Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Grota Przeznaczenia

Konrad i Eradon stali na brzegu Morza Koralowego i spoglądali na lazurową, przejrzystą toń. Niedaleko brzegu majaczyła bajecznie kolorowa rafa, od której wzięła się nazwa morza. Obaj weszli do wody i powoli posuwali się w stronę głębiny. W oddali widzieli stadko delfinów harcujących beztrosko pośród fal. Grut pod nogami skończył im się szybciej niż przypuszczali. Zaczęli płynąć przed siebie. Gdy rozbrykane delfiny dostrzegły ludzi, natychmiast do nich podpłynęły, zaczęły trącać ich długimi pyskami i zachęcać do zabawy. Choć Konrad nie płynął długo, już zaczął odczuwać zmęczenie. Nigdy nie był typem sportowca gdyż wolał pracować głową, a nie mięśniami. Teraz trochę żałował, że nie spędzał więcej czasu na basenie.

– Wszystko w porządku Konrad? Dajesz radę? – spytał Eradon z niepokojem spoglądając na swojego podopiecznego

– Jeszcze daję, ale co ci tu będę ściemniał. Kondycja fizyczna nigdy nie była moją mocną stroną. – odparł Konrad

– Daj znać jak zaczniesz opadać z sił.

W pewnym momencie dwa delfiny podpłynęły bardzo blisko do Konrada i Eradona, zaczęły delikatnie trącać ich pyskami, a głowami wskazywały na swoje górne płetwy.

– Chyba chcą, abyśmy się ich złapali. – zasugerował Eradon

– Przekonajmy się.

Konrad i Eradon uczepili się górnych płetw delfinów, które natychmiast przyspieszyły. Płynęli tak jakiś czas, aż w końcu stały ląd zniknął im z oczu. Przez krótką chwilę Konrad poczuł ukłucie paniki, że znalazł się na pełnym morzu, ale nie miał zbyt wiele czasu aby o tym myśleć gdyż delfin, który go prowadził niespodziewanie dał nurka do wody zabierając ze sobą chłopaka. Nie przygotowany na to Konrad zachłysnął się wodą. Puścił delfina i próbując wstrzymać oddech, zaczął płynąć ku powierzchni. Niestety, tak bardzo brakowało mu powietrza, że odruchowo zrobił wdech pod wodą i w tym samym czasie poczuł, jak ciecz wypełniająca jego płuca dostarcza mu życiodajnego tlenu. Chłopak nie odczuwał chłodu, ani żadnego dyskomfortu, czuł się tak, jakby woda była jego żywiołem. Szybko dostrzegł Eradona, który chciał sprawdzić, czy z Konradem wszystko w porządku. W przeciwieństwie do chłopaka, Replikant cały czas płynął na wstrzymanym oddechu. Konrad na migi pokazał swojemu opiekunowi, że można oddychać pod wodą, ale gdy ten wziął wdech, natychmiast wynurzył się na powierzchnię, krztusząc się przez dłuższą chwilę. Konrad natychmiast wynurzył się obok niego i uderzeniami w plecy próbował pomóc Eradonowi pozbyć się wody z płuc.

– Eradon strasznie mi głupio. Byłem przekonany, że skoro ja mogę oddychać pod wodą to i ty będziesz mógł to zrobić.

– Myślałeś logicznie. – wysapał Eradon kiedy wreszcie udało mu się opanować kaszel – Ale najwyraźniej mnie nie dane będzie odwiedzić Gatondy bez specjalnego sprzętu. Musimy zawrócić.

– Mowy nie ma! Dalej popłynę sam.

– Mam cię chronić, zapomniałeś? A jak przytrafi ci się coś złego? Dajen powiesiłby mnie za jaja gdyby coś ci się stało z powodu braku mojej ochrony! – oponował Eradon

– A co złego może mi się przytrafić w Gatondzie? Widziałem to miejsce we śnie, wygląda na bardzo spokojne.

– Pozory nieraz mylą. Konrad zrozum, że nie mogę puścić cię samego! Zrozum moją sytuację. Jeśli coś ci się stanie, ja poniosę przez to poważne konsekwencje!

– To powiesz Dajenowi, że rozkazałem ci zostać na powierzchni.

– Nie obraź się, ale rozkazy Dajena są ponad twoimi. Miałbym się z pyszna gdybym posłuchał ciebie, a nie jego. Teraz żałuję, że na wszelki wypadek nie wziąłem sprzętu do nurkowania...

– Czasu już nie cofniemy, a ja chcę jak najszybciej mieć tę wyprawę za sobą. Tak więc wybacz, ale płynę dalej sam. – odparł spokojnie Konrad

– Uważaj, bo ci pozwolę!

– Do zobaczenia na brzegu! – Konrad niespodziewanie dał nura pod wodę, a kiedy znalazł się pod powierzchnią, bez żadnego wysiłku zaczął płynąć w głąb.

Zaskoczony tym faktem Eradon próbował go gonić, ale był bez szans w porównaniu z chłopakiem, który spokojnie potrafił dotrzymać kroku płynącym z nim delfinom. Gdy Replikantowi zabrakło powietrza, nie pozostawało mu nic innego jak wynurzyć się by zaczerpnąć życiodajnego tlenu. Konrad miał wyrzuty sumienia, że tak nieładnie potraktował swojego opiekuna, lecz szybko o nich zapomniał kiedy jego oczom ukazał się przepiękny, podwodny krajobraz. Dno morskie pokrywała bajecznie kolorowa rafa. Chłopak spoglądał na barwne rybki, które umykały przed nim niczym błyszczące pociski. Gdzie nie spojrzał, wszędzie roztaczał się tętniący życiem, eksplodujący paletą wszelkich barw świat. Stopniowo teren stawał się coraz bardziej górzysty, aż w końcu chłopak dojrzał znajomą, błękitno zieloną poświatę, którą widział w swoim śnie. Natychmiast skierował się w jej stronę. Po chwili wpłynął do podwodnego miasta rozświetlonego tajemniczo wyglądającym światłem. Minął znajomy neon z napisem „WITAMY W GATONDZIE" i zaczął rozglądać się po mieście. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak w jego śnie. Budynki oświetlone były symetrycznie rozmieszczonymi lampami, stanowiącymi źródło tego tajemniczo wyglądającego światła. Balkony i ogródki porośnięte były pięknymi koralowcami, wśród których uwijały się zamieszkujące je rybki. Konrad tak zapatrzył się na te malownicze ogrody, że nie zauważył jak tuż przed nim wypłynęła dziewczyna. Dostrzegł ją, dopiero wtedy, gdy na nią wpadł.

– Jak pływasz?!? – w głowie usłyszał gniewny głosik

Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i dopiero wtedy zauważyła, że ma do czynienia z człowiekiem.

– Przepraszam. – pomyślał Konrad mając nadzieję, że nieznajoma odbierze ten komunikat

– Jesteś człowiekiem! Co tutaj robisz?

– Muszę odwiedzić Grotę Przeznaczenia. Wiesz, gdzie ona jest?

– Wiem.

– Zaprowadzisz mnie tam?

– Nie mogę. Najpierw musisz zdobyć pozwolenie pani Burmistrz. Pracuję niedaleko ratusza. Mogę cię do niej zaprowadzić.

– Świetnie. W takim razie płyńmy.

Wodnica zaprowadziła Konrada do Ratusza i wyjaśniła mu, gdzie znajduje się gabinet pani Burmistrz. Chłopak podziękował za pomoc i wpłynął do budynku. Obszerny, marmurowy hol ozdobiony był rozłożystymi, podwodnymi roślinami, które falowały poruszane delikatnymi prądami powietrza. Wnętrze budynku, podobnie jak całe miasto, oświetlone było przez fosforyzujące kryształy. Do pomieszczenia co chwilę wpływały wodniki spieszące do pracy. Konrad podpłynął do najwyższej kondygnacji, gdzie znajdowało się biuro pani Burmistrz. Kiedy jej sekretarka poprosiła chłopaka do biura, przywitała go piękna blond wodnica, którą już widział w swoim śnie. Na jej biurku chłopak zobaczył tabliczkę z napisem: burmistrz Gatondy Nefrodyta Harland. Wodnica uśmiechnęła się do niego przyjacielsko i poprosiła, by spoczął.

– Domyślam się, co cię do mnie sprowadza. Jesteś jednym z Wybranych, zgadza się?

– Tak. Skąd pani to wie?

– Bo żaden człowiek nie mógłby oddychać pod wodą bez specjalnego sprzętu. Ty możesz to zrobić, dzięki czarowi, jaki rzucono na twój kamień. Czar ten miał umożliwić Ci bezpieczne dotarcie do niego, bez względu na to, gdzie by się nie znajdował.

– Rozumiem. Więc wie pani, że muszę dostać się do Groty Przeznaczenia?

– Mów mi po imieniu. Mam na imię Nefrodyta. – poprosiła pani burmistrz

– Konrad.

– Wiedziałam tylko tyle, że w Świecie Wyobraźni mieli pojawić się Wybrani, ale nie przypuszczałam, że któryś z kamieni ulokuje się w Grocie Przeznaczenia. Skoro twierdzisz, że właśnie tam znajduje się twój kamień, to zaprowadzę cię w to miejsce.

– Czym właściwie jest ta grota? – spytał Konrad

– To ogromna jaskinia, w której znajdują się symbolicznie ukazane informacje na temat długości życia wszystkich istot.

– Czyli mogę dowiedzieć się ile życia mi jeszcze zostało?

– Tak, ale dla swojego własnego dobra lepiej nie rozglądaj się po Grocie, bo czasami lepiej jest nie wiedzieć za dużo. Gdyby jednak pokusa okazała się zbyt silna i będziesz chciał poznać przeznaczenie swoje, lub bliskich ci osób, to po wyjściu z Groty i tak ulegniesz częściowej amnezji i nie będziesz pamiętał co tam zobaczyłeś. Wszystko po to, by osoba, która odwiedziła to miejsce i przez przypadek dowiedziała się czegoś szokującego o sobie lub swoich bliskich, mogła normalnie żyć, zamiast zamartwiać się na każdym kroku.

– Ale przecież ta wiedza pozwoliłaby uratować czyjeś życie! Czy nie byłoby lepiej zapamiętać co zobaczyło się w Grocie? – spytał Konrad

– Pomyśl, czy potrafiłbyś normalnie żyć wiedząc, że ktoś, kogo kochasz lada dzień umrze? Odchodziłbyś od zmysłów, żeby tylko odmienić jego los, ale nigdy nie mógłbyś mieć gwarancji, że ci się to uda.

– A więc przeznaczenie da się zmienić?

– Jeśli chodzi o śmierć, rzadko się to udaje. Co najwyżej można przedłużyć komuś życie o jakiś czas, ale to tylko tymczasowe odroczenie tego, co nieuniknione. Prędzej czy później Śmierć i tak upomni się o swoje.

– Rozumiem. Chyba rzeczywiście lepiej będzie jak odnajdę swój kamień i opuszczę Grotę zanim zobaczę coś, co by mnie zszokowało. – westchnął Konrad

– W takim razie płyń za mną. Pokażę Ci, gdzie jest to miejsce.

Nefrodyta poprowadziła Konrada poza granice miasta, gdzie znajdowała się olbrzymia głębia. Wodnica podpłynęła do krawędzi ciemnej toni i powoli zaczęła płynąć w dół, przyświecając sobie niewielką latarką. W pewnym momencie zatrzymała się przy ciemnym, owalnym otworze w skale.

– Jesteśmy na miejscu – oznajmiła Konradowi – Tutaj znajduje się wejście do Groty Przeznaczenia.

– Trochę tam ciemno... – zauważył Konrad zaglądając w ciemną czeluść

– Weź moją latarkę. Mnie nie będzie potrzebna.

– Nie idziesz ze mną?

– Muszę wracać do pracy. Powodzenia Konrad.

– Dziękuję.

Konrad ostrożnie wpłynął w wąski tunel, cały czas delikatnie wznoszący się ku górze. Wydawało mu się, że płynie i płynie bez końca, aż zobaczył delikatne, pomarańczowe światełko majaczące w oddali. Światło dziwnie falowało, zupełnie jakby znajdowało się nad powierzchnią wody. Konrad pomyślał, że przecież to nie możliwe, skoro grota znajduje się pod wodą, dlatego jego zdziwienie nie miało granic, gdy nagle, zupełnie nieoczekiwanie wynurzył się z wody pośrodku ogromnej jaskini oświetlonej ciepłym blaskiem miliardów świec. Stały one wszędzie: na rozmaitych stopniach i podwyższeniach na podłodze, a także tysiącach skalnych półek. Konrad wyszedł z tunelu i powoli zaczął spacerować po jaskini. Choć całkiem przemoczony, nie odczuwał zimna, gdyż Grota ogrzana była ciepłem płomieni. Pomimo takiego zagęszczenia świec, nie brakowało tu powietrza, choć chłopak zachodził w głowę, którędy dostaje się ono do tej podwodnej jaskini. Odpowiedź na to pytanie uzyskał, gdy omal nie wpadł w owalny kanał wypełniony wodą. Na jego powierzchni co chwila pojawiały się bąbelki, które pękały w zetknięciu z powietrzem, uwalniając do jaskini tlen. Kiedy dokładniej rozejrzał się po grocie, zauważył, że jest tu bardzo dużo takich „napowietrzaczy". Zapewne dzięki temu, jaskini nie zalewała woda. Chłopak obiecał sobie, że nie będzie rozglądał się po Grocie Przeznaczenia, jednak jak inaczej miał znaleźć swój kamień? Powoli szedł pomiędzy długimi rzędami płonących świec. Jedne były bardzo długie, inne krótsze, a jeszcze inne, wypalone już niemal do końca, tliły się ledwo dostrzegalnym płomyczkiem. Przy każdej świecy znajdowała się maleńka, złota tabliczka z nazwą rasy, imieniem i nazwiskiem oraz datą urodzenia poszczególnych istot. Konrad popatrzył na jedną z dopalających się świec. Jej nikły płomyk drgał niebezpiecznie, co chwila przygasał, by zapłonąć na nowo. W pewnym momencie zgasł zupełnie, pozostawiając po sobie cieniutką smużkę dymu. Konrad spojrzał na tabliczkę zamocowaną przy świecy. „Człowiek; Piotruś Rzeczyński; ur. 20.08.2008 r.; zm. 24.08.2008". Czterodniowe niemowlę! – pomyślał Konrad. Nagle dotarło do niego, że przed chwilą umarło czyjeś ukochane dziecko. Przez chwilę trwał w smutnej zadumie gdy nagle zauważył, jak pozostałości świecy i złota tabliczka zapadają się w skałę. Zaraz potem na tym miejscu zmaterializowała się nowa, długa świeca, paląca się dużym, migotliwym płomieniem. Jej podpis głosił: „Hormon; Elektra; ur. 24.08.2008 r. ; zm.16.04.2028 r. ". W tym momencie Konrad zrozumiał, że data śmierci poszczególnych osób jest wyznaczona już w momencie ich narodzin. I pomyśleć, że gdzieś tu jest informacja o momencie jego śmierci. Z jednej strony chciałby zobaczyć swoją świecę, lecz z drugiej bał się tego, czego może się dowiedzieć. Nie chciał znać daty swojej śmierci, nawet jeśli po opuszczeniu Groty Przeznaczenia miałby zapomnieć tę informację. Pomyślał, że to jednak był dobry pomysł, by każdy, kto opuszcza to miejsce nie pamiętał, co tam zobaczył. Z taką wiedzą naprawdę nie dałoby się normalnie żyć. To jednak dobrze, że nikt nie zna dnia ani godziny swojego końca. Tak rozmyślając, Konrad powoli posuwał się w głąb jaskini. Wokół niego co chwila dopalały się setki świec, a na ich miejscu pojawiały się następne, dłuższe lub krótsze, płonące żywym ogniem, lub ledwo się tlące. Śmierć i Życie pozostawały ze sobą w równowadze. Na każde zakończone życie natychmiast przypadały nowe narodziny. Nagle tuż obok Konrada zmaterializowała się króciutka świeczuszka opatrzona tabliczką: Człowiek; Czarek; ur. 24.08.2008 r.; zm. 24.08.2008 r.". Chłopak patrzył na nikły, błękitny płomyczek, który przez chwilę próbował utrzymać się na świecy, lecz po chwili przegrał z niewielkim podmuchem świeżego powietrza i zgasł. Dla chłopaka było już tego za wiele. Doskonale wiedział, że za każdym ugaszonym płomykiem podąża czyjś ból, płacz, rozgoryczenie... prawdopodobnie każdą z tych osób ktoś gdzieś opłakiwał, a śmierć dopiero co narodzonego dziecka na pewno musiała być okropnym doświadczeniem. Konrad zapragnął jak najszybciej odnaleźć swój kamień i wynieść się z tego miejsca. Szybkim krokiem zaczął maszerować w głąb Groty, która była o wiele obszerniejsza niż się spodziewał, a ponadto miała wiele różnych odgałęzień. Konrad zaglądał do nich po kolei, żeby sprawdzić, czy w którejś z nich nie ma jego kamienia. W pewnym momencie trafił na ogromną komorę zupełnie różniącą się od pozostałych. Nie było w niej ani jednej świecy, za to jej ściany pokryte były bardzo drobnym, świecącym na pomarańczowo drukiem ułożonym w równe kolumny. Konrad podszedł do jednej ze ścian chcąc zobaczyć, co jest na niej napisane. Okazało się, że grota ta była czymś w rodzaju sali pamięci. Znajdowały się tu dane wszystkich, którzy już odeszli. Informacje te były ułożone chronologicznie. Część ściany była jeszcze nie zapisana, lecz chłopak widział, jak co chwila pojawiają się na niej kolejne informacje o zmarłych. Konrad rozejrzał się po grocie i w jednym z jej rogów dostrzegł jakiś mały przedmiot.

Szybko tam podszedł i podniósł z ziemi niewielki kamień o symetrycznym, heksagonalnym kształcie. Kiedy tylko go dotknął, poczuł delikatną wibrację i w tym momencie już wiedział, że właśnie odnalazł to, czego szukał. Ponieważ w „Sali pamięci" – jak w myślach nazwał ją Konrad – było zbyt ciemno, by mógł dokładniej przyjrzeć się swojemu kamieniowi, wrócił do sal ze świecami. Kamień błyszczał w świetle niczym „Noc Kairu" Dodatkowo przecinała go siateczka mieniących się na żółto linii różnej grubości. Całość wyglądała niezwykle gustownie. Zadowolony Konrad schował swój kamień do zabezpieczonej suwakiem kieszeni i zaczął kierować się z powrotem do wyjścia. Starał się nie rozglądać po Grocie, jednak kiedy tak szedł pomiędzy półkami, nagle jedna z nich rzuciła mu się w oczy. Wisiała nad nią tabliczka „Wybrani do walki z Behemotem", a na półce stało tylko siedem świec. Konrada aż zmroziło, gdyż dwie z nich były już dosyć krótkie. Chłopak zastanawiał się, do kogo one należą, jednak nie starczyło mu odwagi, by to sprawdzić. Strach okazał się silniejszy niż ciekawość i Konrad niemal biegiem podążył do wyjścia. Szybko odnalazł korytarz, którym dostał się do Groty i zanurzył się w wodzie. Gdy tylko opuścił jaskinię, stało się to, o czym mówiła mu Nefrodyta – natychmiast zapomniał, co tam zobaczył. Nie pamiętał o „Sali pamięci", świecach gasnących wraz z życiem poszczególnych osób, ani o tym, że dwojgu spośród Wybranych pozostało już stosunkowo niewiele życia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro