odcieni począwszy od seledynowego, a skończywszy na ciemnym granacie.

– Oho, dopadły go Żywioły. – zauważył Emmett

– Więc te dwie dziewczyny to ogień i woda? – spytał Konrad

– W rzeczy samej.

Damian przyprowadził ze sobą nowe znajome i z rozpromienionym wzrokiem przedstawił je:

– Poznajcie moje dwa ulubione żywioły! Stoją przed wami Ogień i Woda!

– Wystarczy Płomyczek i Kropelka. – uśmiechnęła się żywioł ognia

Miała niezwykłe oczy. Tęczówki były siarkowożółte, a przy źrenicy dodatkowo pojawiały się czerwone i pomarańczowe smugi.

– Nie powinnyście ze sobą walczyć? – zdziwił się Konrad

– W żadnym wypadku! – roześmiała się Kropelka – Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.

– Choć ona czasem ostudza moje zapędy. – dodała Płomyczek

– Płomyczek co jest? – nagle podleciał do nich Oxygen – Nie możemy rozpalić ogniska! Zrób coś z tym!

– Trzeba było nie zbierać wilgotnego drewna! – odparła spokojnie Płomyczek – Ale poznajcie moje gorące serce! – to mówiąc zwróciła się w stronę stosu drewna, a z jej palców wystrzeliło kilka niewielkich kulek ognia, które momentalnie rozprzestrzeniły się po drewnie.

– Dzięki Płomyczku! – Oxygen zwrócił się do pozostałych – Co tak stoicie? Chodźcie, napijemy się!

Wszyscy znowu zamówili Ekstremala, gdyż bardzo podpasował im ten drink. Po trzech kolejkach postanowili wyszaleć się w tańcu. Damian oczywiście nie widział świata poza Kropelką i Płomyczkiem. Wspaniale bawili się we trójkę. Pozostali utworzyli kółeczko i bawili się w grupie. Marcel próbował wciągnąć Jolę do tańca we dwoje, ale dziewczyna [zazwyczaj z drobną pomocą Rhondy] zręcznie wymykała się z jego objęć. Marcel uznał, że Jola po prostu nie chce odłączać się od grupy i dlatego z nim nie tańczy. W rzeczywistości powód był zupełnie inny, a nazywał się Spiridon. Od tej krótkiej chwili czułości na plaży dziewczyna nie mogła przestać o nim myśleć. Chciała znowu poczuć jego bliskość choć z drugiej strony rozsądek nakazywał jej trzymać na wodzy swoje pragnienia. Jednak teraz, po trzech Ekstremalach z każdą chwilą stawało się to coraz trudniejsze. Nie tylko dla Joli, ale i dla Spiridona. Gdyby nie to, że tańczyli naprzeciwko siebie, dziewczyna już dawno byłaby w jego ramionach. Wszyscy tak dobrze się bawili, że nawet nie zauważyli pojawienia się Enigmy i Hexagena w towarzystwie niezwykle przystojnego mężczyzny.

– Słuchajcie kochani! Chcemy wam kogoś przedstawić! – odezwała się Enigma

Dopiero w tym momencie rozbawieni imprezowicze zwrócili uwagę na nieznajomego. Mężczyzna miał na oko około 35 lat, był wysoki i dobrze zbudowany, choć nie tak masywnie jak Replikanci. Miał ciemnobrązowe, błyszczące włosy, a jego pięknej twarzy nie sposób było zapomnieć. Szczególną uwagę zwracały jasnofioletowe oczy przybysza, a zaraz po nich ciepły, zniewalający uśmiech. Mimo, że skóra mężczyzny była bardzo blada, nie sposób było uznać, że nie jest atrakcyjny. Enigma dokonała prezentacji i wiadomo było, że nieznajomy ma na imię Daron.

– Jesteś wampirem? – spytała bez ogródek Daria, bowiem ani Enigma, ani Hexagon nie kwapili się by rozwiać jej wątpliwości. Dziewczyna i tak wiedziała co usłyszy, ale wolała mieć stuprocentową pewność.

– Owszem. Przeszkadza ci to? – uśmiechnął się Daron

– Nie, jeśli nie zrobisz sobie z nas kolacji. – odparła dziewczyna

Słysząc jej słowa Daron roześmiał się.

– Dlaczego dzisiaj wszyscy śmieją się z tego co mówię? – zirytowała się Daria

– Spokojnie, nie zamierzam nikogo kąsać. Jestem wystarczająco dobrze odżywiony.

– I wpadłeś ot tak sobie, potańczyć? – Daria nadal była nieufna

– Niezupełnie. Enigma i Hexagen powiedzieli mi o twoim problemie i pomyślałem, że będę mógł ci pomóc. Ale widzę, że to będzie trudniejsze niż myślałem.

Daria morderczym wzrokiem spojrzała na Keetona.

– Musiałeś postawić na swoim, prawda? – warknęła

– Zaufaj mi słoneczko. Ja naprawdę wiem co robię. – odparł spokojnie Keeton po czym zwrócił się do Darona – Daria miała bardzo realistyczny sen, w którym jeden z twoich pobratymców pozbawił ją życia. Stąd jej negatywne nastawienie do wampirów. Nie ufa wam. Musisz przekonać ją, że nie wszyscy zabijacie ludzi. – wyjaśnił Daronowi

– Oczywiście, że nie wszyscy jesteśmy mordercami. – odparł Daron zbliżając się do Darii

Dziewczyna instynktownie cofnęła się.

– Nie bój się mnie Dario. Już od ponad stu lat nie zabijam ludzi.

– To jak się żywisz?

– Mam paru zaufanych przyjaciół, którzy dobrowolnie zgadzają się bym co jakiś czas napił się ich krwi. Wiem ile mogę wypić, żeby nie ponieśli uszczerbku na zdrowiu. Mam też znajomych w punktach krwiodawstwa. Oddają mi krew, której kończy się termin przydatności. Wszystko sobie tak urządziłem, że mogę spokojnie żyć wśród ludzi.

– I nigdy nie masz ochoty żeby kogoś zaatakować?

– Szczerze? Czasami mam ogromną ochotę, ale jestem wampirem już około 200 lat i potrafię pohamować swoją żądzę krwi.

– Zaraz to sprawdzimy.

Daria podeszła bliżej do Darona, po czym odsłoniła szyję i stanęła tuż przed wampirem.

– Dotknij mojej skóry. – poprosiła

Daron nachylił się nad dziewczyną i przez chwilę wdychał jej zapach. Rozgrzana skóra pachniała zawsze bardzo intensywnie. Wampir opuszkami palców delikatnie musnął szyję dziewczyny. Dokładnie wyczuwał jej miarowy puls – w tym momencie mocno przyspieszony. Uwadze Darii nie uszedł fakt, że Keeton stanął tuż obok nich pozostając w stanie pełnej gotowości do działania, gdyby sytuacja nagle wymknęła się spod kontroli. Dzięki temu Daria poczuła się bezpieczniej.

– Pachniesz bardzo apetycznie. – tuż przy uchu usłyszała zmysłowy szept Darona – Ale nie mam ochoty cię skosztować. A swoją drogą, odważna jesteś. Żeby tak prowokować wampira? Wiesz, że gdybym cię zaatakował, nikt z tutaj obecnych nie byłby w stanie mnie powstrzymać?

Następnie spokojnie odsunął się od dziewczyny.

– Możesz czuć się przy mnie bezpieczna. – uśmiechnął się ciepło

– A to, co przed chwilą powiedziałeś?

– Powiedziałem prawdę, nikt by mnie nie powstrzymał, ale nie zamierzam cię krzywdzić. Może jak lepiej mnie poznasz, choć trochę mi zaufasz. – odparł Daron – Zresztą wydaje mi się, że za bardzo nie masz wyboru. W Erytronie nie przeżyłabyś sama ani sekundy. A nikt poza wampirem nie będzie w stanie cię ochronić. Nawet taki duży i silny facet jak Keeton.

– No dobrze, powiedzmy, że spróbuję ci zaufać. Powiedz mi tylko dlaczego jesteś tak chętny żeby mi pomóc? – dziewczyna nadal była podejrzliwa

– Powiedzmy, że nie bardzo uśmiecha mi się żyć pod rządami Behemota. – odparł spokojnie Daron – To jak będzie? Mogę pobawić się z wami?

– Jasne. Czuj się jak u siebie. – odparła Jola

Poza Darią nikt nie miał wątpliwości co do tego, że Daron jest zupełnie nieszkodliwy. Jednak kiedy wrócili do zabawy, dziewczyna również zaczęła się do niego przekonywać. Kilka razy zatańczyła razem z nim i musiała przyznać, że wampir jest doskonałym tancerzem. Ale w końcu miał aż 200 lat na doskonalenie tej umiejętności. Po jednym z wyjątkowo energicznych kawałków dziewczyna poszła odsapnąć przy stoliku, a Daron dotrzymał jej towarzystwa. Zaczęli rozmawiać, i w miarę przebiegu tej konwersacji dziewczyna coraz mniej obawiała się wampira. Podczas gdy Daria rozmawiała z Daronem, pozostali nadal tańczyli. Po kolejnym energicznym kawałku Rhonda i Jola również postanowiły chwilę odpocząć.

– Co jest dziewczyny? Wymiękacie? – roześmiał się Castor gdy oznajmiły chłopakom, że idą się czegoś napić

– Nie zamierzamy zatańczyć się na śmierć. – odparła Rhonda siadając przy najbliższym stoliku

– Chyba powinniśmy trochę popracować nad waszą kondycją. – uśmiechnął się Emmett z łobuzerskim błyskiem w oczach – Która z was reflektuje na indywidualny trening?

– To zależy na czym miałby on polegać. – odparła Jola, która doskonale zdawała sobie sprawę co Replikant ma na myśli

– Emmett trzymaj się daleka od mojej podopiecznej! – Spiridon pogroził mu palcem po czym zwrócił się do Joli – Nie zwracaj uwagi na tych zbereźników maleńka.

– Nie przejmuj się Spiridon. Pracuję z samymi facetami więc jestem przyzwyczajona do takich żartów! – roześmiała się Jola

– A czym się zajmujesz? – zainteresował się Castor

– Pracuję w firmie organizującej profesjonalne pokazy pirotechniczne.

– Czy ja dobrze słyszałam? – przy stoliku właśnie pojawili się Enigma i Hexagen – Robisz w pirotechnice?

– Zgadza się.

– W takim razie zapraszamy do współpracy przy tworzeniu naszego pokazu!

– Mówisz serio?

– Jeśli oczywiście tego chcesz. Oferujemy ci nieograniczony dostęp do najróżniejszego rodzaju fajerwerków z których będziesz mogła stworzyć niesamowity pokaz! – odparł Hexagen

– Bardzo chętnie!

– Pani pirotechnik, to teraz zobaczymy na co panią stać! – uśmiechnął się Marcel – Ostrzegam tylko, że bardzo trudno jest mnie czymś zachwycić!

– Założę się, że po moim pokazie padniesz na kolana! – roześmiała się Jola

– Trzymam cię za słowo!

Po krótkim odpoczynku wszyscy wrócili do zabawy. W pewnym momencie na plaży rozległy się dźwięki niezwykle rytmicznej piosenki „L'Amour tojours", która była doskonała do tańczenia w parach, więc Rhonda i Dasty niemal natychmiast odłączyli się od grupy i zajęli się sobą. Tańczyli w taki sam zerotyzowany sposób jak w Extazie. Marcel chciał wziąć z nich przykład i zamierzał właśnie poprosić Jolę do tańca we dwoje, ale ku jego wielkiemu niezadowoleniu ubiegł go Spiridon. Upojony Extremalem Replikant już dawno wyzbył się wszelkich zahamowań i nie zamierzał biernie czekać na rozwój wypadków, tylko wziął sprawy w swoje ręce. Stanął za Jolą i zaczął poruszać się równo z nią z rytm muzyki. Bliskość Spiridona jak zwykle podziałała na nią niezwykle silnie. „A co mi tam! – pomyślała – Jak się bawić, to na całego!". Odwróciła się do Replikanta i zaczęli razem tańczyć w podobny sposób jak Dasty i Rhonda. Pozostawieni sami sobie Konrad, Marcel i pozostali opiekunowie postanowili jeszcze się napić i poszli po drinki, natomiast rytmiczna muzyka chyba spodobała się też Darii, gdyż chwilę potem razem z Daronem dołączyli do tańczących. Stojąc w kolejce po drinki Marcel cały czas spoglądał w stronę Joli i Spiridona. Najwyraźniej oboje byli zachwyceni swoim towarzystwem. Tańczyli w sposób, który dla postronnego obserwatora sugerowałby, że są parą. Do Marcela dotarło wyraźnie jak nigdy dotąd, że chyba jednak nie uda mu się zwrócić na siebie uwagi Joli. Było to bolesne, ale prawdziwe.

– Marcel co z tobą? – spytał nagle Konrad – Ciągle gapisz się na Jolkę i Spiridona.

– Po prostu zastanawiam się jakiego rodzaju relacje ich łączą. Chyba sam widzisz, że nie tańczą jak zwykli przyjaciele. – odparł Marcel

– Masz rację. Wyraźnie coś pomiędzy nimi zaiskrzyło. Albo wypite drinki tak na nich podziałały. Pamiętasz jak tańczyliście z Jolką? Też wyglądaliście jak para cholernie napalonych na siebie ludzi. – uśmiechnął się Konrad

Jego ostatnie stwierdzenie dodało otuchy Marcelowi. Może rzeczywiście Joli nie łączyło ze Spiridonem nic poza przyjaźnią, a ten przepełniony erotyzmem taniec był wynikiem działania napojów, które w siebie wprowadzili? Kiedy muzyka ucichła, do Spiridona podszedł inny Replikant.

– Cześć stary! Fajna imprezka!

– Cześć Karl! – ucieszył się Spiridon – Gdzie zgubiłeś Sandrę?

– Ostatnio trochę źle się czuła więc namówiłem ją żeby zgłosiła się do szpitala. Powiedzieli, że muszą ją poobserwować przez kilka dni.

– Ale nic złego nie stwierdzili?

– Na razie nie.

– Sandra to twoja dziewczyna? – spytała Jola

Karl z dumą skinął głową.

– To najcudowniejsza istota na ziemi!

– Karl nie chciałbym być czarnowidzem, ale lepiej nie obnoście się tak z tą swoją miłością. Nadzorcy nie śpią!

– Wiesz gdzie mam Nadzorców? Głęboko w...

– Dobra, wiem. – przerwał mu Spiridon – Ale dla waszego bezpieczeństwa lepiej będzie jak powstrzymacie się od publicznego okazywania sobie uczuć.

– Ty się za bardzo nie kryjesz. – odparł Karl patrząc znacząco na Jolę

– Myślisz, że... nie no Karl! Ja jestem jej opiekunem, to wszystko!

– Więc teraz tak to się nazywa? – roześmiał się Karl

– Przestań zbereźniku! – roześmiał się Spiridon – Jola jest jedną z Wybranych! Dajen kazał mi ją chronić.

Nagle na plażę wpadła drobniutka blondyneczka w szpitalnej koszuli. Była zapłakana. Zaczęła o kogoś wypytywać po czym skierowała się prosto w stronę Spiridona i Karla. Karl natychmiast ją rozpoznał.

– Sandra! – krzyknął biegnąc jej naprzeciw

Dziewczyna wtuliła się w niego, a jej ciałem wstrząsał gwałtowny szloch.

– Sandra kochanie co się stało? – spytał Karl próbując uspokoić dziewczynę

– Zabili je! – wykrztusiła Sandra

– Kogo zabili? Co ty mówisz skarbie?

– Byłam w ciąży! – wyszlochała dziewczyna – Zabili nasze dziecko!

– Co?!? – warknął Karl – Kto ci to zrobił??? Sandra powiedz! Czy to robota Nadzorców?!?

Dziewczyna tylko skinęła głową.

– Myślałam, że robią mi zwykłe badania – szlochała – Po USG musieli się zorientować, że jestem w ciąży. Lekarz powiedział, że wykryli u mnie guza i muszą zrobić biopsję. Widocznie wtedy zrobili badania genetyczne, a kiedy zorientowali się, że zaszłam w ciążę z Replikantem wzięli mnie na zabieg!

– Zgodziłaś się na tę operację? – spytała Daria

– Tak bo... – Sandra znowu wybuchnęła płaczem – Powiedzieli mi, że mam nowotwór i trzeba go jak najszybciej zoperować. Dopiero po fakcie powiedzieli, że zrobili mi skrobankę!

– To skurwysyny!!! – krzyknął Karl – Już ja im pokażę!!!

– Nie, skarbie! – prosiła Sandra – Oni cię ukarzą!

– Nie zdążą, bo najpierw ja ich wykończę!

– Karl uspokój się! – Spiridon próbował przywołać go do porządku – Teraz jesteś potrzebny Sandrze. Zabierz ją do domu. Potrzebuje odpoczynku.

– Ja tego tak nie zostawię! – odgrażał się Karl – Chodźmy kochanie – przytulił Sandrę i zaczęli przepychać się w stronę pobliskiego teleportera.

– Co się stało? – do zszokowanej grupki podeszli Marcel, Konrad i Czarek oraz pozostali opiekunowie

– Dziewczyna Karla miała aborcję. – wyjaśnił im Spiridon

– Jak Interanie mogli zabić ich dziecko? – jęknęła Daria

– Kontrola narodzin według Nadzorców! – warknął Dasty, który słyszał całą rozmowę

– Ale skąd im przyszło do głowy żeby robić badania genetyczne? – spytała Jola – Tego nie robi się od tak sobie!

– Nadzorcy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że niektórzy z nas, a właściwie spora większość mamy gdzieś ich głupie zakazy i spotykamy się z kobietami. A ponieważ nie chcą dopuścić do powstania hybryd ludzi i Replikantów wprowadzili specjalne procedury. – wyjaśnił Dasty

– Polegają one na tym, że w szpitalach Nadzorcy robią badania genetyczne każdej ciężarnej kobiecie. – dopowiedział Spiridon – Jeśli znajdą sekwencje genów charakterystycznych dla Replikantów, natychmiast pozbywają się dziecka.

– Wiecie co? Po tym wszystkim co się dowiaduję na temat Interan, coraz mniej ich lubię. – odezwała się Jola

Pozostali się z nią zgodzili. Zaistniała sytuacja najbardziej wstrząsnęła Czarkiem. Nie mógł zrozumieć jak można w ten sposób postępować z ludźmi??? Coraz wyraźniej docierało do niego, że Świat Wyobraźni oprócz pozytywnych stron takich jak wszelkie rozrywki i nieograniczone możliwości, ma też wiele mrocznych stron życia. Nic dziwnego, że Zło staje się coraz silniejsze, coraz bardziej skoncentrowane. Po tym nieprzyjemnym incydencie Spiridon nagle przypomniał sobie, że został wyznaczony na ojca „legalnego" dziecka. Chłopak poczuł się nagle bardzo bezradny. Nie chciał uczestniczyć w programie rozrodczym Nadzorców, ale jeszcze czuł się zbyt mało pewnie by stanowczo odmówić wykonania rozkazu Dajena. Nagle poczuł nieodpartą potrzebę aby z kimś porozmawiać. Od razu pomyślał o Joli. Wyciągnął dziewczynę na bok i zaproponował jej spacer. Jola od razu się zgodziła. Kiedy Marcel zorientował się, że Spiridon gdzieś zabiera dziewczynę, spytał:

– Dokąd się wybieracie?

– Na spacer. Chcemy porozmawiać. – odparł Spiridon

– A może mógłbym przejść się z wami, co?

– Prawdę mówiąc wolałbym porozmawiać z Jolą w cztery oczy.

– Jasne. – wściekły Marcel wrócił do przyjaciół – Ciekawe, że muszą odchodzić aż w las, żeby tylko pogadać! – mruczał pod nosem

– Czyżbyś był zazdrosny? – spytał Konrad – Podobno ty i Jolka jesteście tylko przyjaciółmi!

– Bo jesteśmy!

– To przestań wylewać żółć i napij się z nami. – Rhonda podsunęła mu kieliszek z wódką

– Teraz przerzucamy się na alkohol? – zdziwił się Marcel

– Dobrze ci to zrobi. – odparł Konrad – No dalej, chodź!

Marcel wziął kieliszek i wychylił kolejkę. Nagle podeszła do nich przepiękna Elfka i spoglądając na Marcela cudownie błękitnymi oczami, spytała:

– Masz może ochotę zatańczyć?

Marcel na chwilę zaniemówił z wrażenia lecz szybko się pozbierał.

– Z taką dziewczyną jak ty zawsze skarbie! – uśmiechnął się obejmując ją i prowadząc na parkiet.

Wydawał się nią zafascynowany. Dziewczyna była drobniutka i eteryczna, a piękne blond loki sięgały jej aż do pasa. Marcel wręcz nie mógł uwierzyć, że taka piękność zwróciła na niego uwagę. Kiedy jednak zaczęli razem tańczyć, wszelkie myśli uleciały z jego głowy. Po chwili chłopak był zupełnie stracony dla świata. Liczyła się tylko Kasandra – tak bowiem na imię miała dziewczyna.

Pozostali postanowili wypić jeszcze parę kolejek alkoholu dla rozładowania napiętej atmosfery, która zapanowała po incydencie z Karlem i jego dziewczyną, a potem wrócili do zabawy. Co jakiś czas podlatywały do nich znajome Hormony, ale po krótkiej chwili znów gdzieś znikały w roztańczonym tłumie. Na imprezie było mnóstwo ich znajomych i każdemu z nich chcieli poświęcić choć chwilkę. Uraczeni alkoholem Rhonda i Dasty coraz częściej zapominali się w tańcu i bawili się jakby byli sami, natomiast Daria miała kłopot z utrzymaniem na wodzy trzech Replikantów, którzy bardzo chętnie by z nią potańczyli. Początkowo byli wobec niej szarmanccy i niezwykle uprzejmi, ale kiedy dziewczyna konsekwentnie odmawiała im swojego towarzystwa, stawali się coraz bardziej natarczywi. Keeton, który bacznie obserwował rozwój sytuacji, postanowił się nie wtrącać dopóki Daria będzie dawała sobie radę, ale gdy dwaj Replikanci próbowali odciągnąć ją od grupy, natychmiast interweniował. Podszedł do dziewczyny i brutalnie odepchnął od niej dwóch napastujących ją śmiałków.

– Nie rozumiecie co się do was mówi? – krzyknął – Ona bardzo wyraźnie powiedziała, że nie ma ochoty się z wami bawić! Odczepcie się!

Replikanci popatrzyli po sobie, po czym roześmiali się.

– A ty co nam zrobisz? – jeden z nich stanął naprzeciw Keetona – Chłopaki patrzcie jaki bohater się znalazł!

Jego koledzy roześmiali się na tę uwagę.

– Astor nie rób zadymy! – warknął Dasty, który widząc co się święci natychmiast pospieszył koledze z pomocą

– Wtrącam się w twoje sprawy?!? – odparował Astor

– Nie musisz, bo ja nie zachowuję się jak idiota! – odparł Dasty – Jeśli nie chcesz mieć kłopotów to lepiej grzecznie się wycofaj. Was dwóch też to dotyczy. – zwrócił się do pozostałych Replikantów

– A jeśli tego nie zrobimy to co?

– Lepiej ich posłuchajcie i zostawcie w spokoju dziewczynę. Jeśli tego nie zrobicie, pogadamy sobie inaczej. – z grupy wystąpił nagle Daron i stanął naprzeciwko Astora i jego kompanów

Mimo, że wampir był dość wysoki i postawny, przy potężnie zbudowanych Replikantach wydawał się drobny i kruchy.

– Ty śmiesz nam grozić? – warknął Astor – Takie chuchra jak ty załatwiam jednym palcem!

– Na twoim miejscu nie byłbym tak pewny swoich sił. – odparł spokojnie Daron – Ostrzegam po raz ostatni. Zostawcie w spokoju dziewczynę.

– Słyszycie chłopaki? On nas ostrzega! – roześmiał się Astor, po czym zwrócił się do Darona – Zaraz zobaczysz jak kończy się starcie z Replikantem! – to mówiąc wymierzył błyskawiczny cios w stronę Darona, jednak wampir nie dał się zaskoczyć, zrobił błyskawiczny unik, po czym uderzył Astora prosto w brzuch.

Cios był na tyle silny, że zwalił Replikanta z nóg. W tym samym momencie na Darona jednocześnie rzucili się koledzy Astora. Dasty zamierzał właśnie dołączyć się do walczących żeby wspomóc wampira, jednak okazało się to zbyteczne, gdyż chwilę potem obaj atakujący Replikanci zostali odrzuceni na dość dużą odległość. Astor zdążył już dojść do siebie po niezwykle silnym ciosie w brzuch i ponowił atak na Darona.

– Zaczynasz mi działać na nerwy! – warknął Daron ukazując długie, ostre kły, które automatycznie wysunęły mu się w trakcie tej krótkiej walki

Atakujący Replikant nagle zdał sobie sprawę z tego, że ma do czynienia z wampirem, ale nie zdążył się zatrzymać i wpadł prosto na niego. Daron odepchnął chłopaka z taką łatwością, jakby miał do czynienia z plastikowym manekinem, a nie z ponad stu kilogramowym facetem. Astor zatoczył się i wpadł na pobliski stolik, w tej chwili na szczęście pusty. Lekka konstrukcja błyskawicznie rozpadła się pod jego ciężarem.

– Hej! Uspokójcie się! – krzyknął Damian przepychając się przez tłum, który zdążył już zebrać się wokół walczących – Co tu się dzieje? – przystanął, kiedy zobaczył Darona – Jesteś wampirem? – zwrócił się do niego

– Tak. Coś ci nie pasuje?

– Nie pasuje mi to, że robisz zadymę na naszej imprezie! – odparł Damian

– Damian to nie tak! – odezwała się Daria – To nie Daron zaczął, tylko ci Replikanci.

– Znacie go?

– Tak. Ma mi towarzyszyć w wyprawie po kamień.

Daron tymczasem podszedł do nieco oszołomionego Astora.

– Mam dla ciebie bardzo dobrą radę. – warknął – Na przyszłość nie zadzieraj z silniejszymi od siebie.

Replikant nic nie powiedział, tylko zmył się jak niepyszny, a Daria podziękowała Daronowi, Keetonowi i Dasty'emu za pomoc. Chwilę potem Czarek oznajmił im, że jest już zmęczony i wraca do Centrum.

– Na pewno nie masz ochoty zostać? – spytała Daria

– Nie. Bawcie się dobrze, tylko nie przesadźcie!

– Się rozumie szefie! – zasalutowała mu Rhonda

– W takim razie ja ewakuuję się z tobą. – zdecydował Castor

– Naprawdę nie musisz. Jeśli masz ochotę, możesz zostać na imprezie. Wiem jak trafić do Centrum. – odparł Czarek

– Dajen by mnie wypatroszył gdyby się dowiedział, że puściłem cię samego. – odparł Castor – A poza tym zawsze mogę tu wrócić gdy upewnię się, że bezpiecznie dotarłeś do celu.

– To do zobaczenia jutro w Centrum! – Czarek pomachał przyjaciołom po czym razem z Castorem oddalili się w poszukiwaniu swoich Ikarusów.

Damian natomiast wrócił do zabawy z Płomyczkiem i Kropelką.

– Nasze towarzystwo powoli zaczyna się wykruszać. – westchnęła Daria

– Jolka i Spiridon powinni niedługo wrócić. – odparła Rhonda

– Właściwie to mieli całkiem niegłupi pomysł – rzekł Konrad – Ma ktoś ochotę na spacer po plaży?

– Jasne! – ucieszyła się Daria – Daron idziesz z nami?

– Czemu nie.

– A wy? – Daria zwróciła się do Keetona, Emmeta, Eradona i Dasty'ego, ale oni pokręcili tylko głowami.

– Wolimy jeszcze trochę się napić. Jestem pewien, że pod opieką Darona będziecie bezpieczni. Dzisiaj już zdążył pokazać, że potrafi walczyć. – odparł Bextor

– Was nawet nie pytamy. – uśmiechnął się Konrad patrząc na przytulonych do siebie Dasty'ego i Rhondę.

– I słusznie. My mamy ochotę na zupełnie co innego. – Dasty objął dziewczynę od tyłu i delikatnie musnął ustami jej szyję – Prawda złotko?

Rhonda nie musiała nic mówić bo jej rozjarzone spojrzenie powiedziało im wszystko.

– W takim razie nie będziecie mieli nic przeciwko temu, że was opuścimy? – spytał Konrad

– Jasne, że nie! Miłego spaceru! – uśmiechnęła się Rhonda

Kiedy została sam na sam z Dastym, oboje natychmiast zajęli się sobą i to tak intensywnie, że po chwili myśleli jedynie o tym, by zaszyć się w jakimś odosobnionym miejscu, gdzie spokojnie mogliby oddać się zmysłowym przyjemnościom.

– Znam dobre miejsce. – szepnął Dasty pomiędzy pocałunkami – Tam nikt nam nie będzie przeszkadzał...

– Więc na co czekamy? – odparła Rhonda

Niewiele myśląc Dasty pociągnął ją w las. Mniej więcej w tym samym czasie Jola i Spiridon przedzierali się przez gęstą roślinność.

– Spiridon czy to miejsce naprawdę jest takie niezwykłe? – spytała dziewczyna omijając wyjątkowo malowniczą pajęczynę

– Sama się przekonasz – odparł Spiridon podając jej dłoń – Chodź, to już niedaleko.

Gęstwina przez którą się przedzierali zaczęła powoli rzednąć, aż w końcu dotarli do niedużej leśnej polanki. Jej centralną część zajmował niewielki staw nad którym krążyły kolorowe punkciki. Wokół polany rosły brzozy i wierzby płaczące, których gałęzie zwieszały się niemal do samej ziemi. Poświata ogromnego księżyca srebrzyła wszystko dookoła.

– Jak tutaj pięknie! – westchnęła Jola siadając na miękkiej trawie – Idealne miejsce na relaks.

Spiridon usiadł tuż obok niej.

Przez chwilę w ciszy przysłuchiwali się koncertowi żab. Gdzieś w pobliżu słowik śpiewał swoją pieśń miłosną. Jola nigdy nie miała czasu ani okazji by docenić piękno natury. W tym niemal magicznym miejscu dotarło do niej jak cudowny może być świat.

– Wiedziałem, że ci się tu spodoba. – odezwał się Spiridon, który obserwował reakcje dziewczyny

– Jest cudownie... – westchnęła Jola – Skąd wiesz o istnieniu tego miejsca?

– Odkryłem je kiedyś zupełnie przypadkowo. Zawsze kiedy jest mi źle, albo mam ochotę pomyśleć w spokoju, przychodzę tutaj.

– Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać. – przypomniała mu Jola – Chętnie cię wysłucham.

– Pogubiłem się Jolu – szepnął Spiridon – Już nie wiem kogo słuchać a komu się przeciwstawić, nie potrafię doszukać się sensu w życiu Replikantów, jednym słowem czuję, że siedzę po uszy w jakimś bagnie!

– Wstrząsnęło tobą co Nadzorcy zrobili Sandrze i Karlowi, prawda? – spytała Jola kładąc mu rękę na ramieniu

Spiridon skinął głową.

– Tak, ale nie chodzi tylko o to. Żebyś jednak zrozumiała o czym mówię, najpierw musiałbym opowiedzieć ci o życiu Replikantów.

– Więc opowiadaj. Nigdzie się nie spieszę.

– Jak już wiesz, żaden z Replikantów nie urodził się w sposób naturalny. Można by rzec, że jesteśmy produktem bardzo zaawansowanej bioinżynierii genetycznej. Interanie kontrolują dosłownie wszystko – od doboru dawców genów poprzez rozwój płodów, które dorastają w specjalnych inkubatorach do momentu aż nie skończą pięciu lat.

Jola nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.

– Wypuszczają was z tych maszyn dopiero w wieku pięciu lat? Ale przecież przez to zabierają wam najpiękniejszy okres dzieciństwa!

– Słyszałem, że istnieje coś takiego, ale sam tego nigdy nie doświadczyłem. – odparł spokojnie Spiridon – Podobnie zresztą jak wszyscy moi koledzy.

– A pamiętasz coś z okresu gdy byłeś w inkubatorze?

Spiridon pokręcił głową.

– Do momentu wypuszczenia nas z inkubatorów Nadzorcy utrzymywali nas w całkowitej nieświadomości. Moje pierwsze wspomnienie to jasno oświetlona hala i pochylająca się nade mną twarz Interanina – mojego opiekuna Nygarda.

Spiridon wyjaśnił Joli, że każdy Replikant miał przydzielanego osobistego opiekuna, który odpowiadał za wychowanie nowo „narodzonego" dziecka. Okazało się, że wychowanie to polega na odpowiednim ukształtowaniu umysłu chłopców w taki sposób, aby byli bezwzględnie posłuszni Nadzorcom i podatni na ich manipulacje. „Istniejecie tylko dzięki Interanom. To my powołaliśmy do życia waszą rasę. Pamiętaj o tym, jeśli kiedykolwiek przyszłaby ci ochota na buntowanie się przeciwko nam". – Te słowa Nygard powtarzał Spiridonowi kilkanaście razy dziennie aby chłopak dobrze je zapamiętał. Pierwsze dni po opuszczeniu inkubatorów mali Replikanci spędzali tylko i wyłącznie w towarzystwie swoich opiekunów, którzy robili wszystko aby uczynić z nich posłusznych i oddanych pracowników, nie zadających żadnych pytań i bez szemrania wykonujących przydzielone im zadania. Po tygodniu od momentu opuszczenia inkubatora chłopcy byli przydzielani do lżejszych prac fizycznych. Resztę czasu wolnego zajmowała im nauka pisania i czytania oraz różnego rodzaju rzemiosła czy budownictwa, a także zajęcia teoretyczne mające głęboko wpoić młodym Replikantom, że są własnością Interanów i muszą być im bezwzględnie posłuszni.

– Jak sama widzisz Jolu powołano mnie do życia po to, bym spędził je na pracy lub walce. To jest sens istnienia wszystkich Replikantów. Czy to takie dziwne, że nie chcę narażać mojego dziecka na coś takiego? – dokończył Spiridon

– Nic nie mówiłeś, że masz dziecko. – odparła zdziwiona

– Bo nie mam. Ale niedawno Dajen poinformował mnie, że zostałem wybrany na kolejnego reproduktora. Mówiłem mu, że nie chcę tego, ale on stwierdził tylko, że nie pyta mnie o zdanie! Mam spełnić swój obowiązek i koniec.

– To dlatego dzisiaj rano byłeś taki zdenerwowany? – zgadła Jola – Pokłóciłeś się z Dajenem?

Spiridon skinął głową.

– Powiedziałem, że nie oddam swojego nasienia, na co Dajen zagroził, że skoro tak, to przydzieli ci innego opiekuna i na pół roku odbierze mi wszystkie przywileje, które obecnie posiadam. Akurat to jakoś bym zniósł, ale nie brak kontaktu z wami. – odparł Spiridon – Jesteście jak powiew świeżego powietrza! Dzięki wam przejrzałem na oczy i zdałem sobie sprawę, że można żyć normalnie, bez żadnych zakazów i nakazów. Nie potrafię już tak podporządkować się woli Nadzorców jak do tej pory!

– I bardzo dobrze. Już wystarczająco długo tkwiłeś w tym chorym układzie. Podobnie jak wszyscy Replikanci. Najwyższy czas, żebyście się zbuntowali!

– Było już kilka buntów przeciwko Interanom, ale wszystkie zakończyły się tragicznie dla uczestniczących w nich Replikantów. Nadzorcy wybili ich co do jednego. Grupy buntowników były stanowczo za małe, by cokolwiek zdziałać. – odparł Spiridon

– Właściwie to dlaczego buntowali się tylko nieliczni? – chciała wiedzieć Jola

– Jak już wcześniej ci opowiadałem, Nadzorcy robili nam pranie mózgu od najmłodszych lat. Wpajali nam, że musimy być im wdzięczni za to, że żyjemy i tym podobne rzeczy. Te manipulacje pozostawiły bardzo trwałe ślady w umysłach wielu Replikantów. Nawet nie przyjdzie im do głowy by skrzywdzić swoich stwórców. To jeden z powodów. Drugi jest taki, że niektórzy Nadzorcy dobrze traktowali swoich podwładnych, więc tamci nie mieli powodów do buntu. Nie czuli się niewolnikami. Ja należę do właśnie takiej grupy. Dajen zawsze dobrze mnie traktował, dawał mi wiele swobody. Zresztą nadal to robi. Nigdy nie czułem potrzeby by walczyć o wolność. Do momentu, kiedy los nie zetknął mnie z waszą grupą i nie zasmakowałem prawdziwej wolności. Teraz już wiem, dlaczego część moich kolegów zginęła walcząc o inne życie. Sam zrobiłbym to bez wahania bo zobaczyłem jak to jest być wolnym, móc podejmować swoje własne decyzje. Jednak w kwestii reprodukcji nie mam wyjścia. Musiałem poddać się szantażowi Dajena, bo nie chcę, żeby odebrał mi rolę twojego opiekuna. Chociaż szlag mnie trafia jak pomyślę, że przyczynię się do powstania następnego nieszczęśliwego życia.

Chcąc dodać mu otuchy Jola pogładziła ręką jego ramię.

– Nie martw się na zapas Spiridon. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Może kiedy twoje dziecko przyjdzie na świat, nie będzie on już taki zły?

– Co masz na myśli maleńka? – spytał Replikant

– A chociażby to, że chcielibyśmy pomóc zmienić waszą sytuację. Uwolnić was od wpływu Interanów, żebyście mogli żyć normalnie. – uśmiechnęła się do niego Jola

– Myślisz, że to możliwe?

– Prawdę mówiąc nie mam pojęcia. Ale na pewno spróbujemy odmienić wasz los.

– Ty mój już odmieniłaś słoneczko. – uśmiechnął się Spiridon

Jola poczuła, że chłopak obejmuje ją na plecach. Następnie przygarnął ją do siebie bliżej, tak, że opierała się na jego masywnie zbudowanej klatce piersiowej. Niemal odruchowo dziewczyna przytuliła się do niego. Wyraźnie czuła ciepło ciała Spiridona i słyszała przyspieszone bicie jego serca. Spojrzeli na siebie, a Replikant z czułością pogładził policzek dziewczyny.

– Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię poznałem kruszynko.

Powoli zaczął pochylać się w jej stronę. Dziewczyna doskonale wiedziała, co chce zrobić i z jednej strony bardzo tego pragnęła, ale zdrowy rozsądek nakazywał jej odsunąć się od Replikanta. Nagle na polanę wpadli Rhonda i Dasty. Kiedy zobaczyli Spiridona i Jolę, wydawali się rozczarowani.

– Nie no wiecie co? My upatrzyliśmy sobie tę polankę! – jęknął Dasty

– Trzeba było umieścić na niej karteczkę z napisem „Zarezerwowane". – odparł spokojnie Spiridon

– A od kiedy ty się taki dowcipny zrobiłeś, co? – odparował Dasty

– Jak tam impreza? – Jola przerwała im tę wymianę zdań

– Wszyscy się porozłazili. – odparła Rhonda – Co nie znaczy, że się dobrze nie bawią. Tylko Czarek postanowił wrócić do Centrum.

– Właściwie my też powinniśmy niedługo wracać. – zauważył Spiridon

– Wybij to sobie z głowy! – warknął Dasty – Mamy z Rhondą całkiem inne plany.

– Nawet nie zamierzam pytać jakie! – roześmiała się Jola – Spiridon choć. Wrócimy na imprezę!

– Tu jest tak przyjemnie. Zostańmy jeszcze trochę. – szepnął jej na ucho – Dasty i Rhonda mogą znaleźć sobie inne miejsce.

Jola miała ogromną ochotę by przystać na jego propozycję, ale dobrze wiedziała, czym to się może skończyć. Miała zbyt wielką słabość do Spiridona by pozwalać sobie na takie przebywanie „sam na sam".

– Mam ochotę się czegoś napić. – odparła dziewczyna wstając – No chodź! Nie daj się prosić.

– Nie potrafię ci odmówić. – uśmiechnął się Spiridon wstając – Wracamy na imprezę. A wy idziecie z nami, prawda? – drażnił się z Rhondą i Dastym którzy wyraźnie nie mogli się już doczekać, kiedy zostaną sami.

– Może innym razem. – odparł Dasty siadając na trawie i gestem zapraszając Rhondę by zrobiła to samo

– Tylko nie zakłócajcie ciszy nocnej! – rzuciła na odchodnym Jola

Nie uzyskała jednak żadnej odpowiedzi, bo Dasty i Rhonda byli tak skupieni na sobie, że prawdopodobnie nawet nie usłyszeli jej komentarza. Jola dołączyła do Spiridona i znowu zaczęli przedzierać się przez gęste zarośla. Dziewczyna musiała przyznać, że Rhonda miała rację co do zachowania Replikanta. Wcześniej nie zauważyła, że jest nią zainteresowany, ale teraz była już tego absolutnie pewna. Od rana Spiridon cały czas szukał okazji by być jak najbliżej niej. Z jednej strony cieszyło ją to, gdyż Replikant nie był jej obojętny. Przez tych kilka dni bardzo go polubiła. Mimo, że znali się tak krótko wiedziała, że przy nim może być sobą i Spiridon akceptuje ją taką, jaka jest. Dawał jej ogromne poczucie bezpieczeństwa, wiedziała, że może mu ufać. Poza tym doskonale się rozumieli, widać było, że nadają na tych samych falach. Tego dnia jednak coś się pomiędzy nimi zmieniło. Wcześniej dziewczyna traktowała Spiridona jedynie jako przyjaciela lecz tego dnia bardzo wyraźnie dotarło do niej, że Replikant ogromnie pociąga ją fizycznie. Jego bliskość nagle zaczęła wzbudzać w niej pożądanie, nad którym trudno jej było zapanować. Z jednej strony pragnęła być jak najbliżej Spiridona, lecz jednocześnie bała się tej bliskości gdyż nie chciała więcej cierpieć z miłości. Cały czas myślała o tym, że kiedy ich misja dobiegnie końca, będzie musiała rozstać się ze Spiridonem i wrócić do swojego świata. Nie, za nic w świecie nie może się w nim zakochać! Tylko czy aby nie jest za późno na taki realizm? Z rozmyślań wyrwał ją Spiridon:

– Czemu jesteś taka milcząca? Zrobiłem coś nie tak?

– Nic z tych rzeczy. Po prostu się zamyśliłam.

Spiridon stanął naprzeciwko niej i dłonią pogładził jej policzek. Ten gest sprawił, że dziewczyna poczuła ciepło w sercu.

– Dlaczego tak nagle posmutniałaś? – spytał

– Myślałam o powrocie do mojego wymiaru. – odparła Jola – I o tym, że będziemy musieli się rozstać. Jeszcze przy żadnym facecie nie czułam się tak dobrze.

– A dużo ich było w twoim życiu?

– Było paru. I każdy z nich okazał się kompletną pomyłką.

– Chcesz o tym porozmawiać? – spytał Spiridon

Jola pokręciła głową.

– Jedyne czego teraz chcę to porządnie się rozerwać.

– W takim razie chodźmy.

Kiedy wrócili na plażę, impreza trwała w najlepsze. Wszelkiego rodzaju drinki lały się strumieniami, całe towarzystwo było już ostro zaprawione. Damian znakomicie się bawił w towarzystwie Płomyczka i Kropelki, a tuż obok niego Marcel w towarzystwie drobniutkiej, blondwłosej piękności.

– Witamy z powrotem! – nie wiadomo skąd pojawili się obok nich Oxygen z Fortuną – Ładnie to tak opuszczać własną imprezę?

– Właściwie to Damian jest tu gospodarzem. – odparła Jola – I najwyraźniej znakomicie się bawi!

– A wy nie?

– My dopiero zamierzamy rozpocząć zabawę! – odparł Spiridon – Co ci przynieść słonko? – zwrócił się do Joli

– Podwójnego Ekstremala poproszę. – odparła po chwili zastanowienia

– Już się robi!

Kiedy Spiridon odszedł, Jola zwróciła się do Fortuny i Oxygena:

– A gdzie żeście zgubili Hexagena i Enigmę?

– Musieli wracać do domu. Hexagen założył się z jednym kolegą, że wypije więcej wódki od niego.

– I rozumiem, że mu się udało.

– Tak, ale potem nie mógł utrzymać pionu, że już nie wspomnę o lataniu. Przyciąganie ziemskie okazało się dla niego za silne! – roześmiał się Oxygen – Enigma się wściekła... jeszcze nie widziałem jej tak wkurzonej... rano nie chciałbym być w skórze Hexagena!

– Więc wiesz czego nie robić. – odparła Fortuna

Nagle na plaży teleportowało się kilkunastu Interanów. Przez chwilę przyglądali się zgromadzeniu, po czym jeden z nich – Jola natychmiast rozpoznała Trevora – wszedł na scenę. Inny Nadzorca o skrzydłach czarnych niczym smoła wyłączył sprzęt grający. Na plaży rozległy się okrzyki niezadowolenia.

– Włącz to palancie! – krzyknął ktoś z tłumu

Damian natychmiast podszedł do Interanina stojącego na podwyższeniu.

– O co chodzi? – spytał – Chyba nie przyszliście tu po to, żeby powiedzieć nam, że zakłócamy ciszę nocną?

Trevor zmierzył go chłodnym spojrzeniem, po czym wziął mikrofon i odezwał się do tłumu:

– Nie interesuje nas, że robicie sobie ogromną balangę, nie zamierzamy mieszać się do waszego życia, ale na jedno się nie zgadzamy! Nie macie prawa deprawować naszych podwładnych! Dlatego teraz wszyscy Replikanci, którzy są na tej plaży, grzecznie wrócą do siebie.

– Mamy wolne! – krzyknął jeden z Replikantów

– Macie wolne po to by odpocząć po pracy i ciężkich treningach, a nie łazić na imprezy! – krzyknął Nadzorca

– Więc teraz będziecie decydować jak mamy spędzać wolny czas? – z tłumu wystąpił Astor

– Otóż to. Do domu!!!

– Nie!!! Zostajemy tutaj, a wy możecie nas cmoknąć!

– Ach tak... – Nadzorca skinął na jednego z Interanów, który zaczął iść w stronę Astora.

Kiedy był blisko Replikanta, nagle wyciągnął niewielki pistolet i bez ostrzeżenia strzelił mu w tył głowy. Astor bezwładnie osunął się na ziemię wśród wrzasków stojących najbliżej dziewczyn.

– Tak skończą wszyscy, którzy ośmielą się nam sprzeciwiać, zrozumiano?!? – warknął Trevor

Nikt się nie odezwał. Wszyscy byli wstrząśnięci tym, co przed chwilą się stało.

– Replikanci wracać do siebie!

Tym razem nikt nie odważył się otwarcie protestować. Jola rozejrzała się za opiekunami. Spiridon, Bextor, Eradon, Emmett i Keeton podeszli do niej i Hormonów. Byli wyjątkowo spokojni i nic sobie nie robili z nakazu Trevora mimo że pozostali Replikanci posłusznie wycofywali się z imprezy. Kiedy Nadzorca to zobaczył, natychmiast skierował się w ich stronę.

– A wy co tak stoicie? Nasza demonstracja niczego was nie nauczyła??? – warknął – Macie ochotę pożegnać się z życiem jak tamten idiota?

– Nie, ale my jesteśmy... – zaczął spokojnie Spiridon

– Doskonale wiem kim jesteście!!! Nie jestem ślepy i widzę wasze tatuaże! Ale fakt, że pracujecie dla Dajena nie oznacza, że możecie ignorować nasze rozkazy! – przerwał mu Trevor

– Pan nie rozumie. Dajen kazał nam pilnować Wybranych! – próbował tłumaczyć Eradon – Jesteśmy tu w roli ich opiekunów.

– Wybrani też coś!!! – Nadzorca długą chwilę taksował wzrokiem Jolę – Znowu się spotykamy! – odezwał się do niej – Jak widzę ciągnie was do Replikantów! Ale nie myśl sobie, że skoro należysz do tej elity – słowo elita wypowiedział z wyraźną pogardą – To możesz robić wszystko na co przyjdzie ci ochota! Replikanci są nietykalni, rozumiesz?

– Nie wiem o czym pan do mnie mówi. – Jola starała zachować spokój, choć przychodziło jej to z wielkim trudem

– Panie odwal się pan od nich! – nagle dołączyli do nich Damian z Marcelem – To nasi osobiści bodyguardzi wyznaczeni przez Dajena.

– Nie róbcie ze mnie idioty!!! Dajen o niczym mnie nie poinformował!! – odparł Nadzorca – Natychmiast wracajcie do siebie!!! – wrzasnął do Replikantów

Tamci nadal stali nieruchomo, ale na ich twarzach pojawiło się wahanie.

– Chcecie skończyć jak wasz kolega? – wskazał na martwego Replikanta leżącego w kałuży krwi

– Ty skurwysynu! – Joli puściły nerwy – Jakim prawem tak traktujesz ludzi, co?!?

– W najlepszym razie można ich nazywać Podludźmi! – warknął Nadzorca – A ty uważaj na słowa bo możesz wpakować się w kłopoty!

– Już się boję!

– W porządku. Wrócimy do siebie. – odezwał się Spiridon – Ale dla was niestety oznacza to koniec imprezy. – zwrócił się do Joli, Marcela i Damiana – Nie możemy zostawić was bez opieki.

– Spoko. I tak straciliśmy chęć na zabawę. – odparł Marcel

W międzyczasie ze spaceru wrócili Daria, Konrad i Daron. Widząc ciało zabitego Replikanta oraz przyjaciół stojących razem z nieznajomymi Interanami natychmiast do nich podeszli by dowiedzieć się o co chodzi.

– Dobrze, że już jesteście. – przywitał ich Keeton – Niestety musimy wracać do domu.

– Co się stało? – chciała wiedzieć Daria

– Opowiemy wam w drodze powrotnej. – odparł Bextor

– Do ciężkiej cholery nie musicie tak nas pilnować! – warknął Emmett w stronę Interanów, którzy najwidoczniej nie mieli zamiaru odejść nim ostatni Replikant nie opuści plaży – Powiedzieliśmy wam przecież, że wracamy do siebie!

– Lubimy mieć pewność, że nasze rozkazy są wykonywane. – odparł Trevor – A wam radzę nie pyskować, bo nasza cierpliwość może się w każdej chwili skończyć.

– Chodźmy już. Nie mogę patrzeć na te sadystyczne gęby. – szepnęła Jola do opiekunów

Damian i Marcel na chwilę oddalili się aby umówić się na następne spotkania z nowo poznanymi znajomymi – Damian z Kropelką i Płomyczkiem, a Marcel z Kasandrą. Potem cała grupa oddaliła się w poszukiwaniu ikarusów.

– Zabierzcie stąd te zwłoki! – zdążyli jeszcze usłyszeć rozkaz wydany przez Trevora.

Zobaczyli jak do ciała Astora podszedł jeden z Interanów i posypał je jakimś proszkiem. Martwy Replikant zniknął, a chwilę potem Interanie teleportowali się z plaży. Jedynie krwawa plama na piasku dawała świadectwo temu, co przed chwilą się wydarzyło.

– O co tu chodzi? – chciał wiedzieć Konrad

Przyjaciele pokrótce opowiedzieli o nieprzyjemnym incydencie na imprezie.

– Nadzorcy pogrywają coraz ostrzej. – stwierdził Oxygen – Ktoś wreszcie powinien przefasonować im te sadystyczne gęby!

– Chętnie zrobiłbym to osobiście. – odezwał się Emmett – Ale nie uśmiecha mi się perspektywa ukrywania się do końca życia.

– Dlaczego musiałbyś się ukrywać? – nie rozumiała Daria

– Napaść na Interanina karana jest śmiercią. – wyjaśnił Spiridon

– Czyli oni mogą zrobić z wami wszystko co tylko im się podoba, a wy nie macie nawet prawa się bronić? To jakiś koszmar! – podsumował Konrad

– Witajcie w świecie Replikantów.

Gdy szczęśliwie wrócili do Centrum, Jola postanowiła porozmawiać z Dajenem. Chciała aby Interanin opowiedział jej co nieco o Replikantach i ich życiu. Była ciekawa, czy ich gospodarz zdaje sobie sprawę z tego co wyczyniają jego pobratymcy. Spiridon twierdził, że sam Dajen jest w porządku więc dziewczyna miała nadzieję, że jakoś uda mu się wpłynąć na postępowanie innych Interanów.

– Cześć Jolu. Co ty tu robisz o tej porze? – z jednego z pokojów wyszedł Dajen – Coś się stało?

– Dajen opowiedz mi coś o Replikantach! – poprosiła Jola

– Dlaczego tak nagle się nimi interesujesz? – spytał Dajen

– To wy ich stworzyliście, prawda?

– Dawno temu. Ale naprawdę nie rozumiem czemu mnie o to pytasz?

– Wiesz jaki jest ich los?

– Pracują u nas. – odparł Dajen – Ale poza tym zapewniamy im mieszkania i wyżywienie.

– Ale czy wiesz jak naprawdę wygląda ich życie? – spytała dziewczyna

– Tak sądzę.

– Więc proszę cię, opowiedz mi co wiesz.

Dajen zaczął snuć jakąś historyjkę o szczęśliwych pracownikach, którzy z radością wypełniają swoje obowiązki. W końcu Jola nie wytrzymała i przerwała mu jego wywód:

– Wybacz mi Dajen, ale albo jesteś wyjątkowo niedoinformowany o tym jak Interanie traktują Replikantów, albo kłamiesz mi w żywe oczy!

– O czym ty mówisz?

Jola w wielkim skrócie opowiedziała mu wszystko czego dowiedziała się o życiu Replikantów, a także o losie jaki spotkał dziewczynę, która zaszła w ciążę z jednym z nich. Na samym końcu opowiedziała o zajściu na imprezie i bardzo drastycznych środkach zastosowanych przez Nadzorców. Dajen nie wydawał się zaskoczony, co bardzo zasmuciło Jolę. Miała nadzieję, że ich przewodnik nic nie wiedział o praktykach Nadzorców, ale teraz dotarło do niej, że wcale nie był taki niedoinformowany.

– Jolu rozumiem twoje wzburzenie. Z waszego punktu widzenia to wszystko rzeczywiście musi wyglądać okropnie, ale tak naprawdę Replikanci nie powstali w sposób naturalny. Są dziełem inżynierii genetycznej. To cudowny produkt naszych czasów, który można opatentować i sprzedać. Rozumiesz chyba, że nie możemy pozwolić sobie na to by się buntowali!

– Mówisz to poważnie? – Jola była w prawdziwym szoku po tym, co usłyszała

– Replikanci zostali powołani do życia przez Interanów, a tym samym są naszą własnością.

– Jak chcieliście mieć służących trzeba było sobie zbudować roboty, a nie ludzi z krwi i kości!!! – krzyknęła Jola

– Na maszynach nie można polegać. – odparł Dajen

– Dajen, czy ty chciałbyś żyć tak jak oni? – krzyknęła Jola – Wychowywać się bez rodziców, całymi dniami pracować lub trenować, mieć mnóstwo zakazów i nakazów???

– Te zakazy mają swój sens. Nie chcemy dopuścić ani do buntu ani do wymieszania krwi zwykłych ludzi i Replikantów. Niestety coraz więcej naszych podwładnych zaczęło się buntować. Musieliśmy zrobić coś, co zniechęciłoby ich do tego rodzaju zachowań.

– Czyli nic nie zamierzasz z tym zrobić, tak? – warknęła Jola

– Mogę jedynie porozmawiać z Trevorem i nakazać mu używanie tak drastycznych rozwiązań jedynie w ostateczności. – odparł Dajen – Przecież nie zależy nam na tym aby powybijać Replikantów.

– A co z naszymi opiekunami? Nie chcielibyśmy aby kiedykolwiek powtórzyła się taka sytuacja jak dzisiaj.

– Tą sprawą też się zajmę. Trevor doskonale wiedział, że przydzieliłem wam ochronę i miał zostawić moich ludzi w spokoju. Zlekceważył moje polecenie i za to zapłaci!

Kiedy Jola skończyła rozmawiać z Dajenem skierowała się do swojego pokoju. Po drodze spotkała pozostałych. Był z nimi też Czarek . Zdążyli już opowiedzieć mu o tym co się wydarzyło na plaży. Jola zaprosiła wszystkich do środka i opowiedziała jak potoczyła się rozmowa z Dajenem.

– Miałam nadzieję, że jest dobry... – westchnęła – Że nie ma nic wspólnego z tymi odrażającymi praktykami, ale się myliłam...

– Traktuje ludzi jak towar! – warknął Czarek – Trzeba będzie z tym zrobić porządek!

– Na razie proponuję skupić się na czekającym nas zadaniu. – odparł Marcel – Sprawą Replikantów zajmiemy się przy okazji.

– Ale dlaczego mamy się mieszać w tę sprawę? – spytał Damian – To nas nie dotyczy!

– Owszem, dotyczy bo ma ścisły związek ze złem. Nie rozumiesz tego? – spytała Daria – Postępowanie Interan tylko wzmacnia złą energię!

– Uważam, że Marcel ma rację. Skupmy się najpierw na zdobyciu naszych kamieni. Potem zajmiemy się też innymi sprawami. A teraz proponuję się położyć. Damian i dobrze ci radzę, nigdzie się nie wałęsaj! Tylko ty wstrzymujesz nas wszystkich. Gdybyś wiedział, gdzie masz ten swój kamień, lada dzień moglibyśmy wyruszyć w drogę. – rzekł Czarek

– Nie zamierzam nigdzie wychodzić. Jestem padnięty. – odparł Damian

Po chwili wszyscy porozchodzili się do swoich pokojów ze świadomością, że Świat wyobraźni ma więcej ciemnych stron niż na początku im się wydawało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro