38. Spotkanie po latach
- Lordzie Megatronie, Soundwave przekazał, że obserwowany przez nas statek właśnie wylądował. – zameldował Dreadwing.
- Znakomicie. Weź ze sobą Breakdowna i sprawdźcie, czy jego załoga to rzeczywiście Decepticony.
- A jeśli nie?
- To sprowadzić jeńców na Nemesis, nim zdążą dołączyć do Prime'a.
- Oczywiście, panie.
Dreadwing skontaktował się z Breakdownem i po chwili oba mechy wkroczyły w otwarty przez Soundwave'a portal.
Gdy go opuścili, znaleźli się na bezkresnej pustyni, tuż obok niewielkiego statku. Na jego poszyciu widniał symbol Decepticonów.
- Mam nadzieję, że to faktycznie nasi. – odezwał się Breakdown.
- Zaraz się przekonamy. – Dreadwing wskazał na powoli opuszczającą się platformę, na której dostrzegli sylwetki trzech postaci o drobnych i zgrabnych sylwetkach.
- Tego to się nie spodziewałem! – uśmiechnął się Dreadwing – Nareszcie jakieś przedstawicielki piękniejszej płci!
- Oby tylko były po naszej stronie!
Nowo przybyłe femme natychmiast zauważyły dwóch potężnych mechów.
- Widzę, że mamy komitet powitalny! – odezwała się stalowoszara botka, która wyglądała niczym żeńska, delikatniejsza wersja Megatrona – Ciekawe tylko, czy to Decepticony, czy Autoboty.
- Jednego z nich znam i obawiam się, że mamy do czynienia Autobotami. – odparła botka o fioletowym kolorze lakieru.
- Najpierw sprawdźmy, czy rzeczywiście masz rację.
Femme powoli ruszyły w kierunku Breakdowna i Dreadwinga, zachowując wzmożoną ostrożność. Widziały, że mechy również bacznie je obserwują. Gdy się do nich przybliżyły, na twarzy jednego z nich pojawił się wyraz zaskoczenia.
- Lightstar? Cóż za spotkanie! – odezwał się Breakdown – Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam!
- Też jestem zaskoczona, że cię widzę. Ale tym razem stoimy po dwóch stronach barykady, więc nie licz na żadną taryfę ulgową ze względu na naszą przeszłość.
- O czym ty mówisz? – nie rozumiał Dreadwing – Po jakich dwóch stronach barykady? Jesteśmy Decepticonami, tak jak wy!
Lightstar zdziwiona spojrzała na Breakdowna.
- Przyłączyłeś się do Conów? Myślałam, że przystaniesz do Autobotów! Dawniej podzielałeś ich poglądy.
- Zmieniłem filozofię życiową. I nie miałem chęci grać w jednej drużynie z Bulkheadem. Nie po tym, co nam ten skurwiel zrobił.
- Na wspominanie przyjdzie czas później! – przerwała im srebrna femme – Skoro jesteście Decepticonami, to może wiecie, czy na tej planecie przebywa obecnie Megatron?
- Znasz go? – spytał Dreadwing.
- Od urodzenia! – roześmiała się femme – To mój starszy brat!
- Tak, jest tu razem ze swoją armią. – odparł Breakdown – Nie wiedziałem, że Megatron ma siostrę! Nigdy nic o tobie nie wspominał.
- Pewnie dlatego, że ukrywano moje istnienie. Przyszłam na świat zaraz po wybuchu wojny. Megatron nie chciał, by Autoboty o mnie wiedziały. Bał się, że mnie porwą i będą go szantażować. – wyjaśniła femme.
- A jak masz na imię? – chciał wiedzieć Dreadwing.
- Fortuna.
- Jakim cudem trafiłyście na Ziemię?
- Odebrałyśmy sygnał od Optimusa Prime'a, wzywający tu zbłąkane Autoboty. Pomyślałyśmy, że skoro są tu Boty, to jest duża szansa na to, że i Decepticony się znajdą. A nawet jeśli nie, to z pewnością natkniemy się na złoża Energonu. Nasze zapasy są na wyczerpaniu. – wyjaśniła trzecia femme, która do tej pory milczała.
Z wyglądu była bardzo podobna do Lightstar, choć miała bardziej mroczny i tajemniczy image. Jej lakier był czarny, miejscami ozdobiony neonowymi, fioletowymi wstawkami.
- Dobrze wiedzieć, że Prime zwołuje swoich. – odezwał się Breakdown – Może i my powinniśmy zacząć to robić?
- Niegłupi pomysł. – przyznał Dreadwing.
- A tobie jak na imię? – Breakdown zwrócił się do czarnej femme.
- Kendra. A wy przedstawicie się nam?
- Ale z nas dżentelmeni od siedmiu boleści! – Dreadwing pacnął się w głowę – Ja jestem Dreadwing, a mój kolega to Breakdown.
- No to skoro wszyscy się już znamy, to może zabierzecie nas do Megatrona?
- Jasne! Polecimy waszym statkiem.
W tym momencie niedaleko nich pojawił się most ziemny, z którego wyszli Optimus Prime, Bulkhead, Smokescreen, Bumblebee i Ultra Magnus.
- Jak widzę, armia Megatrona ciągle się powiększa. – odezwał się Optimus – Skąd wiedziałyście, że spotkacie tu swoich?
- A co cię to obchodzi? – prychnęła Fortuna.
- Optimusie, co ty na to, żeby przywłaszczyć sobie to cacko, którym przyleciały? – zaproponował Smokescreen.
- Całkiem niegłupi pomysł.
- Możecie sobie pomarzyć! Nie pozwolimy, żeby Astral wpadł w wasze autobockie łapy! – warknęła Fortuna.
- Nie wdawajcie się z nimi w rozmowę. Wracajcie na statek i startujcie, a my damy im popalić. – zarządził Dreadwing – Jak będzie po wszystkim, ściągniemy was mostem.
- Żartujesz? My też się chcemy zabawić! – odparła Lightstar – Niech sobie nie myślą, że z nas takie bezbronne panienki! Potrafimy porządnie dokopać!
- Serio? – drwił Smokescreen – A niby co nam możecie zrobić? Zadrapiecie nas pazurkami na śmierć?
- Chcesz się przekonać, Autobocie? – prychnęła Kendra wyciągając elektryczny bicz.
- No, dawaj mała! Chętnie zobaczę, na co cię stać!
- Nie mów do mnie mała! – femme ruszyła do przodu, aktywując swoją broń.
- Nie biję kobiet, lecz Decepticonów to nie dotyczy! – Smokescreen aktywował blastery i zerwał się do biegu.
Pozostałe Autoboty poszły w jego ślady, wywołując analogiczną reakcję przedstawicieli przeciwnej frakcji. Fortuna transformowała się w odrzutowiec i zaczęła ostrzeliwać wroga z powietrza, Dreadwing i Breakdown zamiast broni woleli użyć pięści, Lightstar natomiast walczyła z pomocą ostrych skalpeli. Obecność dawnej miłości sprawiła, że Bulkhead i Breakdown, w których odżyły bolesne wspomnienia, walczyli ze sobą ze zdwojoną zaciekłością. Ultra Magnus starł się z Dreadwingiem, Bumblebee i Smokescreen z kolei walczyli z Lightstar i Kendrą. W tym całym bitewnym zamieszaniu, nikt nie zauważył, jak Optimus na chwilę oddala się na bok i kontaktuje z bazą. Nie widzieli również, jak za statkiem pojawia się most ziemny, z którego wychodzi biały mech i zakrada się do jego wnętrza. Dopiero dźwięk odpalanych silników zwrócił uwagę Decepticonów, lecz wówczas było już za późno na reakcję. Statek powietrzny wzbił się w górę, po czym Wheeljack włączył dopalacze i błyskawicznie odleciał.
- Możemy sobie pomarzyć, tak? – roześmiał się Smokescreen, wykorzystując chwilę nieuwagi Kendry i powalając ją na ziemię.
Następnie wyrwał jej elektryczny bicz.
- Fajne cacko! Chętnie wypróbuję na tobie mój nowy gadżet!
Zamachnął się, lecz nim zdążył porazić femme prądem, został brutalnie przygnieciony do ziemi przez Breakdowna, który momentalnie wyrwał mu broń.
- Jak taki z ciebie kozak, to może zmierzysz się z kimś silniejszym od siebie!
- Dobra rada! – Bulkhead dopadł do Breakdowna i zadał mu mocny cios swoją kulą burzącą, odrzucając Decepticona kilka metrów dalej.
Chwilę potem zwinął się z bólu, gdy Kendra kopnęła go w krocze.
- Też potrafię przywalić! – uśmiechnęła się, podnosząc elektryczny bicz, który upuścił Breakdown i smagając nim zielonego mecha.
Porażony silnym ładunkiem Bulkhead padł na ziemię, a femme transformowała rękę w długi sztylet i stanęła nad mechem, szykując się do zadania ostatecznego ciosu w jego Iskrę.
Widząc, że życie jego kompana jest zagrożone, Smokescreen podbiegł do femme i ogłuszył ją silnym ciosem w głowę.
- Optimusie! Możemy wziąć jeńca! – krzyknął w stronę Prime'a.
- Ratchet, dawaj most! – zakomenderował lider Autobotów.
- Wasze niedoczekanie! – Lightstar doskoczyła do Smokescreena z zamiarem zadania mu paru ciosów skalpelem.
Autobot zrobił unik, po czym oddał w jej kierunku kilka strzałów z blastera, jednak spodziewająca się tego femme, błyskawicznie wyskoczyła w górę, unikając trafienia. W powietrzu zrobiła salto, zmieniając tor lotu i powalając mecha na ziemię.
- I kto jest teraz na górze? – spytała dociskając skalpel do szyi Smokescreena.
- Lubimy dominować, co? Niestety, nie gustuję w Decepticonkach!
Nagle usłyszeli przybliżający się łoskot wirników helikopterów, po czym zobaczyli lecące w ich stronę maszyny.
Breakdown natychmiast rozpoznał charakterystyczne działa, strzelające promieniem paraliżującym.
- To MECH! – ostrzegł pozostałych – Wszyscy natychmiast się wycofać!
- Najpierw skończę z tym narwanym młodzikiem! – Lightstar mocniej docisnęła skalpel do szyi Smokescreena.
- Zostaw go i spadamy! Ja nie żartuję! – krzyknął Breakdown – Soundwave, przyślij nam most!
- Autoboty, odwrót! – zakomenderował Optimus.
- Masz szczęście! – Lightstar puściła Smokescreena i podążyła w kierunku otwartego mostu.
Fortuna i Dreadwing również się wycofali, a Breakdown wziął na ręce nieprzytomną Kendrę i także ruszył w stronę wiru.
Gdy helikoptery MECH-u znalazły się na miejscu walki, nie było tam już ani śladu po Cybertrończykach.
***
Megatron stał na mostku i z niecierpliwością oczekiwał przybycia nowego członka swojej załogi. Zastanawiał się, któż to zawitał na Ziemi. Ktoś, kogo znał, czy może jakiś pospolity Decepticon? W sumie co za różnica? Ważne, że jego armia znowu się powiększy!
Minęło sporo czasu odkąd Breakdown i Dreadwing opuścili Nemesis, Megatron przypuszczał więc, że Autoboty również postanowiły odpowiednio przywitać Decepticona. W końcu nadeszła prośba o otwarcie mostu ziemnego i po chwili wyszły z niego dwie femme, a za nimi Dreadwing i Breakdown z nieprzytomną botką na rękach. W pierwszej chwili Megatron nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Nie zdążył w żaden sposób zareagować, gdy drobna femme rzuciła się pędem w jego stronę, wpadając mu w ramiona.
- Cudownie cię znowu widzieć, braciszku! – śmiała się, mocno go tuląc.
- Fortuna! Skąd się tu wzięłaś? – uśmiechnął się Megatron, gdy skończyli wymieniać stosowne czułości.
- Razem z Lightstar i Kendrą odebrałyśmy zaproszenie od Autobotów. Postanowiłyśmy sprawdzić, czy nie spotkamy tu też naszych. I jesteśmy!
- Cudownie cię widzieć, mała!
- Mała to jest...
- No, no, tylko nie przy podwładnych! – przerwał jej Megatron i udał, że grozi palcem – Poza tym to nie prawda!
- Ja tam nie chcę wiedzieć, co nosisz pod zbroją!
Dreadwing i Breakdown ze zdziwieniem patrzyli na rozpromienionego lorda. Kto by pomyślał, że pojawienie się siostry tak bardzo go ucieszy? Nie spodziewali się, że ich lider jest taki rodzinny.
- Fajny masz ten swój statek! – stwierdziła Fortuna, rozglądając się po centrum dowodzenia.
- Wy także przyleciałyście statkiem. Gdzie on jest?
- Pojawiły się małe komplikacje i... Autoboty nam go dmuchnęły!
- Co takiego? Jak mogliście im na to pozwolić? – Megatron zmierzył gniewnym spojrzeniem Breakdowna i Dreadwinga.
- Buchnęli go z partyzanta, kiedy my byliśmy zajęci walką! – bronił się Breakdown.
- Koniecznie musimy odzyskać naszą własność! Soundwave, spróbuj namierzyć pozycję statku!
- Autoboty zapewne zablokowały wszystkie kanały komunikacyjne i wyłączyły namierzanie. – odezwał się Dreadwing – Ale jeśli spróbują używać statku na misjach, zrobimy wszystko, by go odbić!
- Mam taką nadzieję! – uwaga Megatrona skierowała się w stronę byłej dziewczyny Breakdowna – Powiesz mi coś o sobie?
- Mam na imię Lightstar. Z wykształcenia jestem lekarzem.
- Znakomicie! Będziesz podlegała Knock Outowi. To mój główny medyk.
- Chwila! Mam dokładnie takie same kwalifikacje, jak on! Czemu mam mu podlegać?
- Bo ja tak powiedziałem, a z moimi poleceniami się nie dyskutuje. Czy to dla ciebie zrozumiałe?
- Oczywiście, Lordzie Megatronie. – femme natychmiast spuściła z tonu.
- Skoro poznałem już Lightstar, wnioskuję, że ty jesteś Kendra. – lord zwrócił się do czarnej botki, która odzyskała już przytomność.
- Zgadza się.
- Czym się zajmujesz?
- Jestem specjalistką od materiałów wybuchowych.
- Potrafi zrobić niezłą rozpierduchę! – roześmiała się Fortuna.
- Znakomicie! Cieszę się niezmiernie, że do nas dołączyłyście! – uśmiechnął się Megatron, po czym wezwał do centrum dowodzenia pozostałe Decepticony.
Gdy wszyscy byli obecni, przedstawił nowe członkinie zespołu i zapoznał je ze swoimi najważniejszymi podwładnymi. Femme były nieco zaintrygowane obecnością mieszkanki Ziemi, lecz uznały, że skoro lider Decepticonów nawiązał kontakt z tą istotą, to musi ona być kimś, kto jest dla niego przydatny. Zaabsorbowane obserwacją małego tkankowca, nie zauważyły pożądliwych spojrzeń, rzucanych nań przez Darkfire'a i Barricade'a, ani wyraźnego zainteresowania wśród Vehiconów, czego nie można było powiedzieć o Megatronie, który wyraźnie zaznaczył, że femme mają być traktowane z szacunkiem i zagroził, że jeśli komukolwiek przyjdzie do procesora zrobić coś głupiego, spotka go sroga kara.
- Żeby mi nie było powtórki z Arcee! – zaznaczył, spoglądając wymownie na Darkfire'a, Cade'a i Carmen.
Po dokonanej prezentacji, osobiście oprowadził Decepticonki po Nemesis, po czym każdej z nich przydzielił osobną kwaterę i zapewnił, że mogą się czuć jak u siebie w domu.
- Lightstar, wpadnij później do skrzydła medycznego. Knock Out poinformuje cię o zakresie obowiązków i ustalicie szczegóły współpracy. Jest teraz twoim bezpośrednim przełożonym, więc musisz wypełniać jego polecenia.
- Uważam to za dyskryminację. Kończyłam te same studia, co on! Jestem wykwalifikowanym medykiem i nie rozumiem, czemu mam podlegać pod kogoś innego? – odezwała się Lightstar.
- Powiedziałem, żebyś nie kwestionowała moich rozkazów. Będę obserwował twoją pracę. Jeśli się sprawdzisz, otrzymasz samodzielne stanowisko. Niech to będzie dla ciebie zachętą.
- Oczywiście, Lordzie Megatronie.
- Rozgośćcie się, uzupełnijcie Energon, a wieczorem zapraszam was na kameralne spotkanie w centrum konferencyjnym. Zapoznacie się z moimi najważniejszymi współpracownikami.
- Będziemy na pewno, braciszku! – uśmiechnęła się Fortuna – Chętnie poznam bliżej tego przystojniaka, Darkfire'a!
- On nie jest dla ciebie! – warknął Megatron – Dobrze ci radzę, trzymaj się od niego z daleka! Wszystkie się trzymajcie.
- A to niby czemu?
- Bo to sadystyczny gwałciciel.
- Serio? Może gdyby się we mnie zakochał, to by się zmienił?
- Nie licz na to! I ogólnie zapomnij o facetach.
- Nie będziesz mi niczego zabraniał! Jestem dorosła i mogę robić co chcę! – prychnęła Fortuna.
- Dopóki jesteś na moim statku, masz się mnie słuchać.
- Możesz sobie pomarzyć! I tak zrobię, co będę chciała!
- Nie zrobisz!
- A założymy się?
- Fortuna nie wkurwiaj mnie! To, że jesteś moją siostrą, nie oznacza, że będę ci pobłażał! Masz się mnie słuchać, tak samo jak pozostali!
- A idź się przetop, buraku! – prychnęła femme.
- Co?
- To, co słyszałeś!
- Nie o to mi chodzi. Skąd znacie ludzki slang?
- Gdy odebrałyśmy sygnał od Autobotów, postanowiłyśmy dowiedzieć się, jaka jest ta cała Ziemia. Nim do niej doleciałyśmy, podłączyłyśmy się do ludzkich satelit i przez Internet nauczyłyśmy się najczęściej używanego języka, a potem przeglądałyśmy sobie różne strony. I jakoś tak samo poszło. – wyjaśniła Kendra – Trzeba przyznać, że Ziemianie mają bardzo bogaty język, szczególnie jeśli chodzi o przekleństwa.
- Co racja, to racja. Zostawię was teraz, żebyście mogły się zadomowić. Wieczorem widzimy się na mostku.
Gdy lord Decepticonów oddalił się korytarzem, Fortuna, Lightstar i Kendra skierowały się w stronę magazynu Energonu, by wreszcie porządnie uzupełnić poziom energii. Na Astralu wprawdzie miały zapasy życiodajnego paliwa, lecz nie wiedząc, kiedy ponownie trafią na ten niezwykle cenny surowiec, funkcjonowały, wydzielając sobie niewielkie porcje, które nie zaspokajały w pełni ich energonowego zapotrzebowania. Cudowna była świadomość, że wreszcie mogą „najeść się" do syta.
Uzupełniwszy Energon, postanowiły wrócić do siebie, by na spokojnie rozejrzeć się w swoich kwaterach. Po drodze spotkały Knock Outa, Breakdowna i Carmen.
- Jak tam pierwsze wrażenia? Podoba wam się na Nemesis? – zagaił Breakdown.
- Ma zajebisty klimacik! – odparła Kendra – Czuję się tu jak w domu! Tak w ogóle, to dziękuję ci, że nie zostawiłeś mnie na polu bitwy.
- Nie pozwoliłbym, żeby MECH dorwał cię w swoje łapy!
- A co to jest ten cały MECH? – zainteresowała się Lightstar.
- To tajna organizacja terrorystyczna, pragnąca przejąć władzę nad Ziemią z pomocą nowoczesnych technologii. – wyjaśnił Knock Out – Bardzo niebezpieczni kolesie, o czym przekonaliśmy się razem z Breakiem.
- A co ludzie mogą nam zrobić? Jesteśmy od nich o wiele więksi!
- Zwykli ludzie nie stanowią dla nas zagrożenia, ale ci z MECH - u dysponują promieniem paraliżującym. Obezwładnili mnie i Knock Outa, zabrali do swojej bazy i chcieli rozebrać na części, by poznać naszą biomechanikę. Na szczęście udało nam się uwolnić i zrobiliśmy niezłą rozpierduchę!
- Kto by pomyślał, że takie maleństwa mogą nam zagrażać...
- Carmen, a ty jakim cudem znalazłaś się na Nemesis? – zainteresowała się Fortuna – Myślałam, że mój brat nie współpracuje z mieszkańcami światów, które zamierza podbić.
- Bo tego nie robi. Mnie pozwolił tu przebywać przez wzgląd na Knock Outa. Jesteśmy parą. – dziewczyna postanowiła jasno dać do zrozumienia wszystkim femme, że medyk Decepticonów jest już zajęty.
Ogólnie miała bardzo mieszane uczucia, w związku z pojawieniem się botek na Nemesis. Z jednej strony była zadowolona, że będzie miała towarzystwo swojej płci, a z drugiej czuła się bardzo niepewnie. Obawiała się, że Knock Out uzna jednak, że lepiej jest być z przedstawicielką swojej rasy, z którą będzie mógł połączyć Iskrę, a ją zwyczajnie zostawi. Dopiero teraz zaczęła rozumieć jego zazdrość o podrywających ją mężczyzn. On zapewne miał dokładnie takie same obawy, jak ona w tej chwili.
Miała nadzieję, że żadna z botek nie zechce uwodzić Knock Outa, gdyż wszystkie były naprawdę atrakcyjne. Gorzej, jeżeli to on zapała uczuciem do którejś z nich. „Nie myśl o tym, kobieto!" – zbeształa się w myślach – „Skoro cię kocha, to z pewnością nie zainteresuje się inną! Musisz teraz zrobić wszystko, by utrzymać ten płomień!"
- Nemesis do Carmen! – z rozmyślań wyrwał ją Knock Out – Nad czym się tak zastanawiasz?
- A, nad niczym ważnym! Co jest?
- Dziewczyny chciały wiedzieć, jak to się stało, że obdarzyłaś uczuciem kogoś nie swojej rasy.
- Tak jakoś samo wyszło! Może jestem jakimś ludzkim ewenementem, który gustuje w wielkich robotach z kosmosu? W każdym razie zaczęło się od przyjaźni, a pożądanie i miłość pojawiły się samoistnie. U obojga z nas.
- To nawet romantyczne! Miłość, która nie zna barier międzyrasowych! – stwierdziła Lightstar – Ale nie przeszkadza wam fakt, że nigdy nie zostaniecie rodzicami?
- Żadne z nas nie pragnie potomstwa, więc tu nie ma żadnego problemu!
- A ja mam takie dość niedyskretne pytanie, ale strasznie mnie nurtuje jedna sprawa. Jak uprawiacie seks? Knock Out jest jednak o wiele większy od ciebie. – wtrąciła Fortuna.
- Zmniejszona forma. – odparł lakonicznie medyk.
- Ach, faktycznie! Zapomniałam, że możemy zmniejszać rozmiary! No ale nie powiem! Tworzycie bardzo nietypową parę!
- I wyjątkowo nieznośną! – roześmiał się Breakdown – Niczego się nie krępują!
- Bez przesady! Ostatnio jesteśmy bardzo grzeczni! – odparła Carmen.
- Słyszeliście o wieczornym spotkaniu? – zmieniła temat Kendra.
- No jasne! Mamy się zintegrować. – uśmiechnął się Knock Out.
- Byle nie za blisko! – Carmen udała, że grozi mu palcem.
- A co, zazdrosna?
- Mam powody?
- Jeszcze nie.
- Jeszcze? – krzyknęła dziewczyna, rzucając mu mordercze spojrzenie.
- Wiedziałem, że tak zareagujesz! – uśmiechnął się Knock Out – Iskierko, jak dla mnie liczysz się tylko ty i to nigdy się nie zmieni!
- Darujcie sobie tę słodycz! – burknął Breakdown.
- Lightstar, Megatron kazał mi pokazać ci twoje nowe miejsce pracy. Może pójdziemy od razu, żeby mieć to z głowy? – zaproponował Knock Out.
- Jasne! Świetny pomysł!
- A możemy iść z wami? – spytała Kendra.
- Pewnie. Wasza obecność w niczym nam nie będzie przeszkadzać.
Na miejscu Fortuna, Lightstar i Kendra od razu zwróciły uwagę na nieprzytomnego mecha, podłączonego do Energonu i aparatury podtrzymującej życie. Leżał na brzuchu, a na jego skrzydłach widać było głębokie szramy. Na jednym z nich był wyraźny ślad po spawaniu. Fortuna od razu domyśliła się, kim jest ten mech.
- A co się stało Starscreamowi? – spytała – Czyżby mój braciszek po raz kolejny chciał naprostować mu poglądy?
- Tym razem próbował go zgasić. – odparł Knock Out – Prostowanie poglądów nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.
- No to musiał nieźle wkurzyć Megersa! Co zrobił?
- Podbuntował Vehicony, żeby sprzątnęły twojego brata. – odparł Breakdown.
- I jak zwykle coś poszło nie tak? – zgadła Fortuna – Ale skoro Megatron go dopadł, to jakim cudem jeszcze żyje?
- Carmen i Barricade przekonali twojego brata, by dał mu jeszcze jedną szansę.
- Jak udało ci się z powrotem wmontować mu skrzydła? – zainteresowała się dziewczyna.
- Musiałem wymienić stawy mocujące. Jeśli Starscream odzyska przytomność, będzie mógł z powrotem latać, choć nie tak od razu. Trzeba będzie poczekać, aż pospawane skrzydło na nowo się zrośnie.
- Nie rozumiem. Skoro jest zespawane, to czemu ma się jeszcze zrastać? – spytała Carmen.
- Zespawałem tylko warstwę wierzchnią, by ustabilizować całość. Wewnętrzna konstrukcja musi na nowo wypełnić się Transformium, by skrzydło było mocne i nie złamało się pod naporem powietrza podczas lotu. – wyjaśnił Knock Out, jednocześnie sprawdzając parametry Starscreama – Jeśli nic nie spieprzyłem, składając go do kupy, za dobę lub dwie powinien się wybudzić.
- Jak widzę, dysponujesz nowoczesnym sprzętem! – stwierdziła Lightstar, rozglądając się po pomieszczeniu – To bardzo miła odmiana, po warunkach pracy w szpitalach polowych.
- Pracowałaś przy linii frontu? – zdziwił się Knock Out.
- Owszem. Tam dostałam ekstremalną szkołę chirurgii i błyskawicznie nabyłam doświadczenia.
- Słyszałem, że w tych szpitalach robiło się taśmową robotę.
- To prawda. Szpital polowy to zdecydowanie nie miejsce dla mięczaków. Trzeba mieć nie tylko umiejętności, ale także silną psychikę, by znieść ten ogrom cierpienia i śmierci. Na samym początku przeżyłam chwilę załamania i chciałam odejść, ale dzięki wsparciu dobrego przyjaciela, udało mi się przezwyciężyć ten kryzys.
- Przyjaciela? – zainteresował się Breakdown.
- Przyjaciela, nie faceta. – Lightstar od razu wiedziała, jaką informację chciał uzyskać.
- A miałaś kogoś przez te wszystkie lata?
Po tym pytaniu Lightstar wyraźnie posmutniała.
- Miałam partnera Iskry.
- Mówisz o nim w czasie przeszłym. Czy to znaczy, że...
- Nie żyje. Autoboty go zabiły. – w spojrzeniu femme pojawił się ból.
- Przykro mi. – Breakdown przytulił ją, pragnąc dodać otuchy.
- Dzięki. Już zdążyłam dojść do siebie po jego stracie. – botka uwolniła się z uścisku większego mecha – Życie toczy się dalej.
- Nie poruszajmy bolesnych tematów. – wtrącił Knock Out – Chodź Lightstar. Pokażę ci, co gdzie leży. Byłbym ci niezmiernie zobowiązany, gdybyś nie robiła mi rewolucji w pracowni i odstawiała wszystko na swoje miejsce.
- Pedant! – mruknął cicho Breakdown.
- Bałaganiarz! – odciął się medyk, który to usłyszał.
Knock Out oprowadził Lightstar po swoim królestwie, zaznajamiając ją z rozkładem poszczególnych medykamentów, narzędzi i sprzętów, oraz pokrótce demonstrując działanie aparatury medycznej, którą dysponowały Decepticony. Gdy skończył, Lightstar, Fortuna i Kendra wróciły do siebie, a Knock Out, Carmen i Breakdown poszli do kwatery dziewczyny.
- Stary, mówiłeś mi, że Lightstar to ekstra laska, ale nie wiedziałem, że aż tak! Niezły towar żeś chłopie wyrwał, nie ma co! – stwierdził medyk, rozwalając się na łóżku Carmen.
- Co ty powiedziałeś? – dziewczyna rzuciła mu gniewne spojrzenie.
- No nie powiesz mi, że nie jest atrakcyjna!
- Stary, pogrążasz się! – roześmiał się Breakdown, widząc wściekłość malującą się na twarzy Carmen.
Tylko czekał na jej wybuch zazdrości.
- Oczywiście, Iskierko, z tobą nie może się równać! Dla mnie to ty jesteś najpiękniejszą, najbardziej atrakcyjną i najseksowniejszą kobietą! – Knock Out posłał jej uwodzicielski uśmiech.
- Wybrnąłeś! – dziewczyna odwzajemniła jego uśmiech – Ale byłabym ci wdzięczna, gdybyś nie zachwycał się innymi kobietami w mojej obecności. Chyba, że chcesz, abym ja zaczęła robić to samo, w stosunku do facetów!
- Dobrze maleńka! Będzie jak sobie życzysz!
- Break, a ty jak się czujesz z faktem, że dołączyła do nas twoja dawna miłość? – zmieniła temat Carmen.
- Właściwie to nie ruszyło mnie to jakoś specjalnie. Wielokrotnie zastanawiałem się, co by było, gdybyśmy ponownie się spotkali, czy odżyłby tamten dawny ogień. Ale kiedy dzisiaj zobaczyłem Lightstar, tylko na chwilę wróciły dawne wspomnienia tego, co między nami było i co zrobił nam Bulkhead. Ale teraz nie czuję niczego szczególnego. Myślę, że uda nam się ponownie zostać przyjaciółmi, ale na nic więcej nie mam ochoty.
- Serio nie? Myślałem, że stara miłość nie rdzewieje! – odezwał się Knock Out.
- Chyba, że zostanie zastąpiona nową. – westchnął Breakdown – Nawet jeśli nie jest ona szczęśliwa.
- Tylko mi tu nie smęć, stary! Masz teraz do wyboru trzy laski! Na twoim miejscu zakręciłbym się wokół którejś, nim ktoś inny sprzątnie ci je sprzed nosa!
- Doceniam twoją troskę Knock Out, ale sam będę decydował o swoim życiu.
- Luzik! Już się nie wtrącam! – medyk uniósł ręce w geście poddania.
- Chłopaki, nie wiem jak mam to wam delikatnie powiedzieć, ale czy moglibyście sobie pójść gdzieś indziej? Chciałabym w spokoju wyszykować się na spotkanie. – poprosiła Carmen.
- Mnie się chyba nie wstydzisz, Iskierko! Mało to razy widziałem cię nago?
- Ty tak, ale nie Breakdown.
- Nie mam nic przeciwko temu, żeby to zmienić! – uśmiechnął się mech.
- Co to, to nie! – Knock Out natychmiast ruszył się z miejsca – Ty też musisz się wyszykować, stary!
- Ja? Chyba cię pojebało?
- Nie dyskutuj! Dobrze wiem, co robię! Musisz olśnić nasze nowe panie! Zaczniesz od łaźni, a potem popracujemy nad twoją karoserią.
- A na co mnie to?
- Na jajco! Weź się głupio nie pytaj! Idziemy!
Breakdown przewrócił tylko optykami, ale posłusznie opuścił pokój Carmen.
- Wpadniemy po ciebie, jak skończymy, Iskierko! – uśmiechnął się Knock Out, po czym wyszedł za przyjacielem, zostawiając Carmen samą.
Nie tracąc czasu, dziewczyna rozpoczęła przygotowania na wieczór. Musiała zrobić się na bóstwo, aby medykowi nie przyszło nawet do procesora, by zwrócić uwagę na którąś z nowo przybyłych femme.
***
Wieczorne spotkanie w centrum konferencyjnym z początku przebiegało dość spokojnie. Ze względu na Carmen, wszystkie mechy i femme zmniejszyły swoje rozmiary. Fortuna, Lightstar i Kendra opowiedziały historię swoich międzygwiezdnych podróży, a następnie każdy z obecnych opowiedział co nieco o sobie, o tym, czym się zajmuje i co lubi. Wieczór był spokojny, dopóki Fortuna nie zaproponowała, by uczcić ich powrót do Decepticonów czymś mocniejszym. Megatronowi nie spodobał się ten pomysł, głównie przez obecność Darkfire'a i Barricade'a, lecz nie był w stanie oprzeć się prośbom siostry, więc koniec końców, na stole pojawiła się pokaźna bateria mocnego trunku.
- Pamiętajcie, nie chcę tu żadnych ekscesów, jak się nawalicie! Czy to jest jasne? – Megatron zwrócił się do męskiej części załogi.
- Jak najbardziej, panie! – odparł Skyquake.
- Uważam, że powinniście zainwestować w porządny barek! – stwierdziła Carmen, gdy razem z Knock Outem wrócili z jej kwatery, do której musiała się udać po alkohol dla siebie.
- A po co barek w centrum konferencyjnym? – spytał Megatron.
- A chociażby na spotkania takie jak to! Miała być tylko rozmowa, a coś mi mówi, że przekształci się to w nielichą imprezę!
- Ja bym nie miała nic przeciwko! – uśmiechnęła się Fortuna – Już nie pamiętam, kiedy ostatnio imprezowałam!
- Tylko się za bardzo nie rozkręć! Będę cały czas miał cię na oku! – ostrzegł Megatron.
- Nudziarz! – prychnęła Fortuna.
- Ja ci dam nudziarza! Gdybym nim był, nie zgodziłbym się na picie!
- Dobrze wiemy, że też lubisz się napić! – odezwała się Carmen.
- A mam głośno powiedzieć, co ty lubisz robić z Knock Outem? – odparował Megatron.
- A niby skąd możesz to wiedzieć?
- Czasami zdarzyło mi się słyszeć jednoznaczne odgłosy dochodzące z twojej kwatery.
- Podsłuchiwałeś?
- Przechodziłem obok. Nie moja wina, że jesteś taka... ekspresyjna! – uśmiechnął się lider.
- Może zmienimy temat? – dziewczyna poczuła się bardzo zmieszana faktem, że Megatron słyszał, co wyprawiali w łóżku z Knock Outem – A najlepiej napijmy się!
- Za szczęśliwy powrót do swoich! – podchwyciła natychmiast Lightstar.
- Za powrót!
Kilka kolejek później, towarzystwo było już porządnie wyluzowane. Barricade i Darkfire byli wyraźnie zainteresowani żeńską częścią załogi i wszelkimi sposobami próbowali zwrócić na siebie uwagę. Carmen była zaskoczona, że robili to w dość szarmancki sposób. Zupełnie nie spodziewałaby się takiego zachowania po bracie Knock Outa. Zdawała sobie jednak sprawę, że psychopaci potrafią być nader czarujący, by zwabić swoją ofiarę. Miała nadzieję, że żadna z femme nie ulegnie jego urokowi. Choć patrząc na Fortunę, która otwarcie flirtowała z czarnym mechem, miała co do tego pewne wątpliwości. Widziała jednak, że Megatron pilnie obserwuje siostrę, gotów w każdej chwili wkroczyć do akcji. Zauważyła też coś, co bardzo ją zaniepokoiło. Mianowicie, że Kendra jest wyraźnie zainteresowana Knock Outem. Cały czas go zagadywała i nie żałowała komplementów. Dziewczyna pomyślała, że chyba się z nią nie zaprzyjaźni. Rozluźnieni Stężonym Energonem Lightstar i Breakdown, zaczęli wspominać dawne czasy i opowiadali sobie, co porabiali po ukończeniu edukacji. W pewnym momencie Fortuna stwierdziła, że impreza bez tańca, to nie impreza i zaproponowała puścić jakąś muzykę. Gdy Breakdown spełnił jej prośbę, razem z Darkfire'em wybyli z dawnej loży dla VIP-ów, w której było zbyt mało miejsca i zaczęli tańczyć na środku centrum dowodzenia, ku ogromnemu niezadowoleniu Megatrona. Mech przez chwilę obserwował ich taneczne wyczyny, po czym nie wytrzymał i poszedł do nich.
- Coś mi się widzi, że zaraz Darkfire dostanie wpierdol! – roześmiał się Dreadwing.
- Odważny jest! Tak otwarcie podrywać siostrę Megatrona... – dodał Barricade – Ten to serio ma na wszystko wyjebane!
Zaciekawieni obserwowali rozwój sytuacji.
Megatron podszedł do rozbawionej pary, po czym złapał Darkfire'a za skrzydło i gwałtownym ruchem odciągnął od Fortuny.
- Ej! Co ty wyprawiasz? – krzyknęła oburzona.
- Muszę zamienić z nim parę słów! – warknął mech, po czym oddalił się ze swoim podwładnym.
- Doskonale wiem, jaki z ciebie typek, Darkfire. – warknął, mierząc go groźnym spojrzeniem – Nawet niech ci do procesora nie przyjdzie, żeby skrzywdzić moją siostrę! Jeśli to zrobisz, klnę się na Wszechiskrę, że to, co zrobiłem Starscreamowi, będzie jak mały wstęp do prawdziwego cierpienia!
- Tak jest, Megatronie.
- I radzę dostosować się do zakazu, nie tak, jak to było ostatnim razem z Carmen. Chyba, że chcesz stracić przyrodzenie!
- Zapamiętam.
Darkfire odwrócił się i podążył z powrotem do centrum konferencyjnego, pozostawiając rozczarowaną Fortunę samą z Megatronem.
Groźba lidera skutecznie zniechęciła go do realizacji swoich niecnych planów odnośnie femme. Był pewien, że lord z wielką satysfakcją spełniłby swoją groźbę. A skoro nie ma szans na słodką nagrodę w postaci brutalnego seksu, nie ma sensu urabiać młodej. Może spróbuje oczarować którąś z dwóch pozostałych Decepticonek.
- Coś mu nagadał? – Fortuna natychmiast zaatakowała brata.
- Grzecznie zasugerowałem, żeby nie ważył się ciebie krzywdzić.
- Prosił cię ktoś o to?!
- Posłuchaj, ja znam go bardzo dobrze i wiem, do czego jest zdolny. To nie jest grzeczny mech, z którym mogłabyś ułożyć sobie przyszłość. Jego interesują wyłącznie gwałty.
- Jakoś nie próbował zaciągnąć mnie w jakiś ciemny zaułek i wykorzystać! Tylko tańczyliśmy!
- Bo liczył na to, że najpierw cię oczaruje, a potem wykorzysta. Jak sądzisz, czemu tak nagle zrezygnował z zabawy z tobą po tym, jak wyraźnie dałem mu do zrozumienia, że jeśli cię skrzywdzi, to osobiście go wykastruję? Gdyby nie chodziło mu wyłącznie o seks, to dalej by się z tobą bawił. Chcę, żebyś zrozumiała, że ja pragnę cię tylko chronić!
- On naprawdę jest taki nieczuły? – Fortuna wyraźnie posmutniała.
- Sam widziałem, jak próbował zgwałcić Carmen. Wiesz co mi powiedział? Że chciał jej dać przyjemność. Dlatego trzymaj się od niego z daleka. Nie uchronię cię, jeśli sama wepchasz się w łapy tego napaleńca.
- W porządku, przekonałeś mnie. Nie będę sobie zawracała głowy Darkfire'em.
- O czym rozmawiacie? – spytał Dreadwing podchodząc do Fortuny i Megatrona.
- Tłumaczyłem temu mojemu uparciuchowi, czemu powinna trzymać się z daleka od Darkfire'a.
- Z jakim skutkiem?
- Pozytywnym.
- Mam nadzieję, Megatronie, że mnie pozwolisz porwać swoją siostrę do tańca? – spytał Dreadwing – O ile oczywiście tego chce?
- Jasne, że chcę! Impreza, to impreza! Nie można siedzieć bez ruchu! – uśmiechnęła się Fortuna.
- Tylko dobrze ci radzę! Ręce przy sobie! – Megatron zgromił swojego porucznika wzrokiem.
- Daj już spokój, brat! Idź się lepiej napić, bo jesteś stanowczo zbyt sztywny!
- Pamiętajcie, że mam na was oko!
To mówiąc, Megatron wrócił do pozostałych.
Darkfire próbował zwrócić na siebie uwagę Kendry, jednak ona była zdecydowanie bardziej zainteresowana Knock Outem, co bardzo wkurzało mecha. Poprzysiągł sobie, że femme zapłaci mu za to, że tak otwarcie go ignoruje i woli jego lalusiowatego brata! W jego procesorze już rodziły się różne scenariusze, w jaki sposób ukarze femme za ignorowanie go.
- Carmen, nie miałabyś nic przeciwko temu, bym porwała do tańca twojego faceta? – spytała nagle Kendra, słysząc niezwykle rytmiczną piosenkę „Drunk groove"*
„Oczywiście, że mam coś przeciwko!" – pomyślała dziewczyna, lecz postanowiła robić dobrą minę do złej gry.
Nie chciała wyjść na nadmiernie zazdrosną.
- Jasne, że nie. Zatańczcie sobie. – odpowiedziała.
- Na pewno? – upewniał się Knock Out.
- Na pewno, skarbie. – uśmiechnęła się dziewczyna – Ufam ci.
- Jesteś kochana! – medyk objął ją i dał przelotnego całusa – Następny kawałek zatańczę z tobą, Iskierko! – to mówiąc, wstał z kanapy i razem z Kendrą poszli tańczyć.
Carmen zauważyła, że Breakdown patrzy na nią zdziwiony.
- Naprawdę nie masz nic przeciwko, żeby twój facet bawił się z inną? – spytał.
- Muszę mu zaufać. Nie mogę być o niego zazdrosna na każdym kroku.
- W takim razie, on powinien się odwdzięczyć tym samym. – Breakdown wstał z kanapy i podszedł do dziewczyny – Zatańczymy?
- A co tu będę siedzieć! Jasne, że tak! – Carmen błyskawicznie się podniosła i oboje ruszyli do pozostałych.
- Lightstar, a może ty też byś chciała potańczyć? – zaproponoał Barricade.
- Z wielką przyjemnością! – uśmiechnęła się femme.
- Idę z wami! – oznajmił Darkfire.
- Wolnego! – wtrącił Megatron – Pierwszy taniec należy do lidera! – podszedł do femme i podał jej dłoń – Mogę panią prosić?
- Liderowi nie wypada odmówić! – uśmiechnęła się Lightstar wstając z miejsca.
Barricade i Darkfire byli wyraźnie niezadowoleni, ale żaden nie ośmielił się odezwać. Zamiast tego, wypili następną kolejkę. Shockwave stwierdził, że skoro wieczór zapoznawczy przekształcił się w imprezę, to nic tu po nim i wróci do swojego laboratorium, bo przecież rozpoczęte projekty naukowe same się nie skończą, a zabawa to tylko strata czasu. Skyquake natomiast postanowił dołączyć do swojego brata i Fortuny. Femme bardzo mu się spodobała, czuł, że jego bratu też, lecz to nie znaczyło, że odda mu dziewczynę walkowerem.
Z resztą nie miał pojęcia, czy siostra Megatrona w ogóle zainteresuje się którymś z nich. Jak na razie, wyraźnie ciągnęło ją do Darkfire'a, ale postanowił, że spróbuje zainteresować sobą femme. W końcu raz się żyje!
Gorące rytmy muzyki sprawiły, że Fortuna, Kendra i Lightstar zupełnie zatraciły się w tańcu. Poruszały się z gracją, ocierając się o swoich partnerów i prowokując ich do utrzymania namiętnej bliskości. Widząc Knock Outa wykonującego niemal erotyczny taniec z femme, Carmen żałowała, że zgodziła się, by pobawili się do tak, jak to ona nazywała, jebliwego kawałka. Postanowiła w taki sam sposób zatańczyć z Breakdownem. Niech Knock Out poczuje się tak samo, jak ona! Miała też nadzieję, że w ten sposób odwróci uwagę medyka od atrakcyjnej femme. Gdy skupi się na pilnowaniu jej, nie będzie myślał o Kendrze. Ledwo wcieliła w życie swój plan, zauważyła, że Knock Out bacznie obserwuje ją i swojego najlepszego przyjaciela. Gdy dłoń Breakdowna przypadkiem ześliznęła się na pośladek Carmen, reakcja medyka była natychmiastowa.
- Breakdown zabierz łapę z tyłka mojej dziewczyny! – warknął.
- Wyluzuj, stary! Nie ubędzie ci jej, jak ją trochę zmacam! – drażnił się mech.
- Coś ty powiedział?
- Taki młody, a już niedosłyszysz?
- Mam doskonały słuch. Carmen, jak możesz pozwalać mu się obmacywać?
- Słyszałeś! Nic mi nie ubędzie! – dziewczyna również postanowiła go trochę podrażnić.
- Tak nie będziemy rozmawiać! Odbijany! – Knock Out zostawił zawiedzioną Kendrę i porwał do tańca Carmen.
- Zluzuj tłoki, zazdrośniku! – Breakdown podszedł do porzuconej przez przyjaciela femme i zaproponował jej taniec, na co ta chętnie przystała.
Mimo, iż wiedziała, że Knock Out jest zajęty, to jednak miała cichą nadzieję, że uda jej się oczarować go swoimi wdziękami. Nie bardzo rozumiała, jak Cybertrończyk mógł zakochać się w ziemskiej dziewczynie i liczyła na to, że szybko uda jej się zawrócić mu w procesorze. Okazało się jednak, że nie będzie to takie proste, jak myślała na początku. Najwidoczniej ta para była ze sobą bardzo mocno związana. Świadczyło o tym zachowanie Knock Outa, który nie mógł znieść faktu, że jego dziewczyna świetnie się bawi z innym mechem. Kendra zdała sobie sprawę z tego, że obecnie jest na przegranej pozycji. Będzie musiała wymyślić jakiś sposób, by zainteresować mega seksownego mecha swoją osobą. A tymczasem mogła dobrze pobawić się z jego dużym kumplem, który wprawdzie sprawiał wrażenie prostolinijnego, jednak miał w sobie też coś pociągającego.
Carmen tymczasem w tańcu robiła wyrzuty Knock Outowi.
- Obiecałeś mi, że skończysz z tą zazdrością! Co z tobą jest, że nie możesz się powstrzymać?
- Gdybyś nie dawała się obmacywać Breakdownowi, nie byłbym zazdrosny!
- Nie rozumiesz, że oboje cię podpuszczaliśmy? – uśmiechnęła się dziewczyna – Chcieliśmy zobaczyć twoją reakcję!
- A niby skąd mogłem wiedzieć, że nie robicie tego na serio? Jak dla mnie, mało śmieszna sytuacja!
- Mnie też nie było do śmiechu, gdy widziałam, jak kleisz się w tańcu do Kendry!
- A jednak też jesteś o mnie zazdrosna! – uśmiechnął się Knock Out.
- Troszeczkę.
- Nie masz powodów, Iskierko! – medyk przyciągnął ją do siebie bliżej i otoczył ramionami – Nie interesują mnie inne, ponieważ mam ciebie! – pochylił głowę i złożył na ustach dziewczyny delikatny pocałunek.
Carmen natychmiast odwzajemniła pieszczotę i po chwili oboje odpłynęli, pogrążeni w przyjemnych doznaniach, zapominając o reszcie świata. Dopiero po krótkiej chwili zdali sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Muzyka dawno ucichła, a reszta bez słowa przypatrywała im się.
- Ciekaw byłem, kiedy się zorientujecie, że macie publiczność. – odezwał się Megatron, gdy nieco speszeni oderwali się w końcu od siebie.
- Mogliście nam przerwać, czy coś? – stwierdziła Carmen.
- A po co? Ciekaw byłem, czy przypadkiem nie przejdziecie do czegoś konkretniejszego! – uśmiechnął się lider Decepticonów.
- Chciałbyś sobie pooglądać porno na żywo? No, no, Megatronie, nie wiedziałam, że z ciebie taki zboczuch! – dziewczyna również się uśmiechnęła.
- Za dużo sobie pozwalasz, Carmen! Przywołuję cię do porządku!
- Wyluzuj! Przecież wiesz, że nie mówiłam tego poważnie!
- A kto cię tam wie?
- Chodźmy lepiej się napić! – zaproponowała Kendra, którą bardzo poruszył widok całujących się Carmen i Knock Outa.
Miała ochotę zapić swój smutek. Podobnie czuł się Breakdown, który bardzo pragnął być na miejscu przyjaciela. Jednocześnie wkurzył go fakt, że Knock Out i Carmen nie potrafili darować sobie czułości w jego towarzystwie, choć obiecali, że postarają się sprawiać mu jak najmniej bólu. Tymczasem mówili co innego, a i tak robili swoje. Z drugiej strony, to może stan lekkiego upojenia sprawił, że znowu się zapomnieli.
Po kilku kolejkach, Knock Out włączył kolejny rytmiczny kawałek Losing control** i wyciągnął Carmen do tańca. W ich ślady poszli Megatron i Lightstar, oraz Dreadwing i Fortuna. Skyquake, który widział, że femme bardziej jest zainteresowana jego bratem, niż nim, wprowadził w siebie na tyle dużo Stężonego Energonu, że padł nieprzytomny na jednej z kanap. Darkfire i Barricade również byli już nieźle wstawieni, ponieważ w czasie, gdy pozostali tańczyli, oni wlewali w siebie ogromne ilości mocnego trunku. Jedynie Soundwave pozostał w stanie trzeźwości i rejestrował wszystko, co się dzieje. A w centrum dowodzenia zaczęły odprawiać się niezwykle namiętne pląsy. Prym wiedli oczywiście Carmen z Knock Outem, ale Megatron i Lightstar oraz Dreadwing z Fortuną również niewiele im ustępowali. Gorące bity nastrajały do przesyconego erotyzmem tańca. Breakdown i Kendra przez chwilę obserwowali zajęte sobą towarzystwo i każde z nich przeżywało swój mały dramat widząc osoby, z którymi pragnęli się w ten sposób pobawić w ramionach kogoś innego. W pewnym momencie Breakdown uznał, że ma dość tych psychicznych tortur. Wziął dwie butelki Stężonego Energonu i wstał z miejsca.
- Gdzie się wybierasz? – zainteresowała się Kendra.
- Muszę się przewietrzyć. Idę na lądowisko.
- Mogę iść z tobą?
- Pewnie, chodź.
Kendra również wzięła butelkę i razem z mechem opuścili centrum dowodzenia.
- Chyba jedziemy na tym samym wózku, co? – zagadnął Breakdown, gdy usiedli na skraju lądowiska.
- Co masz na myśli?
- Przecież widziałem, jak patrzysz na Knock Outa. Podoba ci się, prawda?
- Tak bardzo to widać?
Mech tylko przytaknął skinieniem głowy.
- Co ci będę kłamać... – westchnęła – Cholernie mnie pociąga. A tobie, jak zgaduję, podoba się Carmen?
- Nie tylko podoba... – westchnął mech popijając spory łyk z gwinta – Ja się w niej zakochałem.
- To masz jeszcze gorzej. Carmen o tym wie?
- Niestety, wie.
- I tak ostentacyjnie pokazuje swoje uczucia wobec Knock Outa? Przecież musi wiedzieć, że cię tym głęboko rani! Co za podłość!
- Jestem pewien, że nie robi tego celowo. Jej związek z Knock Outem jest stosunkowo świeży, oboje są głęboko w sobie zakochani i po prostu nie potrafią się powstrzymać.
- Mimo wszystko uważam, że mogłaby czasami pomyśleć o uczuciach innych, zamiast skupiać się tylko i wyłącznie na własnych przyjemnościach! – prychnęła Kendra biorąc łyk Energonu – Egoistka z niej i tyle!
- To dobra dziewczyna, tylko czasami najpierw coś robi, a dopiero potem myśli.
- Nie broń jej tak, Breakdown. Moim zdaniem zwykła przyzwoitość nakazywałaby tak nie obnosić się ze swoimi uczuciami. Wiem, że jesteś zakochany w tej dziewczynie, ale nie możesz być bezkrytyczny wobec niej. W ogóle zastanawiam się, co takiego w sobie ma ten węglowiec, że wzbudził w was tak silne emocje?
- Carmen jest po prostu wyjątkowa. Jak ją lepiej poznasz, to sama zrozumiesz, o czym mówię.
- Nie wiem, czy mam ochotę ją poznawać. – prychnęła femme.
- Coś czuję, że nie zostaniecie przyjaciółkami od serca. – uśmiechnął się Breakdown.
- To byłoby raczej mało prawdopodobne.
Nagle femme doznała pewnego olśnienia.
- Breakdown, wiem co zrobić, żebyśmy oboje zaznali szczęścia!
- Co masz na myśli?
- A gdyby tak sprawić, że Knock Out i Carmen by się rozeszli? Ty pocieszyłbyś ją, a ja jego. Głęboko zranieni, z pewnością szybko zmieniliby obiekty westchnień. Co ty na to?
- Kendra ja nie potrafiłbym zrobić takiego świństwa mojemu najlepszemu kumplowi, nawet, gdyby nagrodą było uczucie Carmen. Nie potrafiłbym spojrzeć na siebie bez wstrętu. – westchnął Breakdown.
- Nie musiałbyś nic robić! Wszystkim zajęłabym się sama!
- Nie zgadzam się na to. Jeśli spróbujesz rozdzielić tę parę, możesz być pewna, że powiem im, jak naprawdę było. Nie można budować własnego szczęścia kosztem cudzego cierpienia.
- Ależ z ciebie cholerny idealista! – prychnęła femme – Jak chcesz cierpieć, to twoja sprawa! Ja wolę być szczęśliwa, nawet cudzym kosztem.
- Kendra, już jedna botka próbowała rozdzielić Carmen i Knock Outa. Bardzo źle się to dla niej skończyło.
- Co masz na myśli?
- Swój występek przypłaciła niezwykle brutalnym gwałtem. Ostrzegam cię, że z Carmen nie warto zadzierać.
- A co mi może zrobić ten kruchy węglowiec?
- Może i kruchy, za to bardzo sprytny. Dobrze ci radzę, odpuść sobie.
- Nie przestraszę się tej małej! I postaram się uświadomić Knock Outowi, że dla niego lepiej by było, gdyby związał się z kimś swojej rasy! Jeśli mi się uda, ty też na tym skorzystasz. – to mówiąc, Kendra dopiła resztę Stężonego Energonu, po czym wstała – Wracam do pozostałych. Idziesz?
- Zostanę tu jeszcze chwilę.
- Jak chcesz.
Femme podążyła z powrotem do centrum dowodzenia. Najwyraźniej tancerze postanowili zrobić sobie przerwę, ponieważ wszyscy siedzieli przy stole. Podczas jej nieobecności, musiało polać się sporo Energonu, bo towarzystwo było już nieźle wstawione i bardzo wyluzowane.
- Kendra, witamy z powrotem! – roześmiała się Fortuna, siedząca obok Dreadwinga – Jak widzę, nie tracisz czasu!
- Co masz na myśli?
- Widziałam, jak gdzieś wychodzisz z Breakdownem. Dobrze się bawiliście?
- Poszliśmy się przewietrzyć na lądowisko! O czym ty myślisz, kobieto?
- Naszła was ochota na sam na sam pod gwiazdami? – uśmiechnął się Knock Out – Że też z Carmen o tym nie pomyśleliśmy!
- Zapomnij! Tam jest zimno!
- Uwierz mi, Iskierko, tak bym cię rozgrzał, że na zimno nawet nie zwróciłabyś uwagi!
- Możecie przestać? – prychnęła Kendra – Nie każdy chce wiedzieć, co ze sobą wyrabiacie na osobności.
- Jak ci się coś nie podoba, nikt nie każe ci słuchać! – najeżyła się Carmen, która w mig wyczuła zazdrość botki.
Już wiedziała, że zdecydowanie się nie polubią.
- Kendra, wyluzuj! – uśmiechnął się do niej Knock Out – Coś taka nie w sosie? Breakdown się nie sprawdził?
- Nie życzę sobie insynuacji tego typu! – warknęła femme.
- Spokojnie. Na żartach się nie znasz? – spytał medyk.
- Znam, ale nie mam w tej chwili nastroju do głupich żartów!
- No nie! Druga Arcee nam się trafiła... – szepnęła Carmen na tyle cicho, że tylko Knock Out mógł ją słyszeć.
- Ej, laska! Co cię ugryzło? – spytała Fortuna – Psujesz imprezowy nastrój!
- Może nie mam ochoty imprezować?
- W takim razie wróć do siebie, połóż się i ochłoń, zamiast wprowadzać nerwowy nastrój! – odezwała się Lightstar.
Wściekła Kendra bez słowa wyszła z centrum konferencyjnego. Lightstar i Fortuna wymieniły zdziwione spojrzenia.
- Co ją ugryzło? – zastanawiała się fioletowa femme.
- Coś mi się zdaje, że nasza koleżanka jest zwyczajnie zazdrosna! – stwierdziła Fortuna – Wszystko wskazuje na to, że ktoś z tu obecnych wpadł jej w oko!
- A kto? – spytał Knock Out.
- Ty tak serio pytasz, czy zgrywasz debila? – spytała go Carmen.
- Wcale nie musi zgrywać! – prychnął Darkfire.
- Odezwał się, myślący wyłącznie fujarą! – odgryzł się Knock Out.
- Przynajmniej ją mam! – Darkfire nie pozostawał dłużny.
- Na co komu nieużywany sprzęt?
- Skończyliście tę dziecinadę? – wtrącił Megatron.
- To on zaczął! – prychnął Knock Out.
- Spokój ma być!
- Wracam do siebie. – Darkfire osuszył trzymaną w dłoni butelkę Energonu, po czym wstał z miejsca – Nie mam ochoty przebywać w towarzystwie tego debila! – w tym momencie wymownie spojrzał na Knock Outa.
- I vice versa!
Mech tak naprawdę miał zupełnie inne plany. Liczył na to, że uda mu się dogonić Kendrę. Mniej więcej wiedział, w której części Nemesis znajdują się kwatery fembotek. Był pewien, że Megatron chciał mieć siostrę blisko siebie, a jej przyjaciółki zapewne mieszkały po sąsiedzku.
Gdy opuścił centrum dowodzenia, transformował się, by zyskać na czasie. Po krótkiej chwili lotu, dostrzegł drobną, samotną postać idącą przyciemnionym korytarzem. Po ponownej transformacji, szybkim krokiem ruszył w jej stronę. Na wspomnienie tego, że femme ostentacyjnie olewała go podczas wieczoru, poczuł wzbierający gniew. Laska popamięta raz na zawsze, że jego się nie ignoruje!
Wzburzona Kendra była tak zajęta rozmyślaniem, jakby tu zdobyć zainteresowanie Knock Outa, że nie słyszała kroków podążającego za nią mecha. Dopiero, gdy czyjaś dłoń mocno chwyciła ją za rękę, odzyskała kontakt z rzeczywistością. Odwróciła się i zobaczyła Darkfire'a. Brat Knock Outa miał zaciętą minę, a w jego optykach dostrzegła przebłysk szaleństwa. Nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, mech przyciągnął ją do siebie i brutalnie przerzucił sobie przez ramię.
- Co ty robisz? Zostaw mnie! – krzyknęła, próbując mu się wyrwać.
Mimo, że wierzgała i wywijała się na wszystkie strony, Darkfire'owi udało się ją przytrzymać.
- To nie był najlepszy pomysł, by chodzić samotnie po Nemesis! – odezwał się, ruszając w stronę magazynu Energonu – Ignorowanie mnie, także.
- Gdzie ty mnie zabierasz? Puszczaj! – krzyczała, drapiąc szponami karoserię na jego plecach.
- Nie. Waż. Się. Mnie. Drapać! – przy każdym wymawianym słowie, Darkfire wymierzał femme mocnego klapsa w tyłek.
Następnie kilka razy uderzył obudowę chroniącą jej port.
- Nie waż się mnie tam dotykać! – krzyknęła botka.
Gdy przypomniało jej się, co na temat mecha mówił Megatron, ogarnęło ją przerażenie. Wszystko wskazywało na to, że Darkfire upatrzył ją sobie jako kolejną ofiarę! Gdy tylko to sobie uświadomiła, zaczęła głośno wzywać pomocy.
- Zamknij pysk! – warknął Darkfire wchodząc do magazynu z Energonem.
Upewniwszy się, że nikogo tam nie ma, bezceremonialnie upuścił Kendrę na podłogę, po czym dopadł do niej, unieruchamiając ją własnym ciałem. Widząc przerażenie malujące się na jej twarzy, poczuł chorą satysfakcję, a jednocześnie narastające podniecenie.
- Dzisiejszego wieczoru popełniłaś ogromny błąd!
- Puszczaj mnie! – Kendra próbowała jakoś uwolnić się od większego od niej mecha – O co ci, kurwa chodzi?
- A o to, że totalnie mnie olałaś i wolisz mojego lalusiowatego braciszka! Ze mną się tak nie postępuje! Za chwilę pokażę ci, co potrafi zdziałać prawdziwy mężczyzna! - Darkfire kolanem rozsunął nogi femme, po czym jedną ręką zaczął pocierać jej panel interfejsowania. Drugą unieruchamiał jej ręce, by nie mogła użyć żadnej broni.
- Zostaw mnie, psycholu jeden! - krzyknęła Kendra.
- No dalej, pokaż swój wilgotny port! – Darkfire coraz szybciej stymulował obudowę panelu interfejsowania botki.
- Powiedziałam zostaw mnie, skurwielu! – Kendra rozpaczliwie próbowała zewrzeć nogi razem, by utrudnić Darkfire'owi dostęp do swojego portu, ale mech skutecznie jej to uniemożliwiał. Przerażona femme zaczęła głośno wzywać pomocy.
- Możesz sobie krzyczeć do woli! – uśmiechnął się Darkfire – I tak nikt cię nie usłyszy, złotko! Wszyscy są zbyt zajęci imprezowaniem!
- Nie byłbym taki pewien! – do pomieszczenia nagle wparadował Breakdown – Kiedy kobieta mówi nie, to znaczy nie! Kiedy to dotrze do twojego malutkiego procesora?
- Zapraszał cię tu ktoś? – warknął Darkfire, mierząc mecha wrogim spojrzeniem – Jeśli nie chcesz się przyłączyć do seksu, to wypierdalaj!
- Breakdown! Pomóż mi! – zaszlochała Kendra.
Masywny mech bez słowa ruszył do przodu, transformując rękę w młot, po czym rozkruszył nim kilka pojemników z Energonem.
- Taki sam los spotka twój łeb, jeśli natychmiast nie zostawisz dziewczyny w spokoju! – Breakdown wymownie przystawił swój sprzęt burzący do głowy Darkfire'a.
- Obrońca się, kurwa, znalazł! – prychnął czarny mech.
Widząc determinację niebieskiego Cona, był przekonany, że nie żartuje i jest w stanie spełnić swoją groźbę. Nie miał wyboru i tym razem musiał odpuścić.
„Nic straconego! – pomyślał – Jeszcze nie raz nadarzy się odpowiednia okazja!"
Niechętnie puścił Kendrę, która natychmiast odsunęła się od niego. Mech podniósł się z podłogi, po czym skierował się do wyjścia.
- Tym razem ci się upiekło, ale to jeszcze nie koniec! Któregoś dnia cię dopadnę! – rzucił na odchodnym.
Breakdown podszedł do roztrzęsionej femme i pomógł jej się podnieść.
- Wszystko w porządku? – spytał.
- Teraz już tak. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się zjawiłeś! Gdyby nie ty... Nawet nie chcę myśleć, co ten drań by mi teraz robił! Dziękuję!
- Drobiazg. Cieszę się, że mogłem ci pomóc.
- Ale skąd ty się tu właściwie wziąłeś?
- Wracałem z lądowiska i usłyszałem twój krzyk na korytarzu. Poszedłem za źródłem głosu i tak trafiłem tutaj. Jeśli mogę ci coś zasugerować, to powinnaś zawsze mieć przy sobie jakąś broń.
- On mnie zaskoczył. Nawet, gdybym miała elektryczny bicz, nie udałoby mi się go wyciągnąć...
- Więc na przyszłość musisz zachować większą czujność. Chodź Kendy. Odprowadzę cię do twojej kwatery, żeby znowu nie zaatakował cię ten zboczeniec!
- Dzięki Break. Podoba mi się to zdrobnienie, które mi wymyśliłeś, wiesz? – uśmiechnęła się do niego Kendra.
Gdy byli pod drzwiami kwatery, femme jeszcze raz podziękowała Breakdownowi za pomoc i poszła do siebie. Mech natomiast wrócił do pozostałych imprezowiczów. Barricade i Skyquake, leżeli nieprzytomni na kanapach, Dreadwing i Fortuna tańczyli w najlepsze, natomiast Carmen, Lightstar, Knock Out i Megatron zajęci byli rozmową.
- Breakdown! Gdzieś ty był, jak cię nie było? – spytała Carmen, gdy wszedł do centrum konferencyjnego.
- Musiałem się przewietrzyć. Przy okazji udaremniłem kolejny atak naszego głównego zboczeńca.
- Darkfire chciał zgwałcić Kendrę? – warknął Megatron – Do tego idioty nic nie dociera! Chyba będę musiał urządzić mu lekcję prostowania poglądów!
- Proponuję go zgwałcić! – wtrąciła Carmen – Jeśli przeżyje to na swojej własnej karoserii, może odechce mu się krzywdzić w ten sposób innych! Chociaż prawdę mówiąc, mam ogromne wątpliwości, czy to podziała. Znając tego psychola, dominacja może mu się spodobać.
- Stawiam na to ostatnie! – wtrącił Knock Out.
- Pomyślę nad karą dla niego. Nie może tak być, że nic sobie nie robi z moich zakazów!
- Słuchajcie, nie wiem jak wy, ale ja jestem już kompletnie padnięta. – odezwała się Lightstar – Zbyt dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
- W takim razie odprowadzę cię do kwatery. – zaproponował Megatron – Rzeczywiście zrobiło się późno.
- Też chętnie się położę. – poparła pomysł Carmen, która czuła już nieprzyjemne zawroty głowy.
Zdecydowanie powinna mniej pić, a więcej tańczyć.
- No to postanowione! Kończymy na dzisiaj!
- A co z nimi? – Breakdown wskazał na Barricade'a i Skyquake'a.
- Zostaną tutaj. Nie ma sensu przenosić ich do kwater.
Wszyscy wstali ze swoich miejsc i ruszyli do wyjścia.
- Fortuna, Dreadwing! Koniec imprezy! – rzucił Megatron, gdy przechodzili koło rozbawionej pary.
- Już? My się dopiero rozkręcamy! – zaprotestowała femme.
- Żebyście się za bardzo nie rozkręcili! – warknął lord – Bez dyskusji! Dreadwing, odprowadź moją siostrę do jej kwatery. Tylko ani mi się waż do niej wchodzić, zrozumiano?
- Tak, Lordzie Megatronie.
Soundwave wyłączył muzykę i w centrum dowodzenia zapadła cisza. Wszyscy uczestnicy imprezy porozchodzili się do swoich kwater, by udać się na zasłużony odpoczynek.
*****************************************************
Po wielu trudach udało mi się w końcu przezwyciężyć brak weny i skończyć rozdziałek. Przerwa w publikacji była długa, ale i sam rozdział do krótkich nie należy (8600 słów).
Co prawda wyszedł mi taki trochę "zapchaj-dziurowaty", ale chciałam mniej więcej nakreślić relacje pomiędzy starymi i nowymi bohaterami.
Mimo to, mam nadzieję, że Wam się podobał ;)
A tu zapodaję Wam muzę wspomnianą w rozdziale:
* Maruv & Boosin - Drunk groove
https://youtu.be/CTwiB1uw9sQ
** The Nycer ft. Deeci - Losing control
https://youtu.be/DaUcFTVsyV8
A tu macie wygląd przybyłych femme (Jak mogłam zapomnieć je wstawić???)
Fortuna:
Obraz autorstwa MissJazznarka
A tu link do pracy: https://www.deviantart.com/missjazznarka/art/Femme-Megatron-217479805
Kendra
Link: https://www.deviantart.com/auroralion/art/Auscura-Character-Ref-331752742
Wszelkie prawa należą do ich twórców!
Ze swojej strony, żałuję, że sama nie mam talentu do rysowania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro