42. Plan Airachnid
Gdy ucichł łoskot walących się skał, w kopalni na chwilę nastała głucha cisza. Breakdown, któremu udało się ukryć pod solidną półką skalną, przez chwilę nasłuchiwał, czy gdzieś w pobliżu nie czai się przypadkiem jakiś Insecticon. Gdy uznał, że jest bezpiecznie, włączył reflektory, by zorientować się w swoim położeniu. Przed nim znajdowała się ściana mniejszych i większych, pokruszonych skał odgradzających go od reszty kopalni. Nie przejmował się nimi za bardzo, gdyż był pewien, że dość szybko poradzi sobie z ich usunięciem. Mógł skończyć o wiele gorzej, gdyby go przysypało. Ostrożnie zaczął odsuwać kamienie, uważając, by ponownie nie poruszyć skalnej lawiny. Sukcesywnie torując sobie przejście, zastanawiał się, w jakim stanie są pozostali. Strop zawalił się po tym, jak pocisk Dreadwinga zamiast w Insecticona, trafił w sufit. To uruchomiło prawdziwą lawinę, która pogrzebała wszystkich obecnych w kopalni. Zarówno Decepticony, jak i insekty. Mech po kolei próbował skontaktować się z którymkolwiek z Conów, obecnych na miejscu, podczas zawalenia się kopalni. Niestety, żadne z nich nie odpowiadało. Odezwał się dopiero Barricade.
- Breakdown! Jesteś cały?
- Tak. A ty?
- Też. Skyquake'owi i mnie udało się uciec z kopalni przed zawaleniem. Nie wiesz, co z resztą?
- Nie mogę się z nimi skontaktować. Przydałaby się ekipa wydobywcza, która oczyściłaby teren ze skał.
- Już ją wysłaliśmy. Działa od strony wejścia do kopalni.
- Tylko niech uważają. Pod gruzami nadal są Insecticony. Nie udało nam się wybić wszystkich.
- Mamy to na uwadze. Ubezpieczamy ze Skyquake'em ekipę wydobywczą. Jak odgrzebią któregoś z robali, wyślemy mu procesor na wycieczkę!
- Dobrze. Ja postaram się dokopać do naszych od środka.
- Tylko uważaj, żebyś nie spowodował kolejnych osuwisk! Będziemy w kontakcie.
Ledwo Breakdown rozłączył się z Barricade'em, jak skontaktował się z nim zdenerwowany Megatron.
- Breakdown! Co z moją siostrą?
- Nie wiem, Lordzie Megatronie. Jak na razie nie mam z nią kontaktu. Kendra i Dreadwing też milczą. Albo są nieprzytomni, albo tak głęboko zakopani, że skały zakłócają sygnał.
- Jeśli mojej siostrze się coś stało, bo wziąłeś ją na akcję... Osobiście zgaszę twoją Iskrę, zrozumiałeś?
- Tak, panie.
- Informuj mnie na bieżąco!
Megatron rozłączył się, nim Breakdown zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Mech nie chciał tracić czasu na tłumaczenie, że Fortuna sama chciała udać się na akcję, gdy dowiedziała się, że życie jej brata jest zagrożone. Pomimo jego sprzeciwu, uparła się, że koniecznie musi iść i otwarcie stwierdziła, że i tak zrobi, co będzie chciała, bez względu na to, czy otrzyma pozwolenie, czy też nie. Breakdown nie miał czasu się z nią o to wykłócać, więc ostatecznie zgodził się, by wybrała się z nimi. Nie ma to jak mieć na głowie siostrę szefa! Jeśli rzeczywiście Fortunie się coś stało, był przekonany, że Megatron spełni swoją groźbę. W tej chwili mech żałował, że pełni obowiązki dowódcy. Zdecydowanie wolałby oddać tę odpowiedzialność komuś innemu. Mógł mieć tylko nadzieję, że siostra jego apodyktycznego lidera jest cała i zdrowa.
***
Bezpiecznie ukryta na swoim statku, Airachnid niecierpliwie oczekiwała na powrót swoich wojowników, których wysłała do kopalni, by przejęły zapasy Energonu wydobytego przez Decepticony.
Zaraz po tym, jak wybudziła kolonię Insecticonów, przejęła kontrolę nad ich umysłami, zmuszając do bezwzględnego posłuszeństwa. Pod osłoną nocy zaprowadziła swoją nową armię do własnej kryjówki. Ponieważ jej statek nie pomieściłby dużego roju ogromnych insektów, nakazała im powiększyć podziemną pieczarę, która odtąd miała stać się ich nowym domem. Dysponując silnymi, bezwzględnymi żołnierzami, Airachnid zamierzała raz na zawsze pozbyć się Megatrona i jego najwierniejszych sługusów, by samej przejąć dowodzenie nad Decepticonami. Najpierw jednak musiała odpowiednio wzmocnić swoją armię. Wysłała więc część Insecticonów, by splądrowały jedną z największych kopalni Energonu. Dostęp do paliwa gwarantował, że jej żołnierze będą jeszcze silniejsi i bez problemu rozprawią się z każdym Decepticonem, czy Autobotem, który odważy się stanąć na jej drodze. Oczami wyobraźni widziała swoich wrogów, kolejno rozszarpywanych przez Insecticony. Niemal słyszała ich krzyki i rozpaczliwe błagania o litość...
- Pani, przynoszę wieści.
Wyrwana z przyjemnych marzeń, spojrzała w stronę źródła głosu. W wejściu zobaczyła jednego ze swoich żołnierzy.
- O co chodzi?
- W kopalni, którą plądrowaliśmy, pojawił się Megatron.
Na wspomnienie lidera Decepticonów, Airachnid od razu się ożywiła.
- Zgasiliście go?
- Nie, pani.
- Mieliście przewagę liczebną i nawet w tej sytuacji nie udało wam się go załatwić? – w głosie femme słychać było z trudem hamowany gniew.
- Prawie nam się to udało, ale pojawiło się wsparcie.
- Właściwie to nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdybyście zgasili Megatrona, nie dane by mi było oglądać jego powolnej agonii... – zamyśliła się Airachnid.
- Pani, może zainteresuje cię fakt, że w kopalni pojawiła się też femme, która była bardzo podobna do przywódcy Decepticonów.
- A to ciekawe! Czyżby Megatron zmajstrował sobie córeczkę? – na twarzy Airachnid pojawił się przebiegły uśmiech – Gdyby tak wpadła w moje ręce, mogłabym ją wykorzystać, by zwabić tego samozwańczego tyrana w pułapkę...
- O ile przeżyła zawalenie się kopalni.
- W takim razie najwyższy czas to sprawdzić! – Airachnid ruszyła do wyjścia – Tym razem nie będę ryzykowała porażki. Jeśli chcesz, by coś zostało zrobione perfekcyjnie, najlepiej zrób to sam!
Już na zewnątrz, femme transformowała się w helikopter i poleciała w kierunku kopalni.
***
Pierwszym spostrzeżeniem Fortuny po odzyskaniu świadomości było poczucie przygniatającego ciężaru. Spróbowała się poruszyć, lecz nie była w stanie wyczołgać się spod leżących na niej skał. Dopiero po dłuższej chwili zauważyła wpatrzone w nią, rozjarzone czerwonym blaskiem, v-kształtne optyki leżącego niedaleko Insecticona. Stwór próbował się do niej zbliżyć, lecz musiał być przygnieciony głazami, gdyż bezskutecznie szarpnął się parę razy, starając się oswobodzić. Femme poczuła ogromną ulgę, że insekt jest unieruchomiony, w przeciwnym razie nie miałaby żadnych szans, by się przed nim obronić.
- Fortuna! Odezwij się! Wszystko dobrze? – odebrała połączenie od Breakdowna.
- Jakby ci tu powiedzieć, wprawdzie jestem cała, ale nie mogę się ruszyć, a obok mam niezbyt przyjemne towarzystwo. Na szczęście Insecticon też jest unieruchomiony, lecz nie wiem, jak długo tak pozostanie.
- Spróbuję się do ciebie jakoś dostać. Zachowaj spokój.
- Nic innego mi nie pozostaje.
- Odezwij się do Megatrona. Bardzo się o ciebie martwi.
- Po co? Niech się trochę podenerwuje!
- Fortuna!
- Dobrze, już, dobrze! Dam mu znać, że nic mi nie jest. – femme z niepokojem zerknęła na próbującego się oswobodzić Insecticona – Przynajmniej na razie.
- Trzymaj się.
Ledwo Fortuna skończyła rozmawiać z Breakdownem, jak usłyszała odgłos podobny do nawiercania skał górniczym świdrem. Była pewna, że to ekipa ratunkowa próbuje się do niej dostać i pełna nadziei oczekiwała na pomoc, nie spuszczając wzroku z szarpiącego się Insecticona, któremu częściowo udało się wygrzebać spod gruzów. Dawała mu kilka ziemskich minut do całkowitego oswobodzenia. Odgłos wiercenia był coraz głośniejszy, lecz nie dochodził on z boku, a z góry, co bardzo zdziwiło femme. Nagle usłyszała łoskot spadających kamieni, a po chwili pomiędzy nią, a Insecticonem pojawiła się jakaś postać. Panujące ciemności uniemożliwiły Fortunie rozpoznanie przybysza i dopiero gdy ujrzała parę różowo fioletowych optyk, zdała sobie sprawę, z kim ma do czynienia.
Mimo, że sama nigdy nie miała okazji poznać Airachnid, wiele o niej słyszała od brata. Bezlitosna sadystka, zdrajczyni frakcji Decepticonów. Zazwyczaj tak się o niej wypowiadał. Femme zastanawiała się, czego ta pajęczyca może od niej chcieć, ale jej pojawienie się, z pewnością nie wróżyło niczego dobrego.
- Proszę, proszę, a kogóż my tu mamy? – Airachnid nachyliła się, mierząc Fortunę badawczym spojrzeniem – Megatron nie pochwalił się, że ma córeczkę!
- Nie jestem jego córką! – prychnęła femme.
- Nie? A przysięgłabym! Jesteś bardzo do niego podobna...
- Czego tu szukasz?
- Okazji, żeby raz na zawsze pozbyć się tego tyrana! – na twarzy Airachnid pojawił się mściwy uśmiech – A ty mi w tym pomożesz!
- Chyba śnisz! – Fortuna zauważyła, że tuż za pajęczycą pojawił się Insecticon, któremu udało się wydostać spod zawalonych skał – Obawiam się, że nie będziesz miała ku temu okazji!
Airachnid roześmiała się tylko na tę uwagę.
- A ja obawiam się, że jesteś w wielkim błędzie! – Femme odwróciła się do Insecticona – Wydostań ją stąd!
Zaskoczona Fortuna patrzyła, jak potężny insekt zbliża się do niej i zaczyna odgrzebywać przygniatające ją skalne bryły. Kilka chwil później, Insecticon chwycił oswobodzoną botkę i wyleciał na zewnątrz tunelem, który wykopała pajęczyca. Fortuna zdążyła jeszcze skontaktować się z Breakdownem i poinformowała go o pojawieniu się eks Decepticonki, która zabiera ją w sobie tylko znane miejsce. Wspomniała także, że Insecticony są sprzymierzeńcami pajęczycy. Natomiast zadowolona z powodzenia swojej misji Airachnid, podążyła śladem swojego wojownika. W myślach już układała dalszą część planu pozbycia się lidera Decepticonów.
***
Uwolnienie Decepticonów z zawalonej kopalni zajęło ekipie ratunkowej kilka godzin. Okazało się, że Dreadwing i Kendra wyszli z opresji jedynie z powgniataną i porysowaną karoserią. Mogło być znacznie gorzej, gdyby Skyquake i Barricade nie rozprawili się z oswobodzonymi spod gruzów Insecticonami. Będąc jeszcze w kopalni, Breakdown poinformował Megatrona, że jego siostra została porwana. Liczył na to, że gniew lorda opadnie do czasu, gdy wydostanie się na zewnątrz. Kiedy wrócił na Nemesis, w centrum dowodzenia zastał lidera Conów niecierpliwie przechadzającego się po pomieszczeniu, podczas gdy Soundwave bezskutecznie próbował zlokalizować jego siostrę. Gdy tylko Megatron zobaczył swojego dowódcę operacji militarnych, natychmiast rzucił się w jego kierunku.
- Jak śmiałeś zabrać Fortunę na tak niebezpieczną akcję?! – wrzasnął, robiąc mocny zamach i sprzedając Breakdownowi prawego sierpowego.
- Próbowałem jej tego zabronić, ale stwierdziła, że ma w dyszy rozkazy i pójdzie z nami bez względu na wszystko! Była tak zdeterminowana, że nie byłem w stanie jej powstrzymać! – tłumaczył się mech.
- A to uparciuch... – westchnął Megatron uspokajając się nieco – Zawsze potrafiła dopiąć swego. Soundwave, namierzyłeś ją?
Mech jedynie przecząco pokręcił głową.
- Najwyraźniej Airachnid zabrała ją do swojej kryjówki. Nie jest głupia i z pewnością dobrze się zabezpieczyła przed wykryciem. – podsunął Breakdown.
- Pytanie tylko, skąd wzięła się w tej kopalni? – zastanawiał się Megatron.
- Może znowu chciała dobrać się do Energonu? A jak zobaczyła Fortunę, z pewnością postanowiła wykorzystać okazję, by zastawić pułapkę, panie. Twoja siostra jest tak do ciebie podobna, że nie da się nie zauważyć pokrewieństwa. Airachnid pewnie liczy na to, że podążysz jej na ratunek i wówczas będzie miała okazję cię zgasić.
- Ty jednak czasami myślisz, Breakdown. – stwierdził lord – Zatem nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na ruch tej zdradzieckiej suki!
~ Sygnał Fortuny został namierzony. – poinformował nagle Soundwave.
- Znakomicie! Otwórz mi most ziemny. Idę rozprawić się z Airachnid raz, a dobrze!
- Panie, czy to rozsądne, byś szedł tam w pojedynkę? – zastanawiał się Breakdown.
- Nie z takimi jak ona radziłem sobie na arenie Kaonu! Tym razem nie dam się skrępować tą siecią!
- Nie zapominaj, że Airachnid ma na swoje rozkazy Insecticony.
- Co takiego? – zdziwił się Megatron.
- Nie powiedziałem ci? Fortunę uprowadził właśnie jeden z nich, na rozkaz tej sadystki.
- Mówiłeś tylko, że Fortuna została porwana przez Airachnid. Dobrze, że sobie przypomniałeś o tym drobnym szczególe, który całkowicie zmienia postać rzeczy! Teraz muszę się zastanowić, jak to dobrze rozegrać, by raz na zawsze zmieść tę zdrajczynię z powierzchni ziemi!
***
Gdy tylko Insecticon przyniósł Fortunę na statek Airachnid, pajęczyca natychmiast otoczyła ją szczelnym kokonem ze swojej sieci, by uniemożliwić jej ucieczkę.
- Pewnie zastanawiasz się, po co cię tu ściągnęłam, zamiast zabić w kopalni? – zagaiła eks Decepticonka, uważnie przypatrując się leżącej na podłodze femme.
- Bo znudziła ci się samotność i potrzebujesz towarzystwa do babskich pogaduszek? – zadrwiła Fortuna.
- Uwierz, że towarzystwo nie jest mi do niczego potrzebne! Uwielbiam działać solo. Mam jednak do wyrównania pewne rachunki z Megatronem i jestem pewna, że ty mi w tym bardzo pomożesz!
- Zapomnij! Nie zamierzam ci pomagać, nawet jeśli przyjdzie mi to przypłacić śmiercią!
- To akurat mogę ci obiecać, ale najpierw musisz spełnić swoje zadanie.
- A pierdol się psycholko! Gdy mój brat z tobą skończy, zostaną z ciebie części zamienne!
- Więc Megatron to twój braciszek! Jestem więcej niż pewna, że pospieszy na ratunek swojej małej siostrzyczce! Dzięki tobie nie będę musiała zbytnio się wysilać, by go znaleźć i skończyć z nim raz na zawsze! Sam do mnie przyjdzie! – uśmiechnęła się Airachnid.
- Naprawdę sądzisz, że pokonasz najlepszego gladiatora z Kaonu? – prychnęła Fortuna.
- Już raz prawie mi się to udało! Nie pochwalił ci się? Gdyby nie jego pachołki, przerobiłabym go na złom! Tym razem z pewnością dokończę dzieła! Ciebie zostawię sobie na deser. A potem zawładnę wszystkimi Decepticonami! Kto nie będzie chciał uznać mojego zwierzchnictwa, podzieli los byłego lidera.
- Skoro wolisz działać solo, po co chcesz przewodzić Decepticonom?
- Po prostu kręci mnie władza! Stanę się ich królową, a oni będą moimi sługami!
- Nigdy nie uda ci się pokonać mojego brata! Ani podporządkować sobie Decepticonów!
- Zobaczymy. A teraz dam ci dobrą radę. Lepiej dobrze sobie odpocznij, bo jak tylko obmyślę najlepszą strategię działania, czeka cię noc pełna wrażeń! – Airachnid uśmiechnęła się sadystycznie, po czym wyszła do sąsiedniej części statku.
Pozostawiona sama sobie Fortuna, próbowała rozerwać oklejającą ją sieć, jednak była ona zbyt mocna. Po kilkunastu minutach bezowocnej, a bardzo męczącej szamotaniny, dała sobie w końcu z tym spokój. Nie pozostawało jej nic innego, jak spokojnie czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Bardzo wierzyła w umiejętności walki swojego brata i starała się nie dopuszczać do siebie myśli, że mógłby zostać pokonany przez Airachnid i jej Insecticony. Była pewna, że Megatron znajdzie sposób, by wyjść zwycięsko ze starcia, które szykuje pajęczyca. Nie chcąc dopuszczać do siebie negatywnych myśli, które uparcie próbowały dojść do głosu, postanowiła zapaść w stan hibernacji.
Z błogiej nieświadomości wyrwało ją nagłe szarpnięcie. Gdy otworzyła optyki, zobaczyła pochylającą się nad nią Airachnid.
- Koniec spania! Czas rozpocząć przedstawienie! – na twarzy pajęczycy zagościł sadystyczny uśmiech.
Podeszła do konsoli sterującej i kilkoma kliknięciami otworzyła most ziemny, a następnie przywołała do siebie Insecticona, który podniósł Fortunę z podłogi i skierował się do aktywnego portalu.
W pierwszej chwili femme zdziwiła się, że Airachnid dysponuje generatorem mostów ziemnych, choć jakby się tak lepiej zastanowić, nie było w tym nic dziwnego. Jej statek był dziełem Decepticońskiej technologii i z pewnością posiadał podstawowe wyposażenie, do którego należały między innymi urządzenia umożliwiające teleportację.
Portal przeniósł ich w głęboką, otoczoną wysokimi skałami kotlinę. Był środek nocy, a księżyc w pełni srebrzył swoją poświatą wszystko dookoła.
- Cóż za cudowna noc, by zakończyć żywot, nie uważasz? – uśmiechnęła się Airachnid, patrząc na podtrzymywaną przez Insecticona Fortunę – Jestem pewna, że za chwilę pojawi się tu twój braciszek! Już nie mogę się doczekać tego spotkania!
- Tak ci spieszno do Wszechiskry?
- Raczej do posłania tam Megatrona, a potem ciebie! Ta noc zapoczątkuje nową erę Decepticonów!
- Pomarzyć dobra rzecz! – prychnęła Fortuna.
Mimo, że nie dała niczego po sobie poznać, zaczynała się denerwować. Tym bardziej, że nie była do końca pewna, co zaplanowała Airachnid. Przypuszczała, że Megatron będzie się musiał zmierzyć z rojem Insecticonów, będących pod władzą pajęczycy. Nie chciała nawet myśleć, co by się stało, gdyby jej brat jednak przegrał to starcie. Gdy ujrzała otwierający się portal, jej niepokój przybrał na sile. Pełna obaw czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
W rozświetlonym wirze pojawiła się potężna sylwetka lidera Decepticonów, który dumnym krokiem wyszedł na środek kotliny. Odetchnął z ulgą, widząc swoją siostrę całą i zdrową.
- Znowu się spotykamy, Megatronie! – uśmiechnęła się do niego Airachnid – Ostatnim razem omal nie straciłeś swojej Iskry! Masz ochotę na powtórkę z rozrywki?
- Nie mogłem się doczekać, kiedy będę miał okazję pozbyć się ciebie raz na zawsze! – mech transformował rękę w sztylet – Zamierzasz walczyć, czy znowu uciekniesz, jak tchórz?
- Nie mam nic przeciwko walce, ale tym razem wolę zasiąść na miejscu dla publiczności. – uśmiechnęła się Airachnid – Insecticony! Do ataku!
Nocną ciszę rozdarł łoskot wielu skrzydeł i bojowych okrzyków Insecticonów. Po chwili chmara owadopodobnych mechów wylądowała w kotlinie, otaczając kręgiem Megatrona.
- Proszę, proszę! Zamiast załatwić sprawę osobiście, nasyłasz na mnie bandę swoich sługusów!
- Mam ochotę obejrzeć sobie ostatnią walkę wielkiego gladiatora z Kaonu! – Airachnid wspięła się na pionową ścianę, by mieć lepszy widok – Wypatroszyć go!
Insecticony jednocześnie rzuciły się na Megatrona, który ze stoickim spokojem czekał, aż będą wystarczająco blisko niego. Wówczas wybił się wysoko w górę, a nie spodziewający się tego napastnicy zaliczyli zbiorowe zderzenie ze sobą. Megatron transformował się w odrzutowiec i wzleciał w górę, a po chwili obrał kurs ku ziemi i zaczął strzelać w kierunku nieco zdezorientowanych insektów. Ponownie transformował i wykorzystując chwilowy brak koncentracji przeciwników, ruszył na nich, tnąc na prawo i lewo sztyletem. Kilka Insecticonów padło bez życia, gdy wbił ostrze prosto w ich Iskry.
- Nie cackajcie się z nim! – krzyknęła niezadowolona Airachnid – Atakujcie wszyscy razem!
Insecticony posłusznie wykonały polecenie i całą grupą rzuciły się na Megatrona. W tym momencie z ciągle aktywnego portalu wybiegło kilkanaście Vehiconów, a za nimi Breakdown, Skyquake, Dreadwing, Kendra, Barricade, Lightstar i Knock Out. Widząc wsparcie lidera Decepticonów, Airachnid błyskawicznie zeskoczyła na ziemię i podbiegła do przytrzymywanej przez swojego wojownika Fortuny.
- Nie ruszać się, albo wyrwę jej Iskrę na waszych oczach! – krzyknęła, przystawiając swoje dodatkowe odnóża do klatki piersiowej botki.
Nowo przybyli zastygli na swoich miejscach. Zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli zignorują groźbę pajęczycy, ta na bank pozbawi życia siostrę ich lidera. Wiedzieli, że Megatron nigdy by im tego nie darował, a jego kara z całą pewnością byłaby okrutna. Pozostawało im jedynie biernie przyglądać się rozwojowi wydarzeń i mieć nadzieję, że ich przywódca poradzi sobie ze zgrają napastników, wykorzystując swój spryt i nieprzeciętne umiejętności, nabyte podczas licznych walk na arenach Cybertronu. Patrzyli, jak Megatron próbuje utrzymać na dystans zgraję atakujących go insektów. Udało mu się wbić sztylet w Iskrę kolejnego napastnika, lecz w tym momencie kolejny chwycił lidera wpół, wzbił się w powietrze, po czym z ogromną siłą cisnął mechem o ziemię. Następnie podleciał do niego, zanim ten zdążył się podnieść, chwycił go za nogi i parokrotnie uderzył nim o skalną ścianę.
- O Primusie, nie! – krzyknęła zrozpaczona Fortuna, widząc jak do mocno oszołomionego Megatrona zbliża się zgraja Insecticonów.
Wszystko wskazywało na to, że koniec przywódcy Decepticonów jest bliski. A wszystko przez nią! Gdyby nie przyleciała na Ziemię, jej brat nigdy nie znalazłby się w takiej sytuacji!
- No ruszcie się i pomóżcie mu! – krzyknęła w desperacji do zgromadzonej załogi – Moje życie jest mniej warte, niż los waszego przywódcy! Poza tym, jeśli on zginie, ta suka zabije też mnie! Zasnę tak, czy inaczej! Więc chociaż niech mój brat przeżyje!
- To takie słodkie, że prawie się wzruszyłam! – roześmiała się Airachnid, która z sadystycznym uśmiechem na ustach, obserwowała, jak jej wojownicy otaczają byłego gladiatora – Nie spieszcie się! Dajcie mu trochę dojść do siebie! – rozkazała – Chcę, żeby był w pełni świadom, gdy zaczniecie go rozrywać na strzępy!
Nagle poczuła, jak coś zaciska się jej wokół szyi, a potem została odciągnięta od swojej zakładniczki. Zaskoczona, odwróciła głowę i zobaczyła Soundwave'a, który przyciągał ją do siebie za pomocą macek. Natychmiast wbiła w nie swoje szpony, co spowodowało, że ucisk natychmiast zelżał, lecz chwila jej nieuwagi wystarczyła, by bierne dotąd Decepticony ruszyły z odsieczą Fortunie i Megatronowi. Airachnid próbowała ratować sytuację i ponownie dopaść do siostry lidera frakcji, lecz macka Soundwave'a zacisnęła się na jednym z jej dodatkowych odnóży, uniemożliwiając jej dostanie się w pobliże femme.
- Nie stój tak i zabij ją! – krzyknęła do trzymającego botkę Insecticona.
Fortuna poczuła, jak na jej szyi zaciskają się ręce insekta, a czas jakby się zatrzymał, gdy z przerażeniem czekała na ruch, który pozbawi ją głowy. Pogodzona ze swoim losem, zamknęła oczy, oczekując nieuniknionego. Nagle tuż obok rozległ się huk, ucisk na jej szyi zelżał, a po chwili poczuła, że traci oparcie i bezwładnie runęła na ziemię. Gdy otworzyła optyki, ujrzała leżące w kałuży Energonu, pozbawione głowy cielsko Insecticona, a tuż obok niego stał Dreadwing ze swoją bazooką.
- Wybacz, że tak długo to trwało. – odezwał się, mocując broń na plecach i klękając przy skrępowanej siecią femme.
Nie tracąc czasu, zaczął rozrywać oplatającą ją pajęczynę. Gdy skończył, razem z Fortuną dołączyli do reszty walczących z Insecticonami Decepticonów. Botka poczuła ogromną ulgę, widząc, że jej brat zdążył dojść do siebie i bezlitośnie rozprawia się z kolejnymi napastnikami. Choć był mocno poobijany, wyglądało na to, że nic poważnego mu się nie stało.
Mając świadomość, że wspaniały plan pozbycia się Megatrona legł w gruzach, Airachnid postanowiła się wycofać. Wszystko by się udało, gdyby nie zjawił się ten cholerny przydupas lidera, Soundwave! Napędzana wściekłością femme, z całej siły szarpnęła ramieniem, za które przytrzymywał ją mech, wyswobadzając się z jego macki. Zarządziła odwrót i jako pierwsza zniknęła w aktywnym portalu. Pozostałe przy życiu Insecticony natychmiast podążyły jej śladem. Gdy było po wszystkim, Fortuna podeszła do Megatrona i mocno się do niego przytuliła.
- Nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałam! Przepraszam, że przeze mnie omal nie zgasłeś!
- Już wszystko dobrze, mała. – mech odwzajemnił gest – Ale od dzisiaj musisz bardziej na siebie uważać. A o misjach możesz zapomnieć!
- Ty chyba jaja sobie robisz? Potrafię walczyć! Airachnid zaskoczyła mnie w kopalni, kiedy byłam unieruchomiona!
- Gdyby nie szybka reakcja Dreadwinga, byłabyś już martwa! Nie chcę, żeby kiedykolwiek zdarzyła się podobna sytuacja.
Fortuna uznała, że nie ma sensu z nim dyskutować. Niech sobie myśli, że jest mu posłuszna, a gdy przyjdzie co do czego i tak zamierzała zrobić swoje. Megatron natomiast popatrzył kolejno po wszystkich zebranych w kotlinie.
– Chciałbym wam podziękować za pomoc i świetną współpracę. Dowiedliście, że jesteście zgranym zespołem, na którym zawsze można polegać.
- Czy z tobą na pewno wszystko dobrze, mój panie? – spytał Knock Out, zaskoczony przyjemną pochwałą.
- Masz jakieś wątpliwości? – warknął Megatron rzucając mu gniewne spojrzenie.
- Teraz już nie.
- Skoro już po wszystkim, wracamy na Nemesis. Dreadwing i Kendra, wy macie za zadanie skutecznie zneutralizować ciała Insecticonów. Lepiej, żeby nie wpadły w ręce ludzi.
- Jak z nimi skończymy, nie będzie co zbierać! – uśmiechnęła się Kendra.
- Na to właśnie liczę.
***
Wyczerpany do granic możliwości, osłabiony brakiem Energonu i obolały Darkfire powoli zatracał kontakt z rzeczywistością. Stopniowo ogarniało go zobojętnienie, nie miał nawet siły, by złościć się na Megatrona, za los, jaki mu zgotował. Marzył jedynie o tym, by ta gehenna wreszcie się skończyła. Gdy zauważył padający nań cień, był przekonany, że to kolejny, niewyżyty trep postanowił się z nim zabawić. Spojrzał w kierunku wejścia i wówczas zobaczył dumnie wyprostowanego Megatrona. Mech przez chwilę przyglądał mu się bez słowa, wyraźnie usatysfakcjonowany tym, co widzi.
- Mam nadzieję, że dawka interfejsowania, którą zażyłeś, skutecznie zminimalizowała twój chory popęd. – odezwał się lider, podchodząc do panelu sterowania i wstukując kod dostępu do systemu.
Darkfire nie zdążył odpowiedzieć, gdy nagle poczuł, jak klamry zaciśnięte na jego kończynach otwierają się, a po chwili zaliczył bolesne zderzenie z podłogą.
- Myślę, że teraz zastanowisz się z dziesięć razy, nim ośmielisz się kogoś zgwałcić.
- Tak jest, Lordzie Megatronie.
Darkfire nie zamierzał rezygnować ze swoich praktyk, jednak wolał przemilczeć ten fakt, nie chcąc dodatkowo narażać się liderowi. Po prostu będzie musiał działać dyskretniej, z użyciem elementu zastraszenia potencjalnej ofiary, tak, jak robił to za szkolnych czasów.
- Mam nadzieję, że dobrze zapamiętasz sobie tę nauczkę, bo jeśli dowiem się o kolejnym gwałcie, osobiście wymierzę ci karę, po której łatwo się nie pozbierasz! Możesz mi wierzyć, ja też potrafię być bardzo brutalny!
- Oczywiście, mój panie.
Megatron odwrócił się i wyszedł, pozostawiając Darkfire'a samego. Mech powoli podniósł się z podłogi, próbując rozprostować zastałe i obolałe siłowniki. Pierwsze, co zamierzał zrobić, to uzupełnić Energon, a potem doprowadzić się do porządku w łaźni, gdyż cały aż lepił się od kondensatu Vehiconów. Potem będzie mógł na spokojnie zastanowić się, co dalej. Jedno wiedział na pewno. Nadejdzie dzień, kiedy Megatron zapłaci za to, w jaki sposób go potraktował.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro