Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2. Czemu ja mam takiego pecha?

Hermiona:

Nie mogłam w to uwierzyć, ta wiadomość na mojej komórce była przerażająca:

Hermiono twoja matka jest w szpitalu. Nie wiemy co się stało. W Św. Mungu mówią że prawdopodobnie to były jakieś objawy zawału. Ginny.

Nie mogłam ustać i upadłam na kolana. Zdziwiło mnie to że mama jest w mungu ale to było teraz nie istotne. W tym momencie było mi to obojętne czy ktoś mnie w tym stanie zobaczy i z bezsilności zaczęłam płakać. Mój tata już zmarł z ręki Śmierciożercy kiedy jechał do domu a moja mama ma już cukrzycę poco jeszcze objawy zawału?

Czy może w tym wszystkim było drugie dno? Musiała się kogoś zapytać, kto się na tym znał. Jednakże nikt taki nie przyszedł jej do głowy, co było oczywiste pod wyględem tego w jakim była stanie po odtrzymaniu wiadomości.

Kiedy jej ojciec zmarł Mama nie mogła się pozbierać i Molly zaproponowała nam abyś my się przeprowadziły do Nory. Pomysł okazał się dobry, chociaż Ron i Ja uświadomiliśmy sobie że nie wychodzi nam wspólne mieszkanie. Z zamyśleń wyrwał mnie dotyk na moim ramieniu zapłakana spojrzałam kto to może być. To był Malfoy! Świetnie on jest ostatnią osobą która mi się przyda w tej chwili. Już pierwszego dnia daję mu powody do kpiny no świetnie.

Draco:

Nie wiedziałem co mnie napadło by ją pocieszyć. "Granger czemu płaczesz?" spytałem lecz ona wstała i zaczęła zbierać rzeczy po czym zauważyłem ten przedmiot do komunikacji leżący na ziemi, który podniosłem i przeczytałem wiadomość. Jednak nic nie powiedziałem iż wiedziałem jak ona się czuję. Moja matka była w spiączce. Nigdy nie zapomnę tego momentu kiedy mój ojciec rzucił się na matkę. Czemu rzucił na nią Sectumsempra? Nie miałem pojęcia, może dlatego że uratowała życie bliznowatemu i za to my unikneliśmy Azabanu, ale nie ojciec.

Zanim się obejrzałem Granger już nie było. "Czekasz na kogoś?" usłyszałem spokojny, jedwabisty głos i odwróciłem się i zobaczyłem ładną dziewczynę. Miała czarne włosy i fiołkowe oczy. Wyglądała jak Rory Mercury z Gate mojego ulubionego Anime. Tak ja Draco Malfoy lubię Anime. "Nie, znamy się?" zapytałem trochę głupio. "Tak, chyba tak, nazywam się Yuki Kobayashi. I jestem w twojej klasie." odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. "Ładnie imię. Czy to prawda że japońskie imiona mają jakieś znaczenie? Jeśli tak to mogę wiedzieć jakie?", super Draco znów głupie pytanie. A co z Granger, eh nie ważne, miał przed sobą coś o wiele ciekawszego.

Jednak nie mogłem w to uwierzyć że dziweczyna marzeń nie korekta ANIOŁ którego mi najwyraźnej zesłał Merlin był w mojej klasie. "Dzięki. Tak, moje imię Yuki znaczy >Śnieg, szczęście lub odwaga< a nazwisko Kobayashi >Mały las<.", i znów odpowiedziała z uśmiechem. "A ty jak masz na imię? I mam do ciebę proźbę, jeśli to nie problem. Mógłbyś mi wytłumaczyć parę wzorów medycznych bo ich nie rozumiem?", zapytała bez ogródek. "Malfoy, Draco Malfoy. Tak, z chęcią. Chodźmy do mnie do domu tam mam odpowiednie książki.", sympatyczna nie to co Granger. Ale kiedy jej się dokładneij przyjżeć nie taka ładna, jak się wydaje na początku.

"To bardzo ładne imię. Smok z Łaciny o ile się nie mylę." zanim się obejźeliśmy byliś my na miejscu. "Tak, masz rację." nie byliśmy przed Malfoy Manor tylko przed moim mieszkaniem mama uznała że będzie lepjej jak opuścimy to przerażające miejsce. Które się wiąrze z tyloma nie przyjemnymi wspomnieniami, owszem były też te dobre ale było ich owielę za mało by mogły się równać z tymi złymi.

Pokazywałem jej co ma robić, jednak po paru nie udanych próbach zreyzgnowała mówiąc że powinna spróbować z samego rana kiedy ciało i umysł były wypoczęte. Miała w tym trochę racji, jednak coś mi nie pasowało a mianowicie to że Granger zawsze próbowała do skutku i raz na lekcji eliksirów kiedy Snape wrzeszczał na Longbottoma i cała uwaga klasy była zwrócona na niego, Granger do niego podeszła i szepneła. - Bardziej z nadgarstka.- po czym poszła oddać swoją pracę na biurko później nie zwracając na niego uwagi. 

Hermiona:

Biegłam tak szybko jak mogłam a gdzy dotarłam, drzwi pokoju były uchylone. W sali w której jest moja mama było coś niepokojącego, myślałam że mnie szlak trafi. W tym pokoju była z nią inna kobieta i to była Narcyza Malfoy. Świetnie Hermiona pech cię nie opuści. Chwilę się wahałam, ale po chwili namysłu weszłam byłam nie pewna czy to dobry pomysł... Nie Hermiona opamiętaj się to jest nie możliwe żebyś się bała wejść do sali w której jest matka twojego wroga... Hola hola byłego wroga to chyba dobre określenie. Więc przezwyciężyłam swój dziwny strach i weszłam do środka. Koło łóżka siedzieli: Harry, Ron i Ginny. Byłam nie pewna czy coś z siebie wykrztuszę, mama była blada jak śmierć. Ginny, Harry i Ron widzieli że na razie nie chcę rozmawiać. Bardzo byłam im wdzięczna za to że zemną milczeli. To byli najlepsi przyjaciele na świecie! Ta cisza nie trwała zbyt długo iż ktoś postanowił ją przerwać.

................................

Domyślacie się kto może zakłócić ten piękny spokój.

Rozdział trochę krótki ale postaram się robić dłuższe na razie to wprowadzenie waz w fabułę.

Miłego tygodnia wszystkim!!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro