Burza
Nad podupadłą ruderą nazywaną przez zamieszkujących ją ludzi domem rozpętała się przeraźliwa burza. Co raz dało się słyszeć donośne uderzenia piorunów, a za każdym razem, gdy jeden z nich spotykał się z ziemią, kobietą ukrywającą się w chatce wstrząsał dreszcz strachu. Ubrana była w podartą i brudną suknię oraz połatany i mający już lata świetności za sobą płaszcz zapięty pod szyję. Była ona drobna, wychudzona i brudna. Jej włosy koloru śniegu były niedbale splecione w warkocz i wyglądały, jakby od wielu tygodni nie widziały wody, a jej oczy barwy bursztynu były szeroko otwarte ze strachu. Spoglądała nimi co raz w inną stronę. Była młoda, jednak wyglądała na o wiele starszą. W trzęsących się z zimna i strachu ramionach trzymała małe zawiniątko, z którego dobywał się wrzask przerażonego noworodka.
Wraz z jednym z grzmotów drzwi do domku otworzyły się gwałtownie, uderzając z głośnym trzaskiem o ścianę. Dziewczyna wciągnęła szybko powietrze do płuc i zamarła ze strachu, mocniej przytulając dziecko do piersi. Przed nią wyrosła ciemna i ogromna postać, okryta płaszczem mokrym od deszczu. Chwila ciszy i postać odezwała się szorstkim i groźnym głosem, przypominającym jeden z grzmotów burzy.
- Wiesz, po co tu jestem Urso, wiesz, co muszę zrobić.
Kobieta przygryzła rozpaczliwie wargę do krwi i spojrzała na trzymane w ramionach dziecko. Pochyliła się ze łzami w oczach i ucałowała jego malutkie czółko.
- Żegnaj Edgarze- po jej policzkach popłynęły łzy rozpaczy. Odłożyła zawiniątko obok siebie i wstała, nie patrząc już na nie.
Podniosła pewnie wzrok i wyprostowała się ze spokojem. Czekała aż Posłaniec wypełni swoje zadanie. Kilka chwil później rozległ się głośny wrzask i głuche uderzenie jakby coś ciężkiego uderzyło o podłogę.
🔱🔱🔱
Zostałam z opowiadaniem sama, ale nie chcę nikogo okłamywać. Pomysł jest tylko w połowie mój i połowa dobrych słów przysługuje Oliwii. Wracam do tej pracy po długiej przerwie sama i mam nadzieję, że się wam spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro