37. Rebelia
Po opracowaniu planu, który - zdaniem Starscreama - był planem idealnym, Seeker ponownie spotkał się ze Steve'em, by zaznajomić go ze szczegółami. Wyraźnie jednak zastrzegł, by Vehicon nie wyjawiał pozostałym, od kogo uzyskał informacje na temat planów Megatrona.
- Jak cię zapytają, skąd wiesz o wymianie armii, lepiej będzie, jak powiesz, że osobiście podsłuchałeś rozmowę Shockwave'a i Megatrona.
- Czemu nie mogę powiedzieć prawdy? – dopytywał Steve.
- Bo to pokrzyżowałoby dalszą część planu. Jak dobrze pójdzie, jeszcze dzisiejszej nocy zostaniesz komandorem. Cieszysz się?
- No w sumie tak, ale...
- Czyżby dopadły cię jakieś wątpliwości, Steve?
- Martwię się o moich kolegów. Z pewnością wielu z nich straci życie, nim uda nam się pokonać Megatrona.
- Posłuchaj mnie. Jeśli nic nie zrobimy, życie stracą wszyscy, bez wyjątku. A tak przynajmniej część ma szansę przeżyć.
- Masz rację. Nie mamy innego wyboru niż o siebie zawalczyć. – westchnął Steve – Mam tylko nadzieję, że uda się ograniczyć straty do minimum.
- Jeśli zaatakujecie jednocześnie, Megatron nie ma z wami szans! – uśmiechnął się Starscream – Dzisiejszej nocy dokona się prawdziwa rewolucja!
***
Starscream samotnie przemierzał korytarze Nemesis. Była druga w nocy i Decepticony pogrążone były w stanie hibernacji. Seeker podążał prosto do zatoki medycznej, mając nadzieję, że Knock Out nie zablokował drzwi kodem. Tak, jak się spodziewał, przezorność nie była mocną stroną medyka, gdyż nie zabezpieczył zabiegówki. W tym momencie Starscream był mu niezmiernie wdzięczny za tę niefrasobliwość. Dzięki niej, zdobycie tego, czego potrzebował, było o wiele łatwiejsze. Mech wszedł do skrzydła medycznego i na jednej z konsol zaczął wyszukiwać nazwę potrzebnego mu specyfiku. Zdobywszy potrzebną informację, zaczął przeczesywać szafki w poszukiwaniu odpowiedniego leku. Gdy już go znalazł, napełnił nim strzykawkę, po czym rozejrzał się za ulubionym gadżetem medyka. Tak, jak się spodziewał, paralizator stał oparty o ścianę w kącie. Starscream zabrał potrzebne mu przedmioty i skierował swoje kroki do centrum dowodzenia, gdzie niestrudzony Soundwave jak zwykle trwał na posterunku.
Ukrywając za plecami strzykawkę i paralizator, Seeker powoli podszedł do Soundwave'a, który zdawał się nie dostrzegać jego obecności. Starscream doskonale jednak wiedział, że as wywiadu jest świadom, że ma towarzystwo. W związku z tym musiał działać szybko i z wielką precyzją.
Gdy zbliżył się do Soundwave'a na odpowiednią odległość, błyskawicznie wyciągnął paralizator i zamierzył się na granatowego Cona. Ku jego ogromnemu zaskoczeniu, mech zrobił zgrabny unik, po czym wyrwał Seekerowi pręt.
~ Nie ładnie Starscream! – pogroził mu palcem, odtwarzając wypowiedź Megatrona.
Przez chwilę mecha ogarnęła panika, lecz szybko przypomniał sobie o środku nasennym, który zabrał ze skrzydła medycznego. Pozostawało tylko wstrzyknąć go do przewodów Soundwave'a. Ale jak to zrobić, skoro nie udało się go oszołomić? Starscream był coraz bardziej przerażony faktem, że nie uda mu się wykonać pierwszej części planu. Jeśli nie da rady unieszkodliwić Soundwave'a, pokonanie Megatrona będzie o wiele trudniejsze.
Niewiele myśląc, rzucił się w kierunku mecha, uważając, by ten nie poczęstował go ładunkiem z paralizatora. Soundwave nie dał się zaskoczyć i zręcznie odparł atak, blokując cios Seekera. Starscream odskoczył do tyłu, gdy szpic paralizatora wystrzelił w jego stronę. Ogarniała go coraz większa panika. Jeśli nie uda mu się obezwładnić mecha, cały plan się posypie, nie uda mu się przejąć dowodzenia nad Decepticonami, Megatron dowie się o wszystkim i z pewnością nie da mu kolejnej szansy! Oczami wyobraźni widział, jak lord Decepticonów pastwi się nad nim, by finalnie zgasić jego Iskrę. To nie może się tak skończyć! Musi zrobić wszystko, by doprowadzić swój plan do końca!
Zdeterminowany, by osiągnąć cel, postanowił postawić wszystko na jedną kartę. W tej chwili nie było już odwrotu! Rozpędził się i z całym impetem wpadł na Soundwave'a, przewracając go i jednocześnie wytrącając paralizator. Wyciągnął strzykawkę i wbił ją w kabel na szyi mecha, po czym nacisnął tłok. As wywiadu próbował zepchnąć go z siebie, lecz napędzamy silnym strachem Starscream mocno się go przytrzymywał. Dopiero, gdy wtłoczył całą zawartość, odskoczył od Soundwave'a, który wysunął swoje macki i próbował go nimi opleść. Po chwili jednak środek nasenny zadziałał i granatowy mech legł bez ruchu.
- Słodkich snów, Soundwave! – na twarzy Starscreama wykwitł triumfalny uśmiech – Odpocznij sobie, nim zaczniesz służyć nowemu panu! – mech skontaktował się ze Steve'em i poinformował go, że może zacząć działać.
***
Steve leżał na górze piętrowego łóżka w kwaterze, którą dzielił razem z Exonem, Dusty'm oraz Kyle'em i czekał na wiadomość od Starscreama. Gdy tylko Seeker poinformował go, że może działać, wstał z łóżka i zaczął budzić spokojnie hibernujących kolegów.
- Do kurwy nędzy, Steve! Pojebało cię? Jest środek nocy! – warknął Dasty odwracając się do ściany.
- Wstawaj! To ważne!
- Spierdalaj! Chcę wreszcie odpocząć!
- To kurwa zamknij mordę! – rozległo się od strony pryczy Kyle'a.
- Chłopaki, to serio jest ważne! – odezwał się Steve – Hibernacja jest dla was ważniejsza niż życie?
- Co ty pierdolisz? – spytał Exon, obudzony przez krzyki kumpli.
- Dowiedziałem się czegoś o planach Megatrona względem nas i wierzcie, że nie jest to nic dobrego. Wstawajcie i pomóżcie mi zebrać wszystkich w magazynie Energonu. Tam dowiecie się, o co chodzi.
- No dobra. – Exon niechętnie zwlókł się z łóżka – Lepiej dla ciebie będzie, jeśli to naprawdę coś bardzo ważnego! Ruszcie te leniwe zderzaki! – zwrócił się do Dusty'ego i Kyle'a.
Oba Vehicony podniosły się, mrucząc pod nosem przekleństwa.
- Powiedzcie wszystkim, że za piętnaście minut widzimy się w magazynie Energonu. – zarządził Steve, po czym razem z kolegami opuścili kwaterę, by obudzić resztę klonów.
Piętnaście minut później około setka Vehiconów zgromadziła się w wyznaczonym przez Steve'a miejscu.
- No dobra! Jesteśmy. A teraz mów, czego się dowiedziałeś! – ponaglał Steve'a Exon.
Con wyszedł na środek okręgu utworzonego przez zebranych pobratymców.
- Przez przypadek podsłuchałem rozmowę Megatrona i Shockwave'a. Podobno nasz naukowiec opracował technologię tworzenia klonów nowej generacji. Szybszych, zwinniejszych, silniejszych od nas.
- No i co z tego? Zasilą jego armię i może wreszcie uda nam się przejąć kontrolę nad tą planetą! – stwierdził ktoś z tłumu.
- Problem w tym, że nasz pan nie zamierza trzymać dwóch generacji. Wyraźnie powiedział, że gdy tylko nowa armia będzie gotowa, pozbędzie się nas bez żadnych skrupułów.
- Co takiego? Chce nas zgasić?
- Co za skurwysyn!
- To my narażamy swoje Iskry, służymy mu wiernie, jak te psy, zapierdalamy bez wytchnienia w tych jebanych kopalniach Energonu, a on tak zamierza nam się odwdzięczyć? – prychnął Dusty – O nie! Miarka się przebrała! Musimy coś z tym zrobić!
- A niby co? – spytał Kyle – Jak chcesz walczyć z wolą naszego pana?
- My nie mamy już pana! – warknął Dusty – Nie damy się zezłomować!
- Co niby mamy zrobić, by tego uniknąć?
- Uniezależnić się od tego tyrana!
- Masz na myśli... – zaczął Exon.
- Wolność! – krzyknął ktoś z tłumu.
- Dlaczego wiecznie mamy słuchać rozkazów i posłusznie gasnąć w imię dobra Decepticonów? – podchwycił Dusty – Nasze życie to jedno wielkie gówno! Czas z tym skończyć!
- On ma rację!
- Koniec z tyranią!
- Bunt!
- Ej spokojnie chłopaki! – Steve próbował jakoś uspokoić rozeźlonych kolegów – Zdajecie sobie sprawę z tego, że Megatron powybija nas jak psy, jeśli się zbuntujemy?
- I tak zamierza to zrobić!
- Co mamy do stracenia?
- Nie zrobi nam nic, jeśli będzie martwy! – krzyknął Dusty – Vehicony! Koniec naszego zniewolenia! Koniec z rozkazami! Zabijemy Megatrona i od dziś będziemy cieszyć się życiem, jako wolni Cybertrończycy!
- Tak!
- Niech żyje wolność!
- Precz z tyranem!
- Śmierć Megatronowi! – Przekrzykiwali się wzajemnie żołnierze i robotnicy nagrzewając blastery.
- Vehicony! Nadszedł czas, by zawalczyć o wolność! Nie będziemy już nikomu służyć! – podżegał Dusty.
- Chłopaki czekajcie! Może opracujemy jakiś plan działania? - Steve próbował ratować sytuację i wprowadzić strategię, o której mówił mu Starscream.
- Pierdolić plan! I Megatrona też! Chłopaki, idziemy po wolność! - Dusty ruszył do wyjścia z magazynu.
Pozostali poszli w jego ślady. Z bojowymi okrzykami i blasterami gotowymi do użycia, kierowali się do centrum dowodzenia.
***
Carmen, Knock Out i Breakdown leżeli na łóżku w kwaterze dziewczyny i oglądali serię Oszukać Przeznaczenie, gdy usłyszeli zbliżające się kroki wielu mechów. Po chwili usłyszeli skandowane hasła „Precz z Megatronem" i „Precz z tyranią".
- Kto tak tam wrzeszczy do cholery? – zirytował się medyk – Cisza nocna jest!
Carmen wzięła do ręki telefon i uruchomiła aplikację do zdalnego sterowania drzwiami. Następnie włączyła zewnętrzny podgląd. Zobaczyli armię rozeźlonych Vehiconów z naładowanymi blasterami, podążających korytarzem.
- Co oni odpieprzają? – zdziwił się Breakdown.
- Wygląda mi to na bunt. – stwierdził Knock Out.
- Pojebało ich? Chcą, żeby Megatron ich wszystkich powystrzelał? – Breakdown skontaktował się ze Steve'em – Steve co wy odpierdalacie? – spytał, gdy usłyszał dźwięk odbieranego połączenia.
- Walczymy o nasze życie!
- Raczej robicie wszystko, żeby je stracić! Podejdź do kwatery Carmen! Za chwilę będziesz przy właściwych drzwiach!
Gdy Vehicon zatrzymał się pod drzwiami, dziewczyna otworzyła mu je zdalnie i klon wszedł do środka. Knock Out i Breakdown natychmiast przetransformowali się do normalnych rozmiarów i podeszli do niego.
- Co się dzieje, stary? Skąd ten bunt? – spytał Breakdown.
- Skąd? A stąd, że właśnie dowiedzieliśmy się, ile nasze poświęcenie znaczy dla tego tyrana, Megatrona! – prychnął Steve.
- Możesz mówić jaśniej?
- Zamierza zastąpić nas lepszymi modelami trepów! Nie udawajcie, że o tym nie wiedzieliście! Breakdown, sądziłem, że jesteś inny! Nie pisnąłeś mi o tym ani słówka!
Knock Out i Breakdown popatrzyli na siebie zaskoczeni.
- O czym ty do cholery mówisz? Jaka wymiana? Skąd masz takie informacje?
- Słyszałem rozmowę Megatrona i Shockwave'a.
- Nie mogłeś jej słyszeć, bo, po pierwsze, Shockwave'a nie było ostatnio na Nemesis, a po drugie, nie ma żadnych klonów nowej generacji! Kto nagadał wam takich wyssanych z palca bzdur, co? – spytał Knock Out.
- Serio nie ma nowej generacji Vehiconów? – zdziwił się Steve.
- Jako zastępca Megatrona z pewnością bym coś o tym wiedział.
- A ja jako głównodowodzący armią. – dodał Breakdown – Steve, mów kto przekazał ci tę informację!
- Nie trudno się domyślić! – wtrąciła Carmen – Czy to był Starscream?
Steve potwierdził skinieniem głowy.
- No co za wredna menda z niego! Steve! On zwyczajnie się wami posłużył! Podbuntował was, abyście za niego pozbyli się Megatrona, a wówczas on szybciutko wskoczyłby na jego miejsce!
- Uważaj, bo bym mu pozwolił! – prychnął Knock Out.
- To o tym wtedy chciał rozmawiać z tobą Starscream! – Breakdown przypomniał sobie rozmowę z Vehiconem pod pokojem medycznym – Chciał cię nakłonić, byś podbuntował swoich kumpli przeciwko Megatronowi? Co ci do głowy strzeliło, że dałeś mu się namówić na współpracę?
- Uwierzyłem, że mówi prawdę. Obiecał, że jak pozbędziemy się Megatrona, on na pewno nie pozwoli się nas pozbyć.
Nagle na Nemesis rozległo się głośne wycie alarmu, które z pewnością momentalnie postawiło wszystkich na nogi.
- A teraz co znowu?
- Chcą wywabić Megatrona z jego kwatery.
- Przy okazji budząc wszystkich innych? No po prostu geniusze! – Knock Out strzelił sobie mocnego facepalma.
- Są tak wkurwieni, że myślą jedynie o mordzie na lordzie Decepticonów.
- Oj Steve, Steve... szkoda, że po usłyszeniu rewelacji Starscreama nie przyszedłeś do mnie, by upewnić się, czy są prawdziwe! – westchnął Breakdown.
- Teraz już piwo się rozlało. – stwierdził Knock Out. – Trzeba by jakoś opanować tę sytuację.
- Najlepiej chodźmy do centrum dowodzenia. – zaproponował Breakdown - Musimy zrobić wszystko, żeby nie doszło do rozlewu Energonu. Megatrona i Vehiconów. Jeśli dojdzie do walki, z pewnością zgaśnie dzisiaj wiele Iskier.
- Dobry pomysł! – poparła go Carmen – Chodźmy!
- Ty zostajesz Iskierko! – nakazał Knock Out.
- Ale dlaczego?
- Jeśli dojdzie do walki, będzie tam dla ciebie zbyt niebezpiecznie.
- Knock Out, ale...
- On ma rację. Przebywanie w miejscu, gdzie napieprzają się wielkie, kosmiczne roboty to nie najlepszy pomysł, gdy się jest taką drobną i kruchą istotą, jak ty. - poparł przyjaciela Breakdown.
- No dobrze, może macie rację. – Carmen postanowiła odpuścić, bo wiedziała, że nie uda jej się przekonać mechów, by zabrali ją ze sobą – Ale informujcie mnie na bieżąco!
- Dobrze, Iskierko!
- I uważajcie na siebie!
- Nic nam nie będzie, nie martw się. – uśmiechnął się Knock Out – Po drodze jeszcze wstąpimy do skrzydła medycznego po paralizator. Muszę mieć się czym bronić, gdy zrobi się naprawdę gorąco.
***
Głośny sygnał alarmu wyrwał Megatrona ze stanu hibernacji.
„ Co tam się kurwa dzieje? – pomyślał – Czyżby Autoboty jakimś cudem dostały się na statek?"
- Soundwave! Skąd ten alarm? – próbował połączyć się ze swoim asem wywiadu.
Gdy ten nie odpowiedział, Megatrona ogarnął niepokój. Postanowił sam sprawdzić, co się dzieje. Wstał z wygodnego łóżka, transformował się do naturalnej wielkości i szybkim krokiem podążył na mostek. Już z daleka słyszał podniesione głosy, skandujące hasła „Precz z Megatronem!" i „Precz z tyranią!".
A to co takiego? Bunt? Kto śmiał? Już on da do wiwatu śmiałkom, którzy ośmielili się mu przeciwstawić!
Dumnie wyprostowany wkroczył do centrum dowodzenia, gdzie zgromadziła się cała jego armia klonów. Na widok lorda wszystkie Vehicony skierowały blastery w jego stronę.
- Co tu się, kurwa, wyrabia? – krzyknął omiatając wściekłym spojrzeniem zgromadzone w pomieszczeniu Cony.
- Możesz sobie wrzeszczeć do woli! Już się ciebie nie boimy, skurwysynu! – krzyknął ktoś z tłumu.
Megatron uruchomił swoje naramienne działo i bez ostrzeżenia strzelił śmiałkowi prosto w Iskrę. Klon padł bezwładnie na podłogę, brocząc ją swoim Energonem.
- Taki los spotka każdego, kto ośmieli się mnie obrazić! – warknął lider Decepticonów.
W odpowiedzi wszystkie Vehicony otworzyły ogień do potężnego mecha. Wzmocniona zbroja byłego gladiatora zapewniała mu jednak wystarczającą ochronę przed pociskami klonów.
- Jak śmiecie występować przeciwko mnie?! – krzyknął, ruszając do przodu i pięściami uderzając atakujące go klony.
Pomimo, że się zbuntowały, nie chciał wybijać swojej armii. Był pewien, że szybko z powrotem podporządkuje sobie Vehicony. Oszołomieni od potężnych ciosów żołnierze, padali jak muchy. Posuwając się w głąb zbiorowiska, Megatron zobaczył nieprzytomnego Soundwave'a. Obok niego leżał porzucony paralizator.
Czyżby to Knock Out podbuntował Vehicony przeciwko niemu? Lider Decepticonów poczuł wzbierającą w nim wściekłość. Dał władzę temu wypolerowanemu gogusiowi, a jemu zachciało się go obalać? Niech no tylko dorwie go w swoje ręce! Tak go urządzi, że medykowi raz na zawsze odechce się kopać pod nim dołki! Ten mikrus pożałuje, że się w ogóle urodził! Napędzany wściekłością, niczym taran rozbijał atakujące go klony. Nawet nie zauważył, jak do centrum dowodzenia zbiegli się Skyquake, Dreadwing, Barricade i Darkfire. Widząc, co się dzieje, natychmiast ruszyli na pomoc swojemu liderowi. Jedynie Darkfire dyskretnie się wycofał. Nie zamierzał pomagać Megatronowi. Jeśli zgaśnie, tym lepiej dla niego! Wówczas będzie mógł wreszcie spełnić swoje marzenie o objęciu przywództwa nad Decepticonami!
Gdy lider zobaczył przybyłe wsparcie, zakazał gaszenia Iskier.
- Ogłuszać, nie zabijać! – brzmiał jego rozkaz.
Vehicony nie dawały za wygraną i za wszelką cenę próbowały pokonać napastników, pomimo, że liczebność przytomnych mechów błyskawicznie malała. Wszystko wskazywało na to, że rewolucja szybko upadnie.
Nagle do centrum dowodzenia wbiegli Knock Out, Breakdown i Steve. Gdy Megatron zobaczył czerwonego Cona, jednym ruchem ogłuszył atakującego go żołnierza, a następnie niczym rozjuszony byk, rzucił się w stronę medyka. Gdy Knock Out zorientował się, że coś jest nie tak, było już za późno na ucieczkę. Potężny prawy sierpowy sprawił, że dosłownie wystrzelił w powietrze, jednocześnie obracając się o trzysta sześćdziesiąt stopni, po czym z impetem rąbnął w ścianę korytarza.
Oszołomiony patrzył, jak lord Decepticonów zbliża się do niego z żądzą mordu w optykach.
- Tym razem przegiąłeś pałę, Knock Out! – warknął Megatron, chwytając medyka za szyję i unosząc na wysokość swoich optyk.
- A co ja takiego zrobiłem? – wydusił z siebie mech.
- Jeszcze się pytasz? Ten bunt to twoja robota! – Megatron zamachnął się i rzucił Conem o ścianę.
- Lordzie Megatronie to jakieś nieporozumienie! – wtrącił Breakdown – On nic nie zrobił! To wszystko wina Starscreama!
- Czyżby? Twierdzisz, że Starscream unieszkodliwił Soundwave'a paralizatorem?
- Steve może to potwierdzić!
Megatron zmierzył Vehicona wściekłym spojrzeniem.
- Czy to prawda?
- O paralizatorze wiem tylko tyle, że ktoś podpierdolił go Knock Outowi. Ale bunt rzeczywiście jest dziełem Starscreama.
- Skąd to wiesz?
- Naopowiadał kłamstw, jakobyś planował nas wszystkich zneutralizować i zastąpić nową, ulepszoną generacją klonów. No i chłopaki się nieźle wkurwili, że to, co robimy dla dobra Decepticonów jest dla ciebie bez znaczenia, mój panie i zamierzasz ot tak się nas pozbyć. – wyjaśnił Steve.
- To była jego ostatnia próba obalenia mnie! – warknął Megatron, a w jego optykach pojawił się morderczy błysk.
Breakdown pomógł podnieść się ciągle nieco oszołomionemu Knock Outowi.
- Na co mi przyszło obrywać za Starscreama? – jęknął – Lordzie Megatronie, może jakieś przeprosiny by się przydały?
- Niech ci będzie. – westchnął lider Conów – Przepraszam Knock Out.
- I to rozumiem! – uśmiechnął się czerwony Con, usatysfakcjonowany, że Megatron powiedział magiczne słowo.
Szczerze mówiąc, nie wierzył, że lord go przeprosi za swoją pomyłkę, a tu taka niespodzianka!
Dopiero teraz dotarło do niego, że z centrum dowodzenia nie słychać już odgłosów walki. Czyżby to oznaczało, że wszystkie Vehicony... są zgaszone? Najwyraźniej o tym samym pomyślał Steve, gdyż bezsilnie opadł na podłogę, po czym wyszeptał.
- Spóźniliśmy się... zabiłem moich kumpli...
- Jak to ty? – zdziwił się Megatron.
- Bo ja powtórzyłem im brednie Starscreama... a teraz wszyscy zgaśli! Tylko ja jeden zostałem... Sam jak palec...
- Nawet nie waż mi się tu nad sobą rozczulać! – prychnął Megatron – Poza tym nie powybijałem twoich pobratymców. Nie jestem tak głupi, by pozbywać się armii! Spacyfikowałem ich tylko i wkrótce powinni odzyskać przytomność. Knock Out sprawdź, czy któryś z Vehiconów nie potrzebuje pomocy medycznej! Wszystkich zdrowych skujcie w kajdany. Jak oprzytomnieją, utnę im małą pogadankę motywacyjną. A teraz idę wykonać pilną egzekucję! – to mówiąc odwrócił się i oddalił korytarzem.
Knock Out, Breakdown i Steve wymienili ze sobą spojrzenia.
- Coś mi mówi, że tym razem Starscream się nie wywinie. – stwierdził Breakdown.
- Kombinował, kombinował, aż się doigrał. Nawet trochę mi szkoda, że już nie będziemy się mieli z kogo ponabijać. – dodał Knock Out.
- A mnie jakoś zrobiło się go żal. – odezwał się Breakdown.
- Możesz powtórzyć? – nie dowierzał medyk – Żałujesz tego zdrajcy?
- Tak sobie pomyślałem, że w gruncie rzeczy musiał być bardzo nieszczęśliwy. Jak ty byś się czuł, gdyby nikt cię nie lubił?
- Starscream sam sobie na to ostro zapracował! Gdyby nie był taki wredny i fałszywy, z pewnością nie skończyłby w ten sposób.
Zobaczyli, że z centrum dowodzenia wychodzą Dreadwing, Skyquake i Barricade.
- Gdzie jest Megatron? – spytał Dreadwing.
- Poszedł pozbyć się Starscreama. – odparł Knock Out.
- Starscreama? Dlaczego? – spytał Skyquake.
- Bo ten bunt klonów to jego robota. Po raz kolejny chciał pozbyć się naszego lidera.
- No to się doigrał. – westchnął Barricade.
- Megatron wydał nam rozkaz skucia wszystkich nieprzytomnych Vehiconów. – poinformował ich Knock Out – Jak się ockną, chce sobie z nimi porozmawiać.
- Ja muszę załatwić coś ważnego. – stwierdził Barricade – Mogę dołączyć do was później?
- Jak musisz, to idź. No a my bierzmy się do pracy, żeby jak najszybciej skończyć. Mam ciekawsze rzeczy do roboty w środku nocy!
***
Wściekły i jednocześnie przerażony Starscream nerwowo krążył po swojej kwaterze. Przeklęte trepy! Nawet buntu nie potrafią dobrze zorganizować! Co ten Steve sobie myślał? Miał dopilnować, by żołnierze wdarli się bezpośrednio do kwatery Megatrona i tam wspólnymi siłami go wykończyli! Nie dość, że te debile nie zrobili, jak zaplanował, to jeszcze włączyli alarm, który z pewnością ściągnął do centrum dowodzenia wszystkie Decepticony! W starciu z lojalnymi sługami Megatrona, nawet tak liczna grupa Vehiconów nie miała żadnych szans! A jeśli Megatron przeżyje, z pewnością dowie się, kto stoi za tym nagłym buntem. A wtedy... Starscream aż zadrżał na myśl o zemście lidera Conów.
Nagle na Nemesis nastała głucha cisza. Ktoś wyłączył alarm. Pytanie tylko, Vehicony, czy Megatron? Seeker połączył się ze Steve'em, chcąc dowiedzieć się, jak rozwinęła się sytuacja. Po usłyszeniu odbieranego połączenia, klon nawet nie czekał, co mech ma do powiedzenia, tylko od razu wycedził:
- Pierdol się Starscream! – po czym zerwał kontakt.
W tym momencie Seekera ogarnęła prawdziwa panika. Skoro Steve się od niego odwrócił, to znaczy, że musiał poznać prawdę o rzekomych planach Megatrona. To z kolei oznaczało, że rebelia musiała zostać przerwana, a Vehicony chcąc uniknąć srogiej kary za swój występek, z pewnością wyśpiewają wszystko liderowi. Najwyższy czas ewakuować się z Nemesis!
Starscream ostrożnie wyjrzał na korytarz, chcąc upewnić się, że jest bezpiecznie. To, co zobaczył, sprawiło, że struchlał ze strachu. W stronę jego kwatery podążał Megatron. Widać po nim było, że jest wkurwiony na maksa i gotowy dosłownie na wszystko. Niewiele myśląc, Starscream transformował się w odrzutowiec i zaczął uciekać. Kierował się w stronę lądowiska. Megatron również się transformował i ruszył w pogoń za Seekerem, jednocześnie łącząc się z Knock Outem.
- Zablokuj wszystkie wyjścia ze statku, tylko szybko! – rozkazał.
- Tak jest mój panie!
Megatron przyspieszył, po czym otworzył ogień do uciekającego Starscreama, który zaczął robić brawurowe uniki. W powietrzu miałby większe pole do manewru, aniżeli w ciasnym korytarzu. „Wydostać się na zewnątrz, wydostać się na zewnątrz!" – ta jedna myśl opanowała umysł mecha. W pewnym momencie poczuł przeszywający ból w lewym skrzydle, a siła uderzenia pocisku zmieniła jego trajektorię lotu i dziobem wyrżnął w ścianę. Transformował się z powrotem do trybu robota, po czym szybko sprawdził swoje obrażenia. Płat lewego skrzydła trzymał się jedynie na skrawku karoserii i kilku przewodach. Nie miał szans ponownie wzbić się do lotu, a Megatron był tuż, tuż. „To koniec!" – pomyślał, patrząc na transformującego się lorda Decepticonów – „Za chwilę spotkam się z Wszechiskrą!"
Przerażony cofnął się pod ścianę, wzdrygając się, gdy uszkodzone skrzydło otarło o twardą powierzchnię.
- P-Panie! Miej litość, błagam cię! – pisnął kuląc się na podłodze.
- Tak jak ty miałbyś litość dla mnie, zdrajco? – warknął Megatron wymierzając Seekerowi mocnego kopniaka.
Na tyle mocnego, że mniejszy mech wyleciał w górę, po czym z powrotem upadł na podłogę kilkanaście metrów dalej. Megatron niespiesznie podszedł do niego, chwycił przerażonego Starscreama za uszkodzone skrzydło, mocno wbijając w nie swoje pazury.
- Panie błagam! – zawył Seeker niemal zwijając się z bólu – Jeśli chcesz mnie zgasić, zrób to szybko!
Na twarzy lidera pojawił się mroczny uśmiech. Uruchomił swoje naramienne działo i przystawił je w sam środek klatki piersiowej Starscreama.
- Prosisz i masz!
Z ogromną satysfakcją patrzył na przerażonego mecha, który z zamkniętymi optykami oczekiwał na swoją śmierć.
- A jednak rozmyśliłem się! – uśmiechnął się Megatron, dezaktywując działo – Zgaszę cię, ale najpierw doprowadzę do stanu, gdy śmierć będzie tylko wybawieniem! – zamachnął się i rzucił Starscreamem o ścianę.
Następnie dopadł do niego, odwrócił na brzuch i powolnymi ruchami szponów przeciągnął po skrzydłach Seekera, robiąc na nich głębokie bruzdy, które momentalnie wypełniły się Energonem. Z chorą satysfakcją delektował się wrzaskami i widokiem wijącego się z bólu mecha.
- Panie miej litość! – zawodził Starscream.
- Było pomyśleć o konsekwencjach, gdy po raz kolejny postanowiłeś się mnie pozbyć! – warknął Megatron – Dostałeś ostatnią szansę i z niej nie skorzystałeś, więc cierp!
Złapał za uszkodzone skrzydło Seekera i zaczął ciągnąć do siebie, próbując je wyrwać. Rozdzierające wycie wyrwało się z przetwornika mowy mecha, gdy liderowi udało się oderwać pierwsze skrzydło. Megatron nie zwracał uwagi na strugi Energonu wylewające się z wielkiej rany i zabrał się za rwanie drugiego.
- Pożegnaj się ze swoimi skrzydełkami Starscream! Już nigdy więcej nie polecisz! – krzyknął, odrzucając na bok drugie skrzydło.
Następnie kopniakiem odwrócił wyczerpanego bólem i utratą Energonu mecha, po czym transformował rękę w sztylet i przyłożył go do klatki piersiowej byłego komandora.
- Megatronie proszę, dobij mnie! – załkał Starscream – Uwolnij mnie od tego bólu, błagam!
- Nie martw się, ta chwila wkrótce nadejdzie!
Lord Decepticonów zagłębił ostrze w ciele Seekera, po czym zrobił długie, pionowe cięcie, czemu towarzyszył rozdzierający wrzask. Następnie Megatron rozerwał wszystkie warstwy ochronne, docierając do wewnętrznych narządów i powoli zaczął je wyrywać.
- Megatronie proszę, przestań!!! – zaskoczony Decepticon gwałtownie odwrócił głowę w stronę źródła głosu.
Za nim stała Carmen z wyrazem przerażenia wymalowanym na twarzy.
- Co ty tu robisz? – spytał, na chwilę przerywając pastwienie się nad Starscreamem.
Dziewczyna próbowała nie patrzeć na ociekające Energonem szpony lorda.
- Usłyszałam te okropne wrzaski i postanowiłam sprawdzić, co się dzieje.
- Wykonuję egzekucję na tym zdrajcy! – warknął Megatron.
- A nie sądzisz, że wystarczyłoby go tylko ukarać, a nie zabijać w tak bestialski sposób?
- Myślisz, że dawniej tego nie robiłem? Ale żadna kara niczego go nie nauczyła! Tym razem miarka się przebrała!
- Wybacz, że się wtrącam, ale czy nie lepiej byłoby i tym razem darować mu życie? Narzekasz na braki w armii, a Starscream to jednak kolejny Con, który może się przydać w walce z Autobotami. Owszem, ciągle knuje, jak tu przejąć władzę nad Decepticonami, ale jego plany zawsze palą na panewce. Nie ma szans zająć twojego miejsca.
Megatron przez chwilę rozważał jej słowa, gdy nagle usłyszeli ciężkie kroki, a potem zza zakrętu korytarza wyłonił się Barricade.
- Panie, jeśli wolno mi coś zasugerować, uważam, że nie powinieneś zabijać Starscreama.
- Następny... - westchnął były gladiator – Niby czemu miałbym darować życie temu zdrajcy?
- Zawsze to kolejny członek twojej armii. Im więcej Decepticonów, tym lepiej!
- Właściwie, to oboje macie rację... – westchnął Megatron – Może faktycznie powinienem go oszczędzić? Tylko, czy jest do odratowania?
- Knock Out się nim zajmie. – dziewczyna skontaktowała się z medykiem i poprosiła o przybycie do jej lokalizacji.
- Jeżeli uda ci się przeżyć, pamiętaj, że masz ogromny dług wdzięczności wobec Carmen i Barricade'a. – Megatron zwrócił się do Starscreama – Gdyby nie oni, pewnie już gasiłbym twoją zdradliwą Iskrę! I nie waż się ponownie zwracać przeciwko mnie, bo wówczas to, co zrobiłem ci dzisiaj, będzie jedynie maleńkim preludium do prawdziwego cierpienia! – Lord Decepticonów odwrócił się i odszedł korytarzem.
Osłabiony okropnym bólem i masywnym wyciekiem Energonu Starscream czuł, że za chwilę straci przytomność. Ostatkiem sił spojrzał na Carmen, a potem na Barricade'a.
- Dziękuję. – wyszeptał, nim pochłonęła go ciemność.
***
- Czy wszyscy powariowali z tym patroszeniem? – narzekał Knock Out, gdy zobaczył, w jakim stanie jest Starscream – Najpierw Airachnid, a teraz Megatron!
- Może zainspirowała go ta Czarna Wdowa. – stwierdziła Carmen, starając się nie spoglądać w stronę nieprzytomnego Seekera – Jak sądzisz, uda się go uratować?
- Nie mam pojęcia. Spróbuję, ale to strasznie dużo dłubaniny! I jeszcze te powyrywane skrzydła! Nie ma co! Nasz pan ma rozmach, jak porządnie się wkurwi! Breakdown, zabierz Screamera do zabiegówki i podłącz pod Energon.
- Robi się.
- Właściwie jak to się stało, że Megatron nie wykończył Starscreama? – spytał Knock Out, gdy jego przyjaciel oddalił się z rannym.
- Prosiliśmy go o to razem z Barricade'em. – odparła Carmen.
- Że co? Iskierko, on był dla ciebie taki podły, a ty wstawiłaś się za nim? Dlaczego?
- Gdy zobaczyłam, jak Megatron się nad nim znęca, po prostu zrobiło mi się go żal. To, jak mnie traktował, przestało mieć znaczenie. Poza tym, jaki by nie był, to zawsze kolejny Decepticon.
- Nie przestajesz mnie zaskakiwać. W jednej chwili potrafisz być totalnie bezwzględna, a w następnej niezwykle wrażliwa.
- Czasami sama siebie nie potrafię zrozumieć.
- Nie czekaj na mnie skarbie. – uśmiechnął się Knock Out zbierając skrzydła Seekera z podłogi – Jeśli Starscream nie zejdzie mi podczas zabiegu, to skończę dopiero nad ranem.
- W takim razie powodzenia! Mam wrażenie, że po tej nauczce, Scream może się trochę zmienić!
- Zbytnio bym na to nie liczył, ale pożyjemy, zobaczymy!
***
Gdy Vehicony odzyskały przytomność, pierwsze, co zobaczyły, to dumnie prężącego się na mostku Megatrona. Momentalnie przypomniały sobie o zakończonej fiaskiem rebelii. Żołnierze chcieli wznowić bunt, ale szybko przekonali się, że mają założone kajdany. Zastanawiali się tylko, jakim cudem jeszcze żyją? Dlaczego Lord Decepticonów nie pogasił ich Iskier?
- Vehicony! Zapewne zadajecie sobie pytanie, jakim cudem jeszcze żyjecie! – przemówił Megatron – Za ten bunt powinienem pogasić was wszystkich, bez litości! Ale skoro niektórym Decepticonom dawałem więcej niż jedną szansę, postanowiłem dać ją i wam! Tylko od was zależy, czy z niej skorzystacie. Jeśli na powrót mi się podporządkujecie, pozwolę wam żyć. Jeśli nie, czeka was rychła śmierć!
- Przecież i tak zamierzasz się nas pozbyć! – odezwał się Exon.
- Macie błędne informacje. Ta cała historyjka o nowej generacji klonów i wymianie armii, to kłamstwo wymyślone przez Starscreama. Zamierzał się wami posłużyć, żebyście za niego wykonali brudną robotę. Zapewniam was, że nie szykują się tu żadne zmiany! Nie zamierzam się was pozbywać. Gdyby tak było, zrobiłbym to, gasząc wasz bunt. Więc jaka jest wasza decyzja? Będziecie służyć pod moimi rozkazami, czy na zawsze się żegnamy? – spytał Megatron.
Cichy szmer przeszedł przez centrum dowodzenia, gdy klony przez chwilę naradzały się między sobą. W końcu Exon wystąpił naprzód.
- Lordzie Megatronie, jesteśmy na twoje rozkazy.
- Znakomicie! – uśmiechnął się lider – Dreadwing, Skyquake! Rozkujcie ich! I niech wracają do swoich zajęć!
Nagle do Megatrona podszedł Soundwave i na zakrywającym twarz ekranie, pokazał migający punkt, oznaczony emblematem Decepticonów.
- Do Ziemi zbliżają się nasi? Znakomicie! Soundwave, śledź położenie tego statku! Gdy tylko wyląduje, musimy wysłać nasz komitet powitalny! Nie możemy dopuścić, by ubiegły nas Autoboty!
Soundwave tylko skinął głową, że rozumie, po czym oddalił się, pozostawiając zadowolonego Megatrona. Był bardzo ciekaw, kim okaże się tajemniczy Decepticon. Zupełnie się nie spodziewał, że los szykuje mu ogromną niespodziankę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro