Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Park Rozrywki


Następnego dnia wszyscy Wybrani oraz ich opiekunowie stawili się w jadalni punktualnie o godzinie dziewiątej. Podczas śniadania Replikanci nie rozmawiali o niczym innym jak czekający ich pojedynek z gladiatorami Trevora. Omawiali ich silne i słabe strony, jednocześnie zagrzewając się do walki.

– Mówię wam chłopaki, że wieczorem będziemy świętować zwycięstwo! Innej opcji nie przewiduję! – uśmiechnął się Emmett – Pokonalibyśmy te ofermy z zamkniętymi oczami!

– Nie zapominaj tylko, że lekceważenie przeciwnika może się źle skończyć. – Spiridon brutalnie ściągnął go na ziemię – Chłopaki, powaga. Macie walczyć z nimi jak z niebezpiecznymi przeciwnikami. Liczę na to, że wieczorem zobaczymy się w komplecie!

– I ty mówisz nam o nie lekceważeniu przeciwników? – roześmiał się Castor – A co z Egonem? Też nie za bardzo się nim przejmujesz.

– Bo nie przejmuję się. Ale na arenie nie pozwolę sobie na lekceważenie jego umiejętności. I wam dzisiaj też to radzę.

– Spokojnie. Świetna z nas drużyna, co nie chłopaki? – uspokajał go Dasty

– Jasne! Damy im porządnie popalić! – Keeton uniósł w górę szklankę soku pomarańczowego – Za zwycięstwo!

– Za zwycięstwo! – pozostali poszli w jego ślady

– Spiridon ty to masz szczęście. – zmienił temat Eradon – Podczas gdy my będziemy naparzać się na arenie, ciebie czeka zajebista zabawa w Parku Rozrywki!

– Właściwie zastanawiałam się czy nie powinniśmy zmienić naszych planów i nie pójść z wami, żeby wam kibicować. – odezwała się Rhonda

– To bardzo miłe z twojej strony, że o nas pomyślałaś maleńka, ale naprawdę nie ma takiej potrzeby. – uśmiechnął się do niej Dasty – Jedźcie do Parku Rozrywki i bawcie się dobrze, także za nas. A jutro widzimy się znów w komplecie.

– Mamy taką nadzieję. – dodała Daria

– Okej, na nas już czas. – Castor wstał od stołu a za jego przykładem pozostali Replikanci z wyjątkiem Spiridona.

– Powodzenia na arenie chłopaki! – uśmiechnęła się do nich Jola

– A wy bawcie się dobrze. – odparł Emmett po czym Replikanci opuścili pomieszczenie

– Czy wszyscy się już najedliście? – spytał Spiridon pozostałych w jadalni Wybranych

Gdy potwierdzili, Replikant wstał od stołu.

– W takim razie możemy ruszać w drogę.

– Jak dostaniemy się do Parku Rozrywki? – chciał wiedzieć Marcel

– Tylko błagam! Nie Ikarusami! – jęknął Damian – Jestem na to zbyt najedzony!

– Spokojnie, nie będzie żadnych Ikarusów. – uśmiechnął się Spiridon – Dzisiaj załatwiłem wam nieco inny transport. Przypuszczam, że jesteście do niego bardziej przyzwyczajeni.

– Co to za transport? – spytał Czarek

– Zobaczycie. Moglibyśmy teleportować się do Parku, to na pewno o wiele szybszy sposób, ale pomyślałem sobie, że chętnie obejrzycie sobie kawałek naszego świata. Jeśli wszyscy jesteście gotowi to zapraszam na zewnątrz.

Opuścili jadalnię i Spiridon poprowadził ich na parking przylegający do wielkiego ogrodu otaczającego Centrum. Po drodze spotkali Hexagena, Enigmę, Fortunę i Oxygena.

– Jakie macie plany na dziś? - spytała Fortuna

– Park Rozrywki. – odparł Spiridon

– Zarąbiście. Nie będziecie mieć nic przeciwko żebyśmy wybrali się tam z wami? – spytała Enigma

– Jasne, że nie! – uśmiechnął się Konrad – W naszym towarzystwie jesteście zawsze mile widziani.

– Czemu idziemy na parking? – spytał Oxygen

– Umówiłem się tam z Redanem. O, właśnie nadjeżdża.

Usłyszeli charakterystyczny szum silnika, a po chwili na drodze dojazdowej pojawił się żółto-czerwony autobus marki Neoplan.

– Czy to jeden z żywych samochodów? – spytał Konrad

– Nie. To jeden ze standardowych środków komunikacji miejskiej Astarty. – odarł Spiridon – Cześć Redan!

– Cześć wszystkim. – ku ogólnemu zdumieniu autobus przywitał się z nimi. Podobnie jak ożywione auta, które widzieli poprzedniego dnia nad zderzakiem miał wskaźnik mowy w postaci podłużnego rządka lampek. – Więc jak, gotowi jesteście na ostrą jazdę?

– Ostra jazda autobusem? – roześmiał się Konrad – Chciałbym to zobaczyć!

– W takim razie wsiadajcie niedowiarki. – odparł Redan i zapraszająco otworzył drzwi

Wszyscy popatrzyli na siebie z niepewnością, po czym weszli do autobusu, który faktycznie wyglądał jak najzwyklejszy pojazd komunikacji miejskiej. Gdy wszyscy byli w środku, drzwi się zamknęły i autobus powoli ruszył drogą w kierunku sporego wzniesienia. Kiedy byli już na jego szczycie, pojazd zaczął zjeżdżać w dół, błyskawicznie nabierając prędkości. Zjazd z góry okazał się o wiele bardziej stromy niż wjazd, więc po chwili pędzili z zawrotną szybkością.

– O ja pierdzielę... – jęknął Damian – To mi się wcale nie podoba!

– Mnie też nie! – Dodała Rhonda wskazując innym przednią szybę.

Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę i zamarli z przerażenia. Błyskawicznie zbliżali się do końca urwiska pod którym rozciągały się ogromne połacie lasu.

– Spokojnie, on chce nas tylko nastraszyć. – rzekł Damian – Na pewno wyhamuje tuż przed końcem urwiska.

– Nie da rady wyhamować choćby miał nie wiem jak dobre hamulce! – krzyknął Czarek

– Cofam wszystko co mówiłem – jęknął Konrad – Dlaczego nie zwalniamy? – zwrócił się do Redana

– Chciałeś szybkości. – roześmiał się Redan

– O cholera!!! – w tym momencie pod autobusem skończył się grunt.

Wszyscy poczuli gwałtowne szarpnięcie, kiedy autobus opadł w dół, ale chwilę potem zauważyli wysuwające się po bokach szerokie skrzydła. Szum silnika zupełnie ucichł, natomiast usłyszeli inny dźwięk do złudzenia przypominający silniki samolotu.

– Więc to latający autobus! – Daria odetchnęła z ulgą

– Skoczyła wam adrenalinka co? – roześmiała się Enigma

– To wcale nie było śmieszne! – warknął zupełnie pobladły Damian

– Ależ było! Powinniście wszyscy widzieć swoje miny! – dodał Oxygen

– Dokąd lecimy? – spytał również rozbawiony Redan

– Do Parku Rozrywki. – odparł Spiridon

– Już się robi! – Redan zawrócił i skierował się z powrotem w stronę Centrum.

Wszyscy siedzieli przy oknach i obserwowali rozciągający się pod nimi krajobraz. Najpierw zobaczyli rozległe zabudowania Centrum. Był to futurystycznie wyglądający kompleks zbudowany głównie z czarnego, złotego i srebrnego, lustrzanego szkła. Okazały budynek otaczał równie okazały ogród, który z jednej strony płynnie przechodził w las. Przelatywali nad nim około 5 minut, a następnie krajobraz zaczął stopniowo się zmieniać. Na horyzoncie pojawiły się zabudowania, a chwilę potem autobus przelatywał nad dużym miastem. W powietrzu obok nich przelatywały różne samochody, autobusy i ciężarówki zaopatrzone w specjalne silniki odrzutowe.

– Kolejne latające samochody? – zdziwił się Marcel

– Ludzie z tego miasta nazywają je po prostu śmigaczami. – odparł Spiridon

– Nie ma żadnych dróg? Jakim cudem te pojazdy nie zderzają się ze sobą skoro latają jak chcą? – chciał wiedzieć Marcel

– Każdy z nich emituje pole siłowe, które nie pozwala zbliżyć im się do siebie na odległość mniejszą niż pół metra. – tłumaczył Spiridon – To wyklucza zderzenie.

– I zapewne bardzo utrudnia parkowanie. – wtrącił Damian

– Takie latające samochody widziałem w moim śnie! – zauważył Marcel

– Śniłeś o Astarcie? – spytała Enigma

– Jeśli to miasto tak się nazywa? Ale w moim śnie grasowała tam banda samochodów-zabójców.

– Zgadza się. Astarta to miasto przyszłości. Tutejszym naukowcom udało się stworzyć sztuczną inteligencję, lecz nie przewidzieli konsekwencji jakie mogą z tego wyniknąć. Początkowo inteligentne komputery montowane były tylko w zwyczajnych autach. Ludzie bardzo chętnie kupowali samochody, którymi nie trzeba kierować, a za to można uciąć sobie z nimi pogawędkę, lub nawet się zaprzyjaźnić. Stopniowo jednak zaczęły pojawiać się kłopoty. Niektóre samochody zaczęły się buntować, przestały słuchać poleceń swoich właścicieli, a nawet zaczęły mordować. – tłumaczył Hexagen

– To pewnie zaprzestano produkcji inteligentnych aut?

– Nie. Władze miasta w myśl dewizy, że nie warto niszczyć postępu przez kilka czarnych owiec, powołały jednostki, które miały za zadanie unicestwiać wszystkie zbuntowane maszyny. Udało się znacznie ograniczyć ilość wypadków śmiertelnych, choć jeszcze zdarza się, że ktoś ginie pod kołami samochodów-zabójców. – odparł Oxygen

Czas na rozmowie upływał im bardzo szybko. Nawet się nie spostrzegli, a byli już poza miastem. W oddali dostrzegli zarysy kolejnej metropolii.

– To co tam widzicie to właśnie nasz Park Rozrywki. Znajdziecie tam wszystko! – uśmiechnęła się Fortuna – My jesteśmy tam stałymi bywalcami!

– O w to nie wątpię. – uśmiechnął się Konrad

Nie minęło pięć minut, jak autobus zaczął podchodzić do lądowania na ogromnej, betonowej płycie najwyraźniej przeznaczonej do tego celu. Chwilę potem stali przed wielką, prostokątną bramą zbudowaną ze szklanych różnokolorowych rurek. Nocą brama ta musiała świecić niczym ogromny neon.

– Kiedy po was przyjechać? – spytał Redan

– Nie musisz się fatygować. – uśmiechnął się Spiridon – Jakoś sobie poradzimy!

– Dziękujemy za podwiezienie. – odezwała się Rhonda

– Nie ma za co – odparł Redan – Jakbyście kiedyś potrzebowali szybkiego transportu to Spiridon, Enigma i Hexagen wiedzą, gdzie mnie szukać.

– Jeszcze raz dzięki! – uśmiechnął się Hexagen

– Bawcie się dobrze. – Redan zaczął wycofywać się po parkingu

– Cześć Redan!

– To co, gotowi na zabawę? – spytała Fortuna

– Jasne!

Kiedy przeszli przez bramę, poczuli się tak, jakby nagle znaleźli się w zupełnie innym wymiarze. Otoczyła ich żywiołowa muzyka, której nie było słychać poza terenem parku. Z każdej strony dobiegały ich śmiechy rozbawionych ludzi, w powietrzu śmigała cała masa Hormonów w specjalnych uniformach. Dwa z nich zatrzymały się przy nowoprzybyłych kiedy tylko ci znaleźli się po tej stronie bramy. Mieli przy sobie duże tace, na których stała cała masa kieliszków wypełnionych płynami w różnych kolorach.

– Witamy w Parku Rozrywki! – odezwał się jeden z nich – Czego się napijecie?

– A co mamy do wyboru?

– Fazerki, Szajby, Ekstremale, Energatory w różnych smakach, dla konserwatystów alkohol, a dla abstynentów soczki owocowe. – roześmiał się jeden z Hormonów zniżając lot i pokazując im tackę

– Jak to wszystko działa? – spytała Jola

– Energatora proszę. – szybko zdecydował się Marcel

– Skąd wiesz co zamówić? – zdziwiła się Daria

– Śniłem o tych drinkach. Energator wydaje mi się najodpowiedniejszy bo dodaje mnóstwo energii przy czym nie zaburza percepcji, a chciałbym pamiętać jak dobrze się bawiłem.

– Okej. Ja też biorę. – rzekła Jola

– Ale to nie są jakieś narkotyki, co? – upewnił się Konrad

– Nie. To substancje o działaniu podobnym do narkotyków, ale nie są szkodliwe dla organizmu. – odparł Spiridon

– No to chyba wszyscy wypijemy tego drinka co? – spytał reszty Czarek

– Chyba tak.

– Dawno was tu nie widziałem – jeden z „kelnerów'" zwrócił się do Hormonów

– Wiesz jak to jest Kit. Mieliśmy sporo innych zajęć. – odparła Enigma

– Ciekawe jakich? – roześmiał się drugi Hormon

– A z czego jesteśmy znani Dave? – roześmiał się Hexagen

– Nie no nie powiecie mi chyba, że cały miesiąc spędziliście w łóżku bo w to na pewno nie uwierzę!

– Jasne że nie. – odparła Enigma – Dajesz tego drinka czy nie?

– Już już! Jaka niecierpliwa! – Hormon podał im cztery szklaneczki wypełnione pomarańczowym i malinowym płynem

Pozostali trzymali już różnokolorowe drinki. Ich kolor zależał od smaku.

– To co, na zdrowie! – roześmiała się Fortuna – Zaczynamy zabawę!

Stuknęli się kieliszkami po czym szybko wypili ich zawartość. Chwilę potem wszyscy którzy zażyli Energatora wyraźnie poczuli jego działanie. Nagle zaczęła ich rozpierać energia, czuli, że byliby w stanie przenosić góry. Pragnęli bawić się na całego. Hormony na co dzień były pełne energii, ale po zażyciu Energatorów po prostu nie sposób było ich utrzymać w jednym miejscu

– Na początek proponuję przejażdżkę kolejką górską! – krzyknęła Enigma – Niesamowita sprawa!

Poszli w stronę wznoszącego się nad ziemią zespołu torów po których w zawrotnym tempie śmigały pięciowagonikowe kolejki. Oprócz ostrych zakrętów tory tworzyły także różne pętle i zawijasy, a przy tym ciągnęły się kilometrami.

– Będzie niezły ubaw! – Marcel aż zacierał ręce, kiedy kierowali się w stronę podestu przy którym wysiadali ci którzy właśnie zakończyli przejażdżkę.

Z ich roześmianych twarzy można było wnioskować, że naprawdę warto się przejechać. Niektórym tak się podobało, że wcale nie wysiadali i zostawali w wagonikach na następną rundkę. Wycieczkowicze mieli jednak szczęście, bo akurat podjechała pusta kolejka.

– Ładujcie się! – odezwał się Czarek

Jola zajęła miejsce w pierwszym wagoniku mając świadomość, że wtedy jazda jest najbardziej emocjonująca. Marcel zamierzał usiąść razem z nią, ale ubiegł go Spiridon. Przeklinając w duchu swoją opieszałość, Marcel usiadł w drugim wagoniku razem z Rhondą, a za nimi ulokowali się Daria i Konrad. Damian uznał, że lepiej będzie jak odpuści sobie tę jazdę ze względu na swoją chorobę lokomocyjną, z Czarkiem jechali więc Enigma i Hexagen, a w ostatnim wagoniku Fortuna z Oxygenem. Pracownicy obsługi technicznej sprawdzili tylko czy wszyscy mają dobrze zapięte pasy, po czym przejażdżka mogła się rozpocząć.

– No to zaczynamy jazdę! – roześmiał się Oxygen kiedy wagoniki powolutku zaczęły się toczyć pod niezwykle stromą górę

Po chwili byli już na jej szczycie i kolejka zaczęła toczyć się w dół błyskawicznie nabierając ogromnej szybkości. Jechali teraz cały czas z górki, ale przed nimi tory wznosiły się niemal pionowo do góry. Kolejka wtoczyła się z trudem na szczyt, a potem z ogromną prędkością runęła w dół.

– Ale super! – krzyczała Jola, która uwielbiała takie przejażdżki

Rhonda i Marcel również wydzierali się jak małe dzieci, Konrad i Hormony zresztą nie zostawali w tyle. Kolejka w zawrotnym tempie pokonywała ostre zakręty, z pewnym trudem podjeżdżała pod bardzo strome wzniesienia by potem błyskawicznie opaść w dół. Trasa była rzeczywiście bardzo długa, tory ciągnęły się kilometrami. W pewnym momencie przed nimi pojawiło się wejście do groty. Kiedy kolejka wjechała do środka na chwilę otoczyła ich zupełna ciemność, a potem pod wysokim sklepieniem groty pojawiły się niebieskie, fioletowe, czerwone, srebrne i złote parasole fajerwerków. Drobniutkie iskierki sypały się na nich niczym gwiezdny pył.

– Ciekawe jakich ładunków używają... – zastanawiała się głośno Jola

– Nie ma to jak porządne zboczenie zawodowe. – skwitowała jej słowa Rhonda podziwiając ten mały, ognisty spektakl.

Chwilę potem kolejka z powrotem wyjechała w światło dnia. Tym razem przejeżdżali nad lazurową wodą, tak przejrzystą, że mogli obserwować mieniące się milionami barw rafy koralowe. To właśnie nad wodą tory zaczęły tworzyć rozmaite pętle, sprężyki i zawijasy. Kolejka pokonywała je w zawrotnym tempie tak, że podróżujący nią momentami nie mogli zorientować się gdzie jest dół, a gdzie góra. Świat wirował w szaleńczym rytmie za którym nie nadążały ich zmysły.

– Wiecie co, teraz się cieszę, że Damian zrezygnował z przejażdżki. – odezwał się Konrad kiedy wyjechali na prostszy odcinek trasy – Jego żołądek nie wytrzymałby takiej jazdy!

– Prawdę mówiąc nawet mój trochę się zbuntował. – odparła Daria – Ale spokojnie, nie mam zamiaru fundować wam trawiennych fajerwerków! – roześmiała się widząc przerażone miny najbliżej siedzących sąsiadów

Po chwili kolejka wjechała prosto w gęstwinę lasu deszczowego.

– A co tu nas czeka? – zastanawiała się Rhonda

– Zwykła przejażdżka bez większych atrakcji – rzekła Fortuna

– Atrakcją jest sama przejażdżka – uśmiechnął się Czarek – Moje dzieciaki byłyby zachwycone... Uwielbiają takie rzeczy - na wspomnienie o dzieciach ogarnęło go przygnębienie.

Nikt nie komentował jego słów, bo wszyscy domyślali się że Czarek musi bardzo tęsknić za rodziną. Las skończył się dość szybko i znowu znaleźli się na terenie parku rozrywki. W torach pojawiły się koła redukujące prędkość kolejki, która stopniowo zaczęła zwalniać.

– Już koniec? – Jola z Rhondą wydawały się zawiedzione

– Możemy jechać jeszcze raz. – roześmiał się Marcel

– Nie... chcę zobaczyć też inne rozrywki tego parku! – zdecydowała Rhonda

– To może teraz chcecie polatać? – spytał Oxygen

– Jak to polatać? – zdziwił się Marcel

– Normalnie. Tu jest taka możliwość.

– Świetnie. Chodźmy!

Wysiedli z wagoników i poszli do najbliższego parku by spotkać się z Damianem. Gdy z powrotem byli w komplecie, podążyli w stronę ogromnej hali, której dach stanowiła wysoko sklepiona, szklana kopuła. Kiedy weszli do środka, natychmiast poczuli się bardzo lekko, jakby mieli zaraz unieść się w powietrze. Hala była niezwykle przytulna. Bardzo jasna, jej dno wyłożone było złocistym piaskiem, a przy ścianach rosły różne rośliny. W powietrzu szybowali ludzie. Jedni szybko i wariacko, inni wolniej i spokojnie.

– Jak mamy wzbić się w powietrze? – spytał Konrad

– Może spróbujcie najpierw pobiegać? – poddała pomysł Enigma

– Jeśli to ma coś pomóc... chodźcie! Kto mnie złapie? – Daria puściła się biegiem przez halę.

W tym momencie jednak zdała sobie sprawę z tego jak bardzo jest lekka. Kiedy biegła, jej stopy ledwo dotykały do ziemi. Czuła, że gdyby tylko podskoczyła wyżej, uniosłaby się w powietrze. Pozostali pobiegli za nią, a ponieważ wszystkich wręcz rozpierała energia, starali się biec jak najszybciej. Czuli, że powietrze niemal ich unosi i wystarczy podskoczyć w górę by zacząć latać. Pierwszy na ten krok zdecydował się Konrad. W biegu wykonał taki ruch, jakby miał zamiar popłynąć w powietrzu i ku swojemu zdziwieniu zobaczył, że szybuje nad ziemią. Z początku powoli i nisko, ale kiedy górną część ciała odchylił do góry, natychmiast wzbił się wyżej jednocześnie nabierając prędkości. Przeleciał obok nieco zaskoczonych przyjaciół i schwycił za rękę Darię porywając ją za sobą w górę.

– Teraz spróbujcie nas złapać! – roześmiał się do pozostałych

– Ty skubańcu! Zaraz zobaczysz! – Marcel dostrzegł w pobliżu konstrukcję wyglądającą jak trampolina do ćwiczenia skoków do wody i postanowił z niej wystartować.

Wdrapał się po drabince na deskę wiszącą jakieś 4 metry nad ziemią, po czym z rozpędu wybił się mocno i poczuł, że płynie w powietrzu. Nabierając prędkości rozkoszował się tym niesamowitym uczuciem wolności jakie nagle go ogarnęło.

– Ale zajebiście!!! Chodźcie do góry! – krzyknął do pozostałych

W ślady Marcela natychmiast pospieszyły Jola z Rhondą i jedna za drugą wdrapały się na trampolinę. Tymczasem Damian z Czarkiem startowali z ziemi. Czarek wykorzystał sposób Konrada, a Damian zrobił szczupaka w powietrzu i dołączył do przyjaciół szalejących pod kopułą. Dla Hormonów latanie było najzwyklejszym, codziennym zajęciem, ale nigdy nie przepuściłyby okazji do świetnej zabawy, w związku z czym ganiały po całej sali.

– Spiridon choć do góry! – krzyknęła Enigma przelatując tuż nad nim

– Już!

Spiridon rozpędził się, a potem jednym skokiem odbił się od ziemi i poszybował do góry. Rozbawiona Rhonda leciała właśnie do pozostałych, a Jola dopiero rozpędzała się do startu. Ledwo znalazła się w powietrzu, podleciał do niej Spiridon i złapał ją w pasie.

– Mam cię mała! – roześmiał się

– Nie no zepsułeś mi start! – uśmiechnęła się Jola odwracając się do niego przodem – Chciałam się porządnie rozpędzić!

– Więc chodź. – Spiridon złapał ją za rękę i poleciał przodem pociągając za sobą.

Szybko nabrali prędkości i dołączyli do przyjaciół szalejących w górze.

– Co się tak guzdraliście? Jolka ja myślałem że w powietrzu to znajdziesz się jako jedna z pierwszych! – roześmiał się Konrad przelatując obok

– Jak widzisz jestem nieprzewidywalna. – odparła Jola wzlatując pod samą kopułę.

Upajała się tym poczuciem wolności i szczęścia jakie towarzyszyły szybkiemu lotowi. Początkowo miała drobne kłopoty z panowaniem nad szybkością i w szaleńczym tempie mijała przeszkody zaledwie o milimetry. Pozostali mieli chyba ten sam problem, ale podobnie jak ona jakoś sobie radzili. Wszyscy bardzo uważali na Spiridona i Czarka, ponieważ zderzenie z którymś z nich mogło być dość bolesne ze względu na ich potężne rozmiary i masę ciała. Nagle do Joli podleciał Marcel.

– Jolka dawaj robimy pociąg! – krzyknął łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą.

Do dwuosobowego pociągu dołączali się stopniowo najpierw pozostali przyjaciele, a potem także inne osoby obecne na hali. Pędzili na złamanie karku w ostatniej chwili wymijając stojące na drodze przeszkody. Bawili się znakomicie. Kiedy to im się znudziło, zaczęli nurkować w powietrzu i podrywać się do lotu tuż nad ziemią. Wygrywała osoba, która podleciała jak najbliżej ziemi. Później nadszedł czas na różnorodne gonitwy i gry z wymyślonymi na poczekaniu zasadami. Teraz wszyscy obecni na hali bawili się razem, nie było podziałów na grupki. Spędzili tam bardzo dużo czasu. Tak wspaniale się bawili, że nie zorientowali się iż słońce powoli chyli się ku zachodowi. Dopiero Czarek wyjrzawszy przez okno stwierdził, że prawie cały dzień spędzili w jednym miejscu.

– Ale przynajmniej dobrze się bawiliśmy! – odparła Daria

– Nie wiem jak wy, ale ja jestem okropnie głodny. – rzekł Marcel – Skoczymy na jakiś podwieczorek?

– Dobry pomysł – poparła Enigma – A potem pomyślimy co dalej.

Na podwieczorek zaserwowali sobie niezwykle efektownie wyglądające puchary obfitości. Obok masy lodowej, bitej śmietany, mnóstwa różnych owoców, słodkiej polewy i galaretek zawierały one domieszkę energatora.

– Matko co za bomba kaloryczna! – jęknęła Rhonda patrząc na apetyczny deser – Kiedy ja to spalę?

– Daj spokój! – roześmiała się Daria – Nie wyglądasz mi na osobę, która miałaby kłopoty z nadwagą.

– Raz na jakiś czas można sobie pozwolić na coś takiego. – dodała Jola zbierając łyżeczką polewę czekoladową z wierzchu – Mmm... pyszności!

– Ja tam mógłbym takie rzeczy jeść codziennie – westchnął Damian – A już ideałem byłoby gdyby podawała je jakaś piękna kobieta.

– Zaraz zaraz szowinisto! – roześmiała się Jola – W dzisiejszych czasach kobiety mają o wiele ciekawsze zajęcia niż usługiwanie facetom!

– Właśnie. – natychmiast poparły ją Rhonda i Daria

– A może zaraz powiesz, że kobieta jest tylko do sprzątania, gotowania i rodzenia dzieci? – spytała zaczepnie Rhonda

– Spokojnie dziewczyny. Nic takiego nie mówię. Solidarność jajników... – szepnął do siedzącego obok Marcela

– Słyszałyśmy! – roześmiały się dziewczyny

– Niestety, przy takim dziwnym gatunku jak wy musimy trzymać się razem. – dodała Daria

– To my jesteśmy dziwni? – uśmiechnął się Czarek – Żyję już około 40 lat, a do tej pory nie potrafię do końca zrozumieć kobiet!

– I nie zrozumiesz. – uśmiechnął się Konrad – To zupełnie inny gatunek. Nigdy nie wiadomo o co tak naprawdę im chodzi. Według nich mężczyzna powinien czytać w myślach!

– A broń Boże! – jęknęła Jola

– No jak to nie? Wkurzacie się o byle co, a jak facet spyta was o co chodzi to słyszy tylko „Nie domyślasz się"? – bronił swojej teorii Konrad

– To nie tak! – jęknęła Rhonda – Po prostu to wy jesteście tacy ślepi, ze nie widzicie sygnałów jakie wam wysyłamy! Zanim kobieta się obrazi próbuje wytłumaczyć facetowi co jej się nie podoba, ale wy nie chcecie, albo nie potraficie nas słuchać!

– No właśnie, wysyłacie jakieś niezrozumiałe dla nas sygnały! – próbował bronić się Damian

– Bo wam to trzeba walić prosto z mostu! Ale i tak zawsze uważacie, że nie mamy czym się denerwować! Chcielibyście, żeby racja była zawsze po waszej stronie! – odparła Jola

– Słuchajcie, ta rozmowa nigdzie nas nie zaprowadzi. – rzekł Marcel – Może dajmy spokój tej wojnie płci?

– Czy wy też macie takie problemy z kobietami? – Konrad zwrócił się do Hormonów

– Skąd! My z dziewczynami żyjemy na stopie partnerstwa. Wszystko robimy wspólnie. – rzekł Hexagen – Z porozumiewaniem się też nie mamy żadnych problemów. Dużo rozmawiamy i zawsze kiedy pojawia się jakiś problem staramy się wspólnie go rozwiązać.

– Bierzcie z nich przykład! – zwróciła się Rhonda do męskiej części siedzącej przy stole

– Problem w tym, że z kobietami nie zawsze da się porozmawiać. – odparł Damian

– Najprościej by było gdybyście po prostu napisały do was instrukcję obsługi. – rzekł Konrad

– Po co jak i tak byście jej nie zrozumieli – roześmiała się Rhonda

– Ależ ty jesteś złośliwa! – odparł Damian

– Dla nas to wielkie zaskoczenie, że wy macie takie problemy w związkach. – odezwała się Fortuna

– No bo faceci naprawdę są z Marsa, a kobiety z Wenus i tyle. – podsumował Marcel – Cały czas uczymy się żyć razem, ale nie zawsze nam to wychodzi. Słuchajcie, ta dyskusja naprawdę niczemu nie służy. Zapomnijmy na chwilę o relacjach damsko-męskich i wracajmy do zabawy!

– No dobrze, skoro się boicie, że nie wyjdzie na wasze. – drażniła się Jola – Dobra, już nic nie mówię! – roześmiała się widząc, że faceci szykują się do dalszej dyskusji – To dokąd teraz idziemy?

– Może do Wirtualnego Świata? – zaproponował Spiridon prowadząc ich w stronę niepozornie wyglądającego, parterowego budynku.

– Co to za rozrywka?

– Coś w rodzaju interaktywnych gier komputerowych, w których sami możecie brać udział. – wytłumaczył Spiridon

– To nic nowego... – odezwał się Damian – Znamy gry komputerowe.

– A grając w nie odczuwacie ból, przyjemność, ciepło, zimno, zapachy? – spytał Spiridon

– No nie.

– A widzisz.

– No, no, Spiridon coś mi się wydaje, że jesteś tutaj stałym bywalcem! – uśmiechnęła się Daria

– Byłem tu kilka razy. Głównie dzięki tym małym obibokom. – wskazał na Hormony. – To oni zawsze mnie tu wyciągają. – odparł Spiridon

– Gdyby nie to, pewnie całe życie upłynęłoby ci na treningach! – odparła Enigma – A czasami trzeba się rozerwać. W końcu nie tylko praca się liczy w życiu!

– A wy to wiecie najlepiej. – uśmiechnął się Spiridon po czym zwrócił się do pozostałych – Wiecie, że oni całymi dniami potrafią nic nie robić?

– O, przepraszam! Z tym się absolutnie nie zgadzamy! – zaoponowała Enigma – Zawsze coś robimy, nawet jeśli to tylko zabawa!

– Właściwie to jak żyjecie? – spytała Daria – Widzimy, że macie wielu znajomych i znakomicie orientujecie się w tym świecie. Poza tym teraz prawie cały czas spędzacie z nami. To wygląda tak, jakbyście naprawdę nie mieli żadnych obowiązków i żyli z dnia na dzień o nic się nie martwiąc.

– Bo my rzeczywiście żyjemy z dnia na dzień. – odparła Enigma – Prowadzimy wspaniałe życie spędzając wolny czas na szampańskiej zabawie, oraz na zwiedzaniu najdalszych zakątków tego świata. Nawiązujemy znajomości z mieszkańcami tej strefy, poznajemy ich obyczaje, kulturę, sposoby zachowania. To właśnie dzięki temu mamy bardzo dużo znajomych.

– A czy w waszym szczęśliwym życiu nie ma miejsca na potomstwo? – zapytał Czarek

– No... właściwie to nie.

– Więc jakim cudem tyle was jest? Dajen mówił, że jesteście jedną z najliczniejszych tu populacji! – spytała zdziwiona Jola

– No cóż, jak wszyscy miewamy wpadki! – odparła spokojnie Enigma – Normalnie przyjmujemy specjalne ziółka, które zabezpieczają przed ciążą, ale czasami wypijemy za mało, albo trafią nam się przeterminowane liście i kłopot gotowy. Nie mamy żadnych cykli rozrodczych i w każdej chwili możemy zajść w ciążę, więc takich wpadek jest bardzo dużo! Ale jeśli jest już dziecko, to nie myślcie sobie, że rodzice go nie kochają. Przechodzą nad nim do porządku dziennego i koniec końców są bardzo zadowoleni z takiej wpadki.

– A wam udało się już zaliczyć jakąś wpadkę? – spytał Damian

– Jak dotąd nie. – Hexagen przytulił Enigmę – I mamy nadzieję, że na razie tak pozostanie.

– Nie wiecie co tracicie. – odparł Czarek – Rodzina to coś cudownego.

– W to nie wątpimy, ale nam dziecko kojarzy się z utratą swobody i końcem beztroskiego życia – odparł Oxygen – W każdym razie do czasu gdy małe się nie usamodzielni. Poza tym te nocne krzyki, brak snu... to musi być koszmar.

– Tylko na początku. Potem można się przyzwyczaić. – uśmiechnął się Czarek

– Mówiliście, że nie musicie pracować. A co z tymi Hormonami, które roznoszą drinki w parku? To chyba ich praca? – chciała wiedzieć Daria

– Oczywiście, że tak. My też kiedyś pracowaliśmy, dopóki nie odkryliśmy pewnego bardzo zasobnego świata. Co jakiś czas go odwiedzamy i w ten sposób zapewniamy sobie niezbędne środki finansowe. – odparła Fortuna

– Skoro są takie miejsca, to dlaczego nie wszyscy są bogaci? – dociekał Damian

– Cóż... jeśli ktoś odkryje jakieś skarby to nie rozpowiada o tym każdemu kogo spotka. – wyjaśnił Oxygen – My podzieliliśmy się tą tajemnicą jedynie z garstką najbliższych przyjaciół. Gdyby więcej osób wiedziało o tym miejscu, to skarby bardzo szybko by się wyczerpały.

– Czegoś tu nie rozumiem. Skoro w tym świecie istnieje coś takiego jak pieniądze, to jak to się dzieje, że za nic nie musimy płacić? – zdziwił się Damian

– Bo tu nie płaci się za rozrywkę. – odparł Oxygen – Pieniądze na budowanie i utrzymanie takich miejsc jak nasz Park Rozrywki pochodzą z niezliczonych bogactw ukrytych na terenie naszego świata.

– A co będzie jak te bogactwa się wyczerpią? Kiedyś to przecież musi nastąpić, przy tak dużej eksploatacji. – zauważył Czarek

– Nie ma obaw. – odparł Hexagen – Przecież wszystko co tu się znajduje powstało w ludzkiej wyobraźni, a ludzie zawsze myśleli i będą myśleć o bogactwie. Wyobrażają sobie olbrzymie pieniądze, wielkie skarbce, podwodne groty pełne skarbów... nawet gdy jakieś miejsce zostaje totalnie ogołocone ze swych bogactw, to zaraz pojawia się następne. Dlatego pieniądze na rozrywkę nigdy się nie skończą.

– To miejsce coraz bardziej mi się podoba! – skomentował jego słowa Konrad – Może udamy się na poszukiwanie skarbów?

– Jestem absolutnie za! – poparł go Damian

– Nie nakręcajcie się tak, bo nawet nie wiemy, czy wrócimy żywi do naszego świata. – Marcel brutalnie ściągnął ich na ziemię – A tymczasem mamy coś innego do roboty.

Właśnie weszli do budynku oznaczonego jako „Wirtualny Świat". Ich oczom ukazał się obszerny holl w całości zbudowany z szarego marmuru i szkła. Zaraz przy wejściu znajdowały się stanowiska przypominające kasy, a w nich siedziały młode, piękne kobiety. Nagle Damian wydał z siebie głuchy jęk, po czym wskazał wszystkim na jedno ze stanowisk. Siedziała tam dziewczyna z długimi, blond włosami, które mieniły się różnymi kolorami w zależności od padającego na nie światła. W jednej chwili jej loki mieniły się odcieniem polerowanej miedzi, by w następnej nabrać ognistopomarańczowego blasku.

– Co się stało Damian? – spytał Marcel

– Ta dziewczyna! Ja ją znam!

– Niby skąd możesz ją znać? – zdziwił się Czarek – Jesteśmy tu po raz pierwszy.

– Śniłem o niej!

– Pewnie ta o której śniłeś tylko ją przypominała. Damian nie świruj! – Konrad próbował sprowadzić go na ziemię

– Czym mogę służyć? – spytała dziewczyna widząc, że stoją dłuższy czas w jednym miejscu.

– Chcielibyśmy wiedzieć które sale są wolne. – do stanowiska podlecieli Hexagen z Oxygenem

– W tej chwili możecie zagrać tylko w „Uciekinierów". – odparła dziewczyna zerkając na monitor – Wszystkie inne sale są zajęte.

– A na czym polega ta gra? – do Hormonów podszedł Damian chcąc pokazać się dziewczynie.

Choć zdawał sobie sprawę z absurdalności swoich oczekiwań, miał nadzieję, że jednak go rozpozna.

– Macie do wyboru dwa warianty: cała wasza grupa może być uciekinierami, a ścigać was będą wirtualni wrogowie, albo jak wolicie, możecie podzielić się na dwie grupy i jedni będą uciekać, a drudzy ścigać. Zadaniem ścigających jest zabicie uciekinierów. Naturalnie umrzecie tylko w grze, ale będziecie odczuwać bodźce bólowe. – odparła dziewczyna – Po drodze możecie zdobywać różną broń, która służyć wam będzie do zabijania wrogów. W niektórych miejscach znajdują się kolorowe diamenciki, a każdy z nich da wam jakąś przydatną umiejętność, która może wam pomóc w ucieczce. Wygracie jeśli uda się wam przedostać przez wszystkie poziomy gry. Ich ilość będziecie mogli sobie wybrać już na miejscu.

Dziewczyna patrzyła na niego jak na zupełnie obcego człowieka. Widać było, że go nie rozpoznała. A więc to był tylko najzwyklejszy sen. Damian był tym bardzo rozczarowany.

– Dla mnie bomba! – wyrwało się Konradowi – To jak, gramy?

– Jasne.

– Dobrze, w takim razie zapraszam do sali numer 425. – dziewczyna wskazała im rząd wind stojących po przeciwnej stronie – Musicie wysiąść na 4 piętrze.

– Jak to na piętrze? Przecież to parterowy budynek. – nie rozumiała Daria

– Chodzi o podziemne piętra – uśmiechnął się Spiridon – Taki mały budynek nie pomieściłby zbyt wielu sal więc zbudowano je pod ziemią. Wirtualny świat rozciąga się niemal pod całym parkiem rozrywki.

– Życzę wam udanej zabawy! – uśmiechnęła się dziewczyna

Cała grupa zebrała się przy windzie, tylko Damian został przy stanowisku dziewczyny.

– Mam wrażenie, że już się spotkaliśmy. – uśmiechnął się do niej

– Wątpię. – odparła z lekkim rozbawieniem ucinając jakąkolwiek rozmowę

– Damian jedziesz czy nie? – krzyknął na niego Czarek

– Już idę! – odkrzyknął Damian – Nadal twierdzę, że się znamy. – puścił do dziewczyny oczko po czym podążył w stronę przyjaciół.

Wszyscy czekali na niego w obszernej, wyłożonej lustrami windzie.

– Damian nie jesteśmy tu po to żebyś mógł podrywać piękne dziewczyny. – odezwał się Czarek

– Przede wszystkim jesteśmy tu by się zabawić. – odparował Damian – Nie widzę nic złego w przyjacielskiej wymianie zdań!

– Przyjacielskiej, akurat! – roześmiali się Konrad z Marcelem – Przecież wiemy, że chcesz urzeczywistnić swój cudowny erotyczny sen! – dodał Marcel

– Jaki sen? – spytała Daria

– Zamiast śnić o kamieniu Damian śni o gorących laskach! – poinformował ją Konrad

– Nie powiesz mi chyba, że ty nie miewasz erotycznych snów! – odciął się Damian

– Może i miewam, ale rano i tak nic nie pamiętam. – odparł z prostotą Konrad

Nagle drzwi windy rozsunęły się i oczom wszystkich ukazał się długi, wyłożony ciemną materią korytarz skąpany w ultrafioletowym świetle. Po obu stronach w dość dużych odstępach znajdowały się drzwi, a obok nich wbudowane w ścianę niewielkie klawiatury numeryczne. Nad każdymi drzwiami znajdowały się podłużne, elektroniczne wyświetlacze, na których wyświetlany był numer sali, oraz nazwa gry.

Na szczęście nie musieli zbyt długo maszerować by dotrzeć do sali numer 425. Kiedy stanęli przed drzwiami, Czarek zapytał:

– Jak otwiera się te drzwi? Jakimś kodem?

– Wciśnij „Enter". – poradził Oxygen

Gdy Czarek wykonał polecenie, na niewielkim okienku pojawiło się polecenie: „Wpisz liczbę graczy".

– 12 – szybko policzył Marcel

– Po co to? – spytał Konrad

– Żeby każdy miał swoje stanowisko do grania – odparł Spiridon – W jednej sali może grać maksymalnie 20 osób.

– Więc jak gramy? Dzielimy się na dwie grupy, czy wszyscy uciekamy? – spytał Konrad

– Chyba wszyscy będziemy uciekać. Nie chciałbym do was strzelać. – odparł Marcel

– Masz rację.

Nagle drzwi rozsunęły się na boki i ich oczom ukazała się niewielka sala skąpana w przyjemnym półmroku. Jedyne światło pochodziło od czterech niewielkich lampek umieszczonych w rogach pokoju. Ściany wyłożone były tym samym materiałem, co korytarz. Na środku pokoju stało obok siebie 20 stanowisk do gry wyglądających jak budki telefoniczne. Wszystkie zbudowane były z lustrzanego szkła. Kiedy Damian zajrzał do środka najbliżej stojącej budki, okazało się, że w środku znajduje się wygodny fotel, a przed nim stoi pulpit sterowniczy. Naprzeciwko stanowisk wisiał ogromny ekran, wyglądem przypominający wielki, plazmowy telewizor, natomiast w tylnej części pomieszczenia na podwyższeniu znajdowało się około 20 wygodnych foteli ustawionych podobnie jak w sali kinowej.

– Czuję się jak w kinie – rzekła Daria rozglądając się po sali

– Tylko te fotele trochę nie pasują do kina. Mnie bardziej przypominają krzesła elektryczne – zauważył Konrad przyglądając się uważnie najbliższemu stanowisku.

Okazało się, że do każdego fotela dochodzi mnóstwo przewodów i różnej grubości kabli. Połączone one były z leżącymi na fotelach srebrzystymi kombinezonami i bogato okablowanymi hełmami. Damian od razu zorientował się, że śnił o Wirtualnym świecie. Sala do której zaprowadziła go nieznajoma dziewczyna była bardzo podobna do tej. Czyżby więc jego kamień znajdował się w którejś z sal Wirtualnego świata? Niestety, sen nie wyjaśnił mu tego dokładnie. Damianowi nie pozostawało nic innego jak czekać spokojnie, aż uzyska dokładniejsze informacje na temat lokalizacji swojego kamienia.

– Mamy się ubrać w te kombinezony? – spytała Daria rozkładając jeden z nich

– Tak. Dzięki nim gracz może odczuwać rozmaite bodźce takie jak temperatura otoczenia, wilgotność, dotyk, ból. – tłumaczył Oxygen – Ponadto wdzianka te przesyłają do komputera dane o ruchach graczy, ich wyglądzie, budowie...

– Czyli co: postacie w grze robią dokładnie to samo co my? – zdziwił się Marcel

– Nie do końca. W tej grze na przykład jest dużo biegania, ale wy będziecie siedzieć. Cała filozofia polega na tym, że kiedy wykonacie określony ruch, komputer zinterpretuje go dzięki swojej obszernej bazie danych i przetworzy na odpowiednie zachowanie zawodnika w grze.

– To chyba bardzo skomplikowany sprzęt. – zauważył Marcel

– Musi mieć bardzo szybkie procesory! – dodał Konrad

– Pewnie tak, ale my w to nie wnikamy! Grunt, że zapewnia wspaniałą zabawę! – roześmiała się Enigma naciskając jakiś przycisk na swoim pulpicie sterowniczym, po czym jej kombinezon natychmiast skurczył się i zmienił swój kształt, przystosowując się do budowy i postury Hormonów

Konrad i Damian już zdążyli założyć kombinezony i z zainteresowaniem badali funkcje przycisków na swoich konsolach. Pozostali również się ubrali i zgodnie orzekli, że mogą zacząć grę. Enigma z Hexagenem poinstruowali ich jak obsługiwać konsole, po czym wszyscy rozeszli się do swoich stanowisk i Fortuna uruchomiła grę.

Na wewnętrznej stronie hełmu każdego z graczy pojawił się obraz, zupełnie jakby widziany oczami zawodników. Znajdowali się w wielkim, ciemnym lesie. Była ciepła, letnia noc, przez szczeliny w koronach drzew na ziemię spływały strużki księżycowego światła. Jola ze zdumieniem poczuła, że jej skórę owiewa delikatny wiaterek. Obok siebie widziała pozostałych graczy. Wszystko wydawało się tak realne, że dziewczyna szybko zapomniała, że ma do czynienia z wirtualną rzeczywistością.

– Co teraz robimy? – spytała Rhonda

W tym momencie gdzieś w pobliżu rozległ się trzask łamanych gałęzi i nawoływania:

– Tam są! Łapać ich! Nikt nie ma prawa wyjść żywy z tego lasu!

Jola poczuła strach. Ktoś chciał ich wszystkich zabić, choć nie miała pojęcia jaki mógł mieć powód? Dziewczyna tak szybko wczuła się w grę, że nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że to wszystko tylko fikcja. Najchętniej od razu rzuciłaby się do ucieczki. Pozostali członkowie gry chyba czuli się bardzo podobnie, bo rozglądali się niespokojnie dookoła.

– Zabierajmy się stąd! – odezwała się Daria

– Tędy! – Hexagen wskazał kierunek, po czym wszyscy zaczęli uciekać w głąb lasu.

Kiedy zagłębili się w gęstwinę, Marcel obejrzał się za siebie i dostrzegł, że na polankę na której przed chwilą stali wbiega około 15 dobrze uzbrojonych mężczyzn. Po chwili rozległo się kilkanaście strzałów.

– Mają broń! – zbulwersował się Damian – To nie w porządku! Jak mamy się obronić?

– Będziemy się bronić tym co znajdziemy. – odparła Enigma – Prędzej, ruszajcie się!

Biegli ile sił w nogach, a najlepsze z tego wszystkiego było to, że nie odczuwali fizycznego zmęczenia. Nagle rozległy się wystrzały i kilku osobom kule świsnęły tuż przy głowach.

– Mam broń! – krzyknął Czarek podnosząc z ziemi coś, co przypominało miniaturową bazookę.

– Strzelaj! – krzyknął Marcel, któremu znowu pocisk śmignął tuż przy uchu.

Czarek wycelował broń w stronę skąd dochodziły głosy ścigających i oddał strzał. Początkowo usłyszeli tylko świst pocisku, potem nastała chwila ciszy, po której rozległa się głośna eksplozja i w górę wystrzeliły płomienie. Do uszu uciekinierów dotarły czyjeś krzyki.

– Wow! – Konrad nie mógł wyjść z podziwu – Lepiej nie używaj tego jeśli wróg będzie blisko nas.

– Nie zatrzymujmy się! – rzekł Spiridon

Teraz musieli uciekać nie tylko przed ścigającymi, ale również przed ogniem, gdyż eksplozja spowodowała pożar lasu. Ogień jednak nie był w stanie powstrzymać ścigających. Po chwili kilku z nich przedarło się przez ścianę płomieni i podążyło śladem uciekinierów. Znowu padło kilka strzałów i Damian przewrócił się z krzykiem. Grupa obejrzała się. Chłopak leżał nieruchomo na ziemi, a jego koszula była cała zakrwawiona.

– Nie zatrzymujcie się! – krzyknął Marcel

Jola czuła coraz większe przerażenie słysząc jak kule śmigają w powietrzu. Koło niej z jednej strony biegł Marcel, a z drugiej Rhonda i Spiridon. Nagle Rhonda stanęła w miejscu patrząc na dziuplę w jednym z drzew.

– Rhonda co z tobą? – krzyknęła Jola

– Tam coś jest! – dziewczyna podbiegła do dziupli, w której jarzyło się słabe, zielone światełko. Po chwili wyciągnęła stamtąd niewielki, jarzący się na zielono kamień.

Kiedy wzięła go do ręki, nagle poczuła się bardzo lekko, zupełnie jak w tej hali gdzie całe popołudnie spędzili na lataniu. Nie namyślając się długo, zaryzykowała i podskoczyła w górę, po czym poczuła, że unosi się w powietrzu. Obejrzała się za siebie. Poprzez gąszcz liści dostrzegła co najmniej czterech ścigających. Przyspieszyła lot po czym zrównała się z pozostałymi uciekinierami.

– Rhonda ty latasz? – zdziwiła się Daria – Jakim cudem?

– Znalazłam kamyk który najwidoczniej daje taką możliwość. – odparła Rhonda

– Mam następną broń! – krzyknęła Enigma pokazując im niewielki pistolet

Nagle zupełnie niespodziewanie z gęstwiny wyleciały dwa nieznajome Hormony i z góry otworzyły ogień do uciekających. Wszyscy padli na ziemię mając nadzieję, że ominą ich kule. Enigma szybko schowała się za najbliższe drzewo i wycelowała w jednego z napastników. Hormonem zarzuciło, a następnie uderzył głową w znajdujący się tuż za nim pień, po czym bezwładnie spadł na ziemię. Drugi Hormon zauważył Enigmę i natychmiast skierował się w jej kierunku.

– Biegnijcie dalej! – krzyknęła – Ja go zatrzymam!

Marcel podbiegł do Hormona leżącego na ziemi. Był nieprzytomny, więc chłopak skorzystał z okazji i wziął jego karabin maszynowy. Wielkością karabin ten przypominał raczej zabawkę, ale chłopak wiedział, że w jego wnętrzu znajdują się najprawdziwsze naboje. Ponownie usłyszeli kilka strzałów, ale nie wiedzieli, czy Enigma oberwała czy nie. Kiedy Jola obejrzała się za siebie zobaczyła tylko jak do napastnika od tyłu podlatują Hexagen z Oxygenem, ale więcej nie zdążyła zobaczyć bo drzewa przesłoniły jej widok.

Nagle z prawej strony z gęstwiny wybiegło sześciu mężczyzn uzbrojonych po zęby. Natychmiast zaczęli strzelać. Rhonda błyskawicznie wzniosła się w powietrze i zaczęła przedzierać się do góry przez gęste korony drzew. Czuła jak gałęzie ranią jej skórę, ale chciała jak najszybciej zniknąć z oczu napastnikom. Jola i Spiridon uskoczyli za niewielkie wzniesienie, a Marcel ukrył się za drzewem i oddał kilka strzałów w kierunku napastników. Jednego z nich udało mu się zabić na miejscu strzałem w głowę. Pozostali czterej strzelali na oślep najwyraźniej licząc na szczęście. Konrad, Czarek i Daria biegli dalej. Nagle dostrzegli duże drzewo, którego najniższe konary znajdowały się jakiś metr nad ziemią.

– Wchodźcie na drzewo! – zakomenderował Czarek – Ukryjemy się!

Jako pierwsza zaczęła wspinać się Daria, po niej Konrad i Czarek .

Drzewo miało gęsto rozłożone konary i bardzo gęstą koronę, dzięki czemu osoby znajdujące się na nim były całkowicie niewidoczne z dołu. Ledwo udało im się ukryć wśród gałęzi, kiedy na dole pojawiło się dwóch ścigających.

– Cholera gdzie oni są? – warknął jeden z nich – Pobiegli w tę stronę!

– Może się schowali? – poddał pomysł drugi i obaj zaczęli rozglądać się po okolicy i zaglądać do nor i dziupli.

– A może są na którymś drzewie? – obaj ścigający zaczęli przyglądać się koronom drzew

Daria, Czarek i Konrad zamarli w bezruchu. Jeśli teraz napastnicy ich zauważą, koniec z nimi. Nie mieli broni, której mogliby bezpiecznie użyć, więc jeśli ścigający odkryją ich obecność na drzewie, na pewno wszystkich ich zastrzelą. Przez kilka bardzo długich i niezwykle stresujących chwil patrzyli jak stojący na ziemi mężczyźni wpatrywali się w korony drzew.

– Nie... na pewno się nie ukrywają... przecież to im nic nie da. Muszą dotrzeć do przejścia między poziomami, po cholerę mieliby sterczeć na drzewach? – odezwał się w końcu jeden z nich – Chodź. Straciliśmy już wystarczająco dużo czasu.

I pobiegli dalej. Konrad, Czarek i Daria odetchnęli z ulgą. Na razie byli bezpieczni. Tymczasem w pobliżu usłyszeli kilka wystrzałów. Zastanawiali się, co się dzieje z pozostałymi uciekinierami?

Podczas gdy wspomniana wyżej trójka szukała schronienia przed ścigającymi, Marcel pozostał zupełnie sam i był zdany wyłącznie na swoje siły. Jeden z napastników odłączył się od pozostałych i poszedł w kierunku gdzie zniknęli Jola i Spiridon. Dwóch ścigających pobiegło w ślad za Czarkiem, Darią i Konradem, a pozostali dwaj próbowali zastrzelić Marcela, który jednak miał znakomitą ochronę w postaci grubego pnia. Ścigający rozdzielili się i każdy podchodził do Marcela z innej strony. Chłopak wiedział, że znalazł się w fatalnym położeniu. Dwóch na jednego... jeśli będzie strzelał do jednego, to drugi w tym samym czasie zastrzeli jego.

Jeden ze ścigających był już naprawdę blisko pnia. Marcel wytężył wszystkie swoje zmysły, czekał na pojawienie się napastnika. Dokładnie słyszał jego powolne kroki, niemal wyczuwał jego obecność. Zacisnął dłoń na uchwycie karabinu i przygotował się do oddania strzału. Właśnie wtedy usłyszał wrzask Rhondy:

– A masz sukinsynu!!!

Szybko wyjrzał zza pnia i zobaczył, że dziewczyna trzyma w dłoniach grubą gałąź, którą oszołomiła jednego z napastników. Drugi z nich zaczął do niej strzelać zapominając o Marcelu. Chłopak wykorzystał tę szansę i oddał kilka strzałów w kierunku napastnika, który zwalił się na ziemię bezwładnie jak worek kartofli.

– Dobra robota. – pochwalił dziewczynę – Nic ci nie jest?

– Nie. Kula drasnęła mnie lekko w ramię, ale to nic.

Marcel spojrzał na jej rękę. Choć według Rhondy zranienie nie było groźne, jemu wydawało się że jest dość poważne. Dziewczyna obficie krwawiła.

– Gdzie reszta? – spytała Rhonda

Jakby w odpowiedzi z naprzeciwka wyszli Spiridon i Jola. Spiridon najwyraźniej brał udział w walce wręcz gdyż miał kilka porządnych siniaków i rozciętą wargę. Oboje nieśli karabiny maszynowe, a Spiridon dodatkowo pistolet. Odebrali je ścigającemu, który podążył ich śladem.

– Wszystko w porządku? – spytał Spiridon

– Nadal żyjemy. – odparł Marcel rozglądając się dookoła. – Jak długo będziemy jeszcze uciekać?

– Dopóki nie dotrzemy do następnego poziomu. – odparł Spiridon

– Szukamy Darii, Konrada, Czarka i Hormonów? – spytała Rhonda

– To lepiej, że się rozdzieliliśmy – odparł Spiridon – Im więcej grup tym bardziej rozproszeni będą ścigający. Proponuję żebyśmy odnaleźli przejście do drugiego poziomu.

Po raz pierwszy od początku gry nie słyszeli kroków prześladowców. Najwyraźniej chwilowo dali im spokój albo nękali inne grupki. Mimo to cała czwórka miała się na baczności.

W tym samym czasie Konrad, Daria i Czarek zdecydowali się na opuszczenie bezpiecznego schronienia. Kiedy znowu znaleźli się na ziemi, przez chwilę zastanawiali się w którym kierunku się udać. Ich rozterki rozwiązali Hexagen, Fortuna i Oxygen, którzy w pełnym pędzie wylecieli z gęstwiny.

– Uciekajcie! – krzyknął Hexagen – Szybko!

– A gdzie Enigma? – spytała Daria

– Te sukinsyny ją zastrzeliły! – warknęła Fortuna hamując ostro obok jednego z drzew. Po chwili z niewielkiej dziupli wyciągnęła mały, świecący na czerwono kamień. – Świetnie! Teraz mogą mi skoczyć!

By zademonstrować moc, jaką nabyła, skierowała obie dłonie na leżącą na ziemi gałąź, a z jej palców wskazujących wystrzeliły niewielkie ogniste kule, które eksplodowały w zetknięciu z celem zapalając go.

– Przy tobie termin ognista laska nabiera zupełnie innego znaczenia! – zauważył Konrad

Nagle zupełnie niespodziewanie poczuł silne szarpnięcie, a chwilę potem okropny ból przeszywający go na wskroś. Upadł na ziemię, a kiedy próbował wstać, zdał sobie sprawę z tego, że nogi odmawiają mu posłuszeństwa. W plecach wciąż czuł nieznośne pulsowanie, najwyraźniej trafiła go tam kula. Pozostali zatrzymali się, gdy usłyszeli jego krzyk, który mimowolnie wyrwał mu się z gardła. Nie zdążyli jednak w żaden sposób zareagować, gdy z gęstwiny wyskoczyło 7 ścigających. Natychmiast otworzyli ogień do Czarka, Darii i Hormonów, którzy błyskawicznie rozproszyli się. Konrad leżał na ziemi nieruchomo, mając nadzieję, że ścigający wezmą go za martwego i zostawią w spokoju. Zamknął oczy i starał się jak najwolniej oddychać. Nagle tuż obok siebie usłyszał szelest poszycia. Uchylił jedno oko i przy swojej głowie zobaczył czarny but jednego z napastników. Ścigający przyglądał mu się uważnie przez moment, który dla Konrada ciągnął się jak wieczność. Potem chłopak usłyszał szczęk przeładowywanej broni i przez jedną, straszną chwilę czekał na swój koniec. Nagle poczuł, że ktoś przystawia mu zimną stal do skroni i po chwili pochłonęła go ciemność.

– O, następna ofiara! – usłyszał wesoły głos Enigmy

Ponieważ w hełmie nie widział już obrazu, zdjął go i zza szyby zobaczył, że Damian i Enigma siedzą w tyle sali i śledzą losy uciekinierów na dużym ekranie. Wyszedł ze swojej budki i dołączył do nich.

– Kurcze, nie wiedziałem, że wrażenia bólu będą tak realistyczne. – westchnął Konrad

– Szkoda, że tak szybko wypadliśmy z gry, ale oglądanie dalszego jej przebiegu też jest ciekawe. – rzekł Damian przełączając wizję na obszar, w którym znajdowali się Daria, Czarek i Hormony.

Napastnicy biegli za nimi strzelając na ślepo. W pewnym momencie Fortuna skryła się w koronach drzew.

– Co ona kombinuje? – zdziwił się Hexagen

– Chyba wiem. – Oxygen obejrzał się za siebie i w tym samym czasie ku napastnikom wystrzeliło kilkanaście ognistych kul, które zapaliły się w zetknięciu z ubraniami ścigających.

Podpaleni napastnicy niczym żywe pochodnie zaczęli miotać się na wszystkie strony próbując pozbyć się ognia, ale okazało się to niemożliwe. Ich daremnym wysiłkom towarzyszyły rozdzierające krzyki. Po chwili było już po wszystkim i pięć płonących ciał legło bez ruchu na leśnym poszyciu.

Pozostali przy życiu ścigający zaczęli strzelać w kierunku drzew na ślepo próbując trafić Fortunę. Kiedy im się to nie udało, jeden z nich zmienił broń na miotacz ognia i skierował strumień płomieni wprost na drzewa, które błyskawicznie zajęły się ogniem. Las zaczął wypełniać się gorącym, gryzącym dymem.

– Teraz upiecze się żywcem. – warknął jeden ze ścigających zręcznie uchylając się przed płonącą gałęzią, która spadła tuż obok niego – Chodźmy!

Pobiegli dalej pozwalając by ogień dokończył za nich dzieła.

Tymczasem druga grupka dotarła na skraj kotliny rozciągającej się w środku lasu. Na samym dole dostrzegli duży kompleks budowlany. Z góry wyglądał jak stara, opuszczona fabryka.

– Idziemy tam? – spytała Rhonda

– Tam może być przejście do drugiego poziomu. – rzekł Spiridon – Ale bądźcie ostrożni. Najprawdopodobniej czeka tu na nas kilka niespodzianek.

Ostrożnie zaczęli schodzić po coraz bardziej stromym wzniesieniu. Kiedy byli w połowie drogi, na szczycie pojawiło się dwóch ścigających.

– Teraz nam nie uciekną. – rzekł jeden z nich i zaczęli schodzić w dół.

– Jasna cholera! – warknął Marcel

– Zajmę się nimi tylko niech ktoś da mi broń! – odezwała się Rhonda

– Masz moją. – Jola dała dziewczynie swój karabin

Kiedy ścigający znaleźli się na najbardziej pionowym fragmencie stoku i nie mieli możliwości posługiwania się bronią, Rhonda podleciała do nich i otworzyła ogień. Zaskoczeni napastnicy mogli tylko przeklinać dziewczynę gdy ta posłała serię w ich kierunku. Pociski rozrywały ich ciała, znacząc poszycie leśne czerwoną posoką dopóki obaj nie puścili utrzymujących ich jeszcze drzewek, po czym bezwładnie spadli na ziemię gdzie już pozostali.

– Dobra robota! – krzyknął z dołu Marcel

Dzięki Rhondzie cała trójka bezpiecznie dotarła na samo dno kotliny.

– Nie zatrzymujmy się! – pospieszał ich Spiridon – Zaraz zjawią się następni!

Kiedy biegli w stronę budynków, nagle Marcel padł z krzykiem na ziemię.

– Co się stało?!? – krzyknęła Rhonda

– Sidła! – chłopak wskazał na swoją prawą stopę, która tkwiła w żelaznym sidle. Jego ostre zęby wbiły się głęboko w tkankę.

– Spróbuję cię uwolnić. – Spiridon podbiegł do niego i próbował rozchylić stalowe ostrza.

Niestety, najwyraźniej to nie były takie zwyczajne sidła, ponieważ ich uścisk był niewiarygodnie silny. Tak silny, że przy zamknięciu ostre stalowe zęby wbiły się głęboko w kości. Wysiłki Spiridona powodowały jedynie okropne cierpienia uwięzionego Marcela.

– Nic z tego.

– Spróbuj to podważyć lufą karabinu. – poddała pomysł Jola

– Za późno – jęknął Marcel, kiedy tuż obok nich pojawiło się pięciu ścigających, w tym dwa Hormony.

Spiridon, Jola i Rhonda natychmiast odstąpili od niego. Spiridon rzucił się w kierunku jednego z napastników, a ponieważ tamten spodziewał się raczej ucieczki niż ataku, nie zdążył oddać strzału. Rozpędzony Spiridon przewrócił go, po czym błyskawicznie odebrał mu broń. W tym samym czasie oba Hormony zaczęły strzelać z powietrza w kierunku Marcela, Joli i Rhondy. Dziewczynom udało się ukryć w lesie, jednak biedny Marcel nie miał tyle szczęścia. Kilka kul trafiło go w brzuch i klatkę piersiową. Chłopak poczuł jak w kilku miejscach przeszywa go ból, a kiedy spojrzał w dół, zobaczył, że leży w szybko powiększającej się kałuży własnej krwi. Chwilę potem obraz zniknął mu sprzed oczu i chłopak dołączył do pozostałej trójki obserwującej rozgrywkę.

Dwa Hormony ścigały Rhondę, która lawirowała pomiędzy drzewami starając się uniknąć spotkania ze świstającymi obok niej kulami. Spiridon unieszkodliwił jednego z napastników, po czym podążył śladem dwóch pozostałych, którzy pobiegli za Jolą. W pewnym momencie usłyszał pojedynczy wystrzał i krzyk bólu mężczyzny. Chwilę potem na ścieżce znalazł skrwawione zwłoki jednego ze ścigających. Jola musiała strzelić mu w głowę z bliskiej odległości, gdyż kula całkowicie rozbiła czaszkę, a smuga tkanki mózgowej znaczyła tor pocisku. Nagle do uszu Spiridona dobiegły wrzaski Joli.

– Puszczaj mnie!!!

Nie zastanawiając się długo pobiegł w ich kierunku i po chwili zobaczył jak dziewczyna próbuje uwolnić się spod pozostałego przy życiu ścigającego. Mężczyzna nie miał broni, ale jakimś cudem udało mu się przewrócić Jolę. Karabin wypadł jej z ręki i teraz był poza jej zasięgiem, a ścigający złapał dziewczynę za szyję i próbował ją udusić. Nie było to takie proste gdyż Jola desperacko próbowała się uwolnić, jednak jej wysiłki nie przynosiły rezultatu ponieważ mężczyzna unieruchamiał ją swoim ciężarem.

– Teraz już nic cię nie uratuje! – warknął coraz mocniej zaciskając dłonie na szyi dziewczyny

Oprócz bólu Jola poczuła, że nie jest w stanie nabrać powietrza. Zaczęła się dusić. Ogarnięta paniką nadal próbowała się uwolnić, ale jej wysiłki powodowały jedynie szybszą utratę tlenu. „To już koniec" – przemknęło jej przez myśl. W tym momencie dziewczyna poczuła, że ucisk na jej szyję zniknął. Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła jak Spiridon odrzuca na bok bezwładne ciało napastnika.

– Dziękuję ci Spiridon – wysapała – Już drugi raz mnie ratujesz.

– Drobiazg. – odparł Spiridon podając jej rękę – Chodź. Musimy iść dalej.

– Coś ty mu zrobił? Nie słyszałam strzału. – Jola wskazała na martwego napastnika

– Skręcenie karku nie jest takie trudne. – odparł Spiridon

– Gdzie Rhonda?

– Uciekała przed Hormonami. Wie gdzie ma się kierować. Chodźmy. – Replikant złapał Jolę za rękę i pociągnął za sobą.

W tym samym czasie Daria, Czarek , Hexagen i Oxygen dotarli na skraj kotliny i zaczęli schodzić w dół po stromym stoku. Hexagen z Oxygenem skryli się na skraju kotliny i czekali aż nadlecą ścigające ich Hormony. Po chwili z gęstwiny wynurzyło się jednak nie dwóch, ale około dziesięciu Hormonów.

– Jasna cholera! – jęknął Oxygen – Już po nas Hex.

– O nie! Nie wezmą mnie żywcem! – Hexagen niespodziewanie wyleciał z krzaków tuż przed nadlatującymi Hormonami i otworzył do nich ogień.

Udało mu się zastrzelić dwóch napastników, ale pozostali otworzyli ogień do niego. Hexagen nie zdążył się ukryć i kilkadziesiąt nabojów trafiło prosto w niego. Hormon bezwładnie opadł na ziemię. Natomiast ukryty w krzakach Oxygen zatrzymał wirnik, dzięki któremu poruszał się w locie i najciszej jak się dało zaczął się czołgać głębiej w las. Wiedział, że nie ma szans z tyloma napastnikami, więc wolał się wycofać. Dwa Hormony zaczęły przeszukiwać krzaki w miejscu, w którym przed chwilą się ukrywał. Na szczęście w lesie było ciemno, Oxygen przyczaił się więc tuż przy ziemi mając nadzieję, że go nie zauważą. W tym momencie jeden z napastników trącił drugiego.

– Tam jest! – wskazał prosto na Oxygena

Oba Hormony wycelowały broń w jego kierunku.

– Żegnaj się z życiem kochasiu!

Jeden z Hormonów położył palec na spuście. Oxygen zamknął oczy czekając na koniec, lecz kiedy rozległ się strzał, nie poczuł bólu, a zamiast tego usłyszał przeraźliwe krzyki napastników. Hormon otworzył oczy i zobaczył, jak w powietrzu śmigają cztery płonące sylwetki. Hormony próbowały ugasić ogień szybkim pędem, ale to jeszcze bardziej rozniecało płomienie. Ich krzyki stawały się coraz bardziej rozdzierające, aż wszyscy czterej napastnicy opadli bezwładnie na ziemię, gdzie ich ciała spokojnie trawił ogień. Oxygen zastanawiał się co się właściwie stało, kiedy na skraju kotliny zobaczył Fortunę. Dziewczyna była cała i zdrowa, ogień, który rozniecili napastnicy nawet jej nie tknął.

– Fortuna! – ucieszył się podlatując do niej – Myślałem, że cię wyeliminowali.

– Nie pomyśleli o jednym: kamień daje mi nie tylko możliwość władania ogniem, ale też uodparnia na jego działanie. Mogłabym wlecieć prosto w płomienie, a i tak nic mi się nie stanie. A gdzie pozostali?

– Hex nie żyje, a Daria i Czarek schodzili na dół. Mam nadzieję, że tam dotarli.

– Sprawdźmy.

Omijając zwęglone ciała Hormonów Fortuna i Oxygen podlecieli na skraj kotliny i ostrożnie się rozejrzeli. Na dole panował względny spokój.

– Chyba im się udało uciec przed Hormonami. – rzekł Oxygen

– Lećmy do przejścia między poziomami to się przekonamy.

Polecieli prosto do kompleksu budynków. Po drodze nie napotkali już żadnych przeszkód, za to na obrzeżach spotkali Jolę i Spiridona.

– O, wam też się udało. To świetnie. Gdzie reszta? – spytała Fortuna

– Marcel nie żyje, a Rhonda oddzieliła się od nas. Nie wiemy co się z nią dzieje – odparł Spiridon

– Chodźmy do tego przejścia. – niecierpliwił się Oxygen

Nagle w przestrzeni rozbrzmiał męski głos:

Uwaga uciekinierzy!

Macie jeszcze jedną minutę na dotarcie do przejścia do następnego poziomu.

Po upływie tego czasu las zostanie zniszczony.

Następnie ten sam głos zaczął odliczać:

60, 59, 58, 57...

– Ale jaja... – jęknął Oxygen – Szybko!

Hormony pełnym gazem poleciały w stronę centralnego punktu zabudowań, natomiast Jola i Spiridon byli w o wiele gorszej sytuacji, gdyż jako ludzie musieli poruszać się pomiędzy budynkami, a gęsta zabudowa znacznie utrudniała im orientację w terenie. Mimo, że biegli ile sił w nogach czuli, że nie zdążą na czas. Do ich uszu wciąż docierało równomierne odliczanie:

10, 9, 8...

– Nie zdążymy! – jęknęła Jola

– Ciekawe jak chcą zniszczyć las? – zastanawiał się Spiridon

3, 2, 1, KONIEC GRY

W tym momencie wszystkich otoczyło niesamowicie jasne światło, po czym nagle nastała ciemność. Nie towarzyszyły temu żadne doznania: nie było żadnego bólu, po prostu nagle zniknął obraz. Przez szybę hełmu Jola z powrotem zobaczyła kabinę, w której rozpoczęła grę. Gdy rozejrzała się po sali zobaczyła, że wszyscy, którzy wcześniej odpadli z gry siedzą w tylnej części sali, natomiast ci, którzy pozostali w grze tak długo jak ona są równie zaskoczeni jej nagłym zakończeniem.

– Co się stało? – spytała Fortuna wylatując ze swojej kabiny.

– Zrzucili na was bombę. – odparł Konrad

– Cholera nikt nam nie powiedział, że mamy ograniczony czas! – jęknął Oxygen

– Bo niezbyt uważnie czytaliśmy instrukcje. – odparła Enigma przeglądając wskazówki – Tu jest wyraźnie napisane.

– Jak wam się siedziało cieniasy? – roześmiał się Oxygen

– Jak w kinie. Brakowało tylko popkornu. – uśmiechnął się Konrad – Najbardziej podobała mi się Fortuna z tymi ognistymi kulami! Genialna broń! Znam kilka osób, którym bardzo chętnie posłałbym taką kulkę...

– A co powiesz na to jak Jolka rozwaliła łeb temu napastnikowi? Nigdy bym nie przypuszczał, że jesteś zdolna do czegoś takiego! – dodał Damian

– Bo nie zabiłabym prawdziwego człowieka. – odparła Jola – Mimo realizmu tej gry cały czas miałam świadomość, że to nie są żywi ludzie.

– Zagramy jeszcze raz? Może teraz będziecie mieli więcej szczęścia? – spytała Enigma

– Myślę, że powoli powinniśmy się zbierać do centrum. Robi się późno. – odparł Spiridon

– Ale my wcale nie jesteśmy zmęczeni! – zaoponowała Daria

– Wiem, ale Dajen będzie się czepiał, że za mało śpicie. W końcu musicie odnaleźć wasze kamienie.

– Dlaczego to aż tak ważne? – spytała Rhonda

– Z tego co wiem te kamienie dadzą wam nie tylko moc, ale także ochronę przed skondensowanym złem. – odparł Spiridon – Dopóki ich nie posiadacie jesteście zupełnie bezbronni i podatni na wszelkie ataki. A ze złem nie ma co igrać. To naprawdę potężna, niszcząca siła.

– O właśnie! Jeśli już rozmawiamy o tych kamieniach... czy ktokolwiek z was wie gdzie znajduje się drogocenny las? – wtrąciła Jola

– Zależy który. – odparł Spiridon – W samej strefie 1 jest ze 100 takich miejsc.

– A w ilu żyją błękitne tygrysy? – spytała Jola

– Jolka jak to drogocenny las? – zainteresował się natychmiast Damian

– No, drogocenny... drzewa, trawy ze złota albo srebra, na drzewach rosną różne klejnoty...

– Chciałbym znaleźć taki las... – westchnął chłopak

– Błękitne tygrysy... – zastanawiał się głośno Oxygen – Hex, kojarzysz może w którym lesie można je spotkać?

– No nie bardzo...

– A wy dziewczyny?

Fortuna i Enigma zgodnie pokręciły głowami.

– Ale nie martw się Jolu, popytamy znajomych. Ktoś na pewno wie, gdzie jest ten las. – odparła Fortuna

– Nie fatygujcie się. Zawsze możemy użyć Przeglądarki Światów. – odparł Spiridon

– A co to takiego? – zainteresował się Marcel

– Można powiedzieć, że to skarbnica wiedzy o naszym świecie. – odparł Replikant – Znajdziecie w niej odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące Strefy I i nie tylko.

Kiedy opuścili Wirtualny świat, na dworze było już ciemno. Park rozrywki rozświetlony był jednak milionami różnokolorowych świateł rozwieszonych w różnych jego częściach. Spiridon zaprowadził wszystkich do budek teleportacyjnych, które wyglądały jak najzwyklejsze budki telefoniczne zbudowane z lustrzanego szkła. Pomimo, że budek było 10, przed każdą stała gigantyczna kolejka.

– To mi przypomina kolejki do kibli na dużych koncertach. – uśmiechnął się Konrad

– Spiridon czy naprawdę nie ma szans na to, żebyśmy jeszcze trochę tutaj zostali? – spytała Rhonda – Moglibyśmy iść do jakiegoś klubu i potańczyć. Są tu jakieś kluby, prawda?

– Całe mnóstwo. Gdyby to ode mnie zależało, moglibyście tu zostać nawet całą noc – odparł Spiridon – Ale Dajen wydał mi wyraźne instrukcje i muszę się do nich dostosować. Jeśli chcecie, przyjdziemy tutaj też jutro.

– Ale dzień nie ma tego klimatu co noc... – westchnęła Rhonda

– Co racja to racja – dodał Marcel – Ale okej. Nie będziemy narażać cię na nieprzyjemności – zwrócił się do Spiridona – I grzecznie wrócimy do Centrum.

– My poczekamy z wami, a potem lecimy się jeszcze pobawić. – uśmiechnęła się Fortuna

– A dokąd lecicie?

– Na pewno do jakiegoś klubu, ale jeszcze nie wiemy do którego. – odparła Enigma

W tym momencie nadeszła kolej Marcela by wejść do budki.

– Jak się je obsługuje? – spytał chłopak nim zamknął za sobą drzwi

– Na tym monitorku w ścianie masz wszystko napisane! – odparł Spiridon – Dasz sobie radę.

– Okej.

Marcel zamknął za sobą drzwi i na zamku zaświeciła się czerwona dioda, która informowała, że budka jest zajęta. W środku jedynym oświetleniem było ultrafioletowe światło sączące się w podwieszonej przy suficie lampy. Chłopak popatrzył na niewielki monitor wbudowany w jedną z wyłożonych stalą nierdzewną ścian. Obok monitora znajdowała się klawiatura. Na ekranie widniało powitalne menu:

Marcel dotknął ekranu na słowie Teleportacja i na monitorze pojawiło się polecenie:

Marcel domyślał się, że teleporter w którym chce się znaleźć nazywa się Centrum i taką nazwę wpisał. Po zatwierdzeniu pojawił się kolejny komunikat:

Marcel dotknął Centrum 1 i pojawił się następny wykaz:

Przez chwilę chłopak zastanawiał się, czy będzie miało znaczenie który numer wybierze. Zdecydował się wybrać pierwszy lepszy z brzegu numer. Po naciśnięciu wybranego numeru, na monitorze pojawił się ostatni komunikat: „Życzymy miłej podróży".

Następnie w budce rozległo się niskie buczenie, Marcel poczuł gwałtowne szarpnięcie, przez chwilę miał wrażenie, że wciąga go niewidzialny tunel, po czym przed oczami ujrzał istną eksplozję barw po której nagle nastała ciemność. Chwilę potem chłopak stał znowu w teleporterze. Był niemal pewien, że nie ruszył się z miejsca, lecz gdy spojrzał na ekran monitora, w menu zamiast Parku rozrywki 78961 znajdowała się nazwa Centrum 1 77999.

Chłopak pchnął drzwi budki i znalazł się w znajomym hollu Centrum. W momencie gdy Marcel opuścił teleporter w parku rozrywki, na drzwiach zaświeciła się zielona dioda.

– Poszedł. Kto następny? – spytał Spiridon

Następna w kolejce była Rhonda.

– To do zobaczenia w Centrum... mam nadzieję... – odezwała się dziewczyna wchodząc do teleportera.

Po jakimś czasie wszyscy wycieczkowicze znaleźli się w hollu Centrum. Chwilę potem z jednego z bocznych korytarzy wyszedł Dajen.

– Dobrze, że już jesteście. – uśmiechnął się do nich – Jak wrażenia po pobycie w Parku Rozrywki? Dobrze się bawiliście?

– Jeszcze jak! Najchętniej zostalibyśmy tam na noc, ale Spiridon stanowczo nalegał żebyśmy wrócili do Centrum. – odparła Rhonda

– Zrobił to, o co go prosiłem. – uśmiechnął się Dajen – Kiedy znajdziecie swoje kamienie, będziecie mogli nie sypiać ile się wam będzie podobało. Ale teraz, dla własnego dobra musicie mnie słuchać, zrozumiano?

– Tak tato. – odparł Konrad

– Spiridon pozwól do mnie na chwilkę. Mam do ciebie sprawę – odezwał się Dajen – A was zapraszam do jadalni na pyszną kolację.

Spiridon posłusznie poszedł za Dajenem, natomiast wybrana siódemka podążyła do jadalni na kolację. Podczas posiłku Marcel wyszedł z propozycją nie do odrzucenia:

– Co byście powiedzieli na nocny wypad do Parku rozrywki?

– Dzisiaj? – spytała Rhonda – Ja jestem za!

– Spiridon nie będzie miał przez nas kłopotów? – zastanowiła się Jola

– Przecież Dajen widział, że Spiridon doprowadził nas bezpiecznie na miejsce. Na tym kończy się jego opieka. Nie odpowiada za nasze wybryki. – odparł Marcel – Dlaczego miałby mieć przez nas nieprzyjemności?

– Niby masz rację. W takim razie ja się piszę, a wy? – zwróciła się do pozostałych

Wszyscy zgodnie orzekli, że to doskonały pomysł, jedynie Czarek stwierdził, że jest już zmęczony i woli iść do łóżka.

– Wam też radzę się położyć. – rzekł – Jutro też jest dzień. A jak wkurzycie Dajena, może całkiem odebrać nam swobodę i będziemy musieli tu kiblować.

– Nie sądzę – odparł Konrad – A zresztą skoro już ściągnął nas tu siłą, nie pytając nikogo o zdanie, nie pozwala nam wrócić do domu to niech przynajmniej da nam się zabawić!

– Co racja to racja. – dodał Damian

– Jak chcecie. Ale uważajcie na siebie.

– Na pewno będziemy!

Kiedy wszyscy skończyli się posilać, pożegnali się z Czarkiem i poszli prosto do teleporterów. Chwilę potem znowu znaleźli się w Parku rozrywki. Zauważyli, że teleportery „przychodzące" znajdują się w innym miejscu niż „wychodzące".

– To dokąd idziemy? – spytała Daria

– Poszukajmy jakiegoś fajnego klubu.

Poszli przed siebie rozświetloną ulicą. Pomiędzy budynkami rozciągnięte były łańcuchy różnokolorowych, drobniutkich lampek, które wprawdzie nie dawały dużo światła, ale wyglądały jak świetliste punkciki zawieszone w czerni.

Po obu stronach drogi mijali różne kluby a z każdego dochodziła głośna muzyka.

– Na który klub się decydujemy ludzie? – spytał Damian – Chcę się wreszcie zabawić!

– W takim razie proponuję... co powiecie na Extazę? – Rhonda wskazała na sporych rozmiarów budynek. Na dachu wisiał duży, fioletowo-różowy neon z napisem Extaza.

– Fajna nazwa. Idziemy! – zadecydował Konrad

Weszli do budynku pogrążonego w półmroku. Holl skąpany był w ultrafioletowym świetle, a nad dużym parkietem w rytm muzyki migały różnokolorowe światła. Ściany sali w większości wyłożone były lustrami, co sprawiało, że pomieszczenie wydawało się obszerniejsze niż w rzeczywistości. Pod ścianami były wydzielone miejsca na stoliki. Pomiędzy stołami znajdowały się doniczki z kwiatami, które oddzielały poszczególne miejsca i stwarzały atmosferę prywatności. Po drugiej stronie sali znajdował się bar. Jednak szczególną uwagę przykuwał sufit zbudowany na wzór planetarium. Widoczny na nim był trójwymiarowy obraz gwiazd i kosmosu. Jak się okazało, obraz ten co jakiś czas ulegał zmianie: nagle na niebie pojawiły się salwy fajerwerków; wybuchały przepiękne, złote parasole, kolorowe fontanny, palmy i kule. Potem obraz znowu ulegał zmianie i na ciemnym tle pojawiały się świetliste, różnokolorowe, ruchliwe punkty, które tworzyły wyraziste figury i konstelacje. Wyglądało to doprawdy niesamowicie.

– Jakie to piękne... – westchnęła Jola patrząc w górę

Nagle poczuła jak ktoś delikatnie obejmuje ją w pasie.

– Chodź Jolu – Marcel poprowadził ją do baru, gdzie stali pozostali wybrani. – Co ci zamówić? – spytał po chwili

– A co mam do wyboru? – spytała Jola

– Jolka łap menu! – krzyknął Damian i podrzucił jej kartę ze spisem dostępnych drinków. Dziewczyna przez chwilę uważnie studiowała listę napojów.

– Co to jest Ekstremal? – spytała po chwili

– Ekstremalne wrażenia! – odkrzyknął Damian – Ja już jednego wypiłem i czuję się fantastycznie! Spróbujcie tego! Wszyscy z nas biorą! Tylko weźcie tego bez halucynogenu!

– No dobra. W końcu jesteśmy tu po ekstremalne wrażenia! – roześmiała się Jola

Marcel zamówił dwa Ekstremale i po chwili otrzymali literatki wypełnione jadowicie czerwonym, dymiącym napojem.

– Nie wygląda zbyt zachęcająco. – Jola pochyliła się nad literatką i sprawdziła, czy napój ma jakiś zapach – Ale pachnie ładnie.

– Jak pistacje. – zauważył Marcel – To co, na zdrowie!

– Moment! – Damian zamówił dwa kolejne Ekstremale

Kiedy kelner podawał mu drinki, patrzył na niego w jakiś dziwny sposób, ale Damian nie miał czasu ani chęci by się nad tym zastanawiać. Wszyscy wznieśli szklaneczki do góry, a potem jednym haustem wypili ich zawartość. Na efekty działania drinków nie trzeba było długo czekać. Damian po trzech Ekstremalach odpłynął totalnie. Wszedł na podest, znajdujący się obok parkietu i zaczął tańczyć, jednocześnie wyśpiewując, a właściwie wywrzaskując słowa aktualnie granej piosenki. Kiedy zauważył, że niektóre dziewczyny patrzą na niego, zaczął tańczyć tak, jakby wykonywał striptiz, a po chwili zdjął czarną koszulkę, w którą był ubrany i rzucił ją w kierunku rozbawionych dziewczyn. Potem z dumą prezentował swoją muskularną klatkę piersiową, jednocześnie robiąc zapraszające gesty w kierunku pięknych dziewczyn.

Konrad, Marcel, Jola, Daria i Rhonda patrzyli na wyczyny Damiana z rozbawieniem.

– Ale jazda! – śmiał się Konrad – Jemu naprawdę wydaje się, że jest tutaj najseksowniejszym facetem!!! Patrzcie jakie miny robi do tych panienek!

– Ja nie mogę! – śmiała się Rhonda – Zachowuje się jakby totalnie mu odbiło!

– A my co, cały wieczór będziemy gapić się na Damiana? – spytał Marcel – Chodźmy potańczyć!

Ponieważ wszyscy byli pod wpływem Ekstremala, mieli na tyle odwagi by również wejść na podest, na którym królował Damian i zaczęli tańczyć. Od razu było widać, że Konrad preferuje taniec z Darią, natomiast Marcel zamierza bawić się z Jolą. Nie zrażona tym Rhonda tańcząc rozglądała się po sali szukając wzrokiem jakiegoś interesującego faceta.

– Jak to możliwe aby taka piękność tańczyła sama? – usłyszała uwodzicielski głos tuż przy uchu

Odwróciła się i ujrzała przystojnego Replikanta. Miał ciemnoblond włosy i jasnoniebieskie oczy. Uśmiechał się do niej zawadiacko, a w jego spojrzeniu kryła się niema obietnica.

– Przyszłam tu żeby zawrzeć nowe, ciekawe znajomości. – Rhonda uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko

– Pobawimy się razem maleńka? – Replikant objął dziewczynę w pasie i przyciągnął bliżej siebie

– Dlaczego nie?

Oboje dyskretnie wycofali się z kółeczka utworzonego przez rozbawionych przyjaciół Rhondy.

– Rhonda? A co wy tu robicie? – nagle podszedł do nich Dasty

– To wy się znacie? – spytał nieco zbity z tropu blondyn

– To jest właśnie moja podopieczna o której ci mówiłem. – odparł spokojnie Dasty – Taver poznaj Rhondę. Rhonda, to Taver. On także pracuje dla Dajena.

– Miło mi cię poznać maleńka. – Taver szarmancko ucałował dłoń Rhondy – Dasty ani trochę nie przesadzał.

– Z czym?

Rhonda zauważyła mordercze spojrzenie jakie Dasty rzucił koledze. Taver najwyraźniej również je dostrzegł.

– A opowiadał mi jaką to ma żywiołową i piękną podopieczną. Słyszałem o tobie same dobre rzeczy.

– Skąd się tu wzięliście? I gdzie jest Spiridon? – Dasty próbował jak najszybciej zmienić tor rozmowy

– Odstawił nas do Centrum, ale bardzo chcieliśmy jeszcze się pobawić, więc potajemnie teleportowaliśmy się z powrotem do Parku Rozrywki. – wyjaśniła Rhonda

– Dajen nie byłby zachwycony gdyby się o tym dowiedział.

– Mamy nadzieję, że się nie dowie. – uśmiechnęła się beztrosko Rhonda i nagle przypomniała sobie o walce – Jak tam walka? Sukces na całej linii?

– Daliśmy porządnie popalić gladiatorom Trevora. – odparł Dasty

– Nie mieli z nami żadnych szans! – dodał Taver po czym z Dastym przybili sobie piątki

– Cieszę się z waszej wygranej. Powinniśmy to uczcić!

– Właśnie po to tu przyszliśmy. Ale skoro cię spotkaliśmy to może najpierw uczynisz nam tę przyjemność i zatańczymy? – zaproponował Taver słysząc jak na sali rozlega się niezwykle rytmiczna piosenka Lights of Euphoria – Waters of Hades.

– Z przyjemnością!

Taver stanął tuż za dziewczyną, a Dasty z przodu i zaczęli poruszać się w takt muzyki. Upojona Ekstremalem i bliskością dwóch niezwykle pociągających Replikantów Rhonda zapomniała o całym świecie. Odkąd pamiętała, gustowała w potężnie zbudowanych mężczyznach, pociągała ją ich wielkość i siła. Rhondę najbardziej fascynował fakt, że będąc z kobietą ci wielcy faceci potrafili być naprawdę czuli i niezwykle delikatni. Gorące rytmy muzyki, Ekstremal oraz bliskość Dasty'ego i Tavera pobudziły jej wszystkie zmysły. Dziewczyna zaczęła wykonywać erotycznie wyglądający taniec z oboma Replikantami. Jej wyczyny nie zostały nie zauważone i po chwili Jola, Daria, Marcel i Konrad zaczęli śledzić jej poczynania. Rhonda wyglądała na zupełnie nie skrępowaną i gotową na wszystko. Zmysłowo ocierała się o Tavera, obejmującego ją w pasie a jednocześnie pieściła klatkę piersiową Dasty'ego, który pieścił jej ramiona. Cała trójka poruszała się we wspólnym, namiętnym rytmie. Zdawali się całkowicie pogrążeni we własnym świecie, a ich wspólny taniec stawał się coraz bardziej przesycony erotyzmem. Daria, Konrad, Marcel i Jola uznali, że Rnonda jest już dorosłą osobą i na pewno wie, co robi, więc zajęli się sobą. Początkowo tańczyli we czwórkę, lecz po chwili rozbili się na dwie pary i każda tańczyła oddzielnie. Jola była bardzo zaskoczona zachowaniem Marcela, który od początku ich pobytu w klubie zaczął okazywać jej swoje zainteresowanie. To z jego inicjatywy zaczęli tańczyć we dwoje. Marcel po prostu stanął za Jolą i objął ją z tyłu, po czym zaczęli kołysać się w rytm muzyki. Zapach jego perfum i dotyk dłoni sprawiły, że dziewczyna zaczęła odczuwać silne pożądanie. Upojony Ekstremalem Marcel również czuł ogromny pociąg do Joli. Z początku próbował się nawet hamować, by nie narazić się dziewczynie, ale kiedy zaczęli razem tańczyć, okazało się, że Jola nie ma nic przeciwko erotycznej zabawie. Widział to po sposobie w jaki się poruszała. Ocierała się o niego i zaczęła go prowokować. Teraz w tańcu zachowywała się zupełnie tak jak Rhonda. Doprowadzała Marcela do szaleństwa, kiedy stał tuż za Jolą, pragnął całować jej szyję, dotknąć jej pełnych piersi, poczuć smak ust. W pewnym momencie dziewczyna stanęła tuż przed nim i rozpięła mu koszulę. Następnie gorącymi dłońmi zaczęła pieścić jego klatkę piersiową. Kiedy dotknęła jego skóry, poczuła jak przez jej ciało przebiega przyjemny dreszcz. W głębi duszy zdawała sobie sprawę, że być może pozwala sobie na zbyt wiele, ale przyjemniej było poddać się działaniu Ekstremala, który nie tylko wprowadził ją w szampański nastrój, ale obudził drzemiące w niej pożądanie. Nic nie mogła poradzić na to, że tego wieczora miała ochotę naprawdę dobrze się bawić, cokolwiek miałoby to oznaczać.

Zresztą nie tylko Jola z Marcelem zachowywali się w ten sposób. Niedaleko nich Rhonda wykonywała podobny taniec z Dastym i Taverem, którzy zdążyli już całkowicie pozbyć się koszulek i prezentowali swe potężnie zbudowane ciała. W głębi sali Damian próbował tańczyć z pięcioma dziewczynami na raz, choć nie wychodziło im to zbyt dobrze. On jednak wyglądał na zadowolonego. Nawet Daria, która miała chłopaka, dała się ponieść chwili i wykonywała erotyczny taniec z Konradem. W klubie panowała atmosfera prywatności, mimo iż zapełniona sala niemal pękała w szwach, wszyscy czuli się tu swobodnie i nikt nie martwił się o to, co powiedzą inni. Prym w tej dziedzinie wiodły oczywiście Hormony. Niektóre pary posuwały się już tak daleko, że w tańcu uprawiały grę wstępną, a kiedy oboje zaczynali fosforyzować, migiem ulatniali się z lokalu.

Po kilku tańcach Rhonda postanowiła zażyć jeszcze jednego Ekstremala i zaproponowała to pozostałym, z wyjątkiem Damiana, który najwyraźniej zdążył już przedawkować drinka. Kiedy chłopaki poszli po zamówienie, Daria, Jola i Rhonda usiadły na chwilę przy wolnym stoliku.

– Czuję się niesamowicie! – odezwała się Daria – Dawno nie przeżywałam tak silnej mieszanki emocji jak po Ekstremalu!

– Genialny drink. – poparła ją Rhonda

– Chyba dobrze się bawisz z Dastym i tym drugim Replikantem. – zauważyła Jola

– Wspaniale... – rozmarzyła się Rhonda – To są dopiero prawdziwi faceci... już dawno żaden przedstawiciel płci męskiej tak mnie nie rozpalił...

– To akurat może być zasługa Ekstremala. – nagle przy stoliku pojawił się Konrad z dwoma szklaneczkami.

Usiadł obok Darii i podał jej drinka.

– A gdzie reszta? – spytała Rhonda

– Zaraz przyjdą. Czekają w kolejce. Chyba przerwałem wam bardzo interesującą rozmowę, zgadza się?

– A żebyś wiedział. – odparła Rhonda – I dobrze ci radzę, nie próbuj komentować tego, co przed chwilą usłyszałeś!

– Nawet nie zamierzałem. – uśmiechnął się łobuzersko – Ale bardzo chętnie posłucham o twoim podnieceniu.

– Walnij go ode mnie Daria. – odparła Rhonda

W tym momencie przy stoliku pojawili się Dasty i Taver. Dasty podał dziewczynie drinka.

– Chcesz sobie trochę odpocząć słoneczko? – spytał

– Możemy chwilę posiedzieć. – uśmiechnęła się do niego Rhonda – Przy okazji, Taver poznaj moich przyjaciół. To są Jola i Daria. Konrada i Marcela pewnie znasz z kolejki po napoje. Dziewczyny poznajcie Tavera. Też pracuje dla Dajena.

– Bardzo mi miło was poznać. – uśmiechnął się Taver całując dłonie dziewczyn

– Cała przyjemność po naszej stronie. – odparła Jola

Wcale nie dziwiła się Rhondzie, która najwyraźniej była zafascynowana swoim opiekunem i jego znajomym. W głębi serca uważała, że wszyscy Replikanci są niezwykle pociągającymi mężczyznami i sama nie miałaby nic przeciwko flirtowi z którymś z nich. Przy nich zwyczajni mężczyźni wydawali się po prostu niepozorni.

– Rhonda co tak od nas uciekłaś? – spytał Marcel, który usadowił się obok Joli

– Zaraz uciekłam! – roześmiała się Rhonda – Po prostu widziałam, że dobrze wam się ze sobą tańczy, więc wolałam się ulotnić i znaleźć sobie jakiegoś partnera. Nawet nie przypuszczałam, że trafią mi się dwaj!

– My też nie przypuszczaliśmy, że spotkamy taką gorącą iskiereczkę. – uśmiechnął się Taver – Mam nadzieję, że nasza znajomość nie skończy się na tym jednym wieczorze, co kruszynko? – objął Rhondę ramieniem

– Ja też mam taką nadzieję. – uśmiechnęła się do niego Rhonda

– Chodźcie, wypijmy tego drinka! – odezwał się Konrad – Tak mnie nosi, że nie potrafię usiedzieć w miejscu!

Kiedy wypili drugą kolejkę Ekstremala, Konrad z Darią wrócili na parkiet, natomiast Marcel, Jola, Rhonda i jej towarzysze zostali jeszcze przy stoliku. Marcel przytulił do siebie Jolę, która po drugiej kolejce drinka była jeszcze bardziej podniecona. Naprzeciwko nich Rhonda flirtowała z Dastym i Taverem. Nagle do ich stolika podbiegł rozradowany Damian.

– Słuchajcie ja stąd spadam! Dostałem propozycję nie do odrzucenia!

– Z iloma dziewczynami? – chciał wiedzieć Marcel

– Trzy ślicznotki... to będzie niezapomniana noc! Pokażę im co to znaczy prawdziwe uniesienie... – rozmarzył się Damian – Zobaczymy się rano w Centrum!

– Poczekaj, a dokąd idziecie? – spytała Jola

– Dziewczynki wynajęły pokój w którymś z hoteli. Do zobaczenia rano!

– Ale napaleniec z tego Damiana... – podsumowała go krótko Jola – Tylko seks mu w głowie.

– A jaki pewny siebie! – roześmiał się Marcel – Pokażę im co to znaczy prawdziwe uniesienie! – parodiował Damiana

Dziewczyny roześmiały się, lecz gdy minęła pierwsza wesołość, dla wszystkich stało się jasne, że rozmowa o seksie to nie najlepszy pomysł w momencie gdy wszyscy są tak bardzo pobudzeni seksualnie. Atmosfera stawała się coraz gorętsza. Jola poczuła nagle, jak ręka obejmującego ją Marcela zaczyna powolutku błądzić po jej plecach. Drugą ręką odgarnął jej włosy, a potem delikatnie zaczął całować ją po szyi. Dziewczyna momentalnie zapłonęła jak pochodnia. Oparła się o chłopaka i z przymkniętymi oczami poddawała się jego zabiegom. Kiedy Marcel przestał ją całować, wykorzystała ten moment by usiąść z nim twarzą w twarz. Po chwili oboje całkowicie odpłynęli zatopieni w namiętnym pocałunku. Rhonda i obaj Replikanci nie zostawali w tyle. Dasty wziął Rhondę na kolana i teraz również całowali się w najlepsze. W tym czasie Taver pieścił plecy dziewczyny, całował jej odsłonięte ramiona i szyję. Rhonda była tak niesamowicie podniecona, że najchętniej przeniosłaby się w miejsce, gdzie mieliby więcej prywatności. Dasty chyba myślał o tym samym, bo przestał ją całować spytał:

– Maleńka nie miałabyś ochoty iść z nami gdzieś, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał?

– Czytasz w moich myślach... – odparła Rhonda

– Co wy tu robicie do cholery?!? – wściekły głos który rozległ się przy stoliku momentalnie przywołał wszystkich do rzeczywistości

Marcel z Jolą natychmiast odskoczyli od siebie przestraszeni, a Rhonda aż podskoczyła na kolanach Dasty'ego. Nie wiadomo skąd, przy stole pojawił się wysoki, groźnie wyglądający Interanin z czarnymi skrzydłami. Na jego widok Dasty i Taver natychmiast odsunęli się od Rhondy.

– Chyba zadałem wam pytanie! Odpowiadać, ale już!

– Odpoczywamy po pracy. – odparł Taver starając się by jego głos zabrzmiał spokojnie i pewnie. Dało się w nim jednak wyczuć nutkę zdenerwowania.

– Z dziewczyną, tak?!? Mimo, że wiecie co grozi za kontakty z kobietami??? Teraz pożegnacie panią i grzecznie pójdziecie ze mną.

– Dlaczego? – krzyknęła Rhonda – Oni nie robią nic złego! Sama ich zaczepiłam! – wiedziała, że mija się z prawdą, ale wyglądało na to, że Dasty i Taver naruszyli jakieś niezrozumiałe dla niej normy

– Ach tak? Lubisz towarzystwo takich bezmózgich mięśniaków? – spytał Interanin – Nie wiesz, że obcowanie z nimi dla kobiet jest zabronione?

– Moment! – krzyknęła nagle Jola – Wyhamuj pan! Jakim prawem tak pan ich obraża, co?

– A takim prawem, że istnieją tylko dzięki nam, Interanom i to my decydujemy o ich nędznym życiu!

– O naszym życiu może co najwyżej decydować Dajen, ale na pewno nie ty! – odezwał się Dasty patrząc Interaninowi prosto w oczy. Głos miał stanowczy i pewny siebie.

Jego wroga postawa najwyraźniej zaskoczyła groźnie wyglądającego Interanina. Szybko jednak odzyskał dawną pewność siebie.

– Ty śmieciu! Jak śmiesz mi się przeciwstawiać? – warknął. Jego oczy niemal miotały skry.

– Nie masz nad nami żadnej władzy Trevor! – poparł Dasty'ego Taver – Więc nie żołądkuj się tak.

– Oczywiście, że mam nad wami władzę! – Z kieszeni eleganckiej marynarki Interanin nagle wyciągnął pistolet i kierował go naprzemiennie na Tavera i Dasty'ego – Jestem jednym z waszych twórców, a to daje mi prawo do decydowania o tym, co robicie! Teraz grzecznie pożegnacie panią i pójdziecie ze mną, albo zakończę wasze bezwartościowe życie!

– Nie możesz! – krzyknęła Rhonda

– Mogę i zrobię to, jeśli zajdzie taka potrzeba! – warknął Trevor. W jego spojrzeniu widać było zimną determinację. – Na co czekacie?!? – wrzasnął na Tavera i Dasty'ego – Natychmiast wstawać! Ukarzę was tak, że odechce się wam erotycznych igraszek! A ty – zwrócił się do Rhondy gdy Dasty i Taver zrezygnowani opuścili swoje miejsca – Znajdź sobie innych kochanków! Replikanci są nietykalni, rozumiesz?

To mówiąc Interanin wyprowadził z klubu Dasty'ego i Tavera.

– Co za wredna szuja! – krzyknęła Rhonda – Jak on ich potraktował!

– Już teraz wiem o czym mówił Spiridon... – westchnęła Jola

– A co ci powiedział?

– Że Nadzorcy traktują Replikantów jak głupich osiłków, niewolników którzy mają być na każde ich skinienie. Wspominał też o tym, że często nimi pomiatają.

– Nadzorcy? – nie zrozumiała Rhonda

– Replikanci tak nazywają Interanów. – wyjaśniła Jola

– Bardzo trafne określenie. – zauważył Marcel

– Wiecie co? Odechciało mi się zabawy. Chyba wrócę do Centrum... – odezwała się Rhonda wstając od stołu

– Mnie też minął szampański nastrój... – odparła Jola – Pierwszy raz spotkałam się z tak rażącym chamstwem.

– Może zamówić ci Szajbę, co? – spytał Marcel, który nie miał ochoty tak szybko wracać do Centrum

– Nie, dzięki. Nie będę mieszać tych drinków. Ale wiesz co? Możesz zamówić jeszcze po Ekstremalu...

– Jak sobie życzysz.

Kiedy Marcel poszedł do baru po drinki, Jola próbowała namówić Rhondę, żeby jeszcze nie wracała do Centrum.

– Rhonda wiem, że przykro ci z powodu Tavera i Dasty'ego, ale nie możesz tak się tym zamartwiać!

– Po prostu martwię się co teraz z nimi będzie. – odparła Rhonda – Słowa tego Nadzorcy brzmiały naprawdę groźnie... nie wiedziałam, że Replikantom nie wolno zadawać się z kobietami. Chociaż kompletnie tego nie rozumiem. A Dasty i Taver tak mnie rozpalili, że teraz nie mam ochoty na zwykłego faceta... dlatego chcę stąd iść.

– Nie ma żadnych szans abyś zmieniła zdanie?

Rhonda pokręciła głową.

– Ale dzięki, że próbowałaś. Bawcie się dobrze z Marcelem. Widzę, że coś pomiędzy wami zaiskrzyło, co?

– Prawdę mówiąc nie wiem. – uśmiechnęła się Jola – To się okaże jutro, jak nie będziemy podlegać wpływom żadnych drinków.

– Pasowalibyście do siebie.

W tym momencie do stolika wrócił Marcel.

– To co Rhonda, namyśliłaś się? Zostajesz? Bo jeśli tak, to przyniosę ci drinka. – uśmiechnął się do niej

– Dziękuję ci, ale jednak postanowiłam wrócić do Centrum. Bawcie się dobrze. Do zobaczenia rano. – dziewczyna wstała i zaczęła przepychać się przez tłum do wyjścia.

– Widzę, że ci dwaj porządnie zawrócili jej w głowie. – Marcel skomentował decyzję Rhondy

– Próbowałam jakoś ją zatrzymać, ale tak między nami, gdybym była na jej miejscu pewnie też całkiem straciłabym ochotę na dalszą zabawę.

– Na szczęście nie jesteś na miejscu Rhondy. – uśmiechnął się Marcel obejmując Jolę – Na czym to skończyliśmy?

– Mieliśmy wypić drinka. – uśmiechnęła się dziewczyna

Ledwo zdążyli przełknąć Ekstremala, jak do ich stolika przysiedli się Konrad z Darią.

– Jak wam się tańczyło? – spytała Jola

– Znakomicie. – uśmiechnęła się Daria – Przyszliśmy wam powiedzieć, że zmywamy się stąd.

– Dokąd idziecie? – spytała Jola

– Na spacer. W tym zgiełku nie da się normalnie porozmawiać. – odparła dziewczyna

– W takim razie do zobaczenia jutro rano. – uśmiechnęła się Jola

– Czy ja dobrze widzę? Co wy tutaj robicie? – przy stoliku, nie wiadomo skąd pojawił się Dajen

Jednak w głosie Interanina nie słychać było gniewu.

– Dajen przepraszamy cię, ale my naprawdę nie byliśmy zmęczeni! – odparła Daria – Musieliśmy trochę się zabawić!

– Powinienem był przewidzieć, że wymyślicie coś takiego. – westchnął Dajen przysiadając się do stolika – Powiedzcie co ja mam z wami zrobić?

– Napić się! – wyrwało się Konradowi

– Niezły pomysł – odparł Interanin – Poczekajcie chwilę. Zaraz przyniosę wam drinki.

Chwilę po tym, jak Dajen zniknął w tłumie, z zewnątrz dobiegły jakieś okropne wrzaski, a do lokalu zaczęli wbiegać spanikowani ludzie.

– Co się dzieje? – spytała Jola

– Nie mam pojęcia..

– Porfiry!!! – rozległo się od strony wejścia – Całe mnóstwo!!!

Na sali zapanowała panika. Wszyscy rzucili się w stronę pomieszczenia położonego na tyłach dyskoteki, w którym znajdowały się teleportery. Do stolika, przy którym siedzieli Jola, Marcel, Daria i Konrad podbiegł Dajen.

– Szybko zmywajmy się stąd! – krzyknął

– Nie dopchasz się do teleportera! – odparła Jola

W tym momencie na drzwi klubu rzuciło się coś ciężkiego. Ponieważ pomieszczenie nie było zaprojektowane by opierać się atakom z zewnątrz, drzwi bardzo szybko poddały się atakującemu je ciężarowi i do wnętrza klubu wdarło się kilka wielkich, czarnych stworzeń, które błyskawicznie rzuciły się na spanikowany tłum. Gardłowe warczenie zmieszało się z wrzaskami rozrywanych na kawałki ofiar. Wszyscy w panice zaczęli tłoczyć się w stronę teleporterów.

– Jasna cholera! – warknął Dajen – Musimy się stąd wydostać! Słuchajcie – zwrócił się do Marcela, Darii, Joli i Konrada – potrafię teleportować się bez budki. Sprowadzę pomoc, a wy spróbujcie jakoś dopchać się do teleporterów. Jak wam się nie uda to ukryjcie się gdzieś!

– Zostawiasz nas? – spytała przerażona Daria

– Zaraz wrócę z odsieczą! – odparł Dajen po czym nagle rozpłynął się w powietrzu.

– Pięknie! – warknął Marcel – Chodźcie zmywamy się stąd!

Próbowali dopchać się do pomieszczenia z teleporterami, ale spanikowany tłum był tak ciasno zbity, że nie mieli żadnych szans.

– Schowajmy się gdzieś! – krzyknęła Daria

– Za bar! – zakomenderował Konrad

Z wielkim trudem zaczęli przeciskać się przez tłum. Od strony wejścia nadal dolatywały przerażające wrzaski zabijanych ludzi. Nagle jeden z Porfirów wzbił się w powietrze i zaczął uganiać się za przerażonymi Hormonami. Jola już wiedziała jak wyglądają te budzące grozę monstra, teraz poznali je także Daria, Konrad i Marcel.

– Co za wstrętne paskudy! – wyrwało się Konradowi – Musimy się stąd wydostać za wszelką cenę!

Przepychając się przez spanikowany tłum widzieli jak fruwający po klubie porfir pochwycił jednego z Hormonów. Tamten przez chwilę rozpaczliwie próbował wyrwać się z zaciskających się nieubłaganie szczęk, jednak po chwili potwór zacisnął je tak mocno, że przegryzł nieszczęśnika na pół. Przeraźliwe wrzaski ucichły, a na zgromadzony w dole tłum strugami polała się krew. Porfir wypuścił martwego Hormona i zaczął polować na kolejne. Po chwili w górę wzbił się kolejny stwór, Marcel zaczął poganiać pozostałych by jak najszybciej znaleźć jakieś schronienie. Kiedy przedzierali się w stronę baru, musieli przejść koło wejścia do klubu. W hollu zobaczyli krwawą jatkę jaką pozostawiły po sobie Porfiry. Przy drzwiach walało się całe mnóstwo porozrywanych na strzępy ciał. Wszędzie leżały rozwleczone wnętrzności, w powietrzu unosił się ostry zapach krwi wymieszany z odrażającym odorem jelit. Konradowi od razu zrobiło się niedobrze, pozostali też szybko odwrócili wzrok od tego widoku.

– Błagam uciekajmy stąd! – krzyknęła Daria – Nie chcę tak skończyć!!!

– Gdzie ta odsiecz? – warknął Marcel gdy do budynku weszły kolejne Porfiry. Na szczęście oni byli już za szerokim barem. Pod spodem znajdowała się cała masa głębokich półek, oraz kilka szafek.

– Myślicie o tym co ja? – spytał Konrad przyglądając się szafkom

– Przeczekamy tu najgorsze. – odparł Marcel – Dziewczyny właźcie do szafek i ani mru-mru, rozumiecie? – chłopak wskazał im dwie szafki, a sam zaczął pakować się do trzeciej.

Obok niego Konrad robił to samo.

– To chyba nie jest najlepszy pomysł. – rozległo się nagle z boku

Zobaczyli, że za barem oprócz nich ukrywa się jakiś Hormon.

– Dlaczego nie? – spytała Daria

– Porfiry mają cholernie dobrze rozwinięte wszystkie z możliwych zmysłów – odparł Hormon – Nawet jeśli się schowacie to i tak wyczują wasz zapach, ciepło waszych ciał, usłyszą bicie waszych serc... przed nimi nie ma ucieczki!

– Dzięki za pocieszenie. Więc co mamy zrobić? – warknęła Jola – Dołączyć do tłumu i spokojnie czekać na śmierć?

– Trzeba znaleźć jakąś broń. – odparł Hormon zupełnie ignorując jej sarkazm

– W klubie nocnym? – zdziwił się Konrad – Nie sądzę, aby trzymali tu coś, co mogłoby się nam przydać...

Nagle na ladzie wylądował jeden z Porfirów. Cały pysk i łapy miał okrwawione i bił od niego obrzydliwy odór padliny. Przez chwilę Porfir patrzył na przerażonych ludzi, po czym z jego gardła dobył się groźny warkot i stwór zaczął szykować się do ataku. Hormon z którym rozmawiali natychmiast się ulotnił, natomiast pozostali gorączkowo próbowali znaleźć drogę ucieczki. Przez jedną straszną chwilę Porfir patrzył wprost na Jolę po czym błyskawicznie zaatakował. Był tak szybki, że dziewczyna nie zdążyła w żaden sposób zareagować. Po chwili leżała na podłodze przygnieciona ciężarem potwora. Poczuła piekący ból pleców gdy jego ostre pazury wbiły się w jej ciało.

– „Nie chcę tak umrzeć!" – przemknęło jej przez myśl, lecz w tym momencie Porfir zrobił błyskawiczny zwrot uwalniając dziewczynę.

To Konrad uczepił się grubego, skorpioniego ogona, a Porfir próbował strząsnąć go z siebie. W tym samym czasie z obu stron podbiegli do niego Marcel z Darią i błyskawicznie wbili po nożu w oba boki potwora. Ten zaryczał przeraźliwie i zaatakował Marcela. Chłopak upadł na ziemię z czterema głębokimi rozcięciami na klatce piersiowej. Obficie krwawił. Podczas gwałtownego ataku potwora, Konrad nie utrzymał się na jego ogonie i został odrzucony na ścianę. Siła uderzenia była tak duża, że chłopak stracił przytomność i osunął się bezwładnie na ziemię. Porfir podbiegł do Marcela i nachylił się nad nieprzytomnym chłopakiem. Daria i Jola nie namyślając się długo podbiegły do Porfira i złapały za rękojeści sterczących z jego boków noży, po czym pociągnęły je do dołu tak, by ostrza rozpłatały ciało potwora. Porfir błyskawicznie zmienił cel ataku. Okręcił się dookoła własnej osi tak, że odepchnął dziewczyny od siebie. Daria uderzyła głową w kant jednej z szafek i osunęła się bezwładnie na ziemię, a Jola upadła z drugiej strony. Gdy próbowała z powrotem stanąć na nogach, nagle poczuła na plecach duży ciężar, a szyję owiał jej gorący, cuchnący zgnilizną odór padliny. Porfir znowu ją dopadł. Jola zamknęła oczy i z przerażeniem czekała na śmiercionośny cios, ale usłyszała jedynie gardłowe warczenie, po czym ciężar spoczywający na jej plecach nagle zelżał. Zaskoczona dziewczyna otworzyła oczy i zobaczyła jak Porfir, który ją zaatakował walczy z drugim, o wiele większym od niego. Mniejszy stwór wczepił się zębami w kark większego Porfira, a pazurami przednich łap rozrywał mu skórę. Nagle dziewczyna zobaczyła, jak większy stwór unosi do góry swój ogon i wcelowuje kolec jadowy w ciało przeciwnika. Po chwili mniejszy Porfir upadł na ziemię wstrząsany gwałtownymi drgawkami. Z pyska zaczęła mu lecieć krwawa piana, a po chwili jego ciało zaczęło się rozpuszczać jakby ktoś polał je żrącym kwasem. Przerażona Jola próbowała wstać i schować się gdzieś, lecz ogromny Porfir nagle wzbił się w górę, po czym chwycił ją w cztery, uzbrojone w ostre pazury łapy i zaczął lecieć do wyjścia. Dziewczyna krzyczała, próbowała mu się wyrwać, ale monstrum trzymało ją zbyt mocno. „No tak, z deszczu pod rynnę." – przemknęło jej przez myśl w przypływie wisielczego humoru. Jak dotąd szczęście jej sprzyjało, ale chyba wyczerpała już jego limit na ten wieczór. Tym razem nikt jej już nie uratuje. Nie spełni swojego zadania, już nigdy nie zobaczy swoich bliskich i przyjaciół. Dziewczyna była tak pochłonięta tymi niewesołymi myślami, że nie zauważyła nawet, że już dawno są poza Parkiem rozrywki. Porfir przelatywał nad gęstym lasem i po chwili zaczął zniżać lot. Kiedy zagłębili się w ciemną gęstwinę, potwór zręcznie lawirował pomiędzy drzewami, podczas gdy Jola próbowała złapać się jakiejś gałęzi i wyrwać z jego łap. Zastanawiała się też, dlaczego właściwie jeszcze żyje? Nagle przyszła jej do głowy straszna myśl. Czyżby Porfir niósł ją do swojego gniazda? Jola w wyobraźni zobaczyła jak bawią się nią małe, nie wprawione w zabijaniu potwory. Ta perspektywa tak bardzo ją przeraziła, że dziewczyna postanowiła wyrwać się z łap Porfira za wszelką cenę. Strach dodał jej sił i na nowo zaczęła się szarpać, ale to powodowało jedynie, że jego ostre pazury coraz bardziej zagłębiały się w jej ciele. Ból i zdrowy rozsądek nakazały dziewczynie zaprzestać tego zachowania. Nagle pomiędzy gałęziami Jola dostrzegła jakieś zabudowania. Porfir leciał w ich kierunku i po chwili wylądował na niewielkiej polanie, na której czekali... Dajen, Spiridon i Taver a obok nich siedział spokojnie Ognisty Wilk. Porfir wypuścił Jolę z łap i podszedł do Dajena.

– Doskonale się spisałeś – pochwalił go Interanin – Widzę, że trochę ci się oberwało? – rzekł patrząc na zakrwawioną sierść na karku potwora.

Porfir przytaknął głową.

– W każdym razie to nic poważnego. Wracaj do siebie. Tak koledzy opatrzą ci rany.

Przez chwilę Dajen patrzył jak Porfir znika pomiędzy zabudowaniami, po czym spojrzał na Jolę.

– Jak tam Jolu? Jesteś cała?

– Tak... ale nie rozumiem...

W tym momencie z gęstwiny wyłonił się następny Porfir niosący nieprzytomną Darię. Delikatnie opuścił dziewczynę na ziemię, po czym spokojnie poleciał w tym samym kierunku co poprzedni. Jola, Dajen, Spiridon i Taver natychmiast podbiegli do Darii. Dziewczyna krwawiła ze skroni co nie wróżyło niczego dobrego. Jednak ani Interanin ani Replikanci nie wyglądali na zmartwionych jej stanem.

– To nic poważnego. Za chwilę Daria będzie zdrowa. – rzekł Spiridon przywołując do siebie Ognistego Wilka

Następnie sięgnął do jego ogona i zamknął w dłoniach kilka płomieni. Potem przyłożył ręce do skroni dziewczyny. Trzymał je tak przez chwilę, a kiedy je zabrał, po ranie nie było żadnego śladu. Zaraz potem Daria odzyskała przytomność.

– Spiridon? – zdziwiła się – Co ja tu właściwie robię? – dziewczyna rozejrzała się po polanie – Przecież byliśmy w klubie i zaatakowały nas Porfiry...

– Już po wszystkim – uśmiechnęła się do niej Jola – Jesteśmy bezpieczni.

– Jak się tu znaleźliśmy?

Jola nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo właśnie zjawiły się kolejne dwa Porfiry niosące Marcela i Konrada. Konrad odzyskał przytomność i podobnie jak Jola rozpaczliwie próbował wyrwać się ze szponów potwora. Kiedy jednak Porfir wypuścił go na polanie i chłopak zobaczył pozostałych przyjaciół oraz Dajena, był zdezorientowany.

– Może mi ktoś wytłumaczyć co tu się dzieje? – spytał

Jednak w tym momencie uwaga pozostałych skupiona była wyłącznie na Marcelu. Kiedy tylko Porfir położył go delikatnie na ziemi, natychmiast zajęli się nim Replikanci. Na koszuli chłopaka widniały cztery wielkie rozdarcia, a materiał przesiąknięty był krwią.

– Żyje? – spytała zaniepokojona Daria

– Tak. – odparł Spiridon oglądając ranę – Zaraz będzie jak nowo narodzony.

– Dajen możesz nam wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? – spytała Jola – Dlaczego te Porfiry was posłuchały? Myślałam, że z tymi potworami nie da się porozumieć?

– Bo się nie da. – odparł Dajen – To nie były prawdziwe Porfiry tylko przemienieni w nie Replikanci. Doszedłem do wniosku, że to najlepszy sposób aby was wyciągnąć z tego klubu i jak się okazało – skuteczny.

– Więc zamieniłeś Replikantów w Porfiry? Jak?

– Zapominasz, że żyjemy w świecie, w którym wszystko jest możliwe. – uśmiechnął się Dajen – Dałem im eliksir transformacyjny zawierający sproszkowane pazury Porfirów. Eliksir działa przez dwanaście godzin. Jutro wszyscy Replikanci wrócą do swojej własnej postaci.

Tymczasem Taver i Spiridon skończyli rozcinać koszulę chłopaka. Kiedy odsłonili jego ranę, okazało się, że rozcięcia są bardzo głębokie i sięgają aż do żeber. Mimo to nikt z obecnych na polanie nie przejawiał najmniejszego zaniepokojenia. Jola, Daria i Konrad wiedzieli już, dlaczego. Gdy dysponowało się tak potężnym lekarstwem jak Ogień Życia, obrażenia Marcela wydawały się tak błahe jak niewielkie skaleczenie.

Spiridon włożył ręce w płomienny ogon wilka, po czym zaczął formować ognistą kulę. Gdy była odpowiednio skoncentrowana, przyłożył ją do rany Marcela i zaczął równomiernie rozprowadzać czerwono pomarańczową plazmę, w którą natychmiast zmienił się ogień. Podczas gdy Spiridon wcierał go w skaleczenia, Taver przywołał wilka do siebie i zaczął formować następną kulę ognia, którą również wtarł w ranę. Za każdym razem skaleczenia stawały się coraz mniejsze, a po wtarciu trzech ognistych kul całkiem zniknęły. W międzyczasie Marcel ocknął się i w pierwszej chwili chciał uciekać gdy zobaczył, że Spiridon chce przyłożyć mu do ciała ognistą kulę, jednak Replikant zapewnił go, że to wcale nie będzie bolało. Rzeczywiście, gdy tylko ogień dotknął jego ran, Marcel poczuł bardzo przyjemne ciepło, które momentalnie rozeszło się po całym ciele. Kiedy Spiridon i Taver skończyli z ranami Marcela, kazali mu sięgnąć dłonią do ogona wilka i wyłowić kilka płomieni. Marcel zrobił co mu kazali i po chwili trzymał w garści kilka złotopomarańczowych języków ognia.

– Co mam z nimi zrobić? – spytał

– Połknij je. – odparł Taver

Chłopak wydawał się nieco zaskoczony, ale posłusznie wykonał polecenie. Poczuł jak przyjemne ciepło spływa do jego brzucha, a potem jak promieniuje na całe ciało.

– Jak się czujesz Marcel? – spytał Dajen

– Jak nowo narodzony! – odparł chłopak

– Doskonale. Jolu widzę, że i ty zostałaś ranna. – Spiridon wskazał na pokrwawioną bluzeczkę dziewczyny – Chodź do nas. Za chwilę zapomnisz o tym, że cokolwiek ci dolegało.

Jola posłusznie podeszła do Spiridona i Tavera. Przez chwilę obaj oglądali jej rany, po czym Taver kazał jej się rozebrać.

– To konieczne? – spytała dziewczyna czując się skrępowana w obecności tylu osób

– Zostałaś podrapana w wielu miejscach, a Ognia Życia nie nakłada się na ubranie. – odparł Spiridon – Ale jeśli czujesz się skrępowana, możemy iść do któregoś z budynków.

– Tak chyba będzie najlepiej. – skomentował tę propozycję Dajen – Zrobimy tak: ci, którzy zostali już opatrzeni wrócą ze mną do Centrum. Macie za sobą ciężkie przeżycia i potrzebujecie odpoczynku. Spiridon odprowadzi Jolę gdy tylko zakończą kurację Ogniem Życia.

– Jola, a może chcesz, żebym poszedł z wami, co? – spytał Marcel podchodząc do dziewczyny

– Nie Marcel. Dzisiejszego wieczoru to ty najbardziej ucierpiałeś. Powinieneś porządnie wypocząć. Dam sobie radę. – uśmiechnęła się do niego Jola – Spiridon mnie odprowadzi.

– A co ze mną? – spytał Konrad – Mnie Porfir też podrapał podczas lotu. Nie chcę dostać zakażenia.

– Nie dostaniesz, bo to nie był prawdziwy Porfir. – uśmiechnął się Dajen – Ale skoro chcesz to oczywiście otrzymasz fachową pomoc.

– Jasne. Zajmę się tobą. – zaproponował Taver – A wy już idźcie. – zwrócił się do Spiridona i Joli – Zaraz do was dołączę.

Kiedy Jola i Spiridon zostali sami, ten spytał:

– Co wy właściwie robiliście w tym klubie? Przecież odprowadziłem was do bazy. Mieliście się położyć.

– Wróciliśmy do Centrum tylko ze względu na ciebie. Nie chcieliśmy, żebyś miał przez nas kłopoty. Chodziło tylko o to, żeby Dajen zobaczył, że jesteś w porządku. Mieliśmy ogromną ochotę jeszcze się pobawić i teleportowaliśmy się z powrotem do Parku rozrywki. Wszystko było wspaniale dopóki nie pojawiły się te potwory...

– Tak. Porfiry to najohydniejsze ze wszystkich stworzeń. Są wredne, żądne krwi i śmiertelnie niebezpieczne. – Spiridon popatrzył na Jolę po czym uśmiechnął się do niej – Cieszę się, że spotkanie z tymi potworami zakończyło się tylko na kilku zadrapaniach. Przez ten krótki czas zdążyłem was wszystkich bardzo polubić.

– Z wzajemnością Spiridon. – Jola również się do niego uśmiechnęła

W tym momencie podbiegł do nich Taver, a za nim podążał rozbawiony wilk.

– Jola czekaj! – wysapał – Nie chciałem o to pytać przy Dajenie, ale co z Rhondą? Dlaczego nie ma jej z wami?

– Nie martw się, Rhonda jest bezpieczna. Wróciła do Centrum zanim pojawiły się Porfiry. Po tym nieprzyjemnym incydencie z Nadzorcą straciła ochotę na zabawę. – odparła Jola

– Jaki incydent? – zainteresował się Spiridon

– Trevor zobaczył mnie i Dasty'ego w towarzystwie Rhondy i koniecznie chciał wymierzyć nam sprawiedliwość za złamanie jednego z tych głupich zakazów Nadzorców. – odparł Taver

– Strasznie wredna z niego szuja. – odezwała się Jola – Chciał zastrzelić Dasty'ego i Tavera!

– Musieliście mu nieźle napyskować. – odgadł Spiridon

– Gość wkurza mnie jak mało kto. Chętnie przefasonowałbym mu tę wstrętną gębę. – warknął Taver

– A co się działo jak opuściliście lokal? Trevor groził, że was ukarze. Zrobił to? – spytała Jola

– Nie zdążył, bo po drodze spotkaliśmy Dajena, który bardzo szybko ustawił go do pionu. Krótko mówiąc kazał mu się od nas odpieprzyć i pilnować swoich gladiatorów. Mieliśmy dużo szczęścia. Gdyby nie Dajen, pewnie ludzie Trevora spuściliby nam nielichy łomot.

– Ale przecież wy pracujecie dla Dajena. Trevor miałby prawo wymierzyć wam karę?

– Prawo niestety tego nie zabrania. – wyjaśnił Spiridon – Każdy Interanin może przywołać do porządku Replikantów, którzy jego zdaniem na to zasłużyli nawet jeśli nie ma z nimi podpisanego kontraktu. – Spiridon zwrócił się teraz do Tavera – A ty i Dasty powinniście czasem najpierw pomyśleć zanim coś palniecie. Nie prowokujcie Trevora. Dobrze wiecie, że tylko szuka pretekstu aby nas wszystkich wyeliminować. Jego ludzie ciągle z nami przegrywają. Sprzątnąłby was z mściwą satysfakcją.

– Dobrze wiesz, że gdyby to zrobił, musiałby słono zapłacić Dajenowi za stratę gladiatorów.

– Pod warunkiem, że udowodniono by mu, że to on was zabił. Obawiam się, że nawet on nie jest aż tak głupi żeby się podkładać. – odparł spokojnie Spiridon

Przysłuchując się tej rozmowie Jola była coraz bardziej zdezorientowana.

– Wyjaśnijcie mi proszę o co tak naprawdę chodzi z tymi karami i zakazami. Dlaczego ten Nadzorca tak się wkurzył kiedy zobaczył was z Rhondą? – chciała wiedzieć Jola

– Jeden z głównych zakazów dotyczących wszystkich Replikantów zabrania nam spotykania się z kobietami. – wyjaśnił Spiridon

– Dlaczego nie wolno wam tego robić?

– Żeby przypadkiem nie dopuścić do skrzyżowania się genów Ludzi i Replikantów. – w głosie Tavera wyraźnie słychać było sarkazm – Traktują nas jak psy hodowlane!

– Ale chyba Interanie nie mieliby nic przeciwko temu, żebyście spotykali się z Replikantkami?

– Nie ma Replikantek. – odparł Taver – Nadzorcy postarali się, aby stworzyć wyłącznie osobników płci męskiej.

– Więc jak się rozmnażacie? – chciała wiedzieć dziewczyna

– Wszystko odbywa się w laboratorium. – odparł Spiridon – Zarodki rozwijają się w specjalnych inkubatorach, które zastępują macicę kobiety.

– Ale przecież do zapłodnienia potrzebne są gamety kobiety i mężczyzny! Rozumiem, że sam proces zapłodnienia może zajść w laboratorium, nawet w moim wymiarze istnieją takie metody, ale skoro Nadzorcom tak bardzo zależy na czystości genów Replikantów, to nie mogą przecież pobierać komórek jajowych od kobiet innych ras, zgadza się?

– Nie jestem biegły w te klocki, ale z tego, co opowiadał mi mój wychowawca Interanie w sztuczny sposób zmuszają komórki ciała do specjalnego typu podziału, żeby zmniejszyć o połowę ich materiał genetyczny. – wyjaśnił Spiridon

– Mówisz o sztucznie wywołanej mejozie. – dopowiedziała Jola

– Jeśli tak to się nazywa. Potem pobierają jądro komórkowe z plemnika i wszczepiają je bezpośrednio do komórki. Dzięki tej metodzie mogą całkowicie panować nad doborem cech u poszczególnych osobników. Wiedzą od kogo pobierają materiał genetyczny i prowadzą bardzo dokładną selekcję.

– No dobrze, ale zastanawia mnie jeszcze w jaki sposób kontrolują płeć zarodków? Podobno we wczesnym etapie rozwoju wszystkie są płci żeńskiej. – drążyła dalej Jola

– Nie mam pojęcia jak to robią, ale przy ich technologicznemu zaawansowaniu pewnie mają na to sposób. Może podają jakieś hormony czy coś w tym rodzaju. – odparł Taver

– Nie rozumiem tylko po co zadają sobie tyle trudu? Dużo łatwiej byłoby gdybyście mieli kobiety.

– Nadzorcy specjalnie stworzyli tylko jedną płeć, żeby łatwiej im było nas kontrolować. – odparł Taver – Chociaż według mnie i tak nie idzie im to zbyt dobrze. – uśmiechnął się łobuzersko – Niektórzy z nas już dawno poznali smak bycia z kobietą. A kiedy posmakuje się seksu, nie ma już odwrotu. Zdrowy facet nie jest później w stanie się bez niego obyć. Dlatego wykorzystujemy każdą okazję jaka nam się nadarzy.

– Narażając się przy tym na kary. – dopowiedział Spiridon

– Jakoś do tej pory udało nam się ich uniknąć. – uśmiechnął się Taver

– Jak każą was Interanie? – chciała wiedzieć Jola

– Z tym różnie bywa. Wszystko zależy od przewinienia i oczywiście od charakteru Interanina. Czasami jest to bardzo ciężka praca, odebranie czasu wolnego, lub nielichy łomot. – odparł spokojnie Taver

– Ale przecież wy jesteście o wiele silniejsi niż Nadzorcy! – zaoponowała Jola – Nie boją się, że to wy spuścicie im łomot?

– Nadzorcy nas nie biją. Biorą do tego innych Replikantów, a sami patrzą tylko, czy delikwent został odpowiednio ukarany. – odparł Taver

– To chore! Jak wytrzymujecie w takim układzie? – jęknęła dziewczyna

– Dzięki tym kochanym pieskom. – Taver z czułością pogłaskał Ognistego Wilka – Bierzemy od nich odrobinę ognia i znowu jesteśmy jak nowo narodzeni. Oczywiście nie wszyscy są bici. W ten sposób karane są tylko wyjątkowo niezależne i buntownicze jednostki. No ale my nie mamy co narzekać. Dajen bardzo dba o swoich ludzi i nawet jak ktoś z nas coś przeskrobie to zazwyczaj kończy się na ostrej reprymendzie albo odebraniu wolnego czasu lub części pieniędzy z walk. Gladiatorzy Trevora mają o wiele gorzej. To okropny sadysta.

W tym momencie dotarli do niewielkiego, drewnianego budynku. Taver otworzył drzwi i wpuścił Jolę do małego pokoiku rozświetlonego blaskiem kilku świec stojących na stoliku. Oprócz niego w pokoju stało łóżko przykryte białym prześcieradłem oraz drewniana szafka, w której znajdowały się ręczniki, bandaże i jakieś buteleczki z kolorowymi eliksirami.

– To jest wasz punkt opatrunkowy? – zdziwiła się Jola, która wyobrażała sobie to miejsce jako salę szpitalną ze stołem operacyjnym, lampami, sprzętem medycznym i całym mnóstwem leków.

– Daleko mu do dobrze wyposażonego szpitala, ale przy Ognistych wilkach naprawdę nie potrzebujemy żadnego sprzętu. – uśmiechnął się Spiridon zamykając drzwi – No dobrze, teraz spokojnie możemy zająć się twoimi obrażeniami. Rozbierz się i połóż na łóżku, a my przygotujemy kule ognia.

Dziewczyna zdjęła zakrwawione ubranie i zaczęła oglądać swoje rany. Okazało się, że ma kilka dość głębokich zadrapań na brzuchu i ramionach. Czuła, że plecy także ma podrapane. Jola popatrzyła w stronę Tavera i Spiridona. Obaj wydawali się całkowicie pochłonięci tworzeniem kul ognia. Dziewczyna czuła się bardzo skrępowana paradując przed nimi w samej bieliźnie, ale próbowała potraktować ich po prostu jak lekarzy. Podeszła do łóżka i położyła się na brzuchu. Po chwili podszedł do niej Taver.

– Gotowa?

Dziewczyna skinęła głową.

– W takim razie zaczynamy.

Po chwili Jola poczuła jak w miejscach, które pulsowały jej żywym bólem rozlewa się przyjemne ciepło. Niemal natychmiast ból ustał. Teraz dziewczyna czuła jedynie delikatny dotyk Tavera, który wcierał płynny ogień w jej ciało.

– Nie wiedziałam, że leczenie może być takie przyjemne... – zamruczała

– Fakt, można się od niego uzależnić. Zwłaszcza, gdy wykonuje je osobnik przeciwnej płci. – odparł Taver wcierając resztę ognia w jej rany.

Po chwili do stołu podszedł Spiridon z kolejną kulą ognia i teraz on zajął się dziewczyną. Ponieważ jej obrażenia były znacznie mniejsze niż w przypadku Marcela, do ich całkowitego wygojenia wystarczyły tylko dwie kule ognia. Następnie Spiridon kazał położyć się Joli na plecach i zajęli się ranami na brzuchu. Taver podszedł do dziewczyny jako pierwszy. Zaczął rozprowadzać płynny ogień po jej brzuchu, ale tym razem w jego ruchach pojawiło się coś, co zaniepokoiło dziewczynę. Nie był to już leczniczy masaż, ale raczej przepełniona erotyzmem pieszczota. W spojrzeniu Replikanta pojawił się błysk pożądania. W tym momencie dziewczyna przestała czuć się bezpiecznie. Taver był dla niej niemal obcym facetem a w dodatku nie ukrywał swoich potrzeb seksualnych. Jola spojrzała w stronę Spiridona, lecz on zajęty był formowaniem kolejnej kuli ognia i nie zdawał sobie sprawy z tego, co wyprawia jego kolega. Pomimo, że cały ogień już dawno wchłonął się w ciało dziewczyny, Replikant nie przestawał gładzić skóry na jej brzuchu. Po chwili usiadł na brzegu łóżka i pożądliwie spoglądał na Jolę.

– Jesteś taka piękna, wiesz? – rzekł po chwili – Mógłbym godzinami pieścić twoje ciało... – dłonie Tavera powoli ześliznęły się na biodra dziewczyny.

Jola delikatnie, acz stanowczo zdjęła z siebie jego ręce.

– Taver wyhamuj. – rzekła siadając na łóżku.

Nie czuła się zbyt pewnie w pozycji leżącej.

– Naprawdę mnie pociągasz maleńka... powiedz tylko jedno słowo, a zrobię dla ciebie wszystko...

W tym momencie przy łóżku pojawił się Spiridon.

– Taver co ty wyprawiasz? – warknął – Odsuń się od niej w tej chwili!

– Wyluzuj stary! Nie miałem nic złego na myśli!

– Przecież widzę, że tracisz kontrolę nad sobą. – odparł Spiridon – Sam zajmę się Jolą, a ty możesz już wracać do siebie.

– No proszę, jakiś ty sprytny! Chcesz mieć ją tylko dla siebie co? Kto by pomyślał!

– Gadasz głupoty! Wyjdź stąd Taver. Ja nie żartuję.

W oczach Tavera pojawił się wyraz buntu. Replikant wstał z łóżka i spojrzał na Spiridona.

– A co mi zrobisz jak cię nie posłucham? – warknął

– Chcesz się przekonać? – odparł tym samym tonem Spiridon – Wielkie dzięki za pomoc. Dalej poradzę sobie sam! Wracaj do domu!

– Chcę to usłyszeć od niej. Mam wyjść skarbie? – Taver zwrócił się do Joli

– Nie obraź się, ale chyba tak będzie najlepiej. – odparła Jola

– W takim razie życzę wam miłej zabawy! – Taver odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami.

Jola odetchnęła z ulgą.

– Przepraszam cię za niego Jolu. – rzekł Spiridon – Ma duże powodzenie u dziewczyn więc uważa się za ósmy cud świata. Poza tym chodzi wiecznie napalony.

– Cieszę się, że tu jesteś. Gdyby nie ty, nie wiem, czy tak łatwo wyszłabym z tej opresji. Przecież gdyby zechciał mnie zgwałcić w żadnym razie nie udałoby mi się przed nim obronić.

– Myślę, że Taver nie posunąłby się tak daleko. Za gwałt Replikantom grozi śmierć. – Spiridon odwrócił się i poszedł po ognistą kulę, którą zostawił na podłodze – Chodź maleńka. Dokończymy twoje leczenie.

– Dziewczyna położyła się z powrotem, a Spiridon zaczął wcierać ogień w prawie wygojone rany. Choć nie dawał niczego po sobie poznać, w nim także obudziły się głęboko skrywane, pierwotne instynkty. Sam widok ciała Joli sprawił, że przyspieszył mu puls i zrobiło mu się gorąco, lecz teraz, gdy poczuł pod palcami jej gładką skórę, przeszył go przyjemny dreszcz pożądania. Patrzył na tę piękną dziewczynę z którą niespodziewanie zetknął go los. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia z kobietami. Cały swój popęd rozładowywał w walkach na arenie. Chociaż czasami Spiridon wyobrażał sobie, że kocha się z dziewczyną, to nie odważył się złamać fundamentalnego zakazu Nadzorców, choć wiedział, że niektórzy jego koledzy robili to cały czas. Tłumienie tak silnych popędów nie było wcale łatwe i wymagało od niego bardzo dużej dawki samokontroli. Patrząc teraz na Jolę Replikant pragnął być z nią tak blisko jak to tylko możliwe dla mężczyzny i kobiety. Nagle owładnęły nim głęboko skrywane popędy. Wiedział jednak, że nigdy nie będą razem. Należeli do dwóch różnych światów. Poza tym Spiridon był pewien, że gdyby Dajen zauważył, że coś jest pomiędzy nimi, na pewno zrobiłby wszystko aby ich rozdzielić. Nigdy nie pozwoliłby na złamanie fundamentalnej zasady ustalonej przez Nadzorców. Chociaż z drugiej strony to po co on tak bardzo przejmuje się tymi cholernymi Interanami? Przed nim leży przepiękna, seksowna dziewczyna, która być może zgodziłaby się dać mu trochę bliskości. Zachowanie Joli świadczyło o tym, że go polubiła. Dlaczego więc nie spróbować pójść odrobinę dalej? Spiridon czuł, że zaczyna przegrywać tę nierówną walkę z pożądaniem, które nagle się w nim rozpaliło. Z rozmyślań wyrwał go głos Joli:

– Spiridon wszystko w porządku?

– Przepraszam, zamyśliłem się. – odparł zakłopotany po czym zabrał dłonie z jej brzucha – Kuracja zakończona. Możesz się ubrać. – szybko odwrócił wzrok od dziewczyny i próbował się trochę uspokoić.

Jola zeskoczyła z łóżka i założyła swoje podarte i pokrwawione ubranie.

– Nie mogę się doczekać kiedy będę z powrotem w Centrum i zrzucę to z siebie... – westchnęła – Czuję się taka brudna... – dziewczyna podeszła do drzwi

– Poczekaj. Całkiem zapomniałem! Zjedz trochę ognia. Tak na wszelki wypadek.

Jola podeszła do Ognistego Wilka i nabrawszy w dłonie ciepłych płomieni, połknęła je. Po całym ciele rozeszło jej się przyjemne ciepło.

– Szkoda, że zwykły ogień nie ma tych właściwości... – westchnęła Jola głaszcząc wilka po łebku

Zwierzę trąciło ją kilka razy pyszczkiem, po czym przytuliło się do dziewczyny.

– Jaki towarzyski! – uśmiechnęła się – Ogniste Wilki to naprawdę wspaniałe stworzenia...

– To prawda. Mamy wielkie szczęście, że żyjemy obok nich. – Spiridon również pogłaskał wilka po łebku, po czym otworzył drzwi – Świetnie się spisałeś. Teraz możesz wracać do siebie.

Wilk natychmiast wybiegł na zewnątrz i po chwili zniknął w ciemnym lesie. Jola również wyszła na dwór. Spiridon dołączył do niej i zaczął prowadzić ją pomiędzy zabudowaniami.

– Daleko stąd do Centrum? – spytała

– Jest kawałek, ale za chwilę będziesz w swoim łóżku. Idziemy do teleportera. – uśmiechnął się

– Co będziemy robić jutro?

– Prawdę mówiąc jeszcze nad tym nie myślałem. – odparł Spiridon – W ogóle zastanawiam się czy po wydarzeniach dzisiejszej nocy Dajen zgodzi się, żebyście opuścili Centrum.

– Ale przecież nie może nas tam przetrzymywać na siłę! – zaprotestowała Jola

– Zależy mu na waszym bezpieczeństwie. Ostatnio Porfiry stały się bardzo aktywne. Coraz częściej robią naloty na różne miejsca, ale nikomu nawet nie przyszło do głowy, że mogą pojawić się w Parku Rozrywki!

– Więc takie naloty zdarzały się już wcześniej?

– Niestety. Problem w tym, że nikt nie wie jak walczyć z Porfirami. Sama widziałaś, jak dobrze są uzbrojone. Prawdziwe maszyny do zabijania, na dodatek pozbawione słabych punktów. Mamy z nimi straszny kłopot.

– A broń? Ktoś próbował zastrzelić Porfira?

– Kule nie robią na nich żadnego wrażenia, podobnie jak najsilniejsze trucizny. Porfira może zabić jedynie jad innego osobnika. Problem w tym, że nie da się go wyizolować. Zamknięty w jakimkolwiek pojemniku natychmiast traci swoje zabójcze właściwości.

– To może pociski rozrywające?

– Jak dotąd to jedyny sposób na te potwory. – odparł Spiridon – Ale nie każdy ma taką broń, poza tym nigdy nie wiadomo gdzie pojawi się Porfir, a taka wyrzutnia nie należy do najporęczniejszych.

– Fakt. Trudno byłoby ją schować do torebki. Ale naprawdę w całym Świecie Wyobraźni nie ma stworzenia, które poradziłoby sobie z tym potworem? – zdziwiła się Jola

– Oczywiście, że są takie stworzenia. Jest bardzo wiele potworów, które spokojnie poradziłyby sobie z Porfirami, ale nie da się z nimi porozumieć, a tym bardziej nakazać im czegoś. Zabijają Porfiry tylko w obronie własnej.

– Kiepska sprawa...

Byli tak zajęci rozmową, że nawet nie zauważyli, kiedy dotarli do teleportera.

– Jesteśmy na miejscu. Ty pierwsza Jolu. – Replikant puścił ją przodem.

Kiedy wylądowała w Centrum, zaczekała na Spiridona i razem poszli do pokoju dziewczyny.

– Jeszcze raz chciałam ci podziękować za pomoc. – rzekła Jola gdy byli już na miejscu.

– Naprawdę nie ma za co. – odparł Spiridon – Lubię przebywać w twoim towarzystwie. W ogóle lubię towarzystwo całej waszej grupy. Jesteście tacy pogodni, wyluzowani... zawsze mi tego brakowało...

– A Hormony? Przecież znałeś wcześniej Enigmę i Hexagena.

– Tak, ale z nimi widywałem się tylko po pracy i to też dość rzadko.

– Nie martw się. Teraz gdy jesteś z nami, odbijesz sobie te wszystkie lata spokoju! – uśmiechnęła się Jola – Zobaczysz, jeszcze będziesz miał nas dość!

– Raczej mi to nie grozi.

Stali dość blisko siebie i nagle Jola uświadomiła sobie, jak pociągającym mężczyzną jest Spiridon. Był podług niej taki duży i silny, ale – paradoksalnie – te jego rozmiary sprawiały, że dziewczyna czuła się przy nim bezpiecznie. Może było tak dlatego, że ani razu nie zawiódł jej zaufania i ciągle ratował ją z różnych opresji.

– Już jesteście? – w korytarzu nie wiadomo skąd pojawił się Dajen – Jak się czujesz Jolu? – zwrócił się do dziewczyny.

– Jak nowo narodzona. – odparła

– To dobrze. Spiridon pozwolisz do mnie na chwilę? Muszę z tobą porozmawiać.

– Oczywiście. Dobranoc Jolu. Miłych snów.

– Nawzajem! Cześć Dajen!

Kiedy dziewczyna zniknęła w swoim pokoju, Dajen poprowadził Spiridona do swojego pokoju.

– Zapewne jesteś ciekaw o czym chciałbym z tobą porozmawiać? – spytał, gdy byli na miejscu

– Owszem.

– Usiądź – Dajen wskazał na wygodny fotel, a sam poszedł do barku – Napijesz się czegoś?

– Nie, dziękuję.

Dajen nalał sobie koniaku, a następnie usiadł naprzeciwko Spiridona.

– Rozmawiałem dzisiaj z Nygardem. Pamiętasz go?

– Oczywiście. Był moim opiekunem. – odparł Spiridon

– Nygard zgłosił się do mnie, ponieważ poszukuje dawcy spermy do kolejnej tury reprodukcji.

– A co to ma ze mną wspólnego? – zdziwił się Spiridon

– Obaj uznaliśmy, że będziesz się świetnie nadawał.

– Zaraz, zaraz, to znaczy, że...

– Masz szansę przekazać dalej swoje geny. Wybraliśmy ciebie, ponieważ posiadasz wszystkie cechy, które cenimy w Replikantach. Poza tym jesteś wyjątkowo dobrze zbudowany, lojalny i nigdy nie sprawiałeś kłopotów wychowawczych. Jak wiesz bardzo zależy nam na tym aby rozród umożliwić jedynie najlepszym jednostkom.

Spiridon był zszokowany tą wiadomością. Oczywiście już wcześniej wiedział, że niektórym Replikantom składa się propozycję zostania dawcami komórek, ale był przekonany, że on nigdy nie dostąpi tego zaszczytu. Dzieci mogły płodzić tylko wyjątkowo udane jednostki. Spiridonowi zawsze wydawało się, że jest przeciętnym mężczyzną, a tymczasem dowiedział się, że jest jednym z najlepszych. Jednak ta wiadomość wcale go nie ucieszyła. Nie chciał być ojcem, choć u Replikantów ojcostwo kończyło się jedynie na oddaniu materiału genetycznego do laboratorium. To Nadzorcy decydowali o doborze partnerów. Kiedy dziecko było już na tyle dojrzałe by można je było wyciągnąć ze sztucznego inkubatora, natychmiast było przekazywane Nadzorcom, którzy od najmłodszych lat kształtowali jego osobowość. Biologicznym rodzicom, a w zasadzie tatusiom nie dane było uczestniczyć w dorastaniu ich dziecka. Nigdy go nawet nie widzieli. Jak dotąd, system rozrodczy Nadzorców był mu całkowicie obojętny, jednak w tym momencie Spiridon zdał sobie sprawę, że wcale nie chce zostać „bykiem rozpłodowym". Nie chciał płodzić dzieci wyłącznie po to, by później podzieliły jego los.

– Dlaczego nic nie mówisz? – z zamyślenia wyrwał go Dajen – Zamurowało cię?

– Tak... Dajen, ale ja nie jestem pewien, czy się do tego nadaję...

– Co za bzdury opowiadasz? Oczywiście, że się nadajesz! Jesteś wspaniałym, zdrowym i silnym mężczyzną. Na pewno masz świetnej jakości materiał genetyczny.

– Ale...

– Spiridon nie ma żadnego ale. Zresztą ja nie pytam cię o zdanie w tej sprawie. Chciałem cię po prostu wcześniej poinformować, że zostałeś wybrany do tego zaszczytnego celu. – Dajen dopił resztę koniaku po czym wstał z fotela, dając Spiridonowi do zrozumienia, że to koniec rozmowy. – Poinformuję cię kiedy masz zgłosić się do laboratorium. Głowa do góry! Zobaczysz, że wszystko pójdzie dobrze!

Kiedy Spiridon opuścił Centrum, był kompletnie zdezorientowany. W głowie kłębiło mu się mnóstwo myśli. Miał zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień. Wiedział, że powinien wrócić do siebie i położyć się spać, ale doskonale zdawał sobie sprawę z bezcelowości tego zachowania, bo i tak nie udałoby mu się zasnąć. Postanowił więc pójść na spacer. Niedaleko Centrum, na skraju lasu znajdowało się niewielkie jeziorko. Spiridon usiadł na brzegu i patrzył na wodę, w której odbijał się ogromny księżyc i migoczące w oddali gwiazdy. W pewnym momencie z lasu wyleciało kilkanaście różnokolorowych punkcików i zaczęły krążyć nad taflą jeziora. Spiridon obserwował je przez chwilę, lecz potem pochłonęły go niezbyt wesołe myśli. Wiadomość, że został wybrany na reproduktora, całkowicie go przybiła. W jednej chwili zdał sobie sprawę z tego, jak puste i podłe jest życie Replikantów. Nie dość, że całymi dniami musieli ciężko pracować lub ryzykować życie na arenie to Nadzorcy ograniczali ich wolność i decydowali o ich życiu. Do Spiridona wyraziście jak nigdy dotąd dotarł fakt, że Replikanci traktowani są jak niewolnicy! Nagle zrozumiał dlaczego Taver, Dasty i wielu innych buntuje się przeciwko temu stanowi rzeczy i celowo łamią zakazy Interanów. On sam był pogodzony ze swoim losem, uważał nawet, że nie może narzekać na swoje życie na kontrakcie u Dajena, który traktował swoich ludzi o wiele lepiej niż inni Nadzorcy. Tak przynajmniej było do tego wieczora. Nagle coś w nim pękło. I nie była to jedynie zasługa wiadomości jaką uraczył go Dajen. Spędzając czas z grupą wybranych Spiridon zakosztował wesołego, beztroskiego życia, które bardzo mu się spodobało. Ale nie tylko to sprawiło, że spojrzał na życie Replikantów z innej perspektywy. Tego dnia dane mu było poczuć coś nowego: po raz pierwszy Spiridon poznał smak pożądania i to uczucie bardzo mu się spodobało. Dotychczas Replikant przebywał niemal wyłącznie w towarzystwie mężczyzn, nie miał więc okazji by te naturalne popędy rozbudziły się w nim z taka mocą. Owszem, kiedy Dasty, Taver lub inni Replikanci opowiadali mu o swoich licznych przygodach z kobietami i namawiali go by sam spróbował seksu, czasami miał ogromną ochotę żeby pójść za radą kolegów ale zawsze coś go powstrzymywało. Może fakt, że widział jak kończyli napędzani testosteronem Replikanci na kontraktach u innych Interanów. Nie miał ochoty stać się workiem treningowym i dać mściwej satysfakcji sadystycznym Nadzorcom, którzy uwielbiali w ten sposób karać nieposłuszne jednostki. Jednak tego dnia Replikant na własnej skórze przekonał się jak przyjemna może być bliskość kobiety. Wrócił myślami do wydarzeń minionych dni i na chwilę ponownie trzymał w ramionach Jolę tuż po tym, jak dziewczyna spontanicznie wyraziła mu swoją wdzięczność za to, że uratował jej życie. Znowu poczuł to cudowne uczucie, które nim wcześniej owładnęło: czułość wymieszaną z radością że jest komuś potrzebny. Potem napłynęły kolejne wspomnienia związane z dziewczyną: wspólna zabawa na hali – Spiridon do tej pory czuł ciepło drobniutkiej dłoni dziewczyny, kiedy podczas lotu trzymali się za ręce. Na końcu chłopak przypomniał sobie zajście z punktu opatrunkowego kiedy po raz pierwszy poczuł najczystsze pożądanie. Znowu zobaczył Jolę leżącą w czarnej bieliźnie na łóżku. W marzeniach Spiridon podszedł do dziewczyny, która uśmiechnęła się promiennie na jego widok. Potem położył dłonie na jej brzuchu i pozwolił im swobodnie wędrować po ciele Joli, która z przyjemnością przyjmowała jego pieszczoty. Nagle Spiridon ocknął się z tych marzeń. „O czym ty do cholery myślisz?" – skarcił się w duchu – „Ta dziewczyna nie jest dla ciebie! Nie wolno ci jej kochać!". Choć w życiu Replikantów nie było miejsca na uczucia takie jak miłość, to Spiridon doskonale zdawał sobie sprawę, że istnieje coś takiego. Przebywając z Hormonami dowiedział się, że pomiędzy mężczyzną a kobietą może zrodzić się cudowne uczucie, które sprawia, że oboje pragną spędzać razem niemal każdą chwilę swojego życia, potrzebują swojej bliskości, są szczęśliwi będąc ze sobą...

Obserwując Hormony Spiridon sam pragnął doświadczyć tego uczucia, lecz będąc realistą doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jako Replikant nie ma szans na normalny związek. Replikantom nie wolno było kochać. Jednak tego wieczoru Spiridon postanowił, że nie będzie dłużej przestrzegał wszystkich bezsensownych zakazów Nadzorców. Koniec ze ślepym posłuszeństwem! Replikanci też powinni mieć prawo do normalnego życia! Nagle z rozmyślań wyrwał go wesoły głos Enigmy.

– Spiridon co ty tu robisz o tej porze?

– Chciałem pomyśleć w spokoju. A wy?

– Wracamy z imprezy! – odparł Hexagen

– Wybraliście sobie bardzo okrężną drogę!

– Komu zaszkodzi romantyczny spacerek? – spytała Enigma

– Ja chciałem od razu lecieć do łóżka, ale Enigma uparła się, żeby przylecieć nad to jeziorko.

– Jaki ty jesteś mało romantyczny! Myślisz wyłącznie o seksie! – roześmiała się dziewczyna

– Jakoś nigdy nie protestujesz gdy zaczynam grę wstępną. – droczył się z nią Hexagen

– W czym jak w czym, ale w seksie jesteś dobry!

– Jak ja wam zazdroszczę... – westchnął Spiridon

– Tego, że mamy siebie? – Enigma w lot pojęła co chłopak miał na myśli

Spiridon skinął głową. Hexagen i Enigma usiedli obok niego.

– Co się dzieje Spiridon? – spytał Hexagen

– Dzisiaj na własnej skórze przekonałem się jak przyjemnie może być z kobietą.

– Uprawiałeś seks? – bez ogródek spytał Hormon

– Hexagen! – upomniała go Enigma

– Nie, nie miałem na myśli pożądania choć je także odczuwam. Mówiłem raczej o bliskości pomiędzy dwojgiem ludzi. Dopóki nie znałem tego uczucia łatwiej było mi się pogodzić z faktem, że nigdy nie będę miał dziewczyny. Ale teraz tego pragnę!

– To przez Jolkę, co? – zgadła Enigma

– Skąd wiesz? – zdziwił się Spiridon

– Nietrudno zauważyć, że poświęcasz jej najwięcej uwagi. – odparła dziewczyna

– Jestem jej opiekunem więc to chyba zupełnie normalne.

– Nie zachowujesz się jak zwykły opiekun. Widziałam jak dzisiaj w Parku Rozrywki szukałeś sposobności by być jak najbliżej Joli.

– Myślicie, że miałbym u niej jakiekolwiek szanse?

– A dlaczego by nie? Może tego nie zauważyłeś, ale Replikanci cieszą się ogromnym powodzeniem u kobiet. – odparła Enigma

– Od dziecka wpajano mi zupełnie coś innego. Nygard zawsze powtarzał mi, żebym się trzymał z dala od kobiet. „One by cię nie chciały. Nie przepadają za takimi głupkowatymi osiłkami jak wy." – Spiridon naśladował ton głosu opiekującego się nim Nadzorcy.

– Spiridon już o tym rozmawialiśmy... – westchnął Hexagen – Mówiliśmy ci, że Nadzorcy od najmłodszych lat robią wam porządne pranie mózgu! Oni celowo wpajają wam, że jesteście nierozgarnięci i nic nie warci, bo dzięki temu zyskują nad wami przewagę i mogą łatwiej narzucać wam swoją wolę! To najzwyklejsza manipulacja!

– Hex, kiedy ktoś przez całe życie wpaja ci, że jesteś nic nie wart, w końcu zaczynasz w to wierzyć. – westchnął Spiridon – Dajcie mi skończyć – rzekł widząc, że Enigma i Hexagen próbują protestować – Ale dzięki wam, a teraz także dzięki Joli zacząłem wierzyć w siebie. Minie jeszcze trochę czasu zanim całkowicie uwolnię się od kompleksów, ale przynajmniej wiem, co chcę zmienić w swoim życiu. Przede wszystkim przestanę tak przejmować się zakazami Nadzorców. Zamierzam zacząć żyć naprawdę!

– Brawo! I tak trzymaj! – uśmiechnęła się Enigma

– Będziesz próbował zdobyć Jolkę? – spytał Hexagen

– Tak. Jeśli oczywiście ona sama nie będzie miała nic przeciwko temu. – odparł Spiridon

– Ale bądź ostrożny. Nie pozwól aby Nadzorcy zorientowali się, co wyrabiasz. Jolka jest jedną z Wybranych, Interanom na pewno nie spodobałby się fakt, że kręci z Replikantem.

– Wiem. Będę uważał.

Po tej rozmowie z Hormonami Spiridon poczuł się o wiele lepiej. Wracał do siebie pełen nadziei, że od tej pory jego życie wkracza na zupełnie nowe, lepsze tory.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro