25| DESPERACJA
26 listopada
Oczy otwieram powoli, choć wiem, że nie sprawi to, że czas przestanie płynąć. Leżę w łóżku ze wzrokiem wlepionym w sufit i myślę o tym, że powinienem wykorzystać te ostatnie dwa dni, które zostały mi z Katsukim. Teraz mam wrażenie, że tak bardzo go zaniedbywałem. I po co? Żeby zabić Midoriyę? Bo chyba tylko do tego to wszystko dążyło. Do zrobienia ze mnie obrzydliwego mordercy.
Chcę umrzeć.
Z letargu wyrywa mnie ciche pukanie do drzwi, przez które niechętnie muszę postawić pierwszy krok, a później drugi i trzeci, choć najchętniej przez cały dzień nie wychodziłbym z łóżka. W progu stoi jednak Katsuki, na którego widok naprawdę trudno mi powstrzymać łzy.
On sam zresztą też wygląda niewyraźnie. Ma ciemne sińce pod oczami, jest blady. Nie patrzy na mnie.
— Chodź. Nie możemy się spóźnić — szepcze w ogóle nie zdziwiony moimi na pewno zaszklonymi oczami. To coś oczywistego? Dlaczego on...?
No tak, jasne. Znaleźli ciało Midoriyi.
Przygryzam wargę, żeby nie wybuchnąć płaczem; poczucie winy zżera mnie od środka. Zabiłem mojego przyjaciela, a już jutro stracę drugiego. Nigdy się nie dowie, jak bardzo go kocham, nie mogę mu powiedzieć tego teraz, gdy jest w żałobie.
Łapię go za rękę, nie reaguje. Tak bardzo chciałbym umrzeć.
W salonie naszego akademika zamiast zwykłego rozgardiaszu panuje cisza. Ciekawi mnie, kiedy do uczniów mogła dojść wiadomość o śmierci ich kolegi. O zabójstwie. Czy byli wtedy w trakcie lekcji? Może nawet znalazł go ktoś z nich? Pewnie już nigdy się tego nie dowiem, w tamtym momencie zastąpił mnie mój odpowiednik, któremu tak strasznie zazdroszczę wszystkich momentów, które mi odebrał. Jego też chciałbym zabić. Zabawne, teraz tylko o tym mogę myśleć...
Wisielcza atmosfera utrzymuje się przez cały poranek, a gdy docieramy wspólnie do budynku szkoły, zauważam, że wielu uczniów z innych klas bezczelnie się w nas wgapia, szepcząc między sobą. ,,To ta klasa? Jeden dzieciak zginął?", ,,Podobno znaleźli go w kantorku. Zadźganego nożem.", ,,Może to samobójstwo?", ,,Boże, tak im współczuję..."
Midoriya miał przed sobą całe życie. Już żałoba moich przyjaciół i kolegów jest ogromna, a co z jego mamą? Jego biedną, samotną mamą, o której tyle opowiadał, a która kochała go nad życie.
Boże, co ja zrobiłem?
Gdy wchodzimy do klasy, niemal nie słucham pana Aizawy, który oczywiście mówi coś o Midoriyi, o zaplanowanej dacie pogrzebu, o... o policji, która ma przyjechać i zbadać okoliczności jego śmierci.
Pewnie podejrzewają morderstwo, ale to nic, przecież wyczyściłem ślady.
Dzwonek przyjmuję z ulgą, choć lekcja właściwe nie była lekcją, bo nauczyciel dobrze wiedział, że żadne z nas nie byłoby w stanie się teraz na czymkolwiek skupić. Uraraka pochlipuje cicho, pocieszana półgłosem przez Yaoyorozu, która wcale nie jest w lepszym stanie. Todoroki wlepia w tablicę puste spojrzenie – i po nim widać, że tej nocy nie zaznał snu. Kaminari, Sero i Ashido nie rozmawiają między sobą, co zazwyczaj mają w zwyczaju robić bez przerwy.
Katsuki wciąż jest blady i tak strasznie cichy. Martwię się o niego. Jak musi się czuć z tym, że jego wybawca został zamordowany? Jak się zachowa? A jeśli sam spróbuje mnie, zabójcę, wytropić? Oczywiście mu się to nie uda, ale...
Gdy wychodzimy na przerwę, wielu uczniów z innych klas stoi z nosami niemal przyklejonymi do szyb. Znów słyszę szepty, które zanikają, bo moją uwagę natychmiast przykuwa widok wozów policyjnych zaparkowanych przed szkołą. Ktoś coś napomyka o zamkniętym skrzydle z miejscem zbrodni, ktoś inny o tym, że będą sprawdzać kamery...
Kamery?
KURWA MAĆ.
Serce zaczyna mi szybciej bić, ręce się trzęsą, a przed oczami robi się ciemno. W następnej chwili już przepycham się przez tłum i pędzę do łazienki, gdzie oblewam sobie twarz zimną wodą, oddychając ciężko. Kamery w tamtej części?! Nie powinno ich tam być! Jeszcze niedawno nie było, ja...! Przecież byłem tak pewny...!
Będę widoczny na każdym nagraniu. Wchodzę do kantorka z Izuku Midoriyą, a wychodzę cały pokryty krwią. Kto wie, może i tam były jakieś kamery? To nie ma znaczenia! Teraz już nic nie ma znaczenia, złapią mnie!
Co mogę zrobić? Uciec? Nie, niby dokąd? Katsuki mnie znienawidzi. Wszyscy mnie znienawidzą. Pójdę do więzienia, a moi rodzice przez resztę życia będą przekonani, że wychowali mordercę, a najgorsze jest to, że nie będą w błędzie.
Strach chwyta mnie za gardło, moje odbicie w lustrze wydaje się być zniekształcone. Mam ochotę je rozbić, bo w swoich oczach widzę wściekłość i przerażenie, a to niebezpieczna mieszanka. Policja zaraz mnie złapie, być może już szukają. Co zrobią potem? Przeszukają, zabiorą wszystkie rzeczy osobiste, w tym tabletki uspokajające i...
Chwila. Jeśli zabiorą tabletki, nie będę w stanie usnąć. A jeśli nie będę w stanie usnąć...
Rozglądam się w popłochu, po czym szybko wchodzę do kabiny, zamykając się w niej. Drżącymi dłońmi wyjmuję z kieszeni opakowanie i naraz pakuję sobie do ust kilka tabletek, a potem jeszcze więcej. Zazwyczaj zaśnięcie po nich zajmuje mi godzinę, ale teraz mogę nie mieć tyle czasu!
Muszę odbyć Próbę już teraz, choć nigdy nie robiłem tego za dnia. Ostatnią Próbę, podczas której Katsuki nie będzie o niczym wiedział, gdzie przez ostatnie pięć dni będę mógł udawać, że jestem szczęśliwy. Że tak naprawdę to nie sen, z którego obudzę się w więziennej celi...
Szybciej, dalej, póki mnie nie złapią, już mam wrażenie, że słyszę kroki...
— Kirishima, jesteś tu? — To Katsuki. Jego głos mnie uspokaja, wyrzucam prędko puste opakowanie po tabletkach do kosza obok toalety. Otwieram drzwi.
— Coś się stało? — pytam może nieco zbyt nerwowo, bo marszczy brwi. Zaraz potem kuli się nieco, odwracając wzrok. Jest tak cichy...
— Nic. Po prostu... szukałem cię.
Podchodzę bliżej i znów łapię go za rękę, a on znów nie reaguje. Kiedyś, już niedługo, będzie myślał o tym dotyku z odrazą. ,,Te ręce zabiły Izuku Midoriyę."
Razem idziemy do klasy, a ja staram się zapamiętać jak najwięcej z tej sceny, bo na pewno będzie ostatnią chwilą z Katsukim. Później już przez resztę życia nie zobaczę jego twarzy ani w ogóle żadnej przyjaznej. Same oprychy mojego pokroju. Ciekawe, czy też będę chciał mieć groźne tatuaże i posłuch? Może zmienię się w typowego filmowego brutala? Ta perspektywa przyprawia mnie o ciarki, a serce znów zaczyna łomotać ze strachu. Co ja zrobiłem, co ja najlepszego zrobiłem?
Gdy wchodzimy do klasy, przez pierwsze piętnaście minut nic się nie dzieje. Leżę z głową na ławce, obraz już nieco mi się rozmazuje, robię się senny. To dobrze, Próba nadejdzie zanim przyjdą. Czy wtedy będą w stanie mnie wybudzić? Mam nadzieję, że nie. Chciałbym się chociaż pożegnać.
Patrzę na Katsukiego i myślę o tym, jak przeznaczenie jest dla nas okrutne. Stworzyło nas dla siebie, a teraz umyślnie rozdziela, kłębiąc najgorsze możliwe scenariusze. Moja nitka, splątana do granic możliwości i ociekająca krwią, będzie wić się dalej, jego zaś zostanie nieodwracalnie przerwana i żaden supeł nie będzie już w stanie ich połączyć. To koniec.
— Mamy nakaz aresztowania Kirishimy Eijiro — słyszę w następnej chwili, gdy drzwi do klasy otwierają się z hukiem, a do środka wbiegają policjanci w mundurach, wszyscy świdrujący mnie wzrokiem.
Niemal ich nie słyszę, moje powieki są takie ciężkie...
— Co? Dlaczego? — pyta pan Aizawa, a ja słyszę kroki blisko mnie. Ktoś szarpie mnie za ramię, ale nie widzę jego twarzy, wszystko się zlewa...
— Zostaw go! — krzyczy Katsuki, a mi udaje się posłać mu senny uśmiech. To jedyne pożegnanie, na jakie mnie stać. Będę za nim tęsknił do końca życia, to pewne.
— Odsuń się! Kirishima Eijiro jest oskarżony o morderstwo!
— Kurwa mać, co?! On nie skrzywdziłby muchy! — To słodkie, że tak we mnie wierzy. Chciałbym go zobaczyć choć ten ostatni raz, ale jestem zbyt senny, żeby znowu na niego spojrzeć...
— Proszę uspokoić ucznia, co... co z nim?
— Kirishima?
— Nie wyczuwam pulsu...!
— Dzwonię po karetkę!
— Co się dzieje?!
— Pomóż mi!
— EIJIRO, KURWA MAĆ, OTWÓRZ OCZY! POWIEDZ IM, ŻE TO NIE TY! EIJIRO!
Tym razem ciemność otula mnie delikatnie jak puchowa kołdra. Sen przychodził powoli, ale oto wreszcie nadszedł. Ostatkiem świadomości osuwam się w świat ostatniej Próby.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro