Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 | Musiałam...

Candy Cane

Toby nalegał bym poszła z nimi do willi. Musiał długo mnie błagać, bo nie byłam pewna czy tego chcę, ale w końcu się zgodziłam.

Mam nadzieję, że nie spotkam Slendera. Wydarzenie sprzed laty nie daje o sobie zapomnieć. Nie wiem czy będę potrafiła po tym co zrobiłam spojrzeć mu w... oczy? Taa... Nie ważne.

Weszliśmy do rezydencji. Zakuło mnie w sercu, gdy zobaczyłam w jakim stanie są inne creepypasty. Wyglądały i zachowywały się tak jak opowiadał Masky.

- Dobra! Dosyć tej żałoby! - krzyknął Toby - Patrzcie kogo znaleźliśmy! - wskazał na mnie.

- Właściwie to ona znalazła nas - poprawił go Tim, na co Toby spojrzał na niego wzrokiem typu "Zamknij grzecznie ryj, proszę".

Wszyscy zgromadzeni w salonie spojrzeli na mnie. Żeby zniszczyć tą napiętą ciszę odezwałam się:

- Hej! - powiedziałam jak najbardziej optymistycznie - Pamiętacie mnie jeszcze?

Wszyscy wydawali się tacy nie obecni. Aż tak z nimi źle?

Z tłumu wyszła Sally, która zamiast swojego misia trzymała nóż. Docisnęła go do siebie, robiąc tym samym cięcie na szyi. Podeszłam do niej bliżej.

- Sally, kochanie - kucnęłam by być na wysokości dziewczynki - Oddaj - wyciągnęłam rękę po ostrze. Zielonooka spojrzała na mnie i jej oczy zalały się łzami. Oddała mi nóż i przytuliła.

- Gdzie byłaś? Czemu mnie zostawiłaś? - płakała. Wzięłam ją na ręce.

- Musiałam...

- Czemu?

Gdy chciałam odpowiedzieć pojawił się Slender.

- Zostaw ją - powiedział ostro w moim kierunku.

- Przecież nic jej nie zrobię. Czemu mi nie ufasz?

- Zostaw ją! - krzyknął. Postawiłam Sally na ziemię. Wszystkie creepypasty patrzyły zdziwione na naszą dwójkę. Spojrzałam na Slendera.

- Pamiętam co wydarzyło się kilka lat temu. Pamiętam wszystko. Rozumiem, że możesz być na nas wkurzony, ale nie rozumiem dlaczego mi nie ufasz! Kocham Sally! Kocham Was wszystkich! Ja...

- Wyjdź - przerwał mi. Wiedziałam, że nie powinnam była tu przychodzić. Wiedziałam, że tak będzie.

Spojrzałam na resztę creepypast. Nikt nie wie dlaczego nie mieszkamy już z nimi... Może to nawet lepiej?

Uśmiechnęłam się przez łzy i powoli wyszłam z willi, trzaskając drzwiami. W lesie usiadłam pod drzewem i zaczęłam płakać. Ta chwila zmieniła mnie chyba na zawsze. Nie wiem czy będę taką optymistką jak kiedyś.

Laughing Jill

Jestem właśnie w drodze do wesołego miasteczka. Z Melanie. Tak. Może jak pozna resztę to się ode mnie odczepi. Jak bardzo naiwna jestem...

Z minuty na minute coraz bardziej widzę jaka Melanie jest dziwna. Na przykład niedawno gadała z kwiatami, potem się chyba z nimi pokłóciła, bo zaczęła je rozrywać na kawałki i krzyczeć. Następnie zaczęła gadać z kamieniem, a gdy jej się znudziło rzuciła nim w drzewo. Potem męczyła swoim gadaniem jakiegoś ptaka... I to wszystko w przeciągu zaledwie pięciu minut.

- Melanie? Czy Ty możesz się uciszyć? - spytałam.

- No mogę... Tylko jest mały problem... Nie chcę - uśmiechnęła się "słodko" i zeskoczyła z drzewa - Daleko jeszcze?

- Tak.

Różowa spojrzała w niebo, a po chwili znowu na mnie.

- A teraz?

- Tak.

- To ja dalej nie idę! - zatrzymała się. Zrobiłam to samo i spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem.

- Czemu?

- Bo nie! - krzyknęła i usiadła skrzyżnie pod drzewem.

Westchnęłam.

- Nie to nie - wzruszyłam ramionami - W sumie problem z głowy.

- Problem? Że ja?! Ranisz! - wstała gwałtownie - To jednak idę!

- Nie mam do Ciebie siły - pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie.

________________________________

No to ten... Witajcie po dłuuuugiej nieobecności :c Jakoś tak wyszło... Ale już będę pisać (przynajmniej taką mam nadzieję), tylko jest jeden problem... Nie umiem zrobić takich charakterów co były wcześniej 😢 Widać chociażby po Cane 😭
No, ale może jakoś to będzie. To do zobaczenia ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro