1. Pierwsze spotkanie
Tak jak w opisie. Kto nie czytał oryginału, radzę zrobić w tył zwrot i najpierw zapoznać się z pierwowzorem, bo po przeczytaniu tej wersji nic już nie będzie takie samo 😂
Jeśli ktoś pominął opis, informuję, że ta wersja jest autorstwa Tajemnicza_12321
– Knock Out, natychmiast do mnie! – medyk Decepticonów zajęty był właśnie naprawianiem ulubionej rączki Breakdowna do masturbacji, gdy na statku rozległo się wołanie Megatrona.
– Ciekawe, czego on znowu ode mnie chce? – zastanawiał się głośno Knock Out.
– Może... – chciał zapytać niebieski mech, lecz jego przyjaciel mu przerwał.
– Nie, nie zrobię mu kolejnej laski, mam dość roboty! A przy nim trzeba się nieźle napracować, żeby był zadowolony. I po każdym razie muszę dezynfekować twarz.
– Dobra, dobra. Ale na twoim miejscu szybko stawiłbym się na wezwanie. Dobrze wiesz, że Lord Megatron nie lubi długo czekać. – odparł Breakdown.
– Jestem w trakcie zabiegu! Nie mogę cię zostawić z rozbabraną ręką! Musisz ją mieć sprawną, by móc się samemu zadowalać!
– Spokojnie, mam czas. Nie zamierzam nigdzie się stąd ruszać.
– Tylko znowu nie zaświń mi zabiegówki! Jak wrócę, nie chcę tu widzieć żadnych śladów twojej samojebki, rozumiemy się?
– Dobra, dobra, raz ci tu nie nabrudzę i grzecznie poczekam na stole. Pasi?
– Pasi. – Knock Out opuścił pokój medyczny i podążył na mostek, gdzie czekał na niego Megatron.
– Co tak długo? – przywitał go zniecierpliwiony wódz Decepticonów.
Gdy bowiem chciał, by zrobić mu loda, załoga miała rzucić wszystko, co w danym momencie robiła i mu tego loda zrobić! Nie było wymówek od obowiązku zadowalania swojego pana.
– Lordzie Megatronie, jestem w trakcie zabiegu operacyjnego. Breakdown nieźle oberwał w ostatnim starciu z Autobotami. Zaszli go z kilku stron naraz i tak wymęczyli, że ten teraz ma uszkodzone siłowniki w ręce. – wyjaśnił Knock Out.
– Sam jest sobie winien. Nikt nie kazał mu na własną rękę opuszczać naszego statku.
– Skoro już tu jestem, w czym mogę ci pomóc Lordzie Megatronie? – Knock Out wolał nie przedłużać tej rozmowy.
Chciał jak najszybciej dowiedzieć się, jaką to sprawę ma do niego wódz Decepticonów.
– Autobotom udało się przejąć kolejne dwie nasze kopalnie Energonu. Nadal dysponujemy ogromnymi zasobami, które na razie wystarczą do zaspokojenia naszych potrzeb, ale musimy myśleć o przyszłości. Chciałbym, abyś rozpoczął pracę nad wynalezieniem alternatywnego źródła energii; byle tylko jeszcze bardziej nie wzmagało popędu seksualnego mojej armii. Dostaniesz do dyspozycji nasze świetnie wyposażone laboratorium i wszystko, czego tylko będziesz potrzebował.
– Własny wibrator też?
– Zamilcz. Soundwave ma ważniejsze obowiązki, niż robienie ci zabawek! – ogromny mech przerwał medykowi z warknięciem. – Kontynuując, oczekuję, że zaangażujesz się w nowe badania i na bieżąco będziesz mi składał raporty.
– Będzie jak każesz, Lordzie Megatronie. – Knock Out skłonił się lekko przed Megatronem, choć jego rozkaz bardzo mu się nie spodobał.
Tak jak to, że Starscream właśnie chciał wziąć go od tyłu.
– Możesz wracać do przerwanego zabiegu. – powiedział dowódca.
Stracił już ochotę na loda, a że Breakdown miał dobrze wyćwiczoną rękę, więc jej naprawienie także było bardzo ważne. Knock Out posłusznie opuścił mostek i wrócił do pokoju medycznego.
– Czego chciał od ciebie Megatron? Za szybko wróciłeś jak na to, gdyby chciał cię znowu zerżnąć.
– Żebym zaczął poszukiwać alternatywnego źródła energii. – odparł Knock Out, przystępując do dalszej naprawy ręki robota. – Ja się kompletnie do tego nie nadaję! Badania naukowe to kompletnie nie moja działka! Jestem medykiem, a nie wynalazcą! Shockwave o wiele lepiej nadawałby się do tej roboty!
– Widocznie Megatron jest innego zdania. Auuu! Nie ciągnij mi tak mocno! To zabolało! – Breakdown wzdrygnął się, gdy medyk zabrał się za testowanie sprawności jego najważniejszego siłownika.
– Znieczulenie w ręce przestało działać, więc chciałem sprawdzić czy nie masz więcej uszkodzeń. Zaraz podam ci następną dawkę. – Knock Out napełnił dużą strzykawkę przeźroczystym płynem produkowanym na Nemezis i wstrzyknął go w rękę Breakdowna – Kiedy skończę zabieg, muszę wybrać się na ziemię i porządnie odreagować. Nie ma to, jak walenie sobie konia na otwartej przestrzeni.
– Znowu wyścigi z węglowcami na najszybszy spust? – domyślił się Breakdown.
– Nie są dla mnie godnymi rywalami, ale lubię pokazywać im, kto jest najlepszy!
– Tylko uważaj na Autoboty. Odkąd przejęły nasze kopalnie Energonu, stały się bardziej aktywne i ciągle chcą kogoś gwałcić.
– Ich nie interesują uliczne wyścigi.
– Wyścigi może nie, ale tobą mogą się zainteresować. Jesteś w końcu najbardziej seksowny z nas wszystkich. – zauważył mech.
– Spokojnie Breakdown. Najpierw musiałyby mnie dogonić – uśmiechnął się Knock Out.
Po zakończonym zabiegu decepticoński medyk poprosił Soundwave'a o otwarcie mostu ziemnego. Transformował się w czerwony samochód Aston Martin i pod tą postacią przeniósł się na znajome ulice w pobliżu miasteczka Jasper. Na ziemi zapadał zmrok i Knock Out doskonale wiedział, że natknięcie się na jakiś nielegalny wyścig jest tylko kwestią czasu. W pewnym momencie we wstecznym lusterku zobaczył szybko zbliżającego się żółtego Chevroleta Camaro. Na masce samochodu wymalowane były czarne pasy. Knock Out natychmiast rozpoznał ten samochód.
,,Jego niedoczekanie, nie weźmie mnie od tyłu!'' – pomyślał, transformując się i przygotowując do walki.
Samochód zahamował gwałtownie i zatrzymał się tuż przed nogami czerwonego bota. W pierwszej chwili Knock Out był zaskoczony, że Bumblebee go nie atakuje, lecz zaraz potem zdał sobie sprawę ze swojej pomyłki. Nie miał do czynienia z Autobotem. Żółtym Camaro kierowała młoda dziewczyna, która właśnie w tej chwili robiła mu zdjęcie telefonem komórkowym.
– Natychmiast mi to oddaj! – Knock Out nieopatrznie schylił się, by podnieść samochód.
Na szczęście nikogo za nim nie było. W tym momencie dziewczyna dodała gazu, zrobiła gwałtowny skręt i odjechała. Knock Out na powrót transformował się w samochód i popędził za żółtym Camaro. Nie chciał, by jego seksowne zdjęcia rozniosły się po ludzkim Dark Necie.
Był zły na siebie, że ujawnił się człowiekowi. W dodatku dał sobie strzelić fotkę! Musi zrobić wszystko, aby odzyskać ten telefon komórkowy.
Bez większego trudu dogonił żółty samochód i spróbował zepchnąć go z drogi. Co jak co, ale w pchaniu był całkiem niezły. Decepticony chwaliły sobie tę jego umiejętność; nikt nie narzekał. Ku wielkiemu zaskoczeniu Knock Outa, kierująca pojazdem dziewczyna okazała się bardzo dobrym kierowcą. Możliwe, że już przez długi czas ujeżdżała swój wóz. Udało jej się nie tylko szybko wyjść z poślizgu, lecz chwilę potem i zawrócić, wymijając medyka.
– Taka jesteś sprytna? To teraz się zabawimy! – krzyknął Knock Out, wyobrażając sobie, jak wielokrotnie i w różnych pozycjach nabija ją na swoją płonącą włócznię ostatecznego pierdolenia.
Carmen
Dwudziestodwuletnia Carmen uwielbiała uliczne wyścigi. W końcu było tam tylu mężczyzn. Lubiła testować ich zdolności. Kiedy tylko miała okazję, wymykała się z domu lub uczelni, by poczuć dreszczyk emocji towarzyszący drogowemu współzawodnictwu. Wiedziała, że tego wieczoru również ma się odbyć wyścig na obrzeżach miasta. Nie mogło jej tam zabraknąć. Już na samą myśl o nadchodzącej przyjemności robiła się mokra. Jechała właśnie na miejsce zbiórki, kiedy przed sobą zobaczyła czerwonego Astona Martina.
,,Pewnie następny entuzjasta szybkiej jazdy. Ciekawe czy ma duże ambicje. – pomyślała. Zobaczymy, co tam ma pod maską!''
Dziewczyna przyspieszyła, chcąc wyprzedzić czerwony samochód i wtedy stało się coś, czego nigdy by się nie spodziewała. Aston Martin nagle zmienił się w wielkiego robota, który blokował jej drogę przejazdu. Był to jasny znak, że chce ją przetestować swoim konarem jeszcze przed rozgrywkami.
– Ale jazda! – dziewczyna sięgnęła po telefon komórkowy i szybko zrobiła zdjęcie. Wiedziała, że jak je opublikuje na stronach dla dorosłych, nikt nie oprze się takiemu gorącemu mechowi i ludzie będą mieli do czego się samozadowalać.
– Natychmiast mi to oddaj! – robot schylił się, chcąc chwycić jej samochód.
Najwyraźniej zamierzał najpierw sprawdzić jego rurę wydechową, a dopiero później dziewczynę.
Carmen wdepnęła gaz do dechy i szybko odjechała. Widziała we wstecznym lusterku, że rozeźlony mech z powrotem zmienił się w samochód i ruszył za nią w pogoń. Jak widać, nie chciał stracić szansy na spontaniczny seks na drodze.
,,Chyba nie spodobało mu się, że strzeliłam mu fotkę – pomyślała dziewczyna – Trudno, będę musiała mu jakoś uciec''.
We wstecznym lusterku widziała, że Aston Martin szybko ją dogania. W pewnym momencie uderzył w tył jej samochodu, powodując utratę przyczepności. Dziewczyna szybko wyprowadziła pojazd z poślizgu i skręciła gwałtownie, wymijając czerwony samochód. Nie chciała, by pod panowaniem swojej dzikiej żądzy, uszkodził jej zderzak! Tamten również zawrócił i wtedy zobaczyła, że z tyłu Astona Martina wysuwają się dwa niewielkie działka.
,,Nigdy bym nie pomyślała, że wielki robot może mieć takie małe działa. I nie jedno, ale dwa! Dziwna konstrukcja.'' – pomyślała kobieta. Po chwili w jej stronę pomknęły jakieś dziwne kule fioletowo-różowego światła. Była to sperma kosmity.
– Jasna cholera! – dziewczyna zaczęła robić uniki.
Nie chciała, by po trafieniu przez dziwną substancję zaciągnięto ją do haremu, w którym musiałaby zadowalać niewyżyte seksualnie roboty. W pewnym momencie samochodem zarzuciło i rozległ się głośny huk przebijanej opony. Podczas gdy dziewczyna próbowała odzyskać przyczepność, robot przestrzelił kolejną oponę. Carmen nie zdołała zapanować nad samochodem i wypadła z drogi. Nie chcąc wpaść na pobliskie skały, zatrzymała auto. Przez okno widziała, jak Aston Martin ponownie zmienia się w robota i biegnie w jej kierunku. Błyskawicznie analizowała sytuację, zastanawiając się czy robot szybciej uspokoi się przez oral, anal czy standardowy seks. Wiedziała, że ucieczka z przestrzelonymi oponami nie ma sensu, pozostało jej więc tylko jakoś dogadać się z prześladowcą. Uchyliła okno, a tymczasem wielki robot przykucnął obok samochodu. Jedną rękę oparł na dachu, a drugą na masce. Carmen usłyszała zgrzyt metalu, gdy jego ostro zakończone palce zetknęły się z powierzchnią lakieru.
– Hej ty! Uważaj na lakier! – wyrwało jej się.
Robot zajrzał do wnętrza pojazdu. Wydawał się zaskoczony jej reakcją.
Jego świecące na czerwono oczy zdawały się prześwietlać ją na wylot, rozbierając przy okazji.
– Dawaj komórkę! – odezwał się wreszcie.
– Chodzi ci o to zdjęcie? Skąd mogłam wiedzieć, że nie lubisz, jak ci się strzela fotki? Jak chcesz, to mogę je skasować – odparła Carmen, biorąc do ręki telefon komórkowy i ukrywając, że miała co do tego zdjęcia niegrzeczne zamiary.
– Więc zrób to, ale tak, żebym widział. – mech obawiał się, że jakby zyskał popularność w ludzkim necie, Decepticony mogłyby to zobaczyć. Wtedy miałby nieźle przechlapane.
Carmen weszła do folderu ze zdjęciami wybrała opcję ,,Usuń''.
– Zadowolony?
– Dopiero będę – robot posłał jej niepokojące spojrzenie i zaczął kierować swoje palce w jej intymne strony.
Ta jednak ściągnęła z nogi szpilkę i uderzyła mu nią po łapie.
– Bez dotykania, zboczeńcu! – pogroziła mu obcasem, na co ten zabrał rękę.
Nie chciał, by dziewczyna zadrapała mu lakier.
– Nikomu nie możesz powiedzieć, że mnie widziałaś. Zresztą nawet jeśli to zrobisz, to i tak nikt ci nie uwierzy bez dowodu, który właśnie skasowałaś – odparł robot.
– A skąd wiesz czy nie zdążyłam już go umieścić na portalu społecznościowym?
,,Ugryź się w język dziewczyno! – skarciła się w myślach Carmen. – Lepiej nie drażnić tego gościa, bo serio cię zaraz zgwałci!''.
– Nie wydaje mi się, żebyś miała na to czas. Zbyt byłaś zajęta ucieczką przede mną.
– A nie przyszło ci do głowy, że mam podzielną uwagę? – ,,Znowu to samo! Opanuj się!''
– Dosyć tego! Gadaj! Wrzuciłaś do sieci to zdjęcie czy nie?
Carmen usłyszała zgrzyt metalu, a dach jej Camaro zaczął niebezpiecznie się wgłębiać. Jak widać, mech chciał w jej samochodzie zrobić kilka dodatkowych dziur.
– Dobra, nigdzie go nie wrzuciłam! Chciałam się tylko z tobą podroczyć. Wyluzuj trochę i nie demoluj mi samochodu!
– Czy ty się mnie w ogóle nie boisz? – zdziwił się.
Gdyby chciał, mógłby przecież rozerwać ją podczas seksu.
– Gdybyś miał zamiar mnie zabić lub zgwałcić, już dawno byś to zrobił. A jeszcze z tobą rozmawiam, więc chyba nie jest tak źle.
– Żyjesz tylko dlatego, że nie lubię brudzić sobie rąk.
– Więc mam szczęście, że trafiłam na pedanta. Wyjaśnij mi tylko jedno. Jeśli nie chcesz, żeby ludzie wiedzieli o twoim istnieniu, to po kiego chuja się przede mną zmieniałeś?
– Wziąłem twój samochód za kogoś innego.
,,I myślałem, że chce siłą sforsować mi tyły.'' – dodał w myślach.
– Powiedziałeś kogoś innego? Więc jest więcej takich, jak ty? – Carmen była coraz bardziej zaciekawiona.
Postanowiła dowiedzieć się jak najwięcej na temat ultra seksownego, wielkiego robota i, jak się przed chwilą dowiedziała, innych jemu podobnych.
– I tak wiesz już za dużo. A ja nie mam czasu na pogawędki. Tak więc najlepiej dla ciebie będzie, jak zapomnisz o naszym dzisiejszym spotkaniu.
– Chwila! Przespermiłeś mi opony i zamierzasz mnie tu teraz zostawić? – zaoponowała Carmen.
– Masz telefon. Możesz wezwać pomoc drogową czy co wy tam macie.
– O nie! Tak łatwo się nie wywiniesz. Seks z tobą lepiej zredukuje stres. I kto zapłaci za nowe opony?
– I tak nie mam pieniędzy. Poza tym przez ciebie porysowałem lakier, więc jesteśmy kwita!
– A kto mówi o hajsie? Część zapłaty będzie w naturze.
– Słucham dalej.
– Mam propozycję. Mój ojciec prowadzi warsztat samochodowy. Tam będziesz mógł doprowadzić do porządku swój lakier i zabawić się z użyciem polerki.
Robot zastanawiał się przez chwilę. Na Nemezis nie zawsze mógł zrobić to bez towarzystwa innych mechów.
– Czego chcesz w zamian? – spytał w końcu.
– Żebyś przywiózł mnie tu później z powrotem i pomógł wymienić opony. Nie mogę tak zostawić swojego samochodu.
– No dobra.
Robot wstał i z powrotem zmienił się w Astona Martina. Carmen szybko zamknęła swój samochód i wsiadła do czerwonego wozu. Było tu bardzo wygodnie. Jej kobiecość zapłonęła pożądaniem.
– Masz jakieś imię? – spytała, gdy ruszyli z miejsca. Chciała wiedzieć, jak zwracać się do kogoś, z kim zaraz zamierzała uprawiać seks.
– Czy całą drogę zamierzasz dręczyć mnie pytaniami?
– Przy rozmowie podróż nie będzie nam się tak dłużyć – odparła Carmen, przeciągając palcem po jego desce rozdzielczej.
– Knock Out.
– Co?
– Mam na imię Knock Out. A ty irytująca istoto?
– Carmen. Tak więc Knock Out opowiesz mi coś o sobie? Obiecuję, że ta rozmowa zostanie między nami.
– Jak widzę, nie poddajesz się tak łatwo, co?
– Nigdy! – powiedziała dziewczyna, postanawiając, że zdobędzie tego seksownego robota.
– Ehh... no dobra, miejmy to z głowy. Co byś chciała wiedzieć?
– Dużego masz kutasa?
– O tym pogadamy kiedy indziej, daj jakieś normalne pytania!
– No dobra, dobra. Nie gorączkuj się tak. – pociągnęła palcem po kierownicy Astona Martina, szukając jego czułych punktów. – Na początek powiedz mi, kim tak właściwie jesteś?
– Jestem robotem pochodzącym z planety Cybertron, wylęgarni seksu i rozpusty. Była kiedyś domem wszystkich Transformerów.
– Transformerów? – Carmen nic nie mówiło to słowo.
– Transformery to roboty posiadające zdolności transformacji, czyli przybierania postaci różnych pojazdów czy samolotów.
– Ekstra! Fajnie jest móc zmieniać swój wygląd. ,,I może i rozmiar członka, byłoby to ciekawe!'' – pomyślała Carmen. – A powiedz mi, co robisz na Ziemi?
– Eony temu Cybertron został zniszczony w wyniku długotrwałej wojny domowej o globalną dominację pomiędzy Autobotami i Decepticonami. Planeta nie wytrzymała takiej kondensacji spermy. Pozostałe przy życiu Transformery były zmuszone znaleźć sobie nowy dom. W ten sposób część z nas trafiła na Ziemię. Wybraliśmy waszą planetę głównie ze względu na obecność Energonu, który stanowi nasze główne paliwo.
– A możesz rozwinąć tę część o Autobotach i Decepticonach? Bo te dwie nazwy kompletnie nic mi nie mówią – poprosiła Carmen.
– To dwie przeciwne frakcje Transformerów. Decepticony chciały przejąć władzę nad Cybertronem, Autoboty natomiast robiły wszystko, aby do tego nie dopuścić. Z tego co wiem, stosowali bardzo brudne i nieczyste zagrywki. Ale to tylko plotki. – wyjaśnił Knock Out.
– Jedno to ci źli, a drudzy to ci dobrzy, tak?
– Zależy, z której strony się na to patrzy.
– A ty do której frakcji należysz?
Knock Out przez chwilę zastanawiał się czy powiedzieć dziewczynie prawdę. Może jeśli to zrobi, ta przestanie go dręczyć pytaniami i da mu spokój? Co prawda nie bardzo w to wierzył, ale nie zaszkodzi spróbować.
– Jestem Decepticonem.
– Czyli należysz do tych mających parcie na władzę?
– Tak jakby.
– To wasz lider musi mieć nieźle przechlapane. – zaśmiała się dziewczyna.
– Bardziej to my mamy przy nim. Za każdym razem, jak ktoś próbuje się wybić, zaprasza go na prywatną rozmowę. Lub robi TO z buntownikiem przy wszystkich, by kolejny raz pokazać swoją dominację.
– Dominację, powiadasz. Brzmi całkiem ciekawie!
– Zapewniam cię, że nie dla tych, którzy są przez niego dominowani.
– Więc mówisz, że Ziemia to nowy dom dla takich, jak ty. Dużo was jest?
– Dużo jeszcze będzie tych pytań? – zirytował się Knock Out.
– Mam ich całe mnóstwo. Tak jak planów, co z tobą zrobię, gdy znajdziemy się w ustronnym miejscu... – dziewczyna zmysłowo potarła palcem fotel kierowcy.
– W takim razie musimy skrócić tę podróż!
Carmen zobaczyła, jak pedał gazu dociska się do podłogi i Knock Out wyrwał do przodu niczym błyskawica.
– Ale fajnie – dziewczyna na wszelki wypadek zapięła pasy bezpieczeństwa – Z takim przyspieszeniem mógłbyś brać udział w wyścigach!
– Właśnie tak chciałem spędzić ten wieczór, ale ty musiałaś mi się napatoczyć.
– Też jechałam na wyścigi w drogowej dominacji nad samcami. Gdybyś nie uszkodził mi samochodu, pewnie teraz robiłabym z facetami kolejną rundkę.
– Lubisz się ścigać?
– To moja pasja.
– W takim razie może kiedyś się zmierzymy? Chętnie pokażę ci mistrza w akcji.
– Mistrzuniu abyś się nie przeliczył! – roześmiała się Carmen. – A teraz wrócimy do pytań.
– O Wszechiskro, daj mi cierpliwość... – westchnął Knock Out.
Knock Out
Kiedy udało mu się przestrzelić opony w żółtym Camaro, samochód wypadł z drogi i wreszcie się zatrzymał. Knock Out transformował się w robota, podszedł do pojazdu i na wszelki wypadek unieruchomił go. Kiedy zajrzał do środka, za kierownicą zobaczył drobną dziewczynę o dość drapieżnym wyglądzie. Musiała być zapewne bardzo dobra w łóżku! Takie zawsze były w tych sprawach najlepsze. Miała długie, ogniście czerwone włosy ufryzowane jak u rockowej wokalistki z lat 80, usta pomalowane czerwoną szminką, a niebieskie oczy podkreślone szaro–niebieskimi cieniami. Uznał, że jest bardzo atrakcyjna pomimo tego, że była węglowcem. Zapragnął ją zaliczyć, ale na to przyjdzie czas. Najpierw musi odzyskać zdjęcie.
– Hej ty! Uważaj na lakier! – krzyknęła przez uchylone okno.
Knock Outa na chwilę zatkało. To był jego tekst! Po chwili odzyskał zdolność mowy i zażądał oddania telefonu. Na szczęście dziewczyna dość szybko zgodziła się wykasować jego zdjęcie. Szczęście, że nie trafiło do ludzkiego Dark Netu. Nie miałaby jak w tak krótkim czasie wpisać tam hasła, by wstawić fotkę. Kiedy jednak zaczęła się z nim droczyć, nie wytrzymał i postanowił ją ,,przycisnąć'', choć nie swoim kutasem. To miał zaplanowane na później. Był bardzo zdziwiony, że taka mała istota nie ma do niego respektu. Gdyby tylko chciał, mógłby z niej zrobić sobie podręczne gwałcidełko. Był pewien, że dziewczyna także doskonale o tym wie, musiała być bardzo odważna, lub wyjątkowo głupia. Albo po prostu leciała na mocne wrażenia. Mimo wszystko ta mała zaimponowała Knock Outowi swoimi umiejętnościami jazdy. Musiał trochę się natrudzić, aby ją w końcu dorwać. Po raz pierwszy robot miał styczność z człowiekiem i musiał przyznać, że było to bardzo podniecające doświadczenie. Dziewczyna w żółtym Camaro nie tylko nie wykazywała oznak lęku, lecz próbowała wyciągnąć z niego różne informacje. Mało tego – tak pokierowała rozmową, że zgodził się na mały układ! Knock Out sam nie rozumiał dlaczego zgodził się jej pomóc i czemu odpowiadał na jej liczne pytania. Choć to zapewne sprawka krążących między nimi feromonów. Powinien zostawić tę dziewczynę na tym odludziu, a tymczasem wiezie ją do miasta. Miał tylko nadzieję, że Soundwave nie wypuścił za nim Laserbeaka, który często nagrywał różne bezeceństwa na Nemezis. Takie hobby małego ptaszka. Gdyby pozostałe Decepticony dowiedziały się, że zniżył się do kontaktu z człowiekiem, zrobiłyby mu dezynfekcję budyniem produkcji własnej. A mech wcale nie miał na to ochoty.
Podczas rozmowy dowiedział się, że dziewczyna ma na imię Carmen. Dość nietypowo, ale z tego co już zdążył się zorientować, nie była to typowa przedstawicielka swojej płci. Lubiła się ścigać zupełnie tak jak on i świetnie dawała sobie radę za kółkiem. W innych dziedzinach też była zapewne niezła. Knock Outa coraz bardziej intrygowała ta dziewczyna. Może warto by było trochę lepiej ją poznać? Nie tylko dogłębnie, choć w chwili obecnej miał na to ogromną ochotę.
– Co to jest Wszechiskra? – usłyszał kolejne pytanie.
,,Znowu zaczyna.'' – pomyślał. Na szczęście tym razem nie musiał odpowiadać, gdyż właśnie wjechali do miasta.
– Carmen, prowadź do warsztatu twojego ojca – poprosił, chcąc w końcu wyżyć się seksualnie bez ryzyka, że reszta Decepticonów będzie przyglądać mu się z ukrycia, przy okazji waląc sobie konia.
Dziewczyna wytłumaczyła mu trasę. Po pięciu minutach byli już na miejscu. Warsztat był na tyle duży, że Knock Out mógł transformować się w robota.
– Czuj się jak u siebie. Masz tu wszystko, czego potrzebujesz, żeby poprawić ten swój ukochany lakier. – Carmen pokazała mu co gdzie leży, ignorując jednoznaczne spojrzenia kierowane na jej krocze – A w ogóle to gdzie masz tę rysę?
– O tutaj! – Knock Out pochylił się nad dziewczyną i wskazał na swoją klatkę piersiową – Zrobiła się, kiedy uderzyłem do twojego samochodu.
– Prawie jej nie widać! – prychnęła Carmen, przyglądając się niewielkiemu zarysowaniu pokrytemu żółtym lakierem – Obawiam się, że mój Camaro jest w gorszym stanie.
– Jeśli nikt się nie wziął za forsowanie jego tyłów, jeszcze nie powinno być tak źle. – powiedział robot.
– Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Mój biedny wóz.
– Masz polerkę? – spytał Knock Out.
– Leży na tamtym stole.
Knock Out zajął się poprawianiem swojego lakieru, Carmen natomiast przysiadła z boku, zastanawiając się, które z wielu pytań jakie miała z głowie powinna zadać najpierw. Nawet nie usłyszała, że wentylatory Transformera huczą głośniej, gdy nagle oblał ją ciepły prysznic. Popatrzyła zszokowana na uśmiechającego się w jej stronę mecha z wyciągniętym, napiętym fallusem.
– Knock Out!
– Żebyś ty widziała swoją minę! – zaśmiał się. – Może się przyłączysz? Nie pożałujesz – powiedział zadowolony.
Dziewczyna była zła, gdyż zabrudził jej sukienkę i zniszczył długo układaną fryzurę.
– Teraz to zrobimy tak, że ja się pójdę ogarnąć, a gdy wrócę i tu nadal będzie brudno, twój lakier spotka się ze szlifierką! – krzyknęła, ruszając do domu, by zażyć prysznica i się przebrać. Na szczęście Knock Outa, kiedy wróciła, w garażu nie było najmniejszego śladu po tym, jak przyglądając się jej, zwalił sobie konia.
– Zawsze ścigasz się w takim sexy stroju? – o dziwo to Knock Out zaczął tym razem rozmowę.
Carmen miała wcześniej na sobie niebieską, obcisłą ,,małą czarną'', a na nogach szpilki. Teraz ubrana była podobnie.
– Tylko wtedy, kiedy prosto po wyścigach idę na imprezę. O właśnie. Może opowiesz mi jak wyglądało wasze życie na Cybertronie?
– Pod wieloma względami przypominało ziemskie. Przynajmniej dopóki nie rozpętała się wojna. Ja nie zaznałem tego normalnego życia, gdyż powstałem niedługo przed zniszczeniem Cybertronu. Od małego uczono mnie walczyć, a kiedy dorosłem poszedłem na studia medyczne. Po ich ukończeniu Przystąpiłem do Decepticonów jako ich medyk.
– To ty byłeś kiedyś mały? – Carmen usilnie próbowała wyobrazić sobie małego Knock Outa, ale kompletnie jej to nie wychodziło. I jak sama przed chwilą widziała, pod obudową nie był wcale taki mizerny. – A jak powstawaliście? W jakichś fabrykach?
– Transformery nie są zwykłymi maszynami! – oburzył się Knock Out – Każde nowe życie powstawało z połączenia iskier osobników rodzicielskich. A życie pierwszym botom na Cybertronie dała Wszechiskra.
– A co to jest?
– Niewyczerpalne źródło Energonu i kondensator popędu seksualnego. Ma moc tworzenia Transformerów. No dobra, skończyłem. Teraz możemy zająć się twoim autem.
– Pójdę do magazynu. Na szczęście mam zapasowe opony.
– To po co było to całe gadanie z zapłatą? – spytał Knock Out.
– Przecież nie dostałam ich za darmo! Dostawca zażądał za nie aż dziesięciu rat! Jeśli jednak naprawisz mój samochód, to jesteśmy kwita. Jako cybertroński medyk z pewnością dasz sobie z tym radę.
– Niech ci będzie – Knock Out transformował się w samochód – Dawaj te opony!
Carmen przyturlała opony z magazynu i wsadziła je do bagażnika Astona Martina.
– Knock Out?
– Co?
– Dasz mi się poprowadzić?
– Mała nie przeginaj! Na fotel pasażera! Nie będziesz mnie obmacywała podczas jazdy!
– Jak chcesz, ale nie wiesz, co tracisz. – dziewczyna uśmiechnęła się figlarnie, po czym wsiadła do mega seksownego samochodu, który natychmiast wyjechał z warsztatu.
Ledwo opuścili miasteczko, jak na drodze za nimi pojawiły się dwa samochody: żółty Camaro, zupełnie taki jak samochód Carmen i niebiesko–szara wyścigówka!
– Jasny chuj!
– Co jest Knock Out?
– Mamy towarzystwo. Zapnij pas. Spróbuję ich zgubić, bo jeszcze zgwałcą nas oboje.
– To Autoboty?
– Zgadza się.
– Ale oni są ci dobrzy. Nie zrobią nam krzywdy.
– Tobie na pewno nie. Ja raczej nie mogę liczyć na łagodne traktowanie i we mnie wejdą bez wstępnego rozszerzania – Knock Out dał gaz do dechy, nieco zwiększając dystans dzielący go od Autobotów.
– Jak będziesz przed nimi uciekał, tym bardziej będą chcieli cię dopaść i zdominować. Zatrzymaj się. To powinno ostudzić ich zapał. W końcu ofiara nieczęsto poddaje się łowcy – poradziła Carmen.
– Mam dać im się złapać?
– Nic ci nie zrobią. Ja to załatwię. Zaufaj mi.
,,Może jednak warto spróbować?'' – pomyślał Knock Out, zwalniając.
Zatrzymał się na drodze, a po obu jego stronach stanęły Autoboty.
– Siemka Knock Out! – odezwał się samochód wyścigowy, ciesząc się już na wieczorne zamoczenie kija – Co ci się stało, że nie uciekasz? Zabrakło ci Energonu? Megatron już zaczął go wam wydzielać?
– Smokescreen, coś ostatnio stępił ci się dowcip – odparł Knock Out.
Tymczasem Carmen opuściła szybę, pokazując się żółtemu Camaro.
– Smoke, Knock Out ma seksualną zakładniczkę. – ostrzegł drugiego Autobota.
– Nie jestem jego zakładniczką. – odparła Carmen.
– On kazał ci tak mówić? – spytał Camaro, zastanawiając się, ile już numerków mech zrobił z tą seksowną dziewczyną.
– Nie. Jedziemy naprawić mój samochód.
– Jeśli tak jest w istocie, to chętnie zobaczymy ten rzekomy samochód – odparł Smokescreen – Ale ty przesiądziesz się do któregoś z nas.
– A jeśli nie chcę? Podoba mi się jego drążek.
– To dla twojego bezpieczeństwa. On może uprowadzić cię na statek Decepticonów z wiecznie nienasyconą załogą. – odparł Camaro.
– Jak dotąd nie zrobił mi nic złego. ,,Nie licząc niezapowiedzianego prysznica'' – dodała w myślach.
– Co myślisz Smokescreen?
– Ta mała nie wygląda na zdenerwowaną, więc po prostu możemy jechać za nimi. Knock Out, jak wywiniesz jakiś numer, to nie poznasz swojego lakieru!
– Nie gorączkuj się tak, nie dam ci się wziąć od tylca. – odparł Knock Out, po czym ruszyli z miejsca.
– A nie mówiłam, że nic ci nie zrobią? – odezwała się Carmen.
– To się jeszcze okaże. Przez ciebie wpakowałem się w niezłe, zanieczyszczone bagno.
– Wyluzuj. Nie jest tak źle. Naprawisz mój samochód po tym, jak mu w tył uderzałeś i możesz wracać do swoich spraw.
,,Właściwie po jakiego wała jeszcze pomagam tej dziewczynie? – pomyślał Knock Out – Mógłbym zostawić ją z Autobotami, a sam wezwać sobie most ziemny!''.
Mimo wszystko nie zostawił Carmen. Zrobiło mu się dziwnie przyjemnie, kiedy dziewczyna odmówiła przysiadki do któregoś z Autobotów. Najwyraźniej on najbardziej pobudzał jej skryte żądze. Chociaż poznali się w dość nieprzyjemnych okolicznościach, najwyraźniej Carmen mu zaufała. Knock Out czuł, że on jej też może zaufać. Jako Decepticon nie znał tego pojęcia. Na statku Nemezis trzeba było cały czas mieć się na baczności i uważać na to, by nie stać się ofiarą seksualną innych Decepticonów. A przy tak zajebistym ciele jak jego, musiał uważać podwójnie, gdyż każdy Con miał ochotę go przelecieć. Ufał jedynie Breakdownowi, który był jego wieloletnim przyjacielem i zajebiście potrafił zadowolić go seksualnie.
Kiedy dojechali do miejsca, gdzie Carmen zostawiła swój samochód, Knock Out transformował się i zabrał za wymianę opon. Smokescreen i Bumblebee również zmienili się w roboty i przedstawili dziewczynie. Przy niej nie zabierali się za decepticońskiego medyka, by mieli większe szanse, aby zaliczyć. W końcu nie mieli pojęcia czy kobieta poleci na ''gejów''.
– Carmen kto przestrzelił ci opony? – zainteresował się Bumblebee, widząc zmaltretowane, zaspermione koła.
– Prawdę mówiąc Knock Out to zrobił. – odparła dziewczyna – Ale już zdążyliśmy sobie wszystko wyjaśnić.
– Sama zdążyłaś się przekonać, że on jest niebezpieczny, podobnie jak wszystkie Decepticony. Nie powinnaś się z nim zadawać. – odparł Bumblebee, chcąc zwrócić uwagę młodej kobiety na Autoboty.
– Wybaczcie, ale sama decyduję o tym z kim się zadaję. Naprawdę dziękuję wam za troskę, ale nie musicie mnie chronić, bo nie ma przed czym.
– Gdybyś tylko wiedziała do czego są zdolne Decepticony, nie mówiłabyś w ten sposób – odezwał się Smokescreen.
– Wiem już, że są bardzo niegrzeczni i to mi odpowiada. Nie wasza sprawa, komu zamierzam obciągać.
– Uszanujemy twoją decyzję Carmen – zadecydował Bumblebee – Ale musisz pamiętać jedno. Nie wolno ci nikomu o nas mówić. Ani o Autobotach, ani Decepticonach. Nasze istnienie musi pozostać tajemnicą, rozumiesz?
– Knock Out już mi to mówił.
– Tym razem ci się upiekło, Knock Out! – Bumblebee zwrócił się do czerwonego bota – Ale zawdzięczasz to wyłącznie Carmen. Pamiętaj o tym, gdyby przyszło ci do głowy jakieś głupstwo.
– Nie musisz się martwić. Kończę tę sprawę i zjeżdżam stąd. – odparł Knock Out.
– Carmen skoro już wiesz o naszej obecności na Ziemi, to może jutro chciałabyś odwiedzić bazę Autobotów? – zaproponował Smokescreen.
– Jasne!
– W takim razie Bee albo ja wpadniemy po ciebie. Podaj nam tylko swój adres.
– Ulica Mokra 69.
Po tym jak dziewczyna powiedziała im gdzie mieszka, boty transformowały się z powrotem w auta.
– To do jutra! – odezwał się Smokescreen, po czym odjechali.
– Teraz się nie dziwię, czemu pomyliłeś mój samochód z Bumblebee. – Carmen podeszła bliżej Knock Outa. – Jak ci idzie?
– Prawie skończyłem. Nie sądziłem, że Autoboty tak szybko się wycofają. Zastanawiam się czy to nie podstęp... – odparł Knock Out, obawiając się czy tamta dwójka nie czeka gdzieś, by wziąć go z zaskoczenia.
– Nie wydaje mi się. Po prostu przekonałam ich, że mi nie zagrażasz.
– A ty skąd niby możesz to wiedzieć? – Knock Out spojrzał na dziewczynę – Co byś zrobiła, gdyby nagle przyszło mi do głowy uprowadzić cię na statek Nemesis i brutalnie zgwałcić wraz z całą załogą?
– Niby po co miałbyś to robić? – Carmen nie dała po sobie nic poznać, ale jego słowa mocno ją zaniepokoiły. Nie wiedziała czy dałaby radę zaspokoić tylu facetów bez przerwy.
– Może miałbym ochotę przetestować na tobie parę pozycji z kolegami?
– Nie wydaje mi się, żebyś był do tego zdolny.
– Skąd ta pewność? Nie znasz mnie. Może byłem miły tylko po to, aby uśpić twoją czujność? Wy ludzie jesteście tacy naiwni. Bardzo łatwo jest was zmanipulować – Knock Out gwałtownie wyciągnął rękę, chwycił dziewczynę i trzymając jeden z palców blisko jej intymnego miejsca pomiędzy nogami, uniósł ją na wysokość swojej twarzy.
Carmen patrzyła w czerwone oczy robota, próbując wyczytać z nich jego prawdziwe intencje. Niestety nie udało jej się to. Dziewczyna była coraz bardziej przerażona.
– A więc jednak trochę się mnie boisz? – uśmiechnął się Knock Out. – Żałuj, że nie widziałaś swojej miny!
– Masz chore poczucie humoru, wiesz o tym? – Carmen odetchnęła z ulgą, gdyż zdała sobie sprawę z tego, że robot żartuje.
– Dlaczego? Ja bawiłem się wybornie! – Knock Out odstawił dziewczynę na ziemię. – Jakby co, wymiana ogumienia zakończona. Masz ochotę na maleńki wyścig?
– Jasne! Zaraz się przekonamy jaki z ciebie król szos! Tylko bez żadnych nieczystych zagrywek! Nie chcę ścierać z kolejnych opon twojej kosmicznej spermy.
Carmen wsiadła do swojego samochodu i ustawili się w równej linii.
– Gotowa? Trzy, dwa, jeden, start!
Oboje ruszyli z piskiem opon. Przez chwilę jechali równo, lecz później Knock Out znacznie przyspieszył i zostawił Carmen nieco w tyle. Dziewczyna próbowała go dogonić, lecz mimo bezlitośnego piłowania silnika nie mogła tego dokonać. Jak widać Knock Out miał o wiele więcej koni mechanicznych pod maską niż się spodziewała. Kiedy już straciła nadzieję na drogową dominację, nagle dystans pomiędzy nimi zaczął się zmniejszać. Prześcignęła czerwony samochód i zyskała znaczną przewagę. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że to Knock Out pozwolił jej się wyprzedzić. Tylko dlaczego to zrobił? Po chwili już wiedziała. W lusterku wstecznym zobaczyła, że Aston Martin ponownie ją dogania. Po chwili śmignął tuż obok, pozostawiając za sobą chmurę pyłu. Robot po prostu bawił się z nią, dosadnie udowadniając, kto dominuje na drogach Nevady.
– Widzisz mała? Nie masz ze mną żadnych szans! – odezwał się Knock Out, gdy wreszcie się zatrzymali.
– Uważaj, bo ja ci powiem, że jesteś mały! – uśmiechnęła się dziewczyna. – Ale niech ci będzie, ten wyścig wygrałeś. Ciekawa jednak jestem czy równie dobrze radzisz sobie w tłumie?
– Może kiedyś będziesz miała okazję się o tym przekonać. Powinienem już wracać na statek.
– Spotkam cię jeszcze? – spytała Carmen.
– Jeśli bierzesz udział w wyścigach to masz to jak w banku! – odparł Knock Out – Bywaj mała!
Aston Martin oddalił się drogą. W pewnym momencie tuż przed nim pojawił się zielono-niebieski portal. Knock Out wjechał w niego, a kiedy portal zniknął, po czerwonym samochodzie nie było śladu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro