7. Niespodziewane uczucia (18+)
Uwaga! W rozdziale pojawiają się opisy o charakterze erotycznym.
Celowo nie podawałam tytułów piosenek ani wykonawców, aby każdy mógł sobie dobrać własną ulubioną muzykę. Pisząc tę część słuchałam akurat tych utworów:
https://youtu.be/G2oW7uCmBk4
https://youtu.be/8A2xw2YJxqg
Miłej lektury życzę i zachęcam do komentowania :)
****************************************************************************************
Gdy Carmen znalazła się z powrotem w domu, od razu zadzwoniła do Optimusa by poinformować go, że Decepticony pozwoliły jej opuścić Nemesis. Nie wdając się w zbędne szczegóły dziewczyna zapewniła go, że jest cała, zdrowa i bezpieczna. Tak jak się spodziewała, Prime nie zadawał żadnych dodatkowych pytań. Carmen wyczuła, że spodziewał się właśnie takiego obrotu sytuacji. Po zakończeniu rozmowy z Optimusem dziewczyna poszła przygotować się do imprezy. Wzięła odświeżający prysznic i po ułożeniu fryzury i zrobieniu drapieżnego makijażu poszła do garderoby by zastanowić się co ma na siebie włożyć. Wprawdzie nie miała pojęcia w jaki sposób bawiły się Transformery, lecz nie zamierzała tracić okazji do zrobienia się na bóstwo. Impreza to impreza. A Carmen bawiła się świetnie, gdy czuła się atrakcyjna. Po krótkim namyśle włożyła czerwoną, obcisłą sukienkę, która znakomicie podkreślała jej figurę. Długie, błyszczące kolczyki i czerwone szpilki znakomicie dopełniały całości. Przeglądając się w lustrze, dziewczyna była usatysfakcjonowana swoim wyglądem. Gdy czuła się atrakcyjna była o wiele bardziej pewna siebie i przebojowa. Do podręcznej torby spakowała butelkę półwytrawnego wina, które miała w lodówce i przez komunikator, który dał jej Knock Out poprosiła o most ziemny. Chwilę potem znów znalazła się na statku Decepticonów.
- Zeszło ci się trochę. - przywitał ją Knock Out - Ale muszę przyznać, że warto było czekać. Do twarzy ci w czerwonym.
- Lepiej przestań mi słodzić i bierzmy się za świętowanie komandorze Knock Out. - uśmiechnęła się do niego Carmen
- Wedle życzenia! - Knock Out transformował się i otworzył drzwi po stronie pasażera.
Kiedy Carmen wsiadła do środka, ruszył przed siebie pokonując labirynt korytarzy aż w końcu zatrzymał się przed drzwiami zaopatrzonymi w klawiaturę numeryczną. Z powrotem transformował się w robota, wpisał czterocyfrowy kod, po czym drzwi rozsunęły się ukazując niezbyt duże pomieszczenie. Breakdown był już w środku.
- Zapraszam do mojej kwatery. - Knock Out puścił Carmen przodem
Wyposażenie pokoju było bardzo skromne. Oprócz łóżka, dwóch foteli, jednej szafki i ogromnego naściennego monitora nie było tam nic więcej.
- Nareszcie! Co robiłaś tyle czasu? – przywitał ją Breakdown
- Nie widzisz? Szykowała się na imprezkę. – odparł Knock Out – Poza tym kobiety zawsze dużo czasu poświęcają na pielęgnowanie swojego wyglądu.
- Nie znam ludzkich zwyczajów tak dobrze jak ty. Ale trzeba przyznać Carmen, że wyglądasz dość interesująco.
- Dzięki... chyba.
Knock Out postawił dziewczynę na swoim łóżku, następnie wziął z szafki spory pojemnik z niebieskim płynem i rozlał go do dwóch przygotowanych szklanek. Carmen wyciągnęła z torby butelkę wina i kieliszek. Dopiero w tym momencie dotarło do niej, że zapomniała wziąć z domu korkociąg.
- Cholera!
- Co jest?
- Nie wzięłam korkociągu!
- Po co ci korkociąg? – Knock Out transformował jeden z palców w cienkie wiertło, następnie wbił je w korek i bez problemu go wyciągnął – Doktor Knock Out zawsze do usług.
- Wielkie dzięki! - dziewczyna nalała sobie wina i wzniosła kieliszek – To wypijmy za ten wasz awans!
- I za pasmo sukcesów! – dodał Breakdown
Akurat za to Carmen nie miała ochoty pić, gdyż sukcesy Decepticonów oznaczały jednocześnie porażki Autobotów, ale nic nie powiedziała. Wypili toast i rozsiedli się wygodnie. Breakdown i Knock Out na fotelach, a Carmen na ogromnym łóżku medyka.
- A teraz opowiadaj jak doszło do tego, że Megatron cię awansował? – poprosił Breakdown - Wyglądało na to, że wpadliśmy w poważne tarapaty!
Knock Out opowiedział im więc o tym, czego Megatron dowiedział się sondując jego umysł łączem psycho-korowym i o rozmowie z liderem Decepticonów.
- A jak się czułeś podczas zabiegu? – dopytywał Breakdown
- Samego zabiegu nie pamiętam, bo byłem nieprzytomny. Za to przebudzenie jest niezbyt przyjemne. Ból głowy, natłok myśli, dezorientacja. A tobie się upiekło farciarzu!
- Właśnie zastanawiałem się, czemu Megatron zrezygnował ze zbadania moich myśli, ale nie powiem, żebym był jakoś szczególnie zmartwiony tym faktem. – odparł Breakdown
- W moim umyśle znalazł odpowiedzi na wszystkie swoje pytania no i dowiedział się o Starscream'ie. Widocznie uznał, że szkoda marnować czas na ponowne użycie łącza. Zresztą przypuszczam, że nasz lord też odczuł negatywne skutki uboczne zabiegu. Ale szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Myślałem, że czeka mnie sroga kara, a tu coś takiego! Megatron jest jednak nieprzewidywalny!
- A widziałeś minę Starscream'a? Z trudem powstrzymywałem się od śmiechu, gdy na niego spojrzałem! – roześmiał się Breakdown
- Nie przepadacie za nim, co?
- Delikatnie mówiąc.
- To wredny, mściwy i przebiegły skurczybyk! – podsumował Breakdown – Od lat kopie dołki pod Megatronem. Dziwię się, że nasz wódz jeszcze trzyma go w swoich szeregach.
- Pomyśl tylko Breakdown, teraz Starscream będzie musiał wypełniać nasze rozkazy! - cieszył się Knock Out
- Cudnie! Wypijmy za to!
- Knock Out a ty w ogóle masz pojęcie o dowodzeniu armią? - spytała Carmen po kolejnym toaście
- A co to za filozofia? Ja wydaję rozkazy, a żołnierze słuchają.
- Czasami i dowódca musi stanąć do walki.
- Z moim energonowym paralizatorem jestem nie do pokonania!
- Pod warunkiem, że ci go ktoś nie wyrwie tak jak ostatnio. - wtrącił Breakdown - A sam musisz przyznać, że bez gadżetów nie jesteś zbyt dobrym wojownikiem.
- Szkoliłem się na medyka, a nie żołnierza. W walce wolę używać procesora zamiast brutalnej siły. - był to wyraźny przytyk do Breakdown'a
- Inteligent się znalazł! - Breakdown dał mu kuksańca w ramię
- Carmen jesteś świadkiem! On podniósł rękę na swojego dowódcę!
- Ja nic nie widziałam! Akurat byłam zajęta nalewaniem wina. - roześmiała się dziewczyna
- Stajesz po jego stronie? Poczekaj aż będziesz czegoś ode mnie chciała!
- Nie strzelaj focha jak panienka!
- Ale ci pojechała! - Breakdown wybuchnął śmiechem
- Wypraszam sobie! Jestem bardzo męski!
- I skromny! - dodała Carmen
- Skoro nikt mnie nie dowartościowuje, to sam muszę to robić.
- Najbardziej seksowny bot na Nemesis czuje się niedowartościowany? Nie wierzę! - uśmiechnęła się Carmen
- Nie uznaję wymuszonych komplementów.
- A skąd jesteś taki pewien, że naprawdę tak nie myślę?
- Bo ludzie mają inne wzorce atrakcyjności. Po prostu chcesz mnie udobruchać, to wszystko.
- A skąd wiesz czy nie gustuję w wielkich botach z kosmosu?
- A gustujesz?
- Niech to zostanie moją słodką tajemnicą! A w ogóle to co tu tak cicho? Komandorze zapuść jakąś muzę!
- Zastanawiałem się kiedy o to poprosisz. - Knock Out zdalnie włączył monitor i wybrał odtwarzacz plików muzycznych - Na co masz ochotę?
- Puść któryś z naszych ulubionych kawałków. Tylko wiesz, tych do tańczenia, a nie jakieś pościelówy.
- Się rozumie. Wyszalej się mała, bo widzę, że zaczyna cię nosić. – uśmiechnął się Knock Out włączając jedną z piosenek, które oboje lubili.
Carmen natychmiast wstała i zaczęła tańczyć na łóżku Knock Out'a. Ponieważ uwielbiała kawałek który puścił, w taniec włożyła całe swoje serce. Przymknęła oczy i dała się ponieść muzyce. Knock Out i Breakdown przyglądali się jej tanecznym wyczynom popijając Energon. Carmen poruszała się w niezwykle ponętny sposób. Obserwujący ją Knock Out nagle zapragnął poczuć przy sobie jej ciepłe i delikatne ciało. Postanowił przyłączyć się do niej. Wstał z fotela i transformował się do trybu alternatywnego, po czym z powrotem zmienił się w robota. Nie był już jednak tak ogromny jak poprzednio. Miał jakieś dwa metry wzrostu i posturę potężnie zbudowanego mężczyzny.
- Jak to zrobiłeś? - zdziwiła się Carmen
- Zdolność transformacji obejmuje również zmianę rozmiarów. - uśmiechnął się Knock Out i jednym susem wskoczył na swoje łóżko - Teraz przynajmniej wiem jak się czujesz w naszym towarzystwie.
Podszedł do Carmen akurat w chwili, kiedy piosenka się skończyła. Włączył następną, tym razem nieco wolniejszą, lecz również bardzo rytmiczną. Dziewczyna była nieco zaskoczona wyborem repertuaru, gdyż utwór który włączył nadawał się bardziej do tańca erotycznego, ale bardzo lubiła tę piosenkę, więc nie protestowała. Zmysłowo poruszając się w rytm muzyki podeszła do Knock Out'a i objęła go za szyję. Medyk przyciągnął ją do siebie, a jego dłonie spoczęły na jej plecach. Tańczyli ciało przy ciele, poruszając się w rytm muzyki. Carmen poczuła że dłonie Knock Out'a przesuwają się w górę i w dół po jej plecach. Delikatny dotyk bota rozpalił w niej iskrę pożądania. Przytuliła się do niego i zmysłowym ruchem zaczęła przesuwać dłońmi po obudowie jego klatki piersiowej. Knock Out uśmiechnął się do niej, po czym delikatnie wyswobodził się z objęć Carmen. Stanął tuż za nią i objął ją w pasie, jednocześnie przyciągając do siebie tak, że ich ciała stykały się ze sobą. Czuł jak pośladki dziewczyny ocierają się o jego podwozie dostarczając mu niezwykle przyjemnych doznań. Objął Carmen w talii i gnany impulsem pochylił głowę i zaczął całować szyję dziewczyny. Carmen oparła się o niego i odsunęła na bok włosy, by dać medykowi lepszy dostęp. Jego pocałunki sprawiały jej ogromną przyjemność. Zupełnie zatraciła się w cudownych doznaniach.
- Opanujcie się do cholery! Nie jesteście tu sami! - krzyknął Breakdown
Carmen i Knock Out niechętnie odsunęli się od siebie.
- Sorki Breakdown, chyba trochę nas poniosło. - stwierdziła Carmen
- No widzę! Jeszcze chwila, a zaczęlibyście interfejsowanie! Jeśli chcecie zostać sami, to powiedzcie. Nie będę wam przeszkadzał.
- Breakdown wyluzuj. Nie przeszkadzasz. Po prostu trochę zatraciliśmy się w tym tańcu. A ty też mógłbyś ruszyć ten swój pancerny tyłek i pobawić się z nami. - odparł Knock Out
- Ja nie umiem robić tych ziemskich wygibasów. - odparł popijając Energon
- Nauczysz się! Wystarczy tylko kiwać się do rytmu! Zobaczysz, że ci się spodoba! - zachęcała Carmen - Przecież nie będziesz cały wieczór siedział i patrzył jak się bawimy!
- No dobra. Mogę spróbować. Ale macie się ze mnie nie śmiać!
Breakdown transformował się do mniejszych rozmiarów i dołączył do Carmen i Knock Out'a. Z początku poruszał się dość sztywno, lecz dzięki radom Carmen dość szybko załapał o co chodzi z tym całym tańcem. W pewnym momencie tak się rozruszał, że wciągnął dziewczynę do tańca w parze.
Kiedy Knock Out zobaczył, jak jego przyjaciel doskonale bawi się z Carmen, poczuł się jakoś dziwnie. Nie podobało mu się to, co widzi. Nie chciał, aby dziewczyna bawiła się z kimś innym niż on. Zdał sobie sprawę z tego, że jest o nią zazdrosny. Kiedy piosenka się skończyła , zaproponował żeby wybrać się na Ziemię i urządzić wyścig. Carmen widziała, że w miarę wprowadzania kolejnych dawek Energonu, oba boty były w coraz weselszym nastroju, poza tym zaczęła rozpierać ich energia. Przypuszczała, że są w stanie podobnym do upojenia alkoholowego. Jej samej wino też uderzyło do głowy, jednak nie na tyle, żeby zgadzać się na jazdę pod wpływem.
- Chłopaki nie świrujcie! - próbowała wyperswadować im ten pomysł - Ten Energon uderzył wam do procesorów!
- Czujemy się świetnie! - odparł Breakdown
- Nie mamy zaburzeń aktywności psycho-ruchowej, jeśli o to się martwisz Carmen. Chodź! Dopiero teraz poczujesz moc mojego silnika! - przekonywał Knock Out
- To na pewno bezpieczne?
- Przecież nie ryzykowałbym porysowania lakieru!
- Ten argument mnie przekonał!
Chwilę później mknęli z zawrotną prędkością po pustej drodze w okolicy Jasper. Było już dobrze po pierwszej w nocy i nie musieli się bać, że natkną się na ludzi. Pomimo swoich rozmiarów i masy, Breakdown nie ustępował szybkością Knock Out'owi.
- Co jest z tobą Knock Out? - droczyła się Carmen - Nie możesz zostawić w tyle wozu bojowego? Wstyd!
- Daję mu fory!
- No to pokaż wreszcie swoją moc silnika!
- Sama tego chciałaś! - Knock Out wyrwał do przodu, aż dziewczynę wbiło w fotel.
We wstecznym lusterku zobaczyła, że Breakdown został daleko w tyle. Przed nimi znajdowała się płyta nieczynnego od dawna lotniska. Knock out kierował się w tamtą stronę.
- Po co tam jedziemy? - spytała Carmen
- Czas na prawdziwe atrakcje! - dziewczyna poczuła jak pas bezpieczeństwa przypina ją do fotela.
Knock Out wjechał na szeroki pas startowy i zaczął kręcić tak zwane bączki.
- Wspaniale! Dalej Knock Out!
Gdy na płycie pojawił się Breakdown, Knock Out skierował się na koniec pasa i ustawił się naprzeciwko wielkiego wozu bojowego. Następnie oba pojazdy ruszyły w swoim kierunku, jakby chciały doprowadzić do czołowego zderzenia. Carmen poczuła strach widząc przybliżającego się nieubłaganie Breakdown'a.
- Knock Out co ty wyprawiasz? To przestaje być zabawne! – krzyknęła
W odpowiedzi sportowy wóz tylko przyspieszył zmniejszając dystans dzielący go od jego kumpla. Gdy Carmen była już pewna, że dojdzie do czołowego zderzenia, Knock Out gwałtownie skręcił w prawo, dosłownie o milimetry mijając rozpędzonego Breakdown'a.
- Co to miało być? – ofuknęła go Carmen
- Taka nasza zabawa w cykora. Kto pierwszy zmieni kurs, przegrywa. – roześmiał się Knock Out – Niestety nie jestem najlepszy w tej grze.
- A gdyby Breakdown skręcił w tą samą stronę co ty?
- Mamy ustalone kierunki!
- Obaj jesteście stuknięci, wiesz o tym?
- Ja użyłbym sformułowania pozytywnie zakręceni. Poza tym wydawało mi się, że lubisz adrenalinę.
- Lubię, ale są pewne granice!
- Nie denerwuj się. Jak chcesz to dam ci się poprowadzić.
- Mam taką zasadę, że nie siadam za kółkiem po alkoholu.
- W razie czego przejmę kontrolę. Poza tym nie jesteśmy na drodze. No dalej, bo się rozmyślę!
- No dobra. - Carmen przesiadła się na fotel kierowcy.
Knock Out szybko jednak pożałował swojej decyzji. Zapomniał wziąć pod uwagę fakt, że dziewczyna będzie musiała używać dźwigni zmiany biegów, a tak się składało, że w trybie robota była ona częścią jednego z najbardziej wrażliwych narządów naszpikowanych czujnikami przekształcającymi dotyk w przyjemne wrażenia zmysłowe. Kiedy tylko Carmen chwyciła jego dźwignię, natychmiast poczuł jak niezwykle przyjemne doznania rozprzestrzeniają się po jego obwodach. Dłoń dziewczyny była ciepła i delikatna. Jej dotyk sprawił, że Knock Out poczuł przyjemne pobudzenie. Z trudem powstrzymał się by nie jęknąć z rozkoszy. Nieświadoma niczego Carmen kontynuowała jazdę. Każda kolejna zmiana biegu stanowiła dla Knock Out'a swoistą torturę. Jego czujniki szalały wysyłając do procesora coraz intensywniejsze doznania przyjemności, bez możliwości rozładowania napięcia, które cały czas przybierało na sile. W końcu nie zdołał się pohamować i wydał zduszony jęk rozkoszy.
- Knock Out co z tobą? - spytała Carmen
- Może już zakończymy tę przejażdżkę? - przejął kontrolę nad kierowaniem i zatrzymał się
- Ale co się stało?
- Nic takiego. Nie czuję się zbyt komfortowo pozwalając komuś się prowadzić.
Nagle Carmen skojarzyła pewne fakty. Knock Out jęknął, gdy po raz kolejny chwyciła jego dźwignię zmiany biegów. Czy to możliwe, aby reagował w ten sposób na jej dotyk? Był tylko jeden sposób, aby się przekonać. Ponownie złapała za drążek, lecz dodatkowo przesunęła rękę wzdłuż jego powierzchni.
- Carmen przestań! – krzyknął Knock Out nieco zmienionym głosem
- Chcesz powiedzieć, że ta dźwignia reaguje na dotyk?
- I to bardzo intensywnie. Nie wziąłem tego pod uwagę, kiedy pozwoliłem ci się poprowadzić.
- Czy dobrze wnioskuję, że przed chwilą dotykałam twojego... penisa?
- Tylko maleńkiej części. My nazywamy ten narząd generatorem przyjemności.
- I odczuwałeś przyjemność?
- Cholera, aż za dużo... nieźle mnie naelektryzowałaś mała.
- Jeśli chcesz, mogę pomóc ci się... rozładować. – zaproponowała
- W trybie alternatywnym to niemożliwe. Po prostu nie dotykaj więcej mojej dźwigni zmiany biegów.
W tym momencie podjechał do nich Breakdown.
- Knock Out co tak osiadłeś w jednym miejscu? Ścigamy się jeszcze?
- Wiesz co Breakdown straciłem na to ochotę. Chyba trochę przesadziłem z Energonem. Powinienem się położyć.
- Jak uważasz stary. Ja pokręcę się trochę po okolicy. Może natrafię na jakiegoś zbłąkanego Autobota? – odparł Breakdown
- Tylko uważaj na siebie!
- Się wie! Bywaj mała!
- Cześć Breakdown!
Gdy wrócili do kwatery Knock Out'a, Carmen zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Co robisz? - zainteresował się robot
- Poproszę Soundwave'a o most. Mówiłeś, że chcesz się położyć.
- To był tylko pretekst, żeby wrócić na statek, bo tak naprawdę chciałem z tobą porozmawiać. - Knock Out transformował się do swojej mniejszej wersji i usiadł na łóżku, a Carmen obok niego - Przede wszystkim chciałem cię przeprosić.
- A za co?
- Że nieświadomie naraziłem cię na... jak to się u was nazywa? Acha inną czynność seksualną.
Carmen roześmiała się.
- Knock Out daj spokój! Jestem już dorosła i na pewno nie należę do nieśmiałych i grzecznych dziewczynek! Myślisz, że nigdy nie robiłam dobrze facetowi?
Popatrzył na nią zaskoczony jej bezpośredniością. Zdawał sobie jednak sprawę, że to może być wynik wypitego alkoholu. Dziewczyna w pojedynkę opróżniła już połowę butelki.
- Więc to całe zajście nic pomiędzy nami nie zmienia? - upewnił się
- Nadal jesteśmy przyjaciółmi jeśli o to pytasz. Ale chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o seksualności Transformerów.
- Właściwie nasze interfejsowanie prawie w niczym nie różni się od ludzkiego. Z jedną drobną różnicą. Sam akt nie prowadzi do zaiskrzenia u fembotek.
- Do czego?
- Do powołania nowego życia.
- To jak powstaje mały Transformer? Mówiłeś, że z połączenia iskier.
- Trochę to wtedy uprościłem, bo nie chciało mi się wszystkiego ci tłumaczyć. Wygląda to tak, że kiedy dwa boty darzą się silnym uczuciem, często decydują się na połączenie swoich iskier. Powstaje wówczas pomiędzy nimi bardzo silna więź. Na tyle silna, że współdzielą wszystkie swoje uczucia, przyjemności ale także ból. Potrafią porozumiewać się ze sobą za pomocą tych odczuć, nawet jeśli oddaleni są od siebie na odległość uniemożliwiającą zwyczajną komunikację. Dopiero po powstaniu takiej więzi fembotka jest w stanie zaiskrzyć podczas kolejnego aktu.
- Czyli od stworzenia więzi przy każdym seksie może zajść w ciążę? Przerąbane! To Transformery musiały mieć ogromne rodziny! - stwierdziła Carmen
- Wcale nie. Możliwość zaiskrzenia trwa tylko jedną dobę każdego miesiąca. W dodatku botki mają wskaźnik, który dokładnie określa ten moment. Tak więc jeśli w danym momencie nie chcą mieć potomstwa, rezygnują z interfejsowania.
- Fajnie im. Nie potrzebują antykoncepcji tak jak ludzie. Wydajemy na to fortunę!
- Nie chcecie przedłużać swojego gatunku? - zdziwił się Knock Out
- Chcemy, ale w odpowiednim momencie. A ile czasu mija od zaiskrzenia do przyjścia na świat małego bota?
- Około trzech miesięcy. Transformery rozwijają się dość szybko. Osiągnięcie pełnej dojrzałości zajmuje nam osiem waszych ziemskich lat.
- A masz rodzeństwo?
- Starszego brata, ale nie jesteśmy ze sobą zbyt blisko. A ty Carmen masz rodzeństwo?
- Jestem jedynaczką. Wiesz co Knock Out? Zaskakuje mnie fakt, że masz taką dużą wiedzę o ludziach. A podobno Decepticony nie interesują się mieszkańcami Ziemi.
- Trzeba dobrze poznać przeciwnika, żeby wiedzieć jak go załatwić. - uśmiechnął się Knock Out - Wasze zwyczaje znam z filmów i internetu. Przestudiowałem sobie też waszą anatomię i fizjologię i doskonale znam słabe punkty ludzi.
- Mam nadzieję, że o mnie nie myślisz jak o przeciwniku.
- Gdybym myślał, nie byłoby cię tutaj.
- Cieszę się, że wtedy na drodze pomyliłeś mój samochód z Bumblebee. - wyznała Carmen
- Ja też się cieszę. - uśmiechnął się i objął ją ramieniem.
Poczuł, że dziewczyna przytula się do niego. Wyglądała na zmęczoną.
- Chcesz się położyć? - spytał - Ciągle zapominam, że potrzebujesz częstszego odpoczynku ode mnie.
- Chyba trochę przesadziłam z tym winem. - westchnęła Carmen czując nieprzyjemne zawroty głowy.
Knock Out położył się na boku i przygarnął dziewczynę do siebie.
- Chodź mała. Odpoczniemy sobie.
Na plecach czuła powiew ciepłego powietrza wydostającego się przez kratownicę znajdującą się poniżej obudowy chroniącej jego klatkę piersiową. Pomimo niskiej temperatury panującej na statku, ciepło medyka gwarantowało jej, że nie zmarznie.
- Niedługo to spanie z tobą wejdzie mi w nawyk. - mruknęła układając się wygodniej
- Nie będzie mi to przeszkadzać. - odparł Knock Out - Tylko uważaj z tymi szpilkami.
- Tak, wiem. Twój lakier.
Wypite wino sprawiło, że ledwo zamknęła oczy, natychmiast zapadła w sen. Knock Out również wyłączył swoje obwody i wprowadził się w stan hibernacji. Zrobił to nie dlatego, że był zmęczony, lecz aby nie myśleć o tym co tego wieczoru wydarzyło się pomiędzy nim a Carmen.
***
Podczas gdy Knock Out, Breakdown i Carmen świętowali, Starscream nerwowo przechadzał się po swojej kwaterze. Był wściekły. Nie mógł się pogodzić z tym, że Megatron go zdegradował. I w dodatku jego stanowisko oddał temu nawoskowanemu gogusiowi! Nie, tego już za wiele! Musi zrobić wszystko, żeby tylko odzyskać swoją pozycję w szeregach Decepticonów! Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Musi tylko zaczekać na dobry moment i z powrotem obejmie stanowisko zastępcy Megatrona. A Knock Out pożałuje, że stanął mu na drodze do władzy!
***
Obwody Knock Out'a szalały od przyjemnych impulsów przekazywanych przez czujniki jego generatora przyjemności. Dłoń Carmen zacisnęła się na jego dźwigni zmiany biegów. Zatrzymał się, nie mogąc opanować narastającego podniecenia. Nie mógł pozwolić dziewczynie na dalsze dotykanie jednego ze swoich najwrażliwszych miejsc.
- Knock Out co się dzieje? - spytała Carmen
- Nic takiego. Trochę mnie naelektryzowałaś mała. - odpowiedział
- Dotykając twojej dźwigni zmiany biegów? Dobrze kombinuję, że przed chwilą... robiłam ci dobrze?
- O tak. Dlatego zakończmy już tę przejażdżkę.
- Dlaczego? Jeśli mogę sprawić ci przyjemność, to chętnie pobawię się twoim drążkiem. - dziewczyna zacisnęła dłoń na podstawie dźwigni i zaczęła przesuwać ją w górę i w dół.
Sensory i przetworniki Knock Out'a przesyłały przyjemne impulsy do jego procesora.
- Carmen przestań! - jęknął przytłoczony nagłą mieszaniną podniecenia i napięcia, którego nie mógł rozładować będąc w trybie pojazdu.
- Chcę ci pomóc.
- I pomożesz jak przestaniesz mnie dręczyć tymi pieszczotami!
- Śmiało, rozładuj się! - dziewczyna nadal przesuwała swoją dłoń po jego dźwigni.
- W tym trybie nie mogę! - krzyknął Knock Out, po czym otworzył drzwi od strony kierowcy - Wysiadaj!
Carmen posłusznie zrobiła co kazał, a on transformował się w robota. Podniósł dziewczynę i postawił na skalnej półce na wysokości swoich bioder.
- Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc się rozładować, to zrób to teraz.
Rozsunął obudowę okrywającą jego biodra uwalniając swój pulsujący podnieceniem generator rozkoszy.
Carmen przysunęła się bliżej i obiema rękami objęła wielkie przyrodzenie Knock Out'a. Przesuwała dłonie do przodu i z powrotem po ciepłej, gładkiej powierzchni jednocześnie całując i ssąc niezwykle wrażliwą końcówkę.
- O tak... maleńka... - jęknął Knock Out - Dobrze ci idzie. Nie przestawaj...
Carmen nadal masowała coraz bardziej prężący się narząd bota, a jej język tańczył wokół jego wrażliwej końcówki, która zaczęła się coraz bardziej rozszerzać. Z powiększającej się szczeliny zaczął sączyć się śliski, niebieski płyn. Dziewczyna zwiększyła nacisk i intensywność ruchów dostarczając Knock Out'owi mnóstwa przyjemnych bodźców. Czuł, że za chwilę nastąpi rozładowanie tego niemożliwego do zniesienia napięcia.
- Dalej Carmen... - jęknął - Mocniej...
- KNOCK OUT! - nagle do jego świadomości przedarł się krzyk dziewczyny.
Momentalnie wybudził się z przyjemnego snu. Czuł ogromne napięcie, a jego obwody były rozgrzane do granic możliwości. Wentylatory pracowały ze zdwojoną mocą, aby schłodzić przegrzane podzespoły. Jego wzrok padł na leżącą przy nim Carmen. Wydawała się zaniepokojona.
- Wszystko w porządku? - spytała
- Tak, a czemu pytasz?
- W pewnym momencie twoje wentylatory zaczęły wydmuchiwać bardzo gorące powietrze, zupełnie jakbyś się przegrzał. Bałam się, że coś jest z tobą nie tak.
- Wszystko w porządku. Po prostu miałem sen. - odparł Knock Out
Gdy zobaczył Carmen zapragnął go urzeczywistnić, ale szybko stłumił tę myśl.
- To musiał być bardzo gorący sen. - stwierdziła dziewczyna
- Żebyś wiedziała.
- Opowiesz mi?
- Lepiej żebyś nie znała jego treści.
- Chyba już wiem o co chodzi. - uśmiechnęła się Carmen - Ja też czasem miewam erotyczne sny. W tej sytuacji pozostaje mi tylko cię przeprosić, że przerwałam ci zabawę!
- Wybrałaś sobie bardzo nieodpowiedni moment. - uśmiechnął się - Ale w sumie dobrze się stało. Już jedenasta. - Zszedł z łóżka i przeciągnął się - Muszę iść wziąć kąpiel. Na tych ziemskich drogach jest strasznie dużo kurzu! A jak ty się czujesz?
- Mam strasznego kaca. - Carmen sięgnęła po butelkę wody mineralnej, którą zapobiegawczo przygotowała poprzedniej nocy.
- Nie dziwię się. W pojedynkę opróżniłaś wczoraj niemal całą butelkę. Podobno fast foody dobrze robią na kaca. Jak doprowadzę się do porządku, mogę cię podrzucić.
- Ja też muszę się trochę ogarnąć. Gdybyś mógł podwieźć mnie do Soundwave'a, byłabym ci bardzo wdzięczna.
- W takim razie przyjadę później po ciebie i zawiozę do jakiegoś baru szybkiej obsługi.
- Nie musisz się fatygować. Przecież mam samochód.
- Jazda na kacu jest tak samo niebezpieczna jak po pijanemu. Nie chciałbym, żebyś mi się gdzieś po drodze rozbiła.
- Cóż to za troska? Przynajmniej byś się ode mnie uwolnił! - roześmiała się Carmen
- Tyle, że ja nie chcę się od ciebie uwalniać. Chodź. Odstawię cię do centrum dowodzenia. - Knock Out transformował się w auto
Gdy Carmen wróciła do domu, poszedł wziąć prysznic w specjalnym płynie, który nie tylko usuwał zabrudzenia, ale i zabezpieczał mechanizmy Transformerów. Miał chwilę, aby na spokojnie przeanalizować wydarzenia ostatniej nocy. Już dawno nie czuł się tak skołowany. Wrócił myślami do momentu gdy tańczył z Carmen. Już wtedy poczuł do niej pożądanie. Dziewczyna też wydawała się nim zainteresowana. Nie zaprotestowała, gdy zaczął całować jej szyję. Wręcz przeciwnie, wyglądało na to, że bardzo jej się to podobało. Gdyby nie Breakdown, kto wie jaki finał miałby ten ich taniec. Potem doszedł incydent z dźwignią zmiany biegów. Bot nigdy by nie przypuszczał, że dotyk dziewczyny może mu sprawić tyle przyjemności. Wydarzenia poprzedniej nocy sprawiły, że medyk zaczął postrzegać Carmen z zupełnie nowej perspektywy. Nie tylko przyjaciółki, lecz także potencjalnej kochanki. I jeszcze ten sen! Gdy zobaczył dziewczynę po tym, jak wyrwała go z marzeń sennych, miał ogromną ochotę na realizację swojego snu i z wielkim trudem udało mu się opanować, by nie zrobić jakiegoś głupstwa, które mogłoby zniszczyć ich przyjaźń. W końcu nie był do końca pewien, czy Carmen myśli o nim w ten sam sposób co on o niej. Może jej wczorajsze zachowanie spowodowane było działaniem alkoholu? Wolał wstrzymać się od działania, dopóki nie upewni się, że dziewczyna odwzajemnia jego zainteresowanie. Myśli o Carmen i świeże wspomnienie snu sprawiły, że napięcie Knock Out'a stało się niemożliwe do wytrzymania. Stojąc pod prysznicem, medyk wyobraził sobie, że jest przy nim dziewczyna. Rozsunął obudowę ochraniającą jego generator rozkoszy i pogrążony w marzeniach rozładował swoje podniecenie.
Carmen nie miała pojęcia o uczuciach targających medykiem, ale i ona rozpamiętywała wczorajszą noc. Taniec z Knock Out'em okazał się niezwykle podniecającym przeżyciem. Jego dotyk i pocałunki rozpaliły w niej ogień pożądania. Gdyby nie Breakdown, prawdopodobnie wylądowaliby w łóżku. Już jakiś czas temu dziewczyna zwróciła uwagę na to, że medyk Decepticonów jest niezwykle atrakcyjny. Niestety, różnica rozmiarów pomiędzy nimi stanowiła barierę nie do pokonania i dziewczyna nawet nie myślała o tym, by mogło łączyć ich coś więcej niż przyjaźń. Gdy okazało się, że Knock Out może się do niej dopasować, sytuacja diametralnie się zmieniła. Poprzedniego wieczoru przekonała się, że medyk także chciałby rozszerzyć ich znajomość o dodatkowy aspekt. Nie mogła się doczekać kiedy znowu go zobaczy.
- No jak tam Carmen, ogarnęłaś się? - usłyszała głos Knock Out'a w komunikatorze, który jej podarował.
- Prawie. Gdzie jesteś?
- Pod twoim domem.
- Zaraz do ciebie wyjdę. Daj mi pięć minut.
- Kobiety... zawsze trzeba na was czekać...
- Nie marudź i ciesz się, że nie jestem na zakupach!
- A właśnie, masz jakieś plany na dziś?
- Właściwie to żadnych.
- Więc może wybierzemy się gdzieś na wycieczkę?
- A dokąd?
- Gdzie byś chciała? Pamiętaj, że mamy do dyspozycji most ziemny.
- To może na jakąś wyludnioną wyspę? Nie musiałbyś się ukrywać.
- Załatwione!
- Ale musisz mi dać dodatkowy czas, żebym wzięła potrzebne rzeczy.
- Niech ci będzie. Czekam.
Szybko ubrała się, spakowała jedzenie, napoje, duży koc i podążyła na podjazd przed domem. Ku jej wielkiemu zdziwieniu oprócz Knock Out'a stał tam potężny zielony wóz terenowy, w którym natychmiast rozpoznała Bulkhead'a. Kiedy tylko wyszła za bramę, zobaczyła Miko wyskakującą z masywnego wozu.
- Bulkhead, Miko co tu robicie? - spytała
- Optimus prosił, abyśmy sprawdzili czy rzeczywiście nic ci nie grozi. - odparł Bulkhead - Po twoim telefonie próbowaliśmy się z tobą skontaktować, ale nie mogliśmy cię namierzyć.
- Powiedzcie Optimusowi, żeby się o mnie nie martwił. Nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo.
- A co tu robi czerwony? - spytała Miko
- Hej! Mam imię! - krzyknął Knock Out
- Podwiezie mnie do centrum.
- Za bardzo ufasz temu Decepticonowi. - stwierdził Bulkhead
- To mój przyjaciel. Nie skrzywdzi mnie.
- Skąd ta pewność?
- Bo dobrze go znam. Dzięki niemu Megatron pozwolił mi opuścić Nemesis. - Carmen wrzuciła torby do bagażnika i wsiadła do czerwonego wozu - Chętnie bym z wami jeszcze porozmawiała, ale trochę nam się spieszy. Zobaczymy się później!
Kiedy Knock Out ruszył, Miko przez chwilę patrzyła na odjeżdżające auto.
- Śledzimy ich Bulk?
- Nie ma takiej potrzeby. Myślę, że Carmen wie co robi. W końcu jak dotąd Knock Out jej nie skrzywdził. Chyba naprawdę się zaprzyjaźnili.
Tymczasem Carmen i Knock Out jechali do centrum miasta.
- Wierzyć mi się nie chce, że Bulkhead tak po prostu pozwolił mi odjechać. - odezwał się Knock Out
- Widzisz? Trzymaj się mnie, a nie zginiesz! - odparła dziewczyna
- Dlaczego tak szybko ich spławiłaś?
- Nie mam ochoty na wysłuchiwanie kazań. Wiem, że troszczą się o mnie, ale jestem już dorosła i sama będę decydowała z kim się spotykam.
Tak jak powiedział Knock Out, po zjedzeniu dużego hamburgera Carmen od razu poczuła się lepiej. Poprosili więc Soundwave'a o most ziemny na jakąś słoneczną, bezludną wyspę. Po chwili stali na plaży na niedużej wysepce. Wokół niej jak okiem sięgnąć nie widać było nawet skrawka lądu. Rozejrzeli się, czy gdzieś na horyzoncie nie widać jakiegoś statku a po upewnieniu się, że jest bezpiecznie, Knock Out transformował się.
- To co, zwiedzamy, czy zostajemy tutaj? – spytał
- Ja chętnie bym została. Dawno nie byłam na plaży. Wreszcie się trochę opalę. Machniemy się gdzieś i poleniuchujemy. Co ty na to?
- Mam się położyć na tym piachu? Pozacierają mi się tryby! O lakierze już nie wspomnę.
- Kto ci każe kłaść się na piasku? – uśmiechnęła się Carmen wskazując na torby – Tak się składa, że jestem przygotowana na plażowanie!
Wyjęła duży koc z torby, a Knock Out pomógł go jej rozłożyć.
- Widzę, że pomyślałaś o wszystkim!
- Dobra organizacja to podstawa sukcesu. - stwierdziła Carmen zdejmując letnią sukienkę pod którą miała jasnoniebieskie bikini. Zauważyła, że Knock Out przygląda się jej.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – spytała siadając na kocu i nacierając ciało mleczkiem do opalania
- Po prostu podziwiałem twoją figurę. – rzucił lekko Knock Out – A wierz mi, że potrafię docenić piękno.
- Więc uważasz, że jestem atrakcyjna? – Carmen mimowolnie rzuciła mu zalotne spojrzenie
- Niewątpliwie masz w sobie coś pociągającego. – Knock Out usiadł obok niej – Pewnie faceci uganiają się za tobą?
- Nie narzekam na brak powodzenia u płci przeciwnej. Ale problem polega na tym, że mężczyźni z którymi się spotykałam prędzej czy później próbowali ograniczać moją swobodę, czego nie cierpię. Z ostatnim facetem zerwałam, bo próbował zakazać mi się ścigać.
- Pewnie martwił się, że coś ci się stanie. Może ja posmaruję ci plecy? - zaproponował Knock Out widząc jak Carmen wykręca się na wszystkie strony próbując równomiernie rozprowadzić warstwę olejku.
- Dzięki.
Dziewczyna usiadła tyłem do niego i medyk delikatnie zaczął wcierać olejek w jej skórę.
- Wiesz Knock Out, byłabym w stanie zrozumieć obawy mojego byłego i nawet ograniczyłabym mój udział w ulicznych wyścigach, ale on postawił mi ultimatum. Albo on, albo wyścigi. Więc wkurzyłam się i pogoniłam go w diabły. - Carmen wróciła do przerwanej rozmowy
- To znaczy, że teraz nie masz nikogo?
- Nie i chwilowo odpowiada mi ten stan rzeczy.
Gdy Knock Out skończył smarować jej plecy, położyła się na boku a medyk obok niej. Podparł głowę na dłoni i patrzył na Carmen z uśmiechem.
- Czemu ciągle mi się przyglądasz? - spytała
- A tak, żeby cię trochę podenerwować.
- Jesteś niemożliwy! O właśnie, miałam cię o coś zapytać. Jeśli uznasz, że to zbyt osobiste, nie musisz odpowiadać.
- Wal śmiało. - zachęcał Knock Out
- Skoro macie takie same popędy jak ludzie, to jak radzicie sobie w obecnej sytuacji? Przecież nie macie z kim interfejsować.
- A jak radzą sobie samotni ludzie?
- Mamy różne sposoby. Niektórym nie przeszkadza wstrzemięźliwość seksualna, inni dogadzają sobie sami, mamy też różne zabawki erotyczne.
- To odpowiedziałaś sobie na swoje pytanie. Z nami jest dokładnie tak samo. Może poza tymi, którym nie przeszkadza interfejsowanie z przedstawicielami swojej płci. Ci nie mogą narzekać na brak seksu.
- A ty zabawiałeś się kiedyś z innym botem?
- Zdarzało się, ale zdecydowanie wolę płeć przeciwną. A ty uprawiałaś kiedyś seks z kobietą?
- Z jedną koleżanką w ramach eksperymentu. Nie ma to jednak jak seks z facetem.
- Widzę, że jesteś otwarta na nowe doświadczenia.
- Uważam, że w życiu wszystkiego trzeba spróbować. Chociaż nie. Jest coś, czego nie próbowałam i na pewno nie spróbuję.
- Co takiego?
- Dragi.
- Czytałem, że to okropne świństwo. Na początku daje niesamowitego kopa, jakieś fajne fazy, ale okropnie uzależnia i błyskawicznie wyniszcza wasze organizmy.
- Otóż to. Dlatego dragów nigdy nie spróbuję. Życie mi jeszcze miłe!
- Poza tym szkoda by było wyniszczyć takie piękne ciało. - uśmiechnął się Knock Out i delikatnie zaczął przesuwać dłoń po jej nagim ramieniu.
- Czy ty próbujesz mnie podrywać? - spytała Carmen posyłając mu zalotny uśmiech
- A jeśli tak, to mam u ciebie jakieś szanse?
- I to spore.
- Mówisz poważnie, czy po prostu się ze mnie nabijasz?
Carmen przysunęła się do niego bliżej i objęła go za szyję. Patrząc prosto w jego rozjarzone czerwonym blaskiem oczy, powiedziała:
- Mówię bardzo poważnie Knock Out. Pociągasz mnie.
Poczuła jak medyk obejmuje ją na plecach.
- Ty mnie też pociągasz moja ty iskierko. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mnie elektryzujesz... - powoli zbliżał swoją twarz do jej. Ich usta prawie się spotkały, lecz nagle Knock Out cofnął głowę i spojrzał w niebo. Carmen podążyła za jego wzrokiem.
Na niebie dostrzegli maleńki punkt, który w błyskawicznym tempie zbliżał się do wyspy. Knock Out szybko wstał z koca , transformował się i pojechał w stronę drzew, by nie zostać zauważonym. Po chwili było jasne, że owym punktem był Starscream, który transformując się w powietrzu, wylądował na plaży.
- Proszę, proszę! Kogo my tu mamy? - uśmiechnął się złowieszczo patrząc na Carmen - Ludzka maskotka nowego komandora! - powoli ruszył w stronę Carmen
Knock Out transformował się do swojej naturalnej wielkości, natychmiast podbiegł do dziewczyny i stanął pomiędzy nią a Starscream'em.
- Jest i szanowny dowódca! A cóż to Knock Out, postanowiłeś sobie zrobić wakacje?
- Czego chcesz Starscream?
- Masz się zrzec dowodzenia!
- Chyba śnisz! - roześmiał się Knock Out
- Jeśli tego nie zrobisz, twojej nowej ludzkiej przyjaciółce może przydarzyć się coś bardzo niemiłego! - Starscream spojrzał na dziewczynę i wymownie zaprezentował swoje szpony.
- Nie będziesz mi groził! - warknął na niego Knock Out - Masz natychmiast wracać na Nemesis. To jest rozkaz!
- Nie słucham rozkazów zdrajców swojej frakcji! - odparł Starscream ruszając w kierunku Knock Out'a
- Nie zdradziłem Decepticonów! A ciebie ukażę za niesubordynację! - warknął Knock Out transformując obie ręce w piły tarczowe.
Bez ostrzeżenia zamachnął się na Starscream'a, jednak ten zdążył się odsunąć.
- Chcesz walczyć? Bardzo dobrze. Pozbędę się ciebie raz na zawsze! - Starscream wycelował rakietę w kierunku Knock Out'a - Megatron dowie się, że załatwiły cię Autoboty, a ja z powrotem odzyskam moje stanowisko!
Widząc co się dzieje, Carmen wyciągnęła nadajnik i połączyła się z Breakdown'em.
- Carmen coś się stało? - bot był wyraźnie zaskoczony, że komunikuje się właśnie z nim.
- Starscream chce zabić Knock Out'a! - zobaczyła jak były komandor wystrzeliwuje pocisk.
Na szczęście medykowi udało się zrobić unik i rakieta trafiła w pobliskie drzewo, zapalając je.
- Już do was jadę. Gdzie jesteście? - spytał Breakdown
- Soundwave wie. Tylko się pospiesz!
Rozłączyła się w momencie gdy Knock Out transformował się w samochód i ruszył na Starscream'a. Sypki piasek uniemożliwił mu jednak rozpędzenie się do odpowiedniej prędkości i Starscream zdołał uskoczyć jednocześnie odpalając drugi pocisk, który tym razem trafił w cel. Carmen usłyszała krzyk bólu Knock Out'a, i samochód z powrotem zmienił się w robota. Dziewczyna zauważyła, że w poszyciu prawej ręki medyka zieje ogromna dziura, z której obficie wypływa Energon.
- Nie mówiłem, że dni twoich rządów nie potrwają długo? - Starscream ruszył w kierunku rannego bota.
- Skończyły ci się rakiety! - Knock Out transformował zdrową rękę w blaster i zaczął strzelać w jego kierunku.
Pociski odbijały się od zbroi Starscream'a nie wyrządzając mu większych szkód. Starscream również wysunął blastery i zaczął strzelać do Knock Out'a. Carmen w tym czasie wezwała Autoboty. Prosiła, aby koniecznie przybył z nimi Ratchet.
- Koniec tej zabawy! - Starscream transformował się w odrzutowiec i ruszył prosto na medyka. Tuż przed nim z powrotem zmienił się w robota i zatopił swoje długie szpony w jego klatce piersiowej. - Żegnaj komandorze!
- Knock Out! - wrzasnęła przerażona Carmen gdy czerwony bot bez sił osunął się na ziemię brocząc ją swoim Energonem.
Jego systemy autodiagnostyczne informowały o bardzo szybkiej utracie życiodajnego paliwa, a w klatce piersiowej czuł palący ból. System optyczny i audioreceptory stopniowo wyłączały się by oszczędzać resztę energii do zasilenia procesora. Resztką sił podniósł głowę i spojrzał na Carmen.
"Wybacz mi, że nie zdołałem cię ochronić maleńka". - to była jego ostatnia myśl nim pochłonęła go ciemność.
- A teraz kolej na ciebie! - Starscream odwrócił się do dziewczyny. Na jego twarzy cały czas gościł ten okropny uśmieszek - W prawdzie Megatron chciał cię wykorzystać do swoich celów, lecz nie mogę pozostawić świadka tego zdarzenia! - ruszył w jej kierunku prostując i zginając swoje wielkie szpony - Nie bój się, to będzie szybka śmierć.
W tym momencie na plaży pojawił się most ziemny i wybiegł z niego Breakdown. Jego wzrok padł na leżącego w kałuży Energonu Knock Out'a, a potem na Starscream'a i Carmen. O ile los jego wieloletniego partnera wydawał się przesądzony, o tyle dziewczynę mógł jeszcze uratować.
- Starscream szykuj się na śmierć! - transformował prawą dłoń w olbrzymi młot i ruszył na niego
Carmen ruszyła w kierunku Knock Out'a akurat w chwili, gdy pojawił się kolejny portal. Wyjechali z niego Bumblebee, Arcee, Optimus i Ratchet. Gdy tylko walczący z Breakdown'em Starscream ich zobaczył, natychmiast transformował się i uciekł.
- Ratchet ratuj Knock Out'a! - krzyknęła Carmen
Breakdown i Ratchet podeszli do nieruchomego bota i odwrócili go na plecy. Medyk szybko przeskanował jego ciało.
- Jeszcze żyje, ale jego parametry są bardzo słabe. - poinformował Ratchet - Musimy natychmiast uzupełnić Energon. Bumblebee przynieś cztery kroplówki. Tylko szybko!
Kiedy Bee zniknął w portalu, Optimus poprosił o wyjaśnienie co właściwie się wydarzyło. Podczas gdy Carmen pokrótce streszczała mu ostatnie wydarzenia, Ratchet nie tracąc zbędnego czasu zajął się obrażeniami Knock Out'a. Otworzył jego klatkę piersiową i zaczął zszywać rozerwane przewody przez które wylewał się cenny Energon. Breakdown mu asystował.
- Miał dużo szczęścia, że Starscream niedokładnie celował. Przypuszczam, że chciał zniszczyć iskrę, lecz jego szpony przeszły tuż obok. - odezwał się Ratchet
- Przeżyje, prawda? - spytał Breakdown
- W tej chwili za wcześnie aby wyrokować.
Gdy wrócił Bumblebee z kroplówkami, Breakdown natychmiast zaczął wtłaczać Energon do przewodów nieprzytomnego bota.
- Kiedy go ustabilizujemy, musi znaleźć się na stole operacyjnym. Chwilowo załatałem co się dało, ale nie obędzie się bez poważniejszego zabiegu.
- Optimusie czemu po raz kolejny ratujemy życie Decepticona? - spytała Arcee
- Ponieważ każdy zasługuje na kolejną szansę. - odparł Prime - A Knock Out dobrze rokuje. Widzę, że zmienił się odkąd poznał Carmen. A i dziewczyna wydaje się być z nim mocno związana.
Po przeniesieniu Knock Out'a do bazy Ratchet i Breakdown wspólnie kontynuowali operację. Fakt, że należeli do dwóch przeciwstawnych frakcji nie miał w tamtym momencie żadnego znaczenia.
Carmen nie mogła sobie nigdzie znaleźć miejsca. Ta niepewność czy Knock Out przeżyje, była nie do zniesienia. Wiedziała, że jest w dobrych rękach, lecz zdawała sobie również sprawę z tego, że zadane przez Starscream'a rany mogą okazać się zbyt poważne.
- Carmen wszystko w porządku? - usłyszała głos Arcee
- Martwię się o Knock Out'a.
- Odniósł bardzo poważne obrażenia, ale Ratchet jest doskonałym lekarzem. Musisz być dobrej myśli.
- Staram się.
- Jak udało ci się tak bardzo zbliżyć do Decepticona? - spytała Arcee - Widać, że łączy cię z nim silna więź.
- Knock Out i ja mamy ze sobą wiele wspólnego. Bardzo dobrze się rozumiemy. Przy nim nie muszę niczego udawać. Mogę być sobą. Wydaje mi się, że on czuje podobnie. Nie potrafię sobie wyobrazić, że może nagle zniknąć z mojego życia. - w oczach dziewczyny zaszkliły się łzy
- Mówisz o nim w taki sposób... jakbyś go pokochała.
- Aż tak bardzo to widać? - zdziwiła się Carmen
- A więc jednak. - Arcee uklękła obok dziewczyny i położyła jej dłoń na ramieniu - Musisz mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Staram się, ale tak bardzo się boję, że mogę go stracić.
- Zapewniam cię, że jest w bardzo dobrych rękach. Ratchet radził sobie z dużo poważniejszymi obrażeniami.
- Arcee, Optimus chce z tobą porozmawiać. - do pomieszczenia wszedł Cliffjumper
- Już idę. Będzie dobrze. Nie dopuszczaj do siebie czarnych myśli. - Arcee posłała dziewczynie pokrzepiający uśmiech, a potem wstała i razem z Cliffjumper'em opuścili pomieszczenie mijając się z Breakdown'em.
- Hej, mała. - uśmiechnął się do niej
- Co z Knock Out'em?
- Ratchet mówi, że najbliższa doba będzie decydująca. W tej chwili jego stan jest stabilny. Przeżył tylko dlatego, że miałaś głowę na karku i wezwałaś na pomoc medyka Autobotów.
- Mogłam zrobić tylko tyle. Żałuję, że nie byłam w stanie mu pomóc w walce ze Starscream'em.
- Carmen wstawisz się za mną u Autobotów? Chciałbym wrócić na Nemesis i przerobić tego skurwiela na złom!
- Jasne. Najlepiej chodźmy od razu!
Znaleźli Optimusa i dziewczyna poprosiła, aby pozwolił Breakdown'owi opuścić bazę. Prime nie miał żadnych obiekcji i kazał Ratchet'owi otworzyć most.
- Jadę z tobą! - krzyknęła Carmen, gdy Breakdown transformował się
- W takim razie wskakuj! - Breakdown zapraszająco otworzył drzwi.
Gdy Carmen wsiadła do środka, natychmiast wjechał w otwarty portal, którym przenieśli się na pustkowie.
Breakdown skontaktował się z Nemesis i poprosił o most. Gdy byli na statku, natychmiast się transformował.
- Gdzie jest Starscream? - krzyknął
- Nie widzieliśmy go, od momentu gdy opuścił statek. - odparł jeden z Vehiconów
- Breakdown co się dzieje z Knock Out'em? Nie mogę się z nim skontaktować! - do centrum dowodzenia wszedł Megatron
- Walczy o życie po tym, jak Starscream próbował go zabić. - poinformował go Breakdown
- Co takiego?
- Carmen jest świadkiem zdarzenia.
- Opowiadaj. - Megatron zwrócił się do dziewczyny.
Breakdown posadził ją sobie na ramieniu, żeby było im wygodniej się komunikować. Carmen po raz kolejny opowiedziała całe zajście i poinformowała Megatrona, że obecnie jego medyk przebywa pod opieką Ratchet'a.
- Autoboty zgodziły się wam pomóc? - zdziwił się lider Decepticonów
- Zasługa Carmen. - odparł Breakdown - Tylko dzięki jej przytomności umysłu Knock Out nadal żyje.
- Zatem to dzięki tobie nie straciłem mojego jedynego medyka? - Megatron spojrzał na dziewczynę - Wiedz, że zaskarbiłaś sobie moją wdzięczność. Ze strony Decepticonów nie spotka cię żadna krzywda.
- A co ze Starscream'em? - spytał Breakdown
- Nie martw się, zostanie odpowiednio ukarany. I niech nawet nie przyjdzie ci do głowy, żeby mścić się na własną rękę, zrozumiałeś?
- Tak Lordzie Megatronie.
Megatron opuścił centrum dowodzenia. Carmen też zdecydowała się wrócić do Autobotów. Obiecała Breakdown'owi, że gdy tylko stan Knock Out'a ulegnie zmianie, da mu znać. Na miejscu zastała jedynie Ratchet'a.
- Gdzie są pozostali? - spytała
- Wydobywają złoty Energon. - odparł medyk
- Ratchet chciałam ci bardzo podziękować za uratowanie Knock Out'a.
- Jeszcze nie dziękuj, bo jego stan w każdej chwili może się pogorszyć.
- Wierzę w twoje umiejętności. Arcee mówi, że jesteś świetnym medykiem.
- Nawet najlepszy medyk nie jest w stanie dokonywać cudów.
- Chyba z Knock Out'em nie jest aż tak źle?
- Jest stabilny, lecz zagrożenie jeszcze nie minęło. Dopiero gdy odzyska przytomność, będziemy wiedzieć, że wychodzi na prostą.
- Wierzę, że mu się uda.
- Ty naprawdę się o niego martwisz. - zauważył Ratchet
- Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Dał mi się poznać z innej strony niż wam. Wiem, że uważacie go za wroga, dlatego tym bardziej jestem ci wdzięczna, że dołożyłeś wszelkich starań, by go uratować.
- Optimus ciągle ma nadzieję, że Knock Out przejdzie na naszą stronę. Każdy kolejny Autobot jest dla nas na wagę złota. Udało nam się trochę przetrzebić ogromną niegdyś armię Megatrona, ale ciągle ma nad nami przewagę. I tylko kombinuje jakby tu podbić waszą planetę. A chyba potrafisz sobie wyobrazić, co wtedy stałoby się z ludźmi.
- Totalna zagłada lub niewola...
- Dokładnie. Dlatego mamy nadzieję, że nie będziesz się dzieliła żadnymi istotnymi informacjami z Knock Out'em.
- Nie mieszam się do wojny pomiędzy Transformerami. Z Knock Out'em rozmawiam jedynie na prywatne tematy.
- To dobrze. Przepraszam cię teraz Carmen, ale muszę wracać do pracy. Uważam, że nie ma sensu abyś tu siedziała. Przez najbliższe godziny Knock Out na pewno się nie obudzi.
- Nie szkodzi. Zostanę tu. W domu i tak nie mogłabym sobie znaleźć miejsca. - odparła Carmen wchodząc na podwyższenie, na którym urządzony był kącik dla ludzi.
- Jak chcesz.
Będąc na górze spojrzała na nieprzytomnego Knock Out'a. Ratchet podłączył go pod aparaturę na bieżąco monitorującą funkcje życiowe. Do jego zdrowej ręki podłączona była kroplówka z Energonem. W klatce piersiowej i przestrzelonej ręce nadal ziały duże dziury, lecz nie wypływało już z nich cenne paliwo Transformerów.
Carmen zaczęła rozmyślać o tym, co wydarzyło się pomiędzy nimi zanim pojawił się Starscream. Knock Out niewątpliwie był nią zainteresowany tak samo jak ona nim. Więc jednak to prawda, że przyjaźń damsko-męska nie jest możliwa. Prędzej czy później przekształca się w coś więcej. Ale ich przypadek był wyjątkowy. Należeli do różnych gatunków a mimo to połączyło ich silne uczucie. Dziewczyna miała nadzieję, że Knock Out szybko dojdzie do siebie i będą mogli cieszyć się sobą. Różnice pomiędzy nimi nie miały żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, że chcą być razem. Już nie mogła się doczekać kiedy medyk odzyska przytomność. Wiedziała, że kiedy wydobrzeje, czeka ich wiele cudownych chwil.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro