Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 | Ta sprawa nie daje mi spokoju

Rozdział dedykowany dla marta_batamanek. Wiesz za co? Za te zajebiste komentarze XD Szczególnie za ten o diabelskim kole i podziwianianiem widoków 😂
Oczywiście dziękuję też każdemu z osobna za czytanie tego czegoś ^^

_______________________________

Postać wyszła całkiem z cienia i przed nami stanęła dziewczyna o różowych włosach i zielono-niebieskich oczach.

- Jestem Melanie - powiedziała rozbawionym głosem.

Wymieniłam z Candy'm spojrzenia.

- Nie boisz się... no... tego? - wskazałam na ciało - I... nas?

- A czego się tu bać? Jesteście zabawni - zaśmiała się - To do zobaczenia! - wykrzyknęła i już jej nie było.

- Co tu się właśnie stało?! - zapytał Candy i spojrzał na mnie.

- To było dziwne... Ej! Ofiara nam uciekła!

- Serio? To jest Twój największy problem?

- Nie rozumiesz?! Rzadko kto podchodzi do nas z własnej woli, a my temu komuś pozwoliliśmy uciec!

- Dramatyzujesz... Wracamy czy będziesz tu tak rozpaczać nad swoim losem?

- Ale Ty jesteś wredny.

Zaczęłam iść w stronę naszego "domu" zostawiając Candy'ego z tyłu. Dla mnie jest ważny każdy człowiek, wszystkich których spotkam mają nie żyć, a ona mam uciekła. Ale nie bała się nas... To było dziwne. Bardzo.

Byliśmy już w wesołym miasteczku, a tam Cane "skakała" z jedną na drugą atrakcję głośno się śmiejąc. Przyznam Jack'owi rację. Ona zachowuje się jak dziecko. No właśnie. Gdzie Jack?

- Candy uspokój Cane, ja idę poszukać Jack'a.

- No oczywiście! Najtrudniejsze zadania dla mnie.

- Nie przesadzasz? W końcu to twoja dziewczyna.

- Oj skończ już... - powiedział i pobiegł w kierunku Cane.

Co jest? Fochnął się na mnie czy co? A zresztą zaraz mu przejdzie. Chyba. No dobra, muszę znaleźć Jack'a.

Poszłam na sam koniec wesołego miasteczka i tam znalazłam mojego chłopaka. Siedział załamany pod ścianą Gabinetu Luster.

- Jack?

- Jill! - podbiegł do mnie i przytulił - Czemu tak długo Was nie było?! Ja tu na zawał z nią zejdę!

- Nie no, tak źle to chyba nie jest... - zaśmiałam się, ale Jack był poważny.

- Jest! Czy Ty widzisz co ona robi?! I to ma być psychopatka?!

Przewróciłam oczami.

- O jeju, jeju. Przesadzasz... Ale nie mogliśmy przyjść wcześniej, bo coś, a raczej ktoś nas zatrzymał...

- Kto?

- Sama chciałabym wiedzieć. Wiem tylko, że nazywa się Melanie i nie boi się nas.

- To dobrze czy źle?

Wzruszyłam ramionami.

- JILL!!! JACK!!! - jak można było się domyślić, to Cane.

- O nie... - Jack znowu się załamał.

- Może byś ją w końcu polubił?

- Nigdy!

Zaczęłam się śmiać. Wtedy podbiegła do nas Cane i się na mnie rzuciła, przez co się przewróciłam i śmiałam jeszcze głośniej.

- Jill przyjaciółko! Wiesz, że Jack się nie chce ze mną bawić?! I nie dzieli się cukierkami! Chyba mnie nie lubi... Ale Ty się ze mną pobawisz, prawda? Bo mi się nudzi!

- Tak, ale zejdź ze mnie! - mówiłam przez śmiech.

Candy wykonała polecenie i pomogła mi wstać, ciągnąć w stronę atrakcji. I tak spędziliśmy całą noc. Bawiąc się na zepsutych atrakcjach. Jednak ciągle nie mogłam zapomnieć o różowowłosej. Ta sprawa nie daje mi spokoju. Raczej szybko o tym nie zapomnę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro