Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Jay nie odbierał telefonu. 

Dla Kaia nie było to żadne zdziwienie. Odkąd drużyna się rozstała, mistrz ognia rzadko mógł liczyć na jakikolwiek kontakt z przyjacielem. Kłamałby, jeśli by powiedział, że go to nie bolało. Bolało. Oczywiście nie tak jak jego siostrę. 

Jay i Nya byli blisko. Gdy drużyna się rozpadała, byli już zaręczeni. Nagłe odejście niebieskiego ninja całkowicie zmieniło jej styl życia. Dalej pomagała ludziom; jej empatia być może nawet urosła odkąd sama została tak zraniona. Odcięła się jednak od najbliższych, żyła w swoim świecie. Bała się kolejnego rozczarowania, kolejnej uciętej więzi. Zwłaszcza teraz, gdy jej brat próbuje zgrywać bohatera. 

Gdyby go spotkała, zabiłaby go. Prawdopodobnie dlatego Kai się jej nie doczekał w szpitalu. Na pewno jest zła, rozczarowana i rozgoryczona. Ale czerwony ninja nie rozumiał, że ją krzywdzi swoją lekkomyślnością. Tak samo nie rozumiał, że krzywdzi Lloyda, Cole'a i Skylar. Wszystkich ludzi dookoła siebie. Jedyne, co się dla niego liczyło, to poświęcenie. Uratowanie ludzkości. 

Kai myślał, że jest bohaterski, mężny. W oczach Nyi był płytki i samolubny.

Dlatego też nie odebrała telefonu. Po tym, co zobaczyła w telewizji, usłyszenie jego głosu mogłoby wywołać wybuch niekontrolowanego szlochu. A potem krzyk i wyzwiska. 

Mistrz ognia zatem nie miał wyboru; musiał stawić się przed jej domem.

Była ósma rano, gdy zapukał do drzwi swojej siostry. Zero odzewu. Pewnie nie ma jej w domu, pomyślał. Kai stwierdził, że poczeka. Kobieta nie ma stałej pracy; może się pojawić lada chwila. 

Albo za sześć godzin.

Koło czternastej Nya pojawiła się przed swoim domem, ubrana w elegancką sukienkę, z delikatnym makijażem na twarzy i w wysokich szpilkach. Kai siedział oparty o drzwi; spał. Miał otwartą gębę i chrapał głośno.

Ten widok wywołał w mistrzyni wody gamę emocji: złość, żal, zrezygnowanie.

Kobieta kopnęła czerwonego ninja, a ten natychmiast się zbudził.

– Już cię wypuścili ze szpitala? – zapytała z zimnem w głosie.

– Ta... musisz mnie kopać? – Mistrz ognia wstał na chwiejących się nogach.

– Co tu robisz? – Nya skrzyżowała ramiona na piersi.

– Nie odbierałaś telefonu. Zmartwiłem się.

Czarnowłosa zaśmiała się kpiąco.

– Ty? Ty się martwiłeś? Wiesz w ogóle co oni pokazywali w telewizji? Twoje ciało dosłownie wyglądało jak zwłoki. Dosłownie. I mówisz mi, że ty się martwiłeś. 

– Przecież jestem tu i żyję. O co ta cała szopka?

– Bo popłynąłeś sam na drugi koniec świata, spędziłeś rok w ekstremalnych temperaturach i wracasz praktycznie martwy! Mam dość twojego udawanego heroizmu! Myślisz ty w ogóle jak ja się z tym czuję? Myślisz, jak Lloyd się z tym czuje? 

Twarz Kaia spoważniała.

– Nie wiesz, jak tam było. 

– Bo nic nikomu nie mówisz!

– To posłuchaj. Nikt z was by tam nie przeżył. Kluczem... kluczem do tej całej układanki jest moja moc ognia. Naprawdę. Dlatego zadzwoniłem. Chciałbym wszystkich was zgromadzić i opowiedzieć wam, co tam znalazłem... I potrzebuję odrobinę pomocy. Bo wracam tam. 

Nya pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Wracasz tam.

– Tak. Wracam na Antarktydę.

– Ty po prostu jesteś debilem. Po wszystkim, co ci powiedziałam? Po wszystkim, co już na pewno mówił ci Lloyd? A ty tak po prostu znowu nas opuszczasz? Mam cię dość. Naprawdę mam cię dość!

– Nya, proszę...

– Nie! – Kobieta wstrzymała łzy w swoich oczach; nie miała zamiaru pokazywać bratu swojej słabości. – Nie obchodzi cię, co my czujemy... Nigdy cię to nie obchodziło. Za każdym razem ryzykowałeś swoje życie... Ile razy ja przez ciebie płakałam... Wylałam już wystarczająco łez za ciebie, Kai. Nie pomogę ci. Nie wyślę cię na pewną śmierć...

Kai stał, wpatrując się ze smutkiem w swoją rozemocjonowaną siostrę. Chciał ją objąć i trzymać tak, aż zrozumie, że wszystko będzie dobrze. Wiedział jednak, że natychmiastowo by go odtrąciła. Nya nie cierpi dzielić się swoimi emocjami - było tak już, gdy byli dziećmi. 

– Masz coś jeszcze do powiedzenia? Jak nie, to chciałabym wejść do domu. Jestem cholernie zmęczona i chcę się położyć. 

– Nya, ja... ja zadzwonię jeszcze raz, jutro. Przemyśl to. Jeśli zmienisz zdanie, odbierz, proszę.

Czarnowłosa nic nie odpowiedziała. Pokiwała tylko słabo głową i przekręciła klucz w zamku, po czym pośpiesznie weszła do domu. Kai stał tak chwilę, z rękami w kieszeniach. Słowa jego siostry uderzyły go, wręcz spoliczkowały. Zdawał sobie jednak sprawę, że się nie zmieni. Nie jest mu dane zginąć spokojną śmiercią. Chciał zginąć godnie; z bronią w ręku, jak wojownicy, którzy byli jego idolami w dzieciństwie. 

Widząc jednak cierpienie zarówno Lloyda, jak i swojej siostry, Kai pogrążył się w rozważaniach. Nie było to coś, co robił często - zazwyczaj działał impulsywnie, dla ogólnego dobra cywilizacji, nad niczym się nie zastanawiał. Dopiero po powrocie z tej misji zrozumiał, jak skomplikowane jest odróżnienie dobra od zła; jak trudne jest zdecydowanie, co jest najlepsze w danej sytuacji. 

Rzeczywistość, tak naprawdę, była szara. Nieważne, co zrobi Kai, ktoś ucierpi. Nie mógł wybrać pomiędzy dobrem, a złem, tak jak zwykle to czynił. Musiał wybrać między złem a złem.

Pozostało odkrycie, co jest mniejszym złem, a co większym. 







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro