44. Im większe szczęście, tym większy ból, gdy się je utraci.
Kendra była bardzo zadowolona z przebiegu babskiego wieczoru. Zdobyła mnóstwo informacji na temat Carmen, Knock Outa, a także gadżetów będących w posiadaniu Decepticonów. Uzbrojona w tę wiedzę, mogła uknuć doskonały plan, dzięki któremu uda jej się raz na zawsze rozbić związek tej dwójki. Gdy tylko tego dokona, zajmie się pocieszaniem załamanego medyka. Liczyła na to, że w chwili słabości nie uda mu się oprzeć jej wdziękom i będzie szukał ukojenia bólu w jej ramionach.
Femme była zdziwiona, że Carmen okazała się na tyle naiwna, by uwierzyć w jej nagłą kapitulację w walce o względy Knock Outa. Tak naprawdę Kendra pogodziła się z dziewczyną tylko po to, by uzyskać informacje, dzięki którym uda jej się raz na zawsze rozdzielić tę parę zakochanych. Na jej szczęście, Carmen nie miała żadnych oporów, by otworzyć się przed nimi. A kiedy rozmawiały o fantazjach seksualnych, wyznała nawet, że rozważali z Knock Outem zabawę w gwałt. Ta informacja sprawiła, że w głowie femme błyskawicznie zrodził się idealny plan, którego powodzenie gwarantowało rozejście się tej dwójki. Musiała tylko dogadać się z tym psycholem, Darkfire'em. Z opowieści Carmen wynikało, że już nie raz próbował ją zgwałcić, by porządnie dopiec swemu bratu. Była więc przekonana, że chętnie zgodzi się jej pomóc.
Już następnego dnia skontaktowała się z bratem Knock Outa i poprosiła go o spotkanie w jednej z opuszczonych kopalni. Nie chciała, by ktokolwiek wiedział o ich współpracy, bo wolała nie ryzykować, że jej intryga się wyda. Nauczona wcześniejszym doświadczeniem, zabrała ze sobą swój elektryczny bicz na wypadek, gdyby Darkfire ponownie próbował ją skrzywdzić.
Gdy dotarła w umówione miejsce, czarny Con już na nią czekał.
- Czego chcesz, donosicielko? – warknął na powitanie.
- Nie jestem żadną donosicielką! O co ci chodzi?
- Nie? Musiałaś polecieć na skargę do Megatrona po tym, jak chciałem się z tobą zabawić?
- Chciałeś mnie zgwałcić, a to ogromna różnica! Poza tym, nic o tym nie mówiłam Megatronowi!
- To niby skąd o tym wiedział? Wiesz, jaki los mi zgotował?
- Całe Nemesis o tym wie. Dobrze się bawiłeś? Przyjemnie jest, jak ktoś cię bierze wbrew twojej woli?
- Lepiej mnie nie wnerwiaj, mała, bo zaraz sama się o tym przekonasz!
- Tym razem zabezpieczyłam się przed tobą, więc nie radzę ci mnie atakować! A teraz do rzeczy. Poprosiłam cię o spotkanie, bo mam pewną propozycję.
- Jaką?
- Chcę, żebyś mi pomógł rozbić związek twojego brata.
- Nie mam w tym swojego interesu, więc niby czemu miałbym ci pomóc?
- Myślę, że jednak masz. Z tego, co wiem, nienawidzisz Knock Outa i chciałeś mu dopiec uderzając w jego dziewczynę. Carmen opowiedziała mi o tym, że kilkukrotnie próbowałeś ją zgwałcić.
- Owszem, nienawidzę go i chętnie przyczyniłbym się do jego cierpienia.
- A ja daję ci taką szansę.
- Możesz mówić jaśniej?
- Mam plan, dzięki któremu związek twojego brata legnie w gruzach. Jestem pewna, że po tym Knock Out będzie bardzo cierpiał.
- A tobie czemu zależy na jego cierpieniu?
- Bo chamsko mnie odrzucił i chcę się na nim zemścić! A żeby to zrobić, będę potrzebowała twojej pomocy. – Kendra uznała, że lepiej nie zdradzać mechowi swoich prawdziwych motywacji.
- Na czym ma ona polegać?
- Musiałbyś zgwałcić Carmen.
W optykach Darkfire'a natychmiast pojawił się błysk zainteresowania.
- A jak to ma się przyczynić do rozpadu ich związku? Bo nie bardzo ogarniam.
- Przyczyni się, jeśli Carmen będzie myślała, że zgwałcił ją Knock Out.
- Chcesz użyć Transferatora Umysłów?
- Prawdę mówiąc myślałam o wynalazku Shockwave'a, dzięki któremu Megatron przechytrzył bandę Optimusa.
- Mówisz o Molekularnym Cybertransformatorze?
- Jeśli to ustrojstwo się tak nazywa, to owszem. Trudno by było zamienić ciałami ciebie i Knock Outa, żeby się nie zorientował. A on nie może wiedzieć, że to ty zgwałciłeś jego laskę.
- Całkiem ciekawa propozycja... – Odegrałbym się na tym lalusiu, a przy okazji będę miał mnóstwo zabawy! Ale nic za darmo, Kendra! – na twarzy mecha rozkwitł przebiegły uśmiech – Pomogę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Niby jakim?
- Po wszystkim będę mógł cię przelecieć.
Słysząc jego warunek, Kendra zaniemówiła. Musiała się chwilę zastanowić, czy rozbicie związku Knock Outa i Carmen jest warte takiego poświęcenia. Wprawdzie zyska szansę na uwiedzenie niezwykle pociągającego mecha, ale w zamian będzie musiała oddać się jego pojebanemu bratu, z którym seks z pewnością nie będzie przyjemny. Ostatecznie uznała, że kiedy Darkfire wykona swoją robotę, może stwierdzić, że się rozmyśliła. Przecież nie zawierają umowy na piśmie, więc z pewnością uda jej się jakoś wykręcić od przykrego obowiązku. A gdyby nawet próbował wziąć ją siłą, ma czym się przed nim bronić.
- A więc? Jaka jest twoja decyzja? – jej rozmyślania przerwał Darkfire.
- W porządku, zgadzam się.
- Robienie z tobą interesów to czysta przyjemność! – uśmiechnął się mech – A więc? Jaki jest ten twój plan?
Kendra wprowadziła go we wszystkie szczegóły i podzieliła się z nim wszystkimi informacjami, które uznała za pomocne przy odgrywaniu roli Knock Outa.
- Pamiętaj, to bardzo ważne, żeby Carmen była przekonana, że ma do czynienia ze swoim facetem. Dlatego nie możesz być tak brutalny, jak przy normalnym gwałcie. Zrób to tak, jakbyś chciał się z nią po prostu pobawić, a kiedy będzie ci się opierała, udaj, że myślisz, iż zwyczajnie odgrywa swoją rolę. Dasz radę to zrobić?
- Z wiedzą, którą mi przekazałaś, to żaden problem! Będę mógł sprawdzić swoje zdolności aktorskie! – uśmiechnął się Darkfire – To kiedy przechodzimy do realizacji?
- Dam ci znać, gdy nadejdzie pora na twój występ.
- Już nie mogę się doczekać! Wreszcie dopadnę tego pyskatego węglowca! A potem zabawię się z tobą! Szykuj się na ostre bzykanko!
- Najpierw dobrze wykonaj swoją robotę. Zapłatę dostaniesz dopiero po tym, jak Carmen zerwie z twoim bratem. Jeśli do tego nie dojdzie, możesz zapomnieć o seksie. Niech to będzie dla ciebie motywacja, by nie zdradzić swojej prawdziwej tożsamości.
- Nie martw się, odstawię takie przedstawienie, że Carmen się niczego nie domyśli.
- W takim razie będziemy w kontakcie.
Darkfire transformował się i wrócił na Nemesis, Kendra natomiast opuściła kopalnię i poprosiła Soundwave'a o most ziemny do laboratorium Decepticońskiego naukowca.
- Co ty tu robisz? – spytał Shockwave, gdy zauważył femme.
- Chciałabym pożyczyć twój najnowszy wynalazek.
- Masz na myśli Cybertransformator Molekularny?
- Tak.
- A do czego jest ci on potrzebny?
- Megatron poprosił mnie, żebym wybadała nastroje wśród Vehiconów. Pomyślałam sobie, że więcej się dowiem, gdy będą myślały, że jestem jedną z nich.
Shockwave bez słowa podszedł do jednego z blatów i wziął z niego nieduże urządzenie, wyglądem przypominające wydłużony pistolet, po czym podał go Kendrze. Następnie wyjaśnił jej, jak się nim posługiwać, by uzyskać zamierzony efekt. Femme podziękowała za pomoc, po czym wróciła na Nemesis. Pierwsze co zrobiła, to zajrzała do skrzydła medycznego. Z ulgą stwierdziła, że zabiegówka jest pusta. Nie było w niej ani pacjentów, ani żadnego z medyków. Szybko skontaktowała się z Darkfire'em i poprosiła go, by do niej przyszedł. Po krótkiej chwili brat Knock Outa był już na miejscu.
- Wiesz, jak posługiwać się tym urządzeniem? – spytała, podając mu Cybertransformator.
- Wiem. Już raz z niego korzystałem.
- Świetnie! Wiesz, co masz dalej robić?
- Jasne, tylko skąd mogę wiedzieć, czy zamiast Knock Outa nie przyjdzie tu Lightstar, albo Breakdown?
- Z tego, co wiem, Breakdown dzisiaj nadzoruje kopalnie Energonu, a Lightstar sama się zajmę. – Kendra podeszła do jednego z pulpitów i weszła w spis medykamentów.
Odnalazła nazwę środka, który służył do usypiania pacjentów do zabiegów operacyjnych, a następnie zabrała się za przeszukiwanie szafek. Dość szybko natrafiła na odpowiedni specyfik i napełniła nim strzykawkę, którą podała Darkfire'owi.
- Ja idę wyciągnąć Lightstar na wycieczkę, a ty postaraj się znaleźć paralizator Knock Outa. Gdy go oszołomisz, wstrzyknij mu ten środek, a potem zanieś do izolatki. – zarządziła.
- Spokojnie, znam plan. Mam tylko jedno pytanie. Czemu mam oszołomić go akurat tutaj? Nie mogę tego zrobić gdzieś na korytarzu?
- Tu nie ma monitoringu. Nie chcę, żeby pozostał choć jeden ślad po naszym działaniu. Dla powodzenia planu i twojego bezpieczeństwa. Jestem przekonana, że po wszystkim Knock Out będzie chciał się dowiedzieć, co się wydarzyło.
- Widzę, że pomyślałaś o wszystkim. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się po tobie takiej bezwzględności.
- Knock Out pewnie też się nie spodziewał. Pożałuje, że mnie odrzucił! Idę teraz do Lightstar, a ty czekaj tu na niego. I uważaj, żeby cię nie zauważył, nim go oszołomisz!
- Jasna sprawa! Nawet się nie zorientuje, co się dzieje!
Kendra opuściła zabiegówkę, a Darkfire rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu paralizatora. Dość szybko zauważył urządzenie, oparte o ścianę w rogu zabiegówki. Uzbrojony w broń oszałamiającą, stanął we wnęce tuż przy drzwiach wejściowych, czekając aż jego brat wejdzie do środka. Miał nadzieję, że nie dane mu będzie spędzić tak całego dnia. Choć nagroda, która go potem czekała, motywowała go do wykazania się cierpliwością. Po kilku godzinach bezczynnego wyczekiwania, Darkfire w końcu usłyszał zbliżające się kroki. Włączył więc paralizator i przygotował do ataku. Gdy tylko do pomieszczenia wszedł Knock Out, Darkfire błyskawicznie poraził go prądem, po czym niezwłocznie wstrzyknął mu narkozę. Następnie przeciągnął nieprzytomnego mecha do izolatki, po czym aktywował Cybertransformator. Dokładnie zeskanował ciało brata, po czym przytknął sobie urządzenie w miejscu, gdzie znajdował się modulator, po czym uruchomił tryb przemiany. Z końca trójkątnej lufy Cybertransformatora wysunęła się cienka iglica, która przeniknęła przez wszystkie warstwy ochronne pancerza, docierając do modulatora. Dokładne skany budowy Knock Outa zostały przesłane do narządu transformacyjnego, co uruchomiło automatyczną przemianę. Po krótkiej chwili, mech stał się wierną kopią swojego brata. Darkfire ukrył Cybertransformator w szafce obok łóżka i wyszedł na poszukiwania Carmen. Wiedział, że jego czas jest ograniczony. Aby plan się powiódł, musiał wrócić do zabiegówki i odwrócić efekty przemiany, nim jego brat odzyska przytomność.
***
Świadomość Knock Outa powoli budziła się z letargu. Pierwsza rzecz, z której zdał sobie sprawę, to okropny ból głowy. Czyżby znowu zbyt ostro zabalował? Nie przypominał sobie jednak żadnej imprezy. Powoli otworzył optyki i ze zdziwieniem stwierdził, że znajduje się w izolatce. Tylko jak on się tu znalazł? Zmusił swój otępiały procesor do myślenia i próbował ustalić pewne fakty. Przypomniał sobie jedynie, że wszedł do zabiegowego, by sprawdzić, czy nie zostawił tam przypadkiem swojego datapada, a potem nagle urwał mu się film. Rozejrzał się po pomieszczeniu w nadziei, że znajdzie jakąś wskazówkę, która wyjaśni mu, co się wydarzyło, ale nie dostrzegł nic nadzwyczajnego. Powoli wstał ze stołu, na którym się obudził i podążył do zabiegówki, mając nadzieję, że może Lightstar powie mu, co się stało. Pomieszczenie było jednak puste. Zdezorientowany medyk postanowił udać się do Carmen. Może ona rzuci jakieś światło na wydarzenia, które sprawiły, że wylądował w izolatce? Już na miejscu wstukał czterocyfrowy kod zabezpieczający kwaterę dziewczyny i ze zdumieniem stwierdził, że jest on nieprawidłowy. Spróbował więc skontaktować się z Carmen za pomocą komunikatora, ale ta odrzuciła jego połączenie. Zaniepokojony zaczął dobijać się do drzwi jej pokoju.
- Carmen, jesteś tam? To ja, Knock Out! Dlaczego zmieniłaś kod?
W odpowiedzi dziewczyna połączyła się z nim za pomocą komunikatora.
- Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę cię widzieć na oczy! – krzyknęła.
- Ale Iskierko, co się stało? – spytał, zaskoczony jej tonem.
- Już ty dobrze wiesz co! Nie udawaj idioty!
- Właśnie nie mam pojęcia! Wpuść mnie, to porozmawiamy na spokojnie.
- Już ci mówiłam, że nie mamy o czym rozmawiać! Przegiąłeś pałę!
- Carmen, ja naprawdę nie wiem, co się stało! Możesz mnie oświecić?
- Teraz będziesz udawał amnezję? Masz mnie za debilkę, czy co?
- Nie udaję! Ja serio nie wiem, co się wydarzyło! Musisz mi uwierzyć!
- Tak szybko zapomniałeś o tym, że mnie zgwałciłeś? – prychnęła dziewczyna.
- Co takiego? – Knock Out nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał – To nie możliwe! Ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobił!
- Dzisiaj właśnie to zrobiłeś! Pod pretekstem zabawy! Z resztą, po co ja ci to mówię! Sam doskonale wiesz, jak było, tylko próbujesz zgrywać debila!
- To nieprawda! Poza tym, nie mogłem zrobić tego, o czym mówisz, bo dopiero co ocknąłem się w izolatce!
- Ściemniaj dalej!
- Carmen, do cholery! Musisz mi uwierzyć! Ja serio nie miałem nic wspólnego z tym gwałtem!
- Nic nie muszę! Było się wcześniej zastanowić nad konsekwencjami tego, co zrobiłeś, a nie teraz próbujesz udawać niewiniątko, które doznało nagłej amnezji! Nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego, więc przestań mnie nachodzić! – po tych słowach dziewczyna rozłączyła się.
Zszokowany Knock Out stał przez chwilę pod drzwiami jej kwatery, próbując jakoś zrozumieć zaistniałą sytuację. Czy było możliwe, że faktycznie dopuścił się gwałtu na Carmen? Faktem było, że nie pamiętał, co robił po południu. Wiedział, że rano odprowadził dziewczynę do centrum dowodzenia, bo chciała odwiedzić rodziców. Później już się nie widzieli, więc niby jak mógłby ją skrzywdzić? Choć z drugiej strony zaniepokoiła go ta nagła amnezja. Nie pamiętał, co robił, ani jakim cudem znalazł się w izolatce. Czyżby z nim samym było coś nie tak? Na studiach czytał o różnych zaburzeniach osobowości i wiedział, że czasowa amnezja występowała w niektórych z nich. Jeszcze by tego brakowało, żeby przepaliło mu się coś pod kopułą!
Była jeszcze inna opcja, że ktoś podał mu jakieś narkotyki, po których stracił kontrolę nad swoim zachowaniem. Pytanie tylko kto i po co miałby to zrobić? Jeszcze niedawno pierwszą podejrzaną byłaby Kendra. Ale femme wyraźnie powiedziała, że odpuszcza sobie walkę o jego względy. Totalnie skołowany medyk postanowił wrócić do swojej kwatery i na spokojnie zastanowić się, co właściwie mogło się wydarzyć.
***
Zadowolony Darkfire skontaktował się z Kendrą i poprosił ją, by przyszła do jego kwatery. On wypełnił swoją część zobowiązania, a teraz przyszła kolej na nią. Najlepsze było to, że femme nawet nie wiedziała, w co właśnie się wpakowała! Mech miał wobec niej pewien plan, którego z pewnością się nie spodziewała!
- Już po wszystkim? – spytała Kendra, wchodząc do kwatery mecha.
- Związek Carmen i Knock Outa możemy uznać za zakończony! – uśmiechnął się Darkfire.
- Nie uwierzę, dopóki sama się o tym nie przekonam.
- Chcesz dowodu?
- A masz taki?
- Podobnie jak ty, pomyślałem o wszystkim! – mech włączył wbudowane radio i odtworzył końcowy fragment rozmowy z Carmen, w którym dziewczyna w niewybrednych słowach go pogoniła – Czy to dla ciebie wystarczający dowód?
- Faktycznie, ostro na ciebie najechała. Kto by pomyślał, że to maleństwo potrafi mieć w sobie taką zaciekłość! – skomentowała nagranie Kendra.
- Trzeba było widzieć ją w akcji! Istna furia! A ile epitetów się nasłuchałem! Ale było warto! Jeden z lepszych numerków w moim życiu! Ciekaw jestem, jak będzie z tobą! – zmierzył Kendrę pożądliwym spojrzeniem.
- Wiesz co? Doszłam jednak do wniosku, że nie dam rady oddać się takiemu psychopacie, jak ty. – femme przezornie zaczęła cofać się w stronę drzwi.
- Nie masz wyboru. Mieliśmy umowę.
- Słowną. Nie jesteś mi w stanie udowodnić, że przystałam na twoje warunki!
- Skoro tak stawiasz sprawę, to idę do Carmen i opowiem jej, jak naprawdę było.
- Nie zrobisz tego! – warknęła Kendra.
- Oczywiście, że zrobię, jeśli nie dopełnisz swojej części umowy. Więc jak będzie?
- Ty cholerny szantażysto!
- W końcu muszę dbać o swoje interesy! – uśmiechnął się mech – Ale jeszcze nie wiesz najlepszego! Ja nie sprecyzowałem, czy twoja zapłata ma być jednorazowa.
W optykach femme dostrzegł przebłysk strachu, wymieszanego z niedowierzaniem.
- Przecież to było oczywiste, że mówimy o jednym razie! – odezwała się, gdy minął pierwszy szok.
- Nie powiedziałem nic takiego. Od tej chwili będziesz na każde moje zawołanie, w przeciwnym razie Carmen i Knock Out dowiedzą się prawdy!
- Ty skurwielu! To był podstęp! – krzyknęła Kendra.
- Jak widzisz, potrafię być równie przebiegły, jak ty! – mech uśmiechnął się zawadiacko – A teraz zapraszam panią do łóżka! Jeśli będziesz posłuszna, obiecuję, że postaram się być delikatny!
- A żeby cię Antyiskra pochłonęła, zboczeńcu! – warknęła Kendra.
Posłusznie jednak wykonała jego polecenie. Wiedziała, że nie ma żadnego wyboru. Uznała, że warto poświęcić się, by w końcu zdobyć upragniony cel.
***
Gdy Carmen obudziła się, miała nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak, jak powinno. Odruchowo zerknęła na miejsce obok siebie, gdzie zwykle sypiał Knock Out i od razu przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego dnia. Na to wspomnienie ponownie zachciało jej się płakać. Uświadomiła sobie, że jej jak dotąd bardzo udany i szczęśliwy związek w jednej chwili legł w gruzach. Jedyne co po nim pozostało, to cudowne wspomnienia wspólnie spędzonych chwil. Dziewczyna wróciła pamięcią do ich pierwszego spotkania, wielogodzinnych rozmów, które stopniowo zbliżały ich do siebie i sprawiły, że stali się przyjaciółmi. Wspominała także budzące się pomiędzy nimi, oszałamiające przyciąganie, dzięki któremu oboje zrozumieli, że chcą być ze sobą tak blisko, jak to tylko możliwe. Pamiętała, jak bardzo martwiła się o mecha, gdy Starscream próbował pozbawić go Iskry i jak bardzo się ucieszyła, gdy odzyskał przytomność po poważnej operacji. A potem był ich pierwszy raz, gorący akt miłosny przepełniony gorącym pożądaniem. Im dalej brnęła we wspomnienia, tym popadała w silniejszą rozpacz nad utracona miłością.
„Jednak to prawda... – pomyślała – Im większego zazna się szczęścia, tym bardziej się cierpi, gdy się je w straci."
Po rozstaniu z Knock Outem, dziewczyna czuła ogromny żal, a jednocześnie miała wrażenie, że jej życie z dnia na dzień stało się puste. W tej chwili nie wyobrażała sobie, by znowu mogła odzyskać dawną radość. Pogrążona w smutku, nie miała ochoty ruszać się z łóżka, ale jeszcze wczoraj postanowiła, że wraca do domu. W obecnej sytuacji nie wyobrażała sobie, by mogła pozostać w swojej kwaterze. Budziła ona zbyt wiele przyjemnych wspomnień. Wiedziała, że aby jakoś się pozbierać, musi na jakiś czas odciąć się od Decepticonów. Siłą woli zmusiła się do wstania i dokonania porannej toalety, a następnie zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy, by zabrać je ze sobą do domu. Prawie skończyła, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Knock Out! Jeśli to ty, to nie zamierzam z tobą rozmawiać! – krzyknęła.
- To ja, Breakdown. Chciałbym porozmawiać.
- Wchodź! – dziewczyna zdalnie odblokowała drzwi, wpuszczając przyjaciela do środka.
- Carmen, co się wydarzyło pomiędzy tobą, a Knock Outem? – spytał od progu.
- Jeśli to on cię nasłał, żebyś przekonywał mnie o jego niewinności, to lepiej od razu wyjdź!
- Nic z tych rzeczy! Po prostu rozmawiałem z nim dziś rano i twierdzi, że jesteś przekonana, że cię zgwałcił. Chciałbym dowiedzieć się od ciebie co się właściwie stało?
- Sorry, Break, ale nie mam ochoty do tego wracać.
- On twierdzi, że tego nie zrobił. Choć z drugiej strony przyznał się, że ma lukę w pamięci i zastanawia się, czy wszystko z nim w porządku.
- Myślę, że nie, skoro zachował się jak jego pojebany brat! Widocznie skłonności do gwałtów mają w genach! – prychnęła Carmen.
- Jesteś absolutnie pewna, że to był on?
- Oczywiście, że tak!
- Bo wiesz, przyszło mi do głowy, że skoro nic nie pamięta, to może ktoś go czymś naćpał.
- Nie wyglądał na naćpanego. Tylko ubzdurał sobie, że pobawimy się w gwałty!
- Skoro to była zabawa, to czemu się na niego tak wściekłaś?
- Bo ja nie wyraziłam zgody na tę zabawę! Prosiłam go, żeby przestał, a ten drań i tak zrobił swoje! Po tym, co się wydarzyło, nie chcę go znać! Tak w ogóle, to postanowiłam wrócić do domu.
- Do domu? Ale czemu?
- Muszę się jakoś pozbierać po rozstaniu, a nie dam rady zrobić tego w miejscu, które na każdym kroku przypomina mi tego idiotę!
- W pewnym sensie cię rozumiem. Ale... nie zerwiesz z nami kontaktu, co?
- To by było najlepsze rozwiązanie, ale nie sądzę, by Megatron pozwolił mi ot tak odejść.
- Zanim się wyprowadzisz, powinnaś poinformować go o swoich zamiarach. Lord lubi wiedzieć, co się dzieje w jego szeregach.
- Nie martw się, nie zrobię niczego bez jego wiedzy i pozwolenia.
- Carmen, a będę mógł cię czasami odwiedzić? – spytał Breakdown.
Widać było, że jest bardzo przybity decyzją dziewczyny.
- Jasne. Wpadaj, kiedy chcesz. Ale sam. Niech ci nawet do procesora nie przyjdzie, by zabierać ze sobą Knock Outa.
- Dobrze. Naprawdę mi przykro, że się rozstaliście. Byliście taką wspaniałą parą.
Jego słowa sprawiły, że dziewczynie znowu zachciało się płakać. Zdusiła to jednak w sobie, na powrót przyjmując postawę ofensywną.
- Szkoda tylko, że ten idiota to spieprzył!
- Carmen, ale może nie warto przekreślać wszystkiego przez jeden błąd. Jak trochę ochłoniesz, może uda wam się na spokojnie wszystko wyjaśnić. Serio, nie wiem, co się stało, że Knock Out zachował się wobec ciebie w taki, a nie inny sposób i nie zamierzam go tłumaczyć, ale myślę, że powinnaś spróbować z nim pogadać.
- W tej chwili jestem na niego zbyt wściekła. Poza tym o czym mam z nim rozmawiać, skoro on cały czas idzie w zaparte, że nic nie zrobił? Fakt, że uważa mnie za idiotkę, boli równie mocno, jak to, że zlekceważył moje zdanie w sprawie rzekomej zabawy! Myślał, że wykpi się amnezją? To się grubo przeliczył! Taka naiwna nie jestem!
- Chcę tylko, żebyś wiedziała, że on na serio nie pamięta tamtego popołudnia i martwi się, że może mieć jakieś zaburzenia osobowości. Nie potrafi wyjaśnić, co mogło się stać.
- To już jego problem, Break. – dziewczyna pozostawała nieugięta – A teraz przepraszam cię, ale muszę iść do Megatrona i uprzedzić go, że wracam do domu.
- Odprowadzę cię. – zaproponował mech.
Razem poszli do centrum dowodzenia, gdzie urzędował Megatron w towarzystwie jak zwykle wiernego asa wywiadu. Carmen uprzedziła lidera, że z powodów osobistych musi na jakiś czas wyprowadzić się z Nemesis. Nie chciała jednak zdradzić, co to za powody. Obiecała jednak, że jeśli będzie potrzebna, zawsze chętnie stawi się na wezwanie. Megatron nie miał nic przeciwko, by wróciła do domu, poprosił ją jednak, żeby zawsze miała przy sobie komunikator, aby można było się z nią skontaktować.
Carmen pożegnała się z liderem, Soundwave'em i Breakdownem, a potem skierowała się do otwartego portalu.
Gdy dziewczyna zawitała z powrotem w domu, jej rodzice byli ogromnie zdziwieni.
- A cóż to się stało, córciu, że postanowiłaś wrócić do swoich nudnych staruszków? – dopytywał pan Wide – Myślałem, że wolisz żyć ze swoim facetem nie z tej ziemi i z jego ogromnymi kumplami!
- On nie jest już moim facetem. – burknęła dziewczyna.
- Carmen, a co się stało? Pokłóciliście się? – chciała wiedzieć Sandra.
- Na tyle poważnie, że go zostawiłam. – Carmen wolała nie wdawać się w szczegóły.
- Czy warto od razu się rozchodzić? Myślałam, że byłaś z nim szczęśliwa.
- Bo tak było, ale po tym, co mi zrobił, nie wyobrażam sobie, byśmy kiedykolwiek mogli do siebie wrócić.
- Skrzywdził cię? Jeśli tak, to jak tylko go spotkam, zrobię mu z bagażnika jesień średniowiecza!
Pomimo kiepskiego nastroju, reakcja ojca nieco rozbawiła dziewczynę.
- Chciałabym widzieć, jak spuszczasz łomot kilkumetrowemu robotowi z kosmosu! – stwierdziła.
- To chyba nie znasz możliwości swojego staruszka!
- Carmen, jeśli chciałabyś porozmawiać, to wiesz, że możesz przyjść do mnie w każdej chwili. – wtrąciła pani Wide.
- Wiem, mamo. Ale w tej chwili mam ochotę pobyć sama. – odparła Carmen – Rozpakuję się, a potem pójdę się przejechać.
- Ale nie będziesz się ścigać, prawda?
- Nie. To będzie rekreacyjna przejażdżka. Możecie być spokojni!
Carmen poszła do siebie i zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy. Pomimo, że starała się nie okazywać emocji, w środku ciągle czuła ogromny smutek. Powiedziała jednak sobie, że nie będzie rozpaczać. Co się stało, to się nie odstanie, a wiedziała, że czas najlepiej goi wszystkie rany. Najgorsze będą pierwsze dni, a potem jakoś pogodzi się z zaistniałym stanem rzeczy.
„Łatwo się mówi, lecz gorzej z wykonaniem." – pomyślała.
Pomimo tego, co zrobił jej Knock Out, w głębi serca nie potrafiła ot tak przestać go kochać. Z jednej strony była na niego wściekła, lecz jednocześnie tęskniła za jego bliskością. Że też człowiek nie jest w stanie od tak po prostu się odkochać! Niczego więcej w tej chwili nie pragnęła, jak po prostu zapomnieć, że kiedykolwiek spotkała wielkiego Transformera z kosmosu.
⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡⚡
Kochani, ten rozdział postanowiłam wrzucić na totalnym spontanie, mimo, że miał być dłuższy i zamierzałam w nim wyjaśnić zarówno zachowanie Knock Outa wobec Carmen, jak i doprowadzić do rozwiązania kryzysu, przez który się rozstali. Uznałam jednak, że napisanie wszystkiego co chciałam, zajmie mi jeszcze sporo czasu, a nie chcę dłużej trzymać Was w niepewności, dlatego zdecydowałam się opublikować rozdział już teraz. Obiecuję, że w następnej części, wszystko wyjaśni się do końca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro