Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 | Wszystko jest nie tak

Laughing Jack

Mówiłem kiedyś, że mordowanie bez Jill jest nudne? Nie? No to mówię teraz. Jeszcze jakbym był sam to może by było okej, ale nie! Muszą być ze mną Cukierkowki... Do Candy'ego nic nie mam, ale Cane? Mogła zostać z Jill. Albo najlepiej zostać sama, a Jill by poszła z nami.

- Dlaczego krew jest czerwona? - zapytała Cane, gdy rozwaliła kogoś swoim młotkiem.

- A dlaczego Ty istniejesz?

- Jack! - usłyszałem głos Candy'ego.

- No co? Pytanie jak pytanie.

Pop pokiwał głową zrezygnowany.

- Może lepiej wracaj do Jill?

- A wiesz, że chętnie to zrobię?! Żegnam!

Candy Cane

- Caaaandy! Dlaczego pozwoliłeś mu odejść?! Bez Jack'a jest nudno!

- Obrażał Cię - odpowiedział ostro.

- Nie prawda!

- Prawda!

- Nie!

- TAK!

Nie zamierzałam się kłócić. Zrobiłam tylko obrażoną minę i zaczęłam iść w nie znanym mi kierunku.

Candy jest przewrażliwiony. Jack mnie wcale nie obraża. Przecież mnie lubi... prawda?

A tak właściwie to... nie odpowiedzieli na moje pytanie...

Laughing Jill

Biegłam za Melanie już bardzo długo i wciąż nie mogłam jej dogonić. Brakuje mi kondycji. Trzeba przyznać, że jest niezła.

Zatrzymałam się i rzuciłam piłą o ziemię.

- Dobra! - krzyknęłam - Wygrałaś!

- Już koniec zabawy?

Melanie nagle zwisnęła głową w dół z drzewa. Podskoczyłam wystraszona.

- Jak Ty to robisz?!

- Ale co? - uśmiechnęła się.

Dziewczyna zeskoczyła z drzewa i się o nie oparła.

- No to jak będzie? Poznam resztę?

Candy Cane

Zgubiłam się w lesie. Biedna ja. Jak to mówił kiedyś Slender: "Szukaj moich kartek, a znajdziesz mnie"... No... No dobra, nie mówił tak. Ale o to chodzi w tych kartkach! Co nie?

- Toby, debilu! - usłyszałam głos. Toby? No nie wierzę! Czy to...

Masky

- Toby, debilu! Co Ty robisz z tymi kartkami?! Masz je wieszać na drzewach, a nie...

- Cicho! - przerwał mi.

- Co znowu? - spytał Hoodie.

- Słyszycie?

- Ale co? - zapytaliśmy razem.

- No... to!

- ALE CO?!

- Nie. Jestem kulturalny i nie powiem tego słowa - mówił do siebie.

- Dobrze się czujesz?

- No Masky no! Bądź choć raz fajny i zamknij się!

Popatrzyłem na niego z pogardą, a ten uśmiechnął się złośliwie.

- Powiesz w końcu o co chodzi? - spytał Hoodie.

- Czy wy macie jakieś niedotlenienie mózgu?! Nie słyszycie, że nie jesteśmy tu sami?!

- Kto normalny chodził by po...

I wtedy za plecami usłyszeliśmy znajomy głos, tylko nie mogliśmy skojarzyć do kogo należy:

- Toby! Masky! Hoodie!

Błyskawicznie odwróciliśmy się.

- Candy Cane?! - krzyknąłem - Co ty tu robisz?

- Mieszkam blisko z Roześmianymi i Candy'm. Jak miło, że mnie pamiętacie.

- Tak szczerze to ja o tobie zdążyłem już zapomnieć - powiedział cicho Toby.

- Nic się nie zmieniłeś, gofrożerco! Jak zawsze żartowniś!

- To akurat mówiłem poważnie... Ale Ty też się nie zmieniłaś... Ciągle ta sama optymistka.

- Tak szczerze - zacząłem - to brakuje nam Was. Waszego optymizmu. Bez Was creepypasty popadają w depresję.

To prawda. Od kiedy Roześmiani i Cukierkowi odeszli z willi, wszyscy są jacyś... jeszcze bardziej dziwni niż byli. Zero, Alice i Clockwork są jeszcze bardziej wredne, Bezoki i Jeff już nie dogadują się tak świetnie jak kiedyś (można powiedzieć, że zaczęli rywalizować), Ben coraz mniej gra, a Helen coraz mniej maluje (oni to już mają chyba depresję), Sally, Lazari i Illane często płaczą (pewnie tęsknią za zabawami z tą czwórką). Reszta albo się tnie albo porzuciła mord i cały dzień siedzą u siebie w pokoju. Wszystko jest nie tak. A my? No cóż, my jako proxy musimy pomóc Slenderowi nad tym chaosem zapanować. Chociaż tylko nasza trójka mu pomaga, bo Nemesis całymi dniami przesiaduje w lesie ze swoim pająkiem, a Kate... a Kate po prostu gdzieś zniknęła. Chcę by nasze dawne życie wróciło. By Roześmiani i Cukierkowi znowu do nas wrócili. I lepiej żeby tak było, zanim kogoś stracimy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro